środa, 22 maja 2019

Rozdział 39



"Znasz słowa, mogące odmienic cały naród,
Lecz gryziesz się w język.
Całe życie spędzasz tkwiąc w ciszy,
Bojąc się, że powiesz coś nie tak."

W hotelu uważałam, żeby na nikogo nie trafić. Zdawałam sobie sprawę z tego co zrobiłam i z tego jak wyglądam, więc wolałam oszczędzić sobie komentarzy na mój temat. Szybko znalazłam się przed drzwiami mojego przyjaciela. Chciałam pogadać z kimś o tym co przed chwila zrobiłam, chciałam usłyszeć, to, że dobrze postępuję. I co mu powiesz? Że zrezygnowałaś z Andrzeja dla byłego co Cie skrzywdził? Przecież on Ci w to nie uwierzy, zacznie doszukiwać się czegoś innego... - pomyślałam, gdy miałam już do niego pukać. Zaniechałam tej czynności i szybko znalazłam się w swoim pokoju. Pozbierałam rzeczy, spakowałam i szybko udałam się do recepcji. Nie miałam już po co tu zostawać. Miałam patrzeć na Andrzeja? Miałam zadawać nam dodatkowy ból i cierpienie? Wolałam unikać go już na zawsze. Tak będzie najlepiej, ale czy dam radę? Wyjęłam telefon w celu zamówienia taksówki na dworzec. Ręce tak mi się trzęsły, że nie mogłam wcisnąć zielonej słuchawki na ekranie. Usiadłam, więc na ławce, aby się troszkę uspokoić.
- Jedziesz już? - usłyszałam za sobą głos Kubiaka. Wzięłam głęboki wdech. Nie miałam ochoty nikogo teraz spotkać, a tym bardziej go. On potrafi ze mnie wszystko wyciągnąć. Jego głos nie był zbyt przyjemny, pewnie nadal chowa urazę za ranek.
- Nie uważasz, że to ja powinienem być obrażony? - odezwał się ponownie, gdy milczałam cały czas i nawet się nie odwróciłam - Naprawdę teraz nie będziesz się odzywać? Przecież to Ty mnie do cholery źle... - znalazł się przede mną i momentalnie ucichł - Co się stało?! - zapytał przejęty i usiadł obok mnie.
- Przytul mnie. - poprosiłam się łamiącym głosem. Nie wiem, czemu go o to poprosiłam, po prostu teraz tego potrzebowałam. Spojrzałam na niego, na twarzy miał wyraźnie wypisaną troskę.
- Justyś, co się stało? Martwię się... - przygarnął mnie do siebie i bardzo czule przytulił - Ktoś Cię skrzywdził? - wyszeptał mi do ucha, mocniej zaciskając palce na moich włosach.
- Weź mnie stąd. - powiedziałam - Proszę weź mnie gdzieś daleko od wszystkiego. - płakałam mu w ramię. Michał nie zastanawiał się nawet sekundy, tylko szepnął mi, że mam na niego tu chwilkę poczekać. Ucałował mnie w czubek głowy i pobiegł do hotelu. Sama nie wiem czemu zaczęłam go o to prosić. Przecież zacznie wiercić mi dziurę w brzuchu, żebym tylko powiedziała co się dzieje. Jednak chciałam uciec od wszystkiego, od całego tego mojego życia. W szczególności od Filipa. Wiem, że na tą chwilę Michał da mi się uspokoić i nie będzie zadawał większych pytań. Jednakże wiem też to, że potem nie będzie odwrotu, żeby mu nie wytłumaczyć wszystkiego.
- Już jestem, chodź. - pomógł mi wstać z ławki, po czym objął mnie ramieniem prowadząc do swojego samochodu. Posadził mnie na przednim siedzeniu, a sam potem znalazł się za kierownica. Pociągałam co chwila nosem, nie przeszło to uwadze Michała wyjął ze schowka paczkę chusteczek i podał mi jedną z nich.
- Proszę. - uśmiechnął się do mnie, a ja wtedy odwróciłam wzrok. Nie mogłam tego odwzajemnić, nie w takim stanie. 
W samochodzie cały czas panowała cisza, pomijając moje pociąganie nosem lub od czasu do czasu mocniejszy plącz. Wtedy Misiek kładł na moim udzie rękę i gładził dopóki się uspokoiłam. Byłam wdzięczna, że o nic nie pytał, że nie próbował zaczynać rozmowy. Wiem, że się martwił widziałam to po nim. Co jakiś czas zerkał na mnie, czułam to. Patrzyłam cały czas w szybę, chciałam zniknąć z tego świata. Było mi cholernie źle, czułam się z tym wszystkim cholernie źle. Oczy bolały mnie już od ciągłego płaczu, a oddech cały czas miałam płytki. Nie mogłam się od tak uspokoić, nie po tym co zrobiłam. Straciłam na zawsze najważniejsza osobę w moim życiu. Człowieka, którego kocham. Wszystko przez tego głupiego Filipa. Im dłużej nad tym myślałam, tym bardziej zanosiłam się płaczem, czym zamartwiałam Michała.
- Obiecuję Ci, że dorwę gnoja przez, którego tak płaczesz. - chwycił moją dłoń, spojrzałam na niego kątem oka. Spuścił wzrok na chwile z drogi i skierował go na mnie. Cholernie się martwił, jego wyraz twarzy na to wskazywał. Nie odpowiedziałam nic na to. Prędzej, to on by Cię dorwał - pomyślałam i przyłożyłam głowę do szyby.

