niedziela, 26 kwietnia 2015

Rozdział 11

Weszłam na jego piętro i miałam pukać do drzwi, ale usłyszałam, że rozmawia przez telefon. Drzwi były lekko uchylone, więc uchyliłam je bardziej. Oparłam się o futrynę. Dziki siedział tyłem, więc mnie nie widział.
- No, no... Tak... Wiem... - przytakiwał osobie mówiącej po drugiej stronie słuchawki - Spokojnie jeszcze będzie moja. Zobaczysz... Wczoraj już miałem to zrobić, ale Mariusz musiał usłyszeć jak z Tobą rozmawiam... Jak bym to wczoraj zrobił? Uchylałbym ją, wtedy niby chciałbym pomóc, zabrałbym ją tu do hotelu i bach... Że co?! Że niby tak się nie liczy?! Mam ją uwieść?! Ha! Dobrze! Już przegrałeś... Jak ma naimię? Tyle razy Ci to mówiłem i mówię Ci po raz ostatni. Ma naimię Justyna. - w tym oto momencie wstał i obrócił się w moją stronę. Jego mina wyrażała wszystko zdziwienie, złość, strach itp. Rozłączył się i szedł w moim kierunku. Stałam tak osłupiona tym co usłyszałam. Łzy powoli i pojedynczo zaczęły mimowolnie spływać po moich policzkach. Stał już naprzeciwko mnie. Zamknęłam oczy i przygryzłam nerwowo wargę. Każda dziewczyna w tym momencie by uciekła. Co zrobiłam ja? Wyminęłam go i weszłam do środka. Dlaczego? Chciałam z nim porozmawiać. Wiem to głupie. Każdy by wybiegł, krzyczał na niego, pobił itp. Ale ja, ja nie jestem "każdy" i nie mam naimię "wszyscy". Usiadłam na łóżku z opuszczoną głową. Nie chciałam na niego patrzeć, chciałam tylko z nim porozmawiać. Kubiak chyba nie myślał, że tak zrobię. Stał jeszcze chwilę i przykucnął naprzeciwko mnie. Złapał mnie za kolana - Nie dotykaj mnie. - powiedziałam cicho. Wykonał moje polecenie i zabrał ręce - Powiedz mi czy te kilka lat, które się znamy nic nie znaczyły? - chciał coś powiedzieć, ale nie dałam mu dojść do słowa - Nie przerywaj mi. Czy tylko w Twoich oczach byłam jako panienka do wybzykania? Czy nasza przyjaźń tak w ogóle dla ciebie istniała? Bo wiesz tu Cię zdziwie, ale dla mnie istniała - spojrzałam na niego. Miał opuszczoną głowę i zamknięte oczy - Teraz powiedz szczerze - kucnęłam przed nim i złapałam za podbródek, aby na mnie spojrzał - Chcesz mnie tylko zaciągnąć do łóżka dlaczego? - Spojrzałam mu głęboko, głęboko w oczy, jakbym chciała znaleść tam odpowiedź na moje pytanie.
- Przepraszam - wyszeptał. Wstał i podszedł do okna. Usiadłam spowrotem na łóżku - Nie jesteś dla mnie panienką do wybzykania, tylko...
- Tylko? Tylko co? - zapytałam spokojnie
- Tylko przyjaciółką, ale...
- Ale? Ale co? Kurwa Michał! - już nie wytrzymałam - Wiesz co? Jak już skleisz porządne zdanie to daj mi znać. - wstałam i poszłam do drzwi. Chwyciłam klamkę - Ale wtedy nie wiem czy już Ci uwierzę - powiedziałam i wyszłam trzaskając drzwiami. Wybiegłam z hotelu przepraszając ludzi, których przypadkowo trąciłam. Biegłam przed siebie, tam gdzie mnie nogi poniosą, a gdzie mnie poniosły? Jak zawsze w to samo miejsce. Do parku na tą samą ławkę. Ta ławka znajdowała się w odosobnionym miejscu. Mało kto tam chodził. Usiadłam i dałam totalny upust moim emocjom. Podwinęłam nogi pod głowę. Jedynie co teraz chciałam to przytulić się do kogoś i wypłakać się. Wzięłam telefon do ręki. Nie wiedziałam do kogo zadzwonić. Do Mariusza nie bardzo, bo zaraz poszedłby do niego, Andrzej tak samo. Igła za daleko. Winiarski ona napewno wie o tym wszystkim. Do niego zadzwonie.
- Halo? - odezwał się
- Proszę Cię przyjdź do mnie - powiedziałam przez płacz
- Justyna? Co się stało? Gdzie jesteś?
