sobota, 30 lipca 2016

Rozdział 31


Powtarzam sobie, że nic dla mnie nie znaczysz
Lecz to co mamy nie ma nade mną władzy?
Gdy cię nie ma po prostu się rozpadam
Powtarzam sobie, że nie zależy mi aż tak
Lecz czuję jakbym umierała póki nie poczuję twego dotyku

Rozciągnęłam się na całej długości łóżka i jęknęłam cichutko. Wyspałam się. Pomimo, że zasnęłam późno to się wyspałam. Naprawdę byłam wypoczęta. Wstałam z łóżka i trąc oczy udałam się do kuchni. Na progu pomieszczenia stanęłam i oparłam się o framugę drzwi. Widok Michała zgrabnie poruszającego się koło kuchenki spowodował jeszcze większy uśmiech na mojej twarzy. Przymknęłam powieki i upajałam się zapachem zaparzonej kawy. Przygryzłam odruchowo wargę i kompletnie się rozmarzyłam. Pierwszy dzień odkąd jestem w Krakowie, który tak się zaczyna.
- Dzień dobry. - usłyszałam spokojny głos Dzikiego, po czym na poliku poczułam lekki pocałunek.
- Dzień dobry. - odpowiedziałam z uśmiechem.
- Siadaj. Pozwoliłem sobie poszperać po szafkach i lodówce, więc zrobiłem śniadanie. - powiedział również z uśmiechem. Wskazał krzesło, abym usiadła, a gdy to zrobiłam ustawił przede mną talerz z jajecznicą i kubek gorącej kawy. - Smacznego, mam nadzieje, że jest jadalne. - zaśmiał się i zajął miejsce naprzeciwko mnie.
- Dziękuję, jeśli smakuje tak jak pachnie to chyba zostaniesz mim osobistym kucharzem. - odparłam ze śmiechem i wzięłam się za jedzenie posiłku. Z pierwszym kęsem cała się rozpłynęłam. Nigdy nie jadłam tak dobrej jajecznicy, serio! - O mój Boże! - jęknęłam.
- Aż tak źle? - zapytał rozbawiony - Ubrudziłaś się. - chwycił ręcznik kuchenny i wyczyścił moją buźkę. Na marginesie chyba się zarumieniłam.
- Chłopie, to jest przepyszne!
- Miło mi. - zaśmiał się - Mam pewien tajny składnik. - odparł jedząc swoją porcję. Spojrzałam na niego słodko i chyba domyślił się o co chodzi, bo pokiwał przecząco głową. - O nie, nie... - przełknął jedzenie - Nie myśl, że Ci powiem.
- No, ale proszę. - złożyłam ręce jak do modlitwy i uparcie na niego patrzyłam.
- Jedz, bo Ci zabiorę. - powiedział próbując się nie roześmiać. Udając obrażoną zaczęłam ponownie zajadać się jajecznicą. Pomiędzy nami panowała cisza. Od czasu do czasu zerkałam na Kubiaka, bo miałam wrażenie, że patrzy się na mnie i się nie myliłam. Z uśmiechem popijał sobie kawę.
- Dziękuję. - odparłam i wstałam z brudnym talerzem do zlewu. Michał zrobił to samo i zaczęła się kłótnia o to kto myje naczynia. Ja wygrałam, gdyż miałam dobry argument. On zrobił śniadanie, ja zmywam. Siatkarz westchnął głęboko i pozwolił mi na wykonanie czynności. Oparł się tyłem o blat szafek, wbijając we mnie swoje spojrzenie.
- Na którą masz do pracy? - zapytał po chwili, zaplatając ramiona na wysokości klatki piersiowej. Odruchowo spojrzałam na zegarek i zamarłam.
- Za półgodziny muszę się stawić. - odparłam pośpiesznie i wytarłam mokre dłonie w ręcznik kuchenny. Szybkim krokiem skierowałam się do pokoju, gdzie tam wzięłam ciuchy i udałam się do łazienki.
- Podwiozę Cię! - usłyszałam rozbawiony krzyk Kubiaka. Z prędkością światła ubrałam się, uczesałam i jako tako ogarnęłam twarz, więc po dwudziestu minutach byłam gotowa. Zgarnęłam z komody torebkę, do której wrzuciłam telefon.
- Jesteś Bogiem. - ucałowałam Michała w policzek i wyszliśmy z mieszkania. Zamknęłam drzwi, klucze wrzuciłam do torebki i zbiegliśmy po schodach do samochodu. Na moje szczęście nie było żadnych korków i po szybkim podziękowaniu Michałowie za podwózkę wpadłam na styk do baru. Przebrałam się w robocze ciuchy, a kilka minut później weszłam za ladę baru. Zdziwił mnie widok Kubiaka siedzącego na krzesełku i czytającego menu.
- Nie musisz jechać? - podeszłam do niego, zarzucając sobie na ramię ściereczkę. Dziki oderwał wzrok od tekstu i spojrzał w moją stronę, po czym posłał mi piękny uśmiech.
- A wyglądam jakbym musiał? - zapytał głupkowato, a ja tylko parschnęłam śmiechem - no właśnie, więc poproszę kawę. - dodał roześmiany i poprawił okulary na nosie.
- Już się robi! - odwróciłam się tyłem do niego, ale przez ramię widziałam jak mi się przygląda. Włączyłam ekspres do kawy i z powrotem odwróciłam się twarzą do Michała. - Co się tak patrzysz?
- Po to mam oczy. - odpyskował z uśmiechem i założył ręce na piersi.
- To niech Ci tam żaba wskoczy. - pokazałam mu język, a ten tylko pokiwał głową na boki - Powiedz w ogóle co u chłopaków. Nie miałam czasu zbytnio śledzić wiadomości na Wasz temat. - powiedziałam po chwili i dokończyłam robienie Michałowi kawy.
- Jeśli chodzi o reprezentację to jak oglądałaś mecz grają o Ligę Światową. - zaśmiał się, a ja spojrzałam na niego przez ramię.
- Dobrze wiesz, że chodzi mi o to dlaczego Ciebie tam nie ma, ani Mariusza i tak dalej. - wytłumaczyłam stawiając przed nim filiżankę z gorącym napojem.
- Bardziej stawiamy na Mistrzostwa. Stephan daje się ogrywać tamtym, my siedzimy w Spale i trenujemy. - wzruszył ramionami i pomerdał łyżeczką w swoim napoju.
- A Andrzej pojechał, czy...
- Pojechał. - przerwał mi, bo jako jedyny wiedział co się pomiędzy nami stało. Pokiwałam głową w zrozumieniu i przetarłam dłonią twarz. - Powiedz mu co Ci leży na sercu, bo widać, że się z tym męczysz. - spojrzał na mnie spokojnym wzrokiem popijając kawę. Ta rozmowa toczy się w niebezpiecznym kierunku.
- Zakończył to i nic mi do tego. - wzruszyłam ramionami - Kocham go, więc muszę to zaakceptować.
- Tak po prostu? - podniósł jedną brew do góry.
- Tak Dziki, tak po prostu. Nie mam innego wyjścia. - westchnęłam i przeprosiłam Michała, gdyż podszedł klient.

