sobota, 25 czerwca 2016

Rozdział 27

Nie ładnie jest podsłuchiwać, wiem, ale jakiś cichy głosik w głowie mówił mi, że rozmawiają o mnie. Stanęłam tak, żeby nie widzieli mojej osoby. Nadstawiłam ucho i przysłuchiwałam się rozmowie.
- Krzysiek, powiedz jej to w końcu, bo nie wytrzymam i sam to zrobię lub co gorsza dowie się w jakiś inny sposób. - Mariusz brzmiał na zdenerwowanego.
- Nawet nie wiesz ile razy chciałem to zrobić, ale... - odezwał się Ignaczak, jednak przerwał mu atakujący.
- Tu nie ma żadnego, ale! - uniósł się. Słyszałam jak Iwona uspokaja, Wlazłego, jednak ten nie miał zamiaru się uspakajać, przynajmniej wywnioskowałam po głosie. - Ile będziesz to jeszcze ukrywał? - bardzo ciekawiło mnie o czym rozmawiają, ale nie chciałam też wyjść na jaką wścibską i tak już im zalazłam za skórę. Postanowiłam, więc wyjść za tego rogu i pokazać się rozmówcą. Gdy tylko mnie zobaczyli to umilkli, a to dało mi do zrozumienia, że jednak rozmawiali o mnie. Spojrzałam na nich, po czym stanęłam zaskoczona. Wskazałam palcem na Mariusza i pokiwałam głową na boki z przymrużonymi oczami.
- Ty! - syknęłam. Wlazły zmarszczył brwi, ale zaraz potem uniósł je wysoko, co oznaczało, że zapomniał o rozmowie. Zaplotłam ręce na piersi i tupałam nogą, łypiąc na siatkarza złym wzrokiem. Próbowałam zamaskować uśmiech, co chyba mi się udawało.
- To przez Igłę! - pisnął i schował się za plecami Krzysia, który swoją drogą był trochę blady. Ja zaś zaśmiałam się głośno, kiwając głową na boki. Miałam dobry humor, no po prostu Kubiak umie zdziałać cuda. Musze iść i mu podziękować.
- Sam mnie zaciągnąłeś w ten kozi róg! - zepchnął z barków ręce Mariusza. Brzmiał na lekko poddenerwowanego, a jego zachowanie tylko to potwierdziło. Uśmiechnął się do mnie, ale miałam wrażenie jakby to było wymuszone. - Pójdziemy już. - spojrzał wymownie na Iwonę i poszedł w nieznaną mi stronę.
- A jemu co? - zapytałam zdziwiona. Atakujący machnął tylko ręką, mamrocząc coś pod nosem.
- Chodź. - pociągnął mnie za rękę w stronę hali.
- Czemu nie możemy pogadać tutaj, tylko ciągniesz mnie z powrotem na hale. - wywróciłam oczami i próbowałam wyrwać dłoń z uścisku przyjaciela.
- Nie marudź. - bąknął cicho, ze prawie ja to usłyszałam. Wzięłam głęboki oddech i grzecznie szłam za siatkarzem. W końcu gdy doszliśmy pod drzwi od hali, Mariusz wyjął klucz z kieszeni i otworzył je nim. Wciągnął mnie do środka i z powrotem je zamknął na klucz. Nie powiem troszkę się przestraszyłam, bo co jak zacznie na mnie krzyczeć? Nikt mnie nie usłyszy tutaj i mi nie pomoże.
- Oświeć mnie teraz czemu akurat tutaj mamy rozmawiać. - powiedziałam lekko zirytowana. Usiadłam sobie na ławce prostując nogi, a dłonie opierając na siedzeniu tuż przy udach. Mariusz zaś usiadł na podłodze, tak że plecami był oparty o brzeg ławki. Rozejrzałam się po całym pomieszczeniu, nie było tu nikogo oprócz nas.