- W parku tam gdzie zawsze. - pociągnęłam nosem - Tylko proszę nie mów nic Mariuszowi
- Zaraz będę! - rozłączył się. W głowie miałam cały czas rozmowę Dzikiego z jakąś osobą. Zamknęłam oczy, tak jakbym chciała, żeby te wszystkie problemy znikły. Dlaczego ostatnio w moim życiu wszystko się komplikuje. Filip, który mnie zdradził i okazało się, że jest teraz z moją przyjaciółką. Kłótnia z Mariuszem, w której prawie bym straciła przyjaciela. Andrzej, do którego nie wiem co czuję i Kubiak, który chciał mnie wykorzystać. Już od małego mam problemy. Wiem niektórzy chcieliby mieć takie problemy, bo przecież mieć tate alkoholika czy być z domu dziecka jest większym problemem. Mnie takie już problemy przytłaczają. Nie mam już sił. Mam opinie zawsze wesołej i optymistycznej dziewczyny, ale powoli już ta dziewczyna zanika, właśnie przez takie problemy. Poczułam na swoim ramieniu czyjąś rękę. Jakie było moje zdziwienie, gdy zamiast Winiara zobaczyłam Dzikiego.
- Idź stąd - wyszeptałam ze łzami w oczach - Proszę - dodałam
- Pójdę jak Ci wszystko wytłumaczę - usiadł koło mnie - Nie uważam Cię jako panienkę do wybzykania tylko jako przyjaciółkę. Naprawdę uwierz mi. Wplątałem się w bardzo duże bagno i założyłem się, że zaciągnę Cię do łóżka. Chciałem to zrobić tak, żebyś nic nie pamiętała, ale Mariusz mnie przejrzał. Musiałem to zrobić chociaż nie chce.
- Że co?! Założyłeś się?! I to ma być wytłumaczenie?! Kurwa Kubiak najlepiej powiedz prawdę! A nie bawisz się w jakieś zakłady! -  krzyczałam pociągając nosem. Nie odzywał się ani słowem - Zanim coś powiesz pomysł trzy razy. Jakbyś wplątał się w bagno powiedziałbyś mi. Takie bajki możesz wciskać komuś imnemu. -wstałam z ławki
- Justyna ja naprawdę mówię prawdę. - także wstał
- A ten pocałunek? Też był częścią planu?
- Tak - wyszeptał - Przepraszam
- Chociaż raz powiedziałeś prawdę. Nie mamy już o czym mówić - odwrociłam się i szybkim krokiem szłam w kierunku domu. Wolał mnie i słyszałam jak biegnie za mną. Przyspieszyłem kroku. Szłam z opuszczoną głową. Nie mogłam powstrzymać łez, które od godziny okupują moje poliki. Niespodziewanie wpadłam na kogoś. Tym kimś był Winiar. Przytuliłam się mocno. On objął mnie i zaprowadził na pobliską ławkę.
- Ej mała co jest? - zapytał głaskając mnie po głowie - Przepraszam, że nie przyszedłem wcześniej.
- Nic się nie stało - odpowiedziałam pociągając nosem - Proszę Cię zabierz mnie do domu
- Dobrze ale po drodze powiesz mi co się stało okej? - wstał z ławki i wyciągnął do mnie rękę - Okej? - zapytał ponownie. Pokiwałam twierdząco głową. Złapałam za jego rękę i wstałam z ławki. Obejrzałam się w okół czy w pobliżu nie ma Kubiaka. Na moje szczęście nigdzie go nie było. Winiarski zaprowadził mnie do samochodu. Otworzył mi drzwi i posadził mnie tak, że nogi miałam na zewnątrz. Przykucnął przede mną i chwycił za ręce.
- Teraz mała powiedz mi co się stało - spojrzał na mnie tymi niebieskimi oczyma
- Dowiedziałam się o co pokłócili się Mariusz z Michałem - pociągnęłam nosem - Poszłam do niego i usłyszałam jego rozmowę przez telefon.
- Nie musisz już dalej mówić - wstał i przytulił mnie - Wsiadaj i jedziemy do domu - powiedział i usiadł za kierownicą. Jechaliśmy dobrze znanymi mi uliczkami Bełchatowa.
- Misiek? - spojrzał na mnie na chwilę i zaraz spowrotem na drogę
- Co jest mała?
- Miałeś mnie zawieść do domu - powiedziałam, gdy miał skręcić w ulicę gdzie znajdował się dom Mariusza
- No nie mów, że przez Kubiaka nie chcesz zostać dłużej w Bełku - spojrzał na mnie jak na wariatkę
- Nie - zaprzeczyłam - Nie tylko przez to.
