czwartek, 29 grudnia 2016

Rozdział 34


"Jestem tak bardzo w tobie zakochany
i mam nadzieję, że o tym wiesz.
Kochanie, twoja miłość jest więcej warta niż złoto.
Tak daleko doszliśmy, moja droga.
Spójrz jak dorośliśmy i chce zostać z Tobą,
aż będziemy siwi i starzy.
Tylko powiedz, że nie odejdziesz.
Tylko powiedz, że nie odejdziesz."

Widok śpiącego obok mnie Andrzeja rozczulił mnie doszczętnie. Nasza sytuacja powoli się wyjaśniała, każdy powiedział swoje zdanie. Położyłam się na boku i podparłam głowę ręką, patrząc na śpiącego siatkarza. Leżał na plecach z prawą ręką pod głową, a na twarzy widniał senny uśmiech. Przygryzłam dolną wargę i dziękowałam Bogu, że postawił na mojej drodze takiego mężczyznę. Mężczyznę, który mnie kocha, a ja kocham jego. Położyłam dłoń na jego lewej dłoni i lekko ścisnęłam. Za długo go nie widziałam, słyszałam. Doszło do mnie, że źle postępuję. Że powinnam być na każdym możliwym jego meczu, wspierać go, kibicować mu, a tymczasem zajęłam się zbytnio sobą. Wszystko po raz kolejny mnie przerosło. Musiałam mu się jakoś odwdzięczyć. Postanowiłam, że teraz będę dbać o nasz związek, przecież nie pozwolę, żeby skończyło się tak jak na poprzednim.
- Kocham Cię. - wyszeptałam i pocałowałam go w dłoń - Bardzo mocno. - dodałam patrząc się na śpiącą twarz Andrzeja. Wstałam z łóżka ubierając koszulę chłopaka, pozapinałam kilka guzików, po czym pozbierałam ubrania z podłogi, które wylądowały w różnych miejscach w pokoju. Zaśmiałam się na samo wspomnienie, ale jednocześnie zarumieniłam. To była wspaniała noc. Wzięłam szybki prysznic,a potem prędko podreptałam do kuchni zanim środkowy się obudzi, aby przyszykować dla nas śniadanie. Otworzyłam lodówkę, wyjęłam z niej wytłaczankę jajek i wzięłam się za robienie jajecznicy. Pokroiłam pomidora. biorąc kawałek do ust, kiedy poczułam, że ktoś przytula mi się do pleców. Uśmiechnęłam się pod nosem i przełknęłam warzywo.
- Złodziej. - wymruczał mi do ucha, po czym zaczął obdarowywać pocałunkami mój kark. Pokiwałam głową na boki odwracając się przodem do siatkarza. Zanim zdążyłam coś powiedzieć jego wargi już były na moich. Uśmiechnęłam się ponownie tego poranka i objęłam rękoma kark Andrzeja oddając pocałunek.
- Popsułeś wszystko, wiesz? - wysapałam, kiedy się od siebie oderwaliśmy.
- Słucham? - zapytał zdziwiony, po czym załapał mnie za biodra przyciskając do siebie.
- Miało być śniadanie do łóżka, no wiesz jak jest w tych filmach. - powiedziałam z uśmiechem i zaczęłam mu układać włosy. W sumie w takiej wersji go lubię. Nieułożone włosy, niewyspany, bez koszulki. Takiego go uwielbiam, taki jaki jest tylko dla mnie. Takiego, którego żadna inna dziewczyna nie może zobaczyć.
- To wiesz co? Mam inny pomysł. - wymruczał tuż przy moich ustach - Odpuśćmy sobie to śniadanie i zacznijmy od tego co w tych filmach robią na końcu. - dokończył. Zaśmiałam się na te słowa, po czym zapięłam guzik, który on już zdążył rozpiąć.
- Śniadanie to najważniejszy posiłek dnia, tak kiedyś ktoś powiedział. - powiedziałam z uśmiechem, przypominając sobie, jak kiedyś Wrona wmuszał we mnie śniadanie powtarzając te zdanie.
- To dawno i nie prawda...
- Wmawiaj sobie. - dałam mu buziaka w usta, po czym wzięłam się za dokończenie posiłku. Wrona zaśmiał się głośno i oparł się o blat obok, obserwując moje poczynania. - A Ty co? Do łóżka. - spojrzałam na siatkarza, kiedy podebrał mi kawałek pomidora. Ten podnosząc ręce do góry, odepchnął się od blatu. Dał mi buziaka w policzek i wychodząc z kuchni powiedział, jak mocno mnie kocha.
Z tacą udałam się do pokoju, weszłam do środka i zastałam widok Andrzeja wpatrzonego w telefon. Po cichu pokonałam odcinek od drzwi do łózka, po czym odłożyłam delikatnie tacę na szafkę nocną.
- Co tam masz ciekawego? - zapytałam, całując go w polik. On zaś uśmiechnął się szeroko i jednym ruchem ręki sprawił, że wylądowałam obok niego w łóżku.
- Akurat tu Cię nie zdziwię. - zaśmiał się cicho i pokazał ekran telefonu - Facebook.
- Faktycznie, głupie pytanie. - westchnęłam teatralnie, ale zaraz potem zaczęłam się śmiać - Podaj tacę, zjemy śniadanie. - usiadłam, opierając plecy o ścianę. Wrona posłusznie wykonał moja prośbę i chwilę potem zjadaliśmy się jajecznicą.
- Będziesz na meczu? - zapytał w pewnym momencie. Zawahałam się z odpowiedzią, bo tak naprawdę nie wiedziałam. Nie wiedziałam jak z pracą. W sumie miałam wolne, ale.. Do cholery Justyna, obiecałaś sobie, że będziesz na możliwych meczach. - pomyślałam.
- Postaram się. - uśmiechnęłam się słabo, a Andrzej pokiwał głową lekko zawiedziony.
- Fajnie by było, jakbyś przyszła. - powiedział wcale na mnie nie patrząc. Odłożyła tacę z brudnymi naczyniami z powrotem na szafkę nocną, a potem objął mnie ramieniem i pocałował w skroń. - Tym bardziej, że Tauron Arena nie znajduję się daleko. - stwierdził z przekąsem. Już chciałam mu również coś z przekąsem odpowiedzieć, ale mnie wyprzedził. - A teraz zakończmy ten temat, bo wiem, że odpowiesz mi coś czego później będziemy oboje żałować. Nie chcę się już kłócić, kochanie. - zakończył, mówiąc to tak słodko, że się uśmiechnęłam. Wtulił twarz w moje włosy i przycisnął mnie do siebie tak mocno, aż przez chwilę nie mogłam złapać oddechu. - Kocham Cię tak bardzo mocno. - wyszeptał niskim głosem.
- Ja też... Ja też Cię bardzo mocno kocham, ale proszę Cię zluzuj uścisk, bo mnie udusisz. - zaśmiałam się, a Wrona od razu go poluzował.
- Przepraszam.
- Nie ma za co. - przekręciłam się na bok, aby być twarzą w twarz z siatkarzem. Objęłam do w pasie i wtuliłam się w niego bardzo mocno, ale nie tak mocno jak on to przed chwilą zrobił. - Kiedy masz się stawić w hotelu? - wymamrotałam po chwili ciszy.
- Dzień przed meczem. - westchnął i odchylił mnie od siebie - Potem znowu długo się nie zobaczymy, więc spędźmy ten czas jak najlepiej. - ucałował moje czoło - I sami. - dodał po chwili namysłu.
- I tu nagle ktoś by zapukał do drzwi, to bym się śmiała. - powiedziałam żartobliwie, ale nie wiedziałam, że tak akurat się stanie. Z wielkimi oczami spojrzałam na Andrzeja.
- No i kurwa wykrakałaś. - powiedział oburzony, a ja jak na zawołanie zaczęłam się zwijać ze śmiechu.
- Śmieszno mi Boże! - wysapałam. Wstałam, aby sprawdzić kto to, ale uniemożliwił mi to siatkarz poprzez powrotne położenie mnie do łózka.
- Nie otwieraj, pomyśli, że nikogo nie ma. - poprosił i zrobił taką minę, że nie dało mu się odmówić. Pokiwałam głową na boki i z powrotem wtuliłam się w pierś siatkarza. Pukanie ucichło, ale zamiast tego mój telefon zaczął wibrować na szafce nocnej. Ze śmiechem sięgnęłam komórkę, aby zobaczyć kto to i kiedy już to uczyniłam na ekranie moim oczom ukazało się zdjęcie moje z Mariuszem. Pokazałam Andrzejowi kto dzwoni i nie trzeba było dużo myśleć, aby stwierdzić, że to pewnie on w tym momencie stoi pod drzwiami. Nie odebrałam połączenia tylko wstałam ponownie z łóżka.Wrona mruknął coś pod nosem.
- Andrzej siedzę sama tutaj praktycznie cały czas, dobrze że ktoś mnie odwiedza.
- Ja w zupełności teraz wystarczę. - burknął obrażony. Zaśmiałam się głośno na te słowa. - No i co się śmiejesz?
- Z nim też się dawno nie widziałam. - powiedziałam krótko i wyszłam z pokoju. Podeszłam do drzwi wejściowych i otworzyłam je. Zamknęłam akurat oczy, bo ziewnęłam i rozłożyłam ręce, aby się rozciągnąć.
- No! W końcu otworzyłaś. - usłyszałam głos Wlazłego - Mówiłem, że dopiero wstała.
- Ciebie też miło... - zacięłam się, kiedy otworzyłam oczy i zobaczyłam, że nie tylko Mariusz stoi na klatce - O kurwa. - wymsknęło mi się. Otóż przed sobą miałam chyba całą drużynę i drugie połówki. Miło z ich strony, ale gdzie ja ich pomieszczę!
- Gdzie? - zapytał gdzieś z tyłu Winiarski. Przepchał się przez wszystkich i stanął obok Wlazłego. - To jak wpuścisz nas na herbatę, czy będziemy tu tak stać? - poczochrał mi włosy na przywitanie, po czym dał mi całusa w polik i wepchał się do mieszkania. - Ej ładnie tu masz.
- Boję się, że może mi herbaty nie wystarczyć. - westchnęłam, a każdy się zaśmiał.
- Jak nie masz herbaty, to mamy coś mocniejszego. - odezwał się tym razem Drzyzga i poszedł w ślady kapitana.
- Justyna ile możesz otwie... - z pokoju wyszedł Wrona ubrany tylko w spodnie. Jego reakcja była podobna do mojej. Wszyscy widząc siatkarza zaczęli się śmiać, a że jeszcze nie był w pełnym odzianiu to już w ogóle każdy miał z czego żartować.
- Teraz już wiemy, czemu nie chciała otworzyć. - zaśmiał się Mariusz i również podążył śladami swoich młodszych kolegów z drużyny - Mamy do pogadania, pamiętaj. - przytulił mnie na przywitanie. Potem już każdy witając się z naszą dwójką wszedł do środka. Kiedy już wszyscy wpakowali się do mieszkania, wyjrzałam  na korytarz, aby zobaczyć czy nie ma na pewno jeszcze kogoś. Zamknęłam drzwi, a odwracając się trafiłam na Andrzeja.
- Tylko Wlazły. - powiedział żartobliwie.
- Daj spokój. - zaśmiałam się i poszłam do salonu, gdzie usadowili się goście - No to wy się rozgośćcie, choć jak widzę co niektórzy już to zrobili. - powiedziałam i spojrzałam na Winiara, który dorwał się do pilota od telewizji oraz na Drzyzgę, który z kolei grzebał mi już szufladach - A ja pójdę się ogarnąć. Zostawię Was z Andrzejem. - zaśmiałam się. Po minie Wrony widziałam, ze nie jest zadowolony z tego obrotu sprawy, ale nic na to nie mogłam poradzić. Szybko udałam się do łazienki, aby się ogarnąć jako tako i chwile potem byłam już w salonie. Nie wiem jakim cudem wszyscy się pomieścili. Większa połowa siedziała na podłodze, ale to chyba nikomu nie przeszkadzało. Nie widząc dla siebie miejsca na kanapie, usiadłam na podłodze pomiędzy Michałem, a Mariuszem. Andrzej już ubrany siedział również na podłodze i ze śmiechem rozmawiał z Nowakowskim oraz Olką.
- No to co tam słychać u mojej najlepszej drużyny pod słońcem? - zapytałam z uśmiechem i objęłam karki dwóch przyjaciół, po czym przybliżyłam ich do siebie. - Zabije Was kiedyś. Pod Bogiem. - wyszeptałam im na ucho, tak żeby nikt nie słyszał.
- A wszystko gra i tańczy! - zaśmiał się Kłosiu, wchodząc do pomieszczenia. O matko, jak mi brakowało tej chudej tyczki, nawet nie wiem kiedy on wszedł.
- Karolek! A kiedyś Ty tu wlazł? - rzuciłam się na niego w ramach przywitania. Karol ze śmiechem przytulił mnie mocniej.
- Z nami się tak nie witała. - bąknął ktoś z tyłu.
- Udam, że tego nie słyszałam. - odwróciłam się do reszty - Ale tak serio to cieszę się, ze przyjechaliście. Tylko mogliście mnie uprzedzić, bym się jakoś przygotowała.
- Nie bój żaby my wszystko mamy. - wszedł do salonu Krzysztof zapakowany w reklamówki.
- Jeszcze ktoś tam jest? - wyjrzałam na przedpokój, a każdy zaczął się śmiać.
- Jeszcze na dole jest Olka z Iwona. Idą z żarciem.  - westchnął - Powiedz mi gdzie ja mam to postawić, bo mi łapy odpadną. Uśmiechnęłam się do Krzysia i zaprowadziłam go do kuchni. Odłożył ostrożnie wszystko na blat stołu i przetarł dłonią czoło. - Się spociłem. - zażartował z udawanym zmęczeniem. Spojrzałam na niego z utęsknieniem. Bez słowa podeszłam do niego po to aby się przytulić, on zaś objął mnie ramionami i pocałował w skroń.
- Cieszę się, że przyjechaliście. - odezwałam się po chwili. Oderwałam się od libero, po czym zaczęłam szperać w reklamówkach. W każdej z nich był alkohol, na który widok miałam odruchy wymiotne.- O mój Boże tylko nie Tadzik. - wysapałam.
- Nie mów, że od Spały masz jeszcze odrazę. - zaczął wykładać na stół wszystkie butelki.
- Nienawidzę Was. - zrezygnowana usiadłam na krześle i podparłam głowę ręką. Ignaczak zaśmiał się w głos, a z korytarza było słychać otwierane drzwi, a potem w kuchni znalazł się Wrona z reklamówkami żarcia, a za nim Iwona.
- Cześć kochana. - przywitała się ze mną buziakiem, a potem podeszła do męża - Miałeś przyjść z powrotem po te toboły. - pacnęła go lekko w głowę, a Krzysiek szybko odskoczył. Zaśmiała się na ten widok i wstałam, aby pomóc Wronie w rozpakowaniu.
- To jej wina! - krzyknął zajadając się już czymś z lodówki - Ona mnie zagadała.
- Kłamie! - zaśmiałam się, po chwili do kuchni wpadła Dudzicka z resztą zakupów. Położyła wszystko na podłodze obok stołu i rzucając szybkie zaraz wracam wyszła. - Po co tyle tego?
- Wiesz... - podrapał się po głowie zakłopotany libero - Mieszkasz tu już drugi miesiąc, a nadal parapetówki nie zrobiłaś.
- O niee.... - nie zdążyłam nic więcej powiedzieć, bo z salonu było słychać krzyki Oli. Popatrzyliśmy wszyscy po sobie, a Andrzej dławił się z Iwoną ze śmiechu.
- Biedny Karol. - westchnął mój chłopak i objął mnie w pasie - Musze iść to zobaczyć.- powiedzaił podekscytowany i ciągnąc mnie za sobą udał się do salonu.
- Żeby do sklepu jechać i kupić to chętny i wyrywny, źle żeby później nosić to trudno .Zostawiłeś nas z tymi tobołami i uciekłeś na górę, żeby nie targać. Zobaczymy... - Olka krzyczała na Kłosa przy okazji bijąc go poduszką. Każdy zwijał się tam ze śmiechu wraz ze mną i Andrzejem. Karol na darmo ochraniał się przed jej ciosami, bo jak każdy wie, Dudzickiej nie można zajść za skórę. - A Ty co się śmiejesz? - rzuciła poduszką w Michała, oj biednemu też się dostało. Nie, w sumie dobrze mu. - Wymyśliłeś pomysł zrobienia parapetówki, ale żeby coś w tym kierunku zrobić to nie. - dodała oburzona, ale było widać, że nie może powstrzymać uśmiechu.
- Olka to i tak dużo, że wymyślił, bo każdy wie jak z jego myśleniem. - objął ją ramieniem Wlazły, a potem każdy zwijał się ze śmiechu prócz dwóch poszkodowanych.

