piątek, 13 maja 2016

Koniecznie przeczytaj!

 Może na początku chciałabym podziękować wszystkim, co pod poprzednim rozdziałem zostawili komentarz! Nie wiedziałam, że aż tylu tu was jest! Dziękuję bardzo kochani!! Dajecie mi niezłego kopa!
A Teraz do sedna!

Nie wiem, czy może kojarzycie taką osobę jak I'm dead. Nie wiem również, czy znacie jej bloga. Jeśli nie to nic się nie stało. 
Chciałam po prostu ogłosić, że zwariowałam. Ta na górze mnie namówiła na wspólne blogowanie i sama nie wiem co z tego wyjdzie. Dla świętego spokoju się zgodziłam, ale ja wam mówię, że źle się to skończy. 
Jeśli macie czas i chęci oczywiście, to zapraszam tutaj To give everything. 

Pozdrawiam serdecznie!
Niebawem znowu się odezwę z nowym rozdziałem! Moje mysie pysie!
Black. 

sobota, 7 maja 2016

Rozdział 26

Przeczytajcie notkę pod rozdziałem! 
Bardzo Was proszę!


Muzyka

 Perspektywa Justyny 

Po paru minutach spaceru i upewnieniu się, że Bartek za mną nie idzie, usiadłam na ziemi przy drzewie plecami oparta o konar. Przymknęłam oczy, wzdychając ciężko. Nie chciało mi się wracać do ośrodka, a tym bardziej nie chciało mi się rozmawiać z kimkolwiek. W Krakowie siedziałam sama i chyba się do tego przyzwyczaiłam. Było mi dobrze samej, cisza, spokój. Dziwne, prawda? Zawsze lubiłam towarzystwo, wszędzie mnie było pełno. Mój śmiech był słyszany z daleka, a teraz? Teraz już się wszystko zmienia i nic na to nie poradzę. Sama nie wiem ile siedziałam pod tym drzewem, nie miałam przy sobie telefonu. W sumie nawet mi było dobrze z ta myślą, że czas mnie nie goni, mogłam w spokoju usiąść i pomyśleć, chociaż jeden plus przyjazdu tutaj. W pewnej chwili usłyszałam kroki i rozmowę zbliżających się osób. Zatrzymali się tuż przed moim drzewem, a że ja byłam za nim nawet mnie nie zauważyli.
- Jesteś pewny, że poszła akurat w tą stronę? - usłyszałam głos Kubiaka - Może skręciła wtedy w lewo.
- Jestem pewny, patrzyłem gdzie idzie. - tym razem pewny głos należał do Bartka - Kurde mogłem tak nie naciskać na tą rozmowę. - westchnął. Pomiędzy nimi zapadła cisza, a ja siedziałam spokojnie z półuśmiechem na twarzy. Szukają mnie.
- Kiedy ty z nią rozmawiałeś. - odezwał się nagle przyjmujący. Spojrzałam na trawnik przede mną, na którym były cienie siatkarzy. Kubiak oparty stał ręką o drzewo, a Bartek drapał się po głowie.
- Ja wiem, z półgodziny temu. - odpowiedział. To już wiem ile tu siedzę - zaśmiałam się w myślach.
- Kurde. - sapnął - Odkąd ją widziałem minęły dwie godziny. - gdy to usłyszałam, o zachłysnęłam się powietrzem. Nie możliwe, że tak długo błądzę po tym lesie.
- Zadzwoń do chłopaków może już ja znaleźli. - zaproponował wyższy. Po tych słowach Michał wyciągnął z kieszeni telefon i przyłożył do ucha.
- No i co, znaleźliście ją? - zapytał do słuchawki - Nie, my też nie... Dobra, okej. Narazie. - zakończył rozmowę. Nie mogłam uwierzyć w to, że mnie szukają. - Nie znaleźli. Mariusz jest z drugiej strony parku z Winiarem. Igła z Andrzejem chodzą po całej Spale. Piter i Fabian kręcą się wkoło ośrodka. Nigdzie jej nie ma. - powiedział - Gdyby, kurwa zabrała ten cholerny telefon! - kopnął kamień.
