niedziela, 10 stycznia 2016

Rozdział 23

Leniwie przeciągnęłam się na materacu i z uśmiechem na twarzy obróciłam się w lewą stronę łóżka. Zarzuciłam ręce myśląc, że leży tam niejaki Andrzej Wrona. Poczułam jednak sam materac, w sumie to też dobre. Tak, więc rozłożyłam się na całej szerokości i długości łóżka co fizycznie nie było zdolne, ale wiadomo ja potrafię wszystko. Z jednej strony byłam ciekawa gdzie się podziewa środkowy bełchatowskiej drużyny, ale z drugiej byłam bardzo zmęczona. Nie wiele myśląc poszłam dalej spać, gdyż ten nasz mały seansik przeciągnął się do późnych godzin nocnych. Kręciłam tak się z boku na bok, szukając odpowiedniej pozy do spania i gdy już ją znalazłam, usłyszałam zamykane drzwi. Postanowiłam udawać, że śpię to może nie będę musiała wstawać. Zaczynałam płakać w duszy, bo poczułam jak ugina się materac pod czyimś ciężarem, a potem na ustach delikatny pocałunek. Bez zawahania oddałam pocałunek. Szybkim ruchem przewróciłam Andrzeja na plecy i usiadłam na nim okrakiem. Ponownie wpiłam się w Andrzejowe usta.


Widziałam, że siatkarzowi się to podoba, bo cały czas pomrukiwał z zadowolenia. Uśmiechnęłam się zadziornie i wstałam z łóżka. Miałam zaskakująco wyśmienity humor! W samej koszulce Andrzeja i w majteczkach przemierzyłam trasę do walizki. Podśpiewując sobie pod nosem zaczęłam kręcić tyłeczkiem.
- Kręć dupą, kręć dupą, kręć od samego rana* - usłyszałam śpiew środkowego. Zaśmiałam się w głos i poszłam do łazienki wziąć prysznic. Letnia woda zrelaksowała moje ciało, aż tak, że miałam w planach stać tak pod strągą wody. Jednak mój brzusio domagał się jedzonka, a tego nigdy nie mogłam sobie odmówić. Chwyciłam ręcznik, po czym wytarłam starannie i szybko ciało. Założyłam wzięte wcześniej ciuszki i pachnąca wyszłam z łazienki. Wrona jak leżał, tak leżał i grzebał coś w telefonie, więc postanowiłam mu w tym trochę poprzeszkadzać. Położyłam się koło niego i zaczęłam go całować po odkrytym ramieniu. Nawet ani nie drgnął! Przeskoczyłam na szyję i tak z tymi całusami powoli szłam w górę. Nic, tak jak był zapatrzony w ten telefon tak jest. Doszłam już do policzka i gdy miałam pocałować go w usta, przewrócił mnie na plecy i zawisł nade mną. Przyłożył swoje czoło do mojego i zaraz po tym poczułam jego miękkie wargi na swoich.
- Głodna jestem. - wyszeptałam i słodko spojrzałam mu w oczka.
- Nie ma jak romantyczność. - westchnął ze śmiechem. Wyszczerzyłam się w jego stronę. Wrona chwycił mnie prawą ręką pod kolanami, a lewą pod plecami i podniósł do góry. - Nie wierzę, że tak się dałem. - zaśmiał się ze swojej głupoty - Miałem odpocząć od dźwigania sztang, a przyszło mi na to, żeby nosić jeszcze większy ciężar. - puścił mi oczko. Spojrzałam na niego z niedowierzaniem. Czy on przed chwilą powiedział, ze jestem gruba?! Oczywiście, że powiedział! Prychnęłam i postanowiłam zostawić to bez komentarza. Jeszcze się doigra. - pomyślałam. Na korytarzu spotkaliśmy Włodiego, ten widząc nas zaczął się śmiać z Andrzeja.
- To co jemy? - zapytał Wrona, gdy usiedliśmy przy stoliku. Podał mi kartę, abym coś wybrała, ale odłożyłam ją z powrotem na stół. Siatkarze spojrzeli na mnie zdziwieni moim zachowaniem, no tak przecież do żarcia to ja pierwsza jestem.
