czwartek, 29 grudnia 2016

Rozdział 34


"Jestem tak bardzo w tobie zakochany
i mam nadzieję, że o tym wiesz.
Kochanie, twoja miłość jest więcej warta niż złoto.
Tak daleko doszliśmy, moja droga.
Spójrz jak dorośliśmy i chce zostać z Tobą,
aż będziemy siwi i starzy.
Tylko powiedz, że nie odejdziesz.
Tylko powiedz, że nie odejdziesz."

Widok śpiącego obok mnie Andrzeja rozczulił mnie doszczętnie. Nasza sytuacja powoli się wyjaśniała, każdy powiedział swoje zdanie. Położyłam się na boku i podparłam głowę ręką, patrząc na śpiącego siatkarza. Leżał na plecach z prawą ręką pod głową, a na twarzy widniał senny uśmiech. Przygryzłam dolną wargę i dziękowałam Bogu, że postawił na mojej drodze takiego mężczyznę. Mężczyznę, który mnie kocha, a ja kocham jego. Położyłam dłoń na jego lewej dłoni i lekko ścisnęłam. Za długo go nie widziałam, słyszałam. Doszło do mnie, że źle postępuję. Że powinnam być na każdym możliwym jego meczu, wspierać go, kibicować mu, a tymczasem zajęłam się zbytnio sobą. Wszystko po raz kolejny mnie przerosło. Musiałam mu się jakoś odwdzięczyć. Postanowiłam, że teraz będę dbać o nasz związek, przecież nie pozwolę, żeby skończyło się tak jak na poprzednim.
- Kocham Cię. - wyszeptałam i pocałowałam go w dłoń - Bardzo mocno. - dodałam patrząc się na śpiącą twarz Andrzeja. Wstałam z łóżka ubierając koszulę chłopaka, pozapinałam kilka guzików, po czym pozbierałam ubrania z podłogi, które wylądowały w różnych miejscach w pokoju. Zaśmiałam się na samo wspomnienie, ale jednocześnie zarumieniłam. To była wspaniała noc. Wzięłam szybki prysznic,a potem prędko podreptałam do kuchni zanim środkowy się obudzi, aby przyszykować dla nas śniadanie. Otworzyłam lodówkę, wyjęłam z niej wytłaczankę jajek i wzięłam się za robienie jajecznicy. Pokroiłam pomidora. biorąc kawałek do ust, kiedy poczułam, że ktoś przytula mi się do pleców. Uśmiechnęłam się pod nosem i przełknęłam warzywo.
- Złodziej. - wymruczał mi do ucha, po czym zaczął obdarowywać pocałunkami mój kark. Pokiwałam głową na boki odwracając się przodem do siatkarza. Zanim zdążyłam coś powiedzieć jego wargi już były na moich. Uśmiechnęłam się ponownie tego poranka i objęłam rękoma kark Andrzeja oddając pocałunek.
- Popsułeś wszystko, wiesz? - wysapałam, kiedy się od siebie oderwaliśmy.
- Słucham? - zapytał zdziwiony, po czym załapał mnie za biodra przyciskając do siebie.
- Miało być śniadanie do łóżka, no wiesz jak jest w tych filmach. - powiedziałam z uśmiechem i zaczęłam mu układać włosy. W sumie w takiej wersji go lubię. Nieułożone włosy, niewyspany, bez koszulki. Takiego go uwielbiam, taki jaki jest tylko dla mnie. Takiego, którego żadna inna dziewczyna nie może zobaczyć.
- To wiesz co? Mam inny pomysł. - wymruczał tuż przy moich ustach - Odpuśćmy sobie to śniadanie i zacznijmy od tego co w tych filmach robią na końcu. - dokończył. Zaśmiałam się na te słowa, po czym zapięłam guzik, który on już zdążył rozpiąć.
