poniedziałek, 23 marca 2015

Rozdział 8

Rano obudziły mnie promienie słoneczne, które przedostały się przez nie zasłonięte okno. Zaraz ja mam okno z zachodniej strony to jak? Podniosłam głowę i moim oczom ukazał się pokój Mariusza, a właściciel tego pomieszczenia smacznie spał koło mnie. No tak mojemu najlepszemu przyjacielowi nie chciało się mnie zanieść do mojego łóżeczka, ale nie dziwie mu się w środku nocy nikomu się nie chce. Postanowiłam nie wstawać tylko poleżeć i pomyśleć o tym wszystkim. Dziś czeka mnie rozmowa z Andrzejem i Kubiakiem. Dlaczego mnie to spotyka? Brakuje jeszcze tego, żeby Mariusz mnie pocałował. Wtedy byłoby świetnie! Całe szczęście on jest jeszcze normalny. Leżałam tyłem do Mariusza i układałam przebieg rozmowy z Wroną jak i z Dzikim. Przeszkodziło mi w tym chrapanie mojego dzisiejszego współlokatora. Odwróciłam się do niego i zatkałam mu nos. Momentalnie się obudził. Nie mogłam powstrzymać śmiechu, ale jakimś cudem udało mi się. Gdyby wzrok mógł zabijać to bym już nie żyła.
- No co? Chrapałeś - wzruszyłam ramionami ze śmiechem
- Ja nie chrapię!
- Tak, a ja jestem aniołem.
- No to wtedy chrapię - westchnął zrezygnowany - Podobało Ci się w nocy? - zapytał, a ja nie wiedziałam o co mu chodzi
- Ale co?
- No wiesz co - poruszył śmiesznie brwiami. Ja usiadłam nerwowo. Przecież my nic takiego nie robiliśmy. Mariusz gdy zauważył moją reakcje zaczął się śmiać
- Kurwa czlowieku! Takie żarty nie zemną! Jeny jakiego ja mam przyjaciela! - uderzyłam go poduszką
- Przecież wiesz, że tego z Tobą bym nie zrobił. - spojrzał na mnie-  Gdybyś widziała swoją minę. Bezcenna!
- Dobra już przestań! - uszczypnęłam go w bok.
- Wiesz, że dzisiaj czekają Cię dwie rozmowy? - objął mnie ramieniem i przysunął bliżej. Momentalnie uśmiech zniknął mi z twarzy. Położyłam głowę na jego ramieniu.
- Wiem - szepnęłam - Mariusz możemy teraz o tym nie rozmawiać? Proszę nie psujmy poranka
- No już nie poranka - spojrzał na zegarek - Za godzinę mam trening.
- To już! Ty się ubierz i spakuj, a ja pójdę zrobić śniadanie. - wstałam - Wypad z wyra! Siłą mam cię wyciągnąć?
- I tak nie dasz rady - zaśmiał się
- Czyżby? - wyszłam i poszłam do kuchni po małą miseczkę z wodą. Po chwili wróciłam. Mariusz leżał zasłonięty kołdrą po sam czubek nosa.
- Nie wstaje jeszcze! - krzyknął, ale było to ledwie słychać pod warstwą puchu.
- Napewno?
- Napewno! - krzyknął i w tym samym momencie się odkrył
- No dobrze sam mnie zmusiłeś - wylałam całą zawartość miseczki na Mariusza
- Kurwa! Pojebało! - krzyknął i wyskoczył z łóżka, a ja leżałam na ziemi ze śmiechu. Uwielbiam jak tak się wkurza. Gdy się wykrzyczał sam zaczął się śmiać. Po chwili wpadł Misiek.
- Co się stało? Słyszałem krzyki! - zobaczył nas śmiejących, odetchnął z ulgą - Myślałem, że znowu sie kłócicie.
- My? Nie! - zaprzeczyłam
- A co ty taki mokry? - wskazał na atakującego - Nie zdążyłeś do łazienki?
- Nie! Ktoś mnie oblał wodą - spojrzał na mnie - Zemsta będzie słodka
- Tak, tak - poklepałam go po ramieniu i poszłam do kuchni. Zrobiłam śniadanie i zaparzyłam kawy. Po 10 min chłopcy przyszli i usiedli do stołu. Zajadając się kanapkami nie obyło się bez śmiechu i żartów ze strony Michała. Po zjedzonym posiłku wielkoludy szykowali się na trening. Ja w tym samym czasie poszłam się ogarnąć. - My idziemy! - krzyknął Mariusz
- O której kończycie trening? - zadałam szybko pytanie póki nie wyszli
- O 14:00 - uśmiechnął się
- Dobra jedziemy bo się spóźnimy! -krzyknął Wniar z samochodu. Mariusz wsiadł do auta i odjechali. Postanowiłam, że posprzątam. Odkąd jestem u Mariusza zawsze sprzątałam tak z grubsza, więc wzięłam się do roboty. Na początek wszystkie kurze, szfki itp. Później podłogi. Trochę mi to zajmie. Przynajmiej nie będę myślała o Andrzeju i Kubiaku. Po 3 godzinach wszystko było czyste. Po 15 min wrócili wielkoludy. Jak to oni, nie zauważyli mojego wysiłku i padnięci, zjedli obiad i usiedli na kanapie przed TV. Usiadłam pomiędzy nimi.