Przetarłam oczy i zamrugałam kilka razy, aby przywrócić obraz. Głowa mi pękała, a oczy miałam strasznie zmęczone. Pomimo tego bólu, pomału podniosłam się do pozycji siedzącej. Rozejrzałam się dokładnie po pomieszczeniu i wcale mi nie wyglądało jakoś znajomo. Rozmasowałam swoje skronie, żeby choć trochę uśmierzyć ból głowy. Sapnęłam głośno i opuściłam nogi na podłogę. Kiedy już miałam wstawać usłyszałam za sobą niski głos.
- Leż, niosę Ci tabletkę i wodę. - spojrzałam za siebie i ujrzałam Michała. Wróciłam do wcześniejszej pozy, opierając się plecami o ścianę.
- Gdzie jesteśmy? - zapytałam moim słabym i zachrypiałym głosem.
- W Żorach. - odpowiedział krótko - Połknij. - dodał i podał mi tabletkę oraz butelkę z wodą. Gdy to poczyniłam usiadł na końcu łóżka, przesuwając moje nogi. Chciał coś powiedzieć jednak przeszkodziła mu muzyczka dobiegająca z telefonu. Wyciągnął owy przedmiot kieszeni i z poważną miną pokazał mi kto dzwoni.
- Skłam. - rzekłam szybko i posłałam mu błagalne spojrzenie. W duchu modliłam się, żeby Kubiak nie powiedział tego w jakim mnie stanie znalazł i gdzie się teraz znajduję.
- Słucham? - zwrócił się do telefonu - Co się stało? - słuchał uważnie, patrząc na mnie wzrokiem, którego nie umiałam odczytać - Nie mam pojęcia gdzie jest. Może wyszła gdzieś i straciła poczucie czasu. - rozluźniłam się cala, kiedy usłyszałam słowa Kubiaka. Byłam mu wdzięczna za to. - Krzysiek, nie mam pojęcia. Pokłóciliśmy się i nie gadałem z nią od rana. - przetarł dłonią kark - Jasne dam znać. - chwila ciszy - W domu jestem, wypadła mi pewna wyjątkowa sytuacja i muszę ją opanować. - spojrzał na mnie wymownie, a ja już wiedziałam co się szykuję. Odłożył telefon na szafkę nocna uprzednio kończąc połączenie. Wziął głęboki oddech, przymykając lekko powieki. 
- Co się dzieje? - zapytał spokojnie wlepiając we mnie swoje spojrzenie. Nie odezwałam ani słowem, gdyż kompletnie nie wiedziałam co mam mu powiedzieć. - Powiedz mi. - nalegał kładąc mi dłoń na kolanie - Proszę powiedz mi co się dzieję. Nie dam Ci spokoju Justyś, dopóki się wszystkiego nie dowiem. Już od dawna domyślam się, że coś musiało się wydarzyć, a dzisiaj utwierdziłaś mnie w tym przekonaniu. - mówiąc to usiadł już obok mnie, łapiąc mój podbródek i podciągnął go do góry, abym spojrzała w końcu na niego. Z jego oczu aż wylewała się troska i bezradność. Wiem, że nie jestem w stosunku co do niego i też wszystkich fair, jednak robię to po to, żeby ich chronić. Nie chcę pomyśleć, co zrobiłby Filip. Nie mogłam wytrzymać tego wzroku, jeszcze bardziej serce mnie bolało. Przełknęłam ślinę i przetarłam dłonią twarz.
- Nie jestem już z Andrzejem... - w moich oczach pojawiły się łzy, odwróciłam głowę w innym kierunku, żeby Michał ich nie zauważył. Musiało go zatkać, bo nie odzywał się dłuższą chwilę.
- Czekaj, co? - odezwał się - Mówił, że Cię nie skrzywdzi. Obiecał to nam wszystkim. Jak mógł. Nogi mu powyrywam. - ścisnął mocniej moją dłoń. Przymknęłam powieki, by pozbyć się łez. Nie chciałam tego słuchać, nie mogłam. To wszystko była moja wina. - Cholera, wiedziałem, że tak będzie. Że...
- Przestań! - pisnęłam wcale na niego nie patrząc. Łzy spływały po moich polikach. Wzięłam głęboki oddech i przetarłam je.
- Co on Ci zrobił? Justyś... - Michał poprawił się na łóżku, objął mnie ramieniem i przytulił mocno do siebie - Proszę Cię nie płacz, bo mnie wtedy serce boli. - powiedział, a ja jak na zawołanie zalałam się łzami - Zamorduję go, co Ci zrobił?
- To-oo.. - załkałam - To ja z nim zerwałam.
- Poczekaj, bo nic nie rozumiem. - odsunął mnie od siebie i spojrzał w moje zapłakane oczy - Dlatego płaczesz, bo z nim zerwałaś? - nie odpowiedziałam nic na to. Wiedziałam, że to będzie trudne ukrywanie przed nimi całej prawdy. Opuściłam głowę na dół, zakrywając tym samym twarz włosami.
- Dlaczego to zrobiłaś? Przecież byłaś taka szczęśliwa. Jeszcze wczoraj patrzyłaś na niego, jak na skarb. - mówił, kiedy zobaczył, że nie kwapię się do odpowiedzi na wcześniejsze pytania. Wzięłam głęboki oddech. Zebrałam w sobie resztki sił i spojrzałam na niego najbardziej przekonująco oraz pewnie, jak tylko potrafiłam.
- Bo nie kocham go już. - powiedziałam i odwróciłam wzrok - Zakochałam się w kimś innym i proszę Cię. - zastrzegłam - Nie wypytuj o nic więcej. Sama to wszystko jeszcze muszę sobie poukładać, a najlepiej teraz proszę Cię zostaw mnie samą. - powiedziałam i uwolniłam się z ramion Dziekiego, po czym położyłam się tyłem do niego. Patrzyłam przed siebie i czekałam, aż wyjdzie. Usłyszałam ciche westchnięcie, a potem czułam jak materac się uniósł. Zostałam sama. Łzy momentalnie zaczęły mi cieknąć po polikach. Sama jeszcze nie uwierzyłam w to, że zakończyłam związek, który dawał mi szczęście. Przed oczami zaczęły przelatywać mi wszystkie chwile spędzone z Andrzejem. Nie tylko te jako para, ale też te jak byliśmy przyjaciółmi. Widziałam jego uśmiech, to jak patrzy na mnie słodko i z miłością. Widziałam jak przytula mnie czule; jak uspokaja mnie gdy byłam zdenerwowana; jak śmieje się z mojej irytacji. Z każdym wspomnieniem łzy były co raz mocniejsze. Podniosłam się do pozy siedzącej i przeleciałam wzrokiem pokój. Odnalazłam to czego potrzebowałam i wstałam po torebkę. Z niej wygrzebałam telefon. Strasznie bałam się go odblokować, skoro Igła dzwonił aż do Kubiaka, to na pewno ja miałam milion połączeń i SMS od każdego z nich. Wcisnęłam przycisk, by odblokować urządzenie, ale nic się nie wyświetliło, czarny ekran. Rozładowany - pomyślałam. Szybko odnalazłam ładowarkę i kontakt, aby podłączyć smartfona. Trochę to trwało, ale włączył się i po krótkiej chwili, gdy na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie moje z Andrzejem mój telefon zaczął wariować. Odłożyłam go na moment, żeby poprzychodziły wszystkie powiadomienia na spokojnie. Gdy przestał już wariować, zobaczyłam ilość SMS i wcale się nie przeraziłam. Miałam świadomość tego, że gdy tylko się dowiedzą, to zaczną wydzwaniać. Zaczęłam usuwać wiadomości o próbach połączenia i sprawdzać SMS, które poprzychodziły.