Usiadłam sobie w kuchni, aby zrobić sobie kawy. Od dwóch godzin trwa już zabawa w najlepsze. Dosłownie każdy pije, każdy tylko nie ja. Dziwne, prawda? Jest wiele powodów, na które nie mam ochoty sięgnąć kieliszka. Jakimś cudem udało mi się oprzeć oczom Winiarskiego i jego " Ze mną się nie napijesz?", Drzyzgi i jego uśmiechowi oraz Andrzejowi, który mówił, że nam się należy. Musiałam już stamtąd wyjść, bo naprawdę na sam widok wódki miałam odruchy wymiotne. Kiedy woda się zagotowała, zrobiłam kawę i z gorącym kubikiem udałam się do bawiących się gości. Usiadłam na kolanach u Wrony uważając, żeby nie rozlać napoju.
- Kawa? - zapytał po powąchaniu - Chora jesteś? - przyłożył mi do czoła usta, aby sprawdzić czy nie mam gorączki.
- Mówiłam, że nie pije. - powtórzyłam po raz kolejny tego dnia.
- To ja też już nie piję. - odstawił kieliszek do góry dnem. Uśmiechnęłam się na ten gest i dałam mu buziaka. Skrzywiłam się, gdy poczułam smak wódki, dlatego więc szybko się odsunęłam.
- Blee. - wytarłam twarz jak mała dziewczynka, a on zaśmiał się cicho - Dużo wypiłeś?
- Może z dwa lub trzy. - wzruszył ramionami.

Perspektywa Mariusza

Sam nie wiem jakim cudem dałem się namówić Winiarskiemu na ten pomysł z domówką. Przyznam, że na początku byłem do niego negatywnie nastawiony, ale teraz to nawet dobrze wyszło. Każdy się świetnie bawi, nawet mam wrażenie, że Justyna jakby się rozpromieniła.
- Te. - z rozmyśleń wyrwał mnie nie kto inny, jak Michał - Trzeba Justynę namówić, żeby coś wypiła. - szepnął mi coś konspiracyjnie na ucho. Zdziwiłem się, bo myślałem, ze jednak dała się namówić.
- To nie namówiłeś jej? - podniosłem jedną brew do góry z uśmiechem.
- Nosz kurwa nie... Nie dała się namówić na moje oczka. Czaisz! Zawsze działało. - odpowiedział mi zbulwersowany, co wywołało u mnie śmiech - No nie śmiej się, bo i Fabianowi odmówiła i Andrzejowi, a teraz właśnie nawet i Igle!
- Źle się do tego zabieracie. - westchnąłem, gdyż wiedziałem co na nią najbardziej zadziała.
- To namów ja, jak takiś mądry. - oburzył się,
- No i namówię.
- Dycha, że nie dasz rady. - wystawił w moja stronę dłoń. Uścisnąłem ją z usmiechem, a zaraz po tym kazaliśmy Paulinie przeciąć.
- Nie wiesz w co się pakujesz Michał. - poklepała go po ramieniu moja żona. Zaśmiałem się głośno, po czym odchrząknąłem.
- Patrz jak to się robi. - spojrzałem w stronę Winiarskiego - Justyna! - krzyknąłem na cały salon, aby przekrzyczeć wszystkich. Blondynka zmarszczyła brwi i odrywając się od rozmowy z Olką spojrzała w naszą stronę. Wszyscy jak na zawołanie ucichli, a Justyna kiwnęła głową w moją stronę.
- Co?
- Słyszałem, że nie pijesz. - zaplotłem ręce na klatce i oparłem się o ścianę za mną. Stała na drugim końcu pomieszczenia i również zaplotła ręce na piersi.
- Dobrze słyszałeś. - uśmiechnęła się do mnie cwaniacko, a ja już wiedząc co się świeci, odpowiedziałem jej tym samym.
- Słabo ostatnio z Tobą. - pokiwałem głowa na boki z cichym westchnieniem - W Spale odpadłaś jako jedna z pierwszych, a teraz nawet jednego nie wypiłaś.- każdy obserwował naszą dwójkę bardzo uważnie i z zaciekawieniem. Winiarski obok mnie parschnął śmiechem.
- Takim czymś to Ty jej nie namówisz. - walnął mnie łokciem w żebra. Puściłem w jego stronę karcące spojrzenie, a chwile potem patrzyłem z powrotem na blondynkę.
- Bywa. - wzruszyła ramionami.
- Wymiękasz? - przymrużyłem powieki, spodziewając się takiej odpowiedzi. Kto nie zna jej lepiej niż ja?
- Ja?
- No na bank nie ja! - zaśmiałem się wskazując palcem na siebie. Już ją miałem.
- W życiu! - odpowiedziała mi kpiąco - Nie mam ochoty.
- Jasnee. Przyznaj się, wymiękasz.
- Jak Boga kocham!
- Mięczak! - byłem pewny, że zaraz chwyci kieliszek.
- Wlazły. - syknęła w moją stronę - Uważaj do kogo to mówisz. - pogroziła mi palcem.
- Mięczak. - powtórzyłem.
- Michał! Dawaj kieliszek! - krzyknęła w stronę naszego kapitana - Ja Ci już pokaże mięczaka!- każdy zaczął bić brawo i śmiać. Uśmiechnąłem się dumnie.
- Wisisz mi dychę. - poklepałem przyjaciela po plecach, a zaraz po tym rozlałem każdemu po jednym.
- Nie nawiedzę Cię. - usłyszałem od Justyny, kiedy każdy wzniósł kieliszek do góry.


Elo!
Udanego Sylwestra! 
Ostatni w tym roku!
Przepraszam za błędy, bo mogą się owe zdarzyć!
Pozdrawiam Kochani
Black.

A tu macie Maniuta zadowolonego, 
że namówił jako jedyny Justynę. 

 
Dzisiaj bez Pesów xD

sobota, 26 listopada 2016

Rozdział 33


"Nie rozmawiamy już
Nie rozmawiamy już
Nie rozmawiamy już
Tak, jak robiliśmy to kiedyś
Nie kochamy już wcale
Po co było to wszystko?
Och, nie rozmawiamy już
Tak, jak robiliśmy to kiedyś"

Silny, pulsujący i irytujący ból przeszywał moja czaszkę. Jęknęłam cichutko lekko podnosząc się na łokciach. Zamrugałam kilka razy, aby przyzwyczaić oczy do światła i mozolnym wzrokiem przeleciałam pokój w poszukiwaniu czegoś do picia. Na szafce nocnej stała cała butelka wody mineralnej i tabletki przeciwbólowe. Uśmiechnęłam się na ich widok, bo tylko tego potrzebowałam. Łyknęłam tabletki popijając je wodą, po czym odłożyłam butelkę, która opróżniłam do połowy. Wzięłam głęboki oddech i rozmasowałam pulsujące skronie, żeby choć troszkę uśmierzyć ból. Próbowałam sobie również przypomnieć wydarzenia z wczorajszego wieczoru. Byłam prawie pewna, że nic głupiego nie powiedziałam lub nie zrobiłam. Rozejrzałam się jeszcze raz po pokoju i podniosłam się do pozy siedzącej. Bardzo zdziwił mnie fakt, że byłam w samej bieliźnie. Zamrugałam szybko oczami i chwyciłam leżący nieopodal szlafrok. Nałożyłam go na siebie i powoli wstałam. Udałam się w kierunku, gdzie mógł przebywać Michał. Jakoś nie wierzyłam, że mogło do czegoś dojść, ale może on wytłumaczy czemu się nie ubrałam do spania. Tak, jak myślałam był w kuchni. Stanęłam w progu pomieszczenia, opierając głowę o framugę drzwi i przyglądałam się przez chwilę Kubiakowi. Ubrany tylko w spodnie kroił pomidora, skupiając na tym całą swoją uwagę. Wyglądał uroczo i zarazem śmiesznie. Uśmiechnęłam się sama do siebie, bo zawsze chciałam zobaczyć taki widok o poranku. Mężczyzna, którego kocham robi mi śniadanko. Szkoda tylko, że to nie ten odpowiedni tu siedzi. Przygryzłam wargę i przymknęłam oczy, aby odrzucić od siebie te myśli. Tęskniłam za nim bardzo mocno, że aż mnie ściskało w żołądku.
- Dzień dobry. - wychrypiałam, gdy już się ocknęłam. Michał szybko się odwrócił i od razu powitał mnie swoim uśmiechem.
- Dobry. - jeszcze szerzej się uśmiechnął, po czym wstał i podszedł do mnie. Schylił się lekko, pocałował delikatnie mój policzek, łapiąc mnie w tym samym czasie w tali. Przymknęłam oczy i wstrzymałam oddech. Dziwnie się czułam z tym. - Siadaj, kawa już zrobiona, a zaraz będzie śniadanie. - jego cichy i niski głos zabrzmiał mi tuż nad uchem. Przygryzłam dolną wargę, bo nie powiem to mi się spodobało. Czemu do cholery na miejscu Kubiaka nie może być Andrzej?!
- Dziękuję. - odsunęłam się od niego i bez słowa wyminęłam, po czym usiadłam po drugiej stronie stołu.
Wystukując nerwowo paznokciami o ścianki kubka myślałam o tym co się wczorajszego wieczoru wydarzyło. Miałam prawie stuprocentową pewność, że nic złego się nie stało, ale miałam pewne wątpliwości.
- Michał... - zaczęłam, wcale na niego nie patrząc. Siatkarz oderwał wzrok od swojego jedzenia i spojrzał na mnie. - Wydarzyło się coś wczoraj takiego... - wymachiwałam rękoma na wszystkie strony, motając się sama ze sobą - No wiesz. Może palnęłam coś głupiego lub coś.
- Zależy co uważasz za głupie lub złe. - oparł się plecami o oparcie krzesła i skrzyżował ramiona. Wzięłam głęboki oddech.
- Dobrze wiesz o co chodzi. - palnęłam.
- Zależy. - zmienił pozycje i teraz oparty przedramionami o blat stołu uparcie szukał ze mną kontaktu wzrokowego, a gdy wiedział, że go nie uzyska mówił dalej - Chodzi o to co gadałaś o Filipie czy o to czy wylądowaliśmy w łóżku.
- Matko boska. - sapnęłam pod nosem, mało co nie mdlejąc - Co gadałam o Filipie? - momentalnie się podniosłam, prawie przy tym przewracając kubek z kawą.
- Widzę bardziej przeraża Cię wizja tego co mówiłaś o swoim byłym niż o tym, że ze mną spałaś. - powiedział z chytrym uśmieszkiem, obserwując moje zachowanie.
- Źle to rozumiesz. - próbowałam z tego wybrnąć, ale nie udolnie. Usiadłam z powrotem na krześle, przeczesałam palcami włosy i wypuściłam głośno powietrze z płuc. Z tego wszystkiego zaczął mnie boleć żołądek, bo jeśli wygadałam się o Filipie jest po mnie.
- Źle? - podniósł jedną brew do góry. - To mi wytłumacz. - machnął ramionami, po czym z powrotem oparł się o oparcie krzesła. Przymknęłam oczy i poczułam, że zaraz zwrócę to co wczoraj w siebie wlałam. Nie miałam najmniejszej ochoty na różne pogadanki i tego typu rzeczy.
- Nie mam siły, czasu, a przede wszystkim chęci na tłumaczenie czegokolwiek. - westchnęłam, po czym wstałam z miejsca. Kiedy wychodziłam już z kuchni zatrzymał mnie Michał.
- Nie mówiłaś nic o Filipie i razem też nie spaliśmy. Sprawdzałem Cię. Chciałem zobaczyć jak zareagujesz i utwierdzasz mnie w przekonaniu, że ten typek coś Ci zrobił. - obróciłam się do siatkarza przodem i pokiwałam głową na boki.
- Michał... - zaczęłam.
- Powiedz mi po prostu co się dzieje, bo znowu zaczynasz. Od nowa Polska ludowa. - przerwał mi już kompletnie zmarnowany. W sumie mu się nie dziwię, od wczoraj próbuje do mnie dotrzeć.
- Nic, nic się nie dzieje. Mam na razie takie ciche dni, wiesz o co chodzi. - wyznałam na wdechu i wyszłam do łazienki. Rozebrałam się i szybko wskoczyłam pod prysznic. Nie chciałam myśleć, a zimna woda mi bardzo dobrze w tym pomaga. Z głową bez jakichkolwiek myśli opuściłam łazienkę. Zdążyłam tylko zamknąć drzwi od pomieszczenia, a ktoś zaczął dobijać do mieszkania.
- Filip. - szepnęłam sama do siebie - Michał masz łazienkę wolna! - krzyknęłam do siatkarza, aby uniknąć niepotrzebnej konfrontacji.
- Nie otwierasz? - popatrzył na mnie podejrzliwie.
- Tak mam otworzyć? - pokazałam na siebie w samym szlafroku. Kubiak uśmiechnął się cwaniacko i już wiedziałam o co mu chodzi.
- To ja otworze!
- Ty wcale nie lepszy. - wywróciłam oczami zestresowana - Idź do łazienki, ja się ograne i otworze. - siłą wepchałam go do tego pomieszczenia i kiedy miałam pewność, że siedzi już pod prysznicem poszłam otworzyć.
- Długo każesz na siebie czekać. - tak jak myślałam za drzwiami stał Filip. Oparł się ramieniem o framugę, patrząc się na mnie z tym swoim pieprzonym uśmieszkiem. - To jak?
- Nie. - powiedziałam krótko i miałam mu zamknąć przed nosem drzwi, ale szybko je przytrzymał.
- Nie żartuj sobie. - wysyczał, łapiąc mnie za rękę - Chcesz, żeby któremuś z tych marnych siatkarzy się coś stało? - jego twarz znajdowała się na wysokości mojej, więc czułam na sobie jego obleśny oddech. Miałam ochotę zwymiotować, a wczorajszy wypity alkohol wcale mi w tym nie pomagał.
- Filip to boli. - jęknęłam, kiedy mocniej ścisnął mój nadgarstek - Puść mnie. - wychrypiałam, aby Kubiak nie usłyszał.
- Naprawdę chcesz tak pogrywać? - zadawał pytania w ogóle nie przejmując się tym co mu powiedziałam. Patrzył na mnie z ogniem w oczach i za każdą chwilą jego uścisk na moim nadgarstku rósł. Nawet nie wiem kiedy w moich oczach pojawiły się łzy. Na nic moje szarpanie się, był nieugięty i uparty. Taki jakiego kiedyś kochałam. - Nie będę dawał Ci więcej czasu na zastanowienie się. Zobaczymy później, jeszcze do mnie przyjdziesz i zmienisz zdanie. - wysyczał mi wprost do ucha. Przygryzłam wargi, aby nie jęknąć z bólu, a kiedy już puścił moją dłoń szybko odsunęłam się od niego, rozmasowując obolałe miejsce.
- Czemu to robisz? - zapytałam drżącym głosem. Widział co ze mną zrobił i pełen satysfakcji u8śmiechnał się tryumfalnie, po czym mrugnął do mnie okiem.
- Bo Cię kocham mała. - zaśmiał się. Od razu zamknęłam drzwi i oparłam o nie głowę. Kilka głębokich oddechów na uspokojenie i ruszyłam do pokoju się ubrać.
Padłam na łóżko znowu zawalona myślami. Chciałam się do kogoś przytulić i całkowicie rozpłakać, tak po prostu. Tak bardzo potrzebuje teraz Andrzeja. Sięgnęłam z szafki nocnej telefon i go odblokowałam. Na ekranie widniało nasze zdjęcie jeszcze z wakacji w Miami. Uśmiechnęłam się na te wspomnienia.
- Kto to był? - usłyszałam za sobą. Przymknęłam powieki i bez obracania się odpowiedziałam, że nikt ważny. - Rozumiem. - zapadła cisza, której bardzo dawno pomiędzy nami nie było. Nie mogąc już znieść milczenia, usiadłam opierając się o ścianę.
- Czemu Ty tu siedzisz ze mną, a nie Andrzej? - zapytałam, bawiąc się nitka, która wystawała z mojej koszulki. Michał trochę jakby zdezorientowany przysiadł na krańcu łóżka i przyglądał mi się w ciszy, zastanawiając się pewnie co ma mi odpowiedzieć.
- Nie wiem co mam Ci odpowiedzieć na to pytanie. - odpowiedział po chwili.
- To może inaczej. Czemu tu ze mną siedzisz? - spojrzałam na niego. Błądził wzrokiem po pokoju, jakby chciał wymigać się od odpowiedzi, a kiedy przelotnie na mnie spojrzał wziął głęboki oddech.
- Bo się o Ciebie martwię? Bo nikt inny nie może przyjechać, Mariusz mnie prosił, żebym do Ciebie czasem wpadał. Jesteś moją... - przerwał na chwilę - Przyjaciółką, kimś bliskim na kim mi zależy. Wiem, że coś się dzieję i chcę Ci pomóc. - zakończył, patrząc na mnie uparcie, a ja jak tchórz ponownie uciekałam wzrokiem.
- A Andrzej? - wymamrotałam. Michał widocznie nie usłyszał tego pytania lub nie znał na nie odpowiedzi.
Dochodziła już godzina szesnasta, więc Kubiak postanowił zbierać się do wyjścia. Po części się cieszyłam, bo zostanę sama ze swoimi myślami, będę mogła wszystko na spokojnie od nowa przemyśleć, chociaż tego nie chcę.
- Jedź ostrożnie i uważaj na siebie dobrze? - poprawiłam kołnierzyk przy jego koszuli, po czym poklepałam go po barkach - I zadzwoń jak dojedziesz.
- Od kiedy się tak o mnie martwisz? - zaśmiał się podnosząc mój podbródek do góry.  Popatrzył mi w oczy i widział, że naprawdę się martwię. Cały czas w głowie miałam słowa Filipa, może i zwariowałam, ale boje się, że coś zrobi. Wzięłam głęboki oddech.
- Obiecaj mi, że zadzwonisz i będziesz uważał. - powiedziałam, podając mu torbę. Chwyciła ją i pocałował mnie w polik.
- Obiecuję. - odpowiedział - Trzymaj się. - przytulił mnie na pożegnanie i wyszedł z mieszkania. Zamknęłam za nim drzwi na klucz, po czym szybko poszłam do okna. Patrzyłam na niego jak pakuje torbę do bagażnika, w pewnym momencie spojrzał w stronę mojego okna i pomachał, a gdy mu odmachałam wsiadł do samochodu i odjechał. Stałam tak jeszcze kilkanaście minut, aby mieć pewność, że Filip za nim nie pojechał. Odeszłam dopiero wtedy, gdy miałam pewność, iż nic już się nie stanie.
Do wieczora błąkałam się po mieszkaniu w poszukiwaniu czegoś do roboty i zajęciu myśli. Z kuchni, gdzie wysprzątałam ją na błysk przeszłam do pokoju, wtedy tam przeczytałam parę stron książki, która na marginesie mówiąc nawet mnie nie zaciekawiła. Potem najzwyczajniej w świecie padłam na kanapę w salonie i włączyłam telewizor na jakimś głupim kanale. Nawet nie minęło dziesięć minut, a zadzwonił dzwonek. Zwlekłam się z sofy, po czym udałam się do drzwi wejściowych. Jak to mam w zwyczaju nie spojrzałam w wizjer, tylko od razu otworzyłam. Szczękę zbierałam z podłogi, kiedy zobaczyłam kto stoi w progu mojego mieszkania. Zasłoniłam dłonią usta, a w moich kącikach oczu zbierały się łzy. On tak po prostu wszedł do środka zamykając za sobą drzwi i mnie przytulił, tak jak kiedyś. Wzięłam głęboki oddech i odwzajemniłam uścisk, nie mogąc już ukrywać łez. Bardzo mi go brakowało. Uniósł mój podbródek do góry, abym spojrzała mu prosto w oczy. Uśmiechnął się czule, co odwzajemniłam i przetarł z moich polików łzy.
- Andrzej. - wychrypiałam.
- Przepraszam, że się nie odzywałem. - wyszeptał drżącym głosem, po czym pocałował mnie w czoło - Przepraszam za to jakim debilem jestem, ale miałem dużo... - położyłam mu palec na ustach, żeby się uciszył.
- Nic nie mów proszę. - również wyszeptałam i przymknęłam oczy, aby pozbyć się łez, które zamazywały mi obraz. Kiedy poczułam na ustach wargi środkowego, wszystko zniknęło. Cały świat. Zostałam tylko ja i on. Chwycił mnie mocniej w tali i przycisnął do swojego ciała, jakby bał się, że zaraz mu gdzieś zwieje. Ja zaś objęłam rękom jego kark, wkładając w ten pocałunek wszystkie swoje uczucia.
- Kocham Cię. - szepnął mi w usta, opierając swoje czoło o moje - Tak bardzo Cię kocham. - złapał moją twarz w dłonie i ponownie pocałował, tym razem bardziej odważnie.
- Ja Ciebie też. - wysapałam, kiedy się ode mnie oderwał - Brakowało mi Cię. - wtuliłam się w jego ciało.
- Wiem, wiem wszystko kochana. - pogładził mnie dłonią po plecach. Właśnie nie wiesz wszystkiego. - pomyślałam. - Tak bardzo Cię przepraszam.
- Ważne, że jesteś. - uśmiechnęłam się, całując go w usta - Chodź nie będziemy stać na korytarzu. - powiedziałam wychodząc z jego objęć. Poczekałam, aż zdejmie z siebie niepotrzebne rzeczy, a kiedy już to uczynił przeszliśmy do salonu. Usiedliśmy koło siebie na kanapie. Wrona objął mnie ramieniem, ja wtuliłam się w jego bok.
- Michał był u Ciebie, prawda? - zapytał ustami muskając moją skroń i mocniej przycisnął mnie do siebie. . Byłam niemalże pewna, że męczyło go to pytanie. Byłam pewna, że jest zazdrosny oraz myślami dusił Kubiaka. Wzięłam głęboki oddech i patrząc na telewizor przypomniała mi się pewna akcja i rozmowa.
 