- Jak tam po treningu?
- Tak jak zawsze - zaśmiał się Winiar - Jutro mamy wolne i dzisiaj o 19 idziemy do klubu całą drużyną i Kubiakiem!
- Z jakiej to okazji?
- Bez okazji. Dawno nie byliśmy na imprezie, więc trzeba wykorzystać wolne i się zabawić!
- Okej, okej. To miłej zabawy życzę.- uśmiechnęłam się - tylko za dużo nie wypić!
- Ty idziesz z nami! - wykrzyczał Mario
- Ja mam dużo spraw na głowie
- Niby jakich? Idziesz i koniec!
- Może pójdę - powiedziałam. Jak to chłopaki zaczęli mnie błagać, żebym poszła. Nie słuchałam ich próśb i poszłam do pokoju dla świętego spokoju. Położyłam się na łóżku zamknęłam oczy i jak to mam w zwyczaju - myślałam. A o kim? Jak zawsze o tych samych dwóch siatkarzach. Jeden nie lepszy od drugiego tylko jednego traktuje jak przyjaciela, a drugiego? Tego nie wiem jak. Nie wiem co do niego czuję. Dlaczego to wszystko jest takie pokręcone? Mariusz mówił, że mam się kierować sercem, ale ja nie umiem. Leżałam tak długo, przewracając się z boku na bok. Spojrzałam na zegarek, widniała tam godzina 16:30. Zebrałam się w sobie i wzięłam telefon do ręki. Wybrałam odpowiedni numer i przycisnęłam zieloną słuchawkę. Liczyłam sygnały i z każdym dalszym serce biło mi coraz szybciej - Jeden, drugi, trzeci, czwarty. - Po którymś sygnale z kolei włączyła się poczta głosowa. Może i dobrze. Niby chciałam porozmawiać, ale bałam się. Zastanawiałam się czy zadzwonić jeszcze raz - Jak zobaczy, że dzwoniłam to oddzwoni. Nie musiałam długo czekać, bo po 10 min zadzwonił. Wzięłam głęboki oddech i odebrałam połączenie.
- Hej! Przepraszam nie mogłem odebrać jak dzwoniłaś. Co tam? - powiedział męski głos
- Hej możemy się spotkać? Musimy pogadać - przeszłam do rzeczy
- Pewnie to może na tej imprezie co ma być dzisiaj. Idziesz nie?
- Nie wiem, ale raczej nie.
- Dlaczego?
- Nie mam ochoty. To porozmawiamy kiedy indziej.
- Jak chcesz możemy się teraz spotkać, ale wolałabym, żebyś poszła na tą imprezę.
- Nie dobra kiedy indziej, nie będę zabierała Ci czasu. Pa - rozłączyłam się. I znowu nie dałam rady. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Już nie mogłam tak bezczynnie leżeć, więc ubrałam dres i zeszłam na dół. Założyłam buty i miałam właśnie wychodzić ale zatrzymał mnie Mariusz
- Idziesz biegać? - bardziej stwierdził niż zapytał. Pokiwałam twierdząco głową - Justyna co się dzieje?
- A co ma się dziać?
- Ty jak idziesz biegać to masz jakiś problem.
- Tak mam, nawet dwa i sam wiesz jakie.
- To poczekaj pobiegam z tobą. Pójdę się przebrać. - oznajmił i szybko poszedł się przebrać. Po niespełna 2 min był spowrotem. Założył tylko buty i razem wyszliśmy z domu. Najpierw poszliśmy spacerkiem do parku. Droga przebywała w kompletnej ciszy niestety Mariusz musiał ją przerwać.
- Justyna powiedz mi co z tymi "problemami" robisz? - zadał pytanie, na które nie miałam ochoty odpowiadać - Odpowiesz mi?
- Nic. - odpowiedziałam krótko i kiedy dotarliśmy do parku zaczęłam się rozciągać. Mariusz westchnął i chyba zrozumiał, że nic nie wskura. Gdy wystarczająco się rozciagnęłam, zaczęłam powoli truchtać wraz z przyjacielem. Po 10 min truchtania coraz bardziej zwiększałam tępo, co nie uszło uwadze siatkarza.
- Co tak przyspieszasz? - zapytał ani trochę zdyszany
- Nie wiem - zatrzymałam się i padłam zdyszana na ławkę - Myślałam, że to pomoże choć na chwilę uciec od problemów - Mariusz usiadł koło mnie i podał mi butelkę z wodą - Dzięki
- Oj Justyna, Justyna. Nie uciekaj od problemów. Musisz się z nimi zmierzyć - objął mnie ramieniem i przyciągnął do siebie, po czym pocałował w czoło
- Wiem - wyszptałam smutno
- Ehh... Dobra biegniemy dalej.
