czwartek, 24 grudnia 2015

Świątecznie i wesoło!

Kochani!
Życzę Wam dużo uśmiechu na twarzy, aby każdy dzień przynosił więcej sił w walce z codziennymi problemami. Spelnienia marzeń, milości i osoby, z którą możecie iść przez świat! Zdrowia i radości nawet z tych najmniejszych rzeczy! Spędźcie te święta w gronie zaufanych i kochających Was ludzi!
Pozdrawiam Black. :*

poniedziałek, 21 grudnia 2015

Rozdział 22

Perspektywa Justyny
Ze snu wyrwał mnie dźwięk dzwoniącego telefonu. Wyswobodziłam się z ramion siatkarza i sięgnęłam po to cholerne urządzenie. Na zegarku, który znajdował się na szafce nocnej, widniała godzina wpół do ósmej. Ludzie to nie mają kiedy dzwonić - pomyślałam i odebrałam połączenie, nie patrząc kto dzwoni.
- Tak? - ziewnęłam do słuchawki
- O widzę, że nieźle Cię ta Wronka wymęczył. To już wiem czemu wczoraj nie zadzwoniłaś. - usłyszałam rozbawiony głos Ignaczaka, bo kogo innego o tej porze
- Za to Tobie, to chyba nie idzie w życiu łóżkowym, skoro o takiej porze dzwonisz - odgryzłam mu się i podniosłam się do pozy siedzącej
- Widzę, że Ci się żarciki z rana trzymają. - powiedział ironicznie - A teraz mów mi jak na spowiedzi.
- A co niby? - udałam zaskoczoną i ziewnęłam po raz drugi.
- Nie udawaj! Czemu, żeś mi nie powiedziała!
- Nie miałam jak i kiedy, wszystko się tak szybko potoczyło. - zaczęłam się tłumaczyć - A poza tym to sama nawet nie do końca wiem czy dobrze robię. - przyznałam i wstałam z łóżka, po czym po cichutku opuściłam pokój. Nie chciałam, aby Andrzej słyszał o tej rozmowie.
- Dziewczyno co Ty wygadujesz! - krzyknął do słuchawki, aż wzdrygnęłam - Nie gadaj takich głupot przecież widzę jak na siebie patrzycie.
- No niby tak, ale jednak się trochę boję. - podeszłam do drzwi balkonowych i otworzyłam je, po czym wyszłam i odetchnęłam świeżym powietrzem. Usłyszałam głębokie westchnięcie Ignaczaka.
- Oj młoda, powiedz mi czego się tak boisz? - zapytał. Usiadłam na chłodnych płytkach, a głowę oparłam o ścianę. Nienawidziłam takich pytań, nie umiem na nie odpowiadać, bo sama nawet nie znam odpowiedzi. - No odpowiesz mi?
- Nie wiem - westchnęłam. Krzysiek prychnął z politowaniem, co oznaczało, że będzie kazanie i to nie byle jakie.
- Jak sama nie wiesz to kto ma wiedzieć? Mam takie wrażenie, że robisz niepotrzebny problem. Wmawiasz sobie nie wiadomo co, a tak naprawdę jesteś w nim zabujana po uszy. Zdejmij w końcu te klapki z oczu i zacznij myśleć pozytywnie, bo Cię nie poznaję! Ja nie wiem, co się z Tobą dziewczyno porobiło! Po prostu Cię nie poznaję! - nastała cisza po obu stronach. Pewnie czeka co mu powiem, ale ja nie mam nic do powiedzenia w tej chwili. - Nic nie powiesz? - usłyszałam w słuchawce. Westchnęłam cicho i podniosłam się z ziemi.
- Nie - powiedziałam krótko i oparłam się o barierkę. Spojrzałam w dół i myślałam o tym co przed chwilą powiedział mi Ignaczak.
- Jak się namyślisz to daj znak. - przerwał ciszę i usłyszałam sygnał zakończonej rozmowy. Wzięłam głęboki oddech i powoli wypuszczałam powietrze z płuc. Doskonale wiedziałam, że ma racje, ale jak to ja nie przyznam się do tego. Mam za dużą dumę, jak na to. Usiadłam na rattanowym fotelu. Przymknęłam oczy, aby choć troszkę się zrelaksować. W głowię cały czas miałam słowa Krzyśka "Ja nie wiem, co się z Tobą dziewczyno porobiło!". Niemożliwe, żebym aż tak się zmieniła.
- Tu mi się schowałaś! - podskoczyłam wystraszona, gdy usłyszałam nagle Andrzeja. Uśmiechnęłam się do niego słabo i wstałam z fotela. Podeszłam do niego i spojrzałam mu głęboko w oczy. Miałam takie wrażenie, że z nich może coś wyczytam. - Co się tak patrzysz? - złapał mnie za biodra i przyciągnął bliżej - Stało się coś? - zapytał po dłuższej chwili, gdy nie odpowiadałam.
- Nie, nic - ocknęłam się i wymusiłam się na uśmiech. Wrona nie dawał jednak za wygraną. Usiadł na tym samym fotelu, co przed kilkoma minutami siedziałam ja. Złapał mnie za rękę i pociągnął tak, że wylądowałam mu okrakiem na kolanach.
- Mi wydaję się jednak, że coś się stało. - powiedział z troską i ręce położył na moich udach. Patrzył się na mnie wyczekująco.
- Wydaje Ci się - odparłam już lekko zmęczona tym przesłuchaniem i wtuliłam się w siatkarza. Dał za wygraną i nie pytał o nic więcej. Westchnął cicho i ucałował u czubek głowy. Biłam się z myślami. Nadal po głowie krążyły mi słowa Igły. Po prostu nie mogłam, aż tak się zmienić! - Andrzej? - powiedziałam niepewnie, przerywając ciszę. Wyprostowałam się, aby móc widzieć jego twarz. - Twoim zdaniem się zmieniłam? - zapytałam po dłuższej chwili
- Skąd te pytanie? - spojrzał na mnie podejrzliwie.
- Znikąd... - odpowiedziałam szybko - No to? - spojrzałam na niego wyczekując odpowiedzi.
- Trochę tak... - przyznał - Nie uśmiechasz się tak jak kiedyś. Coraz częściej chodzisz smutniejsza, taka zamyślona, jakby Cię coś dręczyło. Mam takie wrażenie, że wszyscy wokół wiedzą o co chodzi, a ja jako jedyny nie mogę poznać prawdy. - poprawił się na siedzeniu i chwycił mnie za dłonie - Powiesz mi w końcu o co chodzi? - zobaczyłam w jego oczach troskę. Nie mogłam mu powiedzieć jak jest. Nie teraz...
- Nie musisz się martwić - zapewniłam go dając krótkiego całusa. Wstałam i wyciągnęłam do niego rękę na znak, żebyśmy już weszli do środka. Spojrzał na mnie jak na idiotkę, owszem chwycił ja, ale tylko po to by z powrotem usadowić mnie na swoich kolanach.
- Masz mnie za idiotę? - zapytał z powagą i chwycił mój podbródek powodując to, iż byłam zmuszona spojrzeć w jego oczy. Pokiwałam tylko przecząco głową i spuściłam wzrok w dół. - To powiesz mi co się dzieje? - nie wiedziałam co mam mu powiedzieć. Wzięłam kilka głębszych wdechów i się przemogłam.
- Boję się po prostu. - wysapałam i schowałam głowę w zagłębieniu jego szyi.
- Czemu ja muszę Cię ciągnąć za język? Nie możesz mi od razu wszystkiego powiedzieć tylko bawisz się w jakieś podchody? Czego się boisz?- zapytał już najwyraźniej zirytowany całą tą sytuacją. Odchylił mnie tak, żeby móc zobaczyć moją twarz. Dobra Justyna i tak ta rozmowa musiała się kiedyś odbyć. Bierz się w garść Składanowska!
- Sama nie wiem. Coś mi mówi w środku, że to jest bez sensu, że i tak to nie wyjdzie i ucierpi na tym tylko nasza przyjaźń. - w jego oczach zobaczyłam zawód, ból może i smutek. Czekałam na jego reakcję.
- Czyli nie chcesz ze mną być? - zapytał zachrypniętym głosem
- Nie o to mi chodzi, że nie chcę z Tobą być. - wyszeptałam. Wstałam i podeszłam do barierki. Oparłam się o nią łokciami i przyglądałam się Warszawie.
- To o co? - stanął za mną i przytulił się do moich pleców. Brodę położył na czubku mojej głowy.
- Po prostu miałam już podobną sytuację. - zacisnęłam powieki na wspomnienie o Filipie. Obróciłam się twarzą do niego i w tuliłam się w jego klatkę piersiową. Objął mnie w pasie, aby dodać mi odwagi. - Pamiętasz Filipa? - zapytałam połykając łzy
- Pamiętam, zerwałaś z nim, bo powiedziałaś, że go nie kochasz. - oznajmił i przytulił mnie mocniej - Nie rozumiem, co ma to wspólnego? - spojrzał na mnie i wytarł pojedynczą łzę
- Filip na początku był moim przyjacielem, potem zamienił się w mojego chłopaka. Myślałam, że to będzie na zawsze, no wiesz wspólna przyszłość, za kilka lat rodzina. Skłamałam kiedy powiedziałam Wam, że zerwałam z nim dlatego, bo go nie kochałam. Zerwałam z nim, bo mnie zdradził. Rozumiesz? I może bym mu wybaczyła, ale zrobił to z moją przyjaciółką. Po tym zdarzeniu straciłam dwie ważne osoby. Wiedział o tym tylko Mariusz, tylko jemu potrafiłam to powiedzieć. - usiadłam i bez żadnych emocji wpatrywałam się tępo w ścianę - Między innymi dlatego się boję.
- Przecież ja Cię nie zdradzę. - kucnął przede mną i położył brodę na moje kolana - Wiesz o tym.
- Może nie tego, że mnie zdradzisz. Bardziej, że może stać się byle co i mogę Cię stracić. Całą przyjaźń, miłość. - spojrzałam na niego - Rozumiesz mnie?
- Chyba tak - wyszeptał - Ja taki nie jestem. nie musisz się bać, nie skrzywdzę Cię. Musiałbym być głupi, żeby to zrobić. - powiedział i przytulił mnie czule.
- Wiem, ale tak samo było z nim. - przygryzłam nerwowo wargę.
- A czy ja wyglądam jak Filip? - zapytał z lekkim uśmiechem i chwycił mój podbródek podnosząc go do góry, abym spojrzała w jego oczy.
- Nie - wydusiłam po długiej chwili
- Więc nie masz się czego bać. - stwierdził i pocałował mnie wpierw delikatnie, a gdy nie stawiałam oporu pogłębił go. Chwycił moja rękę nie przestając całować i podniósł mnie do pozy stojącej. Przycisnął mnie do ściany, jakby bał się, że zaraz mu ucieknę. Całował nieziemsko, aż kolana mi się uginały, żeby nie upaść, oplotłam ręce wokół jego karku. - Zaryzykujesz? - wysapał
- Już dawno zaryzykowałam - wyszeptałam i ponownie wpiłam się w jego wargi.

***

Nienawidzę lotnisk, samolotów, a zwłaszcza latania. Na samą myśl skręca mnie w żołądku! Mam taką niezmierną ochotę zostać tutaj w Polsce i jechać nad nasze piękne morze. Siedziałam właśnie sobie na tej przeklętej, niewygodnej, metalowej ławce z walizkami u boku i czekałam na tych dwóch wielkoludów, co mnie zostawili samą, bez bronną. W duchu wyzywałam tego co podał takie miejsce wyjazdu na wakacje. No już mogliśmy jechać nad te nasze bałtyckie morze!
- Zostawiliście mnie tu samą z tym wszystkim! - zaczęłam jak tylko się zjawili. Włodarczyk zachichotał, a Wrona usiadł niewzruszony moimi słowami. - Ej no! A gdyby mnie pobili i okradli? Też byście tak zareagowali?! - stanęłam naprzeciwko ich
- Nie złość się, złość piękności szkodzi. - powiedział Andrzej znad jakiś świstków. Pomruczał cos pod nosem i wstał - Dobra idziemy! - chciał złapać mnie za rękę, ale szybko chwyciłam walizkę i poszłam za Włodim. - Tak to się bawimy? Zobaczymy kto pierwszy do kogo przyjdzie. - powiedział mi na ucho, gdy do nas doszedł. Spojrzałam na niego z cwaniackim uśmieszkiem.
- Jeśli Ty przyjdziesz pierwszy przez cały pobyt nosisz mnie na barana, jak będziemy szli na śniadania, obiady i kolacje i jak będziemy wracali też. - wystawiłam w jego stronę prawą rękę i czekałam na przyjęcie zakładu
- Dobra, a jak Ty przyjdziesz pierwsza to podczas pobytu nie chcę słyszeć o zakupach. - chwycił moją dłoń - Wojtek przecinaj! - rozkazał, a przyjmujący tak tez zrobił - No to mam wolne od zakupów.
- Nie bądź taki do przodu. - zastopowałam jego marzenia - Z tego co wiem, koło mnie siedzi Wojciech, więc w samolocie to on będzie znosił moje męki. - uśmiechnęłam się do niego szeroko, a ten zdał sobie sprawę co go czeka. Po odprawie mogliśmy pójść do tego cholernego samolotu. Modliłam się tylko, aby lot minął szybko i bez różnych komplikacji. Gdy każdy zajął już swoje miejsca, samolot zaczął powolutku wznosić się nad ziemią. Wbiłam się w fotel i złapałam za rękę obok siedzącego mnie Włodarczyka. Zamknęłam oczy i czekałam, jak kapitan lotu powiadomi nas o tym, że znajdujemy się już na odpowiedniej wysokości.
- Już po wszystkim? - zapytałam dla pewności, chociaż przed chwileczką było zawiadomienie, że można spokojnie odpiąć pasy.
- Tak, możesz mnie już puścić. - usłyszałam rozbawiony głos przyjmującego. Przewróciłam oczami i sięgnęłam z mojej torby podręcznej książkę i zaczęłam ją nadzwyczajnie na świecie czytać. Po kilkunastu minutach jednak znużył mnie sen. Oparłam się o ramię Wojciecha i odpłynęłam. Jak się później okazało, cały lot przespałam! Jedyne co było z tego wszystkiego najgorsze to, że obudziłam się akurat wtedy kiedy lądowaliśmy. Nie odbyło się bez chichotów ze strony Włodarczyka, co skutkowało to tym, że wbijałam mu paznokcie w dłoń i wtedy jego mina nie była już taka zadowolona. Po całej tej ceregieli z walizkami, mogliśmy wezwać taksówkę i pojechać do hotelu. Niczym o innym nie marzyłam tylko o prysznicu i łóżeczku. Z Wroną cały czas utrzymywałam kontakt "migowy", co prawda rozmawialiśmy, ale każdy uważał na to, aby nie przegrać. po dotarciu na właściwe miejsce, Włodarczyk poszedł do recepcji i wypełniając jakieś świstki odebrał karty do pokoju. Jako, że ja z Andrzejem nie byliśmy parą, gdy rezerwowali pokoje, każdy miał swój oddzielny pokoik. Szczwany Wrona jednak wyrwał mi z ręki kartę do hotelowego pokoju i poszedł do recepcjonistki. Chwilę pogadał, poświrował pawiana i przyszedł z powrotem z jedną kartą.
- Jesteś niemożliwy - zaśmiałam się i weszliśmy do windy. Rozeszliśmy się do swoich pokoi i jako, że weszłam pierwsza, to zajęłam sobie łazienkę. Szybki i zimny prysznic - o niczym innym nie marzyłam przez cały lot! Specjalnie wyszłam z pomieszczenia w samym ręczniku, bo chciałam mieć już wygrana z głowy, a co innego może przyciągnąć mężczyzn jak nie dziewczyna na wpół naga.
- Wiem, że zrobiłaś to specjalnie, ale już nie mogłem się powstrzymać. - wyszeptał mi na ucho i objął mnie od tyłu. Zaczął całować odsłoniętą część mojej szyi.
- Przegrałeś. A teraz idź się myj, bo chcę iść na kolację - dałam mu przelotnego buziaka i siłą wepchnęłam do łazienki. Sama, zaś ubrałam się i wysuszyłam włosy. - No mój koniku! Idziemy! - powiedziałam, gdy tylko Andrzej wyszedł. Miny ludzi - bezcenne! Wielkolud niosący na plecach tak bez powodu Swoją dziewczynę.
- Stary żeś się wkopał! - zaśmiał się Wojciech, gdy tylko znaleźliśmy się koło stolika. Wrona westchnął tylko i zaczął opowiadać jak to przegrał zakład. Cała kolacja minęła tym, że rozmawialiśmy o planach na jutro i wspólnie uzgodniliśmy, że dzisiaj wieczór spędzimy w którymś pokoju oglądając filmy.