- Spokojnie, odnajdzie się. Wiesz jaka ona jest.
- Właśnie wiem i tego się boje. - zaśmiałam się na te słowa. - Dobra ty idź dalej, a ja się tu pokręcę. Jestem pewien, że już się zmęczyła i gdzieś siedzi.
- Okej, jak coś to dzwoń. - odpowiedział i ruszył w swoją stronę. Kubiak zaś ustał już w prawo od drzewa, tak że widziałam jego plecy. Gdy była pewna, że Bartek znalazł się na dalekiej odległości, wychyliłam się bardzie za drzewa.
- Michał. - odezwałam się, a Kubiak jak na zawołanie odwrócił się w moją stronę. Gdy mnie ujrzał, szybko podbiegł. Ustał naprzeciwko mnie, patrząc na mnie z góry karcącym wzrokiem.
- Wiesz, że wszyscy Cię szukają?! - uniósł się.
- Wiem. - odpowiedziałam niewzruszona jego tonem głosu, miał prawo być zły - Słyszałam. - dodałam. Michał westchnął głęboko z uśmiechem na twarzy, po czym koło mnie usiadł. Wyjął telefon z kieszeni i chciał już gdzieś dzwonić. - Nie, nie dzwoń. - chwyciłam go za dłoń. Spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem.
- Muszę, oni nadal myślą, że gdzieś się zgubiłaś. - powiedział. Zrobiło mnie się ciepło na sercu. Wiedziała, że się martwią, ale żeby po takim krótkim czasie mnie szukać.
- To wyślij im wiadomość. - wzruszyłam ramionami. Wyprostowałam nogi, a głowę oparłam o konar. - Jakoś nie chcę mi się tam wracać. - przyznałam z zamkniętymi oczami.
- No ja Cię nie zniosę. - ze śmiechem pchnął mnie bokiem w moje ramię. Uśmiechnęłam się pod nosem, opierając głowę tym razem o kubiakowy bark.
-  Nie w tym znaczeniu. - zaśmiałam się - W sumie w tym też. - uśmiechnęłam się podnosząc wzrok na twarz Michała. Siatkarz pokiwał głową rozbawiony. Otworzył usta, żeby zaraz coś powiedzieć lecz rozdzwonił się jego telefon. Kantem oka widziałam, że był to Igła.
- Muszę, przepraszam. - podrapał się po głowię, patrząc na mnie przepraszającym wzrokiem. Lekko podniosłam kąciki ust do góry i wstałam z miejsca. Kubiak odebrał telefon również wstając.
- Weź na głośnik. - dodałam szybko. Michał kiwnął głową i przycisnął coś na ekranie.
- No Dziku, gdzie jesteście! - z komórki rozbrzmiał się głos libero - Miałeś dzwonić jak ją znajdziesz!
- Już idziemy do ośrodka, nie gorączkuj się. Ogłoś wszystkim, że poszukiwania zakończone. - spojrzał na mnie z uśmiechem. Ja za to wywróciłam oczyma.
- Daj mi ją. - po tych słowach szybko pokiwałam przecząco głową. Misiek zaśmiał się pod nosem.
- Nie chce rozmawiać. - powiedział zgodnie z prawdą. Z drugiej strony słuchawki było słychać głośne westchnięcie, a założę się, że Krzysiek zrobił tą swoją złą minę.
- Dobra, do zobaczenia w ośrodku. - odparł zrezygnowany i po chwili rozległ się dźwięk zakończonego połączenia. Zeszliśmy z trawnika na ścieżkę i powolnym krokiem szliśmy do ośrodka.
- To może opowiesz, co się stało. - zaproponował, gdy między nami zapadła cisza. Podrapałam po karku z krzywą mina, nie wiedząc od czego zacząć.