"- I to koniec, tak? - zapytałam, patrząc na niego. Stał z dłońmi w kieszeni i wpatrywał się w jakiś oddalony punkt. Nie odzywał się chwilę, po czym obrócił twarz w moim kierunku.
- Definitywny koniec. - potwierdził twardo bez jakichkolwiek emocji."

- Martyna była u Ciebie na meczu, prawda? - zadarłam głowę do góry, aby na niego spojrzeć. Widać było, że zaskoczyłam go tym pytaniem. Przymknął oczy, po czym spotkał się ze mną spojrzeniami.
- Była, ale...
- Pamiętasz naszą rozmowę w Spałę, prawda? - zadałam kolejne pytanie odrywając się z uścisku Andrzeja. Usiadłam krzyżując ręce na piersi, patrząc na niego smutnym wzrokiem. - Powiedziałeś, że nie chcesz jej znać, że to koniec tej znajomości, a potem stoisz przytulony do niej po meczu.
- Tak, tak powiedziałem i nadal jej nie chce znać. - złapał mnie za dłonie - Przyszła na mecz, zauważyłem ją dopiero, kiedy po meczu Karol podszedł do mnie i powiedział, że ona tam jest. Chciałem jej powiedzieć, żeby sobie odpuściła, dała mi spokój, ale wtedy wpadłam na mnie i zaczęła mi gratulować, jakby nic się miedzy nami nie stało. Tak po prostu. - na te wspomnienia ścisnął troszeczkę mocniej moje ręce i wiedziałam, że mówi prawdę - Nie wiem, czy to też widziałaś, ale odepchnąłem ją. Powiedziałem to co miałem i odszedłem. - zakończył cały czas patrząc mi w oczy. Zrobiło mi się głupio, po prostu głupio, że miałam o to do niego pretensje, bo przecież mi mówił co przez nią przeżywał. - Nie musisz być zazdrosna. Nie masz o co, jesteś tylko Ty. Myślałem, że wiesz. - dodał.
- Ja wiem... - wzięłam głęboki oddech - Po prostu się we mnie zagotowało, kiedy ją zauważyłam na meczu, a co dopiero jak Cię przytula. Chyba rozumiesz o co mi chodzi, powiedziała, że Cię kocha.- opuściłam głowę w dół zawstydzona.
- To teraz wiesz jak ja się czuję, kiedy obok Ciebie znajduje się Kubiak.  - podniósł mój podbródek do góry i uśmiechnął się czule - Tylko, że ona nie ma wstępu do mojego życia, a Michał do twojego ma duże. - przygryzłam dolną wargę z zdenerwowania.
- Ale nie większe niż Ty. - odpowiedziałam cicho, a Wrona spojrzał na mnie jakby chciał w tym momencie to usłyszeć. - Przepra.... - uciszył mnie pocałunkiem. Zaplotłam ręce wokół jego karku, a on napierając na mnie sprawił, że położyliśmy się wzdłuż kanapy. Mruknęłam przeciągle, kiedy przejechał dłonią wzdłuż mojego uda. Przycisnęłam się jeszcze bardziej do jego ciała, przesuwając ręce na sam dół jego pleców. Chwyciłam za kraniec jego koszulki i pociągnęłam do góry, tym samym ściągając ją z ciała siatkarza. Wrona spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem, a ja wiedząc co na niego zadziała, przygryzłam dolna wargę.
- Uwielbiam jak to robisz. - wyszeptał mi na ucho niskim głosem, aż przeszły mnie ciepłe dreszcze. Tym razem to ja przyssałam się do jego ust, mocno obejmując rękoma jego kark, a nogami biodra. Siatkarz chwycił mnie pod kolanami, po czym wstał i zaczął kierować się w stronę sypialni. Swoje ręce przesunął na moje pośladki i lekko mnie do góry podrzucił. Przekraczając próg pokoju, Wrona nogą zamknął drzwi od sypialni. Podszedł do łózka, odstawił mnie na podłogę i zaprzestał pocałunku. Przejechał zębami po wardze, patrząc na mnie zamglonym wzrokiem. - Kocham Cię. - wyszeptał opierając swoje czoło o moje.
- I vice versa kochany. - szepnęłam mu na ucho i przejechałam nosem po jego zarośniętym policzku. Delikatnie pocałowałam go w usta, a on ponownie pogłębił pocałunek. Lekko podnosząc mnie do góry, położył mnie na łóżku i zawisł nade mną.  przejechał dłonią po całym moim ciele, zatrzymując się dopiero przy kolanie. Podniósł je do góry, tym samym zgiął moja nogę w kolanie i przejeżdżając palcami po moim udzie, wywołał u mnie gęsią skórkę. Wplotłam palce w jego idealną fryzurę, tworząc z niej nieład. Uśmiechnęłam się na wspomnienie Andrzeja jak stoi przed lustrem, układając włosy. Siatkarz swój pocałunek przeniósł na moją szyję, jednocześnie ściągając ze mnie koszulkę. Kiedy pozbył się jej zaczął schodzić co raz niżej. Pocałunkami obdarowywał mój cały dekolt, nie omijając nawet centymetra. Jego ręce błądzące po ciele, w końcu znalazły się przy zapięciu stanika i chwile później materiał leżał gdzieś na podłodze. Jedną dłoń miałam wplątana w włosy siatkarza, a drugą ścisnęłam na prześcieradle, kiedy lekko przygryzł moją pierś. Oddychałam ciężej, a pożądanie wzrosło na poziom maksimum. Nawet nie wiem kiedy, Andrzej dorwał się do mojego rozporka spodni, a chwile potem zostałam bez niczego. Odchylił się i przeleciał wzrokiem po całym moim ciele, przygryzając wargę. Uśmiechnęłam się niewinnie i tym razem to ja dominowałam. Przewróciłam go na plecy, siadając na nim okrakiem. Ustami wodziłam ślady po całym jego torsie, wszystko robiłam wolno i z uczuciem, czym doprowadzałam Andrzeja do szewskiej pasji.
- Justyna błagam Cię. - wysapał. Podniosłam wzrok do góry i uśmiechnęłam się chytrze, przygryzając kawałek jego skóry.
Nasze oddechy przyspieszały wraz z tempem, które nadawał. Był delikatny, czuły, taki którego kocham i uwielbiam. Gdy było po wszystkim padł obok mnie. Objął mnie ramieniem i odgarnął włosy z czoła, po czym mnie w nie pocałował.
- Tak bardzo mi Ciebie brakowało. - wyszeptałam, wtulając się w jego tors - Kocham Cię.
- Ja też, ja też Cię kocham. - pocałował mnie w usta. Przekręcił się na bok, podpierając łokciem głowę. - Filip...
- Nie rozmawiajmy o nim teraz, proszę. Chcę się Tobą nacieszyć. - przerwałam mu szybko. Wrona rozumiejąc mnie zakończył temat i zaczął się wypytywać co działo się u mnie przez ten czas. Zaczęliśmy rozmawiać na różne tematy. Przez siatkówkę, moją prace, po głupie obgadywanie ludzi.
- O matko! - złapałam się za głowę unosząc głos. Andrzej przestraszony spojrzał na mnie.- Co się stało? - zapytał szybko, patrząc za mnie z troską.
- Gdzie moje maniery. - pokiwałam głową z uśmiechem - Nie zapytałam się, czy chcesz coś do picia. - przygryzłam wargi w uśmiechu, a siatkarz wypuścił powietrze z płuc.
- Ja z Tobą na zawał padnę. - zaśmiał się i pocałował w czoło. Uwielbiam gdy to robi, czuję się wtedy jak mała dziewczynka.
- To jak chcesz coś? - zapytałam ze śmiechem i powoli podnosiłam się z miejsca.
- Leż już, nie chce mi się pić. - załapał mnie za ramię oraz uśmiechnął się cwaniacko - Wolę coś lepszego. - wymruczał mi do ucha.

Żyję nie zginęłam! 
Już powoli wracam to tego blogowego świata. Wszystko poskładałam do kupy i z całego serca dziękuję za komentarze pod ostatnim postem. Cieszę się, że jesteście ze mną, bardzo mi w tym pomagacie! 
Jeśli już jesteśmy przy komentarzach. 
PROSZĘ KAŻDEGO, ABY DAŁ KOMENTARZ JAK PRZECZYTA TEN ROZDZIAŁ. NIE MUSI BYĆ TO JAKIŚ ROZWINIĘTY. WYSTARCZY KROPKA, BUŹKA, COKOLWIEK. CHCĘ WIEDZIEĆ, CZY KTOŚ TU ZOSTAŁ!!
Mam nadzieję, że tego nie zawaliłam. 
Kocham Was!
Black. 

Kto myślał, że związek pomiędzy Andrzejem, a Justyna jest skończony?
Gif dla Was, potwierdzający to, że Wrona mi kibicuje.