- To przez co? - zjechał na pobocze
- Przez nic. Zawieziesz mnie? - spojrzałam na niego z nadzieją w oczach.
- Zawiozę, ale pod jednym warunkiem - wskazałam ruchem ręki, aby mówił dalej - Za pięć dni przyjeżdżam po Ciebie i masz być wypoczęta i wesoła. Zrozumiano?
- Tak - powiedziałam cicho - Ale zaraz! Macie jutro gre o finał, a za 5 dni jeśli wygracie o Mistrzostwo Polski!
- Dlatego właśnie przyjadę po Ciebie za pięć dni. Musisz być na tym meczu!
- A skąd wiesz, że wygracie? - swoje spojrzenie wlepiłam w szybe
- Tak czy siak będziemy grać o brąz, więc za pięć dni wypoczęta i wesoła tak? - nie chciałam odpowiadać na to pytanie - Tak? - powtórzył już nieco głośniej
- Tak - powiedziałam cicho. Po tych słowach Michał odpalił silnik i ruszył w drogę do MOJEGO domu. Przez całą drogę nie odzywałam się. Nie miałam ochoty rozmawiać. Oparta głową o szybę myślałam o dotychczasowych dniach w Bełchatowie. Zawsze gdy wyjeżdżałam miałam wesołe wspomnienia a teraz? Teraz już widać, że dorastam. To może brzmi śmiesznie, ale taka jest prawda. Samo to, że zadałam maturę i już za niedługo będę studentką uczelni gdzie? Niestety w Bełchatowie. Nawet nie wiem kiedy staliśmy przed bramą wjazdową do mojego domu.
- Dziękuję - odpięłam pas - Przepraszam, że musiałeś się tyle fatygować.
- Przyjemność po mojej stronie - zaśmiał się, ale widząc mój wyraz twarzy złapał mnie za ramię - Ej mała uśmiechnij się - podziało - Widzisz tak lepiej
- Dziękuję jeszcze raz -  pocałowałam go w polik na pożegnanie - Mam do Ciebie prośbę
- Wal śmiało
- Wytłumacz Mariuszowi, że nie ma się martwić. Niech nie dzwoni, bo chcę to wszystko przemyśleć. Wytłumacz mu to wszystko i proszę Cię nie pozwól mu tu przyjechać wciągu tych pięciu dni - spojrzałam na niego bałagalnie
- Masz to jak w banku
- Dziękuję - otworzyłam drzwi od samochodu - Do zobaczenia
- Do zobaczenia - na te słowa zamknęłam drzwi. Pomachałam jeszcze przejmującemu na pożegnanie i przeszłam przez furtkę do drzwi wejściowych. Chciałam je otworzyć, ale jakie było moje zdziwienie gdy były zamknięte. No to super - pomyślałam. Zapukałam z nadzieją, że ktoś jednak jest, ale jak to mówią. "Nadzieja matką głupich". Zrezygnowana wyjęłam telefon i wybrałam numer Winiara. Włączyła się poczta. Gorzej być nie może - powiedziałam do siebie. I nie było, bo pod wycieraczką leżała karteczka.
"Córeczko! Jakbyś wróciła wcześniej to klucz zostawiłam tam gdzie zawsze. My jesteśmy w górach. Kocham Cię Mama!" . Po przeczytaniu spojrzałam tam gdzie zawsze Mama zostawiała mi klucze i faktycznie tam były. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Odrazu napisałam sms do Mamy, że jestem w domu i dlaczego chłopaki pojechali w góry skoro mają jeszcze szkołę. Dostałam w odpowiedzi, że tylko teraz są miejsca i ojczym ma wolne. Poszłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic. Zmęczona dzisiejszym dniem ubrałam się w ciuchy do spania i położyłam się spać. Na początku było trudno, ale potem odpłynęłam.

Hej!
Zapraszam do komentowania. Kto się spodziewał takiego Kubiaka?
Pozdrawiam :*

sobota, 11 kwietnia 2015

Rozdział 10

Perspektywa Andrzeja
Obudziłem się rano. Justyna jeszcze spała, więc delikatnie wstałem z łóżka i powęrdowałem do łazienki wziąć zimny prysznic. Wszedłem do kabiny i włączyłem zimną wodę. Małe krople spływały po moim nagim ciele. Tu mogłem pomyśleć, odetchnąć. Martwi mnie ta wczorajsza sytuacja Mariusza z Kubiakiem. Widziałem jak dali sobie po razie i na tym się skończyło. Tylko o co im poszło? Widać, że Justyna martwi się o tych dwóch. Właśnie Justyna. Co pomiędzy nami jest? Kocham ją ale przecież jej tego nie powiem! To mogło zepsuć naszą przyjaźń, którą budowaliśmy przez te kilka lat. Ten pocałunek nie wiem czy był przez przypadek. Nie wiem czy to przez alkohol czy po prostu coś do mnie czuję. Nie wytrzymam i wkońcu powiem jej o moich uczuciach, tak jak Karol mówił musze zrobić to zanim ktoś inny mnie wyprzedzi. Wyszedłem z kabiny, wytarłem starannie ciało i w samych bokserkach poszedłem do kuchni. Sięgnąłem z szafki tabletki przeciwbólowe i butelkę wody dla Justyny. Kaca to ona będzie miała. Westchnąłem i kierowałem się do pokoju, w którym spała. Otworzyłem cicho drzwi i wyjrzałem za nich. Ku mojemu zdziwieniu już nie spała.