Nowy dzień i nowe doznania? Tak to chyba można nazwać, bo jeśli tylko po wyjściu z mieszkania spotykasz się twarzą w twarz ze swoim byłym, to chyba jest nowe doznanie? Tylko jego mina, jego wyraz twarzy zepsuły mi cały dzień.
- Witam sąsiadkę. - powiedział uparcie się na mnie patrząc, a ja uciekałam wzrokiem gdzie tylko mogłam - Jak tam dzionek? - zapytał z cwaniackim uśmieszkiem.
- Nie Twój interes. - warknęłam z nerwów, ale w środku drżałam - Zejdź mi łaskawie z przejścia.
- Co tak ostro? - jego głupkowaty ton odbijał mi się w uszach. Przygryzłam mocno wargę i zacisnęłam dłonie, aby się uspokoić. Znał mnie wiedział jak mnie podejść, jakie mam wrażliwe punkty. - Kolega pojechał? - kolejne pytanie.
- Powiedziałam, nie Twój interes. - syknęłam, a gdy złapał mnie mocno za nadgarstek, jęknęłam z bólu - Filip to boli.
- Słuchaj mnie teraz uważnie. - schylił się lekko do mnie na taką odległość, że czułam jego obleśny oddech na poliku. Przełknęłam ślinę, sparaliżowało mnie. - Nie ładnie mnie wtedy potraktowałaś. Mnie się od tak nie zostawia, więc radzę Ci wrócić do mnie po dobroci lub inaczej to załatwimy. - powiedział mi wprost do ucha, a po moim karku przebiegł zimny dreszcz. Przygryzłam nerwowo dolną wargę i modliłam się, żeby ktoś teraz przechodził. - To jak?- wzmocnił uścisk na moim nadgarstku, aż mi do oczu naleciały łzy.
- Nie wrócę do Ciebie zrozum. Nie po tym co mi zrobiłeś. - wypowiedziałam to drżącym głosem. Nie chciałam mu pokazać słabości, ale to było silniejsze.
- Lepiej to przemyśl. - zwolnił moją rękę i odrzucił do tyłu - Spotkamy się jeszcze i wtedy mi odpowiesz. - zmienił diametralnie ton głosu i puścił oczko - O Dzień dobry Pani Marzenko! - uśmiechną się do staruszki, a ona odpowiedziała mu tym samym. Ja zaś stałam tak rozmasowując dłoń i nie spoglądając na rozmawiającego, jak gdyby nigdy nic Filipa z sąsiadką. Zamrugałam kilka razy, aby powstrzymać łzy i czym prędzej wyszłam z klatki. Szłam ulicami Krakowa myśląc o tym co się niedawno stało. Na samo wspomnienie do oczu podeszły mi łzy. Jak ja mogłam być z takim idiotą? Jak ja mogłam kiedyś tak po prostu z nim być? Myślałam, że to koniec, że już da mi spokój. Można łatwo się pomylić, prawda? Człowiek, który był dla Ciebie wszystkim teraz okazuje się być taką szują. Starłam z policzka łzę i weszłam do baru. Tu nie mam czasu na przemyślenia. Praca nie pozwala choć na chwile na przemyślenia i to w niej jest piękne!
Dziś w pracy nie obyło się bez potłuczenia kilku lub nawet kilkunastu filiżanek, talerzy czy innych porcelanowych  naczyń, co wynikało z moich drżących rąk. Skutkiem było danie mnie za bar, ale to też nie pomogło. Cała się trzęsłam. Nic mi kompletnie nie wychodziło, aż moja szefowa to zobaczyła. Nie mogłam się na niczym skupić, bo wracałam do sytuacji z rana, a miałam się od tego oderwać!
- Justyna. - głos szefowej wyrwał mnie z zamyśleń.Obróciłam się w jej stronę i zobaczyłam głowę wystającą za drzwi kantorka. - Chodź na chwile. - kiwnęła i schowała się z powrotem. Wzięłam głęboki oddech i weszłam za nią do pomieszczenia.
- Słucham. - powiedziałam cicho, a szefowa uśmiechnęła się czule.
- Co się dzieje? - zapytała, a mnie zamurowało. Myślałam, ze zacznie mnie opieprzać za moją dzisiejszą pracę. - Widzę jak pracujesz, zawsze się przykładasz i robisz wszystko bezbłędnie, klienci się nie skarżą na obsługę, ale dzisiaj jest coś nie tak. Cała się trzęsiesz, blada jesteś. - powiedziała zatroskana. Wzięłam głęboki oddech.
- Nic się nie dzieje, jest dobrze. - uśmiechnęłam się lekko.
- Widzę przecież. - podeszła do mnie i złapała za ramiona - Powiedz co Ci leży na duszy, pomaga jak się komuś wygadasz. - jej spokojny ton i mi się udzielał. Z trudem zaczęłam opowiadać wszystko to co ciążyło mi przez ostatnie dni. Zgrabnie pomijając dzisiejszą sytuację na klatce schodowej. Gdy się wygadałam było mi o dziwo troszkę lżej na duszy. - Cieszę się, że wszystko powiedziałaś. Nie wiedziałam, ze aż tak stawiasz na pracę. Gdybym wiedziała na pewno bym coś zaradziła. - powiedziała po chwili ciszy - Idź już dzisiaj do domu. Prześpij się, odpocznij. Pewnie i tak nie będzie z ciebie użytku. - lekko się zaśmiała, a ja patrzyłam na nią z niedowierzaniem - No nie patrz się tak, zastąpię Cie i widzimy się jutro rano i masz być w lepszym stanie zrozumiano? - zapytała z uśmiechem. Pokiwałam głową w górę i dół, aby potwierdzić słowa, a ta podeszła do mnie i mnie przytuliła i kazała zniknąć z oczu zanim się rozmyśli. Tak jak nakazała tak też zrobiłam. Przebrałam się i szybko wyszłam z baru. Równie szybko pokonałam drogę do mieszkania i modląc się o to, żeby nie spotkać Filipa, wbiegłam na odpowiednie piętro i otworzyłam drzwi kluczem.
- Witam ponownie. - usłyszałam za sobą - I jak przemyślane? - nie odpowiedziałam tylko drżącymi rękoma weszłam do środka zamykając mu drzwi przed nosem i przekręcając wszystkie możliwe zamki. Zjechałam plecami po drzwiach na sam dół i już totalnie się rozkleiłam. Po kilku minutach się uspokoiłam i na giętkich nogach udałam się do łazienki.
Kubkiem herbaty i kilkoma kanapkami zasiadłam przed telewizorem, aby kibicować moim wielkoludom. Poszperałam w internecie i uzupełniłam wiedze na temat ich gry. W składzie jest już Mariusz i Winiar co mnie niezmiernie ucieszyło. Już od samego początku wiedziałam, że to będzie zacięta walka. Wlazły spisywał się dobrze, ale zachowanie Andrzeja mnie niepokoiło. Był jakiś taki.. dziwny. Znałam go bardzo dobrze i wiedziałam, że coś jest nie tak. Każdy kto wszedł na boisko dawał z siebie wszystko, a ja przed telewizorem o mało co talerza nie potłukłam! Sąsiedzi za ścianą pewnie mnie słyszą, jak drę mordę na tych w telewizorze, żeby zaczęli grać i chyba poskutkowało, bo wygrali ostatecznie trzy do dwóch. Wlazły MVP co mnie nie zdziwiło. Wszystko pięknie do czasu kiedy kamera nie pokazała Wrony w przytulającego się do jakiejś dziewczyny. Przygryzłam nerwowo wargę i zmrużyłam oczy. Była to Martyna. Do oczy naleciały mi łzy, sama nie wiem czemu.
- Koniec, prawda? - zapytałam sama siebie i wyłączyłam telewizor. Udałam się do kuchni z brudnymi naczyniami, po czym odłożyłam je do zlewu nawet ich nie myjąc. Nie miałam na to siły, na nic nie miałam siły. Położyłam się do łóżka, ale i tak wiedziałam, że nie zasnę. Koniec końców chwyciłam książkę i zaczęłam ją czytać.
- Tak? - zapytałam, gdy odebrał telefon.
- Oglądałaś, prawda? - usłyszałam głos Mariusza. Uśmiechnęłam się lekko do komórki.
- Tak, gratuluję MVP. - odpowiedziałam atakującemu i ziewnęłam cichutko - Należało Ci się.
- Dziękuje bardzo, lepiej by było gdybyś była tu z nami...
- Dobrze wiesz, że jakbym...
- Jakbyś chciała to byś była. - dokończył zdanie zmieniając głos na mój, co mu się nie udało - Wiem, wiem. - dodał, a ja lekko się zaśmiałam.
- Wcale nie mam takiego głosu. - oburzyłam się i usiadłam w siadzie skrzyżnym. Wlazły parschnął śmiechem, po czym usłyszałam w tle Winiarskiego i wiedziałam co się dzieje. - Jestem na głośniku!
- Jak na to wpadłaś? - ponownie się zaśmiał. Wywróciłam oczami.
- Winiarski to głąb! - powiedziałam nagle, a Michał odkrzyknął coś w swoim stylu i było słychać śmiechy.- A tam z Wami. - udałam obrażoną. Potem tylko rozmawiałam z Mariuszem i musiał mnie upewnić ze sto razy, ze już nie jestem na głośniku i mogę z nim rozmawiać normalnie. Zaczęliśmy rozmawiać o tym co się dzieje u mnie, a ja zgrabnie ominęłam sytuację z dzisiejszego ranka.
- Michał mówił, że Filip u Ciebie był. - zaczął, a ja w myślach dusiłam Kubiaka za podkablowanie - Co chciał?
- Nic, pytał się czemu go zostawiłam, że mam do niego wrócić. - próbowałam udawać, ze to nie wywarło na mnie żadnego wrażenia, ale było trudno.
- Na pewno? - zapytał spokojnie, ale wiem, że jakby mógł już byłby u mnie. Pokiwałam głową do słuchawki i zaraz potem potwierdziłam mu cichym tak. 
- Dobra kochany, starczy tych rozmów. Jedziesz do Łodzi jutro,ja do pracy, więc dobranoc pchły na noc. Powodzenia jutro. - ziewnęłam głośno do słuchawki na potwierdzenie swoich słów.
- Dobranoc. - pożegnał się, ale wiem, że mu nie pasowało to, że tak od razu kończę rozmowę o Filipie. Od razu po odłożeniu telefon położyłam się pod kołderkę.


Krótko! Ja wiem, ale mam tak to wszystko poukładane w głowie, że musi tak być. 
Następny będzie długi i to na sto procent!!!! 
Tyle ode mnie!
Black. 

Wbijajcie do Spały!!! Link!

Gif dla Was!
Wrona dla Was, żeby nie było, że cały czas Dziku. 
Ja o Andrzeju nie zapomniałam, o nie, nie! 
 
Kocham Was miśki!!!!

Rozdział 30


"- I to koniec, tak? - zapytałam, patrząc na niego. Stał z dłońmi w kieszeni i wpatrywał się w jakiś oddalony punkt. Nie odzywał się chwilę, po czym obrócił twarz w moim kierunku.
- Definitywny koniec. - potwierdził twardo bez jakichkolwiek emocji."
Wspominałam wczorajszą rozmowę z Wroną, jadąc do Krakowa i przetwarzałam sobie każde jego słowo. Uśmiechnęłam się lekko sama do siebie, kocham go. Zakochałam się w nim i raczej tak szybko się nie odkocham. Wszystko wskazuje na to, że muszę żyć w tym odczuciu. 
- Nad czym tak myślisz? - usłyszałam koło siebie spokojny głos Iwony. Kątem oka widziałam jak swój wzrok przerzuca raz na mnie, a raz na drogę. Wzruszyłam ramionami i oparłam się skronią o szybę. - Coś się stało? - zapytała tym razem z troską. Uśmiechnęłam się słabo, ile razy już usłyszałam te pytanie wczorajszego i dzisiejszego dnia. Staję się to strasznie męczące.
- Nie, spokojnie Iwonka. Zmęczona jestem, kaca mam. - wyjaśniłam i przymknęłam oczy. Głowa jeszcze mnie lekko pobolewała, ale już nie był to tak uciążliwy ból jak na początku. Muszę zapisać sobie gdzieś w kalendarzu, notesie, byle gdzie, żeby nie próbować przepić Łukasza. Już wiele razy tak przez niego wylądowałam, a cały czas popełniam ten sam błąd. 
- No zabalowałaś wczoraj nieźle. - zaśmiała się cicho moja towarzyszka, aby nie pobudzić Sebastiana i Dominiki, a przy okazji oszczędzić mnie. Ja zaś uśmiechnęłam się lekko. Pomimo, że ognisko było pełne wrażeń dobrych jak i złych, to bawiłam się świetnie. Towarzystwo Fabiana mi strasznie pod pasowało, a dodać do tego trio jakim jest Winiar, Mario i Krzysiu. 
- W sumie o to chodziło. - odpowiedziałam. 

"Napisz jak dojedziecie."
  