"Nie pozwolę Ci odejść. Nie wierze Ci, ze mnie nie kochasz, dowiem się prawdy i zawalczę. Tylko pozwól mi do siebie dotrzeć. Nie strac Cię, nie pozwolę na to. Kocham Cie Justyna, rozumiesz?!"

Po przeczytaniu tej wiadomości z moich oczu popłynęły łzy. On nie da mi odejść. Wiedziałam, że będzie ciężko się rozstać, ale muszę to zrobić inaczej Filip zrobi mu lub innemu z chłopaków krzywdę. Strasznie cierpię robiąc nam to, ale nie mam innego wyjścia. Pociągnęłam nosem, po czym otworzyłam SMS od Mariusza, bałam się co tam mam do przeczytania. Nie było mi dane się dowiedzieć, gdyż ukazało się moje zdjęcie z atakującym, jak szczerzymy się do siebie. Chwile zastanawiałam się co zrobić, ale potem przejechałam palcem po ekranie telefonu.
- Słucham? - próbowałam zachować normalny ton głosu.
- Matko Boska, odebrałaś. Gdzie jesteś, nic Ci nie jest, czemu nie odbierałaś? - zalała mnie fala pytań. Słyszałam po głosie, że się martwi i to zaczynało mnie bolec najbardziej, bo musiałam mu skłamać.
- Wszystko w porządku, telefon mi się rozładował. - odparłam bez emocji.
- Gdzie jesteś? - odparł już z ulgą. Ucichłam na chwilę, nie miałam pojęcia co odpowiedzieć.
- W Krakowie.
- Justyna... - przerwał. On też nie wiedział co ma powiedzieć. - Musimy porozmawiać, wiesz o tym? To nie są rozmowy na telefon.
- Już wiesz? - usiadłam na łóżku z cichym westchnięciem.
- Tak i chcę z Toba pogadać. - powiedział twardo - Ale nie przez telefon, przyjedź.
- To niemożliwe Mariusz, nie mogę... - uciszyłam ton głosu i przygryzłam wargę, aby powstrzymać łzy - Nie chcę.
- Justyna... Proszę Cię, nie oddalaj się ode mnie, nie mówisz mi wszystkiego. - słyszałam w jego głosie nutkę zawodu. Biłam się po udach, żeby nie wybuchnąć płaczem w słuchawkę, Nie potrafiłam mu odpowiedzieć, nie wiedziałam co mam mu powiedzieć.
- Nie śpieszysz się na mecz? - zapytałam spoglądając na zegarek. Chciałam zmienic temat, chciałam zakończyć ta rozmowę.
- Znowu to robisz, znowu uciekasz i próbujesz udawać, że wszystko jest dobrze.
- Mariusz to nie jest dobra pora na rozmowę. - powiedziałam łamiącym się głosem.
- Justyś...
- Mariusz, proszę. - pociągnęłam nosem. Po drugiej stronie słuchawki usłyszałam westchnięcie.
- W najbliższym czasie jestem u Ciebie, czeka nas bardzo długa rozmowa. Przygotuj się. - powiedział i się rozłączył.
Wstałam z miejsca i udałam się do wyjścia z pokoju. Rozglądałam się wokoło, bo nie mogłam skojarzyć tego mieszkania, a dziwne, bo u Michała bywałam nie raz. Szłam za głosami dochodzącymi jak się nie mylę z kuchni.
- Zmieniło się tu. Nie poznałam gdzie jestem. - odezwałam się, gdy tylko przeszłam próg pomieszczenia. Michał oderwał wzrok od wykonywanej czynności i spojrzał na mnie. Potrzebowałam z kims rozmawiać, zeby zapomnieć choć na chwilę co się stało.
- Generalny remont, moja mama maczała w tym ręce, gdy ja byłem za granicą. - uśmiechnął się do mnie - Już Ci lepiej?
- Tak, dziękuje bardzo za wszystko. - podeszłam do niego i dałam mu całusa w polik, po czym usiadłam przy stole.
- Co teraz masz zamiar zrobić? - postawił przede mną kubek z herbatą. Podziękowałam skinieniem głowy i upiłam łyk napoju.
- Spakuję się i pojadę do Krakowa. - wzruszyłam ramionami. Wzrok miałam wbity w naczynie, które obkrecałam w dłoniach.
- Dobrze wiesz, że nie chodzi mi o to, co zrobisz teraz, czy jutro. - westchnął.
- Nie wiem co zrobię. - ponownie wykonałam ruch barkami - Nie chcę na razie o tym myśleć.
Ze strony Michała usłyszałam westchnięcie i to takie bardzo ciężkie. Wiem, że się zamartwiał, nie tylko on. Jednak nie chciałam, zeby któryś z nich się dowiedział. Mogło by to się źle skończyć.
- Telefon chyba dzwoni. - odezwał się po chwili. Przysłuchałam się i miał rację. Ocięzlae wstałam z miejsca i powlekłam się do pokoju, gdzie znajdował się telefon.
- Widzę Cię w Rzeszowie jeszcze dzisiaj. - usłyszałam, gdy tylko odebrałam połączenie - I nawet nie słyszę odmowy.
- Iwona...
- Powiedziałam, jak nie przyjedziesz, to ja pojadę po Ciebie. - nie czekała na moją odpowiedź tylko się rozłączyła.
- Jasne. - westchnęłam ironicznie.
- Cos się stało? - usłyszałam za sobą. Odwróciłam się w stronę siatkarza. Stał oparty o framugę drzwi z rękoma w kieszeni.
- Iwona dzwoniła, mam byc w Rzeszowie jeszcze dzisiaj, a ja nie mam chęci, siły, zeby tam jechać. Nic chcę się tłumaczyć, nie chcę mi się z nikim rozmawiać.. - zaprezentowałam swoje niezadowolenie.
- Ze mną też? - Kubiak uśmiechnął się w ten swój sposób.
- Ty jesteś wyjątkiem. - westchnęłam, po czym wstałam i wyciągnęłam świerze ubrania z torby - Mogę się odświerzyć? 
- Jasne. - uniósł jeden kącik ust ku górze i przepuścił mnie w drzwiach. Dla pewności, że się nie zgubie po drodze zaprowadził mnie do łazienki. - Mogę Cię zawieźć do Rzeszowa jak chcesz. - podał mi czysty ręcznik.
- Wystarczy, ze odstawisz mnie na dworzec, potem sobie poradzę. - odłożyłam wszystkie rzeczy na pralkę i spojrząłm na Kubiaka.
- Dla własnego spokoju i Twojego bezpieczeństwa wolę, żebym sam Cię tam zawiózł. - oparł się ramieniem o ścianę i patrzył, jak nalewam wodę do wanny.
- Misiek nie jestem małą dziewczynką, dam sobie radę. - wywróciłam oczami i założyłam ramiona na klatce piersiowej - Poza tym juz masz długą drogę za sobą, na pewno jesteś zmęczony, kolejna większa trasa by cię czekała.
- Wcale nie jestem zmęczony, lubię jeździć. - uśmiechał się i puścił mi oczko, a ja tylko pokiwałam głową i ruchem ręki pokazałam mu, że ma wyjść - Więc ustalone. Zawiozę Cię.
Po rozebraniu się szybko wskoczyłam do wanny. Tego potrzebowałam. Oczyścić się ze wszystkich emocji, z płaczu, z bólu. Ukoić moją duszę i ciało choć na trochę. Odetchnęłam z lekką ulgą i odprężyłam się troszkę. Moje myśli powróciły do tego co się wydarzyło. Krążyły wokół Andrzeja. Przypominały mi o wszystkich chwilach, które razem przeżyliśmy. Moje oczy już były zmęczone łazami, ale nadal potrafiły je znieść. Przetarłam dłońmi twarz. Chciałabym o wszystkim zapomnieć, o tych wszystkich chwilach, byłoby mi lżej. Najlepiej by było, gdyby raz na zawsze zniknął Filip, to przez niego teraz tak cierpię; to przez niego moje serce jest połamane na kilkanaście kawałków.
- Justyna. - Michał zapukał w drzwi - Długo jeszcze?
- Tak. - odpowiedziałam mu, po czym usłyszałam jęk zawodu - A co chcesz?
- No siku mi się chcę. Myślałem, ze wytrzymam, ale ty już tak długo siedzisz, że... - wywróciłam oczami i przerwałam jego wywód.
- Wejdź, drzwi są otwarte. - westchnęłam i bardziej przykryłam się pianą. Zastanawiał się przez chwilę, czy aby na pewno może wejść, jednak po chwili otworzyły się drzwi, a w nich stanął siatkarz. - No dalej, bo chce się umyć już. - machnęłam ręką, gdy stał tak w progu. Ocknął się i poszedł załatwić potrzebę, całe szczęście stał tyłem do mnie. Gdy skończył podszedł do umywalki, która była obok wanny, by umyć ręce.
- Co tak na mnie spoglądasz? - zaśmiał się, zerkając na mnie w lustrze - Nie moja wina, że zachciało mi się za potrzebą. - złapał ręcznik i odwrócił się w moją stronę. Patrzył na mnie cały czas bez skrępowania. Mi zapewne poliki zrobiły się czerwone.
- Przecież nic nie mówię, teraz ty na mnie patrzysz, a ja bym chciała się do końca umyć, wiec wyjazd z łazienki. - pokazałam mu na drzwi.
- A może umyć Ci plecki? - poruszał smiesnie brwiami i się zaśmiał. Ja zaś lekko się ussmiechnęłam.
- Nie mam nastroju na żarty Michał. - powiedziałam, unosząc jeden kącik ust ku górze.
- Ja wcale nie żartuje. - zaplótł ręce na klatce piersiowej, a na twarzy pojawił mu się uśmiech.
- Michał! - pisnęłam, a on zaczął się śmiać.
- No już wychodzę. - zaśmiał się i opuścił pomieszczenie. Wypuściłam z płuc powietrze, założę się, że jestem cała czerwona na twarzy. Szybko umyłam ciało, po czym wytarłam staranie. Ubrałam się i ogarnęłam jako tako twarz. Musiałam jakoś przykryć opuchnięte powieki i zmęczone oczy, żeby nikt nie pomyślał, że płakałam. Doprowadziłam do ładu swoje włosy i w końcu jakoś wyglądalam, w miarę normalnie. Wyszłam z łazienki i skierowałam się do pokoju, gdzie znajdowała się moja torba. Dopakowałam wszystkie rzeczy i gotowa ruszyłam do korytarza.
- Już możemy jechać. - krzyknęłam, aby Michał usłyszał. Zjawił się zaraz w przedpokoju. Uśmiechał się do mnie czule, po czym przeleciał mnie wzrokiem z góry na dół. - Coś nie tak? - spojrzałam po sobie, a potem na niego.
- Nie wszystko w porządku. - pokiwał Głową na boki - Tylko przed chwila wyglądałaś, jak siedem nie szczęści, a teraz jakby nic się nie stało. - podrapał się po głowie - I ie, że brzydko wyglądałaś, czy coś...
- Dobra, dobra, już rozumiem. - uśmiechnęłam się do niego - Makijaż wiele potrafi. Chodźmy już, nie chcę, żebyś jeździł po nocy.
Po moich słowach ubraliśmy na nogi buty. Kubiak zabrał moją torbę i przepuścił mnie w drzwiach, tak jak na dżentelmena wypadało. podziękowałam mu uśmiechem. Szybko pokonaliśmy drogę do samochodu. Zasiadłam na miejscu pasażera, a Michał po włożeniu bagażu do bagażnika zajął miejsce za kierownicą.
- To co najpierw obiad? - spojrzał na mnie, a ja pokiwałam głową na zgodę.
- Raczej kolacja, ale niech będzie. - spojrzałam na zegarek. Michał zaśmiał się i przekręcił kluczyk w stacyjce.