- Nikt nie będzie nam przeszkadzał. - usłyszałam koło siebie, więc swój wzrok skierowałam na przyjaciela. Siedział bokiem do mnie, więc przyjrzałam się teraz dokładnie jego profilowi, miał lekko podkrążone oczy, co mogło być spowodowane przez małą ilość snu lub co gorsza jego brak. Jakoś nie mogła w to uwierzyć, bo Wlazły od zawsze był leniuchem i każdą wolna chwilę przeznaczał na sen. Na jego brodzie i policzkach było widać dwudniowy zarost, a jego piwne oczy ni jak nie oddawały takiego blasku co wcześniej. Zmrużyłam powieki, coraz bardziej przyglądając się przyjacielowi. - Co się tak patrzysz? - zapytał po chwili, gdy pewnie już go zirytowałam - Na twarzy mam coś, czy co? - zaczął przecierać dłońmi twarz.
- Nie ogoliłeś się. - odparłam bardzo poważnie, ale Wlazły zaśmiał się cicho pod nosem. Obrócił się teraz przodem do mnie z głupim uśmiechem, oparł się łokciem o ławkę, a głowę położył na dłoni.
- Spostrzegawcza jesteś. - zauważył z przekąsem - Szkoda, że nie można powiedzieć tego o odpowiedzialności. - podniósł jedną brew do góry z chytrym uśmieszkiem. Na samo słowo odpowiedzialność wywróciłam oczami.
- Oho, czyli będzie kazanie. - mruknęłam pod nosem niesłyszalnie.
- Co proszę? - zapytał Wlazły, nie słysząc moich słów. Przechylił ucho w moją stronę, a ja parschnęłam cichym śmiechem.
- Nie nic, mów dalej. - machnęłam dłonią, aby kontynuował. Chciałam mieć to za sobą, a w sumie i tak mi się należało. Przyjaciel westchnął głośno i chyba zrobił to specjalnie.
- Wiesz, że nie chcę mi się prawic Ci morałów, mówić co jest dobre, a co złe. Nie mam na to siły. - przyznał, a ja od razu uśmiechnęłam się szeroko - I nie uśmiechaj się tak, bo zły jestem nadal. - dodał nie patrząc w moją stronę. Ja i tak miałam szeroki uśmiech, gdyż znałam go bardzo dobrze, więc miałam pewność, ze już nie jest zły. - Musimy porozmawiać szczerze i od serca, wiesz? - spojrzał na mnie z dołu, lekko podnosząc głowę. Wyglądał wtedy tak słodko, jak pięciolatek.
- Wiem. - potwierdziłam wesoło. Przesiadłam się teraz obok Mariusza, ale tak, żeby być z nim twarz w twarz, więc usiadłam na podłodze po turecku.- Słuchaj Mariusz. - odparłam już spokojnie i bez zbędnych emocji. Wlazły poruszył się niespokojnie, jakby miał złe przeczucia, co okazało się nieprawdą. - W Krakowie, to głupio wyszło, wiem o tym bardzo dobrze. Nie chciałam po prosty się do tego przyznawać, żeby Wam wszystkim pokazać, że dam radę. Może za bardzo w to wszystko brnęłam, bo fakt mogłam z praca pofolgować. - powiedziałam nie patrząc na przyjaciela, ale po krótkiej chwili zwróciłam jednak wzrok na niego. Na jego twarzy widniał nienaturalnie szeroki uśmiech, sama też się uśmiechnęła. Wszystko to przez ten dobry humor, no! Kubiak jesteś Bogiem! - No, co się uśmiechasz?! - trzepnęłam go dłonią w kolano.
- Wiesz, nie mogę...
- Nie możesz uwierzyć w to, że się przyznałam, tak wiem. - wyprzedziłam go i dokończyłam to co chciał powiedzieć - Już gdzieś to słyszałam. - zaśmiałam się na wspomnienie, miny Andrzeja.