- No chyba nie! Ja już mam dość.
- Nie mów, że się zmęczyłaś - spojrzałam na niego - Dobra to idziemy na lody.
- A która godzina?
- Jest 17:40. Kurcze jednak nie idziemy na lody. Musimy wracać za 1h będziemy wychodzić do klubu.
- Ty z Winiarem będziesz - poprawiałam go. Mariusz machnął ręką i szedł w kierunku domu. Po jakiś 15 min byliśmy już na miejscu. Poszłam pod prysznic, a potem do pokoju. Usiadłam na łóżku. - Może pójdę na tą imprezę - pomyślałam. Wstałam i podeszłam do szafy. Odrazu rzuciła mi się w oczy beżowa sukienka do półuda. Założę ją i kilka dodatków. Włosy rozpuściłam i pofalowałam. Zrobiłam taki trochę mocniejszy makijaż. Efekt końcowy oceniłam, spoglądając w lustro - No takiej jeszcze się nie widziałam - mruknęłam sama do siebie. Wychodząc z pokoju wzięłam torebkę i telefon. Zeszłam na dół i gdy weszłam do salonu przywitały mnie gwiazdy Winiarskiego.
- Ślicznie wyglądasz Justynko! - powiedział - I jednak idziesz! Wiedziałem, że się zdecydujesz!
- Dobra koniec idziemy, bo się spóźnimy - wtrącił się Mario. Ubrałam baleriny i wyszłam jako pierwsza z domu. Okazało się, że klub był położony niedaleko, więc postanowiliśmy się przejść. Droga minęła na śmiechu i opowiadaniach Miśka, które słyszałam już 100 razy ale i tak wybuchałam śmiechem. Dotarliśmy pod klub pierwsi lub się spóźniliśmy, bo pod klubem nikogo nie było.
- Czyżby zaczęli bez nas? - zapytał Mariusz
- Niemożliwe! Jesteśmy 10 min przed czasem. - stwierdził Winiar. I po tych słowach wokół nas nie wiadomo skąd zaczęli zjawiać się siatkarze ze swoimi dugimi połówkami. Z każdym po kolei zaczęłam się witać i gdy przyszła kolej na Wronę, nie wiedziałam co mam zrobić ale Endrju wziął mnie na bok i zaczęłam rozmowę, która musiała się odbyć.
- Andrzej - rozpoczęłam - Przejdę odrazu do rzeczy. Musimy zapomnieć o tym pocałunku. To było przez przypadek i nie wspominamy tego.
- Dobrze - powiedział smutno i chciał odejść kiedy złapałam go za rękę.
- Proszę obiecaj mi, że nie wpłynie to na naszą przyjaźń - spojrzałam w jego oczy. Po raz kolejny mnie hipnotyzują.
- Wiesz, że ja niczego nigdy nie obiecuję - chwycił mnie za ręce
- Wiem - opuściłam głowę. Andrzej odrazu złapał mnie za podbródek i podniósł do góry tak, że musiałam spojrzeć w jego bladoniebieskie tęczówki.
- Wrócimy jeszcze do tej rozomwy, a teraz chodź idziemy się zabawić -pociągnął mnie za rękę. Weszłam do środka i co tam zobaczyłam przeszło moje najmniejsze oczekiwania...

Ten rozdział dedykuje Misiaaą, gdyż nie mogła się doczekać :* Ciesz się!

niedziela, 15 marca 2015

Rozdział 7

Był to Dziki! Siedział tyłem, więc wzięłam duży rozbieg i całym impetem wsokoczyłam mu na plecy. Chyba wiedział, że to ja, bo wstał i mając mnie na plecach kręcił się w kółko. Po czym się zatrzymał i zeszłam z niego. On odrazu mnie przytuli i znowu kręcił się wokół własnej osi
- Jak ja Tęskniłem za tobą! - wykrzyczał
- Ja za tobą też! Dziki ja też!  -  krzyczałam tylko ja mogłam na niego tak mówić. Musiało to dziwnie wyglądać, ale co się dziwić z Kubiakiem dłużej się nie widziałam niż z innymi siatkarzami. Dlaczego? Dlatego, bo on wyjechał do Turcji, do klubu. Nie miałam z nim żadnego kontaktu - Na ile przyjechałeś? - zapytałam gdy już mnie postawił na ziemi i przestał się kręcić
- No przyjechałem na sezon reprezentacyjny - uśmiechnął się dalej mnie tuląc - W Turcji już jest po sezonie klubowym. Spokojnie jeszcze będziesz chciała, żebym wyjechał.
- To ty bedziesz ode mnie uciekał - zaśmiałam się
- Dobra koniec tego przytulania - podszedł do nas Mariusz - Przyszłaś z nami na trening, więc zapraszam - powiedział z uśmieszkiem i ruchem ręki wskazał na płytę boiska
- Ale ja już nie chcę. - powiedziałam i zrobiłam błagalną minę - Chcę pogadać z Dzikim. A tak wogóle dlaczego się z nim nie przywitałeś? Czuje tu jakiś spisek.