- Wchodzisz czy na zaproszenie czekasz? - zapytała i chwyciła się za głowę - Już więcej z Wami nie pije
- Z nimi - poprawiłem ją
- No tak Ty nic nie piłeś - przeleciała mnie wzrokiem i zatrzymała się na brzuchu, ale zaraz wstrząsnęła głową i zwróciła spojrzenie w inny kierunek. No tak jestem w samych bokserkach - Ubierz koszulkę. Proszę
- Dlaczego? Nie podoba Ci się?
- Ehh... Podoba tylko nie chcę, żebyś mnie rozpraszał. Dobrze wiesz, że mam słabość do wyrzeźbionych ciał - zarumienła się
- No dobra - założyłem koszulkę - Podobała Ci się impreza?
- Nie wiem. Nic nie pamietam. - usiadła na łóżku - Chociaż nie, pamiętam kłótnie Mariusza z Kubiakiem i potem wypiłam i poszłam z tobą zatańczyć. Nie wiedziałam, że mam taką słabą głowę do picia - oparła się o ścianę - Kurwa zaraz głowa mi pęknie
- Trzymaj - podałem jej tabletki oraz butelkę z wodą i usiadłem obok niej.
- Dzięki - połknęła tabletke i wypaliła z pół butelki wody - Zrobiłam coś wczoraj takiego co nie powinnam robić?
- Tak
-Co zrobiłam? Za jakie grzechy.
- Wypiłaś za dużo to zrobiłaś - odpowiedziałem jej - Pierwszy raz taką Cię widziałem
- To już wiem, ale czy zrobiłam coś wiesz. - robiła rękoma różne gesty - Naprawdę pamiętam mało
- Nie nic nie zrobiłaś - skłamałem. Nie powiem jej o tym pocałunku.
- To dobrze - odetchnęła z ulgą - O której wróciłam i dlaczego jestem u ciebie, a nie u Mariusza? Spaliśmy w jednym łóżku? - zadawała pytanie po pytaniu
- Wrociłaś po 2. Jesteś u mnie, bo nie miałem kluczy do domu Mario.
- A to ostatnie pytanie?
- Tak spaliśmy razem - powiedziałem zgodnie z prawdą - I na swoje usprawiedliwienie powiem, że sama chciałaś, żebym został
- Dobra powiedzmy, że Ci wierzę - zaśmiała się, tak jak to uwielbiam. Sam uśmiechnęłem się, ale zaraz za te słowa co powiedziała "rzuciłem się" na nią i zacząłem ją łaskotać
- Nie wierzysz mi? - jeszcze bardziej zacząłem ja dręczyć. Wiła się i piszczała ze śmiechu
- Wierze Ci! Wierze! Tylko przestań - błagała przez śmiech
- Napewno? - zapytałem, a ona przytaknęła. Przestałem ją łaskotać, ale nadal nad nią wisiałem. Patrzyłem jej prosto w oczy. Jej śliczne oczy. Nie wiem jak to zrobiła, ale jednym ruchem to ja byłem na dole, a ona na górze.
- I co teraz? - zapytała
- Błagam Cię daj litość miłościwa Pani! - zrobiłem błagalną minę. Pochyliła się nad moja twarzą. Serce zaczęło mi z sekundy na sekundę szybciej bić. Co ona chciała zrobić? Spojrzała mi w oczy i wyszeptała do mojego ucha "Dam Ci litość, ale zapamiętaj zemsta będzie słodka". Wstała i poszła do drzwi.
-  Dobra idę pod prysznic i będę się zbierać do Mariusza. Powiedziałeś mu, że jestem u ciebie nie?