Odczytałam wiadomość od Ignaczaka. Nastukałam na ekranie odpowiedź, że zrozumiałam i napiszę. Schowałam telefon do torebki i wygodnie się ułożyłam na fotelu, czekała mnie długą droga, wiec mogłam się zdrzemnąć. Powiedziałam Ignaczakowej, żeby obudziła mnie przed Krakowem i zamknęłam powieki. Sen nie przychodził długo, a ja wierciłam się na fotelu raz na prawy bok, raz na lewy. W końcu opadłam na oparcie z głośnym westchnięciem. 
- Zatrzymasz się na stacji? - zapytałam, gdy akurat niedaleko przed nami było widać szyld stacji benzynowej. Iwona kiwnęła twierdząco głową i zajechała na parking. Wyskoczyłam z samochodu przyjaciółki i szybko poszłam po kawę. Trafiłam tak, że nie było nikogo, więc podeszłam do kasy i zakupiłam dwie kawy z mlekiem oraz po ciastku dla dzieciaków, jakby się obudziły. 
- Miłego dnia. - usłyszałam, kiedy zapłaciłam i miałam już odchodzić od kasy. Uśmiechnęłam się lekko do ekspedienta, po czym skierowałam się do auta. 
- Trzymaj. - podałam dziewczynie papierowy kubek z kawą. Oparłyśmy się we dwie o bagażnik i piłyśmy w ciszy gorący napój. 
- Z Bartkiem... - zaczęła, ale jej przerwałam.
- To temat zamknięty. Nie wracajmy do tego. - pokiwałam głowa na boki, dając tym samym jeszcze bardziej do znaczenia, że nie chcę o nim rozmawiać. - Będziecie na meczach Ligi światowej? - zapytałam, żeby zmienić temat.
- Tak, Krzysiek chyba by mi nie darował jakbym się nie zjawiła z dzieciakami. - zaśmiała się i wzięła łyk kawy - A Ty? Sądząc po tym, że jeden odbywa się w Krakowie, to raczej będziesz. - uśmiechnęła się do mnie.
- Nie wiem. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą - Zależy czy wolne dostanę. - wzruszyłam ramionami. Iwona przyglądała mi się dziwnie, po czym głęboko westchnęła.
- Coś Cię najwyraźniej gryzie i nie chce powiedzieć co. - stwierdziła, a ja podniosłam kąciki ust ku górze. Dobrze mnie znała. Praktycznie jak każdy z tej siatkarskiej rodziny.
- Wydaję Ci się. - machnęłam ręką i dopiłam zimną już kawę. Odepchnęłam się od auta, a następnie wyrzuciłam do kosza papierowy kubek. Ignaczak zrobiła to samo, więc mogłyśmy ruszyć w dalszą podróż. 
Reszta drogi minęła na spokojnie z rozmowami na różne tematy. Obudziły się też dzieciaki, więc poczęstowałam ich ciasteczkiem. Ucieszyły się ogromnie, bo strasznie zgłodniały, no i nazwali mnie "Najlepszą Ciocią!". 
- Dziękuję za podwózkę i przepraszam, że musiałaś się tak fatygować. - odparłam, gdy zaparkowała pod moim blokiem. 
- Nie masz za co dziękować i nie przepraszaj, cała przyjemność po mojej stronie. - uśmiechnęła się do mnie miło, po czym obie wyszłyśmy z samochodu. Z bagażnika chwyciłam swoją torbę i pożegnałam się najpierw z Sebastianem i Dominiką, a potem z Iwoną. - Wpadnij do nas do Rzeszowa w końcu, bo zawsze mówisz, mówisz, a jakoś Cię nie widzę. - odparła z udawanym oburzeniem. Zaśmiałam się krótko, po czym przytuliłam mocno brunetkę. 
- Obiecuję, że jak tylko będę miała trochę wolnego czasu to wpadnę. - odpowiedziałam i całując ją jeszcze w policzek skierowałam się do klatki schodowej. Gdy wchodziłam po schodach napisałam SMS do Krzysia, że jestem na miejscu, a Iwona pojechała już do Rzeszowa. Otworzyłam kluczem drzwi, po czym weszłam do środka. Pusto i cisza. Tak jak przez ostatni miesiąc. No to Składanowska wracamy do rzeczywistości. Do nudnej i szarej rzeczywistości, w której nie ma miejsca na przemyślenia.
Kolejny dzień, który wypełnia melancholia. Wstaję, jem śniadanie, szykuję się do pracy, potem kilka lub czasami kilkanaście godzin łażenia pomiędzy stolikami i słuchanie różnych historii ludzi, gdy stoję za barem, wracam do domu, jem kolację, myję się i padam na łózko od razu zasypiając. Nie ma czasu na żadne wyjście, zapoznanie się z nowymi ludźmi. Każdy dzień jest taki sam, jak w dniu świstaka. Żadnego urozmaicenia, kompletnie inne życie niż wiodłam do tej pory. Właśnie usiadłam przed telewizorem, już graja czwarty mecz w Lidze Światowej, a ja pierwszy raz znalazłam się przed ekranem. Nawet nie wiem jaką drużyną pojechali do Włoch, jaką grali w Brazylii. Zaczął się mecz i po może dziesięciu minutach zmorzył mnie sen. Byłam zbyt zmęczona, wyczerpana, więc nawet nie ruszyłam się z kanapy tylko zasnęłam w salonie. Nie wiem ile spałam, ale na ekranie rozgrywał się czwarty set. Obudził mnie dzwonek do drzwi zdziwiłam się trochę, bo kto o takiej godzinie składa wizyty, a zwłaszcza, że ja nikogo stąd nie znam. Przetarłam zaspane oczy i pewnie rozmazałam tusz do rzęs. Wolnym krokiem skierowałam się do drzwi, po czym bez patrzenia przez wizjer otworzyłam je. Zamrugałam kilka razy, bo światło z klatki schodowej mnie lekko poraziło.
- Dobry wieczór. - usłyszałam spokojny i rozbawiony głos Kubiaka. Zmarszczyłam brwi, patrząc na niego niepewnie. Chyba nadal śnię, co on tu robi? - Pięknie wyglądasz. - powiedział sarkastycznie i wepchał mi się do mieszkania. Ustał na przedpokoju twarzą w moją stronę z wyciągniętymi rękoma. Zamknęłam drzwi za moim przyjacielem, po czym spojrzałam na niego zdezorientowana, a następnie na telewizor w salonie.
- Czemu nie ma Cię na...
- Do tyłu jesteś widzę. - uśmiechnął się lekko i podszedł do mnie delikatnie przytulając. Wtuliłam się w jego tors mocniej. Brakowało mi czułości od momentu wyjechania ze Spały. Przez ten czas nie miałam do nikogo buzi otworzyć i teraz poczułam jaka ja jestem w tym Krakowie osamotniona.
- Chodź zrobię herbaty, pogadamy.  - odparłam cicho i chwytając go za ramię zaciągnęłam do kuchni. Kubiak usiadł grzecznie przy stole, wpatrując się w moje ruchy. - Jesteś może głodny?
- Jadłem niedawno. - odpowiedział z uśmiechem. Podparł brodę na dłoni i patrzył na mnie z słodkim wyrazem twarzy. Zaśmiałam się cicho na ten obrazek, po czym wstawiłam wodę. Oparłam się się tyłem o blat szafek.
- Skąd masz mój adres? - zapytałam po chwili ciszy. Było widać u niego na twarzy lekki szok i zakłopotanie.
- Yyy... - za jąkał się. Podrapał się po karku, po czym westchnął głęboko. - Mariusz mi kazał sprawdzić co u Ciebie. - po tych słowach zachłysnęłam się powietrzem, a oczy jakby mogły wyskoczyłyby z orbit.
- Co? - wydukałam zaskoczona. Mariusz do Kubiaka?
- Też się zdziwiłem. - odparł i wstał z miejsca. Ustał obok mnie i również oparł się o blat, tylko że bokiem, aby widział moją twarz. - Wyjaśnił mi dlaczego mnie o to prosi. - obróciłam się w jego stronę, tak żeby być  z nim twarzą w twarz - Nikt inny nie mógł, więc zostałem tylko ja. - wzruszył ramionami ze śmiechem.
- To wszystko wyjaśnia. - pokiwałam głową ze śmiechem. Miałam jeszcze coś powiedzieć, ale ponownie zadzwonił dzwonek do drzwi. Spojrzałam na Kubiaka znacząco, ale on podniósł ręce w geście niewiedzy. - Zaczekaj pójdę otworzyć. - westchnęłam cicho i udałam się do wejścia. Otworzyłam drzwi ponownie nie patrząc przez Judasz, dziwne nie? Taka godzina, a ja nie boję się, że jakiś morderca do mnie puka.
- Co tak wyglądasz jakbyś ducha zobaczyła? - usłyszałam ten znienawidzony przeze mnie głos, ten który kiedyś tak kochałam. Zacisnęłam mocniej dłoń na klamce i przygryzłam wargę, aż poczułam metaliczny posmak.
- Co... - wzięłam głębszy oddech, aby się uspokoić i nie dać mu satysfakcji - Co Ty tu robisz? - syknęłam ostro, ale było mi trudno cokolwiek powiedzieć. Chłopak uśmiechnął się cwaniacko i oparł się bokiem o framugę drzwi.
- Przyszedłem przywitać się z sąsiadką. - odparł, patrząc na mnie z wyższością - Nie zaprosisz mnie do środka? - zapytał podchodząc do mnie bliżej. Sparaliżowało mnie, czemu ja mu drzwi nie zamknęłam.
- Wyjdź. - powiedziałam twardo, odwracając od niego wzrok. Mimo, że nie patrzyłam w jego stronę to czułam jak się uśmiecha, jak na tej pieprzonej twarzy pojawia się cwaniacki uśmiech. Złapał mnie za podbródek i zmusił, abym na niego spojrzała. Przełknęłam ślinę, po czym odsunęłam się od chłopaka. - Wyjdź. - powtórzyłam.
- Kiedyś byłaś milsza stwierdził. - zakładając ręce na piersi. Wyglądał wtedy za zbyt pewnego siebie, był niemal pewny, że miał nade mną kontrolę. Widział, że próbuję nie dać po sobie poznać zdenerwowania.
- Dalej byłabym milsza, gdybyś nie pieprzył się z kim popadnie. - warknęłam popychając go za próg mieszkania. Byłam bliska wybuchu, a w moich oczach pomału zbierały się łzy. Miałam już zamknąć drzwi, ale uniemożliwił mi to nogą.
- Tak łatwo się nie dam. - powiedział pewnym siebie głosem, po czym miał mówić coś jeszcze, ale spojrzał za mnie i momentalnie się wyprostował.
- Kto przyszedł? - usłyszałam za sobą spokojny głos Michała. Stanął tuż za mną, bo czułam ciepło bijące od siatkarza.
- Widzę, że nowego sobie znalazłaś już. - prychnął kpiąco - A co z tym... jak on miał? Kruk? Nie, Wrona. Co z nim? - zapytał szyderczo, a po moim kręgosłupie przeszedł zimny dreszcz. Czułam jak Kubiak cały się spiął i zrobił krok do przodu, aby mnie minąć. Zagrodziłam mu przejście ręką i cofnęłam siatkarza do tyłu.. Filip spojrzał z triumfem na Michała, a potem na mnie. Specjalnie prowokuje, znam go bardzo dobrze. - Po kolei będziesz ich wszystkich obracać, co? - zapytał od niechcenia i oparł się ponownie o framugę drzwi. Mocniej zacisnęłam dłoń na klamce.
- Ciebie to najmniej powinno interesować co i z kim robię. - syknęłam z łzami w oczach - Wyjdź. - dodałam twardo.
- Miłej nocy. - powiedział i podszedł do mnie, po czym ucałował mój polik. Sparaliżowało mnie na chwilę, ale gdy się ocknęłam był już na korytarzy i otwierał drzwi do mieszkania na przeciwko. Kątem oka widziałam jak Dziki łypie na Filipa złym spojrzeniem. Ten zaś obrócił się jeszcze w moją stronę i puścił oczko. Zamknęłam szybko drzwi, po czym oparłam się o nie plecami. Czemu zawsze mnie musi spotykać wszystko co złe? Czemu akurat on mieszka naprzeciwko? Poczułam silne ramiona, która objęły mnie w pasie. Wtuliłam się mocniej w tors siatkarza, chowając twarz w zagłębieniu jego szyi. Nie chciałam płakać, wstrzymywałam łzy, a Michał pomagał mi głaszcząc moje włosy i plecy. Modliłam się, aby nie rozpoznał w nim Filipa, a przede wszystkim modliłam się, żeby o nic nie pytał.
- Pójdę zrobię tej herbaty. - odsunęłam głowę od jego ciała i spojrzałam w górę. Patrzeliśmy chwilę sobie w oczy, po czym Michał uśmiechną się czule i złożył delikatny pocałunek na moim czole.