- I dobrego masz nosa. Ja go tu zaprosiłem. - dostałam pstryczka w nos - Już się z nim widziałem .
- I nic mi nie powiedziałeś?
- Niespodzianka - zaśmiał się - A teraz już chodź
- Nie idę - powiedziałam stanowczo
- Idź! mówiłem Ci, że jeszcze bedziesz miała mnie dość - zaśmiał się - Chętnie pooglądam jak grasz
- Po pierwsze nie idę grać, po drugie widziałeś jak gram, a po trzecie... - zastanawiałam się nad następnym argumentem, a Kubiak tylko kręcił głową z tym swoim uśmieszkiem - nie ma po trzecie!
-Nic się nie zmieniłaś od mojego wyjadzu. Tak jak byłaś uparta tak jesteś - uśmiechnął się - Idź grać! Będę siedział na trybunach. Nigdzie Ci nie ucieknę
- No dobrze - westchnęłam i poszłam z Mariuszem na płytę boiska. Trener powiedział, że jak jestem u nich na treningu to będę traktowana jak reszta siatkarzy. Nie miałam nic do gadania. W sumie to nawet i dobrze. Nie lubię być inaczej traktowana tylko dlatego, bo jestem dziewczyną. Na początku różne ćwiczenia rozciagające itp. Cały czas czułam na sobie wzrok Kubiaka, ale nie interesowałam się tym. Interesowało mnie to, że od początku treningu nie podszedł do mnie Andrzej tylko powiedział krótkie "cześć" na przywitanie. Nie wiedziałam o co mu chodzi, może o ten pocałunek. Muszę z nim porozmawiać ale to potem. Po długich i męczących ćwiczeniach przyszła upragniona chwila czyli meczyk. Trafiłam do drużyny z Facundo, Andrzejem, Tille, Włodarczykiem i Uriate. Grało mi się super! Pomijając fakt, że Wrona wcale nie zwracał na mnie uwagi. Odrazu po meczyku podbiegłam do Kubiaka, który cały czas tak jak obiecał siedział na trybunach.
- Tak się przyglądałem i stwierdzam, iż zrobiłaś duże i to bardzo duże postępy - uśmiechnął się
- Może i tak ale teraz to nie jest ważne - też się uśmiechnęłam - Pójdę się przebrać, a ty czekaj na mnie przed halą - wyszłam do szatni. A co z tego, że dzieliłam ją z chłopakami. Weszłam, przebrałam się i wyszłam. Siatkarze nawet na mnie uwagi nie zwrócili. Tak jak się umówiłam z Kubiakiem, tak też było. Czekał na mnie przed wejsciem na hale. Poszliśmy do kawiarni. Zamówiliśmy napoje i kawałek ciasta.
- To opowiadaj co u ciebie -powiedział gdy dostaliśmy swoje zamówienia
- Jak zawsze wspaniale - wyszczerzyłam się - To ty lepiej opowiadaj. Jak tam w klubie? Możdżon też przyjechał? Jak ja Cię dawno nie widziałam - westchnęłam
- W Klubie jak zawsze wesoło. Możdżon przyjedzie za jakiś tydzień - uśmiechnął się - Też Cię dawno nie widziałem - spojrzał mi w oczy. Kubiak jest dla mnie coś w rodzaju Mariusza. Zawsze mnie wspierał.  Mogłam bez skrępowania powiedzieć co leży mi na duszy. Niewiele siatkarzy wie o mnie nieco więcej. Jednym z nich jest właśnie Dziki. Ale tylko Mariusz jest numerm 1 i on wie o mnie najwięcej i tak pozostanie. Siedzieliśmy w kawiarni długo chyba za długo. W końcu jakoś się zebraliśmy. Dziki zaproponował spacer, którego z pewnością nie odmówiłam. Chodziliśmy tak alejkami parku. Rozmawialiśmy na różne tematy. Śmiechu było niemiara. Spacer przerwał nam mój dzwoniący telefon. Na wyświetlaczu widniała uśmiechnięta twarz Wrony. Odebrałam odrazu. Przecież taki miałam z nim porozmawiać.
- Halo - mówię do słuchawki
- Justyna możemy się spotkać? - zapytał
- Oczywiście. To może wpadne do ciebie jestem niedaleko -  odpowiedziałam
- Okej. To czekam - rozłączył się. Schowałam telefon do kieszeni. Dziki się na mnie dziwnie patrzył.
- Nie patrz tak na mnie -  powiedziałam, gdy zirytował mnie już jego wzrok. On dalej nie reagował. Westchnęłam i usiadłam na ławce. Zrobił to samo. Ciągle się na mnie patrzył. Troche mnie już to krępowało. - Przestań!