- Co się patrzycie? - oparłam się wygodnie o oparcie krzesła.
- Nie jesteś głodna? - Wojtek podniósł jedna brew do góry. Też bym tak chciała! Muszą mnie tego nauczyć. Każdy z siatkarzy to umie. Jak oni to robią?! Pokręciłam głową przecząco. Wystraszony wstał i przyłożył swoją rękę do mojego czoła. - Chora jesteś? Nie masz gorączki. - zaśmiałam się z jego poczynań.
- Nie nic z tych rzeczy. - spojrzałam wymownie na Andrzeja - Ktoś mi dzisiaj powiedział, że jestem ciężka. Nie chcą, żeby dostał jakieś przepukliny postanowiłam nie jeść śniadań. - przedstawiłam swój plan i wyszczerzyłam się do niego. Mina Andrzeja bezcenna. Włodarczyk prawie z krzesła spadł na wieść o tym. Oczywiście, że będę jadła śniadania. Ja i niejedzenie? To kiepski związek.
- Zgłupiałaś do reszty. - spojrzał na mnie jak na idiotkę - Ja żartowałem. Ż-A-R-T-O-W-A-Ł-E-M. - przeliterował. Takiej reakcji się nie spodziewałam. Myślałam, że się skapnie. Zaczęłam się śmiać jak głupia i zawołałam kelnera, po czym zamówiłam jajecznicę z grzankami. Siatkarze chyba się skapnęli o co chodzi, bo też się zaśmiali.
- Wiedziałem, że tu jest jakiś haczyk. - Włodzimierz wypiął dumnie pierś. Prawie zakrztusiłam się przed chwilą przyniesioną jajecznicą, która już zaczęłam jeść. Powoli przeżułam i połknęłam.
- Prawie z krzesła spadłeś, więc nawet mi nie mów, że widziałeś. - zaśmiałam się, a Andrzej razem ze mną. Włodarczyk po kryjomu sprzedał mi środkowy palec. Wywróciłam oczami i dalej delektowałam się posiłkiem. Chłopaki zaczęli gadać o siatkówce. Nie miałam ochoty brać w niej udziału, gdyż byłam zajęta lepszymi sprawami.
- To gdzie dzisiaj idziemy? - spytałam, gdy skończyłam jeść.
- Ja bym poszedł na plaże. - zaproponował przyjmujący.
- Lepiej na miasto. - zajęczał Wrona. Zaśmiałam się, gdyż przypomniałam sobie jak zawsze trzeba było go wyciągać na piasek. Otóż Pan Wrona nienawidzi chodzić na plaże.
- Przestań jęczeć. Najpierw pójdziemy na plaże, a potem na miasto. - zarządziłam i wstałam. Wrona pomruczał coś pod nosem i wziął mnie na barana, po czym każdy z nas poszedł do swoich pokoi. Gdy tylko przekroczył próg zrzucił mnie na łóżko i pochylił się nade mną. Delikatnie i namiętnie wpił się w moje usta. Uśmiechnęłam się pomiędzy pocałunkami, wiedziałam dokładnie po co to robi. Oderwał się i spojrzał mi prosto w oczy. Przygryzłam dolną wargę pod wpływem spojrzenia.
- Czemu to robisz? - wyszeptał w moje usta i nieziemsko się uśmiechnął.
- Ale co? - zapytałam zdezorientowana uśmiechając się przy tym - Ja nic nie robię.
- Musisz tak na mnie działać? - ponownie poczułam jego wargi na swoich. Całkowicie oddałam się pieszczocie i zapomniałam o Bożym świecie. Pomrukiwałam cicho z zadowolenia i wsunęłam dłoń w jego włosy. - Może zostaniemy? - wyszeptał i zaczął całować mnie po szyi. Zaśmiałam się, od początku wiedziałam co kombinuje.