- Długa historia. - powiedziałam wymijająco. Michał zaśmiał się w głos. Usiadł na ławkę, zakładając nogę na nogę tak, że łydkę prawej nogi miał na lewym kolanie. Uśmiechnęłam się słabo do przyjaciela i załapałam się za boki.
- Mamy czas, opowiadaj. - poklepał miejsce obok, dając mi do zrozumienia, że mam usiąść obok niego - No siadaj! - zawołał z uśmiechem. Chwycił mnie za rękę i posadził mnie koło siebie na ławce. Parschnęłam głośnym śmiechem i zaczęłam opowiadać Dzikiemu wszystkie moje żale. Michał jak zawsze wysłuchał mnie cierpliwie, uśmiechając się ciepło. Mi zaś zrobiło się lżej na sercu, potrzebowałam się komuś wygadać. Komuś kto mnie wysłucha do końca, a dopiero potem zacznie prawić kazania.
- Właśnie dlatego nie mam ochoty na wracanie do ośrodka. - wymruczałam na koniec. Misiek rozprostował nogi, opierając się na ławce. 
- Myślałem, że bardziej za względu na Bartka. - przyznał, nawet na mnie nie patrząc. Przygryzłam wargę odwracając wzrok od Kubiaka. 
- Możemy nie zaczynać tego tematu? - zapytałam z irytacją. Ciche westchnienie Dzikiego, dało mi do zrozumienia, że nie podziela mojego zdania. 
- Przecież wiesz, że... - zaczął, ale przerwałam mu szybko.
- Czemu go wszyscy tłumaczycie?! - zapytałam obróciłam głowę w drugą stronę - Misiek, ja naprawdę nie chce o tym rozmawiać. - zacisnęłam dłonie na ramionach. Kubiak widząc to, przyciągnął mnie do siebie. Wtuliłam się w jego bok, Michał pocałował mnie w włosy.
- Rozumiem. - wyszeptał cicho - Chodźmy już, bo mnie Andrzej udusi, że tak długo tu z Tobą siedzę. - zaśmiał się, ale wydawało mi się, że było to wymuszone. 
- Czemu niby ma Cię udusić? - zapytałam, wstając z ławki. Kubiak wsadził ręce do kieszeni i pomału zaczęliśmy iść w stronę ośrodka. 
- Proszę Cię. - prychnął błagalnie - Dobrze wiesz, że jest o mnie mega zazdrosny. Widział nas w dwuznacznej sytuacji i wiedział o moim "planie". - powiedział zażenowany. Uśmiechnęłam się pod nosem, nie odpowiadając nic. Zaplotłam ręce na klatce piersiowej i lekko popchnęłam Michała ramieniem. Dziki nie był mi dłużny i zrobił to samo. Takim oto sposobem zaczęliśmy się popychać, aż pchnęłam go tak, że wylądował na ziemi. Sama nie wiem jak to zrobiłam. Widok zdziwionego Kubiaka, leżącego na ziemi sprawił, że wybuchłam śmiechem. Misiek zerwał się z miejsca, a ja zaczęłam uciekać. Ile sił w nogach, biegłam prost przed siebie. Obejrzałam się za siebie, a gdy moim oczom nie ukazał się nigdzie przyjmujący stanęłam w miejscu rozglądając się dookoła.
- Kogo szukasz? - podskoczyłam wystraszona, gdy usłyszałam nad uchem głośny szept. Okręciłam się w stronę Kubiaka i trzepnęłam go ręką w ramię. - Ej, a to za co?
- Wystraszyłeś mnie! - pisnęłam, a Michał zaśmiał się głośno.
- O to mi chodziło mała. - puścił mi oczko i zaczął iść w dalszą stronę do ośrodka.
- Głupek. - skwitowałam i dogoniłam przyjaciela. Włócząc nogę za nogą, doszliśmy do bramy parkowej. Humor zdecydowanie mi się poprawił, a przyczyna był tego sam Michał. Przez całą drogę nie pozwolił bym nie przestała się śmiać, jak nie opowiadał jakiś żartów to wspominał nasze wszystkie dobre i radosne chwile.