Krótki, o niczym. Taki zmaltretowany, po to, aby był przed świętami! Taki o, żeby był! Hahaha :D A tak teraz na serio, to dodaję go teraz, bo jak znam życie napisałabym po sylwestrze, a nawet jeszcze później.
W rozdziale mogą znaleźć się śladowe ilości błędów!!!
Pozdrawiam serdecznie! Black. :*

sobota, 28 listopada 2015

Rozdział 21

Otworzyłam oczy, aby zobaczyć gdzie się znajdujemy. Nie rozpoznając okolicy, spojrzałam ze zdziwieniem na Andrzeja.
- Gdzie jesteśmy? - zapytałam rozciągając moje obolałe plecy - Strasznie niewygodny ten fotel - dodałam szeptem z krzywą miną.
- Za 10 min będziemy. - odpowiedział uważnie patrząc na drogę, po czym skręcił w lewo. Wyprostowałam się lekko zestresowana, co nie przeszło uwadze siatkarza. - I czym Ty się stresujesz? - zapytał z rozbawieniem
- Sama nie wiem - przyznałam - Tak jakoś się dziwnie czuję, zawsze przyjeżdżałam do Twoich rodziców jako Twoja znajoma.
- Pomyśl, że jedziesz jako moja znajoma - złapał mnie za rękę, po czym dodał - Tylko taka bardzo bliska - uśmiechnęłam się na te słowa.
- Jakiej spodziewasz się reakcji? - zapytałam zmieniając temat
- Raczej wesołej, zawsze Cię wielbili, więc nie sądzę, żeby nie byli zadowoleni. - odpowiedział z uśmiechem - Nie masz powodu się bać - zaśmiał się
- Przecież się nie boje - powiedziałam z nutką irytacji. Wrona podsumował to krótkim śmiechem i wjechał w długą uliczkę domków jednorodzinnych. Cała ulica była zapełniona takimi samymi domkami, jakby je z klonowano. Kompletnie niczym się nie różniły. Nie raz zastanawiałam się czemu nikt nie zmieni elewacji czy choćby czegoś innego, żeby się wyróżnić z tłumu. Westchnęłam tylko i chwyciłam telefon, gdyż ktoś do mnie dzwonił. Na wyświetlaczu widniała twarz Ignaczaka, doskonale wiedziałam po co dzwoni.
- Nie odbierzesz? - spytał mój towarzysz
- Nie mam teraz głowy do wszelakich pytań i pretensji typu "Czemu nic nie powiedziałam" - przyznałam i przesunęłam palcem po ekranie, aby się rozłączyć. Jak się okazało nie tylko Krzysiek dzwonił, bo też Wlazły i Kubiak. Każdemu wysłałam sms, że nie mogę teraz rozmawiać. Po niespełna trzydziestu sekundach dostałam odpowiedzi od wszystkich trzech.
Od Igły: 
 "Dobrze! Tak to się teraz odbywa?! Rozumiem, że Wrona ważniejszy! To koniec nie masz nawet po co dzwonić! Hahaha :D" 
"Uff, już myślałam, że nie zrozumiesz :D Jakoś przeżyje :* 
Ps. I tak zadzwonię :*"
Od Mariusza: 
"Dobra, dobra nie przeszkadzam. Tylko pamiętajcie o zabezpieczeniu! :*"
"Właśnie bym zapomniała! Dziękuję Ci bardzo!"
Od Michała: 
"Zadzwoń tylko wieczorem! Jak nie to..."
"To?"
"Ja zadzwonię Hahaha :D"
"To dobrze! Nie będę musiała kasy marnować :*"
- Co ty tak się szczerzysz do tego telefonu? - zapytał Wrona i zaparkował pod jednym z domków - Mam być zazdrosny?
- Bo te głupki wymyślają niestworzone historie! - zaczęłam się śmiać - A co do tego drugiego to... - zbliżyłam swoją twarz do jego - słodko wyglądasz, gdy jesteś zazdrosny - wyszeptałam w jego usta i złożyłam na nich delikatny pocałunek. - To jak? Idziemy? Chcę mieć to już za sobą.
- Jak Pani sobie życzy - wyszeptał słodko i wyszedł z auta, okrążył go i otworzył mi drzwi, abym wyszła. Chwycił mnie za rękę i razem szliśmy chodniczkiem, który prowadził do domu rodziców Andrzeja. Gdy ustaliśmy przed drzwiami siatkarz zadzwonił dzwonkiem. Słychać było czyjeś kroki, mocniej ścisnęłam rękę Wrony, ten tylko cicho się zaśmiał. Drzwi się otworzyły, a za nimi stał Pan Tomasz. 
- Andrzej! - ojciec przytulił syna - Jaka miła niespodzianka! 
- Witaj tato! - powiedział Andrzej i mocniej wtulił się w ojca. Stałam tak z boku i przyglądałam się temu słodkiemu obrazkowi, aż się łezka w oku kręci. 
- Witaj Justynko! - przywitał mnie pan Tomasz i również przytulił - Dawno, żeśmy się nie widzieliśmy - zaśmiał się
- Dzień dobry. - odwzajemniłam uścisk - Oj dawno, dawno. Trzeba będzie nadrobić stracony czas.
- Oj trzeba będzie! Wchodźcie do środka, nie będziemy przecież stać tak w drzwiach. - powiedział i przepuścił nas, abyśmy weszli. W korytarzu zdjęliśmy buty, po czym przeszliśmy do salonu, gdzie tam siedziała pani Joanna. - Patrz Asiu kto nas odwiedził. - mama Andrzeja oderwała wzrok od książki i spojrzała w naszą stronę.
- Synku! - uradowana wstała - Miło Cię widzieć!
- Ciebie też mamusiu! - przytulił ją czule.
- Ciebie Justynko też miło widzieć. - przytuliła i mnie - To ja pójdę zrobię coś do picia. Czego się napijecie?
- Kawy - siatkarz odpowiedział za nas dwoje i rozsiadł się z panem Tomkiem na sofie. Głupio mi było tak siedzieć, więc postanowiłam pomóc pani Asi.
- To ja pomogę - poszłam za panią domu do kuchni
- Dziękuję, Ty to jednak nie umiesz wysiedzieć w miejscu. - uśmiechnęła się czule w moją stronę i wstawiła wodę w czajniku - Pokroisz ciasto? Jest w lodówce. - kiwnęłam głową i zabrałam się za krojenie ciasta,w tym samym czasie gawędziłam z mama Wroniastego. Gdy już wszystko było gotowe, wzięłam tackę z czterem szklankami kawy i talerzykami, a pani Asia talerz z ciastem. Postawiłyśmy to wszystko w salonie na stoliku. Rozłożyłam talerzyki i podałam każdemu kawę, po czym usiadłam koło Andrzeja. - Zapomniałam o łyżeczkach!
- Ja pójdę - zaoferowałam i wstałam z sofy. Po krótkiej chwili byłam z powrotem z czterema łyżeczkami do ciasta. - Proszę bardzo.
- Dziękuję Ci bardzo złotko - powiedziała mama Andrzeja. Jak zwykle zaczęła się gadka szmatka. Typowe opowiadania co się dotychczasowo działo.Wrona nie zapomniał wspomnieć o mojej nodze i dopowiedzieć jeszcze jaka to ze mnie niezdara. Oczywiście nie zabrakło też przeróżnych historyjek pana Tomasza, które każdy słyszał już setki razy, ale i tak za każdym razem śmieszyły tak samo. Właśnie w tym czasie, gdy pan Tomek opowiadał jedną z najciekawszych i moich ulubionych historyjek, Wrona przeszkodził, mówiąc, że ma coś ważnego do powiedzenia. Domyślałam się o co mu chodzi, ale chciałam, żeby jeszcze trochę poczekał z powiedzeniem o nas.
- Poczekaj niech pan Tomek dokończy, bardzo lubię tą historię. - powiedziałam ze śmiechem i popatrzyłam w stronę pana Tomasza, ten puścił mi oczko i wznowił swą opowieść. Andrzej westchnął z uśmiechem i popatrzył na mnie rozbawiony. Chyba zrozumiał co miałam na myśli. Niestety historia taty Andrzeja dobiegała końca.
- I kiedy Franek przyjechał my zdążyliśmy już opróżnić butelkę. - dokończył i razem zaczęliśmy się śmiać. Pani Asia patrzyła tylko na nas z uśmiechem na twarzy, a Andrzej, który nie mógł się doczekać końca, spojrzał na mnie i uśmiechnął się cwaniacko. - No Andrzej teraz możesz ogłosić ta wiadomość. - spojrzałam na Wronę i przełknęłam ślinę, sama nie wiem czego się tak bałam. Niby znałam ich już trochę, ale i tak mały stres mnie złapał. W międzyczasie mama Andrzeja zaczęła sprzątać ze stolika, chciałam jej pomóc, ale powiedział, że już dość pomogłam i mam odpoczywać, zwłaszcza z tą nogą.
- Mam dziewczynę - oznajmił i miał jeszcze coś powiedzieć , ale jego tata mu przerwał
- To świetnie, chętnie ją poznam - powiedział z takim dziwnie udawanym szczęściem, jakby tak na prawdę nie cieszył się z tego - Mam nadzieję, że jest choć trochę fajna tak jak Justyna - po tych słowach, Andrzej się zaśmiał, a ja czułam jak się rumienię - No co prawdę mówię.
- Zgadzam się z ojcem - przytaknęła mu żona - Takiej dziewczyny to ze świecą szukać. - jeszcze bardziej się zarumieniłam. Nie lubię jak ktoś mi prawi komplementy.
- Nie dałeś mi dokończyć - powiedział ze śmiechem siatkarz - Bo to właśnie Justyna jest moją drugą połówką - dokończył. Rodzice spojrzeli po sobie uradowani i przytulili siebie nawzajem. Popatrzyłam zdziwiona na Andrzeja, a ten na mnie. Takiej reakcji to ja się nie spodziewałam.
- W końcu się doczekaliśmy! - powiedziała pani Asia i przytuliła nas w tym samym czasie, po czym na ucałowała. Odetchnęłam z ulgą, nie potrzebnie się tak stresowałam - Ile ja to się modliłam, aby nadszedł taki dzień! - zaśmiałam się razem z Andrzejem.
- Cóż ja mogę powiedzieć? - zapytał uradowany pan Tomasz - Szczęścia wam życzę i pamiętaj Andrzej jak ją skrzywdzisz to Cię wydziedziczę! - pogroził mu, po czym przytulił nas obojga
- Nie martw się tato. Za długo na to pracowałem - spojrzał na mnie tym swoim przepięknym spojrzeniem. Uśmiechnęłam się do niego i puściłam oczko.
- No to trzeba to uczcić! - Powiedział szczęśliwy pan Tomasz i podszedł do szafki z przeróżną wódeczką, od kolorowej, aż po samą czystą. Uwielbiałam jak starszy Wrona otwiera tą szafeczkę, zatarłam uradowana ręce i rozsiadła się wygodnie na sofie. Siatkarz widząc moje zachowanie, zachichotał.
- Może innym razem tato - powiedział, spojrzałam na niego jak na idiotę - Za niedługo musimy się zbierać.
- Tak szybko? - zapytał zdziwiony - Myślałem, że zostajecie na noc.
- Przepraszam, po jutrze mamy wylot i musimy jeszcze kilka spraw załatwić. - wstał i czekał na mój ruch - Obiecuję, że jak wrócimy to przyjedziemy na dłużej.
- To chociaż na kolację zostańcie - poprosiła pani Asia. Wrona chciał już coś powiedzieć, ale mu przeszkodziłam
- Pewnie, że zostaniemy! - uśmiechnęłam się do matki Andrzeja - Mało tego, ja zrobię kolację - Wrona spojrzał na mnie zaskoczony, a mama Wroniastego zapewne chciała zaprzeczyć - Od razu mówię, że nie słyszę odmowy. Mało Pani spędza czasu z synem, więc teraz jest okazja. - puściłam oczko siatkarzowi i pognałam do kuchni. Tak, na prawdę to nie wiedziałam co mam zrobić, więc najpierw postanowiłam poszperać w szafkach i lodówce.