Czas spędzony z Michałem pozwolił mi na chwile zapomnieć o wszystkim. Jestem mu wdzięczna za to, że starał mnie pocieszać. Robił wszystko, żebym nie skupiała się na minionych wydarzeniach. Dzięki mu choć troszkę poczułam się lepiej. Nie chciałam zostawać w Rzeszowie bez niego, bo wiem, że z nim zpaomne o wszystkim.
- Dziękuję za wszystko. - wtuliłam się w tors przyjmującego, a on mocniej mnie wcisnął w siebie. Ucałował w sam czubek głowy i sepnał, że nie ma za co. - Jest, dzięki Tobie choć na chwilę zapomniałam co się stało. Zrobiłeś dla mnie bardzo dużo, aż nie wiem jak mam się odwdzięczyć. - spuściłam wzrok z jego oczu. On chwycił mój podbródek i pociągnął w górę, abym na niego spojrzała, po czym wskazał na swój polik. Złożyłam na nim pocałunek, a on uśmiechnął się szeroko.
- Tyle mi wystarczy. - puścił mi oczko - Nie musisz mi się odwdzięczać. Martwię się o Ciebie i jestem Twoim przyjacielem i tylko jak mogę chcę Ci pomóc.
- Dziękuję. - tylko tyle umiałam w tej chwili z siebie wykrztusić. Przytuliłam się jeszcze raz do Dzikiego i chwyciłam torbę.
- Na razie. - powiedział. Ja pomachałam mu tylko, bo byłam już w drodze do domu Ignaczaków. Michał wysadził mnie kilka ulic dalej, ponieważ nikt nie wiedział, że byliśmy razem i ma tak zostać. Nie śpieszyłam się zbytnio. Chciałam jak najdłużej odwlec rozmowę z Iwoną. Zapewne każdy już wie, że rozstałam się z Andrzejem i zapewne każdy będzie wymagał ode mnie wytłumaczenia. Sama nie wiem, co mam im wszystkim powiedzieć. Prawdy im nie mogę zdradzić. Skończyło by się to bardzo źle dla wszystkich, dlatego muszę coś wymyślić.
- Byłam pewna, że będę musiała po Ciebie jechać. - powiedziała na przywitanie Ignaczak, gdy otworzyła mi drzwi.
- Ciebie tez miło widzieć. - uśmiechnęłam się bardziej sztucznie. Weszłam do dawno nieodwiedzanego domu. Rozejrzałam się, nic praktycznie się nie zmieniło od mojej ostatniej wizyty.
-Rozbierz się, a ja wstawię Wodę na herbatę i zrobię Ci coś do jedzenia. - ucałowała mój polik i szła już w kierunku kuchni.
- Tylko herbatę, jadłam po drodze. - sapnęłam, bo trudziłam się z zdjęciem obuwia. Gdy już sobie z tym poradziłam udałam się do pomieszczenia gdzie znajdowała się Pani domu.
- Zwykła, malinowa, czy owoce leśne? - otworzyła szafkę obok lodówki.
- To może owoce leśne poproszę. - posłalam w jej stronę uśmiech, ona zaś sięgnęła odpowiednia torebkę z herbatą i włożyła do kubka. Zapadła cisza, która mi strasznie ciążyła. Widocznie Iwona zastanawiała się co ma mi powiedzieć, żeby mnie nie urazić. Zawsze taka była. Mówiła, to co myślała, ale tak by nikogo nie urazić.
- Ściągnęłaś mnie do Rzeszowa, żeby milczeć? - zapytałam, bo już nie mogłam słuchać tej ciszy.
- Dobrze wiesz po co Cię ściągnęłam. - westchnęła i wyłączyła gaz pod piszczącym czajnikiem. Zalała wodą dwa kubki herbaty, po czym postawiła je na stole. Podziękowałam jej skinieniem głowy i chwyciłam w dłonie gorący napój. - Co Ty wyprawiasz ? - spojrzała na mnie bardzo uważnie. Przymknęłam powieki i wzięłam głęboki oddech.
- Co masz na myśli? - wbiłam wzrok w naczynie.
- Dobrze wiesz o czym mówię. - jęknęła zrezygnowana - Czemu z nim zerwałaś?
- Bo go nie kocham. - wzruszyłam ramionami. Było mi bardzo trudno udawać obojętną. Łzy już powoli próbowały wydostać się na zewnątrz.
- Kłamiesz. - stwierdziła - Jeszcze kilka dni temu byliście w sobie zakochani po uszy. Patrzyłaś na niego, jak na kogoś...
- Przestań. - przerwałam jej - Wszystko się pozmieniało. Jest całkiem inaczej. Gdy siedziałam cały czas sama w Krakowie on się nie odzywał przez pewien czas, pojawił się ktoś inny, kto przejął moje serce i tyle. Poświęcał mi więcej czasu. - gdy to mówiłam moje serce rozrywało się na małe kawałeczki. Wbijałam sobie pod stołem paznokcie w udo, żeby się nie rozpłakać. Chyba trochę zdziwiłam Iwonę, bo zapanowała cisza. Sama siebie zdziwiłam tym co wygadywałam, a tym samym bardziej wpędzałam się w poczucie winy.
- To Kubiak? - po usłyszeniu jej pytania, aż zaksztusiłam się herbatą. Zakaszlałam, a do oczu napłynęły mi łzy. Pokazałam brunetce na plecy, żeby mnie poklepała, bo zaczynało mi brakować wdechu. Przyjaciółka szybko wstała z miejsca, by udzielić mi pomocy.
- O matko. - sapnęłam, gdy odzyskałam oddech - Dziękuję. - posłałam jej słaby uśmiech i oparłam się o oparcie krzesła - To nie Kubiak. - odpowiedziałam. Teraz zdałam sobie sprawę, że to co powiedziałam może tyczyć się Michała. Był przy mnie zawsze, gdy inni nie mieli czasu. To on zawsze wiedział jako pierwszy co się u mnie wydarzyło. On poprawiał mi humor, spędzał ze mną dużo czasu. On jak byłam w dołku był jako pierwszy. Teraz to zauważyłam.
- To kto? - nie dała za wygraną. Za wszelką cenę musiała się dowiedzieć kto to. Nie wiedziałam co mam jej odpowiedzieć.
- Nie chcę teraz o tym rozmawiać. - ponownie wbiłam wzrok w kubek.