- A pamiętasz to jak wtedy w Gdańsku byliśmy na plaży? - zapytał przez śmiech. Poprawił swoje prostokątne okulary i spojrzał na mnie radosnym wzrokiem.
- Kiedy? Wtedy jak z Winiarem wrzuciłeś mnie do wody i potem przez całą drogę powrotną chlupało mi w butach, czy wtedy jak zrobiłam z Ciebie jednorożca? - otarłam z kącika oczu łzy.
- Te chlupanie było serio irytujące. - dodał łapiąc się za brzuch. Spojrzałam na siatkarza z politowaniem.
- Przypomnę Ci, że to Ty mnie wrzuciłeś do tej wody. Do tej pory mnie wstrząsa, jak przypomnę sobie jaka ona była zimna. - złapałam się za ramiona i rękoma zaczęłam je pocierać - Zimno się zrobiło. - dodałam.
- Faktycznie. - przytaknął mi przyjaciel. Przyspieszyliśmy kroku i po kilku minutach wchodziliśmy do środka. Zdążyliśmy zamknąć drzwi i lunął deszcz. - Mamy szczęście. - zaśmiał się Kubiak. Na głównym holu czekała na nas już cała banda poszukiwawcza. Przełknęłam głośno ślinę, widząc spojrzenie Andrzeja. W sumie każdy łypał na mnie złym wzrokiem. Dobra nie dziwię się im, no ale nie musieli mnie szukać po tak krótkim czasie.
- Zanim zaczniecie mi prawić kazanie, to pozwólcie mi iść siku. - powiedziałam błagalnie, skacząc z nogi na nogę. Dziki koło mnie parschnął cichym śmiechem. Bez czekania na odpowiedź, pognałam do najbliższej łazienki. Zrobiłam, co miałam i z powrotem znalazłam się na holu. Wydawało mi się, ale chyba troszku rozładowałam tym atmosferę, bo Krzysiek uśmiechał się po kryjomu, Wlazły przygryzał dolną wargę, zawsze tak robił, gdy nie chciał się zaśmiać. Jedynie Andrzej patrzał na mnie tym samym wzrokiem, od czasu do czasu rzucając spojrzenie na Kubiaka. Wzięłam głęboki oddech.
- Dobra, dość. - powiedziałam w końcu - Chodź Andrzej. - chwyciła go za rękę i ciągnęłam go w jakiś korytarz. Stanęłam po chwili, nie wiedząc gdzie iść. Wrona przejął prowadzenie i zaczął kierować się w stronę jego pokoju. Otworzył je kluczem, po czym wpuścił mnie do środka.
- Czemu Kubiak? - zapytał, gdy zamknął drzwi - Czemu akurat on, a nie Fabian czy Winiar? - oparł się bokiem o ścianę. Z jego oczu, aż kipiła zazdrość. Muszę się przyznać, że uśmiechnęłam się lekko pod nosem, co nie uszło uwadze środkowemu. - Co się tak uśmiechasz?
- Zazdrosny jesteś. - stwierdziłam i zrobiłam krok w przód, jednocześnie stając tuż przed Andrzejem. Zadarłam głowę lekko w górę, aby spojrzeć w jego oczy.
- Dziwisz się? - wzniósł ręce ku suficie - Dobrze wiesz co widziałem. Mam prawo być zazdrosny. - powiedział nadzwyczaj spokojnie.
- Masz, a czy ja powiedziałam, że nie? - zapytałam, uśmiechając się przy tym słodko. Wrona zrezygnowany wyminął mnie i usiadł na łóżku.