- Już zrobiłem. - odparł cichym i kojącym głosem. Wtuliłam się z powrotem w jego tors, a chłopak tym razem ucałował moje włosy. - Chodź, bo wystygnie. - jego spokojny ton głosu powodował, że zaczęłam się uspakajać. Oderwałam się od siatkarza i udałam się do salonu, gdzie po dłuższej chwili pojawił się Kubiak z dwoma kubkami gorącego napoju. Usiadł obok mnie na kanapie i podał jeden z naczyń. Uśmiechnęłam się do niego w podzięce, po czym chwyciłam porcelanę w dwie dłonie. Podciągnęłam nogi do góry i usiadłam w siadzie skrzyżnym. Michał siedział przodem do mnie, oparty plecami o podłokietnik. Jedna noga była wyprostowana i leżała prawie na całej długości kanapy, druga była zgięta w kolanie i na jej udzie podtrzymywał kubek z herbatą. Siedzieliśmy tak w ciszy, a od czasu do czasu było słychać siorbanie któregoś z nas i głosy komentatorów. Kubiak cały czas uparcie na mnie patrzył, ja zaś udawałam, że tego nie widzę i ignorowałam. Na ekranie widniał obraz cieszących się z wygranej włochów, a nasi z nietęgawymi minami chodzili z boiska.
- Twój były prawda? - zapytał, kiedy w telewizorze przełączyli się na studio. Przygryzłam nerwowo wargę, jednak rozpoznał. Pokiwałam twierdząco głową w ogóle na niego nie patrząc. - Od dawna tak Cię prześladuje? - zadał następne pytanie, a ja miałam ochotę wyjść.
- Nie, to pierwsze spotkanie. - skłamałam, może wtedy dałby spokój - Nie musisz się martwić, to jest były. Zerwałam z nim, a on tego nie pojął do tej pory pewnie. - uśmiechnęłam się słabo.
- Dobrze, rozumiem, że nie chcesz o tym gadać. - westchnął i wstał z kanapy, po czym podszedł do szafki pod telewizorem - Nie będę Cię zmuszał. - dodał, a następnie zaczął szperać w moich płytach. Uwielbiałam go za to, nigdy nie naciskał. Wiedział, ze z czasem sama mu powiem o co chodzi. - Wolisz to czy to? - pomachał jakimiś dwoma płytami.
- Bez różnicy i tak pewnie zaraz zasnę. - odparłam ze słabym uśmiechem. Michał włączył jedną z nich i znalazł się z powrotem na kanapie z pilotem, a ja udałam się do kuchni po jakieś przekąski. Wzięłam z szafki pudełko ciastek i paczkę czipsów, po czym wróciłam do salonu. Odłożyłam rzeczy na stolik, spojrzałam na telefon- nikt nie dzwonił.
- Nie za wygodnie? - zapytałam, gdy ujrzałam rozłożonego na całej długości sofy siatkarza - Gdzie mam się położyć albo choćby usiąść?
- Chodź, zmieścisz się. - zrobił mi miejsce i poklepał je, abym się położyła. Zawahałam się na moment, ale jednak to zrobiłam. - No, to oglądamy. - wcisnął jakiś guzik na pilocie, a na ekranie pojawił się początek jakiegoś filmu. Jak się później okazało był to horror, nienawidzę tego typu filmów.
- Już? - zapytałam z przerażeniem. Leżałam tyłem do ekranu, wtulona w tors przyjmującego i czułam to jak jego klatka piersiowa drży ze śmiechu, a na swoim karku czułam jego ciepły oddech.
- Tak.
- Kurwa! - krzyknęłam i z powrotem schowałam się w ciało Kubiaka - Czemu to zrobiłeś!? - spytałam z wyrzutem i pięścią uderzyłam do w ramię. Przed oczami miałam jakąś straszną twarz.
- Przepraszam nie mogłem się powstrzymać. - zaśmiał się, na co jeszcze raz oberwał.
- Przez Ciebie będę miała koszmary. - powiedziałam z oburzeniem i zaplotłam ręce na klatce piersiowej, odsuwając się od niego.
- No już dobrze, przepraszam. - odparł z uśmiechem i przyciągnął do siebie zamykając w silnym uścisku. Pocałował mnie czule w czółko, a ja uśmiechnęłam się lekko. Uniosłam wzrok do góry, aby zobaczyć jego twarz. Jego bladoniebieskie tęczówki pokazywały rozbawienie. Uśmiechnęłam się szerzej, cieszyłam się, że przyjechał. Brakowało mi takiego towarzystwa. Dziki oparł swoje czoło o moje, po czym przymknął oczy, a ja zrobiłam to samo. Po chwili poczułam jego ciepłe wargi na swoich. Przycisnął mnie mocniej do siebie, jakby bał się, że zaraz mu ucieknę.
- Michał, ja nie mogę... - przerwałam pocałunek po krótkiej chwili, kiedy odzyskałam trzeźwe myślenie. Usiadłam i spuściłam wzrok na swoje dłonie.
- Nie, to ja przepraszam. Nie powinienem. Po prostu coś mnie tknęło. - wydukał i podniósł się do pozy siedzącej.
- Nie rób tego więcej dobrze? - zapytałam cicho, spoglądając na niego kątem oka. Pokiwał głową na znak potwierdzenia.
- Będę się zbierał już. - powiedział również cicho i drżącym tonem. Miał już wstawać, ale chwyciłam go za rękę.
- Nie będziesz się wlókł po nocy. - uśmiechnęłam się lekko - Zostaniesz u mnie na noc i jak będziesz chciał to rano pojedziesz. - wzruszyłam ramionami. Było widać, że waha się nad propozycją. - Nie przyjmuję odmowy. - dodałam i wstałam z kanapy. Weszłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic. Wtedy dotarło do mnie co się stało kilka minut temu. Musiałam to wymazać z pamięci, to tylko przyjaciel. Przygotowana do spania wróciłam do salonu, gdzie siedział Kubiak. - Masz wolną łazienkę.
- Justyna, ja naprawdę...
- Nie rozmawiajmy o tym, zapomnijmy, tak będzie lepiej. - urwałam mu szybko z lekko podniesionymi kącikami ust.
- Dobrze. - odparł, a następnie udał się do łazienki. Chwilę go nie było i wrócił z powrotem. Stałam tyłem do wejścia i wpatrywałam się widok za oknem. Kraków nocą był piękny, mogłabym zamieszkać tu już na stałe. Obróciłam się w jego stronę, stał w samych bokserkach i ciuchami w ręku. Był bardziej postawniejszy od Andrzeja, bardziej umięśniony. Przygryzłam dolna wargę nawet tego nie kontrolując.
- Trzymaj tu poduszkę i koc. - podałam mu rzeczy, gdy się ocknęłam - Jak coś jestem w pokoju obok. - powiedziałam i szybko wyszłam z pomieszczenia. Usłyszałam jeszcze ciche dobranoc z ust Kubiaka i zamknęłam się u siebie. Długo nie mogłam zasnąć, wierciłam się z boku na bok. Strasznie mnie to męczyło.
- Michał? - szepnęłam, kiedy znalazłam się w salonie. Spojrzałam na kanapę, gdzie leżał przyjmujący. Blask księżyca wypełniał pół pokoju.
- Tak? - odezwał się i wychylił głowę.
- Nie mogę spać. - przyznałam i usiadłam na fotelu, podciągając kolana pod brodę.
- Chodź. - szepnął zachrypłym głosem, po czym posunął się lekko. Z zawahaniem, ale się położyłam. Michał objął mnie ramieniem i pocałował w skroń. Czemu ja nie mam wyrzutów sumienia? - Dobranoc. - wyszeptał mi na ucho.
- Dobranoc. - odpowiedziałam i momentalnie zasnęłam.
Przebudziłam się, gdy poczułam lekkie trząsanie. Otworzyłam oczy i akurat wtedy poczułam jak Kubiak kładzie mnie na miękkim materacu mojego łóżka.
- Śpij. - ucałował moje czoło i przykrył pierzyną.
- Połóż się ze mną. - wyszeptałam.
- Na pewno? - spytał, a ja pokiwałam głową, a potem poczułam jak siatkarz mnie obejmuję.


Yyy... Tak, właśnie...
Kopię już sobie grób...
Zostawcie po sobie ślad!!

Mam nowinę!
Po wielu namowach, zrobiłam własną podstronę. 
U góry w zakładkach macie taka zakładkę pt Black. kliknijcie, a ona przekieruje Was na moją stronę.
Jeśli chciałabyś coś o mnie dowiedzieć, czy masz jakiekolwiek pytania, wejdź tam poczytaj. Zapytaj, ja nie gryzę,a z chęcią się z wami zapoznam!

Pozdrawiam Was moje Misiaki! :*

Black.

Dzisiaj bez gifa.
Ps. Ogólnie zmieniłam wystrój, nie wiem czy zauważyłyście! :D

wtorek, 26 lipca 2016

Rozdział 29


Perspektywa Andrzeja

Wracaliśmy z Karolem na tyły ośrodka na dalsze ognisko z boomboxem, bo wysłał nas po to Winiar. Swoją drogę nieźle się wkręcił w tego kapitana. On wymyślił to ognisko, aby bardziej zintegrować drużynę i mam nadzieję, że dobrze pójdzie. Gdy już dotarliśmy na miejsce, panowała taka dziwna atmosfera. Olka Karola mocno zdenerwowana kłóciła się z Olą Buszek czasem też wtrącał się Igła z Mariuszem. Michał próbował ich uspokoić, Kurek gadał o czymś z Kubiakiem i też mocno gestykulował, a Justyny nigdzie nie mogłem odnaleźć wzrokiem. Spojrzeliśmy się razem z Karolem po sobie i wkroczyliśmy w to zamieszanie.
- Trzymaj Łukasz weź i zapuść jakąś muzykę. - podałem mu urządzenie i podszedłem do Michała - Co jest? Gdzie jest Justyna.
- To nie miało być tak. - chodził poddenerwowany - Mieli się pogodzić, a nie.
- Winiar co się stało? - zatrzymałem kumpla.
- Justyna gadała z Kurkiem. Wyszła z tego niezła kłótnia, do tego Olka Buszka dodała swoje pięć groszy, gdy ta odchodziła. Jedna wielka klapa. Może jeszcze to uratuję. - dramatyzował zdenerwowany - Weźcie z Karolem Ole od Oli i coś zróbcie z nią. Uspokójcie czy coś. Ja wezmę Igłę i Mariusza.
- Dobra. - przytaknąłem i przeszedłem do tej piątki. Karol już próbował uspokajać swoją dziewczynę. - Rafał weź swoją Olkę, a ja wezmę ogarnę tamtą trójkę. - powiedziałem do Buszka. Przyjmujący przytaknął mi ruchem głowy i chwycił swoją żonę za rękę.
- Chodź pójdziemy się przejść. - powiedział do niej, po czym odciągnął od grupki.
- My też pójdziemy na spacer, może ochłoniesz i wytłumaczysz co tu się stało. - odezwał się Karol i razem z Dudzicką poszedł w przeciwnym kierunku. Ja zaś skierowałem wzrok na Mariusza i Krzyska, którzy też mieli nietęgie miny.
- Mogła zatrzymać to dla siebie. - mruknął Ignaczak, a zmarszczyłem brwi.
- Może wy powiecie co tu się stało? - zapytałem zdezorientowany. Wiedziałem, że to zły pomysł zostawiać Justynę samą, ona zawsze coś narobi.
- Gadała z Bartkiem i nieźle się wkurzyła, w sumie się nie dziwię, bo jednak Kurak mógł inaczej z nią pogadać, a nie jeszcze ją oskarżać. - odparł Krzysiek patrząc na rozmawiających dwóch przyjmujących - Wiesz jak to ona, gorączkowo na wszystko reaguję, nabuzowana odeszła od niego i skierowała się do ośrodka, ale Olka Rafała ją zatrzymała. Powiedziała, że jak zawsze Justyna robi z siebie ofiarę. - westchnął i obrócił się w moją stronę - Całe szczęście, że Fabian stał koło niej i zabrał ją stad szybko, bo kto wie czy z tego ogniska by coś zostało. Winiar by się doszczętnie załamał. - stwierdził.
- Dobra chodźcie rozruszamy towarzystwo, żeby zapomnieć o tej sytuacji. Reszta na bank nie będzie się wtrącać. - powiedział Mariusz i razem z Igłą odeszli do reszty drużyny.
Nie chętnie podszedłem do Kubiaka i Kurka, przerywając ich rozmowę.
- Justynę wziął Fabian do pokoju. - odezwał się Michał nawet na mnie nie patrząc.
- Wiem, chciałem się dowiedzieć co konkretnie się tu stało. Krzysiek opowiedział mi wszystko zdawkowo. - powiedziałem uparcie patrząc na Kurka. Kubiak obrócił się w moja stronę i zaplótł ręce na wysokości klatki piersiowej. Po kilku sekundach zaczęli mi opowiadać co dokładnie się tu stało, a ja uważnie słuchałem. - Pójdę do niej. - odparłem, gdy skończyli.
- Tak byłoby najlepiej. - poparł mnie Bartek i zostawił mnie samego z Kubiakiem.
- Słuchaj Andrzej. - zatrzymałem się w pół kroku i obróciłem się przodem do Michała - Wiesz o tym, że mi na niej zależy i nie dziwię się, że jesteś zazdrosny. - uśmiechnął się lekko, a mi zaczęła krew buzować - Ale możesz być spokojny. Nie zabiorę Ci jej. Dla niej jestem tylko przyjacielem, a sam chcę jej szczęścia, a widzę, że z Tobą jest szczęśliwa. Zakopmy ten cholerny topór, chociaż dla dobra drużyny. - wyciągnął w moją stronę rękę. Spojrzałem na wyciągniętą dłoń, później znowu na Kubiaka.
- Niech będzie, ale pamiętaj łapska przy sobie. - powiedziałem z lekkim uśmiechem i uścisnąłem dłoń kolegi. Nawet dla dobra drużyny.
- Leć do niej już. - klepnął mnie w bark i poszedł do reszty bawiących się siatkarzy i ich bliskich. Ruszyłem w stronę ośrodka i gdy byłem już przed wejściem w recepcji zobaczyłem Justynę z Fabianem. Blondynka śmiała się w głos, kręcąc głową, a Drzyzga mówił coś do niej z uśmiechem na twarzy.
- Tu się schowałaś. - powiedziałem, gdy tylko wszedłem do środka. Oboje spojrzeli się w moja stronę z uśmiechami.
- To ja już was zostawię. Wypełniłem swój obowiązek. - zaśmiał się rozgrywający. - Wpadnijcie jeszcze na ognisko, tylko niech się tam wszystko uspokoi. - dodał i poszedł. Skierowałem swój wzrok na twarz dziewczyny i podniosłem jedną brew do góry. Dobrze wiedziałem, że ona tego nie umie.
- Czemu Wy wszyscy to umiecie, a ja nie?! - zapytała z oburzeniem i śmiesznie wydęła wargi. Zaśmiałem się cicho i położyłem dłonie na jej biodrach lekko do siebie przyciągając.
- Chcesz o tym pogadać? - zapytałem całując blondynkę w czoło. Ta zachichotała i podniosła głowę do góry, patrząc na mnie rozbawionym wzrokiem.
- Pytasz się, czy chcę pogadać z Tobą o brwiach? - zapytała ze śmiechem. Wywróciłem oczami, ale gdy zobaczyłem jej minę również się zaśmiałem.
- Dobrze wiesz o co mi chodzi.
- Nie, nie chcę. To już jest temat zamknięty. Jest dupkiem i egoista, tyle. - powiedziała twardo - Że też musiałam się o tym teraz przekonać. - westchnęła i wzruszyła ramionami - Chodź idziemy do pokoju. - uśmiechnęła się cwaniacko. Chwyciła mnie za rękę, po czym zaczęła iść w jakimś innym kierunku.
- W drugą stronę. - zaśmiałem się, a ta tylko cmoknęła głośno.
- Wiem, sprawdzam Twoją czujność. - odparła rozbawiona, po czym zaczęła się tam kierować
- Andrzej! - usłyszałem za sobą dobrze znany mi głos. Justyna puściła moją dłoń i obróciła się przez ramię, aby spojrzeć kto to, a gdy ujrzała osobę, zmarszczyła śmiesznie nosek. Nie miałem ochoty się obracać, ale wymowny wzrok mojej dziewczyny mnie do tego zmusił. Spojrzałem w stronę Martyny, która kierowała się bliżej nas.
- Co ty to robisz? - zapytałem i instynktownie złapałem Justynę za rękę. Ta, zaś spojrzała na mnie zdezorientowana, po czym swój wzrok przeniosła na dziewczynę.
- Przepraszam, Martyna. - wyciągnęła dłoń w stronę Składanowskiej
- Justyna. - odpowiedziała, puściła moją dłoń i uścisnęła z uśmiechem rękę nowo poznanej.
- Chciałam porozmawiać. - tym razem swoje słowa skierowała do mnie - Zrobiłabym to już dawno, wtedy w Warszawie, kiedy przyjechałeś do rodziców, ale odszedłeś. - dodała uparcie patrząc mi w oczy.
- Wszystko już sobie wyjaśniliśmy. - odparłem szorstko - Nie mamy o czym gadać. - dodałem, po czym obróciłem się, aby odejść.
- Właśnie mamy. - powiedziała blondynka cicho, gdy chciałem już iść. Justyna stała przyglądając się temu wszystkiemu z dużym zdezorientowaniem. - Ja wszystko zrozumiałam, Andrzej. - obróciłem się z powrotem przodem do Martyny. Spojrzałem przelotnie na Składanowską i wiedziałem, że czeka mnie poważna rozmowa.
- Chyba trochę za późno nie uważasz? - zapytałem z kpiną. Zaplotłem ręce na piersi, czekając na jej odpowiedź.
- Wiem. - odparła, patrząc na mnie swoimi błękitnymi oczami. Podeszła bliżej do mnie i chciała mnie dotknąć, ale odsunąłem się. Kątem oka widziałem, jak Justyna zaplotła ręce na wysokości klatki piersiowej i patrzyła na tą całą wymianę zdań w ciszy, przygryzając nerwowo dolna wargę. - Chciałabym to wszystko naprawić, żeby było jak dawniej. Ja i ty, Olka i Karol. Nasza czwórka. - dodała po chwili, patrząc uparcie w moje oczy.
- Już nie będzie tak jak zawsze. Popsułaś wszystko, nie ma czego naprawiać. - oderwałem wzrok od Martyny i wbiłem je w ścianę. Bolało, cholernie bolało, jak postąpiła wobec mnie, Karola czy Olki. Nie mógłbym tak po prostu jej tego wybaczyć, poza tym mam Justynę.
- Andrzej ja nadal Cię kocham. - powiedziała już nieco głośniej i złapała mnie za ramię, abym na nią spojrzał. Ja zaś szybko wciągnąłem powietrze, a swój wzrok skierowałem na Składanowską. Miała szeroko otwartą buzię, ale nic nie odpowiedziała. Zacisnęła dłonie na swoich ramionach, a w jej oczach widziałem masę negatywnych uczuć.
- Ja... ja.. - nie umiałem nic powiedzieć, a obie czekały na moją odpowiedź. Skakałem wzrokiem z jednej na drugą z wielką gulą w gardle. Justyna w końcu nie wytrzymała i wyszła z ośrodka, a ja zamiast za nią wybiec stałem jak ten kołek. Nogi jakby wrosły mi w ziemie, nie umiałem nic powiedzieć.