Ps. Przepraszam za błędy!!!!
 

niedziela, 16 października 2016

Nie wiem co napisac....

Nie wiem czy mam przepraszać, bo nie wiem czy mam za co.
Mam problemy i kompletnie nie mam nastroju do pisania, nie wliczając, że nie mam jeszcze czasu na pisanie. Jeśli wszystko się rozwiąże w najbliższym czasie to do Was wrócę z podwójna siłą do pisania, a jeśli się nie rozwiąże to niestety, ale to bedzie koniec.
Jeszcze się z Wami nie żegnam, bo mam nadzieję, że jeszcze tu wrócę.
Nie zdziwie się jeśli nikogo tu już nie ma.
Pozdrawiam.
Black.

sobota, 27 sierpnia 2016

Rozdział 32


Czy możesz przy mnie być?
Chociaż kilka chwil
To nie miłość, co tu kryć?
Czy możesz przy mnie być?

Rutyna. Wpadłam w typową rutynę. Wszystko robię już z zamkniętymi oczami, z pamięci, z przyzwyczajenia. Wstaję rano o tej samej porze, jem śniadanie i do pracy. Tylko jest ktoś, kto po raz kolejny tą rutynę niszczy. Otóż już tłumaczę. Ponownie rano spotkałam znienawidzonego przeze mnie sąsiada. Chciałam znaleźć się z powrotem w mieszkaniu, ale było za późno, to wyglądało co najmniej dziwnie, jakby na mnie specjalnie tam czekał.
- Cóż to chyba coś oznacza, jeśli po raz kolejny spotykamy się rano w tej samej godzinie. - złapał mnie w ostatniej chwili, zamykając mi przy tym drzwi pod nosem. Klęłam w myślach na swój los, na ten cały bałagan w moim życiu, na to wszystko, na tego pieprzonego dupka co teraz stoi obok mnie, opierając się o moje drzwi wejściowe. Patrzy na mnie tym swoim pewnym siebie wzrokiem, a do twarzy ma przyklejony cwaniacki uśmieszek, który kiedyś mi się tak podobał. Tak bardzo nie chciałam mu pokazać, że ma nade mną władzę. Również wlepiłam w niego wzrok pełen nienawiści, ale po kilku sekundach odpadłam, tak po prostu. Nie dałam rady. - I jak przemyślałaś wszystko? - zapytał schylając się do mojego ucha, aż poczułam jego obleśny oddech na karku. Wzdrygnęłam na to i szybko się odsunęłam w tył.
- Nie musiałam nad tym myśleć. - powiedziałam wcale na niego patrząc - Nie wrócę do Ciebie, nie po tym co mi zrobiłeś. - czułam jak się cały spina - Nadal robisz.. - dodałam ciszej połykając łzy. Czemu on do cholery nie może zostawić mnie najzwyczajniej w świecie w spokoju?!
- Posłuchaj. - chwycił mnie za ramię i przycisnął do drewnianych drzwi. - Naprawdę radzę Ci to przemyśleć, bo jeśli dalej będziesz zgrywać taką panienkę, to... - jęknęłam cicho z bólu, gdy jego uścisk narastał z każdym wypowiedzianym słowem. Łzy totalnie zamazały mi pole widzenia i już nie mogłam ich powstrzymać. Pojedyncza słona kropla spłynęła po moim policzku, a on nic sobie z tego nie robił. Ba! On nawet był zadowolony, że okazuję słabość.
- To co? - wyplułam mu twarz pokazując się z resztką godności. Pochylił się jeszcze bardziej, aż ustami muskał mój płatek ucha. Zacisnęłam usta w wąską linie, przymykając powieki. Byłam gotowa na wszystko, znałam go i wiem jaki jest nieprzewidywalny.
- To możesz być niespokojna o SWOICH... - pokreślił ostatnie słowo, bardziej napierając mnie na ścianę swoim cielskiem - ...marnych siatkarzy. - wyszeptał mi to wszystko do ucha, a ja czułam jak skóra piecze mnie żywym ogniem od jego oddechu. Czułam jak wypala mi ją doszczętnie podczas dotyku. Przełknęłam głośno ślinę.
- Czemu to robisz? - otworzyłam oczy, a on zaśmiał się mi prosto w twarz, aż zabolało.
- Dziś wieczorem przyjdę po odpowiedź i jeśli nie będzie mi się podobała to załatwimy to inaczej. - powiedział już głośniej, nie zaważając na moje wcześniejsze pytanie. Wzięłam głęboki oddech, aby opanować szloch, który wewnątrz mnie szalał. Przez ostatnie kilka tygodni stałam się słaba psychicznie. Nic mi się nie udawało, a miało być całkowicie inaczej. Mierzył mnie wzrokiem, puszczając moje obolałe ramię odepchnął się z wielka siłą ode mnie i uśmiechnął się tryumfalnie, widząc do jakiego stanu mnie doprowadził.
- Czemu to robisz? - ponowiłam pytanie ocierając łzy z polików. Filip zatrzymał się na pierwszym schodku, po czym obrócił się z powrotem w moją stronę.
- Kochanie. Chce po prostu, żebyś do mnie wróciła. Jesteś tylko i wyłącznie moja. - odpowiedział z tonem kochającego chłopaka, a potem zaśmiał się w głos. Przymknęłam mocno powieki, oddech stał się płytki i drżał. Nawet nie wiem kiedy plecami zjechałam po ścianie na sam dół. Schowałam głowę pomiędzy kolana, zapominając, że znajduję się na klatce schodowej i byle kto może mnie zobaczyć. Rozpłakałam się. Rozpłakałam się, jak małe dziecko, nie wiedząc co mam robić. W ogóle nie wiedziałam czemu jeszcze tak reaguję na Filipa. Wszystko powróciło. Już myślałam, że po tygodniu dzwonienia od razu po naszym rozstaniu dał sobie spokój, ale potem spotkanie w Bełchatowie z Martą, dworzec autobusowy i teraz tu. Pociągnęłam nosem i wytarłam wierzchem dłoni mokre poliki od łez. Nie możesz się mazać, Justyna. Dasz przecież radę, on im nic nie zrobi. Nie popadaj w jakąś paranoję. - mówiłam sobie w myślach. Biorąc głęboki oddech próbowałam się uspokoić. Wstałam ociężale z miejsca i wróciłam do mieszkania. Zmyłam z siebie resztki makijażu i wzięłam się za zrobienie nowego, w między czasie wysłałam SMS do szefowej, że się troszkę spóźnię. Musiałam się uspokoić. Ręce mi dygotały jeszcze bardziej niż wczoraj, a serce łomotało jeszcze głośniej. Zacisnęłam mocno szczęki i ponownie wyszłam z mieszkania, ale już rozglądając się na boki. Drogę do pracy wybrałam chyba najdłuższą z możliwych. Nie miałam ochoty w ogóle do niej iść, a gdy tylko do niej weszłam moja mina pewnie nie była zbyt dobra i jeszcze wzrok szefowej.
- Miałaś odpocząć i się uspokoić. - powiedziała z wyrzutem na przywitanie, ciągnąc mnie do kanciapy - Wyglądasz, jak wrak. nie obraź się, ale naprawdę nie wyglądasz za dobrze. - odparła, kiedy zostałyśmy same.
- Odpoczęłam...
- Nie pierdziel mi tu. - skarciła mnie, przerywając moją wypowiedź - Chyba nie wszystko mi powiedziałaś. - dodała mierząc mnie czułym wzrokiem. Przygryzłam dolną wargę, wcale nie patrząc w stronę szefowej.
- Wszystko jest już dobrze. - powiedziałam cicho. Zacisnęłam dłonie na fartuszku, aby uspokoić nerwy i szloch. Kobieta pokiwała głową na boki, podchodząc bliżej mnie, po czym położyła swoją dłoń na ramieniu, za które kilkanaście minut temu szarpał mnie Filip. Syknęłam z bólu, kiedy troszkę mocniej zacisnęła palce na mojej skórze.
- Widzę przecież. - zatroskana wbiła jeszcze bardziej we mnie spojrzenie - Powiedz co jest, będzie Ci lepiej i może będę w stanie pomóc. - odparła spokojnie. Ten spój w ogóle mi się nie udzielał, a wręcz przeciwnie i nie wiem czemu mnie irytował. Może raczej irytowało mnie to, że wtyka nos w nie swoje sprawy? Przecież jestem tylko jej pracownicą, więc czemu tak się wszystkim interesuje?!
- Naprawdę jest wszystko w porządku. - syknęłam przekręcając głowę w inną stronę i mocniej zacisnęłam palce wokół materiału.
- Nie dowiem się, prawda? - zapytała, ale i tak znała już pewnie odpowiedź. Westchnęła cicho i zabrała dłoń z mojego ramienia. - Daję Ci pięć dni na odpoczynek, na poukładanie sobie wszystkiego. - oznajmiła po krótkiej ciszy. Popatrzyłam na nią pierwszy raz podczas tej rozmowy. Stała tak przede mnę z ciepłym wyrazem twarzy. - Nie patrz się tak. - zaśmiała się cicho pod nosem - Zależy mi na takiej pracownicy, bo od samego początku pokazujesz pracowitość i dążenie do celu. Zawsze uśmiechnięta, miła dla klientów. Taki pracownik to skarb! - uśmiechnęła się szeroko i z powrotem położyła dłoń na moim ramieniu. - Trapi Cię coś, a przez to nie możesz się skupić na pracy. - dodała, wszystko wyjaśniając. Uśmiechnęłam się lekko słysząc te wszystkie miłe słowa.
- Ale...
- Nie ma żadnego, ale. - przerwała mi - Przyda Ci się to. - mrugnęła do mnie okiem i poszła w stronę drzwi - Idź już do domku i naprawdę się ogarnij, bo wyglądasz niezbyt korzystnie. - zaśmiała się w głos i wyszła zostawiając mnie samą z miną jakbym zobaczyła ducha.  Nie wiem czemu, ale nawet nie protestowałam. W sumie kto by protestował?! Odłożyłam fartuszek tam gdzie jego miejsce i żegnając się ze wszystkimi udałam się z powrotem do mieszkania. Tym razem wybrałam drogę najkrótszą z możliwych i prawie biegiem ją pokonałam. Bez żadnych większych przygód dotarłam do swojego lokum. Kilkanaście minut po tym, jak weszłam do mieszkania rozdzwonił się mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz, a na nim widniała twarz Dzikiego. Westchnęłam głęboko i odłożyłam komórkę na blat stołu w kuchni. Niech dzwoni, przecież jestem w pracy i nie mogę odebrać. Nie chcę mówić, że dostałam wolne, bo jakoś nie uśmiechało mi się iść na mecz w Łodzi, a znając chłopaków siłą by mnie tam zaciągnęli. Irytująca muzyczka ucichła, ale po kilku sekundach znowu się ponowiła i tak kilka razy. W końcu odłożyłam nóż, którym kroiłam pomidora i chwyciłam te cholerne urządzenie.
- O w końcu odebrałaś. - usłyszałam od razu oburzony głos Michała.
- Dziki jestem w pracy, nie mogę rozmawiać. - syknęłam puszczając mimo uszy to co powiedział i miałam się rozłączyć.
- Dziwne, bo widziałem jak z niej wychodziłaś. - odpowiedział prychając w słuchawkę. Zmarszczyłam brwi, a oczami wyobraźni widziałam, jak Kubiak uśmiecha się cwaniacko. - Otwórz mi drzwi, bo już pod nimi stoję. - dodał po chwili, a ja parschnęłam wymuszonym śmiechem.
- Nawet sobie nie żartuj. - pobiegłam do drzwi i przekręciłam zamek w nich, po czym zaczęłam otwierać - Nikogo tu nie ma... - stanęłam jak wryta, gdy przede mną stał Kubiak we własnej osobie. Trzymał telefon przy uchu, tak samo jak ja. Podniósł jedną brew z szerokim uśmiechem.
- Nie ma nikogo? - zapytał rozbawiony i rozejrzał się dookoła. Pokręciłam głową na boki i również się uśmiechnęłam, ale chyba bardziej wymuszenie.
- Poczekaj chwilę Misiek, bo pod drzwiami mam jakiegoś głupiego wielkoluda. - powiedziałam zaczepnie do słuchawki cały czas patrząc na siatkarza. On zaś zmarszczył śmiesznie czoło i wkroczył do mieszkania zamykając za sobą drzwi. Zakończył połączenie i schował swój telefon do kieszeni.
- Ja Ci dam głupiego wielkoluda! - zagroził mi palcem, po czym przytulił na przywitanie. Wtuliłam się w niego mocniej, chowając twarz w jego ramionach. Chyba tego potrzebowałam. Męskiego ramienia, w które mogę się w tulić i czuć się bezpiecznie, ale to chyba nie to ramię. - Ej, chyba coś Cię gryzie. - usłyszałam nad sobą cichy głos. Tak, gryzie mnie jeden człowiek o imieniu Filip. - pomyślałam i cicho westchnęłam.
- Nic mnie nie gryzie, wydaje Ci się. - oderwałam się od jego torsu i wzruszyłam ramionami - Lepiej powiedz po co przyjechałeś? - zmieniłam szybko temat. Kiwnęłam głowa, żeby poszedł za mną do kuchni.
- To już nie mogę Cię odwiedzić? - odpowiedział pytaniem na pytanie, ale zaraz szybko potrząsnął głową - Ej, ej! Nie zmieniaj tematu! - wyczuł i usiadł przy stole, a ja zabrałam się za zrobienie nam herbaty. Wstawiłam wodę, po czym chwytając nóż w dłoń wróciłam do przerwanej mi czynności.
- Boże Michał. - wywróciłam oczami i zaczęłam kroić pomidora - Nic mnie nie gryzie. - odpowiedziałam twardo i dobitnie. Zaczynał mnie irytować, w ogóle jakoś się zbytnio nie ucieszyłam na jego widok. Znaczy fajnie, że przyjechał, ale lepiej by było jakby przyjechał w innym dniu. Chciałam być teraz sama i wszystko sobie przemyśleć.
- A mi się wydaję...
- Źle Ci się wydaje. - przerwałam mu mocniej zaciskając palce na rączce od noża. Nie spojrzałam na niego, ale miałam pewność, że patrzy na mnie tym swoim zatroskanym wzrokiem.
- Chyba jednak dobrze mi się wydaję. - nie dawał za wygraną. Ręce zaczęły mi drżeć, co spowodowało małe skaleczenie nożem.
- Nosz kurde. - syknęłam i szybko wsadziłam sobie lekko przecięty palec do ust i zaczęłam go ssać. - Widzisz co zrobiłeś? - zapytałam z oburzeniem. Nie wiem czemu, ale ciśnienie mi się podniosło, a śmiejący się Michał wcale tego nie polepszał. - Nic mi nie jest. Zrozum. - sapnęłam, wstając z krzesła i z szuflady wyciągnęłam plaster.
- Rozumiem, ale jestem innego zdania. - westchnął ociężale i oparł się plecami o oparcie krzesła zakładając przy tym ręce na klatce piersiowej.
- A miej sobie inne zdanie. - burknęłam, po czym syknęłam przyklejając sobie plasterek na ranę. Usłyszałam odsuwanie krzesła, a po chwili przede mną kucał Kubiak. Złapał mnie za dłoń tam gdzie przed chwilą się skaleczyłam i pocałował czule moją ranę. Zaśmiałam się cicho pod nosem na jego zachowanie. Zadarł głowę do góry i spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem.
- Będę miał inne zdanie i Cię do niego przekonam, dlatego mów co jest. - położył swoje dłonie na moich kolanach i gładził je kciukiem. Poczułam się trochę dziwnie przypominając sobie niedawny pocałunek, więc lekko zsunęłam ręce Michała.
- Czemu powiedziałeś Mariuszowi o Filipie? - zapytałam odwracają wzrok. Czułam jak Dziki spina się cały i wstaje z miejsca.
- To o niego chodzi, tak? Nadal Cię prześladuje? - oparł się rękoma o blat stołu. Wiedziałam, że się lekko zdenerwował. Zacisnęłam usta w wąską linie, łykając łzy.
- Nie, nie prześladuje. Po prostu uważam, że niepotrzebnie nagadałeś Wlazłemu. - nerwowo wyłamywałam palce. Odważyłam się i spojrzałam na niego, a on patrzył na mnie zawzięcie.
- Justyna proszę Cię...
- To ja Cie kurwa proszę, żebyś dał sobie spokój! - podniosłam głos. Wstałam z miejsca i wyłączyłam wodę, która zaczęła się już gotować. - Jeśli mówię, że jest ok, to jest ok. - powtórzyłam dobitnie. Zagryzłam dolną wargę, aby powstrzymać się od wypowiedzenia więcej słów. Nie wiem czemu, ale drażni mnie. Może potrzebuje tego, żeby wyładować na kimś swoje negatywne emocje co we mnie tkwią. Może dlatego wszystko mnie tak drażni, a może wszystko to jest przez Filipa?
- Martwię się, zrozum. - westchnął i usiadł z powrotem na krześle. Nie odpowiedziałam nic na to, tylko wzięłam głęboki oddech i zrobiłam herbaty, którą potem postawiłam na stole. Zajęłam miejsce po drugiej stronie stołu, podciągnęłam kolana pod klatkę piersiową i rękoma objęłam kubek z gorącym napojem. Wzrok wbiłam w podłogę, ale czułam na sobie irytujące spojrzenie Michała, który próbowałam zignorować. Ciche westchnięcie po dłuższej chwili przekonało mnie o tym, że dał sobie spokój. Rozluźniłam się troszeczkę i nagle w mojej głowie pojawiła się czerwona lampka.
- Mariusz Cię prosił, abyś przyjechał, prawda? Żebyś o tym Filipie się czegoś dowiedział. - zapytałam i odłożyłam kubek na blat. Kubiak podniósł na mnie zdezorientowany wzrok, który mówił mi wszystko. Prychnęłam pod nosem i odgarnęłam włosy do tyłu. - Wiedziałam. - pokiwałam głowa na boki - Mówiłam mu, że to nic takiego.
- Gdyby nie było to nic takiego, to byś tak nie zareagowała, Justyna. - odezwał się. Zacisnęłam usta w wąską linie i popatrzyłam z ukosa na niego.
- A Ty jakbyś zareagował, gdybyś nagle Monikę zobaczył? - spojrzałam na niego z politowaniem i modliłam się w duchu, żeby to łyknął. Michał napiął się cały spuszczając wzrok na swój kubek. - No właśnie. - dodałam widząc jego zachowanie.