Perspektywa Andrzeja 
- Zwariowana dziewczyna - westchnęła ze śmiechem mama i usiadła koło mnie wygodnie, a tata rozsiadła się na fotelu naprzeciwko
- Za to jaka kochana - uśmiechnąłem się i objąłem mamę ramieniem - Cały czas rozmawialiśmy o nas, to teraz powiedzcie co u was.
- Po staremu - zaśmiał się ojciec - Nie ma co mówić.
- Na pewno się coś znajdzie - puściłem oczko i czekałem na to jak się rozgadają. Zawsze tak było, że trzeba było ich zachęcać do gadania, ale jak już się rozgadali to nie było szans ich zatrzymać. Było i tym razem, zaczęli opowiadać różne historię.
- Właśnie co do sąsiadów - odezwała się mama - To Martyna wróciła - po tych słowach zamarłem.
- Wróciła? - zapytałem szeptem z niedowierzaniem, wszystko wróciło. Wspólne spędzony czas, zabawny na boisku, radość z każdej chwili, ale najbardziej nie chciałem przypominać tamtego dnia. Momentalnie zacisnąłem dłonie w pięści. - I co z tego, ze wróciła? - zapytałem szorstko
- Myślałam, że się ucieszysz. - powiedziała skruszona
- Niby z czego? - wstałem - Z tego jak mnie potraktowała? Nie muszę Wam przypominać co się stało? - zacząłem nerwowo wymachiwać rękoma
- Nie musisz - powiedział szeptem tata - Rozumiem Twoje zachowanie, ale uspokój się i usiądź - wykonałem prośbę ojca i znów siedziałem koło mamy - Była tutaj i pytała o Ciebie, zostawiła...
- Nie chcę o tym słyszeć! - nie wytrzymałem, wstałem i skierowałem się do drzwi wyjściowych. W korytarzu ubrałem buty i wyszedłem. Musiałem się przewietrzyć, szedłem tak wzdłuż uliczki, co rusz odpowiadając sąsiadom na przywitania. W pewnym momencie ujrzałem ją, nic się nie zmieniła. Blond długie włosy, szczupła sylwetka, taka sama jak kilka lat temu. Gdy nasze spojrzenia się spotkały, oderwałem wzrok i poszedłem dalej. Szybkim krokiem dotarłem do domu. Przy drzwiach wziąłem głęboki oddech i wszedłem do środka. Zdjąłem buty i przeszedłem do salonu. Przeprosiłem rodziców za moje zachowanie i usiadłem. Zaraz potem Justyna przyszła z kolacją i razem zajadaliśmy się pysznym daniem, zrobionym przez moją ukochaną. Reszta wieczoru minęła w już nie takiej atmosferze co była na początku. Widziałem, ze Justyna coś podejrzewa, ale o nic nie pytała, nawet to i dobrze.
- Bawcie się dobrze i uważajcie na siebie. - powiedziała mama kiedy się żegnaliśmy. Dała każdemu buziaka w polik i przytuliła - Justyna pilnuj mi go tam!
- Nie ma sprawy - zaśmiała się i podeszła do mojego taty - Dowiedzenia Panie Tomku, mam nadzieję, że następnym razem uda nam się co nieco z tej szafeczki upić - zaśmiała się i przytuliła go na pożegnanie
- Oj, też mam taką nadzieję! - odpowiedział uradowany - No syneczku, trzymaj się tam w tym wielkim świecie i nie zapomnij o starym ojcu.
- Jakim starym? - zaśmiałem się i także przytuliłem. Po jakże długim pożegnaniu, wyszliśmy z domu rodziców. Chwyciłem Justynę za rękę i tak szliśmy w kierunku samochodu, gdy już staliśmy przed drzwiami pasażera, oparłem się o nie i przyciągnąłem dziewczynę do siebie, tak, że stykaliśmy się czołami. Parzyłem to na oczy, a to na usta. Przygryzła seksownie dolną wargę i wpiła mi się w usta. Z sekundy na sekundę pocałunek stawał się co raz namiętny. Swoje ręce z jej szyi sunąłem wzdłuż pleców, aby zatrzymać się na biodrach. Przycisnąłem ją jeszcze bardziej do siebie, za to ona położyła swoje ręce na moim karku i delikatnie drażniła paznokciami moją skórę. Oderwaliśmy się od siebie dopiero wtedy, gdy zabrakło nam powietrza. Spojrzała na mnie zalotnie i wsiadła do samochodu. Uśmiechnąłem się sam do siebie, po czym wsiadłem od strony kierowcy. - Nie było tak źle -  zaśmiałem się
- Sama nie wiem czego się tak bałam - również się zaśmiała
- A jednak się bałaś! - spostrzegłem na jej twarzy nikły uśmiech
- Co ty wygadujesz? - udawała głupią - Lepiej już jedźmy, bo z tego zmęczenia jakieś głupoty gadasz. - westchnąłem i odpaliłem silnik. Justyna uśmiechnęła się triumfalnie i oparła się wygodnie o fotel. Skupiłem się na drodze, aby bezpiecznie dotrzeć na miejsce. 
Po niespełna 25 minut byliśmy pod blokiem Oli. Zaparkowałem samochód na parkingu i wysiadłem z auta, po czym otworzyłem drzwi od strony pasażera. Delikatnie, aby jej nie zbudzić, wziąłem ją na ręce. Nogą zamknąłem drzwi, a potem kluczykiem cały samochód. 
- Za dobrze ze mną masz, za dobrze - wymruczałem sam do siebie i podreptałem do mieszkania. Gdy znalazłem się już w środku, położyłem dziewczynę na łóżku i przykryłem. Pocałowałem w czoło i wyszedłem wziąć szybki prysznic. W drodze powrotnej do pokoju wstąpiłem jeszcze do kuchni po coś do picia, gdzie tam spotkałem Karola.
- I jak tam spotkanie z rodzinką? - zapytał z uśmiechem i wskazał na krzesło, abym usiadł 
- Byłoby wyśmienicie, gdyby nie jedna rzecz - uśmiechnąłem się krzywo, przyjaciel spojrzał na mnie z zaciekawieniem
- A mianowicie? 
- Martyna wróciła do Polski - reakcja Karola niczym nie różniła się od mojej. Siedział tak zapatrzony w jeden punkt. 
- Widziałeś ją? - zapytał po chwili - Rozmawiałeś?
- Widzieć, widziałem - odparłem bez emocji - Ale nie rozmawiałem, nie miałbym nawet o czym.
- Racja - przyznał i wstał - Nie ma co, czas iść spać. Dobranoc - powiedział i nie czekając na odpowiedź, wyszedł. Widać było, że też nie chce o tym rozmawiać. Zgasiłem światło i ruszyłem do pokoju, gdzie spała Justyna. Położyłem się koło niej, a ta momentalnie w tuliła się we mnie. Objąłem ją ramieniem i powiedziałem ciche Kocham Cię, ucałowałem ją w czoło i próbowałem zasnąć. Po kilku minutach odpłynąłem do krainy Morfeusza. 


 Ten rozdział jest dedykowany wszystkim tym, którzy są nadal ze mną.
Cieszę się, że ktoś to czyta i mam nadzieję, ze będzie Was więcej.
Po raz pierwszy jestem zadowolona z tego co napisałam.
Co prawda nie jest to wszystko co chciałam tu umieścić, ale nie jest najgorzej!
No to teraz czekam na krytykę, komplementy itp. Piszcie co Wam się podoba, a co nie. Przyjmę wszystko na klatę! Hahah :D 
Pozdrawiam serdecznie Black. 

niedziela, 15 listopada 2015

Rozdział 20

- Idź przymierz jeszcze to. - Ola podała mi czerwoną sukienkę. Zrezygnowana i zmęczona wzięłam to co mi dała Dudzicka i poszłam z powrotem do przymierzalni. Po chwili wyszłam z malutkiego pomieszczenia i pokazałam się przyjaciółce.
- I jak? - zapytałam z uśmiechem i obróciłam się wokół własnej osi
- Wyglądasz ślicznie - wydukała i kazała mi jeszcze raz się obrócić - Wrona padnie jak Cię zobaczy! - uśmiechnęłam się na te słowa i weszłam z powrotem do przymierzalni, gdzie tam przebrałam się w swoje ubrania. Następnie razem z blondynką wyszłam ze sklepu uprzednio płacąc za wzięte rzeczy.
- To co idziemy coś zjeść? - zapytała, gdy przechodziłyśmy obok knajpki
- Nie, jedźmy już... - odpowiedziałam zmęczona - Już nigdy więcej nie idę z Tobą na zakupy!
- Zawsze tak mówisz, a później "Ola pojedź ze mną na zakupy proszę!" - udawała mój głos
- Ej! Wcale nie mam takiego głosu! - zaczęłyśmy się śmiać - Wracajmy do mieszkania. - powiedziałam, gdy przestałyśmy się śmiać. Ola twierdząco pokiwała głową i swoje kroki skierowałyśmy w stronę ruchomych schodów, które prowadzą na podziemny parking. Pochłonięta rozmową z Dudzicką, nie spojrzałam, jak stanęłam na jeszcze płaskim schodku, a mianowicie na linii dzielącej od siebie schodki i gdy zjeżdżałyśmy w dół, moja noga ześlizgnęła się ze schodka. Usłyszałam chrupnięcie i poczułam nieprzyjemny ból w kostce. Syknęłam z bólu, a Ola zdążyła mnie uchronić przed upadkiem.
- Nic Ci nie jest? - zapytała z troską
- Chyba nie - podniosłam nogę i poczekałam, aż zjedziemy na sam dół, żebym mogła zobaczyć co się stało z kostką. Gdy dotarłyśmy, postawiłam nogę i ponownie syknęłam z bólu.
- Widać, że coś jest z nią nie tak. Pojedźmy do lekarza. - zaproponowała przyjaciółka i złapała mnie pod ramię
- Nie, jest w porządku. Trochę będę utykać, ale to nic. - uśmiechnęłam się krzywo i spróbowałam przejść kawałek do samochodu. Jakoś, bo jakoś dotarłam do auta. Ola otworzyła mi drzwi od strony pasażera i pomogła mi usiąść na fotelu. Zamknęła drzwi i po chwili siedziała na miejscu kierowcy. Odpaliła silnik i kierowała się w stronę mieszkania. Ja za to zdjęłam buta, jak oczekiwałam była spuchnięta. Bardzo głęboko westchnęłam, co nie przeszło uwadze blondynki.
- Spuchnięta? - bardziej stwierdziła niż zapytała
- Taa... Głupie ruchome schody.
- Nie zwalaj na schody. To Twoja wina, że nie umiesz postawić nogi w odpowiednim miejscu - zaśmiała się, a ja ponownie westchnęłam. Ja to mam jednak szczęście. Po kilkunastu minutach byłyśmy na miejscu.
- No to jesteśmy. - zadeklarowała, a ja wyciągnęłam telefon, aby zadzwonić po Andrzeja. wybrałam numer i czekałam, aż odbierze. Po kilku sygnałach odebrał.
- Tak? - usłyszałam męski głos
- Andrzej zejdź na dół, pod blok jakbyś mógł - powiedziałam słodko i czekałam na to co powie
- Coś się stało? - zapytał troskliwie
- Jak zejdziesz to się dowiesz.
- To już lecę - powiedział i się rozłączył. Ola spojrzała na mnie z rozbawieniem.
- I czego się śmiejesz? Mi się takie nieszczęście przydarzyło, a ty co? - zapytałam również ze śmiechem
- Wiesz patrząc z mojej perspektywy to jest śmieszne - zaczęła się śmiać - Pierwszy raz spotykam się z czymś takim - dołączyłam do niej. Przyjaciółka wyszła z samochodu i okrążając go, otworzyła drzwi od mojej strony. - Toś się załatwiła dziewucho - znów zaczęła się śmiać
- Przestań już no! - rzuciłam w nią butem, a ta jeszcze bardziej się śmiała.
- Co tu się dzieje? - usłyszałyśmy głos Andrzeja, który stanął obok Oli. - Coś ty zrobiła?! - zapytał wskazując na moją kostkę
- Nic poważnego - machnęłam ręką i próbowałam wstać
- Właśnie widzę - powiedział z irytacją i pomógł mi wyjść z auta. Po czym wziął mnie na ręce i kierował się w stronę mieszkania. Podniosłam wzrok wyżej, aby zobaczyć wyraz twarzy Andrzeja. Po niej mogłam wywnioskować, że jest zły, więc postanowiłam to załagodzić.
- Jesteś zły? - szepnęłam mu słodko i niewinnie na ucho. Westchnął tylko, ale na jego twarzy pojawił się mały uśmiech.
- Nie, nie jestem - odpowiedział i wcisnął guzik "wołający" windę - Jak Ty to w ogóle zrobiłaś?
- Nie powiem, bo będziesz się śmiał - schowałam głowę w jego tors i usłyszałam cichy śmiech siatkarza. Uśmiechnęłam się i bardziej wtuliłam się w klatkę piersiową Andrzeja. Gdy winda się otworzyła Wrona wszedł do środka i wcisnął guzik z numerem 7. Drzwi miały się już zamknąć, ale przeszkodziła im damska dłoń, jak się później okazało, była to dłoń Oli. Weszła do środka i położyła wszystkie torby na podłogę. Uniosłam głowę, aby spojrzeć na Wroniastego, a ten w tym samym czasie spojrzał w dół na mnie. Uwielbiam patrzeć w jego bladoniebieskie tęczówki. Zawsze mnie hipnotyzują. Sama nawet nie wiem kiedy, złączył nasze usta. Po krótkiej chwili usłyszeliśmy dźwięk robionego zdjęcia. Spojrzałam zdezorientowana na blondynkę.
- No co? Słodko wyglądaliście. - przyznała i zaczęła stukać coś w telefonie - A to jest za to, że mi nie powiedziałaś! - dodała z oburzeniem.
- Co zrobiłaś? - próbowałam odebrać jej telefon, ale Andrzej mnie trzymał, a Ola schowała szybko komórkę do torebki. Spojrzałam złowieszczo na blondynkę.
- Policzmy się później - powiedziałam i usłyszeliśmy dźwięk oznajmujący, że winda dotarła na właściwe piętro. Wrona wyszedł ze mną z windy, a Ola za nami  Przeszedł kilka kroków i stał już przed drzwiami mieszkania. Zadzwoniłam dzwonkiem, aby nam otworzyli, ponieważ każdy miał zajęte ręce. Za drzwi było słychać kroki i głos, jak się nie myle Karola.
- Toć macie klucze! Po co mam Wam... - otworzył drzwi i patrzył na nas ze zdziwieniem. Ola nie udzielając wyjaśnień weszła do środka, a Wrona wraz ze mną za nią. Położył mnie delikatnie na sofie w salonie.
- No to teraz opowiadaj! - rozkazał i usiadł na przeciwko mnie.
- No, bo to przez te głupie schody. - zaczęłam, ale wpadł Włodarczyk
- Ej Justyna to prawda, że skręciłaś kostkę na ruchomych schodach? - zapytał z rozbawieniem, a gdy zobaczył moja nogę to wybuch śmiechem - A jednak to prawda
- To nie jest śmieszne! - rzuciłam w niego poduszką -  Tak w ogóle to skąd to wiesz?
- Z Instagrama - odpowiedział z takim tonem jakby to było oczywiste - Na profilu Oli było zdjęcie Twoje i Andrzeja, jak się całujecie, a pod postem krótki opis.
- Olaaa! Nie żyjesz! - krzyknęłam i poderwałam się z sofy, ale Wrona posadził mnie na nią z powrotem - Dorwę Cię jeszcze Dudzicka!
- To za to, że mi nie powiedziałaś! - usłyszałam jej głos z kuchni. Siatkarze przyglądali się tej całej sytuacji ze śmiechem. - Masz tu lód ciamajdo - zaśmiała się i przyłożyła ścierkę do opuchlizny. W czasie mrożenia mojej kostki, opowiedziałam o całym zdarzeniu w galerii. Nieuniknione były śmiechy i komentarze moich jakże cudownych przyjaciół. Gdy opuchlizna już trochę zeszła, zdjęłam już prawie roztopiony lód.
- Nie jest tak źle - odezwał się Karol oglądając nogę - Nie jest sina, więc jest dobrze. - oznajmił i poszedł do przedpokoju, aby potem przyjść z bandażem elastycznym i kremem. Posmarował, a następnie owinął mi starannie kostkę. Każdy przyglądał mu się z uwagą.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się do niego, gdy skończył. Po czym spróbowałam wstać i trochę rozruszać nogę. Nie sprawiało mi to już takiej wielkiej trudności jak na początku. - No! To teraz idziemy jeść. - powiedziałam zacierając ręce. Wszyscy zaczęli się śmiać i poszliśmy do kuchni. Tam Ola zaczęła przygotowywać obiad.
- To co robimy na obiad? - zapytałam chcąc pomóc
- Co ja robię. Ty idziesz leżeć i nie przemęczać nogi. - odpowiedziała i zaczęła kroić marchew
- No, ale... - chciałam coś powiedzieć lecz mój ukochany mnie wyprzedził
- Nie ma żadnego "ale". Siadaj i nie przemęczaj nogi. - rozkazał pokazując krzesło obok siebie. Westchnęłam głęboko i zrezygnowana usiadłam, więc przy stole z chłopakami. Ola zaśmiała się cicho, ale na tyle, że usłyszałam.
- Właśnie, czemu nic nie powiedzieliście, że jesteście razem? - wypalił nagle Karol. Spojrzeliśmy się z Andrzejem po sobie.
- Sami nie wiemy czemu, tak jakoś. - odpowiedział Wrona - Z resztą nie było na to czasu. - powiedział i zmienił temat.
Po zjedzonym już posiłku każdy zajął się sobą. Ja poszłam, a raczej dokuśtykałam się do mojego tymczasowego pokoju i padłam twarzą na łóżko. Miałam na celu troszkę się zdrzemnąć, ale jak zwykle ktoś pokrzyżował mi plany. Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi, a zaraz po tym ten ktoś przytulił się do moich pleców.
- Zmęczona? - wymruczał mi do ucha - Bo jak nie to... - zaczął całować mnie po karku
- To? - odwróciłam się do niego przodem, a ten złączył nasze usta. Po chwili jednak oderwałam się od niego i czekałam na odpowiedź.
- To pomyślałem, że pojedziesz ze mną do moich rodziców - wyszczerzył się
- Nie wiem czy to jest dobry pomysł. Z tą nogą to daleko to się nie wybiorę. Nawet nie wiem czy do Miami pojadę - skrzywiłam się na tą myśl
- Przestań! Nie jest tak źle przecież. - powiedział i mnie przytulił. Wtuliłam się bardziej w jego tors. - To jak?
- No już pojadę - uśmiechnęłam się i wstałam z łóżka - No Panie Wrona wstawaj! - rzuciłam w niego poduszką
- Jeszcze czas - wymamrotał i obrócił się do mnie plecami
- O nie! Tak to my się bawić nie będziemy. Liczę do trzech i idę po wodę. Raz.... Dwa.... - byłam gotowa do pójścia po wodę - Trzy!
- Dobra! - wstał jak opatrzony. Przytaknęłam mu i wyszłam do łazienki troszkę się ogarnąć. Po niespełna 15 minutach byłam z powrotem. Przebrałam się jeszcze w bardziej eleganckie ciuszki i byłam gotowa. Pokuśtykałam do salonu i tam poczekałam na Wronę.
- Możemy już jechać. - wszedł do salonu i pomógł mi wstać z kanapy - Włodi biorę Twoje auto! - krzyknął i wyszliśmy z mieszkania. Trzymając się za ręce przebyliśmy drogę do samochodu. Andrzej jak na dżentelmena przystało, otworzył mi drzwi, a potem okrążając auto wsiadł od strony kierowcy. W Warszawie jak to w Warszawie, bez korków nie istnieje. Także, gdy tylko wyjechaliśmy spod bloku wpakowaliśmy się w korek. Znudzona postanowiłam się zdrzemnąć.
Yyy... Dałam plamy... Wiem...
Pozdrawiam bezwartościowa Black. :*