- Całe szczęście, że chociaż zrozumiałaś coś. - westchnął złośliwie. Ja za to przewróciłam oczyma i położyłam się na podłodze. Mariusz widząc moje zachowanie zaśmiał się głośno, ale zaraz potem zrobił to samo. - Obiecasz mi coś? - zapytał po chwili ciszy. Obróciłam głowę w jego stronę i spojrzałam na niego, musiałam lekko zadrzeć łeb do góry, bo położył się troszkę wyżej ode mnie.
- Zależy co. - odpowiedziałam i przesunęłam się na wysokość twarzy atakującego.
- Będziesz mówiła mi teraz wszystko, okej? Jak za dawnych czasów. - podniósł lekko kąciki ust do góry. Przekręcił się na bok, zgiął rękę w łokciu i położył na nią głowę.
- Wszystko? - spytałam, patrząc z dołu. Mariusz przytaknął ruchem głowy, więc westchnęłam cichutko. - Dobra, ale Ty też musisz mi coś obiecać.
- Dawaj.
- Nie będziesz mnie niańczył. - wymamrotałam. Siatkarz ponownie zaśmiał się i oczywiście jak to ma w zwyczaju, przygarnął mnie do siebie.
- Nie będę, przynajmniej się postaram. - powiedział i potargał mi włosy. Pisnęłam i zaczęłam szarpać się z przyjaciele, ale jak to zawsze bywało, on musiał wygrać. Nie miałam takiej dużej siły, jak on. - Brakowało mi tego. - przyznał, gdy przestaliśmy się siłować.
- Czego?
- Tego wszystkiego. - bąknął, rozkładając ręce na boki - Zaczęliśmy się od siebie oddalać, nie wiem czy to zauważyłaś. Coraz mniej czasu spędzamy ze sobą. Masz teraz więcej spraw na głowie, ja również i jeszcze ten Kraków. Mam też wrażenie, że Winiar mi Ciebie zabiera. - ostatnie zdanie wypowiedział bardziej uciszonym głosem.
- Mariusz! - pisnęłam. Rzeczywiście miał rację, oddalaliśmy się od siebie, ale to nie namieszało aż tak w naszej przyjaźni. - Może i masz rację, ale to normalne. Ty masz swoje życie, ja też. Każdy je układa i chce o nie dbać, ale to przecież nie oznacza, że nie wiadomo jak to namiesza. Owszem coś zaczęło się psuć. - przyznałam - Wiadomo, nie zawsze jest kolorowo. Znamy się pięć lat. Pięć bardzo długich lat. Znamy siebie na wylot i praktycznie możemy przewidzieć każdy swój ruch.To już jest przyjaźń nie do zdarcia. Oboje skoczylibyśmy za sobą w ogień, są kłótnie wiadomo, ale są po to, żeby od razu się godzić. - uśmiechnęłam się do Wlazłego, po czym mocno wtuliłam się w jego bok - Myślisz, że pozwoliłabym Ci od tak odejść? Przykro mi, ale musisz się ze mną męczyć. - zaśmiałam się, a atakujący razem ze mną. Przez chwile żadne z nas się nie odzywało, więc Mariusz postanowił przerwać tą ciszę.
- A Winiar? - dopytał, parząc w sufit, a gdy po krótkiej chwili nie usłyszał ode mnie odpowiedzi, to spojrzał kątem oka w moja stronę.
- Przyznam, że ostatnimi czasy miałam oparcie bardziej u Michała, ale spokojnie jeszcze Cie nie przerósł - odparłam spokojnie i z uśmiechem. No jak nic pójdę do Kubiaka i mu podziękuję.
- No mam nadzieje! - zastrzegł niby poważnie, ale było widać, że maskuje uśmiech. Już chciałam coś powiedzieć, ale wyprzedził mnie dzwonek mojego telefonu. Jak szybko otworzyłam buzię, tak ją zamknęłam. Spojrzałam na ekran, a na nim widniało zdjęcie moje i Wrony, które zrobił na Wojtek ukradkiem, gdy byliśmy na wakacjach w Miami. Uśmiechnęłam się szerzej, przesuwając palcem po ekranie, aby odebrać połączenie.