- Nie rozumiem Cię, kompletnie Cię nie rozumiem. - przejechał dłońmi po włosach, po czym na mnie spojrzał - Najpierw się wściekasz, krzyczysz, denerwujesz się... Nie przerywaj mi! - powiedział szybko, gdy otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć. Zamknęłam je z powrotem i usiadłam naprzeciwko. - Zaraz potem przychodzisz, jak gdyby nigdy nic z Kubiakiem w dodatku i zachowujesz się jakby nic się nie stało. Wytłumacz mi to proszę. - błagalnie na mnie spojrzał. Uśmiechnęłam się, sama nie wiem czemu. Humor mi dopisywał i nawet nie miałam siły, żeby się kłócić. Chyba powoli rozumiałam, że muszę w końcu odpuścić. Wzięłam głęboki oddech i przygryzłam lekko dolna wargę.
- Bo masz rację. - wysapałam cicho. Wrona zszokowany spojrzał na mnie z cwaniackim uśmiechem.
- Co, proszę? - nachylił ucho, na co ja wywróciłam oczami z uśmiechem.
- To co słyszałeś. - powiedziałam, wstając z miejsca. Podeszłam do okna, oparłam się łokciami o parapet. Zaśmiałam się cicho, nadal nie mogłam uwierzyć, że tak łatwo przyznałam się do błędu.
- Powiedz to jeszcze raz. Inaczej Ci nie uwierzę. - powiedział to w ten swój głupkowaty sposób. Złapał mnie za biodra, po czym obrócił przodem do siebie. Na jego twarzy widniał już uśmiech, patrzył na mnie z góry i zapewniam, że na bank w jego głowię otwierają szampany na znak zwycięstwa.
- Masz rację. - powtórzyłam - Może nie stuprocentową, ale w większości masz. - powiedziałam mu prosto w oczy, po czym wyrwałam się z objęć siatkarza i obróciłam się tyłem do niego - Przemyślałam wszystko co powiedziałeś i masz kurwa rację. Powoli już nie daję sobie rady. Praca wykańcza mnie fizycznie, a samotność psychicznie. Już wiedziałam o tym od dawna, ale ciężko mi było się Wam do tego przyznać. Bałam się. Bałam się, że nie będę miała wyboru. Że będę musiała się przenieść do Bełchatowa. - z powrotem stanęłam z nim twarzą w twarz - Rozumiem, że się martwisz. Rozumiem, że boisz się o moje zdrowie, ale proszę Cię pozwól mi żyć tak jak ja chcę. Rozwijać się, spełniać swoje marzenia, tak jak ja pozwalam Ci rozwijać swoje. - te ostatnie zdania wypowiedziała, patrząc mu w oczy. Przez chwilę nic nie mówił, nie ruszył się nawet na milimetr.
- Pozwolę, chcę przecież dla Ciebie jak najlepiej, ale jeśli Ty... - oparł swoje czoło o moje - Jeśli Ty pozwolisz dać mi, Mariuszowi, czy komu innemu z Twoich bliskich sobie pomóc. Obiecasz, że zawsze będziesz mi mówiła o wszystkich Twoich problemach, że nie będziesz szła głupio w zaparte, nawet wtedy gdy nie masz racji. Nie będziesz mnie olewała, tak jak to zrobiłaś przez ostatni miesiąc.
- Andrzej, ja...
- Obiecaj. - przerwał mi. Przygryzłam dolna wargę i zamknęłam oczy.
- Obiecuję. - wyszeptałam, po czym mocno wtuliłam się w tors chłopaka - Spróbuje. - dodałam. Andrzej pocałował mnie w czubek głowy, głaszcząc moje plecy. - Przepraszam. - wysapałam mu w usta. Lekko musnęłam jego wargi swoimi, a siatkarz złapał mnie w tali. Przycisnął mnie mocniej do siebie, całował delikatnie, z czułością. W pewnym momencie zakończył pocałunek i spojrzał na mnie spod podniesionych brwi.
- Co? - zapytałam, nie rozumiejąc zachowania środkowego.
- Nadal nie usłyszałem odpowiedzi na moje pytanie. Czemu akurat Kubiak? - patrzył na mnie wyczekując odpowiedzi. Stałam tak przed nim nie wiedząc co mam odpowiedzieć, no bo co miałam?
