Weszłam na jego piętro i miałam pukać do drzwi, ale usłyszałam, że rozmawia przez telefon. Drzwi były lekko uchylone, więc uchyliłam je bardziej. Oparłam się o futrynę. Dziki siedział tyłem, więc mnie nie widział.
- No, no... Tak... Wiem... - przytakiwał osobie mówiącej po drugiej stronie słuchawki - Spokojnie jeszcze będzie moja. Zobaczysz... Wczoraj już miałem to zrobić, ale Mariusz musiał usłyszeć jak z Tobą rozmawiam... Jak bym to wczoraj zrobił? Uchylałbym ją, wtedy niby chciałbym pomóc, zabrałbym ją tu do hotelu i bach... Że co?! Że niby tak się nie liczy?! Mam ją uwieść?! Ha! Dobrze! Już przegrałeś... Jak ma naimię? Tyle razy Ci to mówiłem i mówię Ci po raz ostatni. Ma naimię Justyna. - w tym oto momencie wstał i obrócił się w moją stronę. Jego mina wyrażała wszystko zdziwienie, złość, strach itp. Rozłączył się i szedł w moim kierunku. Stałam tak osłupiona tym co usłyszałam. Łzy powoli i pojedynczo zaczęły mimowolnie spływać po moich policzkach. Stał już naprzeciwko mnie. Zamknęłam oczy i przygryzłam nerwowo wargę. Każda dziewczyna w tym momencie by uciekła. Co zrobiłam ja? Wyminęłam go i weszłam do środka. Dlaczego? Chciałam z nim porozmawiać. Wiem to głupie. Każdy by wybiegł, krzyczał na niego, pobił itp. Ale ja, ja nie jestem "każdy" i nie mam naimię "wszyscy". Usiadłam na łóżku z opuszczoną głową. Nie chciałam na niego patrzeć, chciałam tylko z nim porozmawiać. Kubiak chyba nie myślał, że tak zrobię. Stał jeszcze chwilę i przykucnął naprzeciwko mnie. Złapał mnie za kolana - Nie dotykaj mnie. - powiedziałam cicho. Wykonał moje polecenie i zabrał ręce - Powiedz mi czy te kilka lat, które się znamy nic nie znaczyły? - chciał coś powiedzieć, ale nie dałam mu dojść do słowa - Nie przerywaj mi. Czy tylko w Twoich oczach byłam jako panienka do wybzykania? Czy nasza przyjaźń tak w ogóle dla ciebie istniała? Bo wiesz tu Cię zdziwie, ale dla mnie istniała - spojrzałam na niego. Miał opuszczoną głowę i zamknięte oczy - Teraz powiedz szczerze - kucnęłam przed nim i złapałam za podbródek, aby na mnie spojrzał - Chcesz mnie tylko zaciągnąć do łóżka dlaczego? - Spojrzałam mu głęboko, głęboko w oczy, jakbym chciała znaleść tam odpowiedź na moje pytanie.
- Przepraszam - wyszeptał. Wstał i podszedł do okna. Usiadłam spowrotem na łóżku - Nie jesteś dla mnie panienką do wybzykania, tylko...
- Tylko? Tylko co? - zapytałam spokojnie
- Tylko przyjaciółką, ale...
- Ale? Ale co? Kurwa Michał! - już nie wytrzymałam - Wiesz co? Jak już skleisz porządne zdanie to daj mi znać. - wstałam i poszłam do drzwi. Chwyciłam klamkę - Ale wtedy nie wiem czy już Ci uwierzę - powiedziałam i wyszłam trzaskając drzwiami. Wybiegłam z hotelu przepraszając ludzi, których przypadkowo trąciłam. Biegłam przed siebie, tam gdzie mnie nogi poniosą, a gdzie mnie poniosły? Jak zawsze w to samo miejsce. Do parku na tą samą ławkę. Ta ławka znajdowała się w odosobnionym miejscu. Mało kto tam chodził. Usiadłam i dałam totalny upust moim emocjom. Podwinęłam nogi pod głowę. Jedynie co teraz chciałam to przytulić się do kogoś i wypłakać się. Wzięłam telefon do ręki. Nie wiedziałam do kogo zadzwonić. Do Mariusza nie bardzo, bo zaraz poszedłby do niego, Andrzej tak samo. Igła za daleko. Winiarski ona napewno wie o tym wszystkim. Do niego zadzwonie.