- Nie, nie, nie Panie Wrona. - odsunęłam go od siebie - Idziemy na plażę. Czy Ci się to podoba czy nie. - cmoknęłam go w usta i wstałam. Chwyciłam z walizki strój kąpielowy i pognałam do łazienki, aby uniknąć morderczego spojrzenia Wrony.  Opłukałam ciało i ubrałam bikini. Na to naciągnęłam króciutkie spodenki i zwiewną bluzeczkę. Wyszczotkowałam zęby i doprowadziłam do ładu moje włosy. Efekt końcowy oceniłam w lustrze i gdy stwierdziłam, że tak mogę pokazać się ludziom, opuściłam pomieszczenie. Andrzej spakował potrzebne rzeczy i mogliśmy opuścić pokój. Z Wojciechem umówiliśmy się pod recepcją, wiec tam się udaliśmy. Środkowy oddał kluczyk recepcjonistce, która śliniła się na jego widok. Zaśmiałam się w duchu i usiadłam na fotelu, czekając na spóźnialskiego Włodarczyka.
- Niezła dupa co? - zapytałam przyjmującego, gdy zjawił się koło mnie. Spojrzał na mnie zdezorientowanym wzrokiem. Zaśmiałam się i kiwnęłam głową w stronę recepcji, gdzie tam Wrona urządził pogawędkę z recepcjonistką.
- Zajebista. - również się zaśmiał i zajął miejsce obok mnie - A tak na poważnie to nie idziesz do niego?
- Po co? - zmarszczyłam brwi i spojrzałam na Wojtka.
- No wiesz gada z inna dziewczyną, co na dodatek ślini się na jego widok. - rozjaśnił sytuacje. Zaśmiałam się ponownie i machnęłam ręką.
- Nie będę mu zabraniała zawierać znajomość. Jeśli jest wierny to nie mam co go kontrolować i tak to nic nie da. - powiedziałam i założyłam nogę na nogę. Przyjmujący spojrzał na mnie.
- Każda inna dziewczyna poszłaby i od razu jakoś odciągnęła, a ty mówisz mi takie rzeczy? - podniósł jedną brew do góry. Jak on to robi? Ja też tak chce!
- Tak - potwierdziłam jego przypuszczenia i wyjęłam telefon z zamiarem odwiedzenia portali społecznościowych. Dawno mnie tam nie było.
- Dziewczyno gdzie ty byłaś przez całe moje życie! - krzyknął, a ja wybuchłam śmiechem. Przejrzałam kilka już portali, ale na jednym zostałam na dłużej. Spojrzałam na zdjęcie moje i Andrzeja co zrobiła nam Olka, muszę przyznać, że wyszło naprawdę dobrze. Przewinęłam niżej, aby przeczytać trochę komentarzy. Ponownie wybuchłam śmiechem, ale tym razem był spowodowany niektórymi opiniami fanek. - Co Cię tak rozśmieszyło? - Włodarczyk przejrzał mi przez ramię w ekran telefonu.
- Postanowiłam przejrzeć wszystkie portale, bo dawno nie wchodziłam i natknęłam się na zdjęcie moje i Wrony, co sobie tą kostkę skręciłam. Zaczęłam czytać komentarze pod postem i to mnie tak rozbawiło. - zaśmiałam się - Jest kilka takich wiesz, żeby się podlizać. Coś w stylu " Ale słodko razem wyglądają", ale są też, które nieźle mnie obrażają.
- I z tego się śmiejesz? Że Cię ktoś obraża? - przerwał mi zdziwiony.
- Z tego też, ale bardziej z tego komentarza. - machnęłam ręką - Słuchaj : "Panie Andrzeju współczuje dziewczyny. Wygląda jak moja koza podczas srania" - zaczęłam się śmiać.
- Nadal nie rozumiem z czego się śmiejesz. Dziewczyna ewidentnie Cię obraziła, a ty jeszcze się z tego śmiejesz. - powiedział lekko zirytowany - Chyba zaraz sam wkroczę do akcji.