- Yyy... - zająkałem się - Nie - powiedziałem cicho. Westchnęła i wyszła. Położyłem ręce pod głowę i wlepiłem wzrok w sufit. Na co ja wtedy liczyłem, że mnie pocałuję? Takie rzeczy tylko w bajkach. Dlaczego nie może być tak jak kiedyś? Wtedy gdy nie czułem do niej nic innego jak przyjaźń. Chcę aby to powróciło lub ona poczuła to uczucie co ja nią darzę. A może ona jednak coś czuję? Porozmawiam z Mariuszem. On napewno będzie coś o tym wiedział. Tylko on wie o niej wszystko. Wkońcu to przyjaciele.

Perspektywa Justyny
Wyszłam z pokoju i skierowałam się do łazienki. Zimny prysznic tego mi było trzeba. Rozebrałam się i wskoczyłam do kabiny. Krople spływały po moim ciele, a mój mózg myślał o wcześniejszej sytuacji. Prawie i bym go pocałowała! Dobrze, że w odpowiednim momencie się opamiętałam! Nie wiem co się ze mną dzieje. Ten człowiek źle na mnie działa. On napewno tego samego nie czuje. A może tylko mydle sobie oczy? Samo jego zachowanie. Muszę iść do Karola on napewno coś wie wkońcu to przyjaciele. Może on mi coś doradzi, podpowie. Wyszłam z pod prysznica i wytarłam starannie ciało. Ubrałam te same ciuchy i wyszłam z łazienki. Szłam w kierunku kuchni, gdy weszłam moim oczom ukazał się widok Andrzeja kręcącego sie po pomieszczeniu i próbującego coś przygotować na śniadanie. Usiadłam na blacie koło kuchenki i przyglądałam się mu. Nie ukrywam, że Wroniasty bardzo pięknie wyglądał w fartuszku, ale mimo, że wyglądał super to po paru minutach jak przypalił jajecznicę zeszłam z blatu.
- Daj ja to zrobię - zaśmiałam się i wzięłam z jego ręki patelnie i widelec.
- Dziękuję. Myślałem, że tym razem mi się uda - podrapał się po karku - Nie jestem dobry w gotowaniu
- Z grzeczności nie zaprzecze - znowu się zaśmiałam - Twoja rola jest jednak na boisku
- Też nie zaprzecze - także się zaśmiał - Ale i tak Ci pomogę
- Nie, nie Ty sobie usiądź i popatrz - powiedziałam i zabrałam się za pichcenie. Po kilku minutach postawiłam przed siatkarzem talerz z jajecznicą. Usiadłam na przeciwko niego. Jedliśmy w ciszy. Po posiłku Andrzej posprzątał talerze.
- To ja będę się już zbierać - wstałam i poszłam do przedpokoju założyłam buty. Szukałam mojego żakietu, ale nie mogłam go znaleść.- Andrzej! - krzyknęłam. Środkowy zaraz znalazł się koło mnie - Andrzejku mój kochany powiedz, że zabrałeś z klubu mój żakiet jak wychodziliśmy - siatkarz zrobił minę myśliciela
- A zabrałaś go? - zrobiłam faceplama
- Nie było pytania - zaśmiałam się
- Trzymaj - dał mi bluzę
- Dziękuję - spojrzałam na niego. Stał uśmiechnięty jak nigdy - Co się tak szczerzysz?
- Ślicznie wyglądasz w mojej bluzie - zaśmiał się
- Dziękuję - rumieniec wpłynął na moje poliki - Odprowadzisz mnie albo zawieziesz? - zrobiłam błagalną minę. Wrona przytaknął i założył buty oraz sięgnął z szafki kluczyki do samochodu. Wysłałam Karolowi jeszcze sms czy możemy się spotkać i pogadać, tak jak myślałam odrazu dostałam zgodnego sms. Po kilku mimutach jazdy byliśmy pod domem Mariusza.
- Dziękuję i dozobaczenia - otworzyłam drzwi i już miałam wychodzić ale Endrju złapał mnie za nadgarstek
- Nie pożegnasz się? - zapytał. Dałam mu buziaka w polik. Wyszłam z samochodu i kierowałam się w stronę drzwi wejściowych. Weszłam do środka. Zdjęłam buty i poszłam do pokoju przebrać się na normalne i świeże ciuchy. Gdy wykonałam tą czynność wysłałam jeszcze raz sms do Karola z miejscem i godziną spotkania.
"Za godzinę w kawiarni koło hali!". Po krótkiej chwili dostałam wiadomość od niego: "Tak jest MAMO!". Ten człowiek zawsze sprawi, że uśmiech pojawi się na mojej twarzy. Schowałam komórkę do kieszeni i zeszłam do kuchni zrobić herbatę. Gdy weszłam do pomieszczenia przy stole siedział Mariusz. Nie zapamiętałam za wiele z tej imprezy, ale wiedziałam, że się pokłócił z Kubiakiem i przyłożyli sobie. Nie odezwałam się ani słowem i wstawiłam wode. Usiadłam naprzeciwko niego, nie patrząc się w jego stronę.