poniedziałek, 12 października 2015

Rozdział 19

- Koochaaj mniee! - usłyszałam krzyki, które wydawali moi towarzysze - Kooochaaaj mniee! Nieprzytomnie! Jak zapalniczka ogień, jak słucha studnia wodę! - przeraziły mnie te piski.
- Zamknij sie! - zaśpiewałam w rytm muzyki. Wyciągnąłam ręce do góry, aby się rozciągnąć.
- Już nawet śpiewać nie wolno - powiedział z udawanym oburzeniem Włodarczyk
- Śpiewać można, krzyczeć nie - zaśmiałam się - Gdzie jesteśmy? - spytałam, a jednocześnie Wojciech zatrzymał samochód.
- Na miejscu - zaśmiał się. Coś czuję, że będzie zabawnie.
- Ooo to dobrze, bo jestem głodna - siatkarze zaczęli się śmiać.
- A kiedy Ty nie jesteś głodna? - zapytał dotąd siedzący cicho Andrzej
- Spadaj! - kopnęłam go w przysłowiowe cztery litery i wyciągnęłam z bagażnika swoją walizkę. Niemalże biegiem pokonałam drogę z smochodu do domu.
- Głodna jesteem! - wykrzyczałam na całe gardło, gdy weszłam do kuchni. Bez wahania otworzyłam lodówkę i wybrałam co nieco do jedzenia. Włodarczyk z Wroną turlali się ze śmiechu. - No co? Głodna jestem! - powiedziałam z pełną buzią
- A kiedy Ty nie jesteś głodna? - za pleców usłyszałam głos mamusi.
- Mamusiaaa! - przytuliłam się do niej. Strasznie za nią tęskniłam, dopiero teraz to sobie uświadomiłam. - Tęskniłam za Tobą!
- Ja też - zaśmiała się - Co tak szybko przyjechałaś?
- No wiesz mamusiu, bo ja to tylko tak na chwile - mówiłam jedząc. Siatkarze dosłownie płakali ze śmiechu - Przestańcie w końcu! Co ja poradzę na to, że jestem głodna!
- Przepraszamy - powiedzieli równocześnie i przywitali się z moją mamą.
- Wracając do tematu to zabieram jeszcze kilka rzeczy i jade dalej - wyszczerzyłam się do mamusi, ta tylko pokręciła głową ze śmiechem.
- Co ja z Tobą mam, to nikt nie wie - zaśmiała się moja rodzicielka - Na kolacje zostajecie mam się rozumieć.
- A jak! - wykrzyczałam - A tak wogóle to gdzie....
- Andrzej! - przerwał mi mój najmłodszy brat. Mały przytulił Wrone, a ten podniósł go do góry.
- Taa, nie ma to jak przywitanie siostry - zaśmiałam się
- Cześć Justyna! Cześć Wojtek - dał mi buziaka w polik, a następnie przybił piątkę z Włodzimierzem. - Andrzej pobawisz się ze mną?
- Jasne! - środkowy razem z moim braciszkiem ulotnili się do pokoju, a ja postanowiłam iść się dopakować.
- Idę zabrać te kilka rzeczy i przyjdę pomogę w kolacji - dałam mamie buziaka w polik, gdy ta zalewała kubki z kawą. - Tymczasem zostawiam Ci Wojtka do rozmowy! - powiedziałam i przeszłam do mojego pokoju. Rozejrzałam się wokół, aby zobaczyć co gdzie leży i wziąć co mi będzie potrzebne na wyjazd. Gdy zbliżałam się ku końcowi pakowania, wszedł Wrona i usiadł na łóżku. Spojrzałam przelotnie na niego i wróciłam do poprzedniej czynności.
- Przepraszam poraz kolejny - powiedział podając mi okulary przeciw słoneczne, których szukałam. Spojrzałam na niego zaskoczona.
- Za co?
- No za tą akcję z Kubiakiem - zaśmiałam się, gdy to usłyszałam
- Andrzej ja pamiętam jak mnie przepraszałeś - chwyciłam okulary i spakowałam do torby
- Naprawdę? To dlaczego byłaś dla mnie taka opryskliwa? - zapytał i wstał
- Bo wszystko przypomniało mi się o wiele później - zaśmiałam się i zapięłam spakowaną torbę - No! To już wszystko - wysapałam, kładąc torbę na łóżko
- No nie wszystko.- spojrzałam na Wrone, który trzymał mój strój kąpielowy
- Nie mogłeś powiedzieć wcześniej? - podeszłam do niego w celu zabrania mojej rzeczy. Ten jednak szybko ją schował za plecami. Próbowałam odebrać mu ten cholerny strój. - Andrzej no!
- Napewno wszystko Ci się przypomniało? - zadarłam głowę do góry, aby na niego spojrzeć.
- Tak wszystko - usmiechnęłam się na wspomnienie tańca czy pocałunku - I wyznam, że ta impreza nie była jednak, aż taka zła jak myślałam na początku - bez namysłu oplotłam rekoma jego kark i wpiłam mu się w usta. Wrona objął mnie w tali i pogłębił pocałunek. Wszystko było by pięknie, gdyby nie Wojciech, który bez pukania wszedł do pokoju.
- Upss... Przepraszam - powiedział zawstydzony i wyszedł. Razem z Wroną się zaśmialiśmy. Poczułam takie ciepło na sercu. Mimowolnie się usmiechnęłam. Andrzej widząc to chwycił mnie za podbródek i uniósł do góry, abym spojrzała w jego bladoniebieskie tęczówki. Zdąrzył tylko lekko musnąć moje wargi, gdyż usłyszeliśmy głos mamy, która wołała nas na kolacje.
- Starczy tego dobrego. Idziemy jeść! - powiedziałam stanowczo. Wrona się zaśmiał, ale grzecznie szedł za mną. Gdy weszliśmy Wojciech chciał już coś powiedzieć, ale mu ewidentnie przeszkodziłam.
- Smacznego! - rzekłam siadając.
Kolacja przebiegła nam na rozmawianiu i opowadaniu różnych śmiesznych historii.

- Uważajcie i miłej drogi! - krzyknęła jeszcze mama, gdy wsiadałam do samochodu.
- Paa mamuś! Kocham Was! - też krzyknęłam i wsiadłam do samochodu. W środku na miejscu kierowcy siedział już Wojciech. Czekaliśmy tylko na Wronę, który musiał się wrócić po telefon.
- Już jestem - Andrzej usiadł na miejsce koło mnie i objął mnie ramieniem. Uśmiechnęłam się na widok Wojtka, który spoglądał na nas w lusterku.
Warszawa na szczęście nie jest tak daleko, więc droga minęła nam szybko i radośnie. Włodzimierz zwinnie zaparkował przed blokiem Dudzickiej. Każdy wziął swój potrzebny bagaż i ruszyliśmy do mieszkania.
- Witamy! - drzwi otworzyła nam Pani domu wraz ze swoim chłopakiem, którzy zaprosili nas do środka. Po przywitaniu się, przeszliśmy do salonu i jak zwykle zaczęła się gadka szmatka. Chłopaki o siatkówce, a ja z Olą o innych babskich sprawach.
- Chodź Justyna pomożesz mi - poprosiła mnie dziewczyna Kłosa - Nie będziemy przecież tak gadać o suchym pysku - zaśmiała się i wyjęła z szafki butelkę wina, a z innej pięć kieliszków. Wsypałyśmy jeszcze jakiś chrupek do miski i wróciłyśmy do siatkarzy.
- Są i one! - wykrzyczał Karol i pocałował swoją wybrankę, która siłowała się już z otwieraniem butelki czerwonego wina.
- Mógłbyś? - podała mu trunek - Dzięki
- To co za nas? - Kłos uniósł rękę z kieliszkiem
- Za nas - odpowiedzialiśmy razem. Upiłam łyk i odłożyłam wino spowrotem na stół. Wieczór minął nam przyjemnie i w spokojnej atmosferze.
- Ja idę już spać... - zaczęłam ziewać - Dobranoc - po drodze do łazienki wzięłam z walizki koszulkę do spania i kosmetyczke. Po szybkim prysznicu i pokazaniu mi przez Ole pokoju, w którym będę spała, położyłam się do łóżka. Moje myśli zaczęły krążyć wokół mnie i Andrzeju. Nie wiedziałam czy robie dobrze, ale jednego byłam pewna, że jestem szczęśliwa. Usłyszałam, że ktoś wchodzi do pokoju, a potem poczułam jak ugina się materac pod czyimś ciężarem. Podniosłam głowę, aby zobaczyc kto to.
- A ty przypadkiem nie pomyliłeś pokoi? - zapytałam Andrzeja leżącego tuż obok mnie.
- Raczej nie - wymruczał i przewrócił się w moją stronę
- A mi się wydaje, że jednak Pan się pomylił Panie Wrona - powiedziałam i skradłam mu całusa. Położyłam głowę na jego torsie i zamknęłam oczy chcąc zasnąć. Poczułam jeszcze tylko jak Andrzej mnie obejmuje całując w czubek głowy i odpłynęłam.

