piątek, 15 grudnia 2017

Rozdział 38


Przed przeczytaniem zaleca się:
- O odłożenie wszelakich szklanych, ostrych etc. rzeczy,
- O nie czytanie rozdziału podczas złego nastroju lub negatywnych emocji,
- Nie pić i nie jeść podczas czytania

Po przeczytaniu zaleca się:
- Nie bluznic
- Nie szukać autorki w celu jej pobicia, zabicia ect.
- Wypić melise na uspokojenie


Muzyka

"Znalazłem miłość dla mnie.
Kochanie zatrać się w tym i podążaj za mną.
Znalazłem dziewczynę piękną i słodką.
Nigdy nie wiedziałem, że to ty na mnie czekałaś."


Perspektywa Andrzeja

Odkąd wyjechaliśmy z Krakowa codziennie dzwonie do Justyny. Rozmawiamy przez kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt minut. Praktycznie cały swój wolny czas przekazuje na rozmowę z blondynką. Nie chcę, żeby powtórzyła się sytuacja z początku Ligi Światowej. Zależy mi na niej, jak nigdy na nikim i nie mogę pozwolić na jej odejście. Nawet wtedy, gdy unosi się honorem, gdy upiera się przy swojej racji, gdy denerwuje się bez powodu, kiedy się kłócimy przez jakąś błahostkę. Kocham ją z każda tą wadą i nigdy nie przestanę.
- Ej Endrju. - ktoś wyrwał mnie z zamyśleń - Ziemia się kłania. - obok mnie rozsiadł się Kłos.
- No co chcesz? - zapytałem wpatrując się w krajobraz za szyba.
- Co taki zamyślony jesteś? - zapytał mój przyjaciel i szturchnął mnie ramieniem. Uśmiechnąłem się lekko pod nosem i spojrzałem w jego stronę. - No co jest?
- A tak się zamyśliłem tylko. - westchnąłem i machnąłem ręką. Nie będę mu przecież cały czas truć dupy o Justynie i tak biedak dużo już wysłuchuje.
- No mów, widzę, że coś jest. Coś z Justyną? Nie dawno z nią rozmawiałeś. Pokłóciliście się, znowu? - nalegał.
- Pokłócić się nie pokłóciliśmy, ale... - podrapałem się po karku. Nie wiedziałem, co mam mu powiedzieć, o cały czas drażę to samo, z resztą nie tylko ja, bo i Wlazły ma obsesje na jej punkcie.
- Ale?
- Mam wrażenie, jakby coś przede mną ukrywała. Od dłuższego czasu. Odkąd jest w Krakowie coś się wydarzyło. Nie powie mi sama z siebie, to jest pewne i nawet na to nie liczę. Trochę źle się z tym czuje, bo wygląda na to jakby mi nie ufała. Stała się taka zamknięta. Niby się śmieje, niby żartuje, docina każdemu, ale widzę po niej, że udaje. Najgorsza w tym jest jej upartość i duma. Czemu do cholery nie powie co jej leży na sercu? Przecież wtedy ją to odciąży, będzie się lepiej. - powiedziałem bezradny. Bolało mnie to, że nic mi nie chce mówić. Jak o coś zapytam, to od razu się denerwuje i najczęściej kończy się kłótnią i barkiem odzewu z jej strony. Obraża się na cały świat, a przecież ja tylko chciałbym jej pomóc. Obiecała mi, że będzie mi mówić wszystko, a co robi? Westchnąłem głośno, a Karol poklepał mnie po ramieniu i pokręcił głową.
- Wiesz, że nic nie zrobimy z tym? Ona sama musi przyjść i nam wszystko powiedzieć. - odpowiedziała mi tylko tyle. Wiedziałem od początku, że ta rozmowa mi humoru nie polepszy.
- Dobra nie rozmawiajmy już o tym. - westchnąłem. Karol chyba zrozumiał, że nie chce mi się o tym gadać i zmienił szybko temat na jakiś inny. Do rozmowy włączył się z przodu siedzący Igła i tak się stało, że te dwa dekle poprawili mi humor. Całą drogę autokarem minęła nam na śmiechach, troszkę jeszcze porozmawiałem z Justyna i spytałem czy będzie na meczu.
- Przyjeżdżasz? - spytałem z nadzieją. Blondynka sapnęła po drugiej stronie słuchawki i już wiedziałem, ze nie pojawi się na hali. - Czyli mam rozumieć, że nie?
- Nie obiecuję nic, ale postaram się ko... - przerwała - Andrzej przyjechać. - dokończyła zdanie. Zmarszczyłem brwi, bo ostatnio zaczęła mnie brać tak jakby na dystans. Może jestem przewrażliwiony, nie wiem. Dlatego na razie nic nie mówię.
- No rozumiem, jednak mam nadzieję, że przyjedziesz. Lepiej by mi się grało. - uśmiechnąłem się lekko do słuchawki - Nawet nie tylko mi, bo i Wlazły wiem, ze do Ciebie wydzwania. - zaśmiałem się cicho, ale na tyle głośno, aby dziewczyna usłyszała.
- Taak. - zaśmiała się - Nie daje mi spokoju. Po Twoim telefonie od razu mam Mariusza, wy to specjalnie robicie? - spytała z udawanym zdenerwowaniem. Mam przed oczami, jak próbuje ukryć uśmiech i zaplata ręce na piersi. Uśmiechnąłem się sam do siebie.
- Oczywiście kochanie. - odpowiedziałam, aby ją troszkę po wkurzać. Zamiast tego usłyszałem jej melodyjny śmiech, przez który i ja się zaśmiałem. - Co teraz porabiasz?
- Siedzę sobie przed telewizorem, nie mam siły na nic. - stęknęła - W ogóle czaisz co dzisiaj się stało u mnie w barze? - zaczęła mi opowiadać swoje przeżycia w pracy. Co jakiś czas wybuchała śmiechem, wtedy czułem, że może jednak jestem przewrażliwiony. Może i nic nie ukrywa, ale kiedy ją widziałem w Krakowie było inaczej i jeszcze ta sytuacja przed wyjazdem spod hali. To nie była pomyłka, jestem tego pewien. Mam złe przeczucia co do tego.
- Dobra skarbie, ja muszę kończyć, bo już wysiadamy. - powiedziałem w pewnej chwili - Zadzwonię jeszcze wieczorkiem dobrze?
- Już jest wieczór. - złapała mnie za słówko. Byłem prawie pewny, że uśmiechnęła się pod nosem, a w głowie gratulowała sobie, że po raz kolejny mi docięła.
- Łapiesz mnie za słówka, przed snem zadzwonię. Pa, kocham Cię. - powiedziałem do słuchawki.
- No pa. - cmoknęła do słuchawki i się rozłączyła. Westchnąłem tylko i wstałem z miejsca, aby wyjść całkiem z autokaru.Chwyciłem swoje torby i udałem się za resztą drużyny do hotelu. W holu poczekałem kilkanaście minut, zanim dostaliśmy klucz do pokoju. Tym razem dzieliłem go z Kłosem, wiec byłem przekonany, ze nie obejdzie się bez porządnej rozmowy.
- Tego było mi trzeba. - mruknąłem, na co Karol się zaśmiał.
 - I tak zaraz wstać trzeba, bo kolacja czeka. - przyjaciel wstał z łoża i pognał do łazienki. Ja zaś chwyciłem telefon i sprawdziłem swoje wszystkie portale społecznościowe. Zatrzymałem się dłużej na Instagramie, a konkretnie na zdjęciu mojej ukochanej. Dodała je kilkanaście minut temu i byłem niemalże pewny, że było zrobione dzisiaj. Ma rozpuszczone swoje blond włosy, a na twarzy szeroki uśmiech. Taki uśmiech, który uwielbiam, ten najlepszy jaki ma. Wpatrywałem się w te zdjęcie przez dłuższy czas i coś przykuło moja uwagę. Raczej ktoś. Nad jej prawym ramieniem, w tle była widoczna postać w dodatku męska, a po posturze byłem pewny, że to był nikt inny jak Kubiak. Nie powiem lekko się zdenerwowałem. Od razu wykręciłem numer Justyny. Pierwszy sygnał, drugi, trzeci, czwarty i nic. Czekałem cierpliwie aż odbierze, ale w końcu odezwała się automatyczna sekretarka. Zadzwoniłem jeszcze raz, a gdy nie odebrała jeszcze raz.
- Halo? - odezwała się roześmianym głosem.
- W końcu raczyłaś odebrać. - próbowałem opanować swój ton głosu.
- Przepraszam Andrzej, ale miałam wyciszony i zostawiłam telefon w pokoju, a siedziałam w salonie z... - przerwała na chwilę - i oglądałam komedię. Przepraszam jeszcze raz. - w jej głosie słyszałem skruchę. Zacisnąłem palce na urządzeniu, mocno go ściskając. Nie chciałem pochopnie jej o nic oskarżać, ale miałem przeczucie, że mnie okłamuje.
- No dobrze skarbie. - wypuściłem powietrze - A sama jesteś? - zadałem nurtujące mnie pytanie i wyczekiwałem odpowiedzi, którą odzyskałem po dłuższej chwili.
- Tak, a czemu pytasz? - powiedziała gładko i bez zająknięcia.
- A wiesz może co Kubiak robi? - zdążyłem zapytać zanim ugryzłem się w język. Teraz Wrona szykuj się na porządna kłótnię.
- Słucham? - jej ton głosu się zmienił diametralnie - Czemu mnie o to pytasz?
- No nie wiem, tak z ciekawości. - wzruszyłem ramionami, choć i tak wiem, że tego nie zauważyła.
- Andrzej o co Ci chodzi. - jęknęła zrezygnowana. Sam nie wiem o co mi chodziło. Bałem się, że Kubiak teraz ma pełne pole popisu. Może być przy niej, kiedy ja siedzę tutaj.
- Na pewno sama jesteś w mieszkaniu? - spytałem dla pewności. Okłamywała mnie ja to wiem, czułem to całym sobą. Czułem to w jej głosie.
- Znowu zaczynasz. - powiedziała ostro.
- Przyznaj mi się tylko, że on jest z Tobą. - również zmieniłem ton głosu - Nie okłamuj mnie.
- Jeśli tak ma wyglądać nasza rozmowa, to lepiej ją zakończmy. Zadzwoń jak Ci przejdzie, bo nie mam zamiaru słuchać takich głupot. Na razie. - rzuciła wściekła i po chwili usłyszałem w słuchawce dźwięk przerwanego połączenia. Wziąłem głęboki oddech. Znowu wszystko powiedziałem nie tak. Znowu doprowadziłem do kłótni. Ale to wszystko przez to, że Kubiak się wokół niej kręci. Wyznał jej miłość, jak ja mam się teraz czuć.