- Halo? - odezwał się
- Proszę Cię przyjdź do mnie - powiedziałam przez płacz
- Justyna? Co się stało? Gdzie jesteś?
- W parku tam gdzie zawsze. - pociągnęłam nosem - Tylko proszę nie mów nic Mariuszowi
- Zaraz będę! - rozłączył się. W głowie miałam cały czas rozmowę Dzikiego z jakąś osobą. Zamknęłam oczy, tak jakbym chciała, żeby te wszystkie problemy znikły. Dlaczego ostatnio w moim życiu wszystko się komplikuje. Filip, który mnie zdradził i okazało się, że jest teraz z moją przyjaciółką. Kłótnia z Mariuszem, w której prawie bym straciła przyjaciela. Andrzej, do którego nie wiem co czuję i Kubiak, który chciał mnie wykorzystać. Już od małego mam problemy. Wiem niektórzy chcieliby mieć takie problemy, bo przecież mieć tate alkoholika czy być z domu dziecka jest większym problemem. Mnie takie już problemy przytłaczają. Nie mam już sił. Mam opinie zawsze wesołej i optymistycznej dziewczyny, ale powoli już ta dziewczyna zanika, właśnie przez takie problemy. Poczułam na swoim ramieniu czyjąś rękę. Jakie było moje zdziwienie, gdy zamiast Winiara zobaczyłam Dzikiego.
- Idź stąd - wyszeptałam ze łzami w oczach - Proszę - dodałam
- Pójdę jak Ci wszystko wytłumaczę - usiadł koło mnie - Nie uważam Cię jako panienkę do wybzykania tylko jako przyjaciółkę. Naprawdę uwierz mi. Wplątałem się w bardzo duże bagno i założyłem się, że zaciągnę Cię do łóżka. Chciałem to zrobić tak, żebyś nic nie pamiętała, ale Mariusz mnie przejrzał. Musiałem to zrobić chociaż nie chce.
- Że co?! Założyłeś się?! I to ma być wytłumaczenie?! Kurwa Kubiak najlepiej powiedz prawdę! A nie bawisz się w jakieś zakłady! - krzyczałam pociągając nosem. Nie odzywał się ani słowem - Zanim coś powiesz pomysł trzy razy. Jakbyś wplątał się w bagno powiedziałbyś mi. Takie bajki możesz wciskać komuś imnemu. -wstałam z ławki
- Justyna ja naprawdę mówię prawdę. - także wstał
- A ten pocałunek? Też był częścią planu?
- Tak - wyszeptał - Przepraszam
- Chociaż raz powiedziałeś prawdę. Nie mamy już o czym mówić - odwrociłam się i szybkim krokiem szłam w kierunku domu. Wolał mnie i słyszałam jak biegnie za mną. Przyspieszyłem kroku. Szłam z opuszczoną głową. Nie mogłam powstrzymać łez, które od godziny okupują moje poliki. Niespodziewanie wpadłam na kogoś. Tym kimś był Winiar. Przytuliłam się mocno. On objął mnie i zaprowadził na pobliską ławkę.
- Ej mała co jest? - zapytał głaskając mnie po głowie - Przepraszam, że nie przyszedłem wcześniej.
- Nic się nie stało - odpowiedziałam pociągając nosem - Proszę Cię zabierz mnie do domu
- Dobrze ale po drodze powiesz mi co się stało okej? - wstał z ławki i wyciągnął do mnie rękę - Okej? - zapytał ponownie. Pokiwałam twierdząco głową. Złapałam za jego rękę i wstałam z ławki. Obejrzałam się w okół czy w pobliżu nie ma Kubiaka. Na moje szczęście nigdzie go nie było. Winiarski zaprowadził mnie do samochodu. Otworzył mi drzwi i posadził mnie tak, że nogi miałam na zewnątrz. Przykucnął przede mną i chwycił za ręce.
- Teraz mała powiedz mi co się stało - spojrzał na mnie tymi niebieskimi oczyma
- Dowiedziałam się o co pokłócili się Mariusz z Michałem - pociągnęłam nosem - Poszłam do niego i usłyszałam jego rozmowę przez telefon.
- Nie musisz już dalej mówić - wstał i przytulił mnie - Wsiadaj i jedziemy do domu - powiedział i usiadł za kierownicą. Jechaliśmy dobrze znanymi mi uliczkami Bełchatowa.