Rano obudziłam się w wyśmienitym humorze. Wstałam po cichu, aby nie zbudzić siatkarza i pokierowałam się do kuchni. Już z korytarza było czuć zapach kawy. Gdy weszłam do pomieszczenia, przy stole siedział Włodi z kubkiem kawy i talerzem pełnym kanapek. Usiadłam na przeciwko niego i podebrałam mu jedna z kanapek.
- Ej zrób se! - oburzył się przyjmujący
- Ale Twoje są takie pyszne! - spojrzałam na niego słodko
- Na mnie to nie działa - powiedział biorąc łyk kawy. Zaśmiałam się tylko i wstałam w celu zrobienia śniadania. Wyjęłam kilka rzeczy z lodówki i wymodziłam z nich kanapeczki. Wróciłam powrotem na swoje miejsce i zaczęłam zajadać przyrządzone przeze mnie śniadanko.
- Wiesz może gdzie podział się Wrona w nocy? - zapytał podejrzliwie
- Może wiem, a może nie - usmiechnęłam się i wgryzłam się w kanapkę - A co bałeś się sam spać?
- Ha ha ha śmieszne - powiedział sarkastycznie i zabrał mi moja ostatnią kanapkę.
- Obyś się nią udlawił - zaśmiałam się i odłożyłam brudne naczynie do zmywarki. Wychodząc z kuchni trafiłam na Olę. - Będziesz miała dzisiaj czas na zakupy? - zapytałam blondynkę
- Jasne! Zawsze i wszędzie! - odpowiedziała z entuzjazmem
- To tak po 10:00 wyjdziemy - posłałam jej oczko i poszłam do łazienki się ogarnąć. Po drodze wstąpiłam do pokoju chcąc wziąć ciuchy do ubrania. Wrona już nie spał tylko grzebał coś w telefonie. Ten widok to akurat mnie nie zdziwił. Podeszłam do walizki i wyjęłam ubrania na dzisiaj. Szybko podreptałam do łazienki się przebrać i wróciłam z powrotem do pokoju odłożyć koszulkę, w której spałam. Tym razem Andrzej się ubierał.
- Witam Panią, jak się spało? - dał mi całusa na przywitanie
- A nie najgorzej - usmiechnęłam się - A Panu?
- Wyśmienicie, bo spała obok mnie cudowna dziewczyna - powiedział obejmując mnie
- Ciekawe jaka? - droczyłam siez nim
- Taka co stoi teraz przede mną - pocałował mnie, a ja całkowicie oddałam się pieszczocie. W pewnym momencie zaczął dzwonić moj telefon. - Odbierz
- Słucham? - powiedziałam do słuchawki
- No witaj Justynko! Jesteś w Warszawie? - usłyszałam głos Mariusza
- A no witaj Mariuszku! Tak jestem, jestem - usmiechnęłam się do telefonu. Wrona usłyszawszy, że rozmawiam z Mariuszem też się uśmiechnął i wyszedł z pokoju, aby dać mi w spokoju pogadać.
- A to dobrze. Dzwonie po to właśnie, aby się dowiedzieć jak tam, co tam?
- A wszystko po staremu - zaśmiałam się - A u ciebie? Słyszałam, że jedziecie w góry.
- Tak jedziemy, Arek to ma długi język - zaczął się śmiać. Pogadałam jeszcze trochę z atakującym, gdy zobaczyłam, że odchodzi 10:00.
- Dobra Mariusz ja kończę. Czeka mnie jeszcze podbój warszawskich galerii - zaśmiał się na moje słowa
- Nie zatrzymuję Cię już dłużej. Paaa
- Paaa - pożegnałam się i schowałam telefon uprzednio kończąc rozmowę. Zabrałam torebkę i wyszłam na korytarz, gdzie tam spotkałam Dudzicką.
- Kobieto ile można czekać! - odparła znudzona
- Z Mariuszem rozmawiałam - wytłumaczyłam się
- Dobra tam nie ważne idziemy - ciągnęła mnie za rękę w strone drzwi wejściowych. - Wychodzimy na zakupy! - krzyknęła jeszcze i zamknęła drzwi.

Witam!
Oddaje 19-stke! Oceniajcie!

wtorek, 22 września 2015

Rozdział 18

Poczułam jak ktoś trzęsie moim ramieniem. Leniwie otworzyłam oczy i zaspanym wzrokiem spojrzałam na złoczyńce, który śmiał przerwać moją drzemkę. owym złoczyńcą okazał się być Igła.
- Ja pierdziele dziewczyno! - zaczął najwyraźniej czymś zirytowany - Szukałem Cię z dobre pół godziny, a ty sobie śpisz! Jaja se ze mnie robisz?
- Ale o co chodzi? Po co mnie szukałeś? - zapytałam zdezorientowana
- Bawimy się w chowanego. Nie pamiętasz?
- Faktycznie! Specjalnie tu się schowałam, aby zrobić sobie króciutką drzemkę - zaśmiałam się, a Ignaczak spojrzał na mnie spod byka - No co zmęczona byłam
- No i co z tego! - powiedział z wyrzutem - Przez ciebie przegrałem! - gdy usłyszałam te słowa wybuchłam niepohamowanym śmiechem. Mina Igły była bezcenna. - I z czego się śmiejesz? Przegrałem przez ciebie!
- Czemu przeze mnie?
- No, bo nie mogłem Cię znaleźć i się poddałem - odparł smutny
- Ooo biedny Krzysiu - przytuliłam go i pogłaskałam po głowie - Ale zaraz, zaraz! - momentalnie się ożywiłam - Czyli ja wygrałam! - wstałam i zaczęłam tańczyć - Wygrałam! Luzer! - przystawiłam do czoła zrobiona z palców literę "L" i zaczęłam przedrzeźniać Igłę. Ten się całkowicie zirytował i wyszedł z mojego pokoju. Nie odpuściłam mu i poszłam za nim nadal go drażniąc. Niech się nauczy, że Justyny się nie budzi!
- Iwonaa ona mi dokucza - poskarżył się jak mały chłopiec, gdy dotarliśmy na taras.
- Wcale nie! - krzyknęłam - Ja tylko cieszę się wygraną! Wielki Pan Igła przegrał z dziewczyną - wszyscy zaczęli się śmiać
- I w dodatku młodszą - zauważył Winiar
- Przynajmniej poczułem się młodszy - przyznał Ignaczak i się zaśmiał - Fajnie tak wrócić do dzieciństwa - rozmarzył się
- To nie zmienia faktu, że wygrałam - znowu zaczęłam mu dokuczać
- A gdzie się schowałaś? - zapytał zaciekawiony Mariusz - Niezłą musiałaś kryjówkę se znaleźć, bo Igła z dobre pół godziny Cię szukał
- To jest moja tajna kryjówka - szepnęłam Mariuszowi, ale szczwany Igła podsłuchał
- Jaka tajna! Spała w pokoju! - powiedział z absurdem - Rozumiecie? Spała sobie!
- Tak Krzysiu rozumiemy, ale teraz możesz się już pogodzić, ze wygrała - Iwona ze śmiechem poklepała go po plecach
- I ty przeciwko mnie? - zapytał oburzony, ale zaraz zaczął się razem z nami śmiać. Po dwóch godzinach gadania i śmiania się z przeróżnych rzeczy Ignaczakowie musieli się już zbierać, gdyż czeka ich jeszcze podróż do Rzeszowa. Wyściskałam Iwonę i dzieci, a następnie przeszłam do głowy rodziny.
- Będę tęsknić za Tobą mój tatko - uśmiechnęłam się smutno, gdy uświadomiłam sobie, że znowu rozstanę się z Igłą
- Przestań młoda! - przytulił mnie - Przecież możesz mnie odwiedzić - uśmiechnął się i pocałował mnie w czoło jak własną córkę
- Wiem - wtuliłam się jeszcze mocniej w jego ramiona - Idź już czekają na ciebie
- Trzymaj się młoda - ucałował mnie w polik na pożegnanie i wsiadł do samochodu. Pomachałam im jeszcze i wzrokiem odprowadziłam auto, aż do momentu, gdy zniknęło mi z pola widzenia. Wchodząc ponownie do domu poczułam wibrację w kieszeni. Wyjęłam telefon i odebrałam połączenie.
- Tak, słucham? - powiedziałam do słuchawki
- Nie mów słucham, bo Cię...
- Dobra, czego dusza pragnie? - przerwałam mojemu rozmówcy
- Pamiętasz jak jakieś dwa lata temu razem z Wroną planowaliśmy wakacje w Miami? - zapytał, a ja przewertowałam w głowię wydarzenia z przed dwóch lat
- No coś mi świta, a co?
- Masz dwa dni na spakowanie się! - krzyknął ze śmiechem
- Coo?! - nie dowierzałam w to co przed chwilą usłyszałam
- To co teraz powiedziałem. Jedziemy do Miami! - zaśmiał się - Jedź do domu, spakuj się, bo dwa dni mamy wylot! - powiedział i się rozłączył. Z niesamowicie dobrym humorem pognałam do Mariusza, aby podzielić się nowiną. Atakujący zaczął się śmiać, gdy opowiedziałam mu moją rozmowę z Włodzimierzem, a potem zatańczyłam mój własny taniec radości.
- I z czego się śmiejesz?
- Z Twojego - zaczął wymachiwać rękoma - Nie wiem jak to nazwać...
- To był mój taniec radości - powiedziałam - Nie podobał Ci się?
- Bardzo mi się podobał - powiedział z udawaną powagą, ale mu nie wyszło, bo zaczął się śmiać - A teraz tak na poważnie. Zawieźć Cię do domu? - gdy zadał pytanie to ponownie poczułam wibrację. Wyjęłam telefon i zobaczyłam kto dzwoni. Uśmiechnęłam się, gdy ujrzałam zdjęcie Włodiego.
- Poczekaj chwilę - powiedziałam do Mariusza i odebrałam połączenie - Tak Panie Włodarczyk, czegóż jeszcze mi nie powiedział?
- Słuchaj mnie teraz uważnie. Postanowiłem z Wroną, że przyjedziemy po Ciebie. Zawieziemy Cię do Twojego domu, tam się spakujesz i we trójkę już dzisiaj pojedziemy do Wawy. - przedstawiła mi cały plan
- Dobra wszystko rozumiem, ale po co już dziś do Wawy?
- Bo z Warszawy mamy wylot, a Andrzej chciałby się jeszcze spotkać z rodziną.
- Ok, a gdzie będziemy nocować? - zadałam pytanie, a Wlazły, który przysłuchiwał się rozmowie zrobił dziwną minę.
- U Oli zaprosiła nas. Dobra szykuj się, bo zaraz po Ciebie przyjeżdżamy - powiedział już znudzony - Do zobaczenia młoda - rozłączył się. Westchnęłam i pokręciłam głową. Uświadomiłam sobie, że czeka mnie dzisiaj niezła podróż.
- Nie musisz mnie zawozić - odparłam po chwili - Włodi i Wrona po mnie przyjadą i mnie zawiozą, a potem jedziemy do Warszawy. Nocujemy u Oli te dwa dni i wylatujemy do Miami! - ostatnie słowo wykrzyczałam.
- Dobrze to idź się szykuj - wypchnął mnie z salonu. Uśmiechnęłam się pod nosem i popędziłam do pokoju. Spakowałam rzeczy, ale nie zajęło mi to długo, bo wszystko miałam prawie w walizce. Upewniłam się czy o niczym nie zapomniałam, nawet jakbym zapomniała to nic by się nie stało. Wzięłam walizkę w ręce i zeszłam do salonu. Po drodze zatrzymał mnie Michał.
- A ty co mała? - zapytał zdezorientowany - Już nas opuszczasz?
- Tak - powiedziałam obojętnie - W końcu będziesz miał spokój
- Dobra a tak na serio?
- Jadę do Miami! - wykrzyczałam - Włodi załatwił wszystko i jadymy!
- Ahh to miłego pobytu - życzył mi z uśmiechem.
- Dziękuję - dałam mu buziaka w polik - Do zobaczenia -
pożegnałam się i ruszyłam ponownie do salonu. Pożegnałam się z Arkiem i Pauliną i przyszedł czas na Mariusza. Nigdy nie lubiłam żegnać się z Wlazłym, oznaczało to, że długo się nie zobaczymy. Uśmiechnęłam się do niego słabo i wyciągnęłam ku niemu ręce, aby go przytulić. Ten zrobił to samo i po krótkiej chwili zostałam opatulona jego silnymi ramionami.
- Przepraszam - wyszeptałam, a ten odchylił się, aby na mnie spojrzeć.
- Za co? - zapytał zdziwiony
- Miałam zostać dłużej, a okazało się, że byłam u Ciebie tylko jakiś tydzień - zaśmiał się gdy to powiedziałam - A z tego wszystkiego spędziłam może z Tobą jeden dzień?
- Nie przesadzaj - uśmiechnął się - Wrócisz jeszcze przecież
- No wrócę - zaśmiałam się i przytuliłam go ponownie - Do zobaczenia - pożegnałam się i wzięłam walizkę do ręki. Ciągnąc ją za sobą wyszłam z domu zamykając drzwi. Na drugiej stronie zobaczyłam samochód Włodarczyka. Właściciel auta, jak i Wrona stali oparci o maske samochodu. Jako pierwszy zobaczył mnie Andrzej. Podbiegł do mnie i bez słowa przejął moją walizkę, po czym jak dotarliśmy włożył ją do bagażnika. Gdy już miałam łapać za klamkę i otworzyć sobie drzwi to wyprzedził mnie i otworzył mi je, a następnie zamknął. Włodarczyk usiadł za kierownicą, a Endrju obok niego.
- Gotowi na naklepsze wakacje? - zapytał "kierownik" wycieczki
- Tak, możemy już jechać? - odpowiedziałam zirytowana czekaniem na wyjazd
- Dobra już jedziemy - zaśmiał się i odpalił silnik. Siatkarze zaczęli o czymś żywo dyskutować, nie chcąc im przeszkadzać, przyczepiłam słuchawki do telefonu i puściłam jedną z moich ulubionych piosenek. Tępo wpatrywałam się szybko mijający krajobraz za szybą. Nawet mie wiem kiedy poczułam znużenie i zasnęłam.