- Sama nie wiem, natknęłam się na niego w parku. - wzruszyłam ramionami i dałam mu całusa w polik. Uwolniłam się z rąk siatkarza i chwyciłam swoją torbę. - No to kochany, chodź i pokaż moje lokum. - zaśmiałam się i razem z Wrona wyszliśmy z pokoju. Szliśmy tak przez cały korytarz i stanęliśmy pod drzwiami z numerem 13. Spojrzałam rozbawiona na Andrzeja, ten tylko wywrócił oczami i otworzył je.
- Serio? On to wszędzie musi być? - zapytał z rozbawieniem, po czym rzucił się na jedno z łóżek. Ja zaś postawiłam torbę na jedną z szafek, a potem położyłam się obok Andrzeja.
- Może to jakiś znak? - udawałam zamyśloną i położyłam głowę na klatkę piersiową środkowego.
- Znak, czy nie znak. Jesteś moja i nikomu Cię nie oddam! - mówiąc to, objął mnie ręką, po czym pocałował w czubek głowy. Uśmiechnęłam się pod nosem i jeszcze bardziej wtuliłam się w siatkarza. Brakowało mi tego. Nawet jak nic nie mówimy, to mi to wystarczy, bliskość drugiej osoby, która Cię kocha.
- Zaraz przyjdę. - podniosłam się do pozy siedzącej - Muszę iść pogadać z Mariuszem, mamy sobie parę spraw do wyjaśnienia. W końcu muszę z nim pogadać, bo ta sytuacja się pogarsza. - westchnęłam zrezygnowana. Wyjęłam z torebki telefon i wysłałam wiadomość atakującemu. Po krótkim czasie dostałam odpowiedź.
" Po kolacji przyjdź pod drzwi na hale." 
Odczytałam ją, po czym z powrotem położyłam się koło siatkarza. Wrona zaśmiał się cicho i objął mnie ramieniem. Ułożyłam głowę na torsie chłopaka, zamykając oczy. Byłam już tym wszystkim zmęczona i choć nie chciałam, to powoli odpływałam do krainy Morfeusza, a Wrona wcale mi nie pomagał. Głaskał mnie po plecach, co jakiś czas całując w czoło. 
- Mów coś do mnie, bo zaraz zasnę. - mówiąc to, ziewnęłam przeciągle. Z uśmiechem na twarzy przekręciłam się tak, że byłam twarzą w twarz z Andrzejem. Patrzeliśmy sobie w oczy w milczeniu. - Uwielbiam te Twoje oczy. - wyszeptałam cicho i zaczesałam mu włosy, które spadały mu na czoło. Wrona uśmiechnął się nikle, po czym zmniejszył dzielącą nas odległość do minimum. 
- I vice versa. - wymruczał niskim głosem, a po moim karku przeszedł ciepły dreszcz. Przyłożył dłoń do mojego pliczka, po czym pogładził go palcami. Przybliżył swoją twarz do mojej, tak że stykaliśmy się nosami. - Kocham Cię. - wyszeptał mi w usta, a następnie poczułam jego ciepłe wargi. Przewrócił mnie na plecy, nie zaprzestając pocałunku. Zaplotłam mu ręce na karku, oddając w tą pieszczotę wszystkie emocje, które towarzyszyły mi przez ten czas - smutek, złość, tęsknotę, radość. Dawałam mu tyle ile mogłam, a sama zabierałam mu dwa razy więcej.
- Justyna, jesteście tuuuu... Oj sorry! - do pokoju wparował Winiarski. Stanął na środku pokoju z zasłoniętymi oczami. Razem z Wroną zaśmialiśmy się cicho. Andrzej położył się obok cały czas mnie obejmując
- No co chciałeś? - zapytałam z uśmiechem. Michał zdjął dłoń z oczu i niepewnie je otworzył.