- A kiedy zachcesz? - zirytowała się Ignaczakowa -  Cały czas powtarzasz tą samą regułkę. Każdy widzi, że Cię coś męczy od dłuższego czasu. Nikomu nie pozwalasz do siebie dojść. Odrzucasz po kolei każdego. Najpierw jest Andrzej, a potem kto? Mariusz? Krzysiek? - przerwała na moment czekając na moją odpowiedź, której nie usłyszała. Nie wiedziałam co mam jej na to odpowiedzieć. Przygryzłam nerwowo wargę i wbiłam wzrok gdzieś za plecy przyjaciółki.W głowie miałam istny bałagan myśli.
- Chcesz stracić ważne Ci osoby? - odezwała się.
- Nie. - odparłam krótko i przetarłam dłonią twarz. Byłam zmęczona tą rozmową. Miałam ochotę zamknąć się gdzieś, gdzie będę sama i się rozpłakać.
- To otwórz się. Nie mówię, że masz to zrobić teraz przede mną. Pogadaj szczerze z Mariuszem. Nawet nie masz pojęcia, jak on wariuje. Obwinia siebie, że coś zrobił źle; że oddaliłaś się od niego i nie potrafisz z nim pogadać. Jesteś dla niego bardzo ważna, krzywdzisz nie tylko siebie, ale też go. Pomyśl o nim, o Andrzeju, o każdym z chłopaków, którzy się martwią.
- Iwona proszę Cię... - przełknęłam łzy i próbowałam ukryć łamiący się głos - Skończmy tą rozmowę, ona nie doprowadzi do niczego. - spojrzałam na nią. Jej wzrok był tak przepełniony troska, że nie wytrzymałam długo. - Nie patrz tak na mnie.
- Po prostu się martwię Justyna. - westchnęła - Nie tylko ja, ale też...
- Wiem. Już to mówiłaś. - przerwałam jej i wstałam od stołu - Nie obraź się, ale chce się położyć.
- Nie uciekniesz przed tym. Pokój ten co zawsze, na górze. Masz już wszystko przyszykowane. - pokręciła głowa i wzięła się za sprzątanie ze stołu. Chwyciłam z przedpokoju torbę i udałam się do odpowiedniego pomieszczenia. Od razu usiadłam na łóżku i schowałam twarz w dłonie. Po tej rozmowie czułam się jeszcze gorzej. Iwonka miała racje, wielka racje, ale nie mogę jej posłuchać. Nikt nie zdaje sobie sprawy z tego z czym by to się wiązało, Nie mogę pozwolić na to, żeby komuś coś się stało. Pociągnęłam nosem, a z polików wytarłam łzy. Moje serce już nigdy się nie pozbiera. Kocham Andrzeja, Mariusza, ich wszystkich, jednak wole cierpieć, niż żeby któremuś się coś stało. Moje przemyślenia przerwał dzwonek telefonu. Spojrzałam kto dzwoni, po czym przymknęłam oczy. Rozważałam opcje odebrania telefonu, ale nie chciałam dodawać sobie dodatkowego bólu. Przesunęłam palcem po ekranie, odrzucając połączenie. Zdążyłam odłożyć telefon, a on znowu zaczął dzwonić. Wpatrzyłam się na zdjęcie, które się wyświetliło. Wspomnienia z nim związane, wywołały uśmiech, ale też i łzy. Ponownie odrzuciłam, a nie minęło kilka sekund, a on znowu zaczął dzwonić. Wzięłam głęboki oddech i przeciągnęłam zieloną słuchawkę.
- Justyś... - usłyszałam jego lekko zachrypnięty głos, a kilka łez poleciało po policzku. Nie odezwałam się, nie umiałam. W gardle miałam wielką gulę, która nie pozwalała mi na wydobycie jakiegokolwiek dźwięku. - Porozmawiajmy, proszę.
- Andrzej...
- Poczekaj, zanim coś powiesz w stylu: "Nie ma o czym", to wysłuchaj mnie. - poprosił i nie czekał na moją odpowiedź. Wziął głęboki oddech i chwilę zastanawiał się nad czymś. - Nie mam pojęcia co Tobą kierowało, ale nie wierzę Ci. Wiem, że coś Cie zmusiło do podjęcia tej decyzji i dowiem się co to. Nie chcę i nie pozwolę na to, żeby tak to wszystko się skończyło. I wiem, że ty też nie chcesz. Zależy mi na Tobie...
- Andrzej. - przerwałam mu, ale on mi nie pozwolił mówić dalej.
- Wysłuchaj mnie do końca. - przełknęłam ślinę po tych słowach i słuchałam co ma mi do powiedzenia. Było to dla mnie bardzo trudne. Łzy leciały mi ciurkiem, ale nie chciałam mu tego pokazać. - Nie odpuszczę, znajdę ten problem, choćby miałbym go szukać pod ziemią. Zależy mi na Tobie, rozumiesz? - jego głos drżał, a mnie serce bolało jak tego słuchałam. Bolało mnie to jeszcze gorzej, niż dotychczas. - Kocham Cię Justyś. Tak bardzo Cię kocham... - wyszeptał słabym głosem. To było dla mnie za wiele. Pociągnęłam nosem i rozłączyłam połączenie. Ja Cię też kocham, tak bardzo... - powiedziałam w myślach. Spojrzałam na ekran telefonu, na tapetę, którą było moje zdjęcie z Wroną. Przesunęłam po nim palcem i lekko się uśmiechnęłam na wspomnienie, gdy było robione.
- Nie wiem, jak ja bez Ciebie wytrzymam. - wyszeptałam. Wytarłam mokre policzki, po czym udałam się do łazienki, aby przyszykować się do spania. Szybki zimny prysznic miał okazać się ukojeniem i uwolnieniem choć na chwile od myśli, jednak i wtedy nie potrafiłam od tego uciec. Nie czułam nic oprócz bólu psychicznego. Stałam po wodą i płakałam już wyczerpana tym wszystkim. Byłam za słaba na to wszystko. Gdyby nie ta upartość i ambicja, gdybym posłuchała wszystkich i wybrała się do Bełchatowa, to nie było by teraz tego wszystkiego. Nie rozstałabym się z Andrzejem, dalej byłabym szczęśliwa.Wytarłam się dokładnie, założyłam na siebie piżamę i wyszłam z łazienki. Nie mogłam zasnąć, cały czas miałam w głowie Andrzeja. Jego wyraz twarzy, gdy z nim zerwałam. Wspomnienia z nim związane, słyszałam jego głos. Nie miałam nic w głowie oprócz go. Co potęgowało większym płaczem. Sama nie wiem ile jeszcze tak wytrzymam. Udało mi się zasnąć dopiero po kilku godzinach.