- Przepraszam. - usłyszałam jego cichy głos. Uśmiechnęłam się lekko i pokiwałam głową na znak, że rozumiem. - To powiesz mi o co chodzi? - zapytał z małym uśmiechem, a mi już rosła gula.
- Michał. - sapnęłam.
- No, dobra, dobra. - zaśmiał się i wstał z miejsca - Chowaj to wszystko i jedziemy. - klasnął w ręce i powoli zaczął sprzątać. Patrzyłam na niego zdezorientowana.
- Gdzie Ty chcesz jechać?
- No, jak masz wolne to zabieram Cie na mecz. - odpowiedział. Stał do mnie tyłem i chował wyjęte przeze mnie rzeczy, więc nie widział, jak wywracam oczami. Ja właśnie chciałam tego uniknąć. Ostatnie na co teraz mam ochotę to mecz.
- A co zrobisz, jak powiem, że nie mam teraz do tego głowy i chęci? - podniosłam jedn kącik ust w górę, robiąc przy tym kwaśna minę. Dziki zamknął lodówkę i obrócił się w moja stronę z uśmiechem.
- Nic nie zrobię. - wzruszył ramionami - Ale co raz bardziej utwierdzasz mnie w przekonaniu, że coś się dzieje.
- Jeny. - wstałam od stołu, a następnie wyszłam z pomieszczenia. Michał wyszedł za mną, nie dając za wygraną.
- Myślisz o Andrzeju, tak? O tym wszystkim? - dopytywał, a ja miałam ochotę zakleić mu jadaczkę. Walnęłam się na sofę, a na fotelu zasiadł siatkarz.
- Tak, zadowolony? - znowu skłamałam, chociaż nie. Nie skłamałam, bo o nim też myślałam.
- Rozumiem. - odparł krótko - To co robimy? - zapytał po chwili ciszy. Zaśmiałam się pod nosem, no bo kurczę tego Dzika uwielbiam, tego co poprawi mi humor i zajmie czymś czas, a nie tego takiego zatroskanego.
- W sumie to... - spojrzałam na niego spod przymrużonych oczu, a on pokiwał głową na boki. Ja za to pokiwałam góra-dół - Idziemy na zakupy! - pisnęłam i wstałam z kanapy, aby iść się ogarnąć. Zanim zniknęłam za łazienkowymi drzwiami usłyszałam jęk Kubiaka. Kiedy ogarnęłam się jako tako, zgarnęłam z komody torebkę i telefon, po czym poganiając Michała wyszliśmy z mieszkania.
- Zamknij tu wszystko, będę czekał w samochodzie. - powiedział przyjmujący i zbiegł na dół po schodach. Wzruszyłam ramionami i przekręciłam kluczem drzwi w zamku, a wtedy jak na zawołanie z mieszkania na przeciwko wyszedł Filip. Gdy go zobaczyłam ręce same zaczęły mi się trząść.
- O, nie w pracy? - jego głos dudnił mi w uszach.
- Jak widać. - odparłam krótko i zeszłam jeden schodek w dół, żeby szybko od niego uciec, ale się zatrzymałam - Daj mi czas do jutra rana. - odparłam nawet się do niego nie odwracając. Nie wiedziałam do kiedy Michał ma zamiar u mnie siedzieć, a nie chciałam, żeby ponownie się spotkali, więc wolałam temu zapobiec. Wiedziałam, że Filip jest mówny i jeśli mówi, że to zrobi, to to zrobi, dlatego modliłam się w duchu, żeby się zgodził. Choć każdy wie jaka będzie odpowiedź.
- Widzę, że coś do Ciebie dociera. Dobrze. Jutro rano. - powiedział, ja za kiwnęłam głową i szybko zbiegłam, aby oszczędzić sobie nerwów. Kiedy znalazłam się przed klatką, rozejrzałam się dookoła, aby odnaleźć Michała. Stał oparty o samochód i rozmawiał przez telefon. Szybko tam podeszłam, a Kubiak speszony obrócił się do mnie tyłem, po czym schował urządzenie do kieszeni. Czułam się dziwnie, bo miałam wrażenie, jakby coś przede mnę ukrywał.
- To co, jedziemy? - zapytał z uśmiechem i otworzył mi drzwi od strony pasażera. Również się uśmiechnęłam i zasiadłam na siedzeniu. Michał zamknął drzwi, a następnie zasiadł obok mnie na miejscu kierowcy. Posłał mi swój firmowy uśmiech po raz kolejny tego dnia i odpalił auto, po czym ruszyliśmy w stronę galerii.
Po kilku godzinach godzinach chodzenia po sklepach, marudzeniu Michała i wypitych kaw wyszliśmy z ostatniego butiku, a ja kupiłam tylko jedną bluzkę i jedną parę butów. Nie moja wina, że nic mi się nie podobało, a jak mi się podobało, to nie było mojego rozmiaru.
- Nie rozumiem, przyjechaliśmy tutaj, tyle chodzenia, a ty tylko tyle kupiłaś. - Kubiak dalej swoje, aż miałam go dość.
- Nie moja wina, że nic nie było. - wywróciłam oczami i skierowaliśmy się w stronę parkingu.
- Pół dnia w dupę. - ocenił, a ja pokręciła głową na boki - Dobrze, że na mecz zdążymy. - dalej ciągnął swój wywód.
- Już dobra, zamknij się, bo już mam dość Twojego marudzenia. - parschnęłam, a ona zmroził mnie wzrokiem. - No, co? Cały czas marudzisz. A to cię nogi bolą, a to siku, a to jeść, a to pić. - udawałam jego głos.
- Spadaj na drzewo, już więcej z Tobą nie idę. - powiedział oburzony i wsiedliśmy do samochodu. Zaśmiałam się w głos, po czym włączyłam radio.
- Zawsze tak mówisz Misiek. - wytknęłam mu język, a on pokręcił głową ze śmiechem. Droga do mieszkania minęła nam na śpiewaniu i śmianiu się do rozpuku. Ponownie Dziki odrywa mnie od myśli i powoduje na mojej twarzy uśmiech. Znów poprawia mi humor, chyba nawet jest tego nieświadomy. Wpadliśmy do mojego mieszkania zmęczeni, głodni i w przypadku Michała z bolącymi nogami. On padł na kanapę, mówiąc, że już się nigdzie nie rusza, a ja udałam się do kuchni, żeby przygotować coś do zjedzenia. Z racji tego, iż nie miałam sił na nic po prostu postawiłam na furę kanapek. Choć później doszłam do wniosku, że lepiej było zamówić jakąś pizze lub coś innego, bo nie miałam pojęcia, że z tym tyle roboty. Krojąc ogóra moje myśli zeszły na sytuację z ranka. Bałam się, że jednak Filip tylko tak powiedział i przyjdzie dzisiaj po tą odpowiedź, choć i tak jej nie zmieniam. Powiedziałam sobie, że nie będę popadać w jakąś paranoję, niby on może zrobić wszystko, ale bez przesady. Wystarczyło tylko jedno zdanie, a ja juz sobie nim głowę zaprzątam. Zaraz przed oczami mi stanął Andrzej i nawet o nim nic nie zdążyłam pomyśleć, bo na ziemie sprowadził mnie ból. Zamrugałam kilka razy, po czym klnąc pod nosem wstałam po następny plaster. Wtedy już uważnie zaczęłam wszystko kroić. Kiedy uporałam się z tym żarciem, zabrałam całe dwa talerze kanapek i udałam się do salonu, gdzie rozgościł się Kubiak. Odłożyłam talerze na stoliczek, a Michałowi oczka się rozświeciły.
- Smacznego! - krzyknęłam z przedpokoju, bo wróciłam do kuchni po herbatę. Ją postawiłam obok talerzy i chwyciłam kanapkę. Wgryzłam się w nią, a Dziki parschnął śmiechem nie wiadomo czemu. - Co? - zapytałam z pełna buzia.
- Niezdara. - pokiwał głowa na boki, a mi spadł pomidor z kanapki.
- Prawda. - mruknęłam i posprzątałam warzywo. Michał rechotał jak dziki, co by tu się zgadzało. Wywróciłam oczami i swój wzrok skierowałam na telewizor, gdzie już zaczynało się studio. - I z czego rżysz? - zapytałam udając oburzoną, a Kubiaka jeszcze bardziej to rozbawiło - A spadaj. - machnęłam na niego ręką i zaczęłam zajadać się kanapkami.
- Jaki obstawiasz wynik? - usłyszałam obok siebie, kiedy już zaczynał się mecz. Cmoknęłam głośno, zastanawiając się nad odpowiedzią.
- Myślę, że będzie trzy do jednego, dla nasz oczywiście. - odpowiedziałam po chwili. Chwyciłam kubek z herbatą i usiadłam po turecku na podłodze, opierając się plecami o brzeg kanapy.
- Ja myślę jednak, że trochę się pomęczą i trzy do dwóch. - zerknęłam w jego stronę, rozłożył się na całej długości sofy i położył sobie jedną rękę pod głowę. Wzrok miał skierowany na telewizor, więc nawet nie widział, że na niego patrzę.
- A MVP, kto?
- Mika. - palnęłam bez namysłu i wróciłam do oglądania już rozpoczętego spotkania. Michał skwitował moją wypowiedz krótkim śmiechem lecz puściłam to mimo uszu. Skupiłam się tylko i wyłącznie na meczu pomiędzy moimi ukochanymi wielkoludami, a Włochami. Każda najmniejsza akcja musiała być przeze mnie skomentowana. Każdy zdobyty punkt przez przeciwników musiał zostać uczczony wulgaryzmem, aż Dziki się przeraził, że ja takie słowa znam. Po drugim, wygranym secie udałam się do łazienki, a kiedy wracałam usłyszałam dźwięk mojego telefonu, więc zmieniłam kierunek. W kuchni odnalazłam torebkę, a w niej dzwoniący telefon. Odebrałam bez patrzenia kto dzwoni.
- Tak, słucham?
- Słuchaj, słuchaj. - usłyszałam dobrze znany mi głos. Nogi mi podcięło, aż musiałam usiąść. Odsunęłam urządzenie od ucha i spojrzałam na wyświetlacz. Dziewięć nieznanych mi cyfr, a w głowie jedno pytanie: Skąd ma mój numer? - Widziałem Cię z tym pyskatym. - warknął do słuchawki, a mi serce podskoczyło.
- Skąd masz mój numer? - zapytała drżącym głosem.
- Jutro rano ma być odpowiedź i ma być dobra, bo inaczej wiesz co się stanie. Życzę miłej nocy. - dźwięk zakończonego połączenia i krzyk Kubiaka z salonu, że zaczyna się drugi set mnie ocucił. Przygryzłam dolną wargę i pokręciłam głową, przecież to musi być jakiś nieśmieszny żart. Wstałam z miejsca, przykleiłam do twarzy uśmiech, po czym wróciłam z powrotem przed telewizor. Próbowałam nie myśleć, co zdarzyło się przed chwilą i skupić całą uwagę na meczu, ale nie mogłam. Zabłądziłam myślami wokół sylwetki Filipa, doszło do tego, że wspominałam nasze wspólne chwile. Te wszystkie lata, które byliśmy razem. Wtedy nie powiedziałabym jakim gnojkiem jest. Jakim jest szmaciarzem, żeby mnie zastraszać. Zastanawiałam się, czy czuję jeszcze coś do niego skoro tak reaguję. Rozmyślałam również nad tym czemu to robi, czemu chce, żebym do niego wróciła.
- A jednak miałaś rację. - z refleksji wyrwał mnie Michał. Zatrzęsłam głową, aby odgonić myśli i skupiłam wzrok na wyniku, który pokazywał trzy jeden dla naszych. Uśmiechnęłam się pod nosem i podniosłam się z podłogi. - O nawet z Mateuszem trafiłaś! - pisnął zdziwiony.
- Intuicja kochany. - spojrzałam ponownie na ekran i wtedy zacisnęłam dłonie w pieści. Chwyciłam pilota i jednym ruchem wyłączyłam urządzenie. Dziki musiał wiedzieć o co chodzi.
- Uspokój się.
- Jak mam się uspokoić? Jak ją widzę to mnie jasny chuj strzela! - krzyknęłam rzucając pilot na fotel.
- Za bardzo przeżywasz... - skrzywił się mówiąc to.
- Michał, nie pomagasz. - przerwałam mu - Idę się myć. - dodałam i szybko zniknęłam za drzwiami łazienki. Odkręciłam letnią wodę na jak największy strumień, aby zagłuszył moje myśli., po czym zanurzyłam się w nim. Oparłam się rękoma o ścianę, głowę spuściłam w dół i się rozpłakałam. Tak po prostu z natłoku emocji, myśli, z bezsilności. Miałam wszystkiego dość. Tej pracy, Filipa, Martyny. Przez ostatnie miesiące nie wiem co się ze mną porobiło. Może gdybym schowała tą pierdoloną dumę do kieszeni i poszła do tego Bełchatowa, to wszystko by mnie ominęło? Nie miałabym konfliktu z mamą, nie zobaczyłabym Filipa. Czemu ja zawsze muszę postawić na swoim?! Przetarłam dłońmi twarz, po czym namydliłam swoje ciało malinowym żelem pod prysznic. Pachnąca, czysta i w nie do końca dobrym stanie psychicznym wyszłam z pomieszczenia w piżamce, po czym skierowałam się do salonu. Tam siedział roześmiany Michał i oglądał coś w telewizji. Jak ja bym chciała podzielać jego humor.
- Co oglądasz? - zapytałam siadając na fotelu.
- Jakieś kabarety. - spojrzał na mnie kątem oka - Już Ci przeszło? - zapytał dla pewności.
- Chyba tak. - wzruszyłam ramionami - Ale bym się czegoś napiła. - stwierdziłam po chwili ciszy. Michał zaśmiała się z jakiegoś żartu, których nawet nie słuchałam.
- No ja Ci na bank nie zrobię, jestem Twoim gościem. - udawał oburzonego, ale pomału już wstawał. Przygryzłam dolną wargę, bo nie o takie picie mi chodziło konkretnie.
- Ale mi nie chodzi o takie picie picie, tylko wiesz picie picie. - wymachiwałam ręką, jakbym miała tym pokazać o jakie picie mi chodzi. Kubiak roześmiał się w głos i to chyba teraz ja jestem tego powodem.
- A, że picie picie picie? - zrobił taka minę, że i ja wybuchłam śmiechem, po czym pokiwałam głowa potwierdzająco. No my to się potrafimy dogadać! Dziki wstał ze swojej(mojej) kanapy z cichy stęknięciem, potem tylko słyszałam jak ubiera buty i krzyk. - Tadeusz?! - nie zdążyłam mu odkrzyknąć, a już go nie było. Bardzo dobrze wiedział jaką wódkę pijam, nie on jedyny.* Po kilku minutach wstałam z miejsca i udałam się do kuchni, gdzie przeszukałam tam wszystkie szafki za jakimś napojem do popicia. Jak się później okazało, nic takiego nie posiadałam. Chwyciłam, więc za telefon, żeby napisać SMS Michałowi o dokupienie jakiegoś napoju, ale kiedy już to robiłam usłyszałam zamykane drzwi i krzyk Kubiaka, że już jest. Wyszłam na przedpokój i oparłam się bokiem o ścianę. Siatkarz akurat ściągał buty, więc nie widział tego jak na niego patrzę. Po chwili jednak uniósł wzrok i zmarszczył brwi.
- Co?- wysapał, co wskazywało na to, że biegł. Przygryzłam obie wargi patrząc na niego przepraszająco. - No co? - wyprostował się.
- Nie ma popity. - podniosłam ramiona do góry i popatrzyłam na niego słodkim wzrokiem. Przyjmujący roześmiał się, po czym chwycił reklamówkę, która leżała obok szafki z butami.
- Pomyślałem i kupiłem moja droga. - puścił mi oczko i udał się do kuchni.
- Niesamowite! Jednak umiesz myśleć! - odpyskowałam, idąc za nim, a kiedy na stole postawił pięćset mililitrów czystej wódki, aż mi się oczka zaświeciły. Nie pomyślcie, że jestem jakąś alkoholiczką, ale tego właśnie potrzebowałam. - Panie Tadeuszu! Kiedy myśmy się ostatnio widzieli?! - pisnęłam i miałam już ją chwytać kiedy zniknęła mi z pola widzenia.
- O nie, nie. Nie tak szybko! - pomachał mi butelka przed nosem - Nadal uważasz, że nie umiem myśleć? - podniósł brew do góry, a mnie jasna cholera brała. Jak oni to robią?!
- Oj Misiek, no. - zawyłam.
- Umiem?
- Umiałeś, umiesz i będziesz umiał, ale dalej, bo ranek nas zastanie! - bąknęłam, a Kubiak zadowolony odstawił trunek na stół, ale zaraz z powrotem zabrał gdy chciałam ją chwycić. - Kieliszki. - mruknął i udał się do salonu z naszym dzisiejszym nocnym gościem- Tadeuszem oraz dwoma kartonami soku pomarańczowego. Klnąc pod nosem wygrzebałam z szafki szkło i jak na skrzydłach pognałam do pomieszczenia, gdzie odbędzie się libacja. Odstawiłam wszystko na stolik, po czym rozsiadłam się wygodnie na fotelu. Michał jak na dżentelmena przystało rozlał bezbarwną ciecz do kieliszków.
- To za co? - zapytał unosząc soje naczynie. Zrobiłam dziubek z ust, zastanawiając się nad toastem i po chwili mnie oświeciło.
- Za nas Misiu! Za nasz cudowną przyjaźń! - pisnęłam z szerokim uśmiechem, po czym stuknęłam się z nim szkłem. On coś burknął pod nosem, ale puściłam to mimo uszu. Każdy wie co się pomiędzy nami wydarzyło, więc wolałam mu przypomnieć, że przyjaźń nic więcej. Wlałam sobie trunek do gardła krzywiąc się przy tym niemiłosiernie, kiedy zaczęło mnie piec w przełyku. - Eeee! - krzyknęłam i zastopowałam siatkarza, gdy chciał wziąć łyk soku - Frajerze, pierwszy zawsze bez popity! Sam mnie uczyłeś! - oburzyłam się nadymając policzki, a on zaśmiał się w głos.
- Ma się rozumieć, lamusie. - walnął mnie lekko w ramię. Potem już tylko było wesoło, a szot leciał za szotem. Sama nawet nie wiem kiedy znalazłam się na kanapie obok Michała śmiejąc się do rozpuku. Sama nie wiem kiedy moja ręka wylądowała na jego kolanie. Sama nie wiem kiedy zapatrzyłam się w jego tęczówki, które tak bardzo przypominały mi o Andrzeju. Dalej już wszystko działo się za szybko. Alkohol we krwi działam za mnie.

