środa, 5 sierpnia 2015

Rozdział 17

Perspektywa Justyny
Nie czułam nic oprócz nieznośnego bólu głowy. Nie miałam nawet siły otworzyć oczu, ale susza, która panowała w mojej jamie ustnej zmusiła mnie do tego. Od razu oślepiło mnie światło i musiałam zamrugać kilka razy, aby coś zobaczyć. Moim oczom ukazał się pokój Wrony.
- Kurwa serio? - wymruczałam sama do siebie. Co jak co, ale w tym mieszkaniu nie chciałam się znaleźć. Podniosłam się do pozy siedzącej i plecami oparłam się o ścianę. Chwyciłam się za głowę i syknęłam z bólu. Na co Ci to było? zapytałam w myślach samą siebie. Dłonią przeczesałam włosy i przejechałam nią po twarzy. Usłyszałam zbliżające się kroki w stronę pokoju, w którym się znajduję, a zaraz po tym dźwięk skrzypiących drzwi. Skrzywiłam się i po raz kolejny złapałam się za głowę. Każdy najmniejszy dźwięk powodował większy ból. Niechętnie spojrzałam w stronę drzwi i ujrzałam Andrzeja opartego o futrynę. W rekach trzymał butelkę wody i jakieś pudełko, zapewne z tabletkami przeciwbólowymi. Pokręcił głową i podszedł do łóżka. Podał mi tabletki, a potem wodę. Łyknęłam środek przeciwbólowy i przyssałam się do butelki z wodą. Wroniasty stał i bacznie mi się przyglądał, jakby oczekiwał czegoś ode mnie.
- Dziękuję - powiedziałam od niechcenia. Z powrotem oparłam się o ścianę i zamknęłam oczy. Nadal czułam na sobie jego wzrok. Próbowałam to zignorować, ale zaczęło mnie to irytować. - Nie widziałeś jeszcze skacowanej dziewczyny?
- Widziałem
- To co się patrzysz? - zapytałam lekko zdenerwowana. Nie odpowiedział nic tylko wyszedł. Wzrokiem przeszukałam pomieszczenie za moją torebką, w której mam telefon. Wisiała na krześle przy biurku. Ledwo, bo ledwo wstałam z łóżka i pomału doszłam do torebki. Wyjęłam z niej telefon i napisałam do Pauliny.
"Paula proszę przyjedź po mnie do Wrony jak najszybciej"
"Za 10 min będę"
Z wielkim grymasem na twarzy skierowałam się do przedpokoju. Gdy wychodziłam stał tam Wrona ignorując go założyłam swoje baleriny.
- Idziesz już? - skinęłam tylko głową - Może Cię odprowadzić?
- Nie musisz Paulina po mnie jedzie - odpowiedziałam - Dzięki za nocleg - podziękowałam i wyszłam. Na klatce schodowej spotkałam Włodarczyka z Kłosem i Olą w nie lepszym stanie od mojego. Pomachałam im tylko i zeszłam na dół. Nie miałam najmniejszej ochoty w takim stanie z nimi rozmawiać. Gdy tylko wyszłam uderzyła mnie fala gorąca. Od razu pożałowałam tego, że nie poczekałam na Paulinę u Wrony. Usiadłam na ławce i złapałam się za głowę. Ludzie na mnie dziwnie patrzyli i nie dziwie im się. Zapewne wyglądam strasznie. Nie musiałam długo czekać na panią Wlazły. Wsiadłam do samochodu.
- Nic nie mów - powiedziałam na wstępie i oparłam się. Zamknęłam oczy i modliłam się, aby głowa przestała mnie już boleć.
- Załatwiłaś się dziewczyno - pokręciła głową i zapaliła silnik. Syknęłam z bólu, gdy usłyszałam głośne piski lecące z radio. Szybko je wyłączyłam i opadłam z powrotem na fotel.