Perspektywa Justyny

Odłożyłam telefon z powrotem na szafkę nocną. Miał racje. Okłamywałam go, ale to tylko dlatego, żeby nie wmawiał sobie nie wiadomo czego. Ten temat przerabialiśmy wiele razy i nie miałam ochoty znowu go przerabiać. Wzięłam głęboki oddech. Może nie jestem w tym momencie w stosunku do niego fair, ale... No właśnie, ale. Skłamałam mu, bo wiem jakby zareagował na to, że Kubiak się u mnie znajduje. Poza tym musiałabym mu wytłumaczyć, czemu tu jest i co się stało, a Michał prosił mnie o dyskretność.
- Znowu kłótnia? - odezwał się Misiek.
- Taaa. - skrzywiłam się lekko - Z jednej strony mu się nie dziwie. Pewnie wyczuł, że kłamię.
- Przejdzie mu zobaczysz. - Kubiak uśmiechnął się lekko i chciał wstać, aby bo mnie podejść, ale syknął z bólu.
- Nie ruszaj się, muszę Ci to do końca opatrzyć. - westchnęłam. Podeszłam do Michała i dokończyłam przerwaną dezynfekcję rany. - To teraz mów mi co się stało.
- Co mam Ci mówić. Ostatnio mam jakiegoś pecha. - zaśmiał się cicho, a ja od razu skarciłam go wzrokiem. - Oj nie denerwuj się, to był wypadek przecież żyję, a to jest drobna rana. - złapał mnie za dłoń i potarł ją kciukiem. Swój wzrok posłałam na jego twarz, na którym widniał ten uśmieszek. patrzył na mnie znad tych okularów i szczerzył się jak głupi do sera. Pokiwałam głowa na boki i nasączyłam wacik wodą utlenioną.
- Michał, to nie jest śmieszne. - westchnęłam - Przychodzisz do mnie z obdartym kolanem, z rozwaloną ręką i siniakiem, jak cała moja dłoń na ramieniu i mówisz mi, ze masz pecha i nic Ci nie jest. Słabo kłamiesz. - przyłożyłam wacik do rany, a on bardzo głośno syknął - Przepraszam. - spojrzałam na niego kątem oka.
- Miałem małe starcie z rowerzystą. - powiedział po chwili ciszy. Na twarzy miał grymas bólu, co się dziwić, wylałam już mu z pół butelki tej wody. - Potrącił mnie, gdy szedłem chodnikiem do Ciebie do bloku. Upadłem niefortunnie i o. Tamten zwiał, a mi nie chciało się go gonić. Wypadki się zdarzają ot cała historia. - zakończył z lekkim uśmiechem.
- Ja w Ciebie nie wierzę. - pokręciłam głową na boki - Czemu nic z tym nie zrobisz. Misiek, to już druga taka sytua... - przerwałam na chwilę, widząc przed oczyma obraz Filipa, który perfidnie śmieje mi się w twarz i mówi, że mam uważać na siatkarzy. To nie może być możliwe, tylko nie on.- Kurwa. - wymsknęło mi się. Kubiak spojrzał na mnie podejrzliwie.
- Co? - zapytał głupio.
- Nie nic, nic. Dziwię się, że nic z tym nie zrobisz. - wróciłam do opatrywania. W głowie miałam cały czas scenę sprzed kilku dni. Mówił mi, że będzie gorzej, że nic go nie powstrzyma i przekonam się jeszcze co potrafi. - Powiedz chociaż, czy coś zdążyłeś zauważyć. - Michał podrapał się po karku i skrzywił się lekko.
- Za dużo nie zauważyłem, bo był zakapturzony. No nie powiem Ci za dużo. - rzekł, a mi ręce opadły. Podniosłam się do pozy stojącej i posprzątałam papierki po wacikach. Kubiak przypatrywał mi się z uwagą. Wiedział, że się zdenerwowałam. Stałam tyłem do Michała, bo chowałam apteczkę do szafki. Poczułam jego dłonie na mojej tali, a zaraz potem byłam już przodem do niego. Nie spojrzałam nawet na jego twarz. Niech wie, że jestem zła na jego lekkomyślność.
- Nie złość się. Nic mi nie jest przecież, wypadki chodzą po ludziach. - uniósł mój podbródek, żebym na niego popatrzyła. Jego bladoniebieskie tęczówki świdrowały moją twarz. Uśmiechnął się do mnie tak po swojemu i wiedział, ze tym mnie zmiękczy.
- Oj Misiek, ja nie jestem zła, bo coś Ci się stało. Tylko, że nic z tym nie zrobisz. To już druga taka sytuacja. - odparłam zrezygnowana. Michał wyszczerzył się i przytulił mnie mocno. Odwzajemniłam uścisk.
- Kochana, ale nie ma takiej potrzeby naprawdę. - zapewnił mnie i puścił oczko. Nic już nie odpowiedziałam, tylko westchnęłam głośno, żeby wiedział, iż nie podzielam jego zdania.- No już się nie złość. - wbił mi palec w żebro. Pokiwałam głową ze śmiechem, bo ten idiota zawsze mi poprawi humor.
- A idź i tak Cię nienawidzę. - odepchnęłam jego łapę i udałam się do salonu. Za mną szedł Kubiak rozweselony i zadowolony, że po raz kolejny udało mu się mnie udobruchać. Walnęłam się na kanapę, a siatkarz zajął standardowo fotel.
- Słyszałem, że weekend masz wolny. -  odezwał się po chwili. Pilot, który zdążyłam sięgnąć, wypadł mi z dłoni. Spojrzałam na Dzikiego zdezorientowana, zdziwiona i lekko wkurzona zarazem.
- Skąd Ty takie rzeczy wiesz? - zapytałam zrezygnowana, myślałam, że ukryję to i zrobię niespodziankę chłopakom, ale teraz już po ptakach. Założę się, iż Misiek już wszystko wypaplał Wlazłemu.
- Złapałem bardzo dobry kontakt z Twoją szefową. - poruszał śmiesznie brwiami, a ja wywróciłam oczami. Zaśmiał się na to w głos, aż prawie spadł z fotela. - A tak serio to wydziałem, że bar jest zamknięty z powodu remontu.
- Cholera. - cmoknęłam - Nie mówiłeś nic Mariuszowi jeszcze? - zapytałam z nadzieją. Przyjmujący spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem.
- Jeszcze nie, ale chcę to zrobić. - odpowiedział.
- To nie mów, chcę im zrobić niespodziankę. Powiedziałam im, że nie wiem czy mi się uda i, że to mało prawdopodobne. - poprosiłam go i zrobiłam błagalną minkę.
- A co będę z tego miał? - uśmiechnął się chytrze.
- Moją wieczną wdzięczność. - ukazałam mu rządek zębów. Michał pokiwał głową ze śmiechem i zgodził się na moją propozycję. Zrobiłam gest zwycięski i włączyłam telewizor. Rozmawiałam z Dzikim i szukałam czegoś fajnego do obejrzenia. Troszkę się pokłóciliśmy, bo on wolał jakiś film akcji, a ja takowych nie lubię i wolałam jakąś polską komedię romantyczną. Koniec końców skapitulowałam.
- Dobra masz, oglądaj. - rzuciłam mu pilota zirytowana, a on posłał mi zwycięski uśmiech, który olałam. Wstałam z miejsca i skierowałam się do wyjścia z salonu.
- No i gdzie idziesz obrażalska? - zawołał Misiek ze śmiechem.
- Po coś do żarcia, żebyś nie umarł z głodu lamusie. - odpowiedziałam, a ten się zaśmiał i wrócił do wpatrywania się w telewizor.W kuchni spoglądając do szafek, zauważyłam, że nie mam żadnych przekąsek, czy słodkości. Postanowiłam, więc wyruszyć do spożywczaka, po coś na ząb. Krzyknęłam przyjacielowi, że zaraz wrócę i szybko udałam się do sklepu. Po drodze zaczepiła mnie sąsiadka na krótką pogawędkę. Po kilku minutach przeprosiłam starszą panią, bo troszkę mi się śpieszyło.
- Oczywiście kochaniutka, leć szybko do tego sklepu i wracaj do swojego kawalera. - zaśmiała się i puściła mi oczko - Miłego wieczoru. - podziękowałam ładnie i odpowiedziałam tym samym. Nie miałam zamiaru wyprowadzać jej z błędu, bo nie miałam na to czasu, a babka widać nie ma co robić tylko monitoruje co się dzieje na osiedlu.Właśnie!
- Przepraszam! - zawołałam jeszcze za nią. Obróciła się w moją stronę i spojrzała wyczekująco. - Może Pani coś dzisiaj widziała, bo mojego przyjaciela przed blokiem dzisiaj potrącił rowerzysta, niestety zdążył uciec i...
- No właśnie się zastanawiałam do kogo ten Pan idzie. - zaśmiała się, a mnie tymi słowami lekko poirytowała. Baba interesuje się nie swoim życiem.
- Wiec?
- Tak, tak. Nie jestem pewna, ale wydaje mi się, że to był Pan Filip, wie Pani ten co mieszka na przeciwko Pani. - z ciszyła ton głosu - Taki sam rower ma, ale nie widziałam za dużo, bo cały zakapturzony był. - pokiwała głową, a ja cała zbladłam.
- Dzię... Dziękuję bardzo. - zająknęłam się. W głowie miałam cały czas jego słowa, co powiedział mi kilka dni temu.
- Ale jak coś to ja nic nie widziałam, dobrze? - spytała staruszka, a ja tylko pokiwałam głowa, powiedziałam ciche do widzenia i szybko udałam się do tego cholernego sklepu. Moje przypuszczenia się sprawdziły. To już druga taka sytuacja, nie chcę żeby Michałowi coś się stało muszę coś z tym zrobić. Muszę...Nawet nie wiem co kupiłam, cały czas myślałam o tej sytuacji, o Filipie, o Andrzeju, Michale. Przecież ten debil jest im zrobić wszystko.
- Sorry. - burknęłam pod nosem wcale nie patrząc na kogo wpadłam. Wyminęłam postać i skierowałam się w stronę schodów.
- Kolega cały? - usłyszałam ten obrzydliwy głos. Ścisnęłam mocno dłonie i obróciłam się w jego stronę. Byłam tak cholernie zła, że nawet nie wiedziałam, jakie konsekwencje tego poniosę.
- Co Ty sobie myślisz? Co? Że będziesz mnie zastraszał, robił takie rzeczy i ja do Ciebie wrócę? - podeszłam do niego bliżej. Stał ze swoim cwaniackim uśmieszkiem, zaplótł swoje ręce na klatce piersiowej i patrzył na mnie z wyższością. Spojrzałam w jego oczy, a on w moje. Zmniejszył dystans pomiędzy nami do tego stopnia, że zostałam przygwożdżona do ściany. Moja adrenalina spadła, brak strachu przed nim gdzieś zwiał, a zamiast tego przybyła lekka panika. Oparł się dłonią tuż nad moim barkiem i nachylił się do mnie, tak że prawie stykaliśmy się czołami. Miałam ochotę napluć mu na twarz, ale nie miałam na tyle odwagi.
- Co już nie jesteś taka pewna siebie? Mówiłem Ci już coś na temat tych siatkarzy. Dopóki do mnie nie wrócisz, co jakiś czas będzie jednego spotykał nieszczęśliwy wypadek. - wyszeptał słodko. Jego oddech powodował u mnie odruchy wymiotne. Odwróciłam głowę w drugą stronę, aby nie dać po sobie poznać, że może mną manipulować, choć i tak to już robi. Doskonale wiedział jak mnie podejść. Znał mnie Najlepiej ze wszystkich, to z nim spędziłam najwięcej czasu.
- No kochanie. Jaka jest twoja decyzja, ja już się niecierpliwię. - przybliżył swoje usta do mojego ucha. Wzdrygnęłam i odepchnęłam go od siebie, po czym szybko uciekłam do mieszkania. - Wrócisz jeszcze. - usłyszałam zanim zamknęłam drzwi.
- Długo coś Ci to zajęło. - w przedpokoju ujrzałam Kubiaka, który uśmiechał się do mnie serdecznie. Zaraz jednak zmarszczył czoło i znalazł się przy mnie. - Coś się stało? - zapytał podnosząc moją głowę do góry, aby spojrzała na niego.
- Ta.. tak wszystko w porządku. - odparłam szybko i przekazałam mu reklamówkę - Idź do salonu ja, idę jeszcze do łazienki. - zanim Dziki zdążył coś powiedzieć, ja już byłam za drzwiami pomieszczenia. Musiałam chwilkę się uspokoić i pobyć sama. Wiem, ze Michał zaraz by coś wywęszył i nie dał mi spokoju. Chciałam wszystko przemyśleć, ale jak mam to zrobić, gdy w salonie siedzi Kubiak. Wyszłam z pomieszczenia, kiedy czułam już się na siłach.
- Sorki, ale strasznie sikać mi się chciało. - wymusiłam śmiech i miałam nadzieje, ze mi uwierzy. On zaśmiał się cicho i przywołał na kanapę. Najwidoczniej uwierzył, bo ponowił oglądanie z paczką cipsów. Udawałam zainteresowaną filmem, bo w głowie miałam cały czas Filipa. On był w stanie zrobić krzywdę każdemu, żebym tylko do niego wróciła. Nie mogłam mu na to pozwolić, muszę mu jakoś w tym przeszkodzić. Jedyne co mogę zrobić, to zgodzić się. Nie chcę tego robić i nie zrobię. Kocham Andrzeja, nie mogę go zostawić.
- Misiek? - przygryzłam dolna wargę, wyczekując na odzew Dzikiego.
- No co tam? - kiwnął głowa w moją stronę, żeby zaczęła mówić.
- Co powiesz, żebyśmy dzisiaj pojechali do Gdańska? Ja mam hotel zarezerwowany od dzisiaj wieczorem, ale chciałam dopiero jutro jechać. Ty na bank byś znalazł jakiś pokój. - zaczęłam mu mówić o moim planie. Nie musiałam, go długo namawiać, bo zaraz się zgodził. Szybko spakowałam potrzebne rzeczy w torbę i z Michałem udaliśmy się do jego samochodu. Obraliśmy kierunek Gdańsk.
- Obudź mnie jak będziemy na miejscu. - wyszczerzyłam się w jego stronę, a ten jęknął przeciągle.
- Namawiasz na wyjazd, a teraz idziesz spać, zostawiając mnie samego. - oburzył się, a ja się zaśmiałam.
- Też Cię kocham. - puściłam mu oczko. - Dobranoc.- wcale nie miałam zamiaru spać. Chciałam w spokoju pomyśleć nad tym wszystkim. Nad całą ta chorą sytuacją, która mnie przerasta. Musiałam podjąć jakaś decyzję, która przyszła w połowie drogi.

 Dojechaliśmy na hotelowy parking, gdy było grubo po dwudziestej drugiej. Dziki zaczął mną szarpać, aby się obudziła.
- Nie śpię przecież. - westchnęłam i poprawiłam się na siedzeniu. Kubiak zmrużył oczka i założył ręce na piersi.
- Jak długo? - zapytał podejrzliwie, na co musiałam się uśmiechnąć.
- Wystarczająco długo, żeby słyszeć jak śpiewasz pod nosem. - wysłałam mu buziaka i wyszłam z samochodu.
- Mam wokal, wiem. - wypiął dumnie pierś i wyjął z bagażnika nasze torby. Wyrwałam mu z dłoni swoją i ruszyłam w stronę hotelu. Marzyłam o niczym innym, tylko o prysznicu i o łóżku. - Ej no poczekaj na mnie. Ogólnie to wiesz, że to ten sam hotel co jest dla siatkarzy?
- Wiem. - odparłam krótko i pchnęłam szklane drzwi. - Dobry wieczór. Rezerwacja na Justynę Składanowską...
- i Michała Kubiaka. - przerwał mi mój przyjaciel i oparł się szarmancko o blat. Lamus nie mówił, ze też ma rezerwację. O mało co ta recepcjonistka nie posikała się na widok Dzikiego. Wywróciłam tylko oczyma i pogoniłam dziewczynę.
- Proszę bardzo, państwa klucze. - powiedziała niby do nas obojga, ale tylko patrzyła na Kubiaka.
- Dziękujemy ślicznej Pani. - Misiek puścił jej oczko i chwycił swój klucz. Laska o mało co nie zemdlała. Pokręciłam głowa i pociągnęłam siatkarza za rękaw koszulki za sobą.
- Ja nie rozumiem, jak laski mogą mieć mokre majty na Wasz widok. Za Wrona tak samo szczają. - westchnęłam, na co przyjmujący zaśmiał się w głos. Weszliśmy do windy, wcisnęłam poziom drugi i stanęłam obok Michała.
- Uważasz, że jestem brzydki? - podniósł jedną brew do góry, czego nienawidziłam.
- Tak, bo podnosisz jedna brew, a ja tak nie umiem. - wytknęłam mu język i wyszłam z tej blaszanej puszki.
- A z tymi mokrymi majtkami, to Ci jeszcze wypomnę. - poruszał śmiesznie brwiami, a ja wywróciłam oczyma.
- Jasne, jasne. Uważaj, bo to naaaa... - zająkiwałam się, bo kilkanaście metrów przed nami stał na wpół ubrany Andrzej. Rozmawiał z Mariuszem, śmiali się. Wyglądał bosko. Nieułożone włosy, wyrzeźbiony tors. Nawet nie zauważyłam, kiedy przygryzłam wargę.
- Mokro? - obok mnie pojawił się Michał i szturchnął mnie ramieniem. Otrząsnęłam się i prychnełąm pod nosem.- Tylko spokojnie z nim, bo jutro rano ma trening.
- A spadaj. - burknęłam ze śmiechem. Podeszłam do siatkarzy bliżej i głośno kaszlnęłam. Oboje się obrócili i spojrzeli na mnie, jakbym co najmniej jakimś duchem była. - Mmm Siema?
- Czemu nie powiedziałaś, ze przyjeżdżasz? - pierwszy ocknął się Mario. Przytulił mnie i jak miał w zwyczaju potargał mi kłaki.
- Niespodzianka? - zaśmiałam się i pacnęłam go po łapach.Mój wzrok przeszedł na Andrzeja, ale ten swój wzrok posłał na Michała. Wtedy już wiedziałam, że fajne przywitanie nie będzie. - Hej. - przywitałam się ze środkowym.
- Hej. - odpowiedział mi wcale na mnie nie patrząc. Spojrzałam na Wlazłego proszącym wzrokiem, ten od razu zrozumiał o co mi chodzi i zabrał Kubiaka ze sobą, żeby "obgadać ważne sprawy".
- Nie cieszysz się? - przerwałam ciszę. Zwrócił swój wzrok na mnie i uśmiechnął się lekko pod nosem. To był znak, że nie jest tak źle jak myślałam. - Przepraszam, okłamałam Cię, ale chciałam zrobić Ci niespodziankę. - wymyślałam coś na poczekaniu. Nie powiem mu, czemu Kubiak u mnie był tak naprawdę. - Ogólnie to miałeś mnie zobaczyć dopiero jutro, jak zapukam do twojego pokoju i... - nie dał mi dokończyć, bo zamknął moje usta pocałunkiem. Odwzajemniłam pieszczotę i utonęłam w jego ramionach. - Przepraszam jeszcze raz. - mocniej wtuliłam się w jego tors.
- Dobrze, nic się nie stało. Ja też przepraszam, przesadziłem. - dał mi całusa w czoło.
- Chodź nie będziemy tak stać na korytarzu. - oderwałam się od niego i chwyciłam za rękę. Zaprowadziłam go pod mój pokój. Co się później okazało, że jest pomiędzy pokojem Kubiaka, a Wrony. Weszliśmy do środka, rzuciłam torbę gdzieś na bok i wpiłam się w ciepłe wargi środkowego. Chciałam się nim nacieszyć. Mruknął przeciągle niskim głosem i chwycił mnie w tali. Sunął swoje dłonie po mich plecach w górę, aby z powrotem wrócić na biodra. Podwinął moja koszulkę, po czym jego ciepłe ręce znalazły się pod materiałem. Zjechał pocałunkami na moją szyję, a ja przypomniałam sobie w tym czasie, że rano ma trening. Odsunęłam się od niego lekko, a on spojrzał na mnie zdezorientowany. Zaśmiałam się cicho i dałam mu buziaka w usta.
- Obiło mi się o uszy, że rano trening masz kochany. Nie mogę pozwolić na miękkie kolana. - puściłam mu oczko i sięgnęłam po bieliznę do torby.
- Podniecisz i zostawisz. - oburzył się i klapnął na łóżko - Potwór, a nie kobieta.
- I tak mnie kochasz. - wysłałam mu buziaka - Zaraz wracam idę wziąć prysznic.
Zniknęłam za drzwiami łazienki i tak po prostu usiadłam na ubikacji. Schowałam twarz w dłonie. Trudno udawać, że nic się nie dzieje, gdy wszystko w tobie się rozrywa. Gdyby nie ten pieprzony filip, gdyby nie pojawił się w moim życiu, byłoby cudownie. Nie siedziałabym teraz tutaj i nie histeryzowała. Nie musiałabym podjąć tak trudnej decyzji. Wzięłam głęboki oddech i rozebrałam się z ubrań, a następnie wskoczyłam do kabiny. Szybki i ciepły prysznic, po czym wytarłam się starannie i ubrałam czystą bieliznę. Wyszłam z pomieszczenia i wskoczyłam do łóżka, gdzie leżał Andrzej. Od razu odłożył telefon na szafkę i przytulił mnie swoimi silnymi ramionami.
- Kocham Cię. - wyszeptał mi wprost do ucha. Moje serce zalała fala ciepła. Wtuliłam się jeszcze bardziej bardziej w jego ciało. Nie odpowiedziałam nic, bo nie chciałam wszystkiego komplikować.
- Dobranoc . - powiedziałam i pocałowałam go w usta.
- Dobranoc. - odpowiedział z westchnięciem. W jego ramionach czułam się bezpiecznie i mig zasnęłam.

Rano obudziłam się wyspana, ale bez humoru. To nie będzie dobry dzień. Czuję to w kościach. Chwyciłam karteczkę, która była obok mojego telefonu.