Nie sądziłam, że jeszcze tu wrócę. Jednak obiecałam, że skończę tego bloga, choćby nikt już miałby go nie przeczytać. Obiecałam sobie to i słowa dotrzymam. Mam nadzieję jednak, że ktoś tu jeszcze jest, że cały czas czeka pomimo, że już spoooro czasu minęło od mojego ostatniego wpisu tutaj. 
Życzcie mi wytrwałości i powodzenia, jesli jesteście. 
Black.

PS. Już zapomniałam ile radości sprawia pisanie i dodawanie rozdziału. <3

piątek, 15 grudnia 2017

Rozdział 38


Przed przeczytaniem zaleca się:
- O odłożenie wszelakich szklanych, ostrych etc. rzeczy,
- O nie czytanie rozdziału podczas złego nastroju lub negatywnych emocji,
- Nie pić i nie jeść podczas czytania

Po przeczytaniu zaleca się:
- Nie bluznic
- Nie szukać autorki w celu jej pobicia, zabicia ect.
- Wypić melise na uspokojenie


Muzyka

"Znalazłem miłość dla mnie.
Kochanie zatrać się w tym i podążaj za mną.
Znalazłem dziewczynę piękną i słodką.
Nigdy nie wiedziałem, że to ty na mnie czekałaś."