Perspektywa Justyny

Nie wierze w to co usłyszałam. To jakaś komedia czy co? Jakaś laska przychodzi, mówi, że kocha MOJEGO chłopaka, a ten co? Mowę mu odjęło? Zdenerwowana poszłam na tyły ośrodka, gdzie odbywało się ognisko i szczerze w dupie miałam kto tam jest. Szybko pokonałam drogę i przede mną ukazał się obraz wesołych i rozbawionych ludzi. Rozejrzałam się wokół i wzrokiem natrafiłam na stolik, gdzie siedział Fabian, Dziki, Kurek i Ziomek. Szybko tam podeszłam. Wepchałam się pomiędzy Drzyzgę, a Michała i sięgnęłam kieliszek.
- Mi też nalejcie. - powiedziałam. Siatkarze patrzyli na mnie zdezorientowani, a ja wywróciłam oczami. - Chciałeś, żebym się z Tobą napiła. - zwróciłam się do Fabiana - Wiec lej! - wskazałam na malutkie naczynie. Rozgrywający chwycił szklana butelkę i nalał wszystkim bezbarwnej cieczy. Uśmiechnęłam się do chłopaka, gdy odwrócił się bardziej w moją stronę i podniósł swój kieliszek. Ja chwyciłam swój i razem z resztą wypiliśmy trunek za jednym razem. Skrzywiłam się, gdy poczułam pieczenie w gardle.
- Trzymaj. - usłyszałam przed sobą głos Bartka. Podał mi plastikowy kubeczek z pomarańczowym sokiem. Pokiwałam głową na bok. - Faktycznie, zawsze pijesz pierwszy bez popity. - dodał po chwili. Uniosłam lekko kąciki ust do góry, nie miałam ochoty z nim gadać i chyba bardzo dobrze o tym powinien wiedzieć.
- To kiedy zaczęliście? - zapytałam, klaskając w ręce.
- Właściwie to z Tobą pierwszego wypiliśmy. - zaśmiał się Żygadło. Kubiak spojrzał na mnie podejrzliwie, po czym nachylił się, że niby sięga napój.
- Gdzie masz Andrzeja? - zapytał tak, żeby nikt nie usłyszał.
- W recepcji, gada z jakąś laską. - powiedziałam twardo, lekko zaciskając dłonie.
- Mów co się stało? - zażądał, patrząc na mnie upartym wzrokiem.
- Nie teraz Misiek, nie teraz. - westchnęłam - Dobra to następna kolejka, co Panowie? - zapytałam z zapałem. Chłopaki zaśmiali się na moje słowa, ale posłusznie Fabian rozlał następną. Znowu po krótkiej chwili polała się następna, trzymaliśmy tępo. Szot leciał jeden za drugi, a mi już pomału szumiało w głowie.
- To co? idziemy rozruszać to towarzystwo! - klasnęłam w dłonie. wstałam od stołu i mało co się nie przewróciłam, ale w porę złapał mnie Michał. - Niezły refleks. - zachichotałam, po czym wstałam z lekka pomocą Kubiaka na nogi.
- Co jej tak nagle się zmieniło? - usłyszałam za sobą pytanie Łukasza, co wywołało u mnie cichy śmiech.
- Uwierz mi, ona tak potrafi. - teraz odezwał się rozbawiony Dziki. Resztę ich rozmów puściłam koło uszu i poszłam do grupki moich ukochanych.
- Maniutek!! - krzyknęłam głośno, aby mnie usłyszał, po czym wpakowałam mu się na plecy. Atakujący zachwiał się, ale stał na nogach. Krzysiek i Michał z którymi stał, zdezorientowani rozglądali się po sobie.
- Piłaś. - Wlazły przekręcił głowę, tak, żeby choć troszkę mnie zobaczyć. Złapał mnie za ręce, a ja mocno oplotłam nogi wokół jego bioder.
- Możliwe. - zeskoczyłam z pleców przyjaciela, po czym ustałam koło niego. Winiarski przymrużył oczy i pokręcił głową z niedowierzaniem.
- Beze mnie! - krzyknął oburzony - Zapamiętam! - dodał, zakładając ręce na piersi.
- A gdzie masz Wrone? - zapytał Igła, popijając piwo. Moja mina zmieniła się pewnie diametralnie, bo Mariusz zmarszczył brwi.
- Nie psujcie mi humoru. - odpowiedziałam nie patrząc na żadnego z nich - Nawet nie pytać. - zastrzegłam, gdy widziałam jak cała trójka chce coś powiedzieć. - Bawimy się. - klepnęłam Krzysia w plecy, tak że walnął zębami o gwint butelki. Stęknął cicho, a ja podeszłam do boomboxa. Pogłośniłam nieco muzykę, po czym kiwając się na boki wróciłam do stolika. - Tylko ona jedyna. - zaśpiewałam, gdy znalazłam się koło chłopaków.
- Ciało swe wygina. - dokończył Kubiak z rozbawieniem i podszedł do mnie. Złapał mnie za rękę i zaczęliśmy tańczyć. Za nami poszło jeszcze kilka par, więc można powiedzieć, że rozruszałam towarzystwo. - To teraz powiesz co się stało? - zapytał, gdy usiedliśmy sami przy stoliku.
- W skrócie? - westchnęłam, a on potwierdził ruchem głowy - Jakaś laska przyszła do Andrzeja. Zaczęła coś gadać, że chcę wszystko naprawić. Wrona zaprzeczał, a ta powiedziała, że nadal go kocha. - wzruszyłam ramionami, nie patrząc na Michała.
- Czekaj co? - pokręcił głową - Jakaś laska...
- Tak.
- A wiesz kto to był? - zapytał, a ja zaprzeczyłam ruchem głowy - A on co?
- Nic, nic nie odpowiedział. Stał jak kołek i patrzył. Nie wytrzymałam i wyszłam stamtąd. - odparłam z wyraźnym żalem w głosie. Wtuliłam się w ciało przyjmującego, a tan zawahał się chwilę, ale potem objął mnie ramieniem i pocałował czule w skroń. W pewnym momencie się oderwał, a ja spojrzałam zaskoczona na niego.
- Przyszedł, szuka Cię wzrokiem. - wytłumaczył swoje zachowanie - Idź do niego. - dodał i kiwnął głową w jego stronę, po czym sam udał się w roztańczone towarzystwo. Wstałam o mało co znów się nie obalając, ale tym razem przytrzymałam się stolika. Lekko chwiejnym krokiem ruszyłam w jego stronę, a on sam jak mnie zobaczył szybko podszedł. Chciał mnie przytulić, ale odsunęłam się od niego i zaplotłam ręce na piersi. W głowie już mi szumiało doszczętnie.
- Chcesz mi coś wytłumaczyć? - zapytałam z kpiną.
- Piłaś. - stwierdził, podchodząc jeszcze bliżej. Prychnęłam pod nosem, wywracając oczami.
- Zadałam pytanie.
- Tak, ale nie tutaj. Przejdziemy się. - załapał mnie za rękę i pociągnął za sobą.
Szliśmy w niezręcznej ciszy i niezmiernie mi to przeszkadzało. Wrona chyba nie miał zamiaru się odezwać, szedł w ogóle na mnie nie patrząc. Nie trzymał mnie za rękę, a ni nic. Bałam się co mogę od niego usłyszeć.
- Nie, ja zaraz nie wytrzymam! - pisnęłam i zatrzymałam się. Andrzej także to zrobił, włożył ręce do kieszeni i patrzał w dół. - Wytłumaczysz mi to wszystko?! - zapytałam zdenerwowana. Wszystko we mnie potęgowało praz wypity alkohol. Miałam ochotę podejść do niego i walnąć go w łeb. - Powiesz coś w końcu! - krzyknęłam wytrącona z równowagi, gdy Andrzej dalej siedział cicho. Wtedy przez głowę przechodziły mi najgorsze scenariusze, bałam się, że może mnie zostawić. Ta dziewczyna mówiła, że chciałaby by było tak jak kiedyś, a kiedyś mnie nie było. Wszystko by na to wskazywało, bo przecież ile czasu siedział z nią w recepcji, kiedy ja wyszłam.
- Ja nie wiem co mam powiedzieć.... - zaczął. No to kicha...