*Justyna nie jest alkoholikiem, po prostu innej wódki nie pija, bo jej nie smakuje.

Witam! 
Na kacu oddaję w Wasze ręce następny rozdział i żeby nie było! Napisany był już wcześniej (nie pisałam go na kacu! Jestem tego świadoma co tu Wam oddaje), tylko czekałam na więcej komentarzy pod ostatnim postem. 
Tam z prawej strony są ankiety wypełnijcie je! Proszę!
Pozdrawiam.
Black. 

Bez gifa się nie obejdzie!
Łapta mojego Ziomalka, bo tak się właśnie czuję dodając tego posta. 
Zdycham, ale z uśmiechem.

sobota, 30 lipca 2016

Rozdział 31


Powtarzam sobie, że nic dla mnie nie znaczysz
Lecz to co mamy nie ma nade mną władzy?
Gdy cię nie ma po prostu się rozpadam
Powtarzam sobie, że nie zależy mi aż tak
Lecz czuję jakbym umierała póki nie poczuję twego dotyku

Rozciągnęłam się na całej długości łóżka i jęknęłam cichutko. Wyspałam się. Pomimo, że zasnęłam późno to się wyspałam. Naprawdę byłam wypoczęta. Wstałam z łóżka i trąc oczy udałam się do kuchni. Na progu pomieszczenia stanęłam i oparłam się o framugę drzwi. Widok Michała zgrabnie poruszającego się koło kuchenki spowodował jeszcze większy uśmiech na mojej twarzy. Przymknęłam powieki i upajałam się zapachem zaparzonej kawy. Przygryzłam odruchowo wargę i kompletnie się rozmarzyłam. Pierwszy dzień odkąd jestem w Krakowie, który tak się zaczyna.
- Dzień dobry. - usłyszałam spokojny głos Dzikiego, po czym na poliku poczułam lekki pocałunek.
- Dzień dobry. - odpowiedziałam z uśmiechem.
- Siadaj. Pozwoliłem sobie poszperać po szafkach i lodówce, więc zrobiłem śniadanie. - powiedział również z uśmiechem. Wskazał krzesło, abym usiadła, a gdy to zrobiłam ustawił przede mną talerz z jajecznicą i kubek gorącej kawy. - Smacznego, mam nadzieje, że jest jadalne. - zaśmiał się i zajął miejsce naprzeciwko mnie.
- Dziękuję, jeśli smakuje tak jak pachnie to chyba zostaniesz mim osobistym kucharzem. - odparłam ze śmiechem i wzięłam się za jedzenie posiłku. Z pierwszym kęsem cała się rozpłynęłam. Nigdy nie jadłam tak dobrej jajecznicy, serio! - O mój Boże! - jęknęłam.
- Aż tak źle? - zapytał rozbawiony - Ubrudziłaś się. - chwycił ręcznik kuchenny i wyczyścił moją buźkę. Na marginesie chyba się zarumieniłam.
- Chłopie, to jest przepyszne!
- Miło mi. - zaśmiał się - Mam pewien tajny składnik. - odparł jedząc swoją porcję. Spojrzałam na niego słodko i chyba domyślił się o co chodzi, bo pokiwał przecząco głową. - O nie, nie... - przełknął jedzenie - Nie myśl, że Ci powiem.
- No, ale proszę. - złożyłam ręce jak do modlitwy i uparcie na niego patrzyłam.
- Jedz, bo Ci zabiorę. - powiedział próbując się nie roześmiać. Udając obrażoną zaczęłam ponownie zajadać się jajecznicą. Pomiędzy nami panowała cisza. Od czasu do czasu zerkałam na Kubiaka, bo miałam wrażenie, że patrzy się na mnie i się nie myliłam. Z uśmiechem popijał sobie kawę.
- Dziękuję. - odparłam i wstałam z brudnym talerzem do zlewu. Michał zrobił to samo i zaczęła się kłótnia o to kto myje naczynia. Ja wygrałam, gdyż miałam dobry argument. On zrobił śniadanie, ja zmywam. Siatkarz westchnął głęboko i pozwolił mi na wykonanie czynności. Oparł się tyłem o blat szafek, wbijając we mnie swoje spojrzenie.
- Na którą masz do pracy? - zapytał po chwili, zaplatając ramiona na wysokości klatki piersiowej. Odruchowo spojrzałam na zegarek i zamarłam.
- Za półgodziny muszę się stawić. - odparłam pośpiesznie i wytarłam mokre dłonie w ręcznik kuchenny. Szybkim krokiem skierowałam się do pokoju, gdzie tam wzięłam ciuchy i udałam się do łazienki.
- Podwiozę Cię! - usłyszałam rozbawiony krzyk Kubiaka. Z prędkością światła ubrałam się, uczesałam i jako tako ogarnęłam twarz, więc po dwudziestu minutach byłam gotowa. Zgarnęłam z komody torebkę, do której wrzuciłam telefon.
- Jesteś Bogiem. - ucałowałam Michała w policzek i wyszliśmy z mieszkania. Zamknęłam drzwi, klucze wrzuciłam do torebki i zbiegliśmy po schodach do samochodu. Na moje szczęście nie było żadnych korków i po szybkim podziękowaniu Michałowie za podwózkę wpadłam na styk do baru. Przebrałam się w robocze ciuchy, a kilka minut później weszłam za ladę baru. Zdziwił mnie widok Kubiaka siedzącego na krzesełku i czytającego menu.
- Nie musisz jechać? - podeszłam do niego, zarzucając sobie na ramię ściereczkę. Dziki oderwał wzrok od tekstu i spojrzał w moją stronę, po czym posłał mi piękny uśmiech.
- A wyglądam jakbym musiał? - zapytał głupkowato, a ja tylko parschnęłam śmiechem - no właśnie, więc poproszę kawę. - dodał roześmiany i poprawił okulary na nosie.
- Już się robi! - odwróciłam się tyłem do niego, ale przez ramię widziałam jak mi się przygląda. Włączyłam ekspres do kawy i z powrotem odwróciłam się twarzą do Michała. - Co się tak patrzysz?
- Po to mam oczy. - odpyskował z uśmiechem i założył ręce na piersi.
- To niech Ci tam żaba wskoczy. - pokazałam mu język, a ten tylko pokiwał głową na boki - Powiedz w ogóle co u chłopaków. Nie miałam czasu zbytnio śledzić wiadomości na Wasz temat. - powiedziałam po chwili i dokończyłam robienie Michałowi kawy.
- Jeśli chodzi o reprezentację to jak oglądałaś mecz grają o Ligę Światową. - zaśmiał się, a ja spojrzałam na niego przez ramię.
- Dobrze wiesz, że chodzi mi o to dlaczego Ciebie tam nie ma, ani Mariusza i tak dalej. - wytłumaczyłam stawiając przed nim filiżankę z gorącym napojem.
- Bardziej stawiamy na Mistrzostwa. Stephan daje się ogrywać tamtym, my siedzimy w Spale i trenujemy. - wzruszył ramionami i pomerdał łyżeczką w swoim napoju.
- A Andrzej pojechał, czy...
- Pojechał. - przerwał mi, bo jako jedyny wiedział co się pomiędzy nami stało. Pokiwałam głową w zrozumieniu i przetarłam dłonią twarz. - Powiedz mu co Ci leży na sercu, bo widać, że się z tym męczysz. - spojrzał na mnie spokojnym wzrokiem popijając kawę. Ta rozmowa toczy się w niebezpiecznym kierunku.
- Zakończył to i nic mi do tego. - wzruszyłam ramionami - Kocham go, więc muszę to zaakceptować.
- Tak po prostu? - podniósł jedną brew do góry.
- Tak Dziki, tak po prostu. Nie mam innego wyjścia. - westchnęłam i przeprosiłam Michała, gdyż podszedł klient.