- O to wy ubrani jesteście. - powiedział głupkowato. Wywróciłam oczami i machnięciem ręki dałam mu znak, że ma mówić. - No, bo ja chciałem... Chociaż w sumie to już nic.- podrapał się po głowie i zajął łóżko obok.
- No mów o co chodzi. - nalegałam i uniosłam się do pozy siedzącej. Oparłam się plecami o ścianę, a prawą ręką bawiłam się włosami Wrony. Michał spojrzał na mnie, a potem wymownie wskazał wzrokiem na Andrzeja. - Zostawisz nas? - zwróciłam się do środkowego. Kiwnął głową potwierdzająco i uśmiechając się wstał z łóżka. Schylił się i pocałował mnie w czoło.
- Widzimy się na kolacji. - powiedział i opuścił pokój. Spojrzałam na Winiara i uśmiechnęłam się ciepło.
- No to co Michałku? Co tam się dzieje? - usiadłam wygodniej na łóżku. Przyjmujący przeczesał palcami włosy i przesiadł się na miejsce obok.
- Mam do Ciebie jedną prośbę. - oparł się plecami o ścianę. W jego niebieskich tęczówkach nie było tych radosnych ogników, co kilka sekund temu. Winiarski jest żywym dowodem na to, że udawanie nie jest wielkim trudem. 
- Winiar, co się dzieje? - złapałam przyjaciela za bark. 
- Bo nie miałem okazji z Tobą pogadać. Jesteś w Krakowie, masz własne problemy.
- Michał mów co się dzieję, bo jak Boga kocham Cię uduszę. - odparłam zirytowana. Winiarski uśmiechnął się słabo.
- Byłem u prawnika. - powiedział na wdechu - Byłem u niego dowiedzieć się jak rozpatrzyć mój związek z Dagmarą. Rozmawialiśmy głównie o rozwodzie, o dzieciach. Ja już podjąłem decyzję. Rozwodzę się. - ostatnie zdanie wysapał załamany. Nawet nie myślałam o tym co przeżywa, tylko po prostu go przytuliłam.
- Ej. - pogłaskałam go po plecach - Przecież to nie koniec świata. Znajdziesz lepszą dziewuchę zobaczysz! - zaczęłam go pocieszać co chyba niezbyt mi wychodziło.
- Tyle lat poszło na marne, powiedz mi co ja zrobiłem źle? - spytał łamiącym się głosem, a w jego oczach mieniły się łzy. Wciągnęłam powietrze ze świstem, nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć. Ja w ogóle nie wiedziałam co mam robić.
- Misiek. - zmusiłam go, żeby na mnie spojrzał - Nie załamuj się, proszę Cię. To jest najgorsze co teraz możesz zrobić. - uśmiechnęłam się ciepło, żeby choć trochę poczuł, że ma we mnie wsparcie. - Doskonale wiem co czujesz, zdrada boli owszem, ale przecież nie możesz do końca życia siedzieć i użalać się nad soba. - odwróciłam wzrok, patrząc teraz w okno.
- Skąd niby wiesz, co czuję? - usiadł teraz plecami do mnie, opierając łokcie o kolana - Pogodziłaś się z Wroną i jesteście szczęśliwi. W sumie to było pewne, że się pogodzicie. - wybełkotał, przełknęłam głośno ślinę.
- Pamiętasz Filipa?- zapytałam, choć i tak znam odpowiedź.
- Tak. - obrócił się lekko w moją stronę. Ja zaś szybko uciekłam wzrokiem, na swoje dłonie, żeby tylko na niego nie patrzeć.