- Śniadanie to najważniejszy posiłek dnia, tak kiedyś ktoś powiedział. - powiedziałam z uśmiechem, przypominając sobie, jak kiedyś Wrona wmuszał we mnie śniadanie powtarzając te zdanie.
- To dawno i nie prawda...
- Wmawiaj sobie. - dałam mu buziaka w usta, po czym wzięłam się za dokończenie posiłku. Wrona zaśmiał się głośno i oparł się o blat obok, obserwując moje poczynania. - A Ty co? Do łóżka. - spojrzałam na siatkarza, kiedy podebrał mi kawałek pomidora. Ten podnosząc ręce do góry, odepchnął się od blatu. Dał mi buziaka w policzek i wychodząc z kuchni powiedział, jak mocno mnie kocha.
Z tacą udałam się do pokoju, weszłam do środka i zastałam widok Andrzeja wpatrzonego w telefon. Po cichu pokonałam odcinek od drzwi do łózka, po czym odłożyłam delikatnie tacę na szafkę nocną.
- Co tam masz ciekawego? - zapytałam, całując go w polik. On zaś uśmiechnął się szeroko i jednym ruchem ręki sprawił, że wylądowałam obok niego w łóżku.
- Akurat tu Cię nie zdziwię. - zaśmiał się cicho i pokazał ekran telefonu - Facebook.
- Faktycznie, głupie pytanie. - westchnęłam teatralnie, ale zaraz potem zaczęłam się śmiać - Podaj tacę, zjemy śniadanie. - usiadłam, opierając plecy o ścianę. Wrona posłusznie wykonał moja prośbę i chwilę potem zjadaliśmy się jajecznicą.
- Będziesz na meczu? - zapytał w pewnym momencie. Zawahałam się z odpowiedzią, bo tak naprawdę nie wiedziałam. Nie wiedziałam jak z pracą. W sumie miałam wolne, ale.. Do cholery Justyna, obiecałaś sobie, że będziesz na możliwych meczach. - pomyślałam.
- Postaram się. - uśmiechnęłam się słabo, a Andrzej pokiwał głową lekko zawiedziony.
- Fajnie by było, jakbyś przyszła. - powiedział wcale na mnie nie patrząc. Odłożyła tacę z brudnymi naczyniami z powrotem na szafkę nocną, a potem objął mnie ramieniem i pocałował w skroń. - Tym bardziej, że Tauron Arena nie znajduję się daleko. - stwierdził z przekąsem. Już chciałam mu również coś z przekąsem odpowiedzieć, ale mnie wyprzedził. - A teraz zakończmy ten temat, bo wiem, że odpowiesz mi coś czego później będziemy oboje żałować. Nie chcę się już kłócić, kochanie. - zakończył, mówiąc to tak słodko, że się uśmiechnęłam. Wtulił twarz w moje włosy i przycisnął mnie do siebie tak mocno, aż przez chwilę nie mogłam złapać oddechu. - Kocham Cię tak bardzo mocno. - wyszeptał niskim głosem.
- Ja też... Ja też Cię bardzo mocno kocham, ale proszę Cię zluzuj uścisk, bo mnie udusisz. - zaśmiałam się, a Wrona od razu go poluzował.
- Przepraszam.
- Nie ma za co. - przekręciłam się na bok, aby być twarzą w twarz z siatkarzem. Objęłam do w pasie i wtuliłam się w niego bardzo mocno, ale nie tak mocno jak on to przed chwilą zrobił. - Kiedy masz się stawić w hotelu? - wymamrotałam po chwili ciszy.
- Dzień przed meczem. - westchnął i odchylił mnie od siebie - Potem znowu długo się nie zobaczymy, więc spędźmy ten czas jak najlepiej. - ucałował moje czoło - I sami. - dodał po chwili namysłu.
- I tu nagle ktoś by zapukał do drzwi, to bym się śmiała. - powiedziałam żartobliwie, ale nie wiedziałam, że tak akurat się stanie. Z wielkimi oczami spojrzałam na Andrzeja.