Tak oto przybywam! Nowonarodzona! Po baaardzo długiej przerwie za co Was z całego serca przepraszam!!!
W rozdziale mogą pojawić się śladowe ilości błędów, za które również przepraszam! Krótki, bo straciłby sens. Obiecuję, że następny będzie dłuższy :D
Tak, więc nie przedłużając, czekajcie i oceniajcie!
Pozdrawiam Was serdecznie! <3

środa, 5 sierpnia 2015

Rozdział 17

Perspektywa Justyny
Nie czułam nic oprócz nieznośnego bólu głowy. Nie miałam nawet siły otworzyć oczu, ale susza, która panowała w mojej jamie ustnej zmusiła mnie do tego. Od razu oślepiło mnie światło i musiałam zamrugać kilka razy, aby coś zobaczyć. Moim oczom ukazał się pokój Wrony.
- Kurwa serio? - wymruczałam sama do siebie. Co jak co, ale w tym mieszkaniu nie chciałam się znaleźć. Podniosłam się do pozy siedzącej i plecami oparłam się o ścianę. Chwyciłam się za głowę i syknęłam z bólu. Na co Ci to było? zapytałam w myślach samą siebie. Dłonią przeczesałam włosy i przejechałam nią po twarzy. Usłyszałam zbliżające się kroki w stronę pokoju, w którym się znajduję, a zaraz po tym dźwięk skrzypiących drzwi. Skrzywiłam się i po raz kolejny złapałam się za głowę. Każdy najmniejszy dźwięk powodował większy ból. Niechętnie spojrzałam w stronę drzwi i ujrzałam Andrzeja opartego o futrynę. W rekach trzymał butelkę wody i jakieś pudełko, zapewne z tabletkami przeciwbólowymi. Pokręcił głową i podszedł do łóżka. Podał mi tabletki, a potem wodę. Łyknęłam środek przeciwbólowy i przyssałam się do butelki z wodą. Wroniasty stał i bacznie mi się przyglądał, jakby oczekiwał czegoś ode mnie.
- Dziękuję - powiedziałam od niechcenia. Z powrotem oparłam się o ścianę i zamknęłam oczy. Nadal czułam na sobie jego wzrok. Próbowałam to zignorować, ale zaczęło mnie to irytować. - Nie widziałeś jeszcze skacowanej dziewczyny?
- Widziałem
- To co się patrzysz? - zapytałam lekko zdenerwowana. Nie odpowiedział nic tylko wyszedł. Wzrokiem przeszukałam pomieszczenie za moją torebką, w której mam telefon. Wisiała na krześle przy biurku. Ledwo, bo ledwo wstałam z łóżka i pomału doszłam do torebki. Wyjęłam z niej telefon i napisałam do Pauliny.
"Paula proszę przyjedź po mnie do Wrony jak najszybciej"
"Za 10 min będę"
Z wielkim grymasem na twarzy skierowałam się do przedpokoju. Gdy wychodziłam stał tam Wrona ignorując go założyłam swoje baleriny.
- Idziesz już? - skinęłam tylko głową - Może Cię odprowadzić?
- Nie musisz Paulina po mnie jedzie - odpowiedziałam - Dzięki za nocleg - podziękowałam i wyszłam. Na klatce schodowej spotkałam Włodarczyka z Kłosem i Olą w nie lepszym stanie od mojego. Pomachałam im tylko i zeszłam na dół. Nie miałam najmniejszej ochoty w takim stanie z nimi rozmawiać. Gdy tylko wyszłam uderzyła mnie fala gorąca. Od razu pożałowałam tego, że nie poczekałam na Paulinę u Wrony. Usiadłam na ławce i złapałam się za głowę. Ludzie na mnie dziwnie patrzyli i nie dziwie im się. Zapewne wyglądam strasznie. Nie musiałam długo czekać na panią Wlazły. Wsiadłam do samochodu.
- Nic nie mów - powiedziałam na wstępie i oparłam się. Zamknęłam oczy i modliłam się, aby głowa przestała mnie już boleć.
- Załatwiłaś się dziewczyno - pokręciła głową i zapaliła silnik. Syknęłam z bólu, gdy usłyszałam głośne piski lecące z radio. Szybko je wyłączyłam i opadłam z powrotem na fotel.
- Nigdy więcej - złapałam się za głowę. Nawet nie wiem kiedy dojechałyśmy. Jak jakiś żywy trup pokonałam drogę z auta do domu. Weszłam do kuchni i zastałam widok Michała w jeszcze gorszym stanie niż ja. Nalałam sobie wody i wypiłam ją duszkiem. Winiar patrzył na mnie z rozbawieniem.
- Nic nie mów - syknęłam - Nie chcę słuchać jaka to jestem skacowana. - Winiarski podniósł ręce w geście poddania. Wstałam i pomału kierowałam się do pokoju. Gdy dotarłam wzięłam z walizki pierwsze lepsze ubrania i udałam się pod prysznic. Zimna woda dobrze podziała na moje obolałe i skacowane ciało. Zrobiło mi się troszeczkę lepiej. Tabletki chyba też zaczęły działać, bo ból głowy aż tak nie dawał po sobie znać. Po zimnym prysznicu, piękna, pachnąca i w lepszym stanie trzeźwości skierowałam się do salonu, a tam na kanapie leżał Mariusz. Opadłam na fotel, który stał obok sofy.
- Nigdy więcej takiego świętowania - wyjęczał, a ja zaczęłam się śmiać - I z czego się śmiejesz?
- Bo dotąd myślałam, że to ja jestem w najgorszym stanie - nadal nie się śmiałam
- Ha Ha Ha bardzo śmieszne - zaśmiał się sarkastycznie - Założę się, że nie pamiętasz jak dotarłaś do domu, nie wspominając połowy imprezy - uśmiechnął się cwaniacko. Momentalnie uśmiech zniknął mi z twarzy. Wytężyłam swoje szare komórki do myślenia i próbowałam przypomnieć sobie coś z imprezy. Teraz to Mariusz widząc moją twarz zaśmiał się. - Tylko, żeby głowa Cię nie rozbolała - zaczął się śmiać. Spojrzałam na niego błagalnie - Nie licz na mnie, ja sam dużo nie pamiętam - śmiał się nadal
- Przypominam sobie fakt, że piłam z Igłą i Fabianem. Przyszedł Winiar wypiłam z nim jednego i potem wyszłam na dwór się przewietrzyć razem z Krzysiem. Rozmawialiśmy i kiedy mieliśmy wejść do klubu zatrzymał nas... O Kurwa! - krzyknęłam i złapałam się za głowę z bólu - Mariusz on naprawdę dostał powołanie?
- Tak - przyznał cicho
- Wtedy ze złości wypiłam z wami kieliszka i potem mnie siekło i resztę pamiętam jak przez mgłę - zamknęłam oczy zdenerwowana - Skoro dostał powołanie to co on robi w Bełchatowie?
- Nie krzycz tylko - poprosił
- Proszę tylko nie to o czym myślę - spojrzałam na niego błagalnie, a ten tylko potwierdził moje myśli ruchem głowy - Ja pierdole!
- Justyna to było pewne, że w końcu się z nim spotkasz - powiedział - Nie chcesz chyba ukrywać się przed nim do końca życia ? - zapytał zdziwiony
- Miałam taki zamiar - powiedziałam cicho
- Minęło już sporo czasu. Czemu z nim nie porozmawiasz? - podniósł się do pozy siedzącej i spojrzał na mnie
- Nie mam z nim o czym rozmawiać - odpowiedziałam krótko - Dla mnie on już nie istnieje, tak jak ja dla niego - odwróciłam głowę, aby ukryć łzy, które zaczęły napływać mi do oczu. Miał rację już minęło sporo czasu. Już prawie o tym zapomniałam, ale jednak blizny pozostały.
- Wiesz, że teraz będziesz go widywała częściej? - bardziej stwierdził niż zapytał
- Zdaję sobie z tego sprawę - powiedziałam z drżącym głosem. Obiecałam sobie, że już nie będę przez niego płakać, że będę twarda. - I właśnie tego się boję
- Justyna...- westchnął - Nie rozumiem Cię, to było kilka lat temu. Czego Ty się jeszcze boisz?
- Może tego, że znowu mu zaufam, a on mnie ponownie zrani - spojrzałam na niego ze łzami w oczach - Nie chcę po raz kolejny...
- Zmienił się - przerwał mi
- Mariusz nie chcę tego słuchać - wstałam - Lepiej będzie jak skończymy ten temat
- I co? Chcesz się tak poddać? Ukrywać, uciekać? - usłyszałam, gdy miałam wychodzić z salonu. Stanęłam w pół kroku i zamknęłam mocno oczy. Nie mogłam już wytrzymać i pozwoliłam łzom spłynąć po mich policzkach. Poczułam jak mnie przytula - Dobrze wiesz, że to nie wypali - wyszeptał i przytulił mnie mocniej. Wzięłam głęboki oddech i odsunęłam się od niego. Dlaczego zawsze musi mieć racje?
- Proszę Mariusz - wytarłam łzy - Nie mówmy o tym. Chcę o tym zapomnieć
- Jak chcesz - westchnął - Ale sama mówiłaś, że...
- Wiem co mówiłam - przerwałam mu - Koniec tematu i tyle. Idę się przewietrzyć - wyszłam z salonu, a następnie z domu. Wzięłam głęboki oddech i wytarłam łzy. Nie patrząc przed siebie szłam i co róż kopałam małe kamyki. Mariusz ma rację nie mogę tak uciekać. Nie mogę mu pokazać, że mi zależy. Zmęczona tym wszystkim opadłam na ławkę. Nogi wyprostowałam, a łokciami oparłam się o oparcie. Twarz wyciągnęłam ku słońcu, zamknęłam oczy i rozkoszowałam się pierwszymi promieniami słońca.
- Nad czym tak myślisz? - podskoczyłam z przerażenia, gdy usłyszałam nad uchem męski głos. Michał zaśmiał się i usiadł obok. Wywróciłam oczami i wróciłam do poprzedniej pozycji. - No to o czym tak myślisz?
- O wszystkim i o niczym - uśmiechnęłam się słabo
- I jak wczoraj było świętowanie? - zapytał, momentalnie się skrzywiłam na samo wspomnienie wczorajszej imprezy. Kubiak widząc wyraz mojej twarzy zaśmiał się - Aż tak źle?
- Połowy nie pamiętam, więc nie wiem jak było - uśmiechnęłam się - Pamiętam tylko tą gorszą część - uśmiech znikł z mojej twarzy
- Co takiego zrobiłaś? - zadał pytanie widocznie rozbawiony. Mi nie było do śmiechu.
- Ja nic, tylko spotkałam kogoś, kogo nie chciałam - Michał słysząc moje słowa spoważniał - Nie mów, że Ty też widziałeś!
- Wiedziałem - przyznał cicho
- Fajnie - ręce mi się załamały - Nawet Ty nie raczyłeś mi powiedzieć
- Sama też mogłaś się dowiedzieć
- Ty udajesz takiego głupiego? - spojrzałam na niego jak na idiotę - Jak miałam się dowiedzieć? Sam wiesz, że oficjalna lista kadrowiczów pojawi się dzisiaj
- No tak no - zamotał się - Dobra, przepraszam - objął mnie ramieniem - Co zamierzasz teraz zrobić?
- Nie wiem, nie gadajmy o tym - powiedziałam - Miałam już rozmowę o tym co zamierzam i nie chcę jej jeszcze raz powtarzać. Chcę po prostu o tym zapomnieć i tyle.
- Jak chcesz - westchnął i wstał - Masz może ochotę się przejść?
- A mam - uśmiechnęłam się - Prowadź! - zaśmiał się i wziął mnie pod rękę. Chodziliśmy tak uliczkami parku zapominając o Bożym świecie. Humor mi wrócił, a sprawcą tego był nie kto inny jak Kubiak. Chociaż na chwilę pomógł mi zapomnieć o wydarzeniach z imprezy.
Sama nie wiem jak szybko minął czas i staliśmy już niedaleko domu Mariusza.
- Pozwól, że tylko dotąd Cię odprowadzę - uśmiechnął się słabo - Chyba Mariusz jeszcze nie pojął co chciałem zrobić
- Zrozumie obiecuję Ci to - spojrzał na mnie - Dziękuję
- Za co? - zapytał zaskoczony
- Za miły spacer. Dzięki Tobie mogłam choć na chwilę zapomnieć o wszystkim - przytuliłam go po czym ucałowałam go w polik - Jesteś najlepszym przyjacielem
- Tylko przyjacielem? - spytał cicho
- Michał...
- Wiem namieszałem strasznie, ale gdybym Ci tego nie powiedział stracił bym Cię - złapał mnie za ramiona - Rozumiesz?
- Rozumiem - westchnęłam i zdjęłam Kubiakowe ręce z moich barków - Ja nie czuję do ciebie tego samego. Jesteś dla mnie przyjacielem nikim więcej - na jednym tchu wypowiedziałam to zdanie  czekałam na reakcję Dzikiego, Spojrzał na mnie ze smutkiem w oczach. - Przepraszam
- Nie przepraszaj - przytulił mnie - Przynajmniej wiem na czym stoję - uśmiechnął się smutno
- Znajdziesz sobie wartościową i piękną dziewczynę. W niej się zakochasz, a o mnie zapomnisz - uśmiechnęłam się pocieszająco
- Ty zawsze nie byłaś dobra w pocieszaniu - zaśmiał się jakby z przymusu
- Taa... To nie jest moja mocna strona
- Dobra idź już, bo zaczną Cię szukać -  przytulił mnie mocno na pożegnanie jakby chciał mnie zatrzymać przy sobie. Gdy mnie puścił uśmiechnęłam się lekko i odeszłam. Odwróciłam się jeszcze, stał i patrzył jak odchodzę. Pomachałam mu, on odmachał i poszedł w swoją stronę. Jeden problem mam już z głowy - pomyślałam.
Gdy dotarłam do domu, weszłam do kuchni coś zjeść. Podgrzałam sobie obiad, który Paulina mi zostawiła i go skonsumowałam. Po czym poszłam do pokoju, aby się trochę położyć i zdrzemnąć. Moje plany legły w gruzach, kiedy pojawił się koło mnie Arek.
- Hej ciocia - przywitał się chłopiec - Pobawisz się z nami?
- Hej - uśmiechnęłam się - Z wami?
- No, bo przyjechał Seba i Domi od wujka Krzyśka - wytłumaczył mi i złapał za rękę - Bawimy się w chowanego w ogrodzie. Tam też jest Mama, Tata, Wujek Winiar, wujek Krzysiek i Ciocia Iwona - zaciągnął mnie na taras - To co pobawisz się z nami? Bo te staruchy nie chcą... - wskazał palcem w stronę rodziców, Michała i przybyłych gości.
- Staruchy? - zapytał Igła - oni może i tak, ale nie ja! Uwaga chować się, bo liczę! - i tak zaczęła się zabawa w chowanego z udziałem "staruchów" jak to powiedział Arek. Pomysłowa ja wbiegłam szybko do domu i po schodach weszłam do pokoju. Może nie jest to dobra kryjówka, ale chciałam pobyć sama i co najlepsze chciałam się zdrzemnąć. Położyłam się na łóżku i włożyłam słuchawki do uszu. Włączyłam pierwszą lepszą piosenkę i wsłuchując się w słowa odpłynęłam w krainę Morfeusza.