- Ale co? - powiedział z uśmiechem
- Ty już dobrze wiesz co - wywróciłam oczami - Przykro mi, iż muszę Cię opuścić. Umówiłam się jeszcze z Wronką
- Jak musisz to leć - zaśmiał się, tak samo jak ja. Wstałam co on też to poczynił. Na pożegnanie przytuliłam się do niego, chciałam już wyjść z uścisku, ale nie pozwolił mi na to. Wyszeptał mi do ucha "tęskniłem" po czym odchylił mnie tak, że patrzyłam w jego niebieskie tęczówki. Swoje czoło oparł o moje. Zamknął oczy, jakby bił się z myslami. Nie mogłam, go w tamtej chwili rozgryść. W końcu otworzył je i to co zrobił kompletnie mnie zaskoczyło. Tak poprostu pocałował mnie. Nie wiedziałam co robić. Szybko się od niego oderwałam i spojrzałam ze zdziwieniem. Na jego twarzy widniał uśmiech, oczy błyszczały.
- Słodkich snów - powiedział i odszedł. Tak poprostu odszedł bez słowa wytłumaczenia. Ja stałam tak w bezruchu. Nie wiedziałam co się dzieje. Usiadłam spowrotem na ławce, na której siedziałam z Dzikim. Po pewnym czasie ktoś koło mnie usiadł. Ocknęłam się i spojrzałam kto to. Siedział obok mnie Wrona. Nic nie mówił, patrzył się na mnie. Dopiero po chwili zaczął
- Czekałem na ciebie w domu ale nie przychodziłaś, więc pojechałem do domu Mariusza. Powiedział mi, że jesteś z Kubiakiem, ale gdy minęliśmy się w drodze zacząłem się martwić, że coś Ci się stało - mówił z troską w głosie - Bałem się o Ciebie - objął mnie swoim silnym ramieniem i pocałował w skroń. Ja nadal nie mogłam wydusić żadnego słowa. - Musimy pogadać - powiedział, a ja wciąż nic nie odpowiadałam - Ale to zostawmy na jutro bo widzę, że nie masz ochoty ze mną teraz rozmawiać - wstał i miał już iść kiedy, złapałam go za rękę.
- Masz rację nie mam ochoty rozmawiać, ale z nikim. Po prostu stało się coś co muszę przemyśleć. Jutro porozmawiamy - miałam iść w kierunku domu, ale teraz on złapał mnie za rękę.
- Dobrze to porozmawiamy jutro. Odprowadze Cię - kiwnęłam głową. Szliśmy w ciszy. Nie przeszkadzało mi to. Mogłam sobie na spokojnie wszystko przemyśleć. Nawet nie wiem kiedy dotarliśmy pod dom. Andrzej stanął na przeciwko mnie. Spojrzał mi w oczy, poczym przytulił mnie i szepnął do ucha
- Donranoc i słodkich snów księżniczko
- Dobranoc - wyszptałam prawie nieusłyszalnie. Andrzej chyba to słyszał bo pocałował mnie w polik tuż przy kąciku ust. Spojrzał mi jeszcze raz w oczy i uśmiechnął się. Poslałam mu też uśmiech ale słabszy. - Śpij dobrze - powiedziałam i zniknęłam za drzwiami wejściowymi. Zdjęłam buty i spojrzałam na zegar - 23:00 to się zasiedziałam na tej ławce - mruknąłam do siebie. Wzięłam szybki prysznic. Położyłam się do łóżka. Cały czas myślałam o Kubiakiu. Co miał znaczyć ten pocałunek? Myślałam też o Wronie. Nie wiedzialam co do niego czuje.  Nie mogłam zasnąć. Postanowiłam, że pójdę do Mariusza. On zawsze mi pomagał. Napewno wiedział co robić. Zeszłam do jego sypialni. Zapukałam, ale nikt nie odpowiadał. Co ja się dziwię o takiej godzinie każdy śpi. Weszłam i ku mojemu zdziwieniu Mariusz nie spał. Siedział na łóżku. Widzę, że trafiłam w porę. Usiadłam obok niego.
- Dlaczego nie śpisz? - zapytałam
- Nie wiem. Jakoś nie mogę spać - uśmiechnął się słabo. - A ty?
- Też nie mogę - skrzywiłam się - Przyszłam pogadać. Nie wiem co mam robić.
- Co tam się stało moja siostrzyczko? - objął mnie ramieniem i przyciągnął do siebie.
- Mariusz miałeś kiedyś tak, że czułeś do kogoś coś ale nie wiedziałeś co? - spojrzałam w jego piwne oczy. Uśmiechnął się szeroko. Poklepał swoje kolna, dając mi znać, że mam na nich usiąść. Usiadłam i głowę oparłam o jego klatkę piersiową. On położył swój podbródek na mojej głowie. Zawsze tak robił, gdy przychodziłam do niego z problemem. Zawsze siedziałam mu na kolanach.