Nowy dzień i nowe doznania? Tak to chyba można nazwać, bo jeśli tylko po wyjściu z mieszkania spotykasz się twarzą w twarz ze swoim byłym, to chyba jest nowe doznanie? Tylko jego mina, jego wyraz twarzy zepsuły mi cały dzień.
- Witam sąsiadkę. - powiedział uparcie się na mnie patrząc, a ja uciekałam wzrokiem gdzie tylko mogłam - Jak tam dzionek? - zapytał z cwaniackim uśmieszkiem.
- Nie Twój interes. - warknęłam z nerwów, ale w środku drżałam - Zejdź mi łaskawie z przejścia.
- Co tak ostro? - jego głupkowaty ton odbijał mi się w uszach. Przygryzłam mocno wargę i zacisnęłam dłonie, aby się uspokoić. Znał mnie wiedział jak mnie podejść, jakie mam wrażliwe punkty. - Kolega pojechał? - kolejne pytanie.
- Powiedziałam, nie Twój interes. - syknęłam, a gdy złapał mnie mocno za nadgarstek, jęknęłam z bólu - Filip to boli.
- Słuchaj mnie teraz uważnie. - schylił się lekko do mnie na taką odległość, że czułam jego obleśny oddech na poliku. Przełknęłam ślinę, sparaliżowało mnie. - Nie ładnie mnie wtedy potraktowałaś. Mnie się od tak nie zostawia, więc radzę Ci wrócić do mnie po dobroci lub inaczej to załatwimy. - powiedział mi wprost do ucha, a po moim karku przebiegł zimny dreszcz. Przygryzłam nerwowo dolną wargę i modliłam się, żeby ktoś teraz przechodził. - To jak?- wzmocnił uścisk na moim nadgarstku, aż mi do oczu naleciały łzy.
- Nie wrócę do Ciebie zrozum. Nie po tym co mi zrobiłeś. - wypowiedziałam to drżącym głosem. Nie chciałam mu pokazać słabości, ale to było silniejsze.
- Lepiej to przemyśl. - zwolnił moją rękę i odrzucił do tyłu - Spotkamy się jeszcze i wtedy mi odpowiesz. - zmienił diametralnie ton głosu i puścił oczko - O Dzień dobry Pani Marzenko! - uśmiechną się do staruszki, a ona odpowiedziała mu tym samym. Ja zaś stałam tak rozmasowując dłoń i nie spoglądając na rozmawiającego, jak gdyby nigdy nic Filipa z sąsiadką. Zamrugałam kilka razy, aby powstrzymać łzy i czym prędzej wyszłam z klatki. Szłam ulicami Krakowa myśląc o tym co się niedawno stało. Na samo wspomnienie do oczu podeszły mi łzy. Jak ja mogłam być z takim idiotą? Jak ja mogłam kiedyś tak po prostu z nim być? Myślałam, że to koniec, że już da mi spokój. Można łatwo się pomylić, prawda? Człowiek, który był dla Ciebie wszystkim teraz okazuje się być taką szują. Starłam z policzka łzę i weszłam do baru. Tu nie mam czasu na przemyślenia. Praca nie pozwala choć na chwile na przemyślenia i to w niej jest piękne!
Dziś w pracy nie obyło się bez potłuczenia kilku lub nawet kilkunastu filiżanek, talerzy czy innych porcelanowych  naczyń, co wynikało z moich drżących rąk. Skutkiem było danie mnie za bar, ale to też nie pomogło. Cała się trzęsłam. Nic mi kompletnie nie wychodziło, aż moja szefowa to zobaczyła. Nie mogłam się na niczym skupić, bo wracałam do sytuacji z rana, a miałam się od tego oderwać!
- Justyna. - głos szefowej wyrwał mnie z zamyśleń.Obróciłam się w jej stronę i zobaczyłam głowę wystającą za drzwi kantorka. - Chodź na chwile. - kiwnęła i schowała się z powrotem. Wzięłam głęboki oddech i weszłam za nią do pomieszczenia.
- Słucham. - powiedziałam cicho, a szefowa uśmiechnęła się czule.
- Co się dzieje? - zapytała, a mnie zamurowało. Myślałam, ze zacznie mnie opieprzać za moją dzisiejszą pracę. - Widzę jak pracujesz, zawsze się przykładasz i robisz wszystko bezbłędnie, klienci się nie skarżą na obsługę, ale dzisiaj jest coś nie tak. Cała się trzęsiesz, blada jesteś. - powiedziała zatroskana. Wzięłam głęboki oddech.
- Nic się nie dzieje, jest dobrze. - uśmiechnęłam się lekko.
- Widzę przecież. - podeszła do mnie i złapała za ramiona - Powiedz co Ci leży na duszy, pomaga jak się komuś wygadasz. - jej spokojny ton i mi się udzielał. Z trudem zaczęłam opowiadać wszystko to co ciążyło mi przez ostatnie dni. Zgrabnie pomijając dzisiejszą sytuację na klatce schodowej. Gdy się wygadałam było mi o dziwo troszkę lżej na duszy. - Cieszę się, że wszystko powiedziałaś. Nie wiedziałam, ze aż tak stawiasz na pracę. Gdybym wiedziała na pewno bym coś zaradziła. - powiedziała po chwili ciszy - Idź już dzisiaj do domu. Prześpij się, odpocznij. Pewnie i tak nie będzie z ciebie użytku. - lekko się zaśmiała, a ja patrzyłam na nią z niedowierzaniem - No nie patrz się tak, zastąpię Cie i widzimy się jutro rano i masz być w lepszym stanie zrozumiano? - zapytała z uśmiechem. Pokiwałam głową w górę i dół, aby potwierdzić słowa, a ta podeszła do mnie i mnie przytuliła i kazała zniknąć z oczu zanim się rozmyśli. Tak jak nakazała tak też zrobiłam. Przebrałam się i szybko wyszłam z baru. Równie szybko pokonałam drogę do mieszkania i modląc się o to, żeby nie spotkać Filipa, wbiegłam na odpowiednie piętro i otworzyłam drzwi kluczem.
- Witam ponownie. - usłyszałam za sobą - I jak przemyślane? - nie odpowiedziałam tylko drżącymi rękoma weszłam do środka zamykając mu drzwi przed nosem i przekręcając wszystkie możliwe zamki. Zjechałam plecami po drzwiach na sam dół i już totalnie się rozkleiłam. Po kilku minutach się uspokoiłam i na giętkich nogach udałam się do łazienki.
Kubkiem herbaty i kilkoma kanapkami zasiadłam przed telewizorem, aby kibicować moim wielkoludom. Poszperałam w internecie i uzupełniłam wiedze na temat ich gry. W składzie jest już Mariusz i Winiar co mnie niezmiernie ucieszyło. Już od samego początku wiedziałam, że to będzie zacięta walka. Wlazły spisywał się dobrze, ale zachowanie Andrzeja mnie niepokoiło. Był jakiś taki.. dziwny. Znałam go bardzo dobrze i wiedziałam, że coś jest nie tak. Każdy kto wszedł na boisko dawał z siebie wszystko, a ja przed telewizorem o mało co talerza nie potłukłam! Sąsiedzi za ścianą pewnie mnie słyszą, jak drę mordę na tych w telewizorze, żeby zaczęli grać i chyba poskutkowało, bo wygrali ostatecznie trzy do dwóch. Wlazły MVP co mnie nie zdziwiło. Wszystko pięknie do czasu kiedy kamera nie pokazała Wrony w przytulającego się do jakiejś dziewczyny. Przygryzłam nerwowo wargę i zmrużyłam oczy. Była to Martyna. Do oczy naleciały mi łzy, sama nie wiem czemu.
- Koniec, prawda? - zapytałam sama siebie i wyłączyłam telewizor. Udałam się do kuchni z brudnymi naczyniami, po czym odłożyłam je do zlewu nawet ich nie myjąc. Nie miałam na to siły, na nic nie miałam siły. Położyłam się do łóżka, ale i tak wiedziałam, że nie zasnę. Koniec końców chwyciłam książkę i zaczęłam ją czytać.
- Tak? - zapytałam, gdy odebrał telefon.
- Oglądałaś, prawda? - usłyszałam głos Mariusza. Uśmiechnęłam się lekko do komórki.
- Tak, gratuluję MVP. - odpowiedziałam atakującemu i ziewnęłam cichutko - Należało Ci się.
- Dziękuje bardzo, lepiej by było gdybyś była tu z nami...
- Dobrze wiesz, że jakbym...
- Jakbyś chciała to byś była. - dokończył zdanie zmieniając głos na mój, co mu się nie udało - Wiem, wiem. - dodał, a ja lekko się zaśmiałam.
- Wcale nie mam takiego głosu. - oburzyłam się i usiadłam w siadzie skrzyżnym. Wlazły parschnął śmiechem, po czym usłyszałam w tle Winiarskiego i wiedziałam co się dzieje. - Jestem na głośniku!
- Jak na to wpadłaś? - ponownie się zaśmiał. Wywróciłam oczami.
- Winiarski to głąb! - powiedziałam nagle, a Michał odkrzyknął coś w swoim stylu i było słychać śmiechy.- A tam z Wami. - udałam obrażoną. Potem tylko rozmawiałam z Mariuszem i musiał mnie upewnić ze sto razy, ze już nie jestem na głośniku i mogę z nim rozmawiać normalnie. Zaczęliśmy rozmawiać o tym co się dzieje u mnie, a ja zgrabnie ominęłam sytuację z dzisiejszego ranka.
- Michał mówił, że Filip u Ciebie był. - zaczął, a ja w myślach dusiłam Kubiaka za podkablowanie - Co chciał?
- Nic, pytał się czemu go zostawiłam, że mam do niego wrócić. - próbowałam udawać, ze to nie wywarło na mnie żadnego wrażenia, ale było trudno.
- Na pewno? - zapytał spokojnie, ale wiem, że jakby mógł już byłby u mnie. Pokiwałam głową do słuchawki i zaraz potem potwierdziłam mu cichym tak. 
- Dobra kochany, starczy tych rozmów. Jedziesz do Łodzi jutro,ja do pracy, więc dobranoc pchły na noc. Powodzenia jutro. - ziewnęłam głośno do słuchawki na potwierdzenie swoich słów.
- Dobranoc. - pożegnał się, ale wiem, że mu nie pasowało to, że tak od razu kończę rozmowę o Filipie. Od razu po odłożeniu telefon położyłam się pod kołderkę.


Krótko! Ja wiem, ale mam tak to wszystko poukładane w głowie, że musi tak być. 
Następny będzie długi i to na sto procent!!!! 
Tyle ode mnie!
Black. 

Wbijajcie do Spały!!! Link!

Gif dla Was!
Wrona dla Was, żeby nie było, że cały czas Dziku. 
Ja o Andrzeju nie zapomniałam, o nie, nie! 
 
Kocham Was miśki!!!!

Rozdział 30


"- I to koniec, tak? - zapytałam, patrząc na niego. Stał z dłońmi w kieszeni i wpatrywał się w jakiś oddalony punkt. Nie odzywał się chwilę, po czym obrócił twarz w moim kierunku.
- Definitywny koniec. - potwierdził twardo bez jakichkolwiek emocji."
Wspominałam wczorajszą rozmowę z Wroną, jadąc do Krakowa i przetwarzałam sobie każde jego słowo. Uśmiechnęłam się lekko sama do siebie, kocham go. Zakochałam się w nim i raczej tak szybko się nie odkocham. Wszystko wskazuje na to, że muszę żyć w tym odczuciu. 
- Nad czym tak myślisz? - usłyszałam koło siebie spokojny głos Iwony. Kątem oka widziałam jak swój wzrok przerzuca raz na mnie, a raz na drogę. Wzruszyłam ramionami i oparłam się skronią o szybę. - Coś się stało? - zapytała tym razem z troską. Uśmiechnęłam się słabo, ile razy już usłyszałam te pytanie wczorajszego i dzisiejszego dnia. Staję się to strasznie męczące.
- Nie, spokojnie Iwonka. Zmęczona jestem, kaca mam. - wyjaśniłam i przymknęłam oczy. Głowa jeszcze mnie lekko pobolewała, ale już nie był to tak uciążliwy ból jak na początku. Muszę zapisać sobie gdzieś w kalendarzu, notesie, byle gdzie, żeby nie próbować przepić Łukasza. Już wiele razy tak przez niego wylądowałam, a cały czas popełniam ten sam błąd. 
- No zabalowałaś wczoraj nieźle. - zaśmiała się cicho moja towarzyszka, aby nie pobudzić Sebastiana i Dominiki, a przy okazji oszczędzić mnie. Ja zaś uśmiechnęłam się lekko. Pomimo, że ognisko było pełne wrażeń dobrych jak i złych, to bawiłam się świetnie. Towarzystwo Fabiana mi strasznie pod pasowało, a dodać do tego trio jakim jest Winiar, Mario i Krzysiu. 
- W sumie o to chodziło. - odpowiedziałam. 

"Napisz jak dojedziecie."
  