- Zła jesteś na mnie - bardziej stwierdził niż zapytał - Przepraszam
- Nie masz za co to Twoja i Kubiaka sprawa. Miałam się nie wtrącać - odpowiedziałam szybko, a Mario tylko westchnął. Wstałam, zalałam herbate i spowrotem usiadłam. Wypiłam herbatę w ciszy. Odstawiłam szklankę do zlewu i wyszłam z kuchni. Nie tak wyobrażałam sobie przyjazd tutaj. Zawsze gdy tu przyjeżdżałam było inaczej. Ubrałam buty i miałam już wychodzić, kiedy atakujący zagrodził mi drogę.
- Nie wypuszczę Cię dopóki ze mną nie pogadasz - skrzyżował ręce na piersiach i tupał nogą. Mimowolnie uśmiechnęłam się. Poszłam do salonu, usiadłam na kanapie i czekałam na siatkarza. Po krótkiej chwili przyszedł zdziwiony - Nie myślałem,że tak szybko się zgodzisz.
- Zgodziłam się wyłącznie dlatego, bo się śpieszę, więc możesz już zaczynać. O czym chcesz rozmawiać? - usiadł na fotelu naprzeciwko mnie i nerwowo stukał palcami o podłokietnik.
-Chciałem z Tobą porozmawiać o tej kłótni. Nie przerywaj mi okej? I obiecaj, że po tym jak Ci to powiem nie zrobisz nic głupiego - spojrzał na mnie.
- Mariusz wiesz, że nie obiecuję w ciemno.
- Obiecaj - powtórzył. Westchnęłam i ruchem ręki pokazałam, żeby mówił - Pokłóciłem się z nim o Ciebie. Dowiedziałem się przez czysty przypadek, że chcę Cię tylko zaciągnąć do łóżka. Przez przypadek podsłuchałem jego rozmowy przez telefon przed klubem. Na początku tylko do niego poszłem i chciałem mu wytłumaczyć słownie, ale gdy zaśmiał mi sie w twarz i powiedział, że nie mam nic do tego, że i tak zrobi co będzie chciał. Wtedy już nie wytrzymałem i musiałem mu przywalić. Przepraszam nie chciałem Ci tego mówić, bo i tak masz już dużo problemów. - nie wiedziałam co mam powiedzieć. Nie docierało to do mnie. Dziki, mój Dziki miał mi to zrobić to nie możliwe! Jakimś cudem powstrzymała łzy. Mariusz przytulił mnie - Powiedz coś.
- To nie może być prawda! Napewno coś źle uslyszałeś! - zaczęłam krzyczeć - Dziki napewno by mi tego nie zrobił!
- Justyna proszę uspokój się - przytulił mnie mocniej
- Przepraszam muszę już iść -  powiedziałam i wyszłam z domu. Wysłałam sms Karolowi " Przepraszam, ale nie mogę przyjść przełożymy to na jutro :(". Kierowałam się w stronę hotelu, gdzie zatrzymał się Michał. Weszłam na jego piętro i miałam pukać do drzwi, gdy usłyszałam, że rozmawia przez telefon...

czwartek, 2 kwietnia 2015

Rozdział 9

Weszłam do środka i co tam zobaczyłam przeszło moje najmniejsze oczekiwania. Mariusz z Kubiakiem byli w trakcie dość ostrej kłótni i to bardzo. Zaczęli się popychać. Spojrzałam na stojącego obok mnie Andrzeja. Ten ruszył w kieunku siatkarzy, żeby ich "pogodzić". Zatrzymałam go i powiedziałam mu, że ja to zrobię. Poszłam do tej dwójki i stanęłam pomiędzy nimi tak, żeby widzieć ich twarze.
- Co tu się dzieję?! - krzyknęłam. Żaden z nich nic nie odpowiedział. Spoglądali na siebie tylko złowieszczo - Dowiem się?!
- Justyna proszę Cię nie wtrącaj się - wycedził przez zęby Michał. Stał z zaciśniętymi pięściami.
-Jak mam się nie wtrącać?! Wytłumaczycie mi o co wam poszło?!
- Justyna. Proszę to jest pomiędzy mną, a Michałem. Nie wtrącaj się. - powiedział Mario stał tak samo jak Kubiak. Nigdy nie widziałam tak wkurzonego Mariusza.