Przepraszam, że tak krótko, ale nie mogłam nic więcej wyskrobać ;/
To na górze jeśli się wam nie spodoba to się nie zdziwię
Oceniajcie i proszę nie zabijajcie ;D 
Trza to skończyć 

poniedziałek, 27 lipca 2015

Zaproszenie

Gdzieś tam w mojej chorej główce uroił się pomysł na nowego bloga. Wiem jestem nienormalna, bo jeden pisze, dwa już usunęłam (no ale one mi sie nie udały...), a teraz zanczynam nowego.
Zapraszam Was na moją nową historię. Narazie musicie zadowolić się bohaterami. Nie wiem kiedy pojawi się prolog.
NOWY BLOG
Pozdrawiam serdecznie :3 :*

środa, 22 lipca 2015

Rozdział 16

Kiedy dopiłam już drugiego drinka pojawili się siatkarze.
- Gratulacje! - krzyknęłam razem z Pauliną i Olą (tylko my byłyśmy wtajemniczone w ten plan) i wjechałyśmy z dużym tortem w kształcie pszczoły. Jak myślicie, że on został zjedzony to jesteście w błędzie, a mianowicie chłopaki podjęli decyzję, że ten tort jest za ładny i nie można go zjeść. Po tym jak uroczystym przywitaniu złotych skrzatów i srebrnych resowiaków, włączyli muzykę i zaczęła się zabawa. Ja nie chcąc tańczyć podeszłam do baru, wzięłam kilka kieliszków i butelkę wódki. Rozejrzałam się gdzie i z kim mogę się napić. Uwagę przykuł stolik, przy którym siedzieli zdołowani Igła, Fabian, Pit i jego dziewczyna. Dziwię się, że mają ochotę się bawić, tylko oni przyszli z Resovi. Szybko znalazłam się przy ich loży.
- Mam coś na doła - powiedziałam i za pleców wyjęłam trunek i kieliszki.
- Justyna jesteś bogiem - Igła zrobił mi miejsce. Usiadłam koło niego i Fabiana. Rozstawiłam kieliszki i nalałam bezbrawnej cieczy.
- To za przyszły sezon? - zapytałam
- Za przyszły sezon - odpowiedzieli i wszyscy równocześnie łyknęli trunek. Piter ze swoją dziewczyną gdzieś wybył, a my postanowiliśmy odróżnić tą jakże prawie pełną butelkę.
- To opowiadaj - Krzysiek mówiąc rozlewał drugą kolejkę.
- Nie ma co gadać - zrobiłam krzywą minę
- Widzę, że nie tylko u mnie jest nie za kolorowo. - odezwał się Fabian i wziął kieliszek do ręki. Ja z Igłą zrobiłam to samo i równocześnie opróżniliśmy.
Z długimi przerwami na opowiadaniu o naszych problemach pochłonęliśmy całą zawartość butelki. Fabian opowiedział nam o Monice, że go zdradziła i został sam. Ja o Kubiaku i Andrzeju, a Igła tylko słuchał, pocieszał i doradzał.
- Nawet nie przyszedł i nie przeprosił - żaliłam się im dalej - Tylko wysłał głupiego sms. Kto przeprasza przez sms'y?! - zapytałam już zirytowana całą tą sytuacją
- Po prostu nie ma odwagi i tu już ma minusa - odpowiedział Fabian i objął mnie ramieniem, abym się uspokoiła. Zadziałało.
- O tu jesteś! - nagle pojawił się Winiar - Wszędzie Cię szukałem! Ładnie to tak z wrogami pić zamiast ze swoimi? - zaśmiał się
- Już nie wrogami - poprawiłam go - teraz będziesz z nimi w jednej drużynie - zaśmiałam się
- Czepiasz się! - dosiadł się do nas i postawił na stół pół litra czystej wódki. Serio? - To co pijemy? Za reprezentacje!
- Przepraszam chłopaki ja stopuje...- odstawiłam kieliszek - Za dużo jak narazie. Muszę trochę odczekać.
- Oj weź! Ze mną się nie napijesz? - zrobił słodkie oczy.
- O nie Winiarski! Nie działa to na mnie! - nienawidzę jak tak mówią, wtedy to ja leże na następny dzień skacowana! - Przestań!
- Proszę tylko jednego - złożył ręce jak do modlitwy. I jak tu nie oprzeć się?!
- Dobrze - westchnęłam - Ale tylko jednego! - uradowany Winiar zaczął rozlewać wódkę. Szybkim ruchem wlałam zawartość kieliszka do ust. - To teraz ja pójdę się przewietrzyć.
- Pójdę z tobą - zaoferował libero. Zatem wstaliśmy i odziwo nie zakręciło mi się w głowie! Prosto też szłam! Nawet Igła się zdziwił. Może nie mam takiej słabej głowy do picia. Na dworze nie było jeszcze za ciemno. Usiadłam na ławce, a zaraz obok mnie Krzysiek i objął mnie ramieniem.
- Kochasz go? - zapytał nagle
- Którego? - spojrzałam zdziwiona pytaniem
- Andrzeja - odpowiedział jakby to było oczywiste - Kubiaka wiem, że kochasz, ale tylko jako przyjaciela.
- Skąd niby wiesz? - zapytałam
- Z tego co mi opowiedziałaś - spojrzał na mnie - Jak mówiłaś o Kubiaku to tak bez przekonania jakby zależało Ci na nim jak na przyjacielu, a o Wronie tak od serca. Przeżywasz to, że Cię przeprosił tylko przez sms'a. Widzę jak na niego patrzysz. - uśmiechnął się do mnie - Mam dla Ciebie dobrą radę
- Jaką?
- Zrób coś zanim ktoś zabierze Ci go z przed nosa
- Dziękuję - przytuliła się do niego - Potrzebowałam takiej rozmowy.
- Nie ma za co młoda - pocałował mnie w czubek głowy
- Igła wiem, że już Ci to mówiłam, ale jesteś dla mnie jak Tata, ktorego nie mam - uśmiechnęłam się krzywo
- Żebyś tylko wiedziała - powiedział cicho. Chyba miałam tego nie słyszeć.
- Co wiedziała? - zapytałam zaciekawiona. Nic nie odpowiedział tylko wstał.
- Idziemy do środka? Pewnie źle bawią się bez nas - zaśmiał się smutno. Przytaknęłam i wstałam z ławki.
- Igła! - zawołał jakiś mężczyzna, gdy mieliśmy wchodzić do klubu. Spojrzeliśmy po sobie i się odwróciłam. Zamarłam. Było pewne, że w końcu go gdzieś spotkam. On chyba też się zdziwił.
- Co on tu robi?! - zapytałam nerwowo
- Nie mówiliśmy Ci, żebyś się nie denerwowała. Dostał powołanie do kadry - uspokajał mnie Krzysiek. Bez namysłu weszłam do klubu. Odszukałam wzrokiem Mariusza. Siedział przy stoliku z Wroną,Włodim i Winiarem. Szybko znalazłam się koło nich. Usiadłam pomiędzy Wroną, a Włodim. Wskazałam na kieliszek Włodzimierza, aby mi go napełnił i tak też zrobił. Wypaliłam całą zawartość naczynia i odstawiłam na stolik. Dopiero teraz zaszumiało mi w głowie.
- Dlaczego mi nie powiedzieliście? - słowa skierowane do Wlazłego i Winiara.
- O czym? - zapytali zdziwieni
- Kurwa nie udawać głupich! - wybuchłam - Kiedy zamierzaliście powiedzieć, że dostał powołanie?! - milczeli - Mowę odjęło?
- I tak prędzej czy później byś go spotkała - odezwał się Michał
- Wolałabym o tym wiedzieć, wtedy może bym go nie spotkała - powiedziałam już spokojniej
- I co będziesz tak się przed nim chować?!
- Tak! - wzięłam butelkę wódki, która była do połowy pełna i kieliszek. Podniosłam się z siedzenia i wyszłam z klubu. Rozejrzałam się jeszcze, czy aby może gdzieś tu jest i usiadłam na ławce, a trunek położyłam obok. Oparłam się o oparcie ławki i zamknęłam oczy. Chciałam odetchnąć, pobyć sama, ale mój plan poległ, gdy poczułam, że ktoś siada obok. Nie otwierając oczu wiedziałam, że to Wrona tylko on używa takich perfum.
- Wrona tylko ciebie tu brakuje - zabrzmiało chyba za za sarkastycznie
- Skąd wiedziałaś, że to ja? - zapytał zdziwiony
- Tylko ty używasz takich zajebistych perfum - odpowiedziałam jakby to było oczywiste.
- Naprawdę?
- Yhy - i zapanowała ta cisza. Nie lubię jej. Otworzyłam oczy i usiadłam prosto. Wzięłam do ręki butelkę i nalałam do kieliszka. Andrzej wyciągnął z kieszeni swój kieliszek i przystawił go tak, abym mu też nalała. Szybkim ruchem wypiłam ciecz.
- Przepraszam - usłyszałam - Nie powinienem tak mówić. Zachowałem się jak dupek i dobrze o tym wiem. Ja po prostu boję się, że on Cię skrzywdzi.
- To ja przepraszam - wyszeptałam
- Czekaj, czekaj co powiedziałaś?
- Wiem, że się martwisz. Nie potrzebnie Ci przywaliłam - spojrzałam na niego, a on na mnie uśmiechnął się i objął mnie ramieniem. - Przyznaj, zabolało - wtuliłam się w niego
- Tak zabolało - zaśmiał się - Chodź idziemy do klubu. Jeszcze nie widziałem Cię na parkiecie. - wstał i zabrał trunek i kieliszki. Ja również wstałam, ale poczułam te moje wypite procenty we krwi i się zachwiałam. Andrzej szybko mnie złapał wypuszczając szkło, które trzymał, a te się rozbiło. Wrona podniósł mnie do pozy stojącej, ale nie puścił. Stał naprzeciwko mnie, a ja patrzyłam w te cholerne oczy. Rozum krzyczy- Nie! Nie możesz!, a serce pyta No na co czekasz? Co wybrałam ja? Otrząsnęłam się.
- Idziemy? - zapytałam.
- Tak jasne - powiedział cicho. Przepuścił mnie w drzwiach i zaprowadził na parkiet. Nie wiem czy to robią specjalnie czy jak, ale gdy zawsze mam tańczyć z Andrzejem włączają wolną piosenkę i tym razem też tak było. Złapał mnie w pasie i przybliżył do siebie, ja natomiast zarzuciłam ręce na jego kark. Powoli w rytm muzyki poruszaliśmy się, patrząc sobie w oczy. Tak się zapatrzyłam w te cholerne bladoniebieskie tęczówki, że nie wiem kiedy skończyła się piosenka. Trwaliśmy przytuleni do siebie na środku parkietu i patrzyliśmy sobie w oczka. Leciała już następna piosenka, ale nie liczyło się teraz tło tylko on. Powoli i niepewnie zbliżał się do moich ust, aż w końcu je poczułam. Był to krótki pocałunek. Justyna co ty najlepszego wyrabiasz?! zapytałam sama siebie. Spojrzałam na niego, miał uśmiech na twarzy.
- Może usiądziemy? Czy chcesz tak stać? - wyszeptał mi na ucho, dalej mnie do siebie tuląc.
- Potrafisz zepsuć nastrój - zaśmiał się - Chodź, bo to na serio dziwnie wygląda - chwyciłam go za rękę i szłam w kierunku pustej loży. Zdążyliśmy tylko usiąść, a już koło nas pojawili się Ola, Karol i Włodi. I co mieli? Trzy kieliszki i pół litra czystej.
- Wrona musisz nam pomóc! - wykrzyczał już nieźle podpity Kłos wskazując na butelkę wódki
- Ej a ja? - zapytałam
- Ty nie możesz. Ola ma do ciebie sprawę.
Perspektywa Andrzeja
- Ty nie możesz Ola ma do ciebie sprawę - Włodi zabrał jej swój kieliszek.
- Chodź - Ola wzięła ją za rękę i gdzieś prowadziła. Nie wiem jak tam dotarły, bo obydwie kiwały się na boki.
- No to co? Za wygraną! - krzyknął Karol i wzniósł do góry rękę z wódka. Równocześnie i szybkim ruchem wlaliśmy trunek do ust. No i zaczęła się gadka szmata. Jak to pijani. Nie wiem jak rano wstaniemy.
- Nie wiecie gdzie poszły dziewczyny? - zapytałem zmartwiony, że tak długo ich już nie ma.
- Nie wiemy - mówiąc to Karol polał którąś już tam kolejkę - Siedź i pij - nakazał, gdy wstałem od stołu. Ja na szczęście nie wypiłem dużo. Zrezygnowany wypiłem to co miałem i poszedłem szukać Justyny. Odzyskałem ją, a teraz nie mogę z nią pobyć. Nie wiem czy coś pomiędzy nami jest, tego pocałunek to ona może nie pamiętać. Zobaczyłem ją była na parkiecie z innymi dziewczynami. Nie było nikogo tylko one. Nagle z głośników poleciała ta piosenka i dziewczyny zaczęły kręcić tyłkami. Śmiech ogarnął cały klub, ale każdy z uwagą im się przyglądał. Gdy skończyły każdy mężczyzna poszedł do swojej wybranki i skradł jej całusa. Postanowiłem zrobić to samo. Nie opierała się. Chyba dla nie impreza się skończyła. Powiedziałem Paulinie, żeby zawiozła ją do domu, ale ta już coś wypiła, tak więc postawiłem zaprowadzić ja do domu. Całe szczęście, że klub jest blisko mojego mieszkania. Otworzyłem drzwi i położyłem ją na łóżku.
- Zostań - chwyciła mnie za rękę.