- Miałem tak - odpowiedział - Domyślam się o kogo Ci chodzi
- Wiedziałam, że się domyślisz - uśmiechnęłam się - Ale to nie koniec. Znalazł się taki drugi, który jest dla mnie ważny ale tu jestem pewna, że oprócz przyjaźni nic więcej nie czuję
- To może od początku. Opowiedz mi wszystko i wtedy Ci pomogę - powiedział lekko zagubiony. Westchnęłam i opowiedziałam wszystko Mariuszowi. O Andrzeju i o Kubiaku. Naprawdę nie wiedziałam co robić. Wszystko mnie przerasta. Jeden i drugi pocałował i odszedł bez słowa wyjasnienia. Gdy skończyłam swoją wypowiedź, Mariusz westchnął.
- W tej sytuacji powinnaś kierować się sercem i nie zważać na innych. To tobie ma być dobrze. Zawsze pomagałaś innym, nie zajmowałaś się sobą. Teraz musisz patrzeć na to, żeby tobie było lepiej. W tym przypadku tak jak mówiłem musisz słuchać co Ci serce podpowiada -pogłaskał mnie po głowie
- Mariusz ale właśnie tu jest ten problem, że ja nie słyszę co mi podpowiada serce. Kompletnie nie wiem co robić i jeszcze w dodatku Dziki dodał swoje 3 grosze. Po co mnie pocałował? Czasami chcę wyjechać gdzieś, gdzie nikt mnie nie znajdzie. - łza spłynęła mi po policzku. Siatkarz wytarł ją i podniósł mój podbródek tak, że patrzyłam w jego ciemne oczy.
- Justyna nie możesz uciekać od problemów. Musisz go o to zapytać. Jeśli nie pójdziesz z nim porozmawiać nigdy się nie dowiesz. I proszę nie unikaj go.
- Dziękuję braciszku - przytuliłam go. Siedzieliśmy w ciszy tuląc się.  Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

poniedziałek, 2 marca 2015

Rozdział 6

Obudziłam się w sumie to obudził mnie dźwięk mojego telefonu. Niechętnie poszukiwałam urządzenia, w końcu znalazłam go. Widniała tam godzina 5:00.  Pierdole komu tak wcześnie zebrało się na rozmowę! - pomyślałam. Nienawidzę wstawać wcześnie rano! Odblokowałam telefon i odczytałam wiadomość była ona od Marty. Jakoś nie miałam ochoty z nią pisać ani rozmawiać, od razu wiadomość usunęłam. Wiem Marta nic nie wiedziała, ona nie jest temu winna ale nie chce na razie z nikim o tym rozmawiać. Odłożyłam komórkę i położyłam się wygodnie, leżałam tak i próbowałam zasnąć, ale moje próby nie poskutkowały. Musiałam wstać.  Klnąc pod nosem, szłam w kierunku kuchni. Myślałam, że wszyscy jeszcze śpią ale myliłam się. W kuchni siedział Michał, wyglądał na niewyspanego i smutnego przeciwieństwo do tego jaki jest na co dzień. Zawsze tryska energia, uśmiechnięty. Nie raz widziałam go smutnego, ale teraz było gorzej musiało coś się stać w jego życiu. Usiadłam na krześle oparłam się rękoma o blat stołu. Misiek mnie zauważył.
- A Ty co tak wcześnie wstałaś? - zapytał zdziwiony. Tak wiem to jakiś cud, że wstałam tak wcześnie
- Obudził mnie telefon - powiedziałam zaspanym głosem - I już nie mogę zasnąć, a Ty dlaczego nie śpisz?
- Nie mogłem spać - ziewnął. Wstałam z miejsca i zaczęłam robić kawć. Po nie całych 7 min postawiłam przed Michałem kubek z pracującym napojem i usiadłam na przeciw niego.
- Dziękuję, tego mi było trzeba - powiedział, biorąc łyk kawy.
- Michał, nie chciałam się wtrącać w nie swoje sprawy, ale muszę o coś spytać.- powiedziałam, on spojrzał się na mnie. Na jego twarzy pojawił się smutek, pewnie wiedział o co zapytam. Gdy spotkał się z moimi oczami, zaraz uciekł wzrokiem na blat stołu.
-Pewnie chodzi Ci o Dagmarę tak? Zgadłem? - cały czas patrzył w to samo miejsce, ja tylko przytaknęłam, zaczął mówić dalej - Pokłóciłem się z nią jakieś 3 miesiące temu. Od tamtego czasu wszystkie rozmowy wyglądają tak jak widziałaś wczoraj przed domem. Nikt o tym nie wie oprócz Mariusza, Pauliny no i teraz Ciebie. I proszę Cię nie mów nikomu. - spojrzał na mnie, ale gdy zobaczył, że ruchem ręki pokazałam,żeby mówił dalej, przełknął ślinę i kontynuował - No tak jak Ci mówiłem pokłóciłem się z nią 3 miesiące temu. Pokłóciłem to może nie to słowo. Po prostu przyłapałem ją na zdradzie i jak się później okazało trwało to już długo. Chciałem jej wybaczyć i zrobił bym to, gdyby nie przeprowadziła się do tego fagasa. Oliwera i Antosia wzięła ze sobą, zostawiła mnie samego. Co prawda widuje się z nimi. Nie wiem co mam zrobić, straciłem wszystko. Przy życiu utrzymuje mnie jeszcze siatkówka. Justyna powiedz mi co ja mam zrobić? - popatrzył na mnie, widziałam jak kilka łez spływa mu po policzkach. Nie dowierzałam w to co powiedział. Zawsze uważałam ich za wzór. Myślałam, że byli idealni dla siebie. Nie wiedziałam co mam mu powiedzieć. Jego sytuacja przypomina mi moją i Filipa tylko, że on ma gorzej. Wiedziałam jak się czuję. Wstałam i przytuliłam go, on przytulił mnie mocniej.