- Dobra jak chcecie! Nie wtrącam się! Nawalajcie się! Wasza sprawa ale później nie chcę żadnego widzieć koło mnie z podbitym okiem czy z rozciętą wargą! - powiedziałam wkurzona i odwróciłam się na pięcie. Poszłam do stolika gdzie siedzieli Kacper, Conte oraz Andrzej i rozlewali wódkę do kieliszków. Usiadłam pomiędzy Wroną, a Piechockim.
- Napijesz się z nami? - zadał pytanie libero
- Pewnie! - odpowiedziałam jeszcze wkurzona całą tą sytuacją. Nie czekając długo przed sobą, miałam przezroczystą ciecz. Jednym ruchem wlałam ją do ust. Czułam jak rozgrzewa mnie od środka. Ostawiłam kieliszek na stolik i odetchnęłam. Dawno nie miałam tego smaku w ustach. Teraz tego potrzebowałam. Alkohol nie jest ucieczką od problemów, wiem. Zanim się obejrzałam Kacper nalał następna kolejkę. Szybko wlałam zawartość małego naczynia. Znowu poczułam to ciepło. Siedzący obok Andrzej, który nic nie pił, spoglądał od czasu do czasu na mnie.
- A ty nie pijesz? - spytałam środkowego
- Nie mam ochoty i ktoś musi odwieźć całe towarzystwo - westchnął, ja wyruszyłam ramionami i pokazałam Piechockiemu, aby polał następną kolejkę. Posłusznie wykonał moje polecenie. Po raz kolejny szybko wlałam ciecz do ust. Po tej czynności do stolika podszedł Mario
- Czy mogę prosić do tańca? - wyciągnął w moją stronę rękę. Spojrzałam na Andrzeja proszącym wzrokiem.
- Przepraszam Cię Mariusz ale byłem pierwszy. - oznajmił mój wybawca. Chwyciłam rękę Wrony. Zaprowadził mnie na parkiet. Stanęliśmy przed sobą i już mieliśmy zacząć tańczyć ale przeszkodził nam w tym Kubiak.
- Justyna możemy porozmawiać?
- Nie mamy o czym - rzuciłam i przyjrzałam mu się, miał lekko rozciętą wargę - I powiedziałam, że nie macie pokazywać się koło mnie z rozciętą wargą czy podbitym okiem!
- Wiem ale daj mi się wytłumaczyć -odpowiedział
- Nie musisz. Miałam się nie wtrącać, a teraz proszę Cię odejdź.
- Dobrze ale później porozmawiamy. - odszedł. Zamknęłam oczy i wzięłam głęboki oddech. Poczułam jak przytula mnie Andrzej. Wiedziałam, że to on zawsze rozpoznam jego uścisk.
- Nie złość się, złość piękności szkodzi. - powiedział, a na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Na moje szczęście albo nieszczęście puścili wolną piosenkę. Nie miałam wyboru. Wrona położył dłonie na mojej tali, a ja zarzuciłam ręce na jego szyję. Oparłam głowę o klatkę piersiową siatkarza. Kołysaliśmy się tak z boku na bok w rytm piosenki. W pewnym momencie uniosłam głowę i natknęłam się na spojrzenie środkowego. Utonęłam w nim. Patrzyliśmy sobie prosto w oczy przez cały czas. Kiedy piosenka się skończyła staliśmy tak wpatrzeni w siebie. Po raz kokejny hipnotyzują mnie jego oczy. Przerwał na Mariusz.
- Justyna chodź szybko - ciągnął mnie za rękę. Posłałam przepraszające spojrzenie Andrzejowi i szłam za atakującym. Prowadził mnie na zewnątrz. Wyszliśmy z klubu on usiadł na ławce i poklepał miejsce obok, dając mi znak, żebym usiadła. Nie miałam zamiaru siadać. Niech powie co ma do powiedzenia.
- Przepraszam - wyszeptał - Poszło o błachostkę. Nie istotna rzecz. Nie musisz się martwić.
- Jak nie muszę?! Jakby poszło o błachostkę to byś mu nie przywalił! - złapałam się nerwowo za głowę
- Naprawdę. - wstał i podszedł do mnie. Złapał mnie za obie ręce i spojrzał w oczy - Uwierz mi - szepnął
- Mariusz - zciszyłam ton głosu - Wierzę Ci - spojrzałam w jego oczy i wtedy zauważyłam, że ma podbite oko. Ukrył je pod podkładem. Puściłam jego dłonie i odsunęłam się - Naprawdę myslałeś, że nie zauważę. Ukryłeś podbite oko pod podkładem? Mówiłam nie macie pokazywać się koło mnie z podbitym okiem lub z rozciętą wargą. - spuścił głowę i spowrotem usiadł na ławce.
- Nie wytrzymałem już! Przywaliłem mu, on mi i jesteśmy kwita - znowu stał przede mną - Justyna nie mogłem pozwolić na to.