- No nie dasz mi dokończyć. - próbowałam opanować śmiech - Słuchaj dalej. Odpowiedź Oli "Spojrzałaś kiedyś w lustro? Nie? To uważaj, żeby nie pękło." Odpowiedź Andrzeja "Ja współczuje wzroku ;)" . - skończyłam czytać i spojrzałam na przyjmującego.
- No i co bronią Cie przecież, to chyba dobrze. - powiedział z rękoma w górze. Westchnęłam głęboko.
- Słuchałeś co ja czytam? - przytaknął - Kto normalny trzyma w domu kozę?! - wybuchłam niepohamowanym śmiechem. A Włodarczyk zaśmiał się i spojrzał na mnie z politowaniem. - No co? To jest trochę dziwne. - ze śmichem zaczęłam dalej czytać. Laska naprawdę mnie rozwaliła. Pewnie nie sądziła, że Wrona to przeczyta, bo w późniejszych komentarzach się tłumaczy co mnie jeszcze bardziej rozśmieszyło. Zjechałam na sam dół, a tam widniał komentarz Włodarczyka. "Trzymasz w domu kozy? Niezły musisz mieć smród. Fee!". Otarłam spod oka łzę śmiechu i spojrzałam na przyjaciela. - Serio? Ściągacz!
- Musiałem wybacz. - wyszczerzył się do mnie, co spotęgowało mój śmiech. Złapałam się za brzuch i kuliłam się ze śmiechu.
- Czemu do mnie nie przyszliście? - zjawił się Pan Wrona z oburzeniem na twarzy - Wysyłałem wam znaki, żebyście mnie uratowali. Ta laska jest jakaś dziwna. - wymachiwał rękoma - A tej co? - wskazał na mnie leżącą na podłodze.
- Koza - Włodarczyk zaczął się śmiać zostawiając w osłupieniu środkowego - No z tego komentarza się śmieje pod waszym zdjęciem. - wytłumaczył gdy już opanował śmiech. Wrona uniósł oczy w górę. Podniosłam się z podłogi otarłam łzy i podeszłam do Andrzeja.
- Wracając do tej recepcjonistki. Jak tam rozmowa? - poruszałam brwiami i łokciem uderzyłam go w bok.
- Czemu ja nie mogłem wybrać normalnej dziewczyny? Chociażby tą od kóz. - wzniósł ręce do nieba. Następny napad śmiechu z mojej strony. Siatkarze również się zaśmiali i ruszyliśmy w stronę plaży. Droga nie trwała długo, bo dosłownie pięć minut od hotelu. Odszukaliśmy jakieś wolne miejsce i rozłożyliśmy ręczniki. Zrzuciłam z siebie spodenki i bluzkę, po czym usiadłam na ręczniku. Chwyciłam krem z filtrem i pomału wsmarowałam go w ciało. Gdy zakończyłam tą czynność, położyłam się wygodnie na brzuchu. Przymknęłam oczy i cieszyłam się chwila relaksu. Chłopcy udali się pewnie do wody. Mnie to jakoś nie przekonywało. Czemu? Jest tylko jedna odpowiedź, a mianowicie panicznie boje się wody. Nikomu jeszcze na tyle ufam, aby wejść do wody. Nawet Mariusz, mój najlepszy przyjaciel, któremu mogę powiedzieć bez skrępowania wszystko, nie przekonał mnie do pływania. Owszem próbował, ale każda kończyła się fiaskiem, gdy tylko zanurzyłam się po kolana. Obróciłam się na plecy i założyłam okulary przeciw słoneczne. Pogrążyłam się w myślach. Zdecydowanie za szybko wszystko mija. Nim się obejrzałam, mam 20 lat, a w październiku zaczynam studia. Pamiętam przecież jak zaczynałam technikum, ten pierwszy dzień szkoły. Wtedy myślałam, że technikum weterynaryjne jest dla mnie. Niestety zmieniło się to w 2 