- Michał, dlaczego nie wziąłeś jeszcze z nią rozwodu? - spytałam, a on spojrzał na mnie.
- Nie mogę, bo wtedy stracę chłopaków. Nie dadzą mi opieki nad nimi, bo jestem cały czas na wyjazdach czy treningach. - powiedział i po raz kolejny poleciała mu łza.
- Rozumiem, ale nie widzę sensu w tym co robisz. Tak czy siak widzisz chłopaków kiedy ona Ci na to pozwoli. Możesz ubiegać się przecież o widywanie z nimi. To to samo co masz teraz tylko, że będziesz wolny od niej. Będą cię z nią łączyć tylko sprawy z dziećmi nic więcej. Będziesz mógł znaleźć nową miłość, co w twoim przypadku nie będzie trudne. - uśmiechnęłam się na koniec. Misiek patrzył cały czas w jedno miejsce, chyba myślał nad tym co powiedziałam. Po pewnym czasie, jak nic nie mówił, wstałam i odwróciłam się w stronę wyjścia z kuchni , ale Michał złapał mnie za nadgarstek i pociągnął w swoją stronę, tak, ze usiadłam mu na kolanach, przytulił mnie.
- Masz racje, powinienem tak zrobić - powiedział i przytulił mnie mocniej - Dziękuję - wyszeptał mi do ucha
- Nie masz za co - uśmiechnęłam się - Pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć
- Zawsze będę pamiętał - powiedział i pocałował mnie w czoło jak małą dziewczynkę - Mariusz ma szczęście, że na Ciebie trafił. Taki przyjaciel to skarb. I myśleć co by było gdybyście się nie pogodzili.
- Nie wiem Michał, nie wiem. - pokręciłam głową. Cały czas siedziałam przyjmującemu na kolanach, moja głowa oparta była na klatce piersiowej Michała, a moje ręce bawiły się palcami siatkarza.- Strach pomyśleć co by było. Wiesz czasami mam tak, że to wszytko co się dzieje to sen, wspaniały sen, który się skończy. - mówiłam cały czas bawiąc się płacami siatkarza. Na myśl, że przyjaźń z Mariuszem mogła się od tak skończyć, spłynęła mi łza. Michał zauważył to, bo wytarł ją i podniósł moją głowę tak, że patrzyłam w jego niebieskie oczy.
- Ale się nie skończył. Wszystko trwa nadal. Sama mówisz, że nie wolno żyć przeszłością, że trzeba iść z podniesioną głową. - cytował moje słowa, patrząc mi prosto w oczy.
- Tak Misiek mówiłam tak. Ale w pewnych kwestiach trudno jest zapomnieć o przeszłości. - powiedziałam i wróciłam do poprzedniej czynności, czyli zabawą palcami siatkarza. Głowę oparłam na klatce przyjmującego tak, że słyszałam jego bicie serca.
- Justyna, wiem trudno, ale sama tak nam mówiłaś jak przegraliśmy jakiś mecz. Tak właśnie nas pocieszałaś. Te słowa tyczą się każdej sprawy, nie tylko przegranego meczu. - mówił gładząc jedną ręką moje włosy, druga ja się bawiłam. Nic nie odpowiedziałam, wiedziałam, że ma racje. Siedzieliśmy tak długo. Ja myślałam o Filipie jaką krzywdę mi wyrządził. Michał pewnie o Dagmarze. Spojrzałam na zegarek, widniała tam godzina 7:05. Chciałam wstać, żeby pójść do pokoju, ubrać się, ale gdy próbowałam Michał wyszeptał mi do ucha, żebym jeszcze trochę posiedziała. Zgodziłam się. Po upływie 10 min wszedł do kuchni Mariusz.
- A co tu się dzieje? - zapytał, a ja od razu wstałam z kolan Miśka i usiadłam na krześle obok. Mariusz się zaśmiał, Michał uśmiechnął się i wstał po coś do lodówki. - Nie martwcie się nic nie widziałem takiego wiecie - tu poruszył śmiesznie brwiami.
- Mariusz przestań! - przewróciłam oczami
- No dobrze, nie denerwuj się - poczochrał mnie - Ma do was pytanie.