Krótki, wiem. :D
Tak, Martyna wkracza do akcji! Ktoś kiedyś mówił, że namiesza. Możliwe...
Plan był na ten rozdział inny. Ogólnie to on był długi, ale tak sobie pomyślałam, że rozbije go na dwie części i przytrzymam Was w niepewności. A co tam, raz się żyje! Mam nadzieję, że się podoba!
Zostawcie po sobie jakikolwiek ślad!  
Pozdrawiam. 
Black.

Gifa dedykuję Dead.!
Trzymaj kochana! 

niedziela, 17 lipca 2016

Rozdział 28



Smarowałam właśnie kromkę chleba moim ulubionym dżemem wiśniowym, kiedy na salę wbiegł cały czerwony na twarzy Michał Winiarski. Wzruszyłam ramionami i dokończyłam przerwaną czynność, nucąc pod nosem znaną mi tylko melodię. Nie wiem czemu, ale jakoś tak zrobiło się cicho, a obok mnie siedzący Wrona szturchnął moje ramię.
- Kurwa mać. - mruknęłam, gdy spora ilość dżemu wylądowała na mojej bluzce - Uważaj z tymi gałęziami. - powiedziałam w jego stronę wcale na niego nie patrząc. Zebrałam z koszulki dżemik i z powrotem wzięłam kanapkę w rękę, ale ponownie zostałam szturchnięta, co spowodowało, że tym razem cała kanapka wylądowała na moim dekolcie. - Kurwa Wrona, zaraz Ci te witki połamię! Jak Boga kocham! - warknęłam i spojrzałam na niego jednocześnie ściągając pajdę chleba z bluzki. Wrona patrzył na mnie jakimś wymownym wzrokiem, chrząkając cicho. - Mowę Ci odebrało, czy co? - zapytałam zirytowana, a Andrzeja rzucił spojrzeniem na prawo. Szybko tam przeniosłam wzrok i zobaczyłam Winiara stojącego przede mną, tupał nogą i trzymał się pod boki. Jego mina wskazywała na to jakby miał zaraz wybuchnąć. Przełknęłam głośno ślinę, przecież ja nic nie zrobiłam!
- Możesz to wszystko wyjaśnić? - wysyczał przez zęby. Zmarszczyłam brwi, nie wiedząc o co mu chodzi.
- Czyli co? - zapytałam opierając się o oparcie krzesła, jak nic nie zjem śniadania.
- To! - krzyknął i wskazał na siebie. A no faktycznie! Był cały mokry, ale co mi do tego?
- No jesteś mokry i co? - wzruszyłam ramionami i zabrałam się za zrobienie nowej kanapki.
- Jeszcze się pytasz?! Myślisz, że nie wiem, że to Ty mi na drzwi od łazienki wiadro z wodą położyłaś, ale mało tego to jeszcze do kapci czegoś nawrzucałaś?! - zabrzmiał trochę ostro. Odłożyłam nóż i kanapkę na talerz, przebiegłam wzrokiem po sali, a gdy ujrzałam dławiącego się ze śmiechu Mariusza to wiedziałam co się święci. Mało tego to cała stołówka jest w naszą dwójkę wpatrzona.
- Misiek, pomyśl troszeczkę, czy ja wstawałabym wcześnie rano tylko po to, żeby postawić Ci wiadro z wodą? - zadałam mu łatwe i retoryczne pytanie, nie czekając na odpowiedź zaczęłam mówić dalej - Jakbym miała wstawać wcześnie to tylko po to, żeby wyciąć jakiś lepszy kawał, a nie oblanie wodą. - odparłam spokojnie. Michał pomyślał troszkę, przytakując mi i mówiąc pod nosem cicho "Racja". Wstałam z miejsca, po drodze biorąc dzbanek z wodą. - Poza tym jakbym chciała Cię oblać zrobiłabym to teraz. - powiedziałam i chlusnęłam go wodą. Cała sala, która przysłuchiwała się całej rozmowie ryknęła śmiechem, a Michałowi para z uszy leciała coraz szybciej. - Mariusz. - odparłam cicho, po czym usiadłam na swoim miejscu i jak gdyby nigdy nic dokończyłam swoją kanapkę. Nie zawracałam uwagi co się później działo, chciałam w końcu zjeść. W sumie i tak zjadłam dwie kanapki, wydawało mi się, że byłam bardziej głodna.
- Już się najadłaś? - usłyszałam, gdy odsunęłam talerz. Kiwnęłam głową na tak i oparłam się o oparcie krzesła. wszyscy przy moim stoliku byli wpatrzeni na mnie. - Zjadłaś raptem dwie kanapki. - Wrona zmarszczył brwi.
- Wiem.
- Powinnaś jeść. - powiedział twardo.
- Co mam poradzić, jak już się najadłam. - westchnęłam, chwyciłam brudne talerze, aby odnieść je do okienka. Po drodze zatrzymała mnie Ola, prosząc o to żeby odnieść też jej talerz.
- Następna. - westchnął Karol - Co wy jakieś grupowe odchudzanie, czy co?
- Nie każdy je tyle co przerośnięte dzieciaki. - odpowiedziała mu Dudzicka i wytknęła język, przybijając ze mnę piątkę. Chłopaki tylko machnęli ręką i powrócili do jedzenia, a ja zaś poszłam odnieść brudne naczynia. Uśmiechnęłam się miło do kucharek oraz podziękowałam za posiłek. Wróciłam do stolika, po czym usiadłam na swoje miejsce. Razem z Olą rozmawiałyśmy na jakieś babskie tematy, czekając jak nasze wielkoludy zjedzą śniadanie. Kiedy już to nastąpiło każdy poszedł w swoją stronę. Ja z Andrzejem postanowiliśmy iść na spacer po spalskich lasach. Wyszliśmy z ośrodka i od razu uderzyło na ciepłe powietrze. Spojrzałam do góry na Wrone i lekko się uśmiechnęłam, a on zaś objął mnie mocno w pasie jednocześnie całując w skroń. Wsunęłam dłoń do kieszeni jego spodni i tak w tuleni spacerowaliśmy długimi ścieżkami parku.
- Nawet zgrabny masz ten tyłek. - powiedziałam nagle, przerywając ciszę. Andrzej zaśmiał się cicho i wysunął moją dłoń z kieszeni. Oho, czyżby się zawstydził?
- Dziękuje. - bąknął, po czym położył rękę na moim tyłku. Przygryzłam dolną wargę w uśmiechu, dobrze mnie znał i wiedział jak się ze mną obchodzić. - Twój też jest niczego sobie. - wymruczał niskim głosem wprost do mojego ucha. Wzięłam głęboki oddech, a po karku przeszedł mi ciepły dreszcz. Stanął przede mną, wkładając obydwie dłonie do tylnych kieszeni moich jeansów i zgarbił się troszkę, aby dosięgnąć moich ust. Całował delikatnie, czule. Objęłam rękoma jego kark, stanęłam na palcach, żeby troszkę go obciążyć. W sumie i tak nie miał ze mną źle, bo byłam wysoka. - Kocham Cię. - wyszeptał w moje usta, patrząc mi prosto w moje oczy.
- Ja Ciebie też. - odpowiedziałam i ponownie wpiłam się w jego usta. Uwielbiałam te chwile gdzie jesteśmy tylko my we dwoje, żadnych osób trzecich. Uśmiechnęłam się pomiędzy pocałunkami, kiedy jego dłonie sunęły się w górę po moich plecach tylko po to, żeby z powrotem wrócić na biodra.
- Znowu to zrobiłaś. - powiedział rozbawiony, gdy przygryzłam wargę - Czemu to robisz?
- Nie wiem, nie kontroluję tego. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą - Nawet nie wiem, że to robię. - uśmiechnęłam się lekko.
- Słodkie to. - skomentował krótko i musnął delikatnie moje wargi, po czym obserwował moje usta. Specjalnie zrobiłam to w jeszcze wolniejszym tempie niż zazwyczaj. Wrona mruknął zadowolony, przyciskając bardziej moje biodra do swoich i pocałował mnie w nosek. Zachichotałam cichutko, wtulając się w tors siatkarza.
- Ci młodzi. - usłyszeliśmy za sobą. Oboje skierowaliśmy tam swoje spojrzenia i chyba równocześnie uśmiechnęliśmy się do pary staruszków. - Nie zniszczcie tego szczęścia, bo widać, że jesteście dla siebie stworzeni. - dodała po chwili starsza Pani.
- Za długo na to pracowaliśmy, żeby teraz to niszczyć. - odpowiedział jej Andrzej i na potwierdzenie tych słów musnął lekko moje czoło. Państwo życząc nam szczęścia ruszyli w swoją stronę, a my postanowiliśmy zrobić jeszcze jedno kółko i potem wrócić do ośrodka.
- Co sądzisz o tym, żeby zrobić sobie taki dzień bez nikogo? - zapytał w pewnym momencie. Zmarszczyłam śmiesznie czoło, zastanawiając się nad sensem tego pytania. - No wiesz, tylko ja i ty. Nie ma nas dla nikogo. - wytłumaczył, wymachując przy tym ręką.
- W sumie masz rację. Przydałby się taki dzień. - przyznałam i uśmiechnęłam się pięknie w jego stronę - Ty to masz łeb. - zaśmiałam się, czochrając jego fryzurę.
- Jaki łeb?! - pisnął - Głowę kochana, głowę. - poprawił mnie, całując mnie we włosy. Zaśmiałam się, co poczynił też Andrzej i weszliśmy do ośrodka. Siatkarz uśmiechnął się do młodej recepcjonistki, na marginesie chyba umarła z tego powodu, od której wziął klucz do pokoju, po czym dołączył do mnie.
- Co to ma być? Hmm? - zapytałam powstrzymując uśmiech. Wrona złapał mnie za biodra i przyciągnął do siebie.
- A co zazdrosna? - zapytał z chytrym uśmieszkiem. Przygryzłam na te słowa górną wargę i przymrużyłam oczy.
- Wiesz zawsze mogę iść do Kubiaka. - wzruszyłam ramionami, uwalniając się z uścisku środkowego. Ten zaś spiął się cały i ścisnął mocniej moje biodra.
- Bez takich, dobrze? - bąknął, po czym przytulił mnie bardzo i to bardzo czule. Wiedziałam, że to podziała. Chwycił mnie w pasie i poszliśmy do pokoju. Tam przeleżeliśmy dłuższy czas, dopóki ktoś do nas nie zapukał.
- Nie ma nas dla nikogo! - krzyknął Wrona, gdy pukanie nie ustąpiło. Andrzej leżał na plecach, a ja na boku z głową na jego barku i nogą zarzuconą na jego biodra. Obejmował mnie lewą ręką, a prawą zaś gładził moje udo.
- Otwórzcie to ważne! - usłyszeliśmy pisk Karola. Westchnęłam cicho i wstałam do drzwi, aby je otworzyć. Kłos wpadł do pokoju, przewertował wszystkie szafki, wziął coś i tak jak szybko wpadł tak wypadł. Zdziwiona spojrzałam na Andrzeja, ale ten tylko zaśmiał się pod nosem i poklepał miejsce obok. Zdążyłam się położyć, a znów ktoś zapukał. Chciałam wstać, ale Wrona zatrzymał mnie i wskazujący palec położył sobie na, pokazując tym samym, że mam być cicho. Pukanie po chwili ustało, a potem usłyszeliśmy głos Mariusza.
- Widziałeś Justynę i Wronę? Po raz trzeci przychodzę i do nich pukam, ale ich nie ma. - powiedział do kogoś. Oboje wstrzymaliśmy śmiech.