klasie. Stwierdziłam, że minęłam się z powołaniem, że wolę pomagać ludziom. Oczywiście nie mam nic do zwierząt, kocham je, ale jednak dla mnie samej ważniejsze jest życie ludzkie. Wszystko potoczyło się tak, że za 4 miesiące zaczynam studia na bełchatowskiej uczelni. Czemu tam? Odpowiedź jest oczywista! Otóż moja mama jest nadopiekuńcza i jak tylko dowiedziała się, że idę na studia fizjoterapeutyczne, to od razu skierowała mnie w tamtą stronę. Uważała, że nikt inny nie ma na mnie takiego wpływu jak Mariusz. Nie odbyło się bez sprzeczki, bo miałam większe ambicje i plany. Nie po to tyle wkuwałam na maturę, aby teraz studiować w Bełchatowie. Ostatecznie i dla świętego spokoju ustąpiłam. No prawie... Wysłałam podanie do jeszcze jednej uczelni, a mianowicie w Krakowie. Tam gdzie nikt by mnie nie kontrolował. Wszystko zrobiłam po cichu i bez niczyjej wiedzy. Jeśli mnie przyjmą to postawie ich przed faktem dokonanym. Z zamyśleń wyrwała mnie cisza. Tak cisza. Dziwiło mnie to, że nie było nigdzie słychać wielkoludów. Usiadłam i przeleciałam wzrokiem po brzegu morza. Nigdzie ich nie widziałam. Wytężyłam wzrok bardziej i zmrużyłam oczy. Dojrzałam ich dopiero przy budce z lodami. Zaśmiałam się chicho założyłam na głowę czapkę Włodarczyka, gdyż czułam lekki ból spowodowany za długim siedzeniem na słońcu. Po krótkiej chwili pojawili się koło mnie siatkarze. Wrona podał mi wafelek z dwiema gałkami lodów truskawkowych. Uśmiechnęłam się w podziękowaniu i wzięłam się za konsumowanie.
- Gdzie moja czapka? - przyjmujący zaczął grzebać w plecaku, a gdy nie znalazł zguby spojrzał na mnie - Złodziej. - powiedział i ręką trzepnął w daszek, co spowodował, że czapka spadła mi na oczy.
- Też Cie lubię. - puściłam mu oczko.
Na plaży spędziliśmy dobre półtorej godziny. Byłoby więcej, ale Wrona chciał iść już na miasto, a poza tym ja nie chciał za długo przebywać na słońcu. Tak, więc ruszyliśmy do hotelu na obiad i przebrać się w wygodniejsze ciuszki. Gdy już się z tym uporaliśmy, mogliśmy iść pozwiedzać. Nie odbyło się bez kłótni, gdzie idziemy najpierw. Jako, że jestem kobietą to miałam prawo wyboru i tak właśnie spacerowym krokiem szliśmy po Art Deco. Malownicze widoki. Zrobiłam kilka zdjęć na pamiątkę. Następnym punktem było oceanarium Miami Seaquarium. Nie obyło się bez śmiechu. Nasza mała wycieczka skończyła się na jakimś mało ciekawym muzeum jak dla mnie. W hotelu padłam na łóżko nie mając siły kompletnie na nic. Nawet nie chciało mi się wstać na kolacje, no ale od czego jest Andrzej i mój wygrany zakład. Szybko zjadłam kolacje i nie czekając na wielkoludów poszłam do pokoju. Wpadłam do łazienki i szybki prysznic. O niczym innym nie marzyłam przez cały dzień. Odetchnęłam kiedy poczułam na sobie chłodną wodę. Umyłam dokładnie całe ciało, po czym ubrałam się i wyszłam z pomieszczenia. Chwyciłam laptopa i postanowiłam zadzwonić do Wlazłego.
- Hej. Jak tam żyjecie? - przywitałam się gdy tylko zobaczyłam twarz atakującego na ekranie.