Perspektywa Andrzeja

Odkąd wyjechaliśmy z Krakowa codziennie dzwonie do Justyny. Rozmawiamy przez kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt minut. Praktycznie cały swój wolny czas przekazuje na rozmowę z blondynką. Nie chcę, żeby powtórzyła się sytuacja z początku Ligi Światowej. Zależy mi na niej, jak nigdy na nikim i nie mogę pozwolić na jej odejście. Nawet wtedy, gdy unosi się honorem, gdy upiera się przy swojej racji, gdy denerwuje się bez powodu, kiedy się kłócimy przez jakąś błahostkę. Kocham ją z każda tą wadą i nigdy nie przestanę.
- Ej Endrju. - ktoś wyrwał mnie z zamyśleń - Ziemia się kłania. - obok mnie rozsiadł się Kłos.
- No co chcesz? - zapytałem wpatrując się w krajobraz za szyba.
- Co taki zamyślony jesteś? - zapytał mój przyjaciel i szturchnął mnie ramieniem. Uśmiechnąłem się lekko pod nosem i spojrzałem w jego stronę. - No co jest?
- A tak się zamyśliłem tylko. - westchnąłem i machnąłem ręką. Nie będę mu przecież cały czas truć dupy o Justynie i tak biedak dużo już wysłuchuje.
- No mów, widzę, że coś jest. Coś z Justyną? Nie dawno z nią rozmawiałeś. Pokłóciliście się, znowu? - nalegał.
- Pokłócić się nie pokłóciliśmy, ale... - podrapałem się po karku. Nie wiedziałem, co mam mu powiedzieć, o cały czas drażę to samo, z resztą nie tylko ja, bo i Wlazły ma obsesje na jej punkcie.
- Ale?
- Mam wrażenie, jakby coś przede mną ukrywała. Od dłuższego czasu. Odkąd jest w Krakowie coś się wydarzyło. Nie powie mi sama z siebie, to jest pewne i nawet na to nie liczę. Trochę źle się z tym czuje, bo wygląda na to jakby mi nie ufała. Stała się taka zamknięta. Niby się śmieje, niby żartuje, docina każdemu, ale widzę po niej, że udaje. Najgorsza w tym jest jej upartość i duma. Czemu do cholery nie powie co jej leży na sercu? Przecież wtedy ją to odciąży, będzie się lepiej. - powiedziałem bezradny. Bolało mnie to, że nic mi nie chce mówić. Jak o coś zapytam, to od razu się denerwuje i najczęściej kończy się kłótnią i barkiem odzewu z jej strony. Obraża się na cały świat, a przecież ja tylko chciałbym jej pomóc. Obiecała mi, że będzie mi mówić wszystko, a co robi? Westchnąłem głośno, a Karol poklepał mnie po ramieniu i pokręcił głową.
- Wiesz, że nic nie zrobimy z tym? Ona sama musi przyjść i nam wszystko powiedzieć. - odpowiedziała mi tylko tyle. Wiedziałem od początku, że ta rozmowa mi humoru nie polepszy.
- Dobra nie rozmawiajmy już o tym. - westchnąłem. Karol chyba zrozumiał, że nie chce mi się o tym gadać i zmienił szybko temat na jakiś inny. Do rozmowy włączył się z przodu siedzący Igła i tak się stało, że te dwa dekle poprawili mi humor. Całą drogę autokarem minęła nam na śmiechach, troszkę jeszcze porozmawiałem z Justyna i spytałem czy będzie na meczu.
- Przyjeżdżasz? - spytałem z nadzieją. Blondynka sapnęła po drugiej stronie słuchawki i już wiedziałem, ze nie pojawi się na hali. - Czyli mam rozumieć, że nie?
- Nie obiecuję nic, ale postaram się ko... - przerwała - Andrzej przyjechać. - dokończyła zdanie. Zmarszczyłem brwi, bo ostatnio zaczęła mnie brać tak jakby na dystans. Może jestem przewrażliwiony, nie wiem. Dlatego na razie nic nie mówię.
- No rozumiem, jednak mam nadzieję, że przyjedziesz. Lepiej by mi się grało. - uśmiechnąłem się lekko do słuchawki - Nawet nie tylko mi, bo i Wlazły wiem, ze do Ciebie wydzwania. - zaśmiałem się cicho, ale na tyle głośno, aby dziewczyna usłyszała.
- Taak. - zaśmiała się - Nie daje mi spokoju. Po Twoim telefonie od razu mam Mariusza, wy to specjalnie robicie? - spytała z udawanym zdenerwowaniem. Mam przed oczami, jak próbuje ukryć uśmiech i zaplata ręce na piersi. Uśmiechnąłem się sam do siebie.
- Oczywiście kochanie. - odpowiedziałam, aby ją troszkę po wkurzać. Zamiast tego usłyszałem jej melodyjny śmiech, przez który i ja się zaśmiałem. - Co teraz porabiasz?
- Siedzę sobie przed telewizorem, nie mam siły na nic. - stęknęła - W ogóle czaisz co dzisiaj się stało u mnie w barze? - zaczęła mi opowiadać swoje przeżycia w pracy. Co jakiś czas wybuchała śmiechem, wtedy czułem, że może jednak jestem przewrażliwiony. Może i nic nie ukrywa, ale kiedy ją widziałem w Krakowie było inaczej i jeszcze ta sytuacja przed wyjazdem spod hali. To nie była pomyłka, jestem tego pewien. Mam złe przeczucia co do tego.
- Dobra skarbie, ja muszę kończyć, bo już wysiadamy. - powiedziałem w pewnej chwili - Zadzwonię jeszcze wieczorkiem dobrze?
- Już jest wieczór. - złapała mnie za słówko. Byłem prawie pewny, że uśmiechnęła się pod nosem, a w głowie gratulowała sobie, że po raz kolejny mi docięła.
- Łapiesz mnie za słówka, przed snem zadzwonię. Pa, kocham Cię. - powiedziałem do słuchawki.
- No pa. - cmoknęła do słuchawki i się rozłączyła. Westchnąłem tylko i wstałem z miejsca, aby wyjść całkiem z autokaru.Chwyciłem swoje torby i udałem się za resztą drużyny do hotelu. W holu poczekałem kilkanaście minut, zanim dostaliśmy klucz do pokoju. Tym razem dzieliłem go z Kłosem, wiec byłem przekonany, ze nie obejdzie się bez porządnej rozmowy.
- Tego było mi trzeba. - mruknąłem, na co Karol się zaśmiał.
 - I tak zaraz wstać trzeba, bo kolacja czeka. - przyjaciel wstał z łoża i pognał do łazienki. Ja zaś chwyciłem telefon i sprawdziłem swoje wszystkie portale społecznościowe. Zatrzymałem się dłużej na Instagramie, a konkretnie na zdjęciu mojej ukochanej. Dodała je kilkanaście minut temu i byłem niemalże pewny, że było zrobione dzisiaj. Ma rozpuszczone swoje blond włosy, a na twarzy szeroki uśmiech. Taki uśmiech, który uwielbiam, ten najlepszy jaki ma. Wpatrywałem się w te zdjęcie przez dłuższy czas i coś przykuło moja uwagę. Raczej ktoś. Nad jej prawym ramieniem, w tle była widoczna postać w dodatku męska, a po posturze byłem pewny, że to był nikt inny jak Kubiak. Nie powiem lekko się zdenerwowałem. Od razu wykręciłem numer Justyny. Pierwszy sygnał, drugi, trzeci, czwarty i nic. Czekałem cierpliwie aż odbierze, ale w końcu odezwała się automatyczna sekretarka. Zadzwoniłem jeszcze raz, a gdy nie odebrała jeszcze raz.
- Halo? - odezwała się roześmianym głosem.
- W końcu raczyłaś odebrać. - próbowałem opanować swój ton głosu.
- Przepraszam Andrzej, ale miałam wyciszony i zostawiłam telefon w pokoju, a siedziałam w salonie z... - przerwała na chwilę - i oglądałam komedię. Przepraszam jeszcze raz. - w jej głosie słyszałem skruchę. Zacisnąłem palce na urządzeniu, mocno go ściskając. Nie chciałem pochopnie jej o nic oskarżać, ale miałem przeczucie, że mnie okłamuje.
- No dobrze skarbie. - wypuściłem powietrze - A sama jesteś? - zadałem nurtujące mnie pytanie i wyczekiwałem odpowiedzi, którą odzyskałem po dłuższej chwili.
- Tak, a czemu pytasz? - powiedziała gładko i bez zająknięcia.
- A wiesz może co Kubiak robi? - zdążyłem zapytać zanim ugryzłem się w język. Teraz Wrona szykuj się na porządna kłótnię.
- Słucham? - jej ton głosu się zmienił diametralnie - Czemu mnie o to pytasz?
- No nie wiem, tak z ciekawości. - wzruszyłem ramionami, choć i tak wiem, że tego nie zauważyła.
- Andrzej o co Ci chodzi. - jęknęła zrezygnowana. Sam nie wiem o co mi chodziło. Bałem się, że Kubiak teraz ma pełne pole popisu. Może być przy niej, kiedy ja siedzę tutaj.
- Na pewno sama jesteś w mieszkaniu? - spytałem dla pewności. Okłamywała mnie ja to wiem, czułem to całym sobą. Czułem to w jej głosie.
- Znowu zaczynasz. - powiedziała ostro.
- Przyznaj mi się tylko, że on jest z Tobą. - również zmieniłem ton głosu - Nie okłamuj mnie.
- Jeśli tak ma wyglądać nasza rozmowa, to lepiej ją zakończmy. Zadzwoń jak Ci przejdzie, bo nie mam zamiaru słuchać takich głupot. Na razie. - rzuciła wściekła i po chwili usłyszałem w słuchawce dźwięk przerwanego połączenia. Wziąłem głęboki oddech. Znowu wszystko powiedziałem nie tak. Znowu doprowadziłem do kłótni. Ale to wszystko przez to, że Kubiak się wokół niej kręci. Wyznał jej miłość, jak ja mam się teraz czuć.