Do bani wiem...
Pozdrawiam :3

poniedziałek, 13 lipca 2015

Rozdział 15

Obudził mnie dźwięk przychodzącej wiadomości. Z zegarka na szafce nocnej wyczytałam godzinę 5:00. Nie chętnie wzięłam do ręki telefon. Zaspana, nie patrząc od kogo jest sms otworzyłam i zaczęłam czytać.
"Przepraszam Cię za wczoraj."
Przeniosłam wzrok na górną część ekranu mojego smartfona - Wronka.
- Pieprz się - powiedziałam pod nosem. Wstałam i poszłam do łazienki. Wykonałam poranną toaletę i wzięłam zimny prysznic. Gdy wychodziłam spojrzałam na Kubiaka. Spał. Zabrałam torebkę i wyszłam.
- Gdzie byłaś? - gdy tylko przekroczyłam próg kuchni zobaczyłam Winiara. Odetchnęłam z ulgą i spojrzałam na zegarek. Widniała tam godzina 6:00.
- O dzień dobry Misiek. Ciebie też miło widzieć - powiedziałam sarkastycznie - Cierpisz na bezsenność czy jak?
- Gdzie byłaś? - nie dawał za wygraną. Oparłam się o kuchenny blat i wbiłam wzrok w białe pyłki na ścianie. - Odpowiesz mi?
- U Kubiaka - wyszeptałam. Cicho westchnął i wyszedł. Po prostu wyszedł bez żadnego kazania - Nic nie powiesz? - spytałam idąc za nim. Stanął w pół kroku i obrócił się do mnie.
- Co mam Ci powiedzieć? - zapytał i wbił swój wzrok w moja sylwetkę - Martwię się o Ciebie - złapał mnie za ramiona i przyciągnął do siebie po czym przytulił - Ufam Ci i mam nadzieję, że wiesz co robisz. - było słychać troskę w jego głosie.
- Michał, ja właśnie nie wiem co robię - oparłam się o ścianę - Kubiak namieszał mi strasznie w głowie. Pomóż mi - spojrzałam na niego błagalnie
- Nie mogę Ci pomóc - wyszeptał
- Czemu? Sam mi wczoraj powiedziałeś o Wronie. O tym jak widzisz nas jako parę. A teraz nie chcesz mi pomóc? - zapytałam zdezorientowana
- Nie mogę nawet jakbym chciał - złapał mnie za ramiona - Nie mogę za ciebie wybrać. Ja życia nie będę Ci układać. Sama musisz podjąć decyzję. Rozumiesz? - wbił swoje niebiańskie spojrzenie w moje oczy
- Rozumiem - wyszeptałam - Dziękuję - wtuliłam się w niego. Przez kilka dni on stał się moim bliskim przyjacielem. Nie wiem czemu z Mariuszem ostatnio się nie dowiaduję.
- Nie masz za co mała - zaśmiałam się na te słowa, tylko on tak na mnie mówi - Idź się jeszcze położyć. Dzisiaj czeka na nas wielki bój! - krzyknął, ale zorientował się, która jest godzina i zakrył dłonią usta. Przewróciłam oczami i poszłam do swojego pokoju. Nie miałam ochoty spać. Wzięłam do ręki telefon oraz słuchawki i usiadłam na parapecie. Włączyłam pierwszą lepszą piosenkę. Oparłam głowę o szybę i tępo wpatrywałam się w obraz za oknem. Piosenka leciała za piosenką. Odcięłam się od rzeczywistości i tego było mi trzeba.Siedziałam tak i nadal bym siedziała, gdyby nie fakt, że za niespełna 2 i pół godziny będę musiała szykować się na mecz. Tak, więc wstałam i odłożyłam telefon ze słuchawkami na komodę. Otworzyłam walizkę i zaczęłam poszukiwania koszulki. Nie miałam zamiaru zakładać bluzki z ósemką tak jak i z dwójką, a miałam tylko te do wyboru. No nic pójdę bez barw klubowych - pomyślałam. Chociaż nie miałam nawet ochoty iść, ale Michał, czy inni zawodnicy nie słyszą sprzeciwu. Stojąc tak przed tą walizką wpadałam na pewien pomysł. Chwyciłam mój telefon, aby zobaczyć, która godzina - 8:00. Miałam jeszcze dużo czasu. Zeszłam na dół, po drodze zaczepił mnie Arek.
- Hej ciocia! - wykrzyknął i dał mi buziaka w polik - Gdzie byłaś? Szukałem Cię z Tatą wiesz? - zapytał malec
- Może później Ci opowiem - dałam mu pstryczka w nos - Lepiej ty mi powiedz co tak wcześnie wstałeś?
- Przecież idę do przedszkola - powiedział z oburzeniem - Chodź idziemy na śniadanie, bo jestem głodny. - ciągnął mnie za rękę w stronę kuchni. Zaśmiałam się pod nosem. Wykapany tatuś. W kuchni była tylko Paulina. Przywitałam się z nią i usiadłam do stołu. Zrobiłam sobie oraz małemu kanapki. Gdy Arek zjadł swoje śniadanie, poszedł do łazienki umyć ząbki. Mały wyszedł, a wzrok Pani domu zwrócił się na moją osobę.
- Byłam u Kubiaka - powiedziałam od razu, gdyż wiedziałam jakie zada pytanie. Paula usiadła naprzeciwko mnie z kubkiem kawy.
- Mariusz Cię szukał. - powiedziała to z takim spokojem, że aż dziwne.
- Wiem. Arek mi już mówił - wyszeptałam i spuściłam głowę - Przepraszam.
- Nie mnie przepraszaj - uśmiechnęła się - Idź do niego jest w sypialni. Wyjaśnij z nim to wszystko, bo jest nie do wytrzymania - zaczęła się śmiać.
- Po meczu z nim pogadam - wstałam od stołu i gdy wychodziłam zdarzyłam się właśnie z nim. Nie spojrzałam mu w oczy. Wyminęłam go i skierowałam się do pokoju. Przebrałam się w czyste ciuchy i wychodząc z pokoju, zabrałam telefon ze słuchawkami. Ubrałam buty i wyszłam z domu. Chodziłam tak ścieżkami parku, gdy nagle zadzwonił telefon - Mama
- Witaj córuś - przywitała mnie rodzicielka - Jak tam?
- Hej Mamuś - uśmiechnęłam się - Ciężko - odpowiedziałam zgodnie z prawdą - Ale opowiem Ci to wszystko jak wrócę
- Dobrze, jak chcesz - czułam jak uśmiecha - Kiedy wracasz?
- A co? Już mama tęskni? - zaśmiałam się - Nie wiem jeszcze, ale za niedługo.
- To czekam - powiedziała - A Justyna przyszedł do Ciebie list. Nie otwierałam go. Przysłać Ci go do Bełchatowa?
- Możesz mi przesłać. A od kogo?
- Jak odbierzesz to się przekonasz - powiedziała tajemniczo - A teraz muszę kończyć. Pa kochanie. Trzymaj się
- Pa mamuś - pożegnałam się, po czym usłyszałam dźwięk kończący połączenie. Westchnęłam i schowałam telefon do kieszeni. Kierowałam się w kierunku hali, a czemu? Chcę kupić sobie koszulkę na mecz. Po kilku minutach stałam już w sklepie kibica, a przed sobą miałam koszulki z różnymi numerami. Nie miałam pojęcia jaką wybrać, więc zamknęłam oczy i wybierałam w ciemno. Wzięłam koszulkę i spojrzałam tylko jaki numer. Zadowolona poszłam zapłacić. Szybkim krokiem szłam do domu, gdyż kompletnie straciłam rachubę czasu i za niedługo trzeba szykować się na mecz. Gdy weszłam Mariusza i Michała już nie było. Po cichu i na paluszkach wymknęłam się do pokoju i tam zaczęłam się powoli ogarniać. Wzięłam szybki prysznic i umyłam włosy, po czym je dokładnie wysuszyłam i uczesałam w wysokiego kucyka. Założyłam zakupioną  koszulkę i czarne rurki. Zrobiłam delikatny makijaż. Podłączyłam jeszcze telefon, aby trochę się naładował i zeszłam do salonu. Na kanapie leżał Arek i oglądał jakąś bajkę. Przysiadłam się do niego. Malec zaraz mnie zauważył.
- A ty już gotowa? - zapytał zdziwiony 
- Za 20 min wychodzimy, więc ja już. - zaśmiałam się, ten szybko zeskoczył z sofy i pobiegł do pokoju. No po prostu wykapany tatuś. 

Gdy wchodziłam na halę nie było jeszcze żywej duszy. Zasiadłam na swoim stałym miejscu i czekałam. paulina z Arkiem poszli do Mariusza jak zawsze przed mecz, ja nie miałam ochoty spotkać pewnej osoby dlatego udałam się na halę. Nie musiałam czekać długo, bo zaraz obok mnie pojawiła się Ola i zaczęłam nawijać jak najęta. Tak pochłonęłam się rozmową, że nawet nie wiem kiedy na boisku pojawili się siatkarze. Słyszałam jak ktoś mnie woła z płyty boiska, więc swoje spojrzenie zwróciłam w tamtą stronę. Napotkałam Igłę machającego ręką, abym podeszła. przeprosiłam Olę i zwinnym ruchem pokonałam barierki. 
- Witaj! - wykrzyczał pomimo, że stałam koło niego kilkanaście centymetrów dalej - Dawno żeśmy się nie widzieli!
- Krzysiek nie krzycz. Stoję obok Ciebie - zaśmiałam się i przytuliłam libero - Miło Cię widzieć.
- Ciebie też - wyszeptał mi na ucho - Widzę, że dużo się pozmieniało - wskazał na moją koszulkę z numerem 12 - I nie raczyłaś mnie powiadomić! - powiedział oburzony - Właśnie dlaczego nie dzwonisz do starego Krzysia?
- Nie wiesz ile się pozmieniało - uśmiechnęłam się krzywo - To samo mogę zapytać Ciebie 
- Opowiesz mi wszystko po meczu - przytulił mnie - A teraz zmykaj i trzymaj kciuki 
- Chciałbyś! Skra i tylko ona! - krzyknęłam odchodząc od niego. Pokiwał z uśmiechem głową i zaczął się rozgrzewać, a ja wróciłam do rozmowy z dziewczyną Kłosa. Ponownie pochłonięte rozmową byśmy przegapiły mecz. 
Walka o tron tylko tam można opisać to co działo się na boisku. Jest 2:2 w setach i 13:13 w punktach. Na zagrywkę wchodzi Mariusz. Mocno zacisnęłam kciuki. W duchu powtarzałam tylko Mariusz proszę nie spierz tego. Podrzucił piłkę do góry. Zamknęłam oczy nie chciałam. Nagle usłyszałam Krzyki kibiców. Otworzyłam je i także krzyknęłam z zachwytu. As! piękny as w środek boiska. Widać było na twarzach zawodników Resovi zdenerwowanie. Po raz drugi Mario idzie na zagrywkę. Tym razem Sovia poradziła sobie z przyjęciem. Drzyzga wystawił na środek do Nowakowskiego, ale ten nie skończył ataku. Nasz libero wybronił piłkę i Niko idealnie wystawił na drugą linie Mariuszowi. Koniec! Wygraliśmy! Zawodnicy skakali, biegali po boisku. Po prostu cieszyli się. Weszłam na płytę boiska i podeszłam do Krzysia, który leżał załamany. Pomogłam mu wstać i ten od razu się do mnie przytulił. Szepnęłam mu kilka słów otuchy i przeszłam do innych zawodników Rzeszowskiej drużyny. Najbardziej zabolał mnie widok Fabiana. Leżał z zakrytymi oczami, jakby świat mu się zawalił. Podeszłam do niego i zrobiłam to co z Ignaczakiem. Po czym przeszłam do zwycięskiej drużyny. Z bananem na twarzy podchodziłam do każdego z zawodników i pogratulowałam. Wskoczyłam na plecy Winiarowi i zaczęłam krzyczeć jak opętana.
- Mamy to! Słyszysz?! Złoto jest nasze! - przytulił mnie mocno. Ja nic więcej nie zrobiłam, jak tylko się śmiałam. Podeszłam do Mariusza i przytuliłam go mocno jak tylko umiałam. 
- Przepraszam - szepnęłam mu do ucha, a ten tylko przytulił mnie mocniej na znak, że nic się nie stało. Do Andrzeja nie miałam ochoty podejść i moja duma na to nie pozwoliła. Dlatego udałam się na trybuny, ale gdy miałam już przechodzić przez barierki, kiedy ktoś złapał mnie za rękę. Odwróciłam się i zauważyłam uśmiechniętą twarz Włodarczyka. No tak nie dość, że mam koszulkę z jego nazwiskiem to jeszcze mu nie pogratulowałam.
- Przepraszam! - przytuliłam się do niego - Gratki! 
- Dziękuję - zaśmiał się - Czym zasłużyłem sobie, że założyłaś koszulkę z moim nazwiskiem?
- Niczym - odpowiedziałam - Nie mogłam założyć koszulki z takim pięknym nazwiskiem?
- Fakt - zaśmiał się ponownie - Piękne jest!
- Dobra Włodzimierzu idź już - siłą wypchnęłam go w stronę szatni. Przypomniałam sobie, że z Pauliną umówiłam się, iż zaraz po meczu jedziemy do klubu wszystko przygotować. Tak więc biegiem pokonałam dystans z trybun na parking.
- No w końcu jesteś - zaśmiała się - Wskakuj jedziemy się przebrać, a potem do klubu. Ola później ich wszystkich powiadomi. 
- A co z Arkiem?
- U mamy. Iwona go zawiezie - odpowiedziała i ruszyła w kierunku domu. Po niespełna 10 min drogi byłyśmy na miejscu. Migiem pomknęłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i skierowałam się do pokoju z walizki wyciągnęłam sukienkę i położyłam ją na łóżku, po czym wzięłam lokówkę i zaczęłam robić piękne loki z moich włosów. Wykonałam troszeczkę mocniejszy makijaż i wtedy dopiero ubrałam sukienkę. Do tego założyłam czarne baleriny i kilka dodatków. Spryskałam się jeszcze moimi ulubionymi perfumami i już mogłam zejść na dół. Tam czekała na mnie Paulina ubrana w kreację. Gdy mnie zobaczyła zrobiła duże oczy, nie powiem trochę się zaczerwieniłam.
- Jedziemy? - zapytałam.
- Tak, tak - otrząsnęła się - Dla kogo się tak odstroiłaś? 
- Dla nikogo - zaśmiałam się. Do klubu dojechałyśmy po 15 min drogi. Weszłam do środka i razem z Pauliną zobaczyłyśmy czy wszystko jest gotowe. Gdy stwierdziłyśmy, że jest już wszystko tak jak być powinno. Zadzwoniłam do Oli i poinformowałam ją, że może wielkoludów i ich połówek powiadomić o imprezie. Rozłączyłam się i usiadłam przy barze i zamówiłam sobie drinka, aby umilić czas czekania na siatkarzy.    


Jestem ! 
Rozdział dla Marty i Zuzy! Macie i się cieszcie...
Ja i tak uważam to za gówno...
Pozdrawiam i miłej lektury życzę :D 
Czas to skończyć...