- Witam! - uśmiechnął się - Po staremu. Lepiej opowiadaj jak tam w ciepłych krajach! - zażądał. No i zaczęłam opowiadać jaka tu pogoda, co zdążyliśmy zobaczyć i co najważniejsze jakie jest jedzenie, trzeba było przyznać, że jest znakomite! Pogadałam też z resztą rodzinki i Michałem, który ostrzegł mnie, że jak wrócę to skopie mi tyłek, a potem z nim wybiorę się na jakieś wakacje. Gdy zakończyłam połączenie, wyszłam na balkon i podziwiałam zachód słońca. Oparłam się łokciami o barierkę i wpatrywałam się w malowniczy krajobraz. Poczułam jak ktoś przytula się do moich pleców, a następnie składa na moim ramieniu pocałunek.
- Masz może ochotę na spacer? - usłyszałam nad swoim uchem szept środkowego. Uśmiechnęłam się pod nosem i kiwnęłam twierdząco głową. Chwile potem szliśmy brzegiem oceanu. Nasze ręce były ze sobą splecione. Między nami panowała cisza, ale nie ta niezręczna. Ta idealna. Nie potrzebowaliśmy słów, po prostu cieszyliśmy się sobą.
 - Kocham patrzeć jak się śmiejesz. Jak się na mnie złościsz i kiedy masz ochotę mnie pobić za moje wybryki. - przerwał nagle cisze i stanął naprzeciwko mnie. Wpatrywałam się w niego. Stał tak i wzrok miał wbity gdzieś za mną. - Uwielbiam twój cięty język. To jaka jesteś wredna i optymistyczna. Uwielbiam jak obracasz wszystko w żart, twoje poczucie humoru, to jak nie przejmujesz się opinią innych. Całą cię ubóstwiam. - ostatnie zdanie wyszeptał patrząc mi prosto w oczy. Stałam tam nie wiedząc co powiedzieć. Ze zdziwienia aż otworzyłam usta, ale nie wypłynęło z nich ani jedno słowo. - Przepraszam. Nie umiem mówić o uczuciach. Nie zdziwię się jak mnie wyśmiejesz. - powiedział po dłuższej chwili mojego milczenia. Bez wahania wpiłam mu się w usta. Czułam jak się uśmiecha.
- To było piękne. - wyszeptałam. Tylko na tyle było mnie stać. Nie umiałam mu powiedzieć tego samego. Nigdy nie mówiłam otwarcie o uczuciach.
- Kocham Cię. - dwa słowa wypłynęły z jego ust. Oparł swoje czoło o moje i patrzył mi prosto w oczy.
- Ja ciebie też. - po raz kolejny szepnęłam i poczułam jego miękkie wargi na swoich.

 * piosenka  "Dupą kręć" Stereotyp

Witam serdecznie. Dziś słodko i uroczo. Sielanka trwa, ale przecież wiecznie trwać nie będzie. :) Oddaje nowy rozdział. Komentujcie i oceniajcie.! 
Pozdrawiam serdecznie.
Black. 
Ps. Mogą pojawić się błędy!! Za co Was serdecznie przepraszam!!! 

6 komentarzy:

  1. O kurczaczki!! Słodziśnie no! :D Podoba mi się! Andrzej taki słodki i kochany! A te wyznanie! Ahhh...! Nic dodac nic ujac! Genialnie! Sielanka ma trwac! Nie waz sie co kolwiwk zepsuc, bo znajde Cie i nie bedzie tak milo! :*
    Pozdrawiam!
    I'm dead.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Yyy... To ja może... Eee...
      Zapraszam na herbatę w takim razie! :*

      Usuń
  2. O tej kozie to było genialne ! :) Sama poryczałam się ze śmiechu :) Bardzo fajny rozdział i czekam na kolejny oby byl jak najszybciej. Pozdrwiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!!
      Teraz zaczynam ferie, więc może pojawi się coś niedługo, ale niczego nie obiecuje!
      Również pozdrawiam! :)

      Usuń
  3. Koza w akcji :D
    Tylko spróbujesz coś zepsuć, a Cię znajdę xD
    Czekam na więcej :)
    Weny <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmmm... W takim razie Ciebie też zapraszam na herbatkę! :*
      Dziękuję! :*

      Usuń