- No i kurwa wykrakałaś. - powiedział oburzony, a ja jak na zawołanie zaczęłam się zwijać ze śmiechu.
- Śmieszno mi Boże! - wysapałam. Wstałam, aby sprawdzić kto to, ale uniemożliwił mi to siatkarz poprzez powrotne położenie mnie do łózka.
- Nie otwieraj, pomyśli, że nikogo nie ma. - poprosił i zrobił taką minę, że nie dało mu się odmówić. Pokiwałam głową na boki i z powrotem wtuliłam się w pierś siatkarza. Pukanie ucichło, ale zamiast tego mój telefon zaczął wibrować na szafce nocnej. Ze śmiechem sięgnęłam komórkę, aby zobaczyć kto to i kiedy już to uczyniłam na ekranie moim oczom ukazało się zdjęcie moje z Mariuszem. Pokazałam Andrzejowi kto dzwoni i nie trzeba było dużo myśleć, aby stwierdzić, że to pewnie on w tym momencie stoi pod drzwiami. Nie odebrałam połączenia tylko wstałam ponownie z łóżka.Wrona mruknął coś pod nosem.
- Andrzej siedzę sama tutaj praktycznie cały czas, dobrze że ktoś mnie odwiedza.
- Ja w zupełności teraz wystarczę. - burknął obrażony. Zaśmiałam się głośno na te słowa. - No i co się śmiejesz?
- Z nim też się dawno nie widziałam. - powiedziałam krótko i wyszłam z pokoju. Podeszłam do drzwi wejściowych i otworzyłam je. Zamknęłam akurat oczy, bo ziewnęłam i rozłożyłam ręce, aby się rozciągnąć.
- No! W końcu otworzyłaś. - usłyszałam głos Wlazłego - Mówiłem, że dopiero wstała.
- Ciebie też miło... - zacięłam się, kiedy otworzyłam oczy i zobaczyłam, że nie tylko Mariusz stoi na klatce - O kurwa. - wymsknęło mi się. Otóż przed sobą miałam chyba całą drużynę i drugie połówki. Miło z ich strony, ale gdzie ja ich pomieszczę!
- Gdzie? - zapytał gdzieś z tyłu Winiarski. Przepchał się przez wszystkich i stanął obok Wlazłego. - To jak wpuścisz nas na herbatę, czy będziemy tu tak stać? - poczochrał mi włosy na przywitanie, po czym dał mi całusa w polik i wepchał się do mieszkania. - Ej ładnie tu masz.
- Boję się, że może mi herbaty nie wystarczyć. - westchnęłam, a każdy się zaśmiał.
- Jak nie masz herbaty, to mamy coś mocniejszego. - odezwał się tym razem Drzyzga i poszedł w ślady kapitana.
- Justyna ile możesz otwie... - z pokoju wyszedł Wrona ubrany tylko w spodnie. Jego reakcja była podobna do mojej. Wszyscy widząc siatkarza zaczęli się śmiać, a że jeszcze nie był w pełnym odzianiu to już w ogóle każdy miał z czego żartować.
- Teraz już wiemy, czemu nie chciała otworzyć. - zaśmiał się Mariusz i również podążył śladami swoich młodszych kolegów z drużyny - Mamy do pogadania, pamiętaj. - przytulił mnie na przywitanie. Potem już każdy witając się z naszą dwójką wszedł do środka. Kiedy już wszyscy wpakowali się do mieszkania, wyjrzałam  na korytarz, aby zobaczyć czy nie ma na pewno jeszcze kogoś. Zamknęłam drzwi, a odwracając się trafiłam na Andrzeja.
- Tylko Wlazły. - powiedział żartobliwie.