Odczytałam wiadomość od Ignaczaka. Nastukałam na ekranie odpowiedź, że zrozumiałam i napiszę. Schowałam telefon do torebki i wygodnie się ułożyłam na fotelu, czekała mnie długą droga, wiec mogłam się zdrzemnąć. Powiedziałam Ignaczakowej, żeby obudziła mnie przed Krakowem i zamknęłam powieki. Sen nie przychodził długo, a ja wierciłam się na fotelu raz na prawy bok, raz na lewy. W końcu opadłam na oparcie z głośnym westchnięciem. 
- Zatrzymasz się na stacji? - zapytałam, gdy akurat niedaleko przed nami było widać szyld stacji benzynowej. Iwona kiwnęła twierdząco głową i zajechała na parking. Wyskoczyłam z samochodu przyjaciółki i szybko poszłam po kawę. Trafiłam tak, że nie było nikogo, więc podeszłam do kasy i zakupiłam dwie kawy z mlekiem oraz po ciastku dla dzieciaków, jakby się obudziły. 
- Miłego dnia. - usłyszałam, kiedy zapłaciłam i miałam już odchodzić od kasy. Uśmiechnęłam się lekko do ekspedienta, po czym skierowałam się do auta. 
- Trzymaj. - podałam dziewczynie papierowy kubek z kawą. Oparłyśmy się we dwie o bagażnik i piłyśmy w ciszy gorący napój. 
- Z Bartkiem... - zaczęła, ale jej przerwałam.
- To temat zamknięty. Nie wracajmy do tego. - pokiwałam głowa na boki, dając tym samym jeszcze bardziej do znaczenia, że nie chcę o nim rozmawiać. - Będziecie na meczach Ligi światowej? - zapytałam, żeby zmienić temat.
- Tak, Krzysiek chyba by mi nie darował jakbym się nie zjawiła z dzieciakami. - zaśmiała się i wzięła łyk kawy - A Ty? Sądząc po tym, że jeden odbywa się w Krakowie, to raczej będziesz. - uśmiechnęła się do mnie.
- Nie wiem. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą - Zależy czy wolne dostanę. - wzruszyłam ramionami. Iwona przyglądała mi się dziwnie, po czym głęboko westchnęła.
- Coś Cię najwyraźniej gryzie i nie chce powiedzieć co. - stwierdziła, a ja podniosłam kąciki ust ku górze. Dobrze mnie znała. Praktycznie jak każdy z tej siatkarskiej rodziny.
- Wydaję Ci się. - machnęłam ręką i dopiłam zimną już kawę. Odepchnęłam się od auta, a następnie wyrzuciłam do kosza papierowy kubek. Ignaczak zrobiła to samo, więc mogłyśmy ruszyć w dalszą podróż. 
Reszta drogi minęła na spokojnie z rozmowami na różne tematy. Obudziły się też dzieciaki, więc poczęstowałam ich ciasteczkiem. Ucieszyły się ogromnie, bo strasznie zgłodniały, no i nazwali mnie "Najlepszą Ciocią!". 
- Dziękuję za podwózkę i przepraszam, że musiałaś się tak fatygować. - odparłam, gdy zaparkowała pod moim blokiem. 
- Nie masz za co dziękować i nie przepraszaj, cała przyjemność po mojej stronie. - uśmiechnęła się do mnie miło, po czym obie wyszłyśmy z samochodu. Z bagażnika chwyciłam swoją torbę i pożegnałam się najpierw z Sebastianem i Dominiką, a potem z Iwoną. - Wpadnij do nas do Rzeszowa w końcu, bo zawsze mówisz, mówisz, a jakoś Cię nie widzę. - odparła z udawanym oburzeniem. Zaśmiałam się krótko, po czym przytuliłam mocno brunetkę. 
- Obiecuję, że jak tylko będę miała trochę wolnego czasu to wpadnę. - odpowiedziałam i całując ją jeszcze w policzek skierowałam się do klatki schodowej. Gdy wchodziłam po schodach napisałam SMS do Krzysia, że jestem na miejscu, a Iwona pojechała już do Rzeszowa. Otworzyłam kluczem drzwi, po czym weszłam do środka. Pusto i cisza. Tak jak przez ostatni miesiąc. No to Składanowska wracamy do rzeczywistości. Do nudnej i szarej rzeczywistości, w której nie ma miejsca na przemyślenia.
Kolejny dzień, który wypełnia melancholia. Wstaję, jem śniadanie, szykuję się do pracy, potem kilka lub czasami kilkanaście godzin łażenia pomiędzy stolikami i słuchanie różnych historii ludzi, gdy stoję za barem, wracam do domu, jem kolację, myję się i padam na łózko od razu zasypiając. Nie ma czasu na żadne wyjście, zapoznanie się z nowymi ludźmi. Każdy dzień jest taki sam, jak w dniu świstaka. Żadnego urozmaicenia, kompletnie inne życie niż wiodłam do tej pory. Właśnie usiadłam przed telewizorem, już graja czwarty mecz w Lidze Światowej, a ja pierwszy raz znalazłam się przed ekranem. Nawet nie wiem jaką drużyną pojechali do Włoch, jaką grali w Brazylii. Zaczął się mecz i po może dziesięciu minutach zmorzył mnie sen. Byłam zbyt zmęczona, wyczerpana, więc nawet nie ruszyłam się z kanapy tylko zasnęłam w salonie. Nie wiem ile spałam, ale na ekranie rozgrywał się czwarty set. Obudził mnie dzwonek do drzwi zdziwiłam się trochę, bo kto o takiej godzinie składa wizyty, a zwłaszcza, że ja nikogo stąd nie znam. Przetarłam zaspane oczy i pewnie rozmazałam tusz do rzęs. Wolnym krokiem skierowałam się do drzwi, po czym bez patrzenia przez wizjer otworzyłam je. Zamrugałam kilka razy, bo światło z klatki schodowej mnie lekko poraziło.
- Dobry wieczór. - usłyszałam spokojny i rozbawiony głos Kubiaka. Zmarszczyłam brwi, patrząc na niego niepewnie. Chyba nadal śnię, co on tu robi? - Pięknie wyglądasz. - powiedział sarkastycznie i wepchał mi się do mieszkania. Ustał na przedpokoju twarzą w moją stronę z wyciągniętymi rękoma. Zamknęłam drzwi za moim przyjacielem, po czym spojrzałam na niego zdezorientowana, a następnie na telewizor w salonie.
- Czemu nie ma Cię na...
- Do tyłu jesteś widzę. - uśmiechnął się lekko i podszedł do mnie delikatnie przytulając. Wtuliłam się w jego tors mocniej. Brakowało mi czułości od momentu wyjechania ze Spały. Przez ten czas nie miałam do nikogo buzi otworzyć i teraz poczułam jaka ja jestem w tym Krakowie osamotniona.
- Chodź zrobię herbaty, pogadamy.  - odparłam cicho i chwytając go za ramię zaciągnęłam do kuchni. Kubiak usiadł grzecznie przy stole, wpatrując się w moje ruchy. - Jesteś może głodny?
- Jadłem niedawno. - odpowiedział z uśmiechem. Podparł brodę na dłoni i patrzył na mnie z słodkim wyrazem twarzy. Zaśmiałam się cicho na ten obrazek, po czym wstawiłam wodę. Oparłam się się tyłem o blat szafek.
- Skąd masz mój adres? - zapytałam po chwili ciszy. Było widać u niego na twarzy lekki szok i zakłopotanie.
- Yyy... - za jąkał się. Podrapał się po karku, po czym westchnął głęboko. - Mariusz mi kazał sprawdzić co u Ciebie. - po tych słowach zachłysnęłam się powietrzem, a oczy jakby mogły wyskoczyłyby z orbit.
- Co? - wydukałam zaskoczona. Mariusz do Kubiaka?
- Też się zdziwiłem. - odparł i wstał z miejsca. Ustał obok mnie i również oparł się o blat, tylko że bokiem, aby widział moją twarz. - Wyjaśnił mi dlaczego mnie o to prosi. - obróciłam się w jego stronę, tak żeby być  z nim twarzą w twarz - Nikt inny nie mógł, więc zostałem tylko ja. - wzruszył ramionami ze śmiechem.
- To wszystko wyjaśnia. - pokiwałam głową ze śmiechem. Miałam jeszcze coś powiedzieć, ale ponownie zadzwonił dzwonek do drzwi. Spojrzałam na Kubiaka znacząco, ale on podniósł ręce w geście niewiedzy. - Zaczekaj pójdę otworzyć. - westchnęłam cicho i udałam się do wejścia. Otworzyłam drzwi ponownie nie patrząc przez Judasz, dziwne nie? Taka godzina, a ja nie boję się, że jakiś morderca do mnie puka.
- Co tak wyglądasz jakbyś ducha zobaczyła? - usłyszałam ten znienawidzony przeze mnie głos, ten który kiedyś tak kochałam. Zacisnęłam mocniej dłoń na klamce i przygryzłam wargę, aż poczułam metaliczny posmak.
- Co... - wzięłam głębszy oddech, aby się uspokoić i nie dać mu satysfakcji - Co Ty tu robisz? - syknęłam ostro, ale było mi trudno cokolwiek powiedzieć. Chłopak uśmiechnął się cwaniacko i oparł się bokiem o framugę drzwi.
- Przyszedłem przywitać się z sąsiadką. - odparł, patrząc na mnie z wyższością - Nie zaprosisz mnie do środka? - zapytał podchodząc do mnie bliżej. Sparaliżowało mnie, czemu ja mu drzwi nie zamknęłam.
- Wyjdź. - powiedziałam twardo, odwracając od niego wzrok. Mimo, że nie patrzyłam w jego stronę to czułam jak się uśmiecha, jak na tej pieprzonej twarzy pojawia się cwaniacki uśmiech. Złapał mnie za podbródek i zmusił, abym na niego spojrzała. Przełknęłam ślinę, po czym odsunęłam się od chłopaka. - Wyjdź. - powtórzyłam.
- Kiedyś byłaś milsza stwierdził. - zakładając ręce na piersi. Wyglądał wtedy za zbyt pewnego siebie, był niemal pewny, że miał nade mną kontrolę. Widział, że próbuję nie dać po sobie poznać zdenerwowania.
- Dalej byłabym milsza, gdybyś nie pieprzył się z kim popadnie. - warknęłam popychając go za próg mieszkania. Byłam bliska wybuchu, a w moich oczach pomału zbierały się łzy. Miałam już zamknąć drzwi, ale uniemożliwił mi to nogą.
- Tak łatwo się nie dam. - powiedział pewnym siebie głosem, po czym miał mówić coś jeszcze, ale spojrzał za mnie i momentalnie się wyprostował.
- Kto przyszedł? - usłyszałam za sobą spokojny głos Michała. Stanął tuż za mną, bo czułam ciepło bijące od siatkarza.
- Widzę, że nowego sobie znalazłaś już. - prychnął kpiąco - A co z tym... jak on miał? Kruk? Nie, Wrona. Co z nim? - zapytał szyderczo, a po moim kręgosłupie przeszedł zimny dreszcz. Czułam jak Kubiak cały się spiął i zrobił krok do przodu, aby mnie minąć. Zagrodziłam mu przejście ręką i cofnęłam siatkarza do tyłu.. Filip spojrzał z triumfem na Michała, a potem na mnie. Specjalnie prowokuje, znam go bardzo dobrze. - Po kolei będziesz ich wszystkich obracać, co? - zapytał od niechcenia i oparł się ponownie o framugę drzwi. Mocniej zacisnęłam dłoń na klamce.
- Ciebie to najmniej powinno interesować co i z kim robię. - syknęłam z łzami w oczach - Wyjdź. - dodałam twardo.
- Miłej nocy. - powiedział i podszedł do mnie, po czym ucałował mój polik. Sparaliżowało mnie na chwilę, ale gdy się ocknęłam był już na korytarzy i otwierał drzwi do mieszkania na przeciwko. Kątem oka widziałam jak Dziki łypie na Filipa złym spojrzeniem. Ten zaś obrócił się jeszcze w moją stronę i puścił oczko. Zamknęłam szybko drzwi, po czym oparłam się o nie plecami. Czemu zawsze mnie musi spotykać wszystko co złe? Czemu akurat on mieszka naprzeciwko? Poczułam silne ramiona, która objęły mnie w pasie. Wtuliłam się mocniej w tors siatkarza, chowając twarz w zagłębieniu jego szyi. Nie chciałam płakać, wstrzymywałam łzy, a Michał pomagał mi głaszcząc moje włosy i plecy. Modliłam się, aby nie rozpoznał w nim Filipa, a przede wszystkim modliłam się, żeby o nic nie pytał.
- Pójdę zrobię tej herbaty. - odsunęłam głowę od jego ciała i spojrzałam w górę. Patrzeliśmy chwilę sobie w oczy, po czym Michał uśmiechną się czule i złożył delikatny pocałunek na moim czole.


- Już zrobiłem. - odparł cichym i kojącym głosem. Wtuliłam się z powrotem w jego tors, a chłopak tym razem ucałował moje włosy. - Chodź, bo wystygnie. - jego spokojny ton głosu powodował, że zaczęłam się uspakajać. Oderwałam się od siatkarza i udałam się do salonu, gdzie po dłuższej chwili pojawił się Kubiak z dwoma kubkami gorącego napoju. Usiadł obok mnie na kanapie i podał jeden z naczyń. Uśmiechnęłam się do niego w podzięce, po czym chwyciłam porcelanę w dwie dłonie. Podciągnęłam nogi do góry i usiadłam w siadzie skrzyżnym. Michał siedział przodem do mnie, oparty plecami o podłokietnik. Jedna noga była wyprostowana i leżała prawie na całej długości kanapy, druga była zgięta w kolanie i na jej udzie podtrzymywał kubek z herbatą. Siedzieliśmy tak w ciszy, a od czasu do czasu było słychać siorbanie któregoś z nas i głosy komentatorów. Kubiak cały czas uparcie na mnie patrzył, ja zaś udawałam, że tego nie widzę i ignorowałam. Na ekranie widniał obraz cieszących się z wygranej włochów, a nasi z nietęgawymi minami chodzili z boiska.
- Twój były prawda? - zapytał, kiedy w telewizorze przełączyli się na studio. Przygryzłam nerwowo wargę, jednak rozpoznał. Pokiwałam twierdząco głową w ogóle na niego nie patrząc. - Od dawna tak Cię prześladuje? - zadał następne pytanie, a ja miałam ochotę wyjść.
- Nie, to pierwsze spotkanie. - skłamałam, może wtedy dałby spokój - Nie musisz się martwić, to jest były. Zerwałam z nim, a on tego nie pojął do tej pory pewnie. - uśmiechnęłam się słabo.
- Dobrze, rozumiem, że nie chcesz o tym gadać. - westchnął i wstał z kanapy, po czym podszedł do szafki pod telewizorem - Nie będę Cię zmuszał. - dodał, a następnie zaczął szperać w moich płytach. Uwielbiałam go za to, nigdy nie naciskał. Wiedział, ze z czasem sama mu powiem o co chodzi. - Wolisz to czy to? - pomachał jakimiś dwoma płytami.
- Bez różnicy i tak pewnie zaraz zasnę. - odparłam ze słabym uśmiechem. Michał włączył jedną z nich i znalazł się z powrotem na kanapie z pilotem, a ja udałam się do kuchni po jakieś przekąski. Wzięłam z szafki pudełko ciastek i paczkę czipsów, po czym wróciłam do salonu. Odłożyłam rzeczy na stolik, spojrzałam na telefon- nikt nie dzwonił.
- Nie za wygodnie? - zapytałam, gdy ujrzałam rozłożonego na całej długości sofy siatkarza - Gdzie mam się położyć albo choćby usiąść?
- Chodź, zmieścisz się. - zrobił mi miejsce i poklepał je, abym się położyła. Zawahałam się na moment, ale jednak to zrobiłam. - No, to oglądamy. - wcisnął jakiś guzik na pilocie, a na ekranie pojawił się początek jakiegoś filmu. Jak się później okazało był to horror, nienawidzę tego typu filmów.
- Już? - zapytałam z przerażeniem. Leżałam tyłem do ekranu, wtulona w tors przyjmującego i czułam to jak jego klatka piersiowa drży ze śmiechu, a na swoim karku czułam jego ciepły oddech.
- Tak.
- Kurwa! - krzyknęłam i z powrotem schowałam się w ciało Kubiaka - Czemu to zrobiłeś!? - spytałam z wyrzutem i pięścią uderzyłam do w ramię. Przed oczami miałam jakąś straszną twarz.
- Przepraszam nie mogłem się powstrzymać. - zaśmiał się, na co jeszcze raz oberwał.
- Przez Ciebie będę miała koszmary. - powiedziałam z oburzeniem i zaplotłam ręce na klatce piersiowej, odsuwając się od niego.
- No już dobrze, przepraszam. - odparł z uśmiechem i przyciągnął do siebie zamykając w silnym uścisku. Pocałował mnie czule w czółko, a ja uśmiechnęłam się lekko. Uniosłam wzrok do góry, aby zobaczyć jego twarz. Jego bladoniebieskie tęczówki pokazywały rozbawienie. Uśmiechnęłam się szerzej, cieszyłam się, że przyjechał. Brakowało mi takiego towarzystwa. Dziki oparł swoje czoło o moje, po czym przymknął oczy, a ja zrobiłam to samo. Po chwili poczułam jego ciepłe wargi na swoich. Przycisnął mnie mocniej do siebie, jakby bał się, że zaraz mu ucieknę.
- Michał, ja nie mogę... - przerwałam pocałunek po krótkiej chwili, kiedy odzyskałam trzeźwe myślenie. Usiadłam i spuściłam wzrok na swoje dłonie.
- Nie, to ja przepraszam. Nie powinienem. Po prostu coś mnie tknęło. - wydukał i podniósł się do pozy siedzącej.
- Nie rób tego więcej dobrze? - zapytałam cicho, spoglądając na niego kątem oka. Pokiwał głową na znak potwierdzenia.
- Będę się zbierał już. - powiedział również cicho i drżącym tonem. Miał już wstawać, ale chwyciłam go za rękę.
- Nie będziesz się wlókł po nocy. - uśmiechnęłam się lekko - Zostaniesz u mnie na noc i jak będziesz chciał to rano pojedziesz. - wzruszyłam ramionami. Było widać, że waha się nad propozycją. - Nie przyjmuję odmowy. - dodałam i wstałam z kanapy. Weszłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic. Wtedy dotarło do mnie co się stało kilka minut temu. Musiałam to wymazać z pamięci, to tylko przyjaciel. Przygotowana do spania wróciłam do salonu, gdzie siedział Kubiak. - Masz wolną łazienkę.
- Justyna, ja naprawdę...
- Nie rozmawiajmy o tym, zapomnijmy, tak będzie lepiej. - urwałam mu szybko z lekko podniesionymi kącikami ust.
- Dobrze. - odparł, a następnie udał się do łazienki. Chwilę go nie było i wrócił z powrotem. Stałam tyłem do wejścia i wpatrywałam się widok za oknem. Kraków nocą był piękny, mogłabym zamieszkać tu już na stałe. Obróciłam się w jego stronę, stał w samych bokserkach i ciuchami w ręku. Był bardziej postawniejszy od Andrzeja, bardziej umięśniony. Przygryzłam dolna wargę nawet tego nie kontrolując.
- Trzymaj tu poduszkę i koc. - podałam mu rzeczy, gdy się ocknęłam - Jak coś jestem w pokoju obok. - powiedziałam i szybko wyszłam z pomieszczenia. Usłyszałam jeszcze ciche dobranoc z ust Kubiaka i zamknęłam się u siebie. Długo nie mogłam zasnąć, wierciłam się z boku na bok. Strasznie mnie to męczyło.
- Michał? - szepnęłam, kiedy znalazłam się w salonie. Spojrzałam na kanapę, gdzie leżał przyjmujący. Blask księżyca wypełniał pół pokoju.
- Tak? - odezwał się i wychylił głowę.
- Nie mogę spać. - przyznałam i usiadłam na fotelu, podciągając kolana pod brodę.
- Chodź. - szepnął zachrypłym głosem, po czym posunął się lekko. Z zawahaniem, ale się położyłam. Michał objął mnie ramieniem i pocałował w skroń. Czemu ja nie mam wyrzutów sumienia? - Dobranoc. - wyszeptał mi na ucho.
- Dobranoc. - odpowiedziałam i momentalnie zasnęłam.
Przebudziłam się, gdy poczułam lekkie trząsanie. Otworzyłam oczy i akurat wtedy poczułam jak Kubiak kładzie mnie na miękkim materacu mojego łóżka.
- Śpij. - ucałował moje czoło i przykrył pierzyną.
- Połóż się ze mną. - wyszeptałam.
- Na pewno? - spytał, a ja pokiwałam głową, a potem poczułam jak siatkarz mnie obejmuję.


Yyy... Tak, właśnie...
Kopię już sobie grób...
Zostawcie po sobie ślad!!

Mam nowinę!
Po wielu namowach, zrobiłam własną podstronę. 
U góry w zakładkach macie taka zakładkę pt Black. kliknijcie, a ona przekieruje Was na moją stronę.
Jeśli chciałabyś coś o mnie dowiedzieć, czy masz jakiekolwiek pytania, wejdź tam poczytaj. Zapytaj, ja nie gryzę,a z chęcią się z wami zapoznam!

Pozdrawiam Was moje Misiaki! :*

Black.

Dzisiaj bez gifa.
Ps. Ogólnie zmieniłam wystrój, nie wiem czy zauważyłyście! :D