- Na co? O czym Ty do cholery gadasz?
- Przepraszam nie mogę Ci powiedzieć - wyszeptał
- No przecież przyjacielowi się nic nie mówi.
- To nie o to chodzi
- A o co? Czy wkońcu się czegoś dowiem?! - spytałam ale nic nie odpowiedział - Widzę, że nie. - sama odpowiedziałam - W takim razie nie ma o czym mówić - rzuciłam bez zastanowienia i weszłam do klubu. Udałam się do stolika, przy którym wcześniej siedziałam. Wokół niego znajdowali się Kłos, Wrona, Piechocki i Włodarczyk. Usiadłam pomiędzy Kłosem a Włodim. Odrazu przede mną zjawił się kieliszek pełen wódki. Jednym ruchem wlałam zawartość. I tak następny i następny. Z kilka kolejek wpiłam.
- Tej pani już dziękujemy - oznajmił Wrona
- Nie ja jeszcze pije z chłopakami! Raz na ruski rok mogę się z nimi napić!
- Właśnie! - krzyknął Włodi i objął mnie ramieniem. Tak jak ja był już wstawiony. Uśmiechnęłam się do niego słodko, a ten puścił mi oczko
- Nie Justyna tobie już wystarczy - wstawił się Kłos za Endrju. Piechocki się nie wtrącał. Spał już prawie na stole.
- Dwa na dwa i co teraz? - spytał Wojtek
- Pije daleeej - oznajmiłam. Chwyciłam za butelkę. Jakie było moje rozczarowanie, kiedy zastałam ją pustą. - Wojtek jednak niee piję - oparłam się o jego ramię
- Dlaczego?
- Nie ma co - zrobiłam minę zbitego psa i pomachałam pustą butelką. Włodarczyk machnął ręką i położył głowę na moją głowę, ale zaraz się ożywił i zaprosił mnie do tańca. Zgodziłam się i poszłam z nim na środek parkietu. Trochę nam ten taniec nie wychodził. On się przewracał i ja tak samo. Po tym wyczerpującym "tańcu" wróciłam do stolika. Był tam już tylko sam Andrzej. Z racji tego, że siedział tyłem to zakryłam mu oczy i spytałam "zgadnij kto to". Nie miał problemu z tym. Odkryłam mu oczy i usiadłam obok.
- Gdzie Karol i Kacper?
- Karol pojechał zawieść go i innych już pijanych siatkarzy.
- Ja też chcę do domu - wstałam, ale jakoś tak zakręciło mi się w głowie i usiadłam na kolanach Wrony. Zrezygnowany wziął mnie na ręce wyszedł z klubu. Nie wiem czemu ale spojrzałam na ławkę, na której siedział Mariusz. Co mnie zaskoczyło bo nadal tam siedział. Spojrzałam tym razem na Wronę. Ten wzruszył ramionami i postawił mnie na ziemi, po czym ruszył w kierunku auta. Otworzył drzwi i ruchem ręki pokazał, abym wsiadła. Chwiejnym krokiem poszłam do samochodu. Gdy wsiadłam zamknął za mną drzwi i usiadł od strony kierowcy. Odpalił silnik i ruszył w kierunku domu. Oparłam głowę o szybę i momentalnie zmorzył mnie sen. Ocknęłam się lekko, gdy Wrona kładł mnie na łóżku.
- Zostań ze mną - powiedziałam zaspana. Nie wiem czemu. Albo bałam się zostać sama albo to alkohol.
- Poczekaj chwilę zadzwonie do Karola - odpowiedział i wyszedł. Odwróciłam się na drugą stronę i czekałam na Andrzeja. Gdy usłyszałam jak wchodzi odwróciłam się w jego stronę. Zdejmował akurat koszulkę. Mogłam zobaczyć idealnie wyrzeźbiony brzuch. Co uczyniłam wtedy to napewno przez alkohol. Zdążył się ledwo położyć koło mnie, a ja wpiłam się w jego usta. Pocałunek był krótki, ponieważ zdałam sobie sprawe z tego co robie. O kurwa co ja zrobiłam?! Pierwsza myśl jaka wpadła mi do głowy.
- Przepraszam. - powiedziałam i odwróciłam się plecami do niego. Wtuliłam się w poduszkę. Zapewne nie będę pamiętała tego pocałunku, ponieważ jestem zlana w cztery dupy. Kac to będzie wielki pomyślałam. Nie wiem nawet kiedy odpłynęłam w objęcia Morfeusza.
No tak, więc rozdział krótki i o niczym. Pijana Justyna robi głupie rzeczy. Dobra tam wam zostawiam ocene!
Pozdrawiam :D