- Daj spokój. - zaśmiałam się i poszłam do salonu, gdzie usadowili się goście - No to wy się rozgośćcie, choć jak widzę co niektórzy już to zrobili. - powiedziałam i spojrzałam na Winiara, który dorwał się do pilota od telewizji oraz na Drzyzgę, który z kolei grzebał mi już szufladach - A ja pójdę się ogarnąć. Zostawię Was z Andrzejem. - zaśmiałam się. Po minie Wrony widziałam, ze nie jest zadowolony z tego obrotu sprawy, ale nic na to nie mogłam poradzić. Szybko udałam się do łazienki, aby się ogarnąć jako tako i chwile potem byłam już w salonie. Nie wiem jakim cudem wszyscy się pomieścili. Większa połowa siedziała na podłodze, ale to chyba nikomu nie przeszkadzało. Nie widząc dla siebie miejsca na kanapie, usiadłam na podłodze pomiędzy Michałem, a Mariuszem. Andrzej już ubrany siedział również na podłodze i ze śmiechem rozmawiał z Nowakowskim oraz Olką.
- No to co tam słychać u mojej najlepszej drużyny pod słońcem? - zapytałam z uśmiechem i objęłam karki dwóch przyjaciół, po czym przybliżyłam ich do siebie. - Zabije Was kiedyś. Pod Bogiem. - wyszeptałam im na ucho, tak żeby nikt nie słyszał.
- A wszystko gra i tańczy! - zaśmiał się Kłosiu, wchodząc do pomieszczenia. O matko, jak mi brakowało tej chudej tyczki, nawet nie wiem kiedy on wszedł.
- Karolek! A kiedyś Ty tu wlazł? - rzuciłam się na niego w ramach przywitania. Karol ze śmiechem przytulił mnie mocniej.
- Z nami się tak nie witała. - bąknął ktoś z tyłu.
- Udam, że tego nie słyszałam. - odwróciłam się do reszty - Ale tak serio to cieszę się, ze przyjechaliście. Tylko mogliście mnie uprzedzić, bym się jakoś przygotowała.
- Nie bój żaby my wszystko mamy. - wszedł do salonu Krzysztof zapakowany w reklamówki.
- Jeszcze ktoś tam jest? - wyjrzałam na przedpokój, a każdy zaczął się śmiać.
- Jeszcze na dole jest Olka z Iwona. Idą z żarciem.  - westchnął - Powiedz mi gdzie ja mam to postawić, bo mi łapy odpadną. Uśmiechnęłam się do Krzysia i zaprowadziłam go do kuchni. Odłożył ostrożnie wszystko na blat stołu i przetarł dłonią czoło. - Się spociłem. - zażartował z udawanym zmęczeniem. Spojrzałam na niego z utęsknieniem. Bez słowa podeszłam do niego po to aby się przytulić, on zaś objął mnie ramionami i pocałował w skroń.
- Cieszę się, że przyjechaliście. - odezwałam się po chwili. Oderwałam się od libero, po czym zaczęłam szperać w reklamówkach. W każdej z nich był alkohol, na który widok miałam odruchy wymiotne.- O mój Boże tylko nie Tadzik. - wysapałam.
- Nie mów, że od Spały masz jeszcze odrazę. - zaczął wykładać na stół wszystkie butelki.
- Nienawidzę Was. - zrezygnowana usiadłam na krześle i podparłam głowę ręką. Ignaczak zaśmiał się w głos, a z korytarza było słychać otwierane drzwi, a potem w kuchni znalazł się Wrona z reklamówkami żarcia, a za nim Iwona.
- Cześć kochana. - przywitała się ze mną buziakiem, a potem podeszła do męża - Miałeś przyjść z powrotem po te toboły. - pacnęła go lekko w głowę, a Krzysiek szybko odskoczył. Zaśmiała się na ten widok i wstałam, aby pomóc Wronie w rozpakowaniu.
- To jej wina! - krzyknął zajadając się już czymś z lodówki - Ona mnie zagadała.