- Myślałem, że umarłaś. - usłyszałam wesoły głos środkowego - Nie chciałbym być samolubny czy coś, ale kiedy wrócisz? Robi się późno i wiesz nie ukrywam, że chciałbym troszkę czasu spędzić ze swoją dziewczyną. - wymamrotał do słuchawki, a ja chyba się troszkę zarumieniłam, bo Mariusz cały czas się po cichu śmiał.
- Już idziemy. - odpowiedziałam krótko, po czym wstałam z miejsca, a w moje ślady poszedł atakujący - Jesteś u siebie w pokoju?
- Tak. - bąknął krótko - Chodź od razu do mnie, potem Cie odprowadzę. - rzekł, a ja przytaknęłam mu głową, choć i tak tego nie widział.
- Ma się rozumieć! - zaśmiałam się - Będę tak za dziesięć do piętnastu minut. - powiedziałam i się rozłączyłam, aby nie słyszeć jęków i żali. Idący obok mnie Mariusz zaśmiał się cicho.
- Droga stąd do pokoju nie zajmuje dziesięciu minut. - oznajmił zamykając drzwi od hali. Pokręciłam głową i machnęłam ręką.
- Wiem, ale mam jeszcze jedna sprawę do załatwienia. - mówiąc to ziewnęłam przeciągle. Wlazły już wtedy nie mówił i w ciszy przeszliśmy drogę do recepcji, tam Mariusz oddał kluczyk od hali , a ja po chichu zapytałam o numer pokoju Kubiaka. Pożegnałam się z siatkarzem i ruszyłam w stronę pokoju Michała. Gdy juz dotarłam w odpowiednie miejsce, zapukałam do drzwi i grzecznie czekałam. po krótkiej chwili drzwi się otworzyły, a zza nich wyszedł Dziki.
- Mogę? - zapytałam, a przyjmujący zszedł mi z drogi jednocześnie wpuszczając mnie do środka.
- Co Cię do mnie sprowadza? - odezwał się w końcu i wskazał ręką na łóżko, abym usiadła. Ja jednak pokiwałam przecząco głową i przytuliłam przyjaciela. Zaskoczony Michał oddał uścisk dopiero po kilku sekundach. - A to za co? - zapytał rozbawiony i zdziwiony zarazem.
- Za wszystko. - uśmiechnęłam się nikle - Musiałam Ci jakoś podziękować, poprawiłeś mi humor i do tej pory on się utrzymuje. - spojrzałam na niego z dołu.
- Przyjemność po mojej stronie i oczywiście polecam się na przyszłość mała. - wymamrotał w moje włosy. Czułam jak się uśmiecha i strasznie mnie to cieszyło. - Dobra starczy, bo się przyzwyczaję. - dodał i odsunął mnie lekko od siebie.
- W sumie tylko po to tu przyszłam. - powiedziałam, gdy nastała ta krępująca cisza - Wrona mnie ukatrupi, jak zaraz nie przyjdę.
- Jasne. - podniósł jeden kącik ust do góry - Miłej nocy. - odprowadził mnie do drzwi, po czym je otworzył.
- Dziękuje, nawzajem. - pocałowałam go w policzek na pożegnanie i wyszłam z pokoju. Michał zamknął za mną drzwi, więc ruszyłam w drogę do pokoju Andrzeja. Nie zajęło mi to długo, gdyż pokój znajdował się nie daleko. Zapukałam do drzwi, a te się zaraz otworzyły, było widać, że na mnie czekał. Pisnęłam głośno, gdyż zostałam wciągnięta do środka i to dosłownie. Drzwi się zatrzasnęły, a ja zostałam do nich przygnieciona przez Wrone.