- Wmówiłam wam, ze go nie kochałam i dlatego się rozstaliśmy. Naprawdę to mnie zdradził. - powiedziałam beż większych emocji. Już nie reagowałam na to w żaden sposób. - Zdradził mnie i to jeszcze z najlepszą przyjaciółką. Nie mówiłam Wam o tym, bo nie miałam na to siły i ochoty. Poza tym im osób wie tym lepiej. - wzruszyłam ramionami. Wstałam z miejsc, stając tyłem do siatkarza. oparłam się przedramieniem o parapet i wpatrywałam się w spalskie lasy. - Też, tak jak ty, udawałam przed wszystkimi, że jest w porządku. Że wcale mnie nic nie dotknęło. A tak naprawdę załamałam się, straciłam wtedy dwie mi bliskie osoby. Zadawałam sobie te same pytania co Ty. "Co takiego zrobiłam źle?" I wiesz co? - pociągnęłam cicho nosem i dłonią wytarłam mokry policzek - Doszłam do wniosku, że to nie ja popełniłam błąd tylko on. Przecież to on skoczył w bok, nie ja. - powiedziałam przez płacz. Winiarski znalazł się przy mnie i przytulił. - Wiec proszę Cię, nie zadręczaj się, bo tylko szkoda twoich nerwów.
- Mała nie płacz. - wyszeptał, pocierając moje ramię - Nie wiedziałem, ja...
- Skąd mogłeś wiedzieć, to moja wina. - podniosłam lekko kąciki ust do góry, skubiąc nitkę, która wystawała z bluzki siatkarza. - Powiedziałam Ci to nie bez powodu. Wiem, że jak pogadasz z kimś, kto ma takie same problemy to jest Ci lepiej. - odparłam.
- Dziękuję. - przytulił mnie mocniej - Ale mam jeszcze do Ciebie prośbę. - dodał, lekko mnie od siebie odchylając - Bedziesz ze mną na sali sądowej? Pomożesz mi?
- Jasne. - odpowiedziałam z uśmiechem. Winiarski odwzajemnił gest i zaraz potem rozmowa obrała inny tor. Koniec końców, ogarnęłam się troszkę, żeby nie było widać, że płakałam i wybraliśmy się razem na kolacje. Po drodze doszedł do nas Wrona oraz Kłosowie. Taką ekipą dotarliśmy na stołówkę. Każdy zajął swoje miejsce, a że przyszliśmy taką grupką, to też taką usiedliśmy. Śmiechu było co nie miara. Wrona, Kłos i Winiarski to naprawdę mieszanka wybuchowa. Wzrokiem przebiegłam po sali, żeby znaleźć Mariusza i złapać z nim kontakt wzrokowy, żeby przypomnieć mu o rozmowie, ale jak na śmierć, nie chciał na mnie spojrzeć. Po kolacji udałam się pod umówione miejsce i usiadłam sobie na podłodze, gdyż widziałam, ze Mariusz nadal męczył się z jedzeniem. Siedziałam pod tymi drzwiami z dobre dwadzieścia minut i już powoli nudziło, a co gorsza denerwowało te czekanie. Postanowiłam więcej nie marnować czasu, więc poszłam z powrotem do pokoju. Szłam korytarzem pomału, żeby jak coś spotkać Wlazłego. W pewnym momencie usłyszałam głos Mariusza z jednego końca korytarzu, więc postanowiłam iść tam i go ochrzanić za spóźnienie. Im bliżej byłam tym lepiej słyszałam z kim i o czym rozmawiam. Stanęłam za rogiem i coś podpowiadało mi, żebym najpierw podsłuchała rozmowy. Po głosach mogłam stwierdzić, że z atakującym rozmawiał Krzysztof jak i jego żona Iwona. 

 Bang, bang!
Jest kolejny, taki sobie. 
Muszę Wam coś powiedzieć:
Kocham Was!
Moje mordeczki! Mam dzisiaj super humor i sama nie wiem czym on jest spowodowany.

UWAGA!
Mam do Was taką jedną malutka prośbę. 
Jeśli to czytasz, zostaw komentarz, nie musi być to jakiś nie wiadomo jaki. Może to być kropka, buźka, litera. Byle co, po prostu chciałabym wiedzieć ile Was tu jest! 
Byłabym wam bardzo wdzięczna! 
Kocham Was!!!!

Black.