- Misiek? - spojrzał na mnie na chwilę i zaraz spowrotem na drogę
- Co jest mała?
- Miałeś mnie zawieść do domu - powiedziałam, gdy miał skręcić w ulicę gdzie znajdował się dom Mariusza
- No nie mów, że przez Kubiaka nie chcesz zostać dłużej w Bełku - spojrzał na mnie jak na wariatkę
- Nie - zaprzeczyłam - Nie tylko przez to.
- To przez co? - zjechał na pobocze
- Przez nic. Zawieziesz mnie? - spojrzałam na niego z nadzieją w oczach.
- Zawiozę, ale pod jednym warunkiem - wskazałam ruchem ręki, aby mówił dalej - Za pięć dni przyjeżdżam po Ciebie i masz być wypoczęta i wesoła. Zrozumiano?
- Tak - powiedziałam cicho - Ale zaraz! Macie jutro gre o finał, a za 5 dni jeśli wygracie o Mistrzostwo Polski!
- Dlatego właśnie przyjadę po Ciebie za pięć dni. Musisz być na tym meczu!
- A skąd wiesz, że wygracie? - swoje spojrzenie wlepiłam w szybe
- Tak czy siak będziemy grać o brąz, więc za pięć dni wypoczęta i wesoła tak? - nie chciałam odpowiadać na to pytanie - Tak? - powtórzył już nieco głośniej
- Tak - powiedziałam cicho. Po tych słowach Michał odpalił silnik i ruszył w drogę do MOJEGO domu. Przez całą drogę nie odzywałam się. Nie miałam ochoty rozmawiać. Oparta głową o szybę myślałam o dotychczasowych dniach w Bełchatowie. Zawsze gdy wyjeżdżałam miałam wesołe wspomnienia a teraz? Teraz już widać, że dorastam. To może brzmi śmiesznie, ale taka jest prawda. Samo to, że zadałam maturę i już za niedługo będę studentką uczelni gdzie? Niestety w Bełchatowie. Nawet nie wiem kiedy staliśmy przed bramą wjazdową do mojego domu.
- Dziękuję - odpięłam pas - Przepraszam, że musiałeś się tyle fatygować.
- Przyjemność po mojej stronie - zaśmiał się, ale widząc mój wyraz twarzy złapał mnie za ramię - Ej mała uśmiechnij się - podziało - Widzisz tak lepiej
- Dziękuję jeszcze raz - pocałowałam go w polik na pożegnanie - Mam do Ciebie prośbę
- Wal śmiało
- Wytłumacz Mariuszowi, że nie ma się martwić. Niech nie dzwoni, bo chcę to wszystko przemyśleć. Wytłumacz mu to wszystko i proszę Cię nie pozwól mu tu przyjechać wciągu tych pięciu dni - spojrzałam na niego bałagalnie
- Masz to jak w banku
- Dziękuję - otworzyłam drzwi od samochodu - Do zobaczenia
- Do zobaczenia - na te słowa zamknęłam drzwi. Pomachałam jeszcze przejmującemu na pożegnanie i przeszłam przez furtkę do drzwi wejściowych. Chciałam je otworzyć, ale jakie było moje zdziwienie gdy były zamknięte. No to super - pomyślałam. Zapukałam z nadzieją, że ktoś jednak jest, ale jak to mówią. "Nadzieja matką głupich". Zrezygnowana wyjęłam telefon i wybrałam numer Winiara. Włączyła się poczta. Gorzej być nie może - powiedziałam do siebie. I nie było, bo pod wycieraczką leżała karteczka.
"Córeczko! Jakbyś wróciła wcześniej to klucz zostawiłam tam gdzie zawsze. My jesteśmy w górach. Kocham Cię Mama!" . Po przeczytaniu spojrzałam tam gdzie zawsze Mama zostawiała mi klucze i faktycznie tam były. Otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Odrazu napisałam sms do Mamy, że jestem w domu i dlaczego chłopaki pojechali w góry skoro mają jeszcze szkołę. Dostałam w odpowiedzi, że tylko teraz są miejsca i ojczym ma wolne. Poszłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic. Zmęczona dzisiejszym dniem ubrałam się w ciuchy do spania i położyłam się spać. Na początku było trudno, ale potem odpłynęłam.
Hej!
Zapraszam do komentowania. Kto się spodziewał takiego Kubiaka?
Pozdrawiam :*