- Nigdy więcej - złapałam się za głowę. Nawet nie wiem kiedy dojechałyśmy. Jak jakiś żywy trup pokonałam drogę z auta do domu. Weszłam do kuchni i zastałam widok Michała w jeszcze gorszym stanie niż ja. Nalałam sobie wody i wypiłam ją duszkiem. Winiar patrzył na mnie z rozbawieniem.
- Nic nie mów - syknęłam - Nie chcę słuchać jaka to jestem skacowana. - Winiarski podniósł ręce w geście poddania. Wstałam i pomału kierowałam się do pokoju. Gdy dotarłam wzięłam z walizki pierwsze lepsze ubrania i udałam się pod prysznic. Zimna woda dobrze podziała na moje obolałe i skacowane ciało. Zrobiło mi się troszeczkę lepiej. Tabletki chyba też zaczęły działać, bo ból głowy aż tak nie dawał po sobie znać. Po zimnym prysznicu, piękna, pachnąca i w lepszym stanie trzeźwości skierowałam się do salonu, a tam na kanapie leżał Mariusz. Opadłam na fotel, który stał obok sofy.
- Nigdy więcej takiego świętowania - wyjęczał, a ja zaczęłam się śmiać - I z czego się śmiejesz?
- Bo dotąd myślałam, że to ja jestem w najgorszym stanie - nadal nie się śmiałam
- Ha Ha Ha bardzo śmieszne - zaśmiał się sarkastycznie - Założę się, że nie pamiętasz jak dotarłaś do domu, nie wspominając połowy imprezy - uśmiechnął się cwaniacko. Momentalnie uśmiech zniknął mi z twarzy. Wytężyłam swoje szare komórki do myślenia i próbowałam przypomnieć sobie coś z imprezy. Teraz to Mariusz widząc moją twarz zaśmiał się. - Tylko, żeby głowa Cię nie rozbolała - zaczął się śmiać. Spojrzałam na niego błagalnie - Nie licz na mnie, ja sam dużo nie pamiętam - śmiał się nadal
- Przypominam sobie fakt, że piłam z Igłą i Fabianem. Przyszedł Winiar wypiłam z nim jednego i potem wyszłam na dwór się przewietrzyć razem z Krzysiem. Rozmawialiśmy i kiedy mieliśmy wejść do klubu zatrzymał nas... O Kurwa! - krzyknęłam i złapałam się za głowę z bólu - Mariusz on naprawdę dostał powołanie?
- Tak - przyznał cicho
- Wtedy ze złości wypiłam z wami kieliszka i potem mnie siekło i resztę pamiętam jak przez mgłę - zamknęłam oczy zdenerwowana - Skoro dostał powołanie to co on robi w Bełchatowie?
- Nie krzycz tylko - poprosił
- Proszę tylko nie to o czym myślę - spojrzałam na niego błagalnie, a ten tylko potwierdził moje myśli ruchem głowy - Ja pierdole!
- Justyna to było pewne, że w końcu się z nim spotkasz - powiedział - Nie chcesz chyba ukrywać się przed nim do końca życia ? - zapytał zdziwiony
- Miałam taki zamiar - powiedziałam cicho
- Minęło już sporo czasu. Czemu z nim nie porozmawiasz? - podniósł się do pozy siedzącej i spojrzał na mnie
- Nie mam z nim o czym rozmawiać - odpowiedziałam krótko - Dla mnie on już nie istnieje, tak jak ja dla niego - odwróciłam głowę, aby ukryć łzy, które zaczęły napływać mi do oczu. Miał rację już minęło sporo czasu. Już prawie o tym zapomniałam, ale jednak blizny pozostały.
- Wiesz, że teraz będziesz go widywała częściej? - bardziej stwierdził niż zapytał
- Zdaję sobie z tego sprawę - powiedziałam z drżącym głosem. Obiecałam sobie, że już nie będę przez niego płakać, że będę twarda. - I właśnie tego się boję
- Justyna...- westchnął - Nie rozumiem Cię, to było kilka lat temu. Czego Ty się jeszcze boisz?