Perspektywa Justyny

Odłożyłam telefon z powrotem na szafkę nocną. Miał racje. Okłamywałam go, ale to tylko dlatego, żeby nie wmawiał sobie nie wiadomo czego. Ten temat przerabialiśmy wiele razy i nie miałam ochoty znowu go przerabiać. Wzięłam głęboki oddech. Może nie jestem w tym momencie w stosunku do niego fair, ale... No właśnie, ale. Skłamałam mu, bo wiem jakby zareagował na to, że Kubiak się u mnie znajduje. Poza tym musiałabym mu wytłumaczyć, czemu tu jest i co się stało, a Michał prosił mnie o dyskretność.
- Znowu kłótnia? - odezwał się Misiek.
- Taaa. - skrzywiłam się lekko - Z jednej strony mu się nie dziwie. Pewnie wyczuł, że kłamię.
- Przejdzie mu zobaczysz. - Kubiak uśmiechnął się lekko i chciał wstać, aby bo mnie podejść, ale syknął z bólu.
- Nie ruszaj się, muszę Ci to do końca opatrzyć. - westchnęłam. Podeszłam do Michała i dokończyłam przerwaną dezynfekcję rany. - To teraz mów mi co się stało.
- Co mam Ci mówić. Ostatnio mam jakiegoś pecha. - zaśmiał się cicho, a ja od razu skarciłam go wzrokiem. - Oj nie denerwuj się, to był wypadek przecież żyję, a to jest drobna rana. - złapał mnie za dłoń i potarł ją kciukiem. Swój wzrok posłałam na jego twarz, na którym widniał ten uśmieszek. patrzył na mnie znad tych okularów i szczerzył się jak głupi do sera. Pokiwałam głowa na boki i nasączyłam wacik wodą utlenioną.
- Michał, to nie jest śmieszne. - westchnęłam - Przychodzisz do mnie z obdartym kolanem, z rozwaloną ręką i siniakiem, jak cała moja dłoń na ramieniu i mówisz mi, ze masz pecha i nic Ci nie jest. Słabo kłamiesz. - przyłożyłam wacik do rany, a on bardzo głośno syknął - Przepraszam. - spojrzałam na niego kątem oka.
- Miałem małe starcie z rowerzystą. - powiedział po chwili ciszy. Na twarzy miał grymas bólu, co się dziwić, wylałam już mu z pół butelki tej wody. - Potrącił mnie, gdy szedłem chodnikiem do Ciebie do bloku. Upadłem niefortunnie i o. Tamten zwiał, a mi nie chciało się go gonić. Wypadki się zdarzają ot cała historia. - zakończył z lekkim uśmiechem.
- Ja w Ciebie nie wierzę. - pokręciłam głową na boki - Czemu nic z tym nie zrobisz. Misiek, to już druga taka sytua... - przerwałam na chwilę, widząc przed oczyma obraz Filipa, który perfidnie śmieje mi się w twarz i mówi, że mam uważać na siatkarzy. To nie może być możliwe, tylko nie on.- Kurwa. - wymsknęło mi się. Kubiak spojrzał na mnie podejrzliwie.
- Co? - zapytał głupio.
- Nie nic, nic. Dziwię się, że nic z tym nie zrobisz. - wróciłam do