- Do mnie też? - wtrącił się Michał- Od razu mówię, że pomiędzy mną, a Justyną nic nie ma oprócz przyjaźni
-Ja nie o tym - machnął ręką-  Chcę wiedzieć co to za filmik krąży po facebook'u.
-Yyy... Ja nic nie wiem. Michał wiesz coś o tym filmiku? - skierowałam się w stronę przyjmującego, ale ten tylko pokiwał przecząco głową - No więc Mariuszku nie wiemy o co Ci chodzi - wyszczerzyłam się do niego
-Trudno, ale powiem Wam, że zemsta jest już na fb - cwaniacko się uśmiechnął i pocierał ręce. Szybko wyjęłam telefon i weszłam na fb. Widniało tam zdjęcie moje i Michała w pozycji zastanej przez Mariusza.
- Ale kiedy ty to? - spytałam szybko - Mariusz proszę Cię usuń to.
- Zemsta to zemsta - wzruszył ramionami
- Mariusz błagam - prosiłam go nadal
- Mariusz proszę Cie usuń - tym razem odezwał się Misiek.
- Ok, tylko pod warunkiem, że... - pomyślał chwilę - Powiecie mi dlaczego tak siedzieliście
- Dobra, ale usuń to teraz - Mariusz wziął telefon i usunął zdjęcie, a my wytłumaczyliśmy mu jak to się stało, że tak siedzieliśmy. Gdy wszystko było wiadome, zaczęłam robić śniadanie. Nic specjalnego, kanapki z szynką i pomidorem. Po posiłku poszłam do pokoju przebrać się. Gdy byłam już ubrana weszłam na fb, zdjęcia nie było, ale wiadomości miałam mnóstwo typu "Ty z Michałem? Przecież on ma ŻONĘ! " lub "Po tobie bym się nie spodziewał/a" no to Mariusz ma przekichane! - pomyślałam. Chcąc,  nie chcą musiałam zacząć odpisywać. Po odpisaniu wszystkim, co trochę mi zajęło, zeszłam na dół chłopcy mieli trening wieczorem, więc mogliśmy spędzić czas we trójkę. Tak jak zawsze siedzieliśmy na kanapie i wspominaliśmy dawne czasy, jak się poznaliśmy itp.
- Mariusz zawsze miałam się ciebie o to zapytać, dlaczego do mnie wtedy napisałeś? - zapytałam opierając się o jego ramię.
- Przecież musiałem wiedzieć gdzie mam przysłać nagrodę. - zaśmiał się
- No tak, ale dlaczego dalej ciągnąłeś rozmowę? - ponownie zadałam pytanie
- Wiesz w sumie nie wiem dlaczego, po prostu serce mi mówiło, że nie jesteś taka jak reszta fanek. Wyróżniasz się czymś i miało rację - objął mnie ramieniem - Cieszę się, że Cię spotkałem
- Ja też- uśmiechnęłam się
- Gdybym Was nie znał, powiedziałbym, że jesteście rodzeństwem - palnął od tak Winiar, ja się zaśmiałam.
- A nie jesteśmy? - zapytał Mariusz
- Jesteśmy mój braciszku - poczochrałam mu włosy. Siedzieliśmy tak i rozmawialiśmy do czasu kiedy chłopaki musieli szykować się na trening.
- A może pójdziesz z nami? - zapytał Mario
- Bardzo chętnie i tak nie mam nic do roboty. - wstałam i poszłam się szykować. Gdy byłam w drzwiach zatrzymał mnie Winiar.
- Weź coś na przebranie, bo zagrasz z nami. - powiedział i sam poszedł się szykować. Nie miałam nic przeciwko, dawno nie grałam,więc spakowałam się i zeszłam na dół. Chłopaki już na mnie czekali. Postanowiliśmy, że się przejdziemy. Szliśmy w ciszy wcale mi nie przeszkadzała. W pewnym momencie zadzwonił mi telefon. Na wyświetlaczu pojawiła się twarz Marty. Odrzuciłam połączenie. 
- Dlaczego nie odbierzesz? - zapytał Michał
- To nikt ważny - wyszeptałam, dalszą drogę szłam ze spuszczoną głową. Gdy doszliśmy, Mariusz powiedział Michałowi, żeby już poszedł na hale, a mi powiedział, że Mam usiąść na ławce.
- Justyna kto to był? - zapytał od razu
- Marta - powiedziałam prawie niesłyszalnie . Mariusz usiadł koło mnie przytulił mnie i wyszeptał, że mam być twarda. Po czym wstał i kierował się w stronę wejścia, ja zrobiłam to samo. Przebrałam się i razem z Mariuszem, poszłam na hale. Gdy tam weszłam nie mogłam uwierzyć kto siedzi na trybunach.
Doberek!
Jak tam? Skra jest w półfinale! Ciekawe z kim będą grać. A co do rozdziału to mi się niepodoba. Jakiś taki dziwny ale ocenę zostawię Wam :D
Pozdrawiam :*