- Głupi jesteś? - wysapałam, patrząc na niego złym wzrokiem. Andrzej ukazał ząbki, przybliżając twarz ku mojej. Przyłożył swoje czoło do mojego, poczułam jego silny zapach perfum, które tak uwielbiam. Przymknęłam oczy i przygryzłam dolną wargę, objęłam rękoma jego szyje i delikatnie musnęłam jego wargi.
- Kocham Cię, jak wariat wiesz? - wyszeptał w moje usta, cały czas patrząc się w moje oczy. Zachichotałam cichutko i po raz kolejny pocałowałam go lekko w usta.
- Wiem, wiem. - przytaknęłam mu, wtulając się w jego tors - Też Cię kocham. - mruknęłam na tyle głośno, żeby usłyszał. Uniosłam głowę do góry, wbijając mu brodę w klatkę piersiową spojrzałam mu w oczy i zaraz się uśmiechnęłam na widok iskierek szczęścia. Andrzej również spojrzał się na mnie i uśmiechając się szeroko dał mi buziaka w czoło.
- Jak tam rozmowa z Mariuszem? - zapytał po chwili, złapał moją dłoń i zaprowadził nas na łóżko, żeby spokojnie pogadać. Położył się i poklepał miejsce koło siebie, abym również się położyła. Gdy zajęłam miejsce koło niego, objął mnie ramieniem i czule pocałował w nasadę nosa pomiędzy brwiami. Uśmiechnęłam się niesamowicie szeroko i wtuliłam się w środkowego.
- Dobrze. - mruknęłam i ziewnęłam cichutko, kładąc głowę na obojczyku siatkarza - A Ty co ciekawego robiłeś? - zapytałam z zamkniętymi oczami. Andrzej spiął się cały, gdy zadałam mu to pytanie, po czym wypuścił głośno powietrze. Zmarszczyłam powieki i podniosłam głowę, aby ujrzeć twarz chłopaka. - Coś się stało? - zaniepokojona ułożyłam się wyżej, na wysokości twarzy środkowego.
- Nie nic, tylko miałem poważną rozmowę z Antigą. - podrapał się po głowie z dziwną miną - Nie jest to przesądzone i ogólnie to są tylko takie na chwilę obecną słowa Antigi. - mówił bardzo okrężnie, bardzo drżącym z nerwów głosem.
- Gadaj, bo nie wytrzymam. - odparłam zirytowana, a Andrzej swoim zachowaniem tego nie poprawiał.
- Nie wiadomo, czy dostane powołanie na Mistrzostwa Świata. - wysapał zaciskając mocniej dłoń na moim boku. Nie wiedziałam co mam mu powiedzieć. no, bo przecież nie powiem mu, że dostanie powołanie skoro sam rozmawiał z Antigą. Przygryzłam delikatnie wargę i objęłam jego szyję, po czym pocałowałam w skroń.
- A co dokładnie powiedział? - spytałam, żeby przerwać ciszę i choć troszkę więcej się czegoś dowiedzieć.
- Mówił głównie o tym, że to tylko takie gadanie na chwilę obecną. Do Mistrzostw jest jeszcze trochą czasu, że będę miał jeszcze jak się wykazać na treningach czy Lidze Światowej. - odpowiedział z cichym westchnieniem - Zastanawia się już powoli kogo ma wziąć, bo bardziej skupimy się na Mistrzostwach niż na Lidze. Powiedział jeszcze, że ze mną nie jest tak źle, więc nie mam się jak na razie przejmować. Chciał tylko mnie powiadomić o wszystkich przypadkach i w ogóle. - dodał.
- Rozumiem. - mruknęłam, zastanawiając się jeszcze troszkę nad słowami Andrzeja - Jeśli powiedział Ci, że nie jest aż tak źle to nie przejmuj się. - uśmiechnęłam się do niego czule i pocałowałam w policzek - Dasz radę przecież, prawda? - zapytałam, patrząc mu prosto w oczy. On uśmiechnął się lekko, po czym musnał moje usta.