- Kłamie! - zaśmiałam się, po chwili do kuchni wpadła Dudzicka z resztą zakupów. Położyła wszystko na podłodze obok stołu i rzucając szybkie zaraz wracam wyszła. - Po co tyle tego?
- Wiesz... - podrapał się po głowie zakłopotany libero - Mieszkasz tu już drugi miesiąc, a nadal parapetówki nie zrobiłaś.
- O niee.... - nie zdążyłam nic więcej powiedzieć, bo z salonu było słychać krzyki Oli. Popatrzyliśmy wszyscy po sobie, a Andrzej dławił się z Iwoną ze śmiechu.
- Biedny Karol. - westchnął mój chłopak i objął mnie w pasie - Musze iść to zobaczyć.- powiedzaił podekscytowany i ciągnąc mnie za sobą udał się do salonu.
- Żeby do sklepu jechać i kupić to chętny i wyrywny, źle żeby później nosić to trudno .Zostawiłeś nas z tymi tobołami i uciekłeś na górę, żeby nie targać. Zobaczymy... - Olka krzyczała na Kłosa przy okazji bijąc go poduszką. Każdy zwijał się tam ze śmiechu wraz ze mną i Andrzejem. Karol na darmo ochraniał się przed jej ciosami, bo jak każdy wie, Dudzickiej nie można zajść za skórę. - A Ty co się śmiejesz? - rzuciła poduszką w Michała, oj biednemu też się dostało. Nie, w sumie dobrze mu. - Wymyśliłeś pomysł zrobienia parapetówki, ale żeby coś w tym kierunku zrobić to nie. - dodała oburzona, ale było widać, że nie może powstrzymać uśmiechu.
- Olka to i tak dużo, że wymyślił, bo każdy wie jak z jego myśleniem. - objął ją ramieniem Wlazły, a potem każdy zwijał się ze śmiechu prócz dwóch poszkodowanych.

Usiadłam sobie w kuchni, aby zrobić sobie kawy. Od dwóch godzin trwa już zabawa w najlepsze. Dosłownie każdy pije, każdy tylko nie ja. Dziwne, prawda? Jest wiele powodów, na które nie mam ochoty sięgnąć kieliszka. Jakimś cudem udało mi się oprzeć oczom Winiarskiego i jego " Ze mną się nie napijesz?", Drzyzgi i jego uśmiechowi oraz Andrzejowi, który mówił, że nam się należy. Musiałam już stamtąd wyjść, bo naprawdę na sam widok wódki miałam odruchy wymiotne. Kiedy woda się zagotowała, zrobiłam kawę i z gorącym kubikiem udałam się do bawiących się gości. Usiadłam na kolanach u Wrony uważając, żeby nie rozlać napoju.
- Kawa? - zapytał po powąchaniu - Chora jesteś? - przyłożył mi do czoła usta, aby sprawdzić czy nie mam gorączki.
- Mówiłam, że nie pije. - powtórzyłam po raz kolejny tego dnia.
- To ja też już nie piję. - odstawił kieliszek do góry dnem. Uśmiechnęłam się na ten gest i dałam mu buziaka. Skrzywiłam się, gdy poczułam smak wódki, dlatego więc szybko się odsunęłam.
- Blee. - wytarłam twarz jak mała dziewczynka, a on zaśmiał się cicho - Dużo wypiłeś?
- Może z dwa lub trzy. - wzruszył ramionami.

Perspektywa Mariusza

Sam nie wiem jakim cudem dałem się namówić Winiarskiemu na ten pomysł z domówką. Przyznam, że na początku byłem do niego negatywnie nastawiony, ale teraz to nawet dobrze wyszło. Każdy się świetnie bawi, nawet mam wrażenie, że Justyna jakby się rozpromieniła.
- Te. - z rozmyśleń wyrwał mnie nie kto inny, jak Michał - Trzeba Justynę namówić, żeby coś wypiła. - szepnął mi coś konspiracyjnie na ucho. Zdziwiłem się, bo myślałem, ze jednak dała się namówić.