- Może tego, że znowu mu zaufam, a on mnie ponownie zrani - spojrzałam na niego ze łzami w oczach - Nie chcę po raz kolejny...
- Zmienił się - przerwał mi
- Mariusz nie chcę tego słuchać - wstałam - Lepiej będzie jak skończymy ten temat
- I co? Chcesz się tak poddać? Ukrywać, uciekać? - usłyszałam, gdy miałam wychodzić z salonu. Stanęłam w pół kroku i zamknęłam mocno oczy. Nie mogłam już wytrzymać i pozwoliłam łzom spłynąć po mich policzkach. Poczułam jak mnie przytula - Dobrze wiesz, że to nie wypali - wyszeptał i przytulił mnie mocniej. Wzięłam głęboki oddech i odsunęłam się od niego. Dlaczego zawsze musi mieć racje?
- Proszę Mariusz - wytarłam łzy - Nie mówmy o tym. Chcę o tym zapomnieć
- Jak chcesz - westchnął - Ale sama mówiłaś, że...
- Wiem co mówiłam - przerwałam mu - Koniec tematu i tyle. Idę się przewietrzyć - wyszłam z salonu, a następnie z domu. Wzięłam głęboki oddech i wytarłam łzy. Nie patrząc przed siebie szłam i co róż kopałam małe kamyki. Mariusz ma rację nie mogę tak uciekać. Nie mogę mu pokazać, że mi zależy. Zmęczona tym wszystkim opadłam na ławkę. Nogi wyprostowałam, a łokciami oparłam się o oparcie. Twarz wyciągnęłam ku słońcu, zamknęłam oczy i rozkoszowałam się pierwszymi promieniami słońca.
- Nad czym tak myślisz? - podskoczyłam z przerażenia, gdy usłyszałam nad uchem męski głos. Michał zaśmiał się i usiadł obok. Wywróciłam oczami i wróciłam do poprzedniej pozycji. - No to o czym tak myślisz?
- O wszystkim i o niczym - uśmiechnęłam się słabo
- I jak wczoraj było świętowanie? - zapytał, momentalnie się skrzywiłam na samo wspomnienie wczorajszej imprezy. Kubiak widząc wyraz mojej twarzy zaśmiał się - Aż tak źle?
- Połowy nie pamiętam, więc nie wiem jak było - uśmiechnęłam się - Pamiętam tylko tą gorszą część - uśmiech znikł z mojej twarzy
- Co takiego zrobiłaś? - zadał pytanie widocznie rozbawiony. Mi nie było do śmiechu.
- Ja nic, tylko spotkałam kogoś, kogo nie chciałam - Michał słysząc moje słowa spoważniał - Nie mów, że Ty też widziałeś!
- Wiedziałem - przyznał cicho
- Fajnie - ręce mi się załamały - Nawet Ty nie raczyłeś mi powiedzieć
- Sama też mogłaś się dowiedzieć
- Ty udajesz takiego głupiego? - spojrzałam na niego jak na idiotę - Jak miałam się dowiedzieć? Sam wiesz, że oficjalna lista kadrowiczów pojawi się dzisiaj
- No tak no - zamotał się - Dobra, przepraszam - objął mnie ramieniem - Co zamierzasz teraz zrobić?
- Nie wiem, nie gadajmy o tym - powiedziałam - Miałam już rozmowę o tym co zamierzam i nie chcę jej jeszcze raz powtarzać. Chcę po prostu o tym zapomnieć i tyle.
- Jak chcesz - westchnął i wstał - Masz może ochotę się przejść?
- A mam - uśmiechnęłam się - Prowadź! - zaśmiał się i wziął mnie pod rękę. Chodziliśmy tak uliczkami parku zapominając o Bożym świecie. Humor mi wrócił, a sprawcą tego był nie kto inny jak Kubiak. Chociaż na chwilę pomógł mi zapomnieć o wydarzeniach z imprezy.