- Przed chwilą widziałem jak Kłos tam wparował, uprzednie waląc w drzwi. - odpowiedział mu Piter i to chyba koniec był rozmowy, bo zrobiło się cicho. Zachichotałam razem z środkowym, po czym wtuliłam się delikatnie w jego tors. Czas do obiadu minął nam w mgnieniu oka. Mogliśmy nadrobić stracone dni i nagadać się na wszystkie czasy. Na szczęście już nikt nam nie przeszkadzał, więc spędziliśmy wolne przedpołudnie tylko we dwoje. Brakowało mi jego ramion, czułości i niskiego głosu. Chciałam się napawać tą chwila, gdy mam go koło siebie, bo kiedy tylko wyjadę do Krakowa to oni zaczynają swoje podróże.
- Musimy iść na obiad? - mruknęłam, przytulając się mocniej do torsu siatkarza. Wrona pocałował mnie w skroń po raz kolejny tego dnia, po czym musnął lekko moje wargi.
- Musimy. - odpowiedział stanowczo - Ostatnio mi zbladłaś i schudłaś, musisz to nadrobić. - dodał i puścił mi oczko. Burknęłam coś pod nosem, ale zaraz uśmiechnęłam się cwaniacko. Zadarłam do góry głowę, aby spojrzeć w jego oczka. Przybliżyłam swoje usta do jego, po czym delikatnie je musnęłam. Usiadłam na nim okrakiem i pocałowałam go tym razem bardziej namiętnie. Andrzej uśmiechnął się pomiędzy pocałunkami, a rękoma błądził po moich plecach. Sunął prawą dłonią do góry, podwijając tym samym bluzkę. Po ciele przeszedł mi przyjemny dreszcz, gdy tylko poczułam jego ciepły dotyk na skórze. Przygryzłam jego dolna wargę, czym wywołałam u siatkarza ciche mruknięcie. Zjechałam dłońmi w dół, chwyciłam za kraniec jego koszulki i już miałam podwijać ją w górę, ale Andrzej złapał mnie delikatnie za nadgarstki. Oderwał się ode mnie i spojrzał się na mnie rozbawiony. Przygryzłam dolną wargę, chyba zrozumiał o co mi chodzi.
- O nie moja droga. - odparł lekko zachrypniętym głosem - Idziemy na ten obiad, nie udało Ci się. - dał mi krótkiego całusa i podniósł się do pozy siedzącej - No złaź. - klepnął mnie w biodro. Niechętnie zeszłam z ud siatkarza, a następnie z łóżka. Poprawiłam bluzkę i udałam się do łazienki, żeby jako tako się ogarnąć. Gdy z niej wyszłam Wrona czekał na mnie z kluczem w ręku. Podszedł do mnie i chwycił za biodro. - Później możemy to dokończyć. - wyszeptał mi niskim głosem do ucha.
- Teraz to się bujaj. - uśmiechnęłam się sztucznie, po czym wyminęłam go i wyszłam z pokoju. Usłyszałam jeszcze śmiech Wrony, a zaraz potem stał koło mnie.
- Ciekawe co na obiad, nie? - zapytał rozbawiony. Wywróciłam oczami, ale uśmiechnęłam się pod nosem. - No już się nie obrażaj. - dźgnął mnie palcem w żebro, po czym objął i przyciągnął do siebie. Musnął moją skroń i polik. Doszliśmy na obiad ze spóźnieniem i to sporym, bo akurat większość kończyła jeść. Odebraliśmy od kucharek posiłek i dosiedliśmy do Kłosów, co na marginesie też zaczynali spożywać swoją porcję jedzenia. Po krótkim przywitaniu każdy zajął się swoim talerzem, więc obiad minął nam w ciszy, co mnie trochę dziwiło.
- Widzimy się na wieczornym ognisku. - powiedział Karol, gdy razem z Olą skończyli swój posiłek i wstawali od stołu. Spojrzeliśmy po sobie z Wroną, gdyż nie wiedzieliśmy o żadnym ognisku i w sumie nas to jakoś nie przytłaczało. Kiwnęliśmy jednocześnie głową, po czym powróciliśmy do konsumowania obiadu.
- A tak nie chciałaś iść na ten obiad. - zaśmiał się Andrzej, gdy opróżniłam cały talerz. Wywróciłam oczami, po czym zebrałam nasze brudne naczynia i zaniosłam je do okienka. Nie odbyło by się bez kłótni kto je zaniesie, ale ostatecznie wygrałam.
- To co? - wymruczał mi do ucha, kiedy znaleźliśmy się z powrotem w pokoju - Dokończymy to co zaczęliśmy przed obiadem? - zaczął całować moją szyję, a jego ręce wylądowały na moich biodrach. Obejmował mnie od tyłu, więc oparłam potylicę o bark siatkarza, całkowicie oddając się pieszczocie.
- Oni to za grosz wyczucia nie mają. - mruknął zirytowany, gdy usłyszeliśmy pukanie do drzwi.
- I tak nic z tego by nie było kochany. - dałam mu przelotnego buziaka w usta i poszłam otworzyć drzwi.
- Cześć gołąbeczki. - gdy tylko otworzyłam drzwi do pokoju wleciał Winiarski. Spojrzał na zirytowaną minę Wrony, po czym swój wzrok przerzucił na mnie. - W niczym Wam nie przeszkodziłem, prawda? - zapytał.
- Nie skądże. - odpowiedział mu sarkastycznie Andrzej. Zaśmiałam się w głos i podeszłam do środkowego. - Co się stało?
- Bo nie wiem, czy wiecie, ale ognisko robimy. Cała drużyna musi przyjść. Bez wyjątku! - podniósł wskazujący palec w górę. Na słowa "cała drużyna", aż się spięłam.
- Naprawdę cała? - zapytaliśmy równocześnie z Wroną. Michał spojrzał się na nas spod zmarszczonych brwi.
- Tak cała. - przytaknął.
- Ja chyba zostanę, źle się czuję. - wymamrotałam i usiadłam na łóżku. Winiarski zmrużył oczy i usiadł naprzeciwko mnie.
- Andrzej wyjdź na chwilę. - zarządził niebieskooki, machając na niego ręką.
- Czemu niby? - oburzył się.
- Wyjdź i nie marudź! - rozkazał, a Wrona wyszedł z pokoju mamrocząc coś pod nosem. Michał, gdy usłyszał zamykane drzwi kucnął przede mną, opierając się przedramionami na moich kolanach. Spojrzał mi prosto w oczy, nienawidziłam gdy to robił. - Chodzi o Bartka, prawda? - zapytał, ale i tak pewnie wiedział jaka będzie odpowiedź.
- A o kogo innego? - zaśmiałam się ironicznie.
- Mała. - podniosłam lekko kąciki ust na te słowo. Zawsze lubiłam, jak tak do mnie mówił. W sumie tylko on tak mógł mówić. - Minęło już troszkę czasu, powinnaś z nim porozmawiać. - powiedział, po czym usiadł obok mnie na łóżku.
- Nie mam z nim o czym rozmawiać. - odparłam krótko, odwracając głowę w drugą stronę. Nawet nie miałam ochotę na jakiekolwiek rozmowy z Bartkiem.
- Masz o czym. - czułam to jak na mnie patrzy, ale za cholerę nie chciałam na niego spojrzeć - Musicie pewne sprawy powyjaśniać, nawet jeśli potem będziesz z nim drzeć koty, a zapewne tak będzie.
- Skąd taka pewność?
- Znam Cię nie od dziś, masz za dużą dumę. - odpowiedział z uśmiechem - W sumie teraz mamy tego przykład, że nie chcesz z nim nawet pogadać. - dodał po chwili namysłu. Siedzieliśmy dłuższy czas w ciszy, więc przerwał ją Winiarski. - Zrobisz jak uważasz, ale pamiętaj co Ci mówiłem. - uśmiechnął się ciepło i poklepał mnie po ramieniu. Wyszedł z pokoju zostawiając mnie samą ze swoimi myślami. Położyłam się na łóżku twarzą do okna, a tyłem do drzwi i tak zapatrzałam się w niebo. Nawet nie wiem kiedy obok mnie położył się Wrona, nie poczułam też tego, że mnie objął od tyłu. Dopiero ocknęłam się, kiedy przycisnął mnie mocniej do siebie i pocałował w skroń.
- Co się stało? - zapytał zatroskany. Leżał wyżej ode mnie, więc położył swój podbródek na czubku mojej głowy.
- Nic.
- Widzę przecież. - obrócił mnie jednym ruchem ręki na plecy. Podparł się łokciem głowę i patrzył na mnie czułym wzrokiem.
- Naprawdę nic, wydaję Ci się. - uśmiechnęłam się słabo w jego stronę, po czym wtuliłam się w jego tors.
- Stało się coś, mów co. - pocałował mnie w czoło i odchylił troszeczkę moją głowę, aby na spojrzeć mi w oczy. - Obiecałaś, że będziesz mi mówiła o wszystkim. - dodał.
- Chodzi o Bartka. - ucięłam i obróciłam się do niego tyłem. Andrzej pokręcił głową, po czym wtulił się w moje plecy.
- Co ja z Tobą mam. - wyszeptał i pocałował mnie w ramię. Położyłam swoją dłoń na jego, która oplotła mój brzuch i bardziej przysunęłam się do siatkarza, choć w sumie już bardziej się nie dało.
Czas do "rodzinnego ogniska" minął nam spokojnie. Praktycznie spędziliśmy go sami, raz przyszli do nas Kłosowie pogadać, powygłupiać się. Chwilę później przyszedł Mariusz z Arkiem, bo ten upierał się, aby mnie zobaczyć, bo przecież dawno nie widział swojej najukochańszej cioci. Nikt więcej nie zawracał nam głowy, wiec powoli zaczęliśmy zbierać się na te ognisko. Mimo, że wykręcałam się jak tylko mogłam i tak musiałam iść. Żaden zawodnik nie chciał słyszeć moich wymówek, stawiali sprawę prosto, albo przychodzę dobrowolnie albo sami mnie przyniosą. Na marginesie wspomnę, że Andrzej też nie był zachwycony pomysłem pójścia na te ognisko. Nie chciał patrzeć na Kubiaka co w sumie jest dziwne, bo są w jednej drużynie, musi nauczyć się z tym żyć. Po drodze na tyły ośrodka spotkaliśmy Kłosów i Nowakowskich. Już z daleka było słychać piski dzieciaków i ciche rozmowy ich rodziców. Jak się później okazało nie było jeszcze wszystkich. Mariusz z Winiarem rozpalali ognisko lub próbowali je rozpalić. Igła latał jak poparzony z kamerą za dzieciakami, Iwona z Pauliną przygotowywały kiełbaski i inne przekąski, potem doszła do nich reszta damskiej rodziny siatkarskiej. Ja z dwiema Olami również chciałyśmy pomóc, ale wygoniono nas wymówką, że za dużo osób, więc razem ze swoimi siatkarzami poszłyśmy zabawiać dzieciaków.
- A pier...
- Mariusz! - krzyknęłyśmy razem z Pauliną, żeby powstrzymać go przed bluzganiem koło dzieci.
- niki Toruńskie! - dokończył i rzucił podpałkę na ziemię - Weźcie to ode mnie, bo zaraz nie będzie tego ogniska. - burknął i usiadł na pieńku tuż koło miejsca gdzie ma zostać rozpalone ognisko. Michał po chwili zrobił to samo. Zaśmiałam się głośno i chwyciłam z ziemi podpałkę, po czym wzięłam się do rozpalenia ogniska. Z pomocą przyszedł mi o dziwo Fabian. Uśmiechnęłam się do niego szeroko i razem zaczęliśmy rozpalać drewno.
- Jak Wam się to do cho...
- Ekhem. - odkaszlnęła Paulina, patrząc wymownie na dzieci.
- roby udało? - dokończył pytanie Mariusz. Razem z Drzyzgą spojrzeliśmy po sobie i równocześnie się zaśmialiśmy.