- Dam, dam. - potwierdził moje słowa i przycisnął nie bardziej do siebie - Przycisnę bardziej na treningach, będę bardziej się starał niż dotychczas. Od zawsze trzeba było rywalizować, to i teraz będę. - dodał optymistycznie.
- No i takie podejście mi się podoba. - powiedziałam i musnęłam lekko jego usta, po czym usiadłam bokiem do niego, opuszczając nogi na podłogę. Wrona zdziwił się moim zachowaniem i złapał mnie w pasie, chcąc z powrotem położyć na łóżku. Zaśmiałam się w głos, wyrywając się z jego uścisku. - Andrzej zostaw, co Ty robisz. - zapiszczałam.
- Kładę Cię z powrotem.
- Kochany, na prawdę zostałabym dłużej, ale jestem zmęczona. Mało co, a bym Ci zasnęła na rękach. - zaśmiałam się nieprzytomnie, przecierając oczy, czym pewnie rozmazałam tusz do rzęs. Na potwierdzenie tych słów ziewnęłam przeciągle, co spowodowało śmiech u środkowego. Również uśmiechnęłam się lekko. - Widzisz?
- Widzę, ale i tak śpisz ze mną. - odpowiedział i podniósł się do pozy półleżącej po ty by dać mi dużego całusa w usta. Zachichotałam, po czym ja skradłam następnego buziaka.
- Chciałabym bardzo, ale zaraz Karol przyjdzie. - odrzekłam, wstając z miejsca.
- Ale ty śpisz ze mną. - powtórzył i wskazał palcem w stronę szafy. Obróciłam się i ujrzałam moja torbę, zaśmiałam się pod nosem. - Masz pokój z Olką, ja z Karolem, więc czemu mamy spać osobno jak możemy razem. - wzruszył ramionami i wstał. Złapał mnie za biodra przyciągając bliżej siebie, oparł swoje czoło o moje. Ja zaś objęłam rękoma jego kark, wdychając zapach ulubionych męskich perfum. - A teraz idziesz się myć i spać. - dodał szeptem, po czym pocałował namiętnie. Całował tak, że traciłam grunt pod nogami, a świat zaczął mi wirować. Zmniejszyłam dzielącą nas odległość do minimum, tak że oddzielały nas tylko materiały naszych ubrań i stanęłam na palcach, aby siatkarz nie musiał się zbytnio garbić. Oderwaliśmy się od siebie dopiero, gdy zabrakło nam tchu. Uśmiehcnełam się szeroko przygryzając dolną wargę, a Wrona zasmiał się cicho.
- Czemu zawsze po pocąłunku przygryzasz dolna wargę? - zapytał ze śmiechem.
- Co? Nie. - zaśmiałam się również. Dałam środkowemu jeszcze jednego buziaka i miałam iść do łazienki, ale on nie pozwolił mi na to i znwó pocałował namiętnie. Nie chciałam tego przeywać, ale zmęczenie brało góre, więc zaraz potem lekko oderwałam sie od ust Andrzeja.
- Widzisz, zrobiłaś to! - pwoiedział, gdy przygryzał ponownie wargę, ja zaś zaśmiałam się w głos i podeszłam do torby.
- Nie wiem o co Ci chodzi. - bąknęłam i wyciągnęłam czystą bieliznę oraz kosmetyczkę - W końcu pozbędę się tej przeklętej sukienki. - wymamrotałam pod nosem, otwierając drzwi od łazienki.
- Jak dla mnie możesz w takich chodzić. - usłyszałam za plecami. Obróciłam się twarzą do Wrony, patrząc na niego z politowaniem.