"Wróciłem do siebie, kiedy tylko zasnęłaś, żeby się Kłos nie martwił. 
Od razu jak wrócę z treningu do Ciebie przyjdę. 
Kocham Cię, Andrzej. 
Ps. Zjedz śniadanko!!!! "

Po przeczytaniu uśmiechnęłam się smutno.
- Ja Ciebie też kocham. - powiedziałam sama do siebie. Chwyciłam telefon, aby napisać do Michała z zapytaniem o towarzystwo na śniadaniu. Zdążyłam wysłać, a usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę! - krzyknęłam głośno, aby mój gość usłyszał. Po otworzeniu drzwi wszedł nie kto inny jak Dziki.
- Właśnie po Ciebie szedłem na śniadanie. - zaśmiał się i pokazała telefon. Uśmiechnęłam się w jego stronę i wstałam z łóżka, aby ubrać się w jakieś ciuszki. Kazałam się obrócić Kubiakowi tyłem, po czym wciągnęłam na siebie spodnie i jakąś koszulkę.
- Dobra możemy iść. - oznajmiłam. Przez cała drogę do hotelowej restauracji mówił Dziki, ja tylko odpowiadałam półsłówkami. Niby byłam obecna, ale myślami byłam gdzie indziej. Niby słuchała, co Misiek gada, ale gdyby mnie zapytał o cokolwiek, bym mu nie odpowiedziała.
- Słuchasz mnie w ogóle? - zapytał w pewnym momencie, czym wyrwał mnie z zamyśleń. Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się lekko.
- Szczerze? Nie, bo zamyśliłam się. - sapnęłam. Misiek pokiwał głową udając obrażonego. Nie miałam ochoty i siły się z nim użerać w ten sposób - Dopiero co się obudziłam, daj żyć. - wymusiłam śmiech.
- Znaj moja litość. - puścił mi oczko. Dotarliśmy w końcu na śniadanie. Zjadłam mała porcję jajecznicy i może z dwie kromki chleba, czego nie można powiedzieć o moim przyjacielu. On chyba pochłoną w siebie cztery razy więcej niż ja. Dziwię się gdzie on to mieści.  Chyba zorientował się, że na niego patrzę, bo przerwał jedzenie i skierował swój wzrok na mnie.
- No co? - zapytał z pełną buzią, na co musiałam się zaśmiać.
- Nic, nic. Jedz dalej. - uśmiechnęłam się i chwyciłam telefon, gdyż usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości. Odblokowałam ekran i ukazał mi się nieznany numer. Zmarszczyłam brwi i otworzyłam SMS.

"Czas tyka, ile mam czekać, aż wrócisz?"

Od razu wiedziałam od kogo dostałam tą wiadomość. Wzięłam głęboki oddech i odpisałam szybką odpowiedź, po czym zablokowałam telefon i schowałam do kieszeni. Misiek dziwie się na mnie patrzył. Zmarszczyłam czoło i spojrzałam na niego pytającym wzrokiem.
- Miałaś minę taką, jakbyś co najmniej chciała zabić tą osobę, co Ci coś wysłała. - powiedział i wytarł usta serwetką.
- Bo bym to najchętniej zrobiła. - szepnęłam sama do siebie - Wydaje Ci się. - wstałam od stołu, co i Michał poczynił.
- To co teraz robimy? - zadał pytanie, gdy już znajdowaliśmy się poza restauracją.
- A o której kończą trening? - zadałam pytanie i poczułam wibrację telefonu. Odblokowałam i odczytałam dostanego SMS. Nie odpowiedziałam już na niego, tylko zablokowałam telefon i spojrzałam wyczekująco na Dzikiego.
- Za niedługo powinni być. - wzruszył ramionami.
- Czyli nigdzie nie zdązymy połazić. - westchnęłam - To do pokoju i się lenimy? - zapytałam z lekkim uśmiechem, a Kubiak przytaknął.
- Kto ostatni ten dupa wołowa! - krzyknął i rzucił się pierwszy do windy. Jako, że uwielbiam rywalizację i nie lubię przegrywać przyjęłam jego rękawice i puściłam się za nim. Nikt nie mówił, ze trzeba grać fair. Gdy tylko go dogoniłam podłożyłam mu nogę, a ten runął na podłogę. Wybuchłam od razu śmiechem, widząc jak leży na środku korytarza. Dobiegłam do windy i szybko wciskałam przycisk, aby dążyła przyjechać zanim ten pozbiera się z ziemi.
- Szybciej, szybciej. - podskakiwałam w miejscu jednocześnie wciskając ten cholerny przycisk. Obejrzałam się za siebie, a Michał już był nie daleko. - No w końcu. - wpadłam do windy i wcisnęłam guzik z odpowiednim numerkiem. Wysłałam jeszcze buziaka Dzikiemu zanim drzwi się zamknęły. Cieszyłam się jak głupia, bo wygraną miałam już w kieszeni. Odsapnęłam troszkę, po tym męczącym biegu i po otworzeniu się drzwi udałam się w stronę pokoju. Przed nim poczekałam na przyjmującego, a gdy go zobaczyłam na horyzoncie zaczęłam się śmiać. Zobaczcie, jak ten człowiek potrafi mi humor poprawić. Nawet o tym nie wiedząc. Sprawił, że przez chwilę nie pomyślałam o Filipie.
- Oszukiwałaś! - krzyknął w moją stronę - Nie można tak było. - oburzony podszedł do mnie. Widziałam, że chce mu się śmiać. Jego oczy go zdradziły.
- Nie była mowa o żadnych zasadach. - wytknęłam mu język i otworzyłam drzwi - Poza tym, nie miałabym z Tobą żadnych szans.
- Właśnie o to chodziło. - powiedział to tak, jakby było to oczywiste - Po to to wymyśliłem. - zaśmiał się, a ja przywaliłam mu w ramię. Zaraz zaprzestał śmiechu i spojrzał na mnie z udawaną powagą.
- Przeproś. - rozkazał. Wyśmiałam go i rzuciłam się na łóżko. Michał zmrużył oczy i już wiedziałam co mnie czeka.
- Nie, proszę nie. Daj spokój. To było tak po przyjacielsku.- machałam rękoma i błagałam Dzikiego żeby tego nie robił - Misiek, nie rób tegoo!! - za późno, bo szybko rzucił się na mnie i zaczął łaskotać. Kręciłam się, krzyczałam, błagałam i biłam go. Nic to nie dawało. powoli już nie miałam czym oddychać, a ze śmiechu zaczęły lecieć mi łzy. Kubiak to widząc, zaprzestał czynności i kiwnął głową, abym go przeprosiła. Złapałam oddech i popukałam się w czoło.
- Dobrze wiesz, że tego nie zrobię. - wytknęłam mu język, po czym złapałam za poduszkę i walnęłam nią go w głowę.
- Ale sobie grabisz. - nie zdążyłam nić już zrobić, bo znowu zaczął mnie łaskotać.
- No dooobra, już dobra!! - krzyknęłam, a ten  na chwilę przestał. Czekał na przeprosiny, a ja patrzyłam na niego z uśmiechem, bo chciałam mieć chwilę aby coś wymyślić. Siedział mi na udach, więc nie miałam za dużego polu manewru, jedyne co miałam wolne to ręce.
- No czekam. - powiedział
- Ale Misiek. - złapałam go za ramiona. Cały czas patrzyłam mu w oczy. Z ramion dłonie sunęłam w dół i splotłam nasze palce. Misiek przymrużył oczy i czekał na dalszą moją grę. Wiem, ze faceta jest łatwo owinąć i podniecić, także postanowiłam to wykorzystać. Szybkim ruchem, to on już leżał pode mną. Wcale nie próbował protestować. Uśmiechnęłam sie do niego cwaniacko i nachyliłam do jego ucha.
- Przegrałeś kochany. - szepnęłam - Za szybko się podniecasz. - dodałam i zeszłam z niego. Michał patrzył na mnie już innym wzrokiem niż przed chwilą. Otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale zrezygnował, bo pokiwał głową na boki. Wstał z łóżka, obrzucił mnie jeszcze jednym złym spojrzeniem, po czym wyszedł z pokoju trzaskając drzwiami. To wszystko trwało w ułamku sekundy. Dopiero, gdy opuścił pomieszczenie, zdałam sobie sprawę co takiego mu zrobiłam.
- Jezuu, ty zawsze musisz coś spieprzyć. - wstałam pośpiesznie i ruszyłam do drzwi. Gdy je otworzyłam zobaczyłam przed nimi Andrzeja.
- O hej. - zaśmiał się - Skąd wiedziałaś, że właśnie miałem pukać? - spytał, a ja zgłupiałam momentalnie. Przez chwilę wahałam się co mam powiedzieć, po czym zrezygnowana westchnęłam i uśmiechnęłam się lekko.
- Intuicja. - powiedziałam i wpuściłam Wronę do środka. On przechodząc obok mnie skradł mi całusa, po czym wszedł w głąb pokoju. Rozsiadł się na łóżku, czekając aż do niego przyjdę. Zamknęłam drzwi i udałam się do ukochanego. Byłam zła sama na siebie, że zrobiłam świństwo Michałowi. Próbowałam to jakoś zamaskować przed środkowym, ale jakoś mi się nie udawało.
- Co się dzieje? - zapytał, gdy tylko położyłam się obok niego.
- Nic, pokłóciłam się tylko z Michałem. - wzruszyłam ramionami. Wrona uśmiechnął się nikle, po czym pocałował mnie w czoło. No tak, on będzie z tego zadowolony.
- Jeśli mam być szczery...
- To Ciebie to nie zasmuciło, wiem. - wywróciłam oczami. Andrzej przytulił mnie mocniej, jednocześnie całują c w skroń.
- Oj kochanie, pogodzicie się zaraz na pewno. Choć nie chciałbym tego, ale... - przyłożył mi palec do ust, kiedy chciałam coś powiedzieć - Wiem, że ty nie chcesz się z nim kłócić i Ci na nim zależy. Musze to przełknąć. - westchnął. Uśmiechnęłam się do niego szeroko i pocałowałam w policzek. Pierwszy raz mówi o Kubiaku spokojnie i bez zazdrości, no może takiej wielkiej zazdrości.
- Dzięki. - uśmiechnęłam się lekko w jego stronę.
- Niestety. - westchnął z uśmiechem. Był w dobrym humorze. Szkoda, że i ja nie mogę tego jego humoru podzielić.
- Jak trening? - zapytałam, gdy chciał mnie pocałować. Nie chciałam tego wszystkiego utrudniać, wolałam trzymać lekki dystans, żeby potem nie cierpieć zbytnio. Co ja pierdole i tak będę cierpieć.
- Jak zawsze, dzisiaj nie mieliśmy takiego ciężkiego, bo mecz. - wzruszył ramionami i podparł głowę dłonią.
- No rozumiem. - uśmiechnęłam się do niego. Spojrzałam mu w oczy i to był błąd, jego bladoniebieskie tęczówki mnie zaczarowały.
- Kocham Cię skarbie. - wyszeptał i czekał na moja reakcję. Przygryzłam nerwowo dolna wargę.
- To dobrze Andrzejku. - dałam mu całusa w policzek. Ja Ciebie też i to tak cholernie. - dodałam w myślach. Wrona po moich słowach przymknął oczy i wyglądał, jakby nad czymś się zastanawiał, po chwili jednak westchnął i podniósł się do pozy siedzącej.
- Idziemy na spacer? Do obiadu dużo czasu. Pogadamy sobie. - jego twarz nie ukazywała żadnego wyrazu. Kiwnęłam głową na znak zgody i szybko udaliśmy się poza hotel.

Błądziliśmy po mieście trzymając się za ręce, rozmawiając o wszystkim i o niczym. Nie potrafiłam się śmiać i zachowywać się normalnie, gdy w głowie cały czas miałam to co muszę mu powiedzieć. To co muszę zrobić dla jego i innych dobra.
- Justyna, co się dzieje? - zapytał, gdy szliśmy jedną z mało tłocznych alejek. Nie spojrzałam na niego, bo bałam się, że gdy to zrobię to pęknę. Wpatrywałam się w punkt przed sobą.
- Nic. - odpowiedziałam bez emocji, chociaż w środku wszystko we mnie krzyczało. Pragnęłam mu to wszystko opowiedzieć, ale nie mogłam. Dla jego dobra.
- Kochanie, przecież widzę. - złapał mnie za dłoń, a mnie przeszedł ciepły dreszcz. Justyna, ty nie dasz rady tego zrobić. - podpowiadało mi coś w głębi duszy. Wzięłam głęboki oddech, to ten moment. Nie chciałam tego robić przed meczem, ale teraz jest odpowiedni moment.
- Bo ja muszę Ci coś powiedzieć. - stanęłam wcale na niego nie patrząc. Nie mogłam sobie tego utrudniać, nie chciałam patrzeć na to co zaraz będzie.
- Zamieniam się w słuch. - uśmiechał się do mnie. Podniosłam głowę do góry. Spojrzałam na niego i zacisnęłam wargi. Patrzyłam tak na niego, a w moim gardle rosła co raz większa gula. Nie mogłam mu tego zrobić, wiem jak go to zrani. Ba! To nie rani tylko go, a też mnie. Ja nie mogłam tego nam zrobić, ale wiem też do czego Filip jest zdolny, w sumie już się o tym przekonałam niejednokrotnie. Wahałam się długo, a Andrzej czekał cierpliwie.
- Andrzej to koniec. - powiedziałam nagle, odwracając głowę w drugą stronę, aby na niego nie patrzeć. Zacisnęłam powieki, kiedy usłyszałam jego ciepły śmiech, a potem jego ramiona mnie oplatające. Wiedziałam, że weźmie to jako żart.
- Nawet tak sobie nie żartuj kochanie. - odparł wesołym głosem, a gdy zobaczył, że mi kompletnie nie jest do śmiechu zmarszczył brwi - Co jest? - zapytał. Wyrwałam się z jego uścisku.
- Andrzej, ja nie żartuję. - na siłę szukał ze mną kontaktu wzrokowego, a ja zgrabnie go unikałam, bo gdybym tylko spojrzała w jego tęczówki to rozpłakałabym się na dobre. - Koniec z nami. - głos mi drżał, a w środku czułam się jakbym sobie sama wbiła sztylet prosto w serce.
- Słucham? - odsunął się o krok do tyłu nic nie rozumiejąc. Jego wyraz twarzy zmienił się diametralnie. Uśmiech zniknął, oczy pociemniały, a skóra pobladła. - Jaki koniec, o czym Ty do cholery mówisz?! - zaczął kręcić głową na boki. Machał rękoma, mówił coś, ale ja nie chciałam słyszeć co mówił. Nie chciałam nigdy zobaczyć go w takim stanie, nie chciałam nigdy do tego doprowadzić, bo przecież go kocham. Zamknęłam oczy, aby na to nie patrzeć, aby nie ranić więcej Siebie, a przede wszystkim go. - Możesz mi wytłumaczyć na co to wszystko do cholery było?!
- Koniec. - sapnęłam - Z nami. Nie możemy być razem. - głos mi zadrżał. Nerwowo zaczęłam wyłamywać palce, a wzrok wbiłam w chodnik.
- Czemu nie możemy? - zadał kolejne pytanie. Milczałam. Bo co miałam mu powiedzieć? - Czemu? - jego głos drżał - Nie kochasz mnie? - po tych słowach czułam, drugi sztylet, który przebija moje serce na wskroś.
- To przez Kubiaka?! - miał w oczach iskry gniewu. 
- Andrzej, proszę nie utrudniaj tego. - pojedyncza łza wydostała się spod mych powiek i powędrowała wzdłuż nosa, aby potem rozbić się o chropowata płytę chodnika. Wrona widząc to podszedł do mnie i łapiąc mnie za podbródek podniósł moją głowę, tak żebym spojrzała w jego oczy.
- Spójrz mi prosto w oczy i powiedz, że mnie nie kochasz. - poprosił. Uniosłam wzrok i spotkałam się z tymi tęczówkami, w których tonęłam każdego dnia na nowo lecz teraz nie było w nich tego co zawsze. Teraz było tylko i wyłącznie ból, ból i smutek, który sama mu zadałam. Mieniły się też łzy. To było już za wiele. Nie mogłam już na to patrzeć.
- Nie... - zamrugałam, aby pozbyć się łez - Nie kocham Cię. - trzeci sztylet przełamał na pół moje serce. Potem już tylko uciekłam, zostawiając go samego. Co ja do cholery zrobiłam!
- I tak Ci nie wierzę! - krzyknął za mną. Skręciłam w pierwszą lepszą uliczkę, a potem plecami oparłam się o ścianę budynku. Zjechałam na sam dół, siadając na zimnym chodniku i rozpłakałam się jak małe dziecko.  Nic innego mi nie zostało.
- To wszystko, aby Cie chronić. - szepnęłam jeszcze do siebie przez łzy i powlekłam się do hotelu.