Sama nie wiem jak szybko minął czas i staliśmy już niedaleko domu Mariusza.
- Pozwól, że tylko dotąd Cię odprowadzę - uśmiechnął się słabo - Chyba Mariusz jeszcze nie pojął co chciałem zrobić
- Zrozumie obiecuję Ci to - spojrzał na mnie - Dziękuję
- Za co? - zapytał zaskoczony
- Za miły spacer. Dzięki Tobie mogłam choć na chwilę zapomnieć o wszystkim - przytuliłam go po czym ucałowałam go w polik - Jesteś najlepszym przyjacielem
- Tylko przyjacielem? - spytał cicho
- Michał...
- Wiem namieszałem strasznie, ale gdybym Ci tego nie powiedział stracił bym Cię - złapał mnie za ramiona - Rozumiesz?
- Rozumiem - westchnęłam i zdjęłam Kubiakowe ręce z moich barków - Ja nie czuję do ciebie tego samego. Jesteś dla mnie przyjacielem nikim więcej - na jednym tchu wypowiedziałam to zdanie  czekałam na reakcję Dzikiego, Spojrzał na mnie ze smutkiem w oczach. - Przepraszam
- Nie przepraszaj - przytulił mnie - Przynajmniej wiem na czym stoję - uśmiechnął się smutno
- Znajdziesz sobie wartościową i piękną dziewczynę. W niej się zakochasz, a o mnie zapomnisz - uśmiechnęłam się pocieszająco
- Ty zawsze nie byłaś dobra w pocieszaniu - zaśmiał się jakby z przymusu
- Taa... To nie jest moja mocna strona
- Dobra idź już, bo zaczną Cię szukać -  przytulił mnie mocno na pożegnanie jakby chciał mnie zatrzymać przy sobie. Gdy mnie puścił uśmiechnęłam się lekko i odeszłam. Odwróciłam się jeszcze, stał i patrzył jak odchodzę. Pomachałam mu, on odmachał i poszedł w swoją stronę. Jeden problem mam już z głowy - pomyślałam.
Gdy dotarłam do domu, weszłam do kuchni coś zjeść. Podgrzałam sobie obiad, który Paulina mi zostawiła i go skonsumowałam. Po czym poszłam do pokoju, aby się trochę położyć i zdrzemnąć. Moje plany legły w gruzach, kiedy pojawił się koło mnie Arek.
- Hej ciocia - przywitał się chłopiec - Pobawisz się z nami?
- Hej - uśmiechnęłam się - Z wami?
- No, bo przyjechał Seba i Domi od wujka Krzyśka - wytłumaczył mi i złapał za rękę - Bawimy się w chowanego w ogrodzie. Tam też jest Mama, Tata, Wujek Winiar, wujek Krzysiek i Ciocia Iwona - zaciągnął mnie na taras - To co pobawisz się z nami? Bo te staruchy nie chcą... - wskazał palcem w stronę rodziców, Michała i przybyłych gości.
- Staruchy? - zapytał Igła - oni może i tak, ale nie ja! Uwaga chować się, bo liczę! - i tak zaczęła się zabawa w chowanego z udziałem "staruchów" jak to powiedział Arek. Pomysłowa ja wbiegłam szybko do domu i po schodach weszłam do pokoju. Może nie jest to dobra kryjówka, ale chciałam pobyć sama i co najlepsze chciałam się zdrzemnąć. Położyłam się na łóżku i włożyłam słuchawki do uszu. Włączyłam pierwszą lepszą piosenkę i wsłuchując się w słowa odpłynęłam w krainę Morfeusza.


Przepraszam, że tak krótko, ale nie mogłam nic więcej wyskrobać ;/
To na górze jeśli się wam nie spodoba to się nie zdziwię
Oceniajcie i proszę nie zabijajcie ;D 
Trza to skończyć