- Jak dla Ciebie, to takich nie założę. - powiedziałam uszczypliwie i zaszyłam się w łazience. Nie miałam siły na dłuższe siedzenie pod prysznicem, więc szybko się umyłam, doprowadziłam do porządku i wyszłam z pomieszczenia. Zdziwiony Andrzej spojrzał na mnie znad ekranu telefonu, ale gdy mnie zobaczył zagwizdał głośno, po czym wstał z łóżka.
- Masz rację, nie musisz dla mnie zakładać sukienek w takiej wersji jest jeszcze lepiej. - wychrypiał niskim głosem, łapiąc za ramiączko od stanika - Jeśli tak dalej pójdzie, to będą nas słyszeć w całym ośrodku. - dodał z chytrym uśmieszkiem.
- A idź Ty zbereźniaku! - zaśmiałam się głośno, po czym złapałam go za koszulkę tuż pod kołnierzykiem i zmusiłam, żeby się do mnie zniżył. Dałam mu szybkiego buziaka w usta i wskazałam na łazienkę. - A teraz idź się myć. - dodałam z uśmiechem. Wrona marudząc coś pod nosem, poszedł pod prysznic i po krótkiej chwili usłyszałam szum wody, co ozaczało, ze juz się myje. Uśmiechnęłam się pod nosem i otworzyłam szafę chłopaka, po czym wyjełąm pierwszą lepsza koszulke i załozyłam na siebie. Wskoczyłam na jedno z łóżek, chwyciłam jeszcze telefon, aby zobaczyć co dzieje sie na świecie. Uśmiechnęłam się, gdy trafiłam na zdjęcie moje i Wony z wakacji. Staliśmy nad oceanem w zachodzie słońca, zapatrzeni w siebie, jakbyśmy nie widzieli poza sobą świata. Andrzej trzymał mnie w tali, garbiąc się troszkę, a ja na palcach trzymałam się karku środkowego. Te samo zdjęcie jakie mam ustawione na tapecie, czy zdjęcie kontaktowe. Musiał to dodać niedawno, bo go jeszcze nie widziałam na Instagramie. Zobaczyłam datę, która wskazywała, że dodał to kilkanaście minut temu. Zaśmiała się pod nosem i zaczęłam czytać opis.

"Dobrze mieć osobę, która pomimo Twoich wad, słabości i niedociągnięć, będzie przy Tobie. Wesprze Cię w najsłabszych momentach, uwierzy w Ciebie, kiedy wszyscy zwątpili.
Osobę, z którą zasypiasz wieczorem, a rano budzisz sie z uśmiechem, że leży przy Tobie. O którą martwisz się w każdej sytuacji, dla której chcesz jak najlepiej, aż czasami przesadzasz. 
Osobę, która działa Ci czasami strasznie na nerwy, z którą kłócisz się o różne powody, ale zaraz potem godzisz, bo nie umiesz się na nią gniewać. 
Dobrze mieć osobę, która Cię kocha, a ty kochasz ją.
Kocham Cię." 

 Akurat gdy skończyła z łazienki wyszedł Andrzej, spojrzałam w jego stronę i zaraz się na niego rzuciłam. On zatoczył się do tyłu, aż upadł na drugie łóżko, zdziwiony moim nagłym przypływem emocji odwzajemnił uścisk dopiero po kilkunastu sekundach. 
- Ktoś tu chyba przywłaszczył nie swoją koszulkę. - zaśmiał się, przerywając ciszę. 
- Też Cię kocham. - wymamrotałam w jego szyję, nie zważając na to co przed chwilą powiedział. Wrona czule pocałował mnie w czubek głowy, pewnie domyślił się o co chodzi. 

~*~

Nie było mnie długo, ja wiem.
Pozwalam Wam na wszelkie słowa krytyki (w sumie zawsze pozwalam), jestem tego świadoma, że rozdział jest krótki i bez sensu.
Możecie mnie zbesztać, należy mi się. 
Pozdrawiam Was serdecznie!
Black.