- To nie namówiłeś jej? - podniosłem jedną brew do góry z uśmiechem.
- Nosz kurwa nie... Nie dała się namówić na moje oczka. Czaisz! Zawsze działało. - odpowiedział mi zbulwersowany, co wywołało u mnie śmiech - No nie śmiej się, bo i Fabianowi odmówiła i Andrzejowi, a teraz właśnie nawet i Igle!
- Źle się do tego zabieracie. - westchnąłem, gdyż wiedziałem co na nią najbardziej zadziała.
- To namów ja, jak takiś mądry. - oburzył się,
- No i namówię.
- Dycha, że nie dasz rady. - wystawił w moja stronę dłoń. Uścisnąłem ją z usmiechem, a zaraz po tym kazaliśmy Paulinie przeciąć.
- Nie wiesz w co się pakujesz Michał. - poklepała go po ramieniu moja żona. Zaśmiałem się głośno, po czym odchrząknąłem.
- Patrz jak to się robi. - spojrzałem w stronę Winiarskiego - Justyna! - krzyknąłem na cały salon, aby przekrzyczeć wszystkich. Blondynka zmarszczyła brwi i odrywając się od rozmowy z Olką spojrzała w naszą stronę. Wszyscy jak na zawołanie ucichli, a Justyna kiwnęła głową w moją stronę.
- Co?
- Słyszałem, że nie pijesz. - zaplotłem ręce na klatce i oparłem się o ścianę za mną. Stała na drugim końcu pomieszczenia i również zaplotła ręce na piersi.
- Dobrze słyszałeś. - uśmiechnęła się do mnie cwaniacko, a ja już wiedząc co się świeci, odpowiedziałem jej tym samym.
- Słabo ostatnio z Tobą. - pokiwałem głowa na boki z cichym westchnieniem - W Spale odpadłaś jako jedna z pierwszych, a teraz nawet jednego nie wypiłaś.- każdy obserwował naszą dwójkę bardzo uważnie i z zaciekawieniem. Winiarski obok mnie parschnął śmiechem.
- Takim czymś to Ty jej nie namówisz. - walnął mnie łokciem w żebra. Puściłem w jego stronę karcące spojrzenie, a chwile potem patrzyłem z powrotem na blondynkę.
- Bywa. - wzruszyła ramionami.
- Wymiękasz? - przymrużyłem powieki, spodziewając się takiej odpowiedzi. Kto nie zna jej lepiej niż ja?
- Ja?
- No na bank nie ja! - zaśmiałem się wskazując palcem na siebie. Już ją miałem.
- W życiu! - odpowiedziała mi kpiąco - Nie mam ochoty.
- Jasnee. Przyznaj się, wymiękasz.
- Jak Boga kocham!
- Mięczak! - byłem pewny, że zaraz chwyci kieliszek.
- Wlazły. - syknęła w moją stronę - Uważaj do kogo to mówisz. - pogroziła mi palcem.
- Mięczak. - powtórzyłem.
- Michał! Dawaj kieliszek! - krzyknęła w stronę naszego kapitana - Ja Ci już pokaże mięczaka!- każdy zaczął bić brawo i śmiać. Uśmiechnąłem się dumnie.
- Wisisz mi dychę. - poklepałem przyjaciela po plecach, a zaraz po tym rozlałem każdemu po jednym.
- Nie nawiedzę Cię. - usłyszałem od Justyny, kiedy każdy wzniósł kieliszek do góry.


Elo!
Udanego Sylwestra! 
Ostatni w tym roku!
Przepraszam za błędy, bo mogą się owe zdarzyć!
Pozdrawiam Kochani
Black.

A tu macie Maniuta zadowolonego, 
że namówił jako jedyny Justynę. 

 
Dzisiaj bez Pesów xD