- Trzeba mieć to coś. - odpowiedział młody rozgrywający i usiadł na ławeczce,która była połączona razem ze stołem. Nie musieliśmy długo czekać na resztę zawodników i ich rodziny, wiec gdy tylko wszyscy przybyli zaczęliśmy "rodzinne ognisko" jak to ujął Sebastian. Humor mi zdecydowanie prysł, kiedy zobaczyłam Bartka. Było mi strasznie trudno ukrywać przed wszystkimi, że się dobrze bawię. Przede wszystkim było mi trudno udawać przed Mariuszem, Winiarem, czy Andrzejem. W sumie pewnie i tak wiedzieli co się święci. Siedziałam na pieniu koło ogniska, a obok mnie siedział Wrona obejmując mnie ramieniem. Od czasu uśmiechałam się na żarty niektórych zawodników, przytakiwałam na różne tematy. Rzecz biorąc byłam tam tylko fizycznie, myślami byłam zupełnie gdzie indziej.
- Idę z Karolem gdzieś na chwilę, zaraz wrócimy. - usłyszałam głos Andrzeja tuż nad uchem.
- Yhym. - przytaknęłam, nie odrywając wzroku od ognia. Wrona wstał i zapewne poszedł gdzieś z Kłosem, a jego miejsce zajął ktoś inny nawet nie wiem kto.
- Trzymaj. - oderwałam wzrok i spojrzałam na wyciągniętą butelkę piwa, a zaraz potem na twarz Krzysia.
- Nie chcę. - odpowiedziałam lekko unosząc kąciki ust. Ignaczak spojrzał na mnie spod zmarszczonych brwi, a ja cicho się zaśmiałam. - Naprawdę, nie ma ochoty. W sumie wiesz, że nie przepadam za piwem.
- Pierwsze słyszę. - odparł zdziwiony i podał mi tym razem swoją butelkę. - Potrzymaj mi na chwilkę. - zrobiłam to co kazał i chwyciłam jego piwo. On zaś wziął "moją" i otworzył ją. - Teraz musisz wypić. - odparł ze śmiechem. Wywróciłam oczami i wzięłam od niego piwo, oddając mu jego trunek. - No to mów co się dzieje.
- Nic. - odparłam krótko i kiedy Ignaczak chciał coś już powiedzieć zawołała go Dominika. W duszy dziękowałam tej małej księżniczce.
- Wrócimy jeszcze do tego. - powiedział i poszedł do córki. Pokręciłam głową na boki i po raz kolejny zatopiłam się spojrzeniem w ogniu. Czułam na sobie czyjeś spojrzenie, no po prostu miałam takie wrażenie, że ktoś na mnie uparcie patrzy. Poderwałam wzrok do góry i szybko je opuściłam na dół, gdy spotkałam się ze spojrzeniem Bartka.
- Ciekawe te ognisko. - usłyszałam koło siebie głos Kubiaka. Uśmiechnęłam się nadal nie odwracając wzroku od ogniska. - No już przestań, bo posikasz się w nocy. - zaśmiał się cicho, po czym szturchnął mnie w ramię.
- Jeszcze mi się nie zdarzyło. - odwzajemniłam gest - Chcesz? - zapytałam, wyciągając rękę z piwem w jego stronę. On zaś pokiwał głowa na boki.
- Nie mam ochoty.
- Właśnie ja też, ale Igła mi to wcisnął. - odparłam i wzięłam mały łyk chmielowego napoju. Lekko się skrzywiłam, kiedy poczułam gorzki smak. - To może na pół, okay? - zapytałam spoglądając na niego z ukosa. Michał westchnął głośno, po czym wziął ode mnie szklaną butelkę i wypił z niej spory łyk.
- Porozmawiaj z nim. - odparł po chwili - Przez cały ten czas spogląda na ciebie. Uwierz mi mu też jest ciężko. - dodał i wbił we mnie swoje spojrzenie. Ja zaś zaczęłam zdrapywać przyklejoną etykietę z butelki.
- Ja na pewno nie będę się przed nim płaszczyć. - powiedziałam twardo.
- Justyna wiesz gdzie poszedł Karol, bo podobno gdzieś z Wroną poleźli. - Dudzicka przeszkodziła nam w konwersacji i stanęła za mną. Odwróciłam się lekko w jej stronę.
- Nie wiem. - odparłam krótko.
- Już dłuższy czas ich nie ma. - zdenerwowała się i gdzieś poszła. Faktycznie nie było już ich sporo czasu, ale w sumie jakoś się tym nie przejęłam. Na bank coś wymyślili.
- Patrzy na ciebie. - Kubiak kiwnął głową w lewo, a ja nawet nie miałam ochoty się tam spojrzeć. Wstałam z miejsca i poszłam na odosobnioną ławkę przy stole.
Siedziałam tak patrząc co się dzieje wokół ogniska. Uśmiechałam się lekko, gdy co rusz grupka ludzi wybuchała gromkim śmiechem na czyiś żart lub historię. Fajnie było patrzeć na taki obrazek, w ogóle nie było widać kwasu w tej drużynie i teoretycznie wyglądało to na to, że wszyscy siebie lubią. Objęłam prawie pustą butelkę piwa i oparłam brodę na jej gwincie. Kompletnie nie miałam nastroju i chyba nie uszło to uwadze kilku zawodnikom, bo co chwila któryś mnie wołał. A to Żygadło, żeby się z nim napiła i pogadała jak za starych czasów, no muszę przyznać z nim dawno się nie widziałam. Nie raz machał do mnie ręką Fabian, abym wypiła z nim coś mocniejszego, zaraz po nim Iwona z Pauliną zachęcały do wspólnych plotek z resztą damskiej części Polskiej siatkówki. Szczerze już wolałam z Możdżonem rozmawiać o larwach niż iść do niektórych dziewczyn.
- Porozmawiamy? - przede mną usiadł Bartek, patrząc na mnie błagalnym wzrokiem. Na sam dźwięk jego głosu zacisnęłam dłonie na szyjce od butelki. Dziwne ile się może zmienić, kiedyś na jego widok miałam wielkiego banana na twarzy.
- A mamy o czym? - prychnęłam. Spuścił wzrok na swoją butelkę z piwem i nerwowo poruszał nogą. Przez krótki czas panowała pomiędzy nami cisza. Rzuciłam okiem na jego twarz, zmienił się. Cholernie się zmienił.
- Justyna... - zaczął, ale mu przerwałam
- Słuchaj wyjaśnijmy sobie jedno. - spojrzałam na niego, prosto w jego oczy - Nie będzie tak jak dawniej, nie będziesz już dla mnie nikim ważnym i w ogóle możemy nie rozmawiać... - powiedziałam twardym głosem, ale wiedziałam, że zaraz wybuchnę - Zabolało mnie to jak zachowałeś się w stosunku co do mnie. Byłeś dla mnie kimś ważnym, bardzo dobrze o tym wiesz. Nie wiem czy ja byłam dla ciebie kimś ważnym...
- Nadal jesteś. - przerwał mi ściszonym głosem.
- Słyszysz siebie?! - krzyknęłam i pewnie zwróciłam uwagę kilku zawodników - Gdybym była nie wyjechałbyś bez tego głupiego pożegnania! Po prostu spakowałeś się i wyjechałeś zupełnie mnie olewając. Żadnego "Be" ani "Me" ani pocałuj mnie w dupę. Jakbyśmy się nigdy nie znali, jakbyśmy byli obcymi osobami. Kurwa! Przyjaciele tak się nie zachowują do cholery! - uderzyłam dłońmi w stół, aż butelki podskoczyły. Wstałam z miejsca, mierząc przyjmującego wzrokiem. - I wiesz co? W sumie dobrze, że tak się stało. Przynajmniej wiem jakim jesteś człowiekiem.
- Daj mi coś powiedzieć. - poprosił głośno, a ja prychnęłam pod nosem - Musiałem podjąć szybką decyzję. Nie chciałem żegnać się przez ten głupi telefon, myślałem, że i tak się niedługo zobaczymy, ale jak się później okazało unikałaś mnie.
- Dziwisz się? Nawet nie patrząc na te cholerne pożegnanie. Czekałam cały czas aż odezwiesz się z tej pierdolonej Rosji!  - podniosłam lekko głos. Bartek na te słowa wstał gwałtownie z miejsca i przyciął mnie wzrokiem.
- Dobrze wiesz jakie mam życie! Cały czas coś się dzieje! Poza tym telefon działa w drugą stronę. - również podniósł ton głosu.
- To Ty olałeś mnie w najgorszy sposób i myślałeś, że potem będę za Tobą biegać?! Sorry, ale cały świat nie kręci się wokół Ciebie! - wyplułam mu w twarz z łzami w oczach. Siatkarz patrzać na mnie zaraz się rozluźnił i chciał do mnie podejść.
- Ja naprawdę przepraszam. Cholernie tego żałuję. - odparł już spokojnie i objął mnie lekko ramionami. Przełknęłam głośno ślinę, brakowało mi tego uścisku i teraz dopiero to do mnie dotarło, ale już za późno. Nie mogłabym.
- Pierdol się Kurek. - odepchnęłam go i zaczęłam iść w stronę ośrodka. Mijając niektórych zawodników widziałam na ich twarzach zdziwienie, na niektórych ciepłe uśmiechy.
- A ta znowu robi z siebie ofiarę. - usłyszałam za sobą damski głos. Zacisnęłam dłonie w pieści, obróciłam się przodem do jak się okazało Oli Buszkowej i miałam już iść w jej kierunku, ale stojący obok mnie Fabian zagrodził mi przejście swoją ręką. Złapał mnie na wysokości barków.
- Chodź zaprowadzę Cię do pokoju, ochłoniesz. - powiedział stanowczo z lekkim uśmiechem. Spojrzałam się jeszcze w stronę Oli i ruszyłam za Drzyzgą.
- Nie musiałeś...
- Wiem jakby się to skończyło, znam cię troszkę. - zaśmiał się, a ja tylko lekko się uśmiechnęłam.
- Może masz ochotę się przejść? - zapytałam, gdy mijaliśmy ścieżkę, która prowadziła do lasu - Nie mam ochoty gnić w pokoju sama.
- Miałem Ci potowarzyszyć, żebyś się nie zanudziła, ale ten pomysł też mi pasuje. - przyznał ze śmiechem - Wronę gdzie podziałaś?
- Nie wiem poszedł gdzieś z Karolem. - wzruszyłam ramionami. Skręciliśmy w tą dróżkę, po czym weszliśmy do lasu.
- Nie wiem co się stało pomiędzy Tobą i Bartkiem i nie chcę w to wnikać, ale widać, że znaczyłaś dla niego dużo. - powiedział przerywając ciszę. Westchnęłam głęboko i popatrzyłam na Fabiana proszącym wzrokiem.
- Proszę Cię chociaż Ty daj mi z tym spokój. - odparłam cicho. Drzyzga przytaknął mi i chwilę później zaczął jakiś inny temat. Chodziliśmy tak swoimi ścieżkami rozmawiając na przeróżne tematy, czasami milczeliśmy, czasami to on tylko nadawał, a ja słuchałam. Podczas tego spaceru jeszcze bardziej przekonałam się, że Drzyzga to bardzo fajny facet.
- Wiesz, współczuję Bartkowi i zazdroszczę Wronie. Bardzo fajna z Ciebie dziewczyna. - uśmiechnął się nieśmiało w moją stronę. Ja również uśmiechnęłam się, ale bardzo szeroko. - Szkoda, że wcześniej nie załapaliśmy kontaktu. - przyznał i zaczął się śmiać.

Coraz bliżej niż dalej... 
Wiecie co? Niby tak narzekam na tego bloga, ale będzie mi trudno się z nim żegnać. Wkładam tu całe swoje serducho i naprawdę będzie mi dziwnie to wszystko zakończyć. 
No nic. Czytajcie. Zostawicie po sobie ślad.
Pozdrawiam.
Black. 
Ps. Zaskoczyłam kogoś? 
 Liga Światowa się zakończyła.
Cóż.
Teraz Rio.
Go chłopaki!