-----------------

Witam?
Co ja mogę wam napisac? Że, wszystko idzie po mojej mysli? Że jestem zadowolona z rozdziału? Że boję się o własne życie, gdy to przeczytacie? Tak, tak wlasnie jest.
Miśki moje kochane, blagam o litość!
Kocham Was!
Pozdrawiam.
Black.

poniedziałek, 23 października 2017

Rozdział 37


"Nie chcę zamknąć oczu,
Nie chcę zasnąć,
Bo będę tęsknić, kochanie,
A nie chcę przegapić ani jednej rzeczy."

Ubrałam właśnie na siebie czerwoną koszulkę z ósemką i napisem "Wrona" na plecach, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Uśmiechnęłam się pod nosem, bo wiedziałam, że te głąby przyślą kogoś, aby mieć pewność mojego pojawienia się na hali. Udałam się szybko do drzwi wejściowych i otworzyłam je szeroko. Moim oczom ukazała się Paulina z uśmiechem na twarzy, a obok niej stał Arek razem z Oliwerem. Na widok drugiego chłopczyka na mojej twarzy pojawił się jeszcze większy uśmiech. Dzieciaki od razu wpadły mi w ramiona, a ja je mocno wyściskałam i wycałowałam. Zaprosiłam ich do środka, gdyż musiałam jeszcze dokończyć przygotowania.
- Widzę, że się nas spodziewałaś. - odparła ze śmiechem Wlazły i przytuliła mnie na powitanie.
- Wybacz Paulinka, ale już trochę Twojego męża znam. - odpowiedziałam jej tym samym, po czym zaprowadziłam ich do kuchni, aby przygotowali sobie coś do picia - Kochana, ja jeszcze tylko troszkę się ogarnę, a wy zróbcie sobie coś do picia. - uśmiechnęłam się do chłopczyków i zmierzwiłam włosy Oliwerowi.
- Jasne, leć. - klepnęła mnie w udo przyjaciółka, a ja pognałam do łazienki.
Wykonałam delikatny makijaż i chwyciłam za grzebień oraz prostownicę, gdy do łazienki wszedł Oli. usiadł sobie na brzegu wanny i mi się przyglądał w ciszy. Zmarszczyłam lekko brwi, patrząc na odbicie chłopca w lustrze, ale miło uśmiechnęłam się do syna Michała. Zabrałam się za prostowanie włosów, a on wpatrywał się w moje ruchy.
- No co tam Oli, co się stało? - zapytałam w końcu, bo zdążyłam prawie całkowicie wyprostować włosy, a on w ogóle się do mnie nie odezwał.
- Dawno Cię nie widziałem ciociu i trochę się za tobą stęskniłem, wiesz? - odparł po chwili, a ja o mało co nie oparzyłam sobie ucha po usłyszeniu młodego Winiarskiego. Mój wzrok spoczął na jego ślicznej buźce, którą widziałam w lustrze. Odłożyłam urządzenie i kucnęłam przed chłopcem. Popatrzyłam w niebieskie tęczówki dziecka i czule się uśmiechnęłam. Nawet nie ma pojęcia, ze ukradł je swojemu ojcu. Przytuliłam go mocniutko do siebie, a on objął mój kark swoimi rączkami.
- Też tęskniłam za Tobą, młody. Jednak mam wrażenie, że coś Cię gryzie. - odchyliłam go leciutko od siebie i odgarnęłam włosy z czoła.
- Bo tatuś już do domku nie wraca i chyba już mnie nie kocha. - wzruszył lekko ramionami - Mama mówiła mi, że tata nie chce się ze mną już widywać, no i w ogóle nie ma dla mnie czasu. - odparł smutny i spuścił głowę na dół. Przełknęłam ślinę, bo o mało co się nią nie udławiłam. Chwyciłam za podbródek Oliwera i podniosłam do góry, aby na mnie spojrzał.
- Nawet tak nie myśl. - pogłaskałam go po głowie. Nie wiedziałam co mam mu powiedzieć, bo nie wiedziałam czy zna całą prawdę pomiędzy rodzicami. - Tata Cię kocha ponad życie i pewnie to jest chwilowe. Gra mecze i trenuję, ale jestem pewna, że nie przestał Cie kochać. Cały czas mi mówi jak za Tobą tęskni.
- Naprawdę? - zapytał z nadzieją chłopczyk.
- Naprawdę. - potwierdziłam z uśmiechem - Dlatego, nie chcę już widzieć na Twojej buźce tego okropnego smutku. - zastrzegłam mu palcem i zaśmiałam się, a Oli dołączył do mnie - A teraz zmykaj do Arka, a ja do końca się wyszykuję. - dałam mu całusa w polik.
- Ciociu? - usłyszałam jeszcze i spojrzałam na niego. Stał w progu łazienki i wpatrywał się we mnie milcząc. Kiwnęłam mu głową, aby zaczął mówić. - Dziękuję.
- Nie ma za co Oli. - powiedziałam już do siebie, bo chłopiec zniknął mi z pola widzenia.
Uśmiechnęłam się do mojego odbicia w lustrze. Michał ma wspaniałe dziecko i sama nie pozwolę, aby Dagmara popsuła więź, która łączy Oliego z Miśkiem. Muszę przyznać, ze zdziwił mnie tym co mi powiedział. Dagmara naopowiadała mu głupot, a dziecko uwierzyło swojej matce. Pogadam z Winiarskim i wszystko mu opowiem, niech szybko coś z tym zrobi, bo wiem jak zależy mu na dzieciakach.
- Możemy jechać. - stanęłam w progu kuchni i ukazałam rzad swoich zębów.

Po wejściu na hale westchnęłam głośno. Ostatni mecz, na którym byłam to ten o Mistrzostwo Polski. Chyba się trochę za tym stęskniłam, ale tylko troszkę. Dziwiło mnie to, że kibiców nie było zbyt wiele. Spojrzałam na Paulinie podejrzliwie, a ona uśmiechnęła się do mnie cwaniacko i ruszyła przed siebie. Pokiwałam głową na boki, po czym dogoniłam brunetkę warz z dzieciakami. Szliśmy przez długi korytarz, po czym Wlazły stanęła przed drzwiami z napisem "szatnia".
- Możemy tam wejść? -zapytałam nieśmiało, a żona Mariusza spojrzała na mnie roześmianym wzrokiem.
- Jasne, że tak. Dlatego jesteśmy tak wcześnie, w sumie nie tylko my, bo i inne partnerki. - wzruszyła ramionami i miała już otwierać drzwi, jednak odwróciła się do mnie przodem - Wiesz co? Jeśli oni mogą robić żarty to my też im wywiniemy kawał.
- Zamieniam się w słuch. - pokiwałam ochoczo głową.
- Wejdę sama z chłopakami i powiem, że nie przyjdziesz na mecz. Nawciskam im jakiegoś kitu, a potem wejdziesz, jak gdyby nigdy nic. - zaśmiałam się na te słowa. Przytaknęłam, a ona chwyciła klamkę i weszła do środka. Zaraz dobiegły mnie śmiechy i muzyka z pomieszczenia, na które zaraz się uśmiechnęłam. Wlazły zostawiła lekko uchylone drzwi, więc widziałam i słyszałam co tam się dzieje. Po krótkiej chwili było słychać piski dzieci, a w szczelinie widziałam jak ojcowie przytulają swoje pociechy. Ten widok wywołał na mojej twarzy szeroki uśmiech. Potem Paulina przywitała się z każdym, a głos zabrali Winiarski, Wlazły, Andrzej i Krzysiek.
- A Justyna?
- No nie chciała przyjechać. - podrapała się po karku Paulina, a ja w myślach klaskałam jej za grę aktorską - Mówiła, że musi coś załatwić. Próbowałam każdym sposobem chwycić, ale ona była nie ugięta!
- Nie rób sobie jaj. - westchnął Wrona i usiadł na ławce. Jego mina nie była zbyt dobra, a mi zrobiło się go żal.
- Miałaś ją tu przywieźć. - marudził Wlazły - Mówiłem, żeby pojechać po nią rano.
- To trzeba było jechać jak takiś mądry. - odpowiedział mu Winiarski i zajął miejsce obok Wrony z synkiem na kolanach.
- Tato, ale... - odezwał się Arek, ale Paulina mu szybko przerwała.
- Ale tu gorąco macie. - sapnęła, a ja zaczęłam się śmiać. Nie wytrzymałam już dłużej i po cichutku otworzyłam szerzej drzwi.
- Witam i zdrowie pytam. - rozłożyłam ręce na boki i ze śmiechem przywitałam całą drużynę. Rozmowy ucichły, a wszyscy spojrzeli an mnie i pokiwali głową ze śmiechem.
- Chciałem wam powiedzieć, ale mama mi przerwała. -  oburzył się blondynek.
- Ah tak? - Mariusz założył ręce na piersi.
- Taki tam mały żarcik przed meczem. - klepnęłam przyjaciela w plecy, a następnie ucałowałam w policzek na przywitanie. Każdego w pomieszczeniu przywitałam tak samo, jak Wlazłego z tym wyjątkiem, iż podarowałam im klepnięcie w plecy. Umiejętnie ominęłam Kurka i kiedy już wszystkich ucałowałam, usiadłam obok Andrzeja, który nawet nie zauważył, gdy weszłam do szatni. Wpatrzony był w swój telefon i oderwał się od rzeczywistości. Wywróciłam oczami, a następnie zabrałam mu urządzenie, co spotkało się z zdezorientowaniem siatkarza.
- A jednak. - uśmiechnął się łobuzersko, gdy ogarnął kto mu zabrał ulubioną zabawkę. Zaśmiałam się cicho pod nosem i zbliżyłam swoje usta do jego, po czym założyłam na nich delikatny pocałunek.
- Chciałam jeszcze żyć, wiec przybyłam. Zwarta i gotowa, aby kibicować takiemu jednemu zdolnemu środkowemu. - uśmiechnęłam się szeroko, patrząc w oczy chłopaka.
- Ale mi słodzisz. - objął mnie ramieniem i pocałował w czoło.
- Tobie? Ja mówiłam o Kłosie! - pisnęłam, udając zdziwienie.
- Komiczne. Uśmiałem się, doprawdy. - wywrócił oczami, a ja zaśmiałam się z tej sytuacji - Załatwiłem Ci bardzo dobre miejsce, więc doceń to. - mruknął.
- Jak zobaczę to docenię. - ucałowałam mu policzek, a on pokiwał głową na boki.
- Moja wredna małpa. - skomentował moje zachowanie, po czym po raz kolejny ucałował mnie w czoło. Przymknęłam oczy i z lekkim uśmiechem położyłam mu głowę na ramieniu. - Miło Cię widzieć w tak pięknej koszulce. - wyszeptał mi do ucha na co dostałam gęsiej skórki. Przygryzłam delikatnie dolną wargę i pokiwałam mu głową na znak jego słów. Oczy miałam nadal przymknięte, ale czułam na sobie czyjś wzrok i wcale to nie było spojrzenie Wrony. Powoli uniosłam powieki, przeleciałam wzrokiem po szatni, a na dłużej zatrzymałam się na Winiarskim. Z Oli o czymś żywo rozmawiali, od razu przed oczami stanął obrazek z przed kilkudziesięciu minut. Po meczu pogadam z Miśkiem. Wróciłam do poszukania osoby, która uparcie na mnie patrzy i po chwili na nią wpadłam. Bartek uśmiechnął się do mnie nieśmiało, a ja od razu odwróciłam wzrok. Nie miałam ochoty na niego patrzeć, a co dopiero rozmawiać. Swoje spojrzenie zatrzymałam na Kubiaku, który śmiał się razem z Żygadłem. Chyba wyczuł, że na niego patrzę, bo zaraz jego tęczówki wpatrywały się we mnie. Uśmiechnął się szeroko i puścił mi oczko, co nie przeszło uwadze Andrzeja. Mocniej mnie do siebie przycisnął, a ja pokiwałam głową na boki i odwzajemniłam uśmiech Michałowi.
- Ja tu jestem. - mruknął Wrona mi nad uchem. Zaśmiałam się cicho na te słowa, po czym podniosłam głowę do góry, aby ujrzeć jego oczy. Ujęłam jego twarz w dłonie i zatopiłam się w ciepłych wargach siatkarza.
- Wiem i cieszę się bardzo. - powiedziałam, kiedy oderwałam się od niego. Andrzej ucałował mój nos, wyszeptał jak bardzo mnie kocha i przyciągnął do siebie.
- Dobzie, czas się przebierać chłopaki! A Panie i dzieciaki zapraszamy na trybuny. - odezwał się głos Antigi. Niechętnie wyswobodziwszy się z ramion chłopaka, ucałowałam go ostatni raz przed wyjściem.
- Poczekaj jeszcze. - złapał mnie za rękę i zaczął grzebać w torbie. Po chwili wyciągnął smycz z przywieszoną kartonikiem. - Trzymaj to dla ciebie. Mariusz się Tobą zajmie i wyjaśni wszystko.
- A co to jest? - zmarszczyłam brwi.
- Weź i nie pytaj. - wcisnął mi to w dłoń - A teraz uciekaj do Mariusza, bo ja muszę się przebrać. - dodał, po czym ucałował mój policzek. Pokiwałam głową na boki z uśmiechem i udałam się do Wlazłego, który stał razem z Kubiakiem. Wzruszyłam ramionami na ten widok, choć muszę przyznać, że mnie zdziwił.
- Andrzej mi to dał i…
- Wiem, chodź. - uśmiechnął się do mnie i udał się w nieznanym mi kierunku. Westchnęłam tylko, po czym poszłam za atakującym. Michał dogonił nas i w trójkę przeszliśmy jakimiś korytarzami, aż doszliśmy na halę. Siatkarze założyli na szyje takie same smycze, co niedawno dostałam od Andrzeja.
- Załóż to fajtłapo, bo Cię nie wpuszczą. - pokiwał głową ze śmiechem Kubiak.
- No już zakładam.
Chłopaki kierowali się w stronę boiska, a ja szłam za nimi, bo kazali mi iść za sobą. Rozglądałam się w koło i spostrzegłam, że hala wypełniała się szybko kibicami. Z szerokim uśmiechem pokiwałam Paulinie i innym dziewczynom siatkarzy.
- Gdzie wy mnie prowadzicie? Przecież tam są wszystkie. - odezwałam się kiedy chłopacy zmienili kierunek i szli na ławki koło boiska.
- Spójrz co masz na szyi. - nakazał atakujący - To upoważnia Cię do siedzenia tutaj, nie masz za co dziękować. - zaśmiał się, kiedy zobaczył moją zdziwioną minę.
- Dziękuję. - pocałowałam każdego w polik, po czym zajęliśmy miejsca obok statystyków naszej drużyny i czekaliśmy, kiedy zjawią się zawodnicy obu drużyn.
Od pewnego czasu cały czas coś dzwoni i co chwila sprawdzam telefon, czy to przypadkiem nie mój, ale za każdym razem na moim wyświetlaczu ciemno.
- Kogo ten telefon tak dzwoni? - Kubiaka chyba też to zaczynało drażnić.
- No właśnie też się zastanawiam, sprawdzam mój, ale to nie ten. - odpowiedziałam, a na potwierdzenie pokazałam ekran smartfona.
- To od Ciebie słychać, Justyna. - stwierdził Wlazły przysłuchując skąd dochodzi dźwięk.
- No mówię Wam, że to nie mój! - położyłam telefon na blacie stołu, a oni zmarszczyli czoła - No mówiłam.
- Ale to i tak od ciebie słychać. - Michał się do mnie przybliżył i nasłuchiwał dźwięku - W spodniach Ci brzęczy. - zaczął klepać mnie po kieszeniach i wyjął dzwoniące urządzenie. Moim oczom ukazał się smartfon Andrzeja. Siatkarze spojrzeli na mnie ze śmiechem, po czym pokiwali głowami nic nie mówiąc.
- To Andrzeja telefon, zapomniałam, że go mam. - wyjaśniłam od razu, ale chyba żaden mnie już nie słuchał.
Postanowiłam zobaczyć kto tak dobijał się do mojego chłopaka, więc odblokowałam telefon. Mój humor od razu się popsuł, gdy zobaczyłam wiadomości i nieodebrane połączenia od Martyny. Może zachowałam się nieodpowiednio, ale przeczytałam wszystkie wiadomości wysłane do Andrzeja, po czym odłożyłam telefon na blat stolika. Spojrzałam jeszcze dyskretnie w pewien sektor na trybunach, a kiedy znalazłam to czego szukałam, odwróciłam wzrok na płytę boiska, gdzie dotarli siatkarze oba zespołów i rozpoczęli rozgrzewkę. Andrzej pokiwał mi tylko i zajął się ćwiczeniami.
- Nie mogą już zacząć? - westchnęłam do Michała, gdyż Mariusz poszedł udzielić wywiadu. Kubiak oderwał wzrok od chłopaków na boisku i przeniósł je na mnie.
- Coś Ty taka niecierpliwa?
- Bo to za długo trwa. Mogłam przyjść później, ominęłoby mnie to wszystko. - machnęłam ręką okazując "to wszystko", po czym zaplotłam ręce na piersi w geście niezadowolenia.
- Coś Ty zobaczyła w tym telefonie, że tak nagle humor straciłaś? - szturchnął mnie ze śmiechem w ramie. Zmierzyłam go wzrokiem, po czym westchnęłam cicho. - Nie mów, serio coś zobaczyłaś?
- Przekonasz się po meczu. - puściłam mu oczko, jednak to go nie przekonało.
- Powiesz mi teraz? - zadał pytanie, a ja pokiwałam głową na boki - Czemu?
- Powiem Ci tyle. Spójrz na sektor D. Nie teraz! - krzyknęłam, kiedy Kubiak już się odwracał w tamtą stronę - I powiedz mi kogo widzisz.
Dziki po kilku sekundach obrócił się w wskazane miejsce, po czym powrócił do poprzedniej pozycji. Spojrzał na mnie z szeroko otwartymi oczami.
- Bo Ci oczy wypadną Misiek. - powiedziałam i obok mnie usiadł Mariusz.
- Coś mnie ominęło? - zapytał na wstępie, a my z Michałem spojrzeliśmy na siebie, po czym się odezwałam.
- Zobaczysz po meczu.

Trzeci set przeciąga się dosyć długo, a ja nie mogę usiedzieć w miejscu. Nogi mnie świerzbią, aby podejść do pewnego sektora i w pewne miejsce, ale ostatkami sił się powstrzymuję. Mój wzrok nie raz tam sam mi idzie, a chłopacy jak na złość nie mogą wygrać tego pieprzonego seta.
- Niech tego Rezende mrówki pogryzą! - powiedziałam z oburzeniem, gdy wynik trzeciego seta wskazywał 28:30 dla Brazylijczyków. To oznacza, że mecz przeciągnie się o jeszcze jeden set.
- Spokojnie wygrają to. - powiedział ze śmiechem Wlazły.
- Ja wiem, że wygrają, ale nie mogą tego szybciej zrobić?- zapytałam retorycznie, a Mariusz pokiwał głową ze śmiechem.
- Aż tak Ci się śpieszy do domu?
- Nie, do czego innego. - westchnęłam i wstałam z miejsca - Idę do łazienki, zaraz wrócę. Może mi czas szybciej minie.
Zabrałam ze stolika swoje rzeczy i ruszyłam którąkolwiek stronę. Tak naprawdę chciałam tylko się przejść, aby nie siedzieć w miejscu. Wyszłam z całego tego zgiełku na korytarz i skręciłam w prawo. Szłam przed siebie nie wiedząc gdzie, byleby czas zleciał do czwartego seta.
- Co Ty robisz w tym kiblu tyle czasu? - usłyszałam po odebraniu telefonu od Mario - Czwarty set się rozpoczął już.
- Co, już? - zapytałam zdziwiona - Zaraz będę.
- No ja myślę.
- Umiesz myśleć?! - udałam zaskoczoną, a po drugiej stronie słuchawki usłyszałam jego cichy śmiech.
- Poczekam aż wrócisz, masz dwie minuty. Buziak. - powiedział i się rozłączył. Zaśmiałam się pod nosem, bo z Mariuszem nie ma co zadzierać, nie raz się o tym przekonałam, więc wzięłam nogi za pas i jak najszybciej umiałam znalazłam się obok siatkarzy.
- Ominęło mnie coś ciekawego? - zapytałam zdyszana.
- Dwie minuty i czterdzieści dwie sekundy. - powiedział Mariusz znad zegarka - Spóźniłaś się. - spojrzał na mnie i podniósł jedną brew, czego ja nie umiem.
- Dobrze wiesz, że tego nie lubię po co to robisz? - usiadłam pomiędzy chłopakami.
- Jebnij to! - krzyknął Michał, który chyba nie zainteresował się moim powrotem - O wróciłaś.
- Jak widać. - wzruszyłam ramionami i zajęłam się oglądaniem meczu.
Czwarty set kibicowałam jeszcze bardziej żywiołowo niż trzy poprzednie. Wlazły wiele razy powtarzał, że przeze mnie ogłuchnie, wtedy jeszcze bardziej darłam ryja. Nikt nie mówił, że nie robię na złość, a tym bardziej Mariuszowi.
- OSTATNI!!! - krzyk kilkunastu tysięcy gardeł rozbrzmiewał w Tauron Arenie. 
- Patrz na starego Rezende. - Michał wskazał głowa na trenera Kanarów. Skierowałam tam swój wzrok i wybuchłam śmiechem.
- Zaraz przegryzie ten kabel. - stwierdziłam i spojrzałam na wynik, który wskazywał dwadzieścia cztery do dwudziestu. - Uwaga, Uwaga teraz będzie jazda! - krzyknęłam ze śmiechem i we trzech zamiast oglądać poczynania naszych siatkarzy, oglądaliśmy zachowanie Rezende.
- RAZ!- Mika doskonale dogrywa do rozgrywającego, a trener Brazylijczyków zaciska mocno pięści.
- DWA! - Drzyzga wystawia na druga linię, Rezende sięga dłonią po słuchawkę.
- TRZY! - Konarski wbija piłkę w parkiet po drugiej stronie, stan słuchawki- wyrwana.
- Tak jest! - krzyknęliśmy w tym samym momencie, po czym wstaliśmy z miejsc. Chłopaki ruszyli pogratulować kolegom z drużyny, a ja postanowiłam poczekać.
- Ej Idziesz? - zawołał Kubiak, na co pokiwałam przecząco głową - Toć chodź, masz wejściówkę. - zaśmiał się i chwycił mnie za ramię. Spojrzałam jeszcze w pewien sektor, po czym uśmiechnęłam się chytrze.
- Tylko nie połam sobie tych nóg. - mruknęłam sama do siebie, widząc jak blondyna biegnie po schodach w stronę barierek.
- Mówiłaś coś?
- Nie, nic. Chodźmy. - uśmiechnęłam się szeroko, po czym ruszyłam w stronę siatkarzy. Zawodnicy podziękowali sobie za grę, po czym nasi podziękowali oklaskami kibicom za wierne dopingowanie. Wtedy każdy poszedł w swoją stronę. Obserwowałam Andrzeja, który poszedł w stronę trybun. Uśmiechnęłam się lekko, kiedy kibice skandowali jego imię. Oderwałam wzrok od sylwetki mojego chłopaka, po czym sunęłam ją po hali, aż w końcu natrafiłam na blond włosy. Przeciskała się przez tłumy fanów, aby dostać się do Wrony. Pokiwałam głową ze śmiechem i ruszyłam w tamta stronę.
- Mówiłem, że masz mnie zostawić w spokoju. - usłyszałam, kiedy zbliżyłam się do Andrzeja.
- Nie kłam, z nią nie będzie Ci dobrze. Dobrze o tym wiesz. - odpowiedziała mu, a mi na ustach pojawił się uśmiech satysfakcji. Wzięłam krótki rozbieg, po czym wskoczyłam ukochanemu na plecy. Zaskoczony na początku nie wiedział o co chodzi, ale kiedy zorientował się, że to ja od razu uśmiech pojawił się na jego twarzy.
- Gratulacje kochanie! - krzyknęłam ze śmiechem, obejmując go mocno za szyję. Zeszłam z jego pleców, po czym znalazłam się obok niego. Stanęłam na palcach, aby dosięgnąć jego ust. Złożyłam na jego wargach delikatny pocałunek i miałam się już oderwać, ale Andrzej mi to uniemożliwił. Złapał mnie w tali i przycisnął do siebie pogłębiając pocałunek. Uśmiechnęłam się podczas pocałunku i oderwałam się od niego szybko. 
- Andrzej, przecież nie będzie Ci ze mną dobrze. - lekko wyswobodziłam się z jego ramion, a Wrona spojrzał na mnie zdziwiony. Wzrokiem pokazałam mu na Martynę, która przyglądała się całej sytuacji. - Już więcej nie kłam, dobrze o tym wiesz, że ja nie jestem dla Ciebie. - próbowałam powstrzymać śmiech. Środkowy chyba zorientował się o co chodzi, bo puścił mi oczko.
- Masz rację. - przytaknął ze śmiechem i skierował swój wzrok na blondynkę - Martyna dziękuję Ci otworzyłaś mi oczy.- zaśmiałam się na te słowa. Martyna stała na nas i patrzyła jak na idiotów, więc wolałam kuć żelazo póki gorące.
- A teraz już na poważnie. - stanęłam przed dziewczyną, tym samym odgradzając ją od swojego chłopaka - Nie wiem kim jesteś i kompletnie mnie to nie interesuje. Spieprzyłaś swoją szanse, więc daj nam spokój. Miałaś chwilę, aby zabłysnąć, ale teraz już pora na Ciebie, dlatego żegnam. - uśmiechnęłam się do niej sztucznie i pomachałam. Chwyciłam rozbawionego Andrzeja za ramię i pociągnęłam go w stronę boiska. - A no i jeszcze jedno. - odwróciłam się w jej stronę. - Uważaj kiedy i jakie SMS wysyłasz do MOJEGO chłopaka. - puściłam jej oczko. Nie zwracałam uwagi, co do mnie już później mówiła, bo odwróciłam się na pięcie i odeszłam.
- Skąd wiedziałaś, że tu jest? - padło z ust Wrony, kiedy tylko się do niego zbliżyłam. Zaśmiałam się cicho, po czym wyciągnęłam jego telefon z kieszeni.
- To chyba Twoje. - powiedziałam słodko, a on pokiwał głową ze śmiechem.
- Jesteś niemożliwa. - musnął moje wargi - Za to Cię kocham.
- I nie tylko za to. - uśmiechnęłam się do niego - A teraz Ty się rozciągaj, a ja mam sprawę do załatwienia. - dałam mu szybkiego całusa w usta i udałam się do Winiarskiego, który również się rozciągał.
- Gdzie masz młodego? - usiadłam obok przyjmującego. Michał spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem na twarzy, po czym wskazał w lewą stronę, gdzie młody Winiarski wraz z Mariuszem i Arkiem odbijał piłkę.
- A Ty Wronę gdzie podziałaś? - uśmiechnął się pod nosem, po czym położył się na parkiecie, rozciągając ręce.
- Odleciał. - wzruszyłam ramionami, za to Winiar zaśmiał się głośno - Nie no, tam jest. - wskazałam w odpowiednie miejsce. No i to w sumie koniec naszej gadki. Nie wiedziałam jak mam zacząć rozmowę z nim na temat Dagi. Po chwili jednak Michał mi pomógł.
- Dobra, to czego chcesz? - powrócił do pozy siedzącej i rozkraczył się przede mną, lustrując moją twarz wzrokiem.
- Może to nie odpowiednie miejsce i odpowiednia pora, ale muszę Ci coś powiedzieć. - przeczesałam dłonią włosy. Mój wzrok skierował się na Oliwera, a Michał widząc gdzie patrzę, również pokierował tam swój.
- Zabrzmiało to dziwnie, jakbyś chciała mi miłość wyznać, czy coś. - zaśmiał się, aby rozładować atmosferę. Jednak gdy zobaczył, że mi nie jest do śmiechu, zrozumiał powagę sytuacji.
- Michał dzisiaj Oli powiedział mi, że Daga Mówi mu, że Ty go nie kochasz, że nie masz czasu go odwiedzać i nie chcesz się z nim widywać. - powiedziałam mu wszystko, patrząc jak na jego twarzy rośnie zdenerwowanie.
- Justyna powiedz, że sobie ze mnie żartujesz. - westchnął załamany.
- Przykro mi Misiek akurat w tej sprawie jestem śmiertelnie poważna. - pokręciłam głową na boki, aby być jeszcze bardziej wiarygodna.
- Już myślałem, że jest dobrze, że już nie będzie robić problemów. - wstał z miejsca i bez słowa ruszył do swojego syna. Cały czas patrzyłam na Michała, co robi i jak się zachowuje i ten widok, który zobaczyłam rozczulił mnie do granic możliwości. Winiarski podszedł do swojego syna i tak po prostu go przytulił, a mały troszkę zaskoczony oddał uścisk, po czym Misiek udał się gdzieś z synkiem na rękach.
- To to była Twoja sprawa do załatwienia? - obok mnie pojawił się Wrona.
- Opowiem Ci później. - machnęłam ręką, a ten zaśmiał się cicho. Wyciągnął w moją stronę dłoń, spojrzałam na nią, a potem na jego twarz, po czym chwyciłam wyciągnięta rękę i wstałam z parkietu. Pociągnął mnie tak mocno, że wpadłam na niego. Wiem, że zrobił to specjalnie.
- Kocham Cię. - mruknął mi do ucha.
- Ja Ciebie też. - odpowiedziałam i przeczesałam mu ręka włosy - Ale idź pod prysznic, bo śmierdzisz. - dałam mu całusa w usta, po czym wyswobodziłam się z jego uścisku.
- Szczera, jak zawsze. - wywrócił zabawnie oczami.
- Idź, czekam na Ciebie przed halą. - ucałowałam go jeszcze i poszłam w swoją stronę.

Szperałam w telefonie i zaciekawieniem oglądałam śmieszne filmiki na facebook'u, kiedy usłyszałam pisk opon i głos bardzo mi znany. Zaraz zwróciłam głowę w odpowiednią stronę i zobaczyłam zbierającego się Kubiaka z chodnika. Przestraszona szybko podbiegłam do niego i pomogłam mu wstać.
- Jezuu! Michał wszystko dobrze? Co się stało? Matko Boska, nic Ci nie jest? - patrzyłam na niego ze strachem w oczach. Stęknął cicho i zaśmiał się cichutko.
- Nie, nie nic mi nie jest. - uśmiechnął się lekko - Szedłem, ale jakiś palant prawie we mnie wjechał, zdążyłem odskoczyć szybko i upadłem. Jest dobrze. - otrzepał się z ziemi.
- Nie umieją jeździć, to niech kurwa za kierownice nie wsiadają! - denerwowałam się i oglądałam przyjaciela dookoła, czy nic mu się nie stało - Nic naprawdę Cię nie boli? Nic się nie stało? Misiek....
- Naprawdę, Justyna spokojnie. Nawet mnie nie dotknął. Spokojnie. - uśmiechnął się i próbował mnie uspokoić - Denerwujesz się, jakbyś ty się przewróciła.
- Michał! Prawie Cię potrącił, a ty żarty sobie stroisz! Pamiętasz jaki to był samochód, rejestrację? Cokolwiek?
- Srebrny opel korsa, a rejestracja nie pamiętam. Szybko odjechał. - podrapał się po głowie - Coś z szóstka na końcu. Nie powiem Ci dokładnie.Nie denerwuj się. - powiedział, kiedy widział, że mnie nosi.
- Jak mam się nie denerwować?! Prawie przez tego kretyna w szpitalu wylądowałeś.
- Nie jestem w szpitalu i nic mi nie jest, no nie martw się mówię Ci śmiertelnie poważnie. - chwycił mnie za ramiona i pocierał je, abym się uspokoiła. Patrzył na mnie znad tych okularków i uśmiechnął się w ten swój sposób. - Ale nie powiem miło, że się martwisz. - puścił mi oczko, a ja strzeliłam mu przez ramię.
- Idiota, no pewnie ,że się martwię. - westchnęłam - Na pewno nic Ci nie jest?
- Tak, serio. - uśmiechnął się delikatnie i mnie przytulił - Wszystko jest dobrze, nie martw się.
- No dobrze. - mruknęłam w jego tors. kątem oka widziałam wychodzących siatkarzy, więc oderwałam się od Michała, aby nie kłócić się już Wroną.
- Nikt się nie dowiaduje o tym, dobrze? Zostaje pomiędzy nami? - spytał jeszcze mnie.
- Niech będzie, ale pojedziesz do lekarza, szpitala, czy gdzie tam zobaczyć, czy na pewno w porządku.
- Stoi.- uśmiechnął się i puścił mi oczko. Uśmiechnęłam się i poszłam w kierunku autobusu siatkarzy. Podeszłam do Andrzeja, który już pachniał tymi zajebistymi perfumami. Przytuliłam się bez słowa do niego i wdychałam tą przepiękną woń. Środkowy od razu odwzajemnił uścisk i pocałował mnie czule w czoło.
- Jedziesz z nami? Antiga chyba nie będzie miał nic przeciwko. - szepnął mi na ucho.
 - A będziesz mógł mnie odprowadzić? - przygryzłam dolną wargę w uśmiechu.
- To pakujemy się do autobusu.- zaśmiał się. Nie wiem czemu, ale spojrzałam na lewo. Tak odruchowo, nie wiem czemu. Zobaczyłam srebrną corse. Zmarszczyłam brwi i mówiąc Andrzejowi, ze zaraz wracam udałam się w jej stronę. Będąc coraz bliżej uświadomiłam sobie, że gdzieś już taki sam samochód widziałam. Jeździ ich po Krakowie setki, ale ta mi zapadła w pamięć. Podeszłam bliżej, na końcu rejestracji była szóstka. Nabrałam powietrza, bo byłam pewna, że ten samochód i ten kierowca, który stoi tyłem prawie potrącił Michała.
- Przepraszam. - odezwałam się stanowczo. Mężczyzna się odwrócił i wtedy zamarłam. Już wiem skąd kojarzę ten samochód.
- Za co kochanie przepraszasz? - jego pewny siebie uśmiech wpełzł na twarz. Wzięłam głęboki oddech i nie dając nic po sobie poznać podeszłam bliżej i wysyczałam mu w twarz.
- Uważaj jak jeździsz pacanie. - na tylko tyle było mnie stać.
- Ależ skarbie, ja uważam. - przybliżył się, a mnie sparaliżowało - Pamiętasz jak mówiłem, że może się coś stać Twoim siatkarzom? To co teraz widziałaś. To było ostrzeżenie, abyś przemyślała to ponownie, bo kto wie... - złapał mnie za rękę i mocno ścisnął. Jęknęłam cicho i odwróciłam wzrok od jego jadowitych oczu. - Następnym razem możesz już go zeskrobać z tej ulicy. - szepnął na ucho. Jego oddech mnie palił, a na sam zapach perfum chciało mi się wymiotować.
- Boli. - syknęłam z zamkniętymi oczami.
- Będzie bolało bardziej, jeśli się nie posłuchasz. - oddalił się ode mnie.
- Ej, puść ją! - usłyszałam krzyk i w głębi duszy modliłam się, żeby to nie był żaden z siatkarzy.
- Przemyśl jeszcze raz swoja decyzję, do zobaczenia. - wysłał mi buziaka i wsiadł pospiesznie do samochodu. Złapałam się odruchowo, za bolące ramię i przełknęłam łzy.
- Kochanie? - poczułam dłoń na lewym bark. W duszy przeklinałam, że to akurat musi być Andrzej. Nie odwróciłam się w jego stronę i nic nie odpowiedziałam, aby nie zauważył, że zbiera mi się na płacz. - Justyna, skarbie? Kto to był? - obrócił mnie przodem do siebie.
- Nie wiem, myślałam, że to mój znajomy, ale się pomyliłam. - wzruszyłam ramionami i uśmiechnęłam się lekko. Zobaczyłam te jego skrzywienie, po którym zawsze wiem, że mi nie wierzy. Ja sama w to nie wierze co powiedziałam, a co dopiero on.
- I dlatego Cię szarpał? Bo się pomyliłaś? - uniósł jedna brew do góry.
- Dobrze wiesz, jak ze mną jest. Zawołałam go i jak się okazało, że to nie on, to przeprosiłam, ale gnojek zaczął coś mruczeć pod nosem, to i ja mu odpowiedziałam, no i wyszło jak zawsze. - machnęłam ręką i zaśmiałam się, żeby być wiarygodna - Ale dobrze, że jesteś czujny i przerwałeś to wszystko. - przytuliłam się do niego i błagałam w duszy, żeby uwierzył w te brednie.
- Nie możesz tak robić Justyna, bo kiedyś stanie Ci się krzywda. Martwię się o Ciebie. - pocałował mnie w czoło i otulił swoimi ramionami. Miałam ostre wyrzuty sumienia, ze mu tak nakłamałam, ale nie może się dowiedzieć kto to był i po co tu był. Filip nie odpuści, a sumienie kiedyś skapituluje.
- Przepraszam, chodźmy już, bo już się niecierpliwią. - pociągnęłam go za sobą.
- Pogadamy jeszcze o tym dobrze? - splótł swoją dłoń z moja - Dobrze? - ponowił pytanie, kiedy się nie odezwałam.
- Jak nie ma o czym. - odpowiedziałam mu szybko.
- Nienawidzę, kiedy jesteś tak uparta, wiesz? - spojrzał na mnie z ukosa i nawet lekko się uśmiechnął.
- Nie ty pierwszy mi to mówisz. - zaśmiałam się cicho. Kłamać to ja się nauczyłam. Jednak wiem, że Andrzej nie do końca jest przekonany co do tej wersji wydarzeń.
Jazda do hotelu nie była długa, a wręcz przeciwnie! Miałam wrażenie, jakby minęła minuta. Cały czas wypełnili mi chłopacy, no brakowało mi tego. Po wyjściu z autokaru, każdy udał się w swoją stronę.
- Kocham Cię i nie chcę, żebyś kiedyś ode mnie odeszła. - padło z jego ust, gdy już znajdowaliśmy się w pokoju. wciągnęłam powietrze i popatrzyłam w jego oczy, które były wypełnione miłością, aż po brzegi. Uśmiech sam wkradł mi się na twarz. Podeszłam bliżej do niego i splotłam swoje ręce na jego karku.
- A myślisz, że tak zrobię? - zapytałam cicho i oparłam czoło o jego brodę. Pocałował mnie w nie i szepnął coś przez co w sercu rozlało mi się pełno ciepła.
- Myślę, że jesteś tą jedyną. Znam Cię na wylot i pomimo, że często się kłócimy, to jesteśmy w stanie przetrwać wszystko. - ponownie musnął wargami moje czoło i kontynuował już głośniej - Miewamy ciche dni, ale to dzięki nim wiem, że nie umiem bez Ciebie normalnie funkcjonować. Owinęłaś mnie wokół paluszka, złapałaś mnie w swoją sieć i to już dawno. Nie mogę się z tego uwolnić, nawet nie chcę tego robić. - zaśmiał się pod nosem i podniósł moją głowę do góry, abym na niego spojrzała - Ja nie wiem, co ty ze mną zrobiłaś.
- Nie zostawię Cię, bo Cię kocham. - tylko tyle powiedziałam i musnęłam delikatnie jego wargi. Nie musiałam długo czekać, bo zaraz odwzajemnił pieszczotę.
- Może zostaniesz na noc? - mruknął do mojego ucha niskim głosem. Po moim karku przeszedł miły dreszcz, a na skórze pojawiła się gęsia skórka.
- A Rafał? - przygryzłam dolną wargę, a on obserwował dokładnie moje usta. Zmrużył oczka, po czym zmniejszając dystans mruknął coś, że akurat dzisiaj ma wolny pokój. - Ah tak? - zadarłam głowę do góry, a moje dłonie znalazły się na biodrach ukochanego, a chwile potem znalazły się pod koszulka i badały strukturę torsu.
- Mhmmm... - zamruczał przeciągle.
- I co z tym fantem zrobimy? - szepnęłam mu na ucho, kiedy schylił się, aby mnie pocałować.
- Jest bardzo dużo wariantów. - odpowiedział i powolutku, delikatnie podwinął do góry moją bluzkę. Kiedy już znalazła się ona na podłodze, zaczął obdarowywać moją szyję i dekolt subtelnymi pocałunkami. Uśmiechnęłam się pod nosem i chwytając go za gumkę od dresów, pociągnęłam lekko w stronę łóżka.
- Podasz mi choć kilka z nich? - zapytałam cicho, gdy zawisł nade mną. Popatrzył na mnie z iskrą w oku, po czym przybliżył swoje usta do mojego ucha.
- Pokaże Ci kilka z nich. - wyszeptał seksownie i sięgnął po raz kolejny tej nocy po moje usta.

Witam?
Kurczę, głupio mi. Nie wiem co mam powiedzieć i nic nie mam na swoje wytłumaczenie. Naprawdę. Zaniedbałam Andrzeja i nie tylko jego, bo i resztę blogów.  Mam straszne wyrzuty sumienia, bo kurde zapomniałam już ile mi to pisanie frajdy przynosi. 
Nie obiecuję, ale będę już tu częściej. BA! Na pewno już będę częściej, W moim życiu było dużo zmian, ale to nie o to w tym chodzi. 
 Dobra dośc paplania o nie ważnych rzeczach. 
 No bo w końcu ej! WRÓCIŁAM!!
Nowe pokłady energii, mam nadzieje, że starczą na długo. 

Pozdrawiam kochane i mam nadzieje, ze jeszcze jesteście, bo kurde troche mnie nie było. PRZEPRASZAM WAS BARDZO ZA TO!!!

Wasza Black. 

Ps. Dobrze, znowu coś nabazgrać. <3


wtorek, 18 kwietnia 2017

Rozdział 36



"Ale czasem, po prostu chcę kogoś do przytulenia.
Kogoś, kto da mi swoją kurtkę, gdy jest zimno,
będzie mieć tę młodzieńczą miłość nawet wtedy, gdy będziemy starzy.
 Tak, czasem chcę kogoś, kto chwyci mnie za rękę,
podwiezie mnie, przyciągnie do siebie, będzie moim mężczyzną.
Będę Ciebie kochać do samego końca."

Poranek w moim wykonaniu nie wyglądał źle. W sumie można powiedzieć, że wyglądał wyśmienicie! W końcu to ja mogłam się pośmiać i ponabijać z skacowanych siatkarzy, a nie na odwrót.
- Dzień dobry. - usłyszałam za sobą głos Andrzeja. Obróciłam się w jego stronę i uśmiechnęłam się szeroko. Zaspany jeszcze się rozciągał, po czym podszedł do mnie i pocałował w usta na przywitanie. Jeszcze bardziej się uśmiechnęłam, choć to już możliwe nie było.
- Dzień dobry, kochanie. - przytuliłam go jeszcze leciutko, a potem wskazałam na krzesełko przy stoliku, aby sobie usiadł. - Zrobiłam Ci kawę.
-  A Ty co taka wesoła od rana i to jeszcze po takim piciu? - spojrzał na mnie podejrzliwie, a zaraz potem pokręcił ze śmiechem głową. Już chyba wiedział o co się rozchodzi.
- Nadal nie wierzę, że się nie zczaił. - westchnęłam z lekkim uśmiechem, po czym podałam środkowemu kawę. Można powiedzieć, że we dwójkę praktycznie nic nie wypiliśmy.
- Już możesz zacząć kopać sobie grób. - powiedział, po czym złapał mnie za rękę i przyciągnął lekko do siebie. Zaśmiałam się cichutko i usiadłam siatkarzowi na kolanach, przy okazji dając mu całusa w usta.
- Jak będzie Ci za ciężko to mów, dobrze? - zastrzegłam, a Wrona popukał się w czoło - No, co? Nie chcę być dla Ciebie ciężarem.
- Nigdy nim nie będziesz. - zadarł lekko głowę do góry, aby popatrzeć mi w oczy, po czym uśmiechnął się tak czule, że gdybym nie była przez niego trzymana, padłabym - I nigdy już tak nie mów. - przybliżył swoje czoło do mojego - Dobrze? - wyszeptał, a potem musnął moje wargi, nie dając mi odpowiedzieć. Uśmiechnęłam się podczas tego pocałunku. Po wczorajszej kłótni nie pozostał ślad, a słowa Andrzeja jeszcze bardziej poprawiły mi humor.
- Co się tak uśmiechasz? - zapytał cicho tuż przy moich ustach.
- Po prostu się cieszę. - odparłam, oddalając się od twarzy siatkarza i sięgnęłam po kubek z kawą.
- A z czego, jak mogę wiedzieć? - jemu też uśmiech nie schodził z twarzy.
- A z tego, że Cię mam. - odparłam upijając łyk ciepłego napoju. Andrzej odebrał mi kubek z dłoni, odłożył go na blat stołu, po czym poprawiając mnie na swych kolanach, pocałował tak mocno, że zabrakło mi tchu. Pogłębiłam pocałunek jednocześnie zmieniając pozycję siedzenia. Teraz siedziałam mu okrakiem na kolanach, trzymając dłońmi jego twarz.
- Kocham Cię. - wyszeptałam mu w usta - Tak bardzo mocno. - dodałam patrząc mu prosto w oczy.
- Ja Ciebie też i to jeszcze mocniej. - odpowiedział i ponownie tego ranka skradł mi całusa. Chwycił kubek z kawą, a ja powróciłam do poprzedniej pozycji i również złapałam za kubek z gorącą cieczą. Równocześnie, patrząc cały czas na siebie, wzięliśmy łyk napoju, po czym cichutko się zaśmialiśmy. Gdzieś z przedpokoju lub pokoju, gdzie spała część gości rozdzwonił się telefon, który pobudził kilku z nich.
- Igła kurwa. - udało się usłyszeć jęk Miśka - Jak Boga kocham, wyjebie Ci zaraz tym telefonem, jeśli nie przestanie jazgotać.
Oboje z Wroną zaczęliśmy się chichrać, ale oczywiście po cichutku, żeby nie denerwować bardziej gości.
- Już, już... - odezwał się Libero zaspanym i zachrypniętym głosem. Muzyczka przestała momentalnie grać co wskazywało na to, że Krzysiek musiał odebrać lub odrzucić połączenie.
- Wyjebie Ci ten telefon. - warknął Winiarski, kiedy kolejny raz dało się słyszeć melodię. Znowu po kilku sekundach nastała cisza, a my z Wroną powstrzymaliśmy się od wybuchu śmiechu. Spojrzałam na niego rozbawionym wzrokiem, biorąc łyk kawy. Nie wiem czemu, ale najbardziej podobał mi się w takiej wersji w jakiej jest przede mną. Dopiero po wstaniu, bez koszulki z kilkodniowym zarostem oraz z nieułożonymi i już lekko przydługimi włosami. Taki nieogarnięty, ale przystojny, w takim wydaniu jest tylko dla mnie. W sumie jak w każdym innym.
Odłożyłam kubek z kawą i zaczęłam poprawiać mu włosy, choć i tak nie chciały mnie słuchać.
- Musisz iść do fryzjera. - powiedziałam cicho, przybliżając swoje usta do jego.
- Mhmm... - mruknął przeciągle, przejeżdżając nosem po moim policzku, od czasu do czasu zostawiając na skórze mokry ślad od pocałunku. Zamknęłam oczy i oddałam się w pełni przyjemności, a Andrzej widząc malujący się na mojej twarzy błogi uśmiech, zszedł niżej i całował delikatnie i powoli moją szyję.
- Nie przeszkadzacie sobie, ja tylko po wodę przyszedłem. - słaby, ale rozbawiony głos Ignaczaka przerwał całą naszą zabawę. Pokiwałam z uśmiechem głową na boki i przeniosłam wzrok na Libero.
- Tabletki masz koło lodówki. - kiwnęłam głową w ich stronę, a Krzysiek posłał mi pełne wdzięczności spojrzenie. Przez chwilę panowała cisza, pierwszy odezwał się Wrona, oznajmiając pójście do łazienki i doprowadzenie się do porządku. Zeszłam z jego kolan, a ten obdarował mnie całusem w usta i udał się pod prysznic. Z szerokim uśmiechem odprowadziłam go wzorkiem, a kiedy zniknął mi za drzwiami, z powrotem spojrzałam na Krzyśka. Patrzył cały czas na mnie z założonymi rękoma. Podeszłam do niego i obejmując go mocno w pasie, wtuliłam głowę w jego ramię. On zdziwiony moim zachowaniem dopiero po chwili odwzajemnił gest.
- Tęskniłam za tym. - powiedziałam cicho z uśmiechem - Dziękuję.
- Za co Ty znowu dziękujesz? - zapytał zdziwiony. Odchylił mnie tak, żeby na mnie popatrzeć. Miał ciepły uśmiech na twarzy, a jego roześmiane oczy świdrowały całą mają buźkę.
- No, za to wszystko. - wymachiwałam ręką, aby pokazać to wszystko - Wiem, że to Twój i Miśka pomyśl, tak więc dziękuję. - jeszcze raz przytuliłam libero i uśmiechnęłam się do niego szeroko.
- Nie masz za co Justyś! - zaśmiał się, po czym objął mnie mocniej - Widzimy, że sama tu siedzisz, więc kiedy nadarzyła się okazja to trzeba było ją wykorzystać. Poza tym chcieliśmy jakoś Cię rozerwać, bo ostatnio jakaś dziwna jesteś. - wbił we mnie swój wzrok, a ja szybko uciekłam spojrzeniem gdzie indziej. Nie chciałam nic po sobie poznać, choć wiem, że Krzysia jak i innych moich przyjaciół nie oszukam.
- Nie dziwna, tylko zamęczona tym wszystkim. - wytłumaczyłam dobitnie i uwolniłam się z jego ramion. - Ale przyzwyczaję się i dam radę, prawda? Bo przecież początki zawsze są trudne. - obdarowałam go uśmiechem, a on zaś pokiwał głową z uznaniem.
- Wróciła stara Justyna. - powiedział uradowany i jeszcze raz mnie do siebie przytulił, czochrając mi włosy. Skrzywiłam się na ten gest i czym prędzej wygramoliłam się spod jego łapsk. Usiadłam na miejscu, gdzie niedawno siedział Wrona, po czym zaczęłam dopijać zimną już kawę. Jednak można prze nimi coś ukryć albo ze mnie taka dobra aktorka. Siatkarz usiadł po przeciwnej stronie stołu i do ręki wziął kubek z napojem, który dotychczas należał do Andrzeja.
- Ta kawa była Wronki. - mruknęłam w jego stronę.
- Tak? Nie widzę, żeby była podpisana. - zaczął oglądać kubek, po czym uśmiechnął się do mnie widząc, że nie mam mu czym odpowiedzieć.
- A spadaj. - burknęłam.
- Słyszałem, że dostałaś wolne. - zmienił temat i poruszał śmiesznie brwiami, a ja za to w myślach dusiłam Kubiaka za tą wygadaną gębę.
- Dzikiemu kiedyś utnę ten jęzor przy samej dupie. - jęknęłam, ale zaraz potem się zaśmiałam - Tak, mam wolne. Z tej szefowej to jednak spoko babeczka jest. - uniosłam lekko do góry kąciki ust, a w głowie miałam powód czemu dostałam te wolne.
- To przyjdziesz na mecz? - zapytał, ale zaraz szybko dodał - Co ja gadam! Ty to teraz masz być na tym meczu!
- Zobaczymy. - puściłam mu oczko.
- Żadne zobaczymy. Będziesz na tym meczu i ja się o to postaram! - powiedział stanowczo, ja po raz kolejny odpowiedziałam mu śmiechem. Dzięki nim zapomniałam o wszystkim co mnie spotkało w Krakowie i w końcu poprawili mi humor.
- I ja również się o to postaram. - obróciliśmy się razem z Krzysiem w stronę drzwi, gdy usłyszeliśmy głos Andrzeja - Może osobiście tego nie dopilnuję, ale znajdziesz się na tym meczu, czy tego chcesz, czy nie, kotek. -  środkowy zajął miejsce obok mnie i delikatnie chwytając za rękę pociągnął w swoją stronę, bym usiadła mu na kolanach.
- No widzisz! Przegłosowane, idziesz. - Igła pokazał mi język.
- No, ale chyba mam coś chyba do powiedzenia, co? - spojrzałam się na obu, a oni równocześnie się zaśmiali. - A dzięki. - mruknęłam cicho i spuściłam głowę udając obrażoną.
- Niestety nie masz nic do powiedzenia, skarbie. - odpowiedział mi mój chłopak, po czym ucałował mnie w skroń.
- A spadaj. - burknęłam w jego stronę, a panowie ponownie się zaśmiali - Nienawidzę Was.
- No już się nie złość. - Andrzej dał mi całusa w polik, a ja szybko to wytarłam.
- Fuj, jeszcze jakiegoś syfu dostanę. - skrzywiłam się, oczywiście żartując.
- O, no proszę. Zobaczymy kto do kogo pierwszy przyjdzie. - odpowiedział mi puszczając oczko.
- Andrzejku jeszcze chcesz się w to bawić? Przecież zawsze Ty pierwszy przychodzisz. - poklepałam go lekko po poliku, kiwając przy tym głową na boki.
- Bo mi zależy. - mruknął, a ja zaraz to wszystko przekalkowałam. Teraz to mi ciśnienie podniósł.
- Czyli mam rozumieć, że mi nie zależy?! - uniosłam się od razu, a siedzący z nami Krzysiu westchnął głośno. Spojrzałam na środkowego unosząc brwi do góry, czekając na jego odpowiedź. Jego mina wyglądała jakby żałował tych słów, patrzył na mnie błagalnie, ale trudno klamka zapadła.
- Znowu doprowadzacie do kłótni. - odparł zrezygnowany libero.
- Nie mieszaj się. - skierowałam te słowa do najstarszego z naszego grona.
- Justyna, przecież nie o to mi chodziło. - westchnął zrezygnowany - Nie denerwuj się od razu. Wiem przecież, że Tobie też zależy. Nie kłóćmy się, dobrze?
- Dobra. - mruknęłam cicho - Ale i tak wiem swoje. - dodałam i wstałam.
- No i gdzie idziesz? - westchnął zrezygnowany.
- Daleko od Ciebie. - wytknęłam mu język, a Libero się zaśmiał. Wrona mruknął coś pod nosem, kiwając głową na boki z uśmiechem na twarzy.
Wyszłam z pomieszczenia i skierowałam się do salonu gdzie leżeli goście. Wszystkie drugie połówki siatkarzy oraz zawodnicy, którzy byli wstanie po skończonej imprezie dotrzeć do hotelu, poszli spać do wynajętych pokoi. Jednak znaleźli się tacy co troszkę pofolgowali, w sumie zawsze jest to samo grono, przynajmniej kiedy ja jestem na imprezie. Zawsze do tego grona się zaliczałam, a tu proszę! Niespodzianka! Justyna jest trzeźwa i bez kaca. Zapisać w kalendarzu. Oczywiście do tego grona zaliczali się Wlazły, Winiarski, Ignaczak, Kłos oraz akurat wyjątkowo Drzyzga. Sama nie wiem jak wszyscy się pomieścili w tym salonie. Lepsze to niż żeby dziewczyny ciągnęły ich przez Krakowskie ulice do hotelu, bo podobno owy budynek znajduje się kilka przecznic dalej.
Kiedy znalazłam się w pomieszczeniu to od razu odrzuciła mnie woń alkoholu, która się tam unosiła. Po przeskakiwałam przez śpiących wielkoludów i otworzyłam na oścież balkon. Rozejrzałam się po pokoju i nie omal wybuchłam śmiechem. Ich pozycje i miejsce do spania wyglądały przekomicznie. Jedyny Michał leżał rozłożony na kocu na podłodze, a miejsce obok niego było puste i w dodatku widać, że ktoś tam spał. Jestem niemalże pewna, iż to miejsce zajmował Igła. Oni potrafili normalnie ułożyć się do snu, bo w sumie nie byli aż tak pijani, jak tamta trójka, a szczególnie Wlazły. Jego biorę na siebie, bo to moja wina. Przyznaję się bez bicia. Kłos razem z Drzyzgą zajęli miejsce pod stołem, jeden przytulony do drugiego. Śmiesznie to wyglądało, bo wystawały im i głowy, i nogi. Oczywiście porobiłam zdjęcia, będzie na pamiątkę. Przyszła pora na Mariusza. On spał sobie na kanapie, ale spokojnie to nie wszystko. Na czole miał narysowane, czarnym markerem męskie genitalia i żeby nie było to już nie ja zrobiłam. Przykryłam usta ręką, aby powstrzymać śmiech, choć i tak już się chichrałam jak głupia. Chwyciłam marker do ręki i dodałam coś od siebie, a zaraz po tym zrobiłam zdjęcie. Tak w razie czego, zawsze się przyda.
- Kto namalował Wlazłemu chuja na czole? Krzysiu, wiesz może? - zapytałam ze śmiechem, kiedy przekroczyłam próg kuchni. Panowie spojrzeli na mnie, przerywając rozmowę. Ignaczak zaczął się chichrać, a Wrona krztusić wodą, którą właśnie pił.
- Namalował, co? - wysapał kiedy skończył kaszleć.
- No chyba nie muszę Ci tłumaczyć, co masz w spodniach, jak wygląda i do czego służy. - podeszłam do niego i pocałowałam w polik. Krzysiek ze śmiechu spadł prawie z krzesła, a Andrzej mordował mnie wzrokiem.
- Języczek Ci się wyostrzył, widzę. - skomentował z przekąsem środkowy i ponownie usadowił mnie na swoich kolanach.
- Andrzej, on niestety nigdy tępy nie był. - westchnął libero, a ja zaśmiałam się na te słowa.
- Faktycznie. - przyznał i objął mnie w pasie, kładąc brodę na mój bark.
- Ale ja nadal nie dostałam odpowiedzi na pytanie. - przypomniałam, a Igła po raz kolejny zaczął się chichrać. Coś mi mówi, że to on zabawia się w takie dziecinne gierki.
- Ale jakie pytanie? - zapytał powstrzymując śmiech.
- Nie zgrywaj głupka, tylko...
- Głupka to on nie musi zgrywać. - przerwał mi Andrzej ze śmiechem.
- Faktycznie, ale...
- Kto namalował Szamponowi na czole chuja? - usłyszeliśmy słaby głos Winiara i chwile potem do pomieszczenia wszedł ledwo żywy Michał.
- Nie dadzą mi nic powiedzieć. - mruknęłam pod nosem - Tabletki i wodę masz koło lodówki. - burknęłam w jego stronę obrażona.
- O dzięki. - sapnął i powlókł swoje cielsko w tamtą stronę. Łyknął na raz dwie tabletki, a potem przyssał się do butelki z wodą. - Co Wy tacy weseli, bez kaca? Zwłaszcza Ty Justyna? - zapytał, kiedy już oderwał się od gwinta. Podszedł do stołu i zajął miejsce obok mnie i Andrzeja. Patrzył się na mnie podejrzliwie.
- Bo pić trzeba umieć, kochany. - puściłam mu oczko.
Wrona razem z Krzysiem zaczęli się rechotać, bo bardzo dobrze wiedzieli o co chodzi. Andrzej już znał moje sztuczki, a Igła dowiedział się jednej wczoraj i to przez czysty przypadek, kiedy chciał się napić z mojej szklanki. Otóż, mój plan polegał na tym i w sumie tylko na tym, że pijąc każdy kieliszek wódki, to nie połykałam go, tylko wypluwałam do szklanki z sokiem, która była moją popitą. Sztuczka stara jak świat.
- Akurat Ty umiesz najlepiej. - sapnął z przekąsem przyjmujący - Zwłaszcza rano po każdej imprezie to widać, więc coś mi tu śmierdzi.
- Jak się nie umyłeś, to śmierdzi. - prychnęłam ze śmiechem. Andrzej z Krzysiem pokiwali głowami, a Winiar wywrócił oczami.
- Cięty język. Wiedzę, że wróciła stara Justyna. - westchnął teatralnie, a zaraz potem się uśmiechnął - A teraz przyznaj się, że jeszcze nie wytrzeźwiałaś.
- Kochany, mówię Ci, że pić trzeba umieć. - zaśmiałam się razem z pozostałą dwójką, a Michał patrzył na nas dziwnie.
- Coś czuję, że nie jestem w coś wtajemniczony. - założył ręce na piersi - Więc czekam na wyjaśnienia.
- To sobie trochę poczekasz. - wytknęłam mu język.
- Wolałem, jak tak mi nie cisnęłaś. - oburzył się i odwrócił głowę w drugą stronę.
- Przepraszam, ale mam taki humor zajebisty, że nikt mi go dzisiaj nie popsuje.  - uśmiechnęłam się szeroko do przyjaciela, ale to nie podziałało. Wzruszyłam ramionami i zwróciłam się do dwóch pozostałych siatkarzy. - To co chcecie na śniadanie?
- Ja bym zjadł jajecznicę. - odezwał się niebieskooki, a ja podniosłam brwi do góry. Przed chwilą był śmiertelnie obrażony.
- Przecież masz focha.
- Machniesz jajeczniczkę to będzie git. - uśmiechnął się do mnie, a ja pokiwałam głową na boki.
Chłopaki poparli pomysł Michała, więc zostało mi zrobienie jajecznicy i to nie z kilku jajek, a z kilkunastu. I z tym był problem, bo gdy otworzyłam lodówkę, znajdowała się tam tylko jedna wytłaczanka jajek. W kuchni ze mną został tylko Andrzej, bo tamta dwójka uciekła, aby doprowadzić się do porządku i resztę pobudzić. Zatem spytałam się środkowego, czy by nie skoczył do sklepu za rogiem i nie kupił jeszcze dodatkowo dwóch lub trzech wytłaczanek. Chętnie przystał na tą propozycję, ale tylko wtedy, gdy pójdę z nim. No i co ja biedna miałam zrobić, poszłam z nim do te jajka.
- Kiedy tylko chłopaki udadzą się do hotelu, zostajesz tylko i wyłącznie dla mnie. - usłyszałam, kiedy wracaliśmy ze sklepu, a zaraz potem przed twarzą miałam Andrzeja. Chwycił mnie za biodra i przyciągnął do siebie. - Nikogo więcej. - dodał i delikatnie ucałował mnie w usta. Odwzajemniłam pocałunek, za chwilkę jednak oderwał się szybko i spojrzał na mnie z góry. Nie wiedząc o co chodzi, ustałam na palcach i próbowałam sięgnąć jego ust. Na marne, gdyż odsuwał twarz, śmiejąc się przy tym. Próbowałam też podskakiwać, ale też ten plan spalił na panewce. zrobiłam naburmuszoną minę, ale i to nie podziałało.
- Nie, to nie. - burknęłam oburzona i skierowałam się w kierunku klatki. Usłyszałam śmiech Andrzeja, a zaraz potem chwycił mnie za rękę i jednym ruchem obrócił mnie przodem do niego. Nie zdążyłam nic powiedzieć i nic zrobić, bo usta siatkarza znalazły się na moich. Jak to miał w zwyczaju złapał mnie za biodra, przyciskając je bardziej do swoich, a reklamówka, którą trzymał obiła mi się o udo. Mruknęłam przeciągle i objęłam rękoma kark chłopaka, pogłębiając pocałunek. Całował namiętnie, tak jak świat miałby się kończyć. Oparł mnie o zaparkowany samochód przed blokiem i dłonią, która była wolna, przejechał wzdłuż mojej tali, aby potem położyć ją na policzku i kciukiem gładzić jego skórę. Żadne z nas nie chciało zaprzestać tego pocałunku i zapewne trwałby jeszcze, gdyby nie Kłos z okna.
- Ej! Gołąbeczki! Pomiziacie się później, teraz chodźta z tymi jojcami, bo głodny jestem! - jego krzyk było słychać na pół osiedla. Usłyszeliśmy również śmiechy nie tylko z okna, ale i przechodzących akurat przechodniów. Oderwałam się szybko od Wrony, aby zaraz potem schować czerwoną ze wstydu twarz w jego torsie. Andrzej również się zaśmiał, a mi do śmiechu nie było, bo co jak co, ale oni są tu przejazdem, a ja tu mieszkam.
- Karolku! - krzyknął mój chłopak do niego - Swoje dwa jojca masz, więc sobie poradzisz. - kiedy usłyszałam te słowa to pokręciłam głową na boki. Z nimi się wstyd gdziekolwiek pokazać!
- Chodźmy już stąd lepiej. - bąknęłam z ukrywanym śmiechem. Pociągnęłam siatkarza za rękę prowadząc do odpowiedniej klatki. Cały czas szłam ze spuszczoną głową, ale w duszy się śmiałam z całej sytuacji.
Kiedy weszliśmy do mieszkania, przywitał nas wybuch śmiechu ze strony siatkarzy. Ja oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie skomentowała tego. Za to Winiarski nie byłby sobą, gdyby mi nie odpowiedział. Na całe szczęście lub na moje nieszczęście naszą wymianę zdań przerwał Wlazły.
- Nigdy więcej. - sapnął cały blady na twarzy. O dziwo nie miał już namalowanych rysunków i wydawał się być jakiś taki trzeźwy.
- A Ty co?! - krzyknęliśmy oboje - Ja?! Tak Ty! Miałaś/eś dzisiaj umierać!
Patrzeliśmy na siebie zdziwieni, a chłopacy wybuchnęli ogromnym śmiechem. Przymrużyłam oczy i spojrzałam podejrzliwie na Mariusza, a on zrobił to samo. Po czym oboje się zaśmialiśmy. Wpadliśmy na ten sam pomysł. W sumie co się dziwić, jak oboje znamy te sztuczki.
- Za dobrze siebie znamy, żeby to wyszło kochana. - atakujący podszedł do mnie i potargał mi włosy, a potem zajął miejsce koło okna - Ale przyznam, ze wpadłem na to po którymś kielichu z rzędu.
- A ja nadal nie wiem o co chodzi. - odezwał się Winiar, a reszta ponownie wybuchła śmiechem.
- Mówiłam, że na wyjaśnienia to sobie poczekasz.


Po śniadaniu złożyło się tak, iż zostałam sama z Mariuszem i miałam wrażenie, że to było ukartowane. Tak nagle wszyscy się zmyli, a tylko on został.
- Miałam wrażenie, że wczoraj byłeś pijany w trzy dupy. - podniosłam na niego podejrzliwy wzrok, a on zaśmiał się na moje słowa.
- To chyba ze mnie niezły aktor jest. - wypiął dumnie pierś, zaś tym razem ja parschłam śmiechem - Ej, no co?
- Nie, nic. - uśmiechnęłam się do niego - Miałam taki dobry plan, miałam się na Tobie zemścić, a Ty znowu mi to spaprałeś. - powiedziałam z wyrzutem.
- Też Cię kocham.- skomentował tylko i wysłał w powietrzu buziaka. Wywróciłam oczami tylko i nastała cisza i w sumie miałam rację z tym nagłym wyjściem chłopaków, bo po tej krótkiej rozmowie okazało się, o co tak naprawdę chodzi.
- Rozmawiałaś z mamą? - zapytał w pewnym momencie, a ja spojrzałam na niego z lekkim zdziwieniem.
- Czemu o to pytasz?
Siatkarz przesiadł się na krzesło obok mnie, obrócili je tak, żebym była z nim twarzą w twarz.
- Nie odpowiada się pytaniem na pytanie.
- Nie. - odparłam krótko i wzruszyłam ramionami. Chciałam pokazać, że mnie to nie boli, więc odwróciłam wzrok od przyjaciela i zaczęłam, na siedząco zbierać ze stołu brudne naczynia.
- Tak myślałem. - mruknął pod nosem - Zadzwoń do niej.
Wypadł mi z rąk widelec i z niemałym dźwiękiem odbił się od blatu. Szybko go złapałam i ułożyłam na stosie talerzy.
- Nie. - bąknęłam wcale na niego nie patrząc. Mariusz najwyraźniej lekko podirytowany moim zachowaniem chwycił naczynia i odsunął na drugi kraniec stołu.
- Porozmawiaj ze mną normalnie. - poprosił i chwytając za brodę nakierował mój wzrok na siebie - Zadzwoń.
- Nie, nie zadzwonię do niej. - westchnął na moje słowa.
- Weź choć raz nie unoś się honorem i odpuść. - wstał na chwile z miejsca, aby zaraz potem usiąść z powrotem z moim telefonem w ręku. Wyciągnął dłoń z urządzeniem w moim kierunku. Poparzyłam to na twarz Mariusza, to na komórkę i zawahałam się. Z jednej strony chciałam się pogodzić, ale z drugiej nadal mnie bolało to jak wobec mnie się zachowała.
- Nie. - pokiwałam głową na boki - I daj już sobie spokój, bo to ona zachowała się wobec mnie nie fair. - wstałam z miejsce, chwyciłam naczynia ze stołu i wsadziłam do zlewu, po czym zaczęłam je dokładnie myć. Wlazły nie odpuścił. Stanął obok mnie i jednym ruchem ręki zakręcili wodę.
- Nie mówię, że masz ją przepraszać, tylko porozmawiać. - odparł. Po woli rosło mi ciśnienie. Nie odezwałam się, tylko z powrotem odkręcając wodę , zaczęłam zmywać naczynia po posiłku. - To jest Twoja mama. Wiecznie się do niej nie odzywać nie będziesz.
Nie wiem czemu, ale nerwy wzięły górę i cisnęłam gąbką do zlewu, zakręciłam kurek i to wszystko z taką siłą, że Mariusz wiedział, iż puściły mi nerwy.
- A ja jestem jej córką! - warknęłam - Chcę się rozwijać i coś w życiu osiągnąć! Nie mam zamiaru jako pierwsza wystawiać ręki, a przede wszystkim płaszczyć.To ona wobec mnie źle postąpiła. Nie wiesz nawet jak się z tym czuję. Zamiast cieszyć się, ze ma zdolna córkę, to jeszcze wiesza na mnie psy i wyrzuca z domu. - wybuchłam w jego stronę. Mój krzyk musieli słyszeć chłopacy, bo w kuchni zaraz pojawił się Andrzej z Krzyśkiem lecz nie zwróciłam na nich uwagi. - A wiesz co jest najgorsze? Że przez ten zasrany czas odkąd wyjechałam z domu, nie dostałam ani jednego smsa, z choćby głupim pytaniem czy żyje, żadnej oznaki, że się o mnie martwi. Nic. - przyznałam, a oczy zaczynały mnie piec. Przełknęłam ślinę i zamrugałam szybko, aby pozbyć się słonych kropel. - Powiem to Mariusz raz i dobitnie. Nie zadzwonię do niej. Nie zacznę rozmowy jako pierwsza. Ja nie mam sobie nic do zarzucenia. Tyle w tym temacie. - pociągnęłam nosem i wycierając ręce w ręczniczek opuściłam pomieszczenie.

Perspektywa Krzysztofa

- Mówiłem, mówiłem, że to o to chodzi. - mruknąłem do chłopaków, kiedy Składanowska trzasnęła drzwiami od swojego pokoju.
- Za bardzo naciskałeś. - Wrona olewając moje słowa, zwrócił się do atakującego - Wiesz, jakie ma nerwy. Jeszcze niepotrzebnie wy się pokłócicie. - Wlazły machnął ręką, bo widział jak rozmawiać z Justyną, a o kłótnie to on się nie martwił.
- Nie, to jeszcze nie o to chodzi. - Mariusz przygryzł dolna wargę w zamyśleniu - Ją jeszcze coś trapi, ktoś...
- Może ten Filip. - burknął środkowy. Od czasu, kiedy usłyszał o byłym Justyny stał się jeszcze bardziej zazdrosny, niż był.
- Nie wiem, może. Kurde. Czemu ona boi powiedzieć któremuś z nas co jej dolega. Każdy próbował i nic. - westchnął Wlazły i usiadł na krześle. Przejechał dłonią po twarzy, po czym spojrzał na zegarek.
- W sumie to ja jeszcze nie próbowałem. - wzruszyłem ramionami.
- Daj spokój to bez sensu. - do kuchni wszedł Michał - Jeśli nie chciała rozmawiać o tym z Mariuszem i Andrzejem, to nikt już od niej nic nie wyciągnie.
- A Kubiak? - zadałem pytanie, ale zaraz tego pożałowałem. Środkowy napiął się cały i obrzucił mnie lodowatym spojrzeniem.
- Jak nikt to i na pewno Kubiak. - warknął - A szczególnie on, w ostatnim czasie za dużo wokół niej latał.
- W sumie to dobry pomysł. - odezwał się Mariusz, a ja duszy dziękowałem Bogu. Wrona swój wzrok przerzucił na niego. - Ostatnio dowiedział się trochę, to dzięki niemu wiemy, że jest coś nie tak.
- Popierdoliło was całkiem. - syknął chłopak dziewczyny - Żaden Kubiak nie będzie z nią tu siedział. Sam dowiem się o co chodzi! - powiedział stanowczo.
- Przypomnę Ci, że to Ty ostatnio nie odezwałeś się do niej od ostatniej wizyty, wiec z łaski swojej nie miej pretensji, bo w ostatnim czasie to właśnie Kubiak poświęcił jej więcej uwagi niż Ty. Sam do tego doprowadziłeś, dlatego teraz nie wyzywaj się na nas. - atakującemu podrosło ciśnienie, a my razem z Michałem patrzeliśmy na dwójkę z niemałym zdziwieniem.
- Tak, bo ja go kurwa wysłałem tutaj. - odpowiedział z przekąsem Wrona - Jeszcze zarzuć mi, że mam ją w dupie. - warknął i wyszedł z pomieszczenia tal samo jak jego dziewczyna.
- Charakterki mają podobne. - zaśmiał się Winiar, a ja spojrzałem na niego błagalnie - No co? Nie prawda?
- I to kurwa bardzo. - bąknął Wlazły, wstając z miejsca. Po ostatnich sytuacjach coraz bardziej bał się o przyjaciółkę. - Zbieramy się, nic tu po nas. Zostawmy ich samych, może uda mu się coś dowiedzieć. - powiedział i wyszedł z pomieszczenia.. Zostałem sam z Michałem, który przeniósł wzrok na mnie i westchnął głośno.
- A Ty kiedy zamierzasz jej powiedzieć? - zapytał, a ja pokiwałem od razu głową na boki.
- Nie. - sapnąłem - Nie teraz. Nie wiem kiedy, ale z pewnością nie teraz. - odpowiedziałem - Gdybym wiedział jak zareaguje już z pewnością bym to jej powiedział. Jednak boje się, boje się, że mnie znienawidzi i nie odezwie się do mnie już nigdy, a tego bym sobie nie wybaczył. Za bardzo ją pokochałem.

Perspektywa Justyny

Nic mi humoru nie miało popsuć. Jednak proszę, zawsze znajdzie się ktoś, kto to zrobi.
Boli mnie to, że moja własna mama tak postępuje. Zwłaszcza, jak byłam z nią tak blisko. Byliśmy jak dwie przyjaciółki, każda mogła mówić drugiej wszystko, bez tajemnic. Właśnie w takich chwilach żałuję, że nie mam ojca. Mogłabym iść do niego, przytulić się, wygadać o tej całej kłótni. Tak cholernie żałuję, że mnie zostawił, nawet go nie znam, ale w życiu mu tego nie wybaczę.
- Justyna. - usłyszałam głos Krzysia, który wszedł do pokoju. Obróciłam się do niego przodem, a on uśmiechnął się do mnie lekko.
- Po co on się w to wtrąca? - zapytałam retorycznie - Rozumiem, że to mój przyjaciel, ale to sprawa pomiędzy mną, a mamą. Nikt nie ma prawa się w to wtrącać. - dodałam z łzami w oczach. Podeszłam do Krzysia i wtuliłam się w jego ciało. Przez ten cały okres nie miałam ochoty, siły, a przede wszystkim czasu na myślenie o tym wszystkim. Ostatnio cale dni zajmowała mi praca, oczywiście zdarzało mi się złapać za telefon i zadzwonić do mamy, ale wtedy przypominało mi się to wszystko co się wydarzyło. Wtedy łapałam ten nastrój i humor.
- Ej. - Krzysiek pogłaskał mnie po plecach - Nie miej mu za złe. Martwi się o Ciebie, znasz Mariusza nie od dziś i wiesz, że nie miał złych intencji. - odchylił mnie od siebie i spojrzał w oczy.
- Wiem, wiem o tym doskonale, ale niech nikt się w to nie miesza. W całe moje życie nie możecie ingerować. - westchnęłam - I nie przysyłajcie do mnie Kubiaka, sama sobie poradzę. - mruknęłam z powrotem wtulając się w jego ciało. Krzysiek napiął lekko swoje mięśnie, więc już wiedziałam, że jest zaskoczony.
- Kubiaka? Ale czemu mielibyśmy wysyłać tutaj Michała? - zapytał głupio z udawanym zdziwieniem. Westchnęłam głęboko, oderwałam się od libero i popatrzyłam na niego z politowaniem.
- Andrzeja nic ostatnio nie denerwuje, jak słowo Kubiak. Wpadł tutaj dał mi buziaka i burknął tylko, ze idzie się przewietrzyć. - odeszłam kawałek i oparłam się o parapet - Poza tym te krzyki jego i Mariusza było słychać na całe mieszkanie. - uśmiechnęłam się lekko w jego stronę.
- Teraz to ja nie wiem co mam powiedzieć. - przyznał, rozkładając ręce na boki. Nie wiem czemu, ale ten ten obrazek spowodował na mojej twarzy uśmiech. Krzysiek również się uśmiechnął i podszedł do mnie i oparł się tuż koło mnie.
- Ja wiem, co możesz powiedzieć. - powiedziałam po chwili i uniosłam głowę, aby na niego spojrzeć - Obiecaj, że zostawicie mnie i mamę w spokoju. To sprawa pomiędzy nami i same sobie to wyjaśnimy. - odparłam, a przyjaciel pokiwał głową na boki.
- Tego obiecać Ci nie mogę. - objął mnie ramieniem - Bo nawet nie wiem, jak będziesz się upierała, to Twoja mama. Jedyna. A my chcemy Ci pomóc. Mogę Ci obiecać, że nie będziemy aż tak w to ingerować. Troszkę jednak pomożemy. - pocałował mnie w skroń, a ja wtuliłam się bardziej w jego bok. Igła był dla mnie jak ojciec. Nie raz mnie karcił za durne i bez sensu wygłupy, nie raz złościł się na mnie, że robię coś wbrew jego woli, nie raz mówił mi, że traktuje mnie jak własną córkę - Ona wychowywała Cię sama, martwi się o Ciebie i...
- Daj już sobie spokój. - powiedział dobitnie - A jemu nigdy nie wybaczę tego, że nas zostawił. Mimo, że go nie znam, w sumie to i tak go kurwa nie chcę znać, jest dla mnie nikim. - zacisnęłam mocno dłonie w pięści. Krysiek napiął się  cały, a jak spojrzałam na niego, to wydawał się być jakiś dziwny.
- Nie... Nie myśl o tym. - zająknął się i pogłaskał mnie po ramieniu. Położyłam z powrotem głowę na jego bark i westchnęłam cicho. Zawsze tak się zachowywał, kiedy nasza rozmowa zbiegała na temat mojego ojca.
- Dobrze, że Ciebie mam. Odkąd Cię poznałam, traktuję Cię jako mojego tatę. - z uśmiechem na twarzy dałam mu całusa w policzek, ale on tylko uśmiechnął się lekko w moją stronę, po czym odsunął mnie od siebie.
- Chodź, bo zbieramy się z chłopakami. Dlatego do Ciebie przyszedłem. - odparł po chwili i skierował się w kierunku drzwi. Wzruszając ramionami udałam się z nim, gdzie tam pożegnałam się z siatkarzami.
- Przepraszam Cię. - wyszeptał mi na ucho Mariusz, kiedy przytulałam go na pożegnanie - Chciałem tylko...
- Daj już spokój sobie z tym. Powiedziałam już co chciałam i koniec. - odparłam zrezygnowana i oderwałam się od niego - Sama się z nią pogodzę i nie potrzebuje niczyjej pomocy. - założyłam ręce na piersi. On pokiwał głową na boki i dał pstryczka w nos. Zawsze tak robił, kiedy chciałam postawić na swoim. - Nie rób mi już tak, wiesz, ze tego nie lubię. - oburzyłam się.
- Spróbuję. - zaśmiał się i jeszcze raz mnie przytulił.
- Widzimy się na meczu. - powiedziałam kiedy już wyswobodziłam się z jego ramion.
- Będziesz?
- Nie mam innego wyjścia. - odparłam z cichy westchnięciem i spojrzałam na Igłę oraz Andrzeja, który zdążył już wrócić - Jakbym się nie pojawiła nawet tutaj, to każdy po kolejny by mi urwał głowę.
- A ja jako pierwszy. - pomierzwił mi włosy, a ja skierowałam wzrok na niego. Trzepnęłam go po tych jego wielkich łapskach i próbowałam naprawić fryzurę.
- Idźcie już, bo mnie już denerwujesz. - fuknęłam, po czym poszłam pożegnać się z resztą bandy.
Po pożegnaniu wszystkich i zapewnieniu, że pojawię się na meczu, w końcu zostałam z Andrzejem sama. Podeszłam do niego i wtuliłam się w jego tors, a on obejmując mnie silnymi ramionami, wtulił jeszcze mocniej. Pocałował czule w głowę i wyszeptał, jak mocno mnie kocha.
- Ja Ciebie jeszcze mocniej. - odpowiedziałam i zatopiłam wargi w ustach siatkarza.
Mogłabym już tak zawsze.


Witam! 
Dzisiaj taki mniej melancholijny. Justynka jest wesoła, roześmiana i w oglóle happy. 
Ale spokojnie, gdy tylko znikną siatkarze z pola widzenia, wszystko wróci z podwojoną siłą. 
Więcej Wam nie powiem, a co!

PRZYPOMINAM, ŻE OBOK PO PRAWEJ STRONIE SĄ ANKIETY!!!!! 
 
Pozdrawiam serdecznie! 
Black.

Na dziś Misiek mój kochany.
Bo on kończy karierę, a go bardzo lubię. :( <3
 

Ps. Wbijajcie tutaj!!!! http://unusual-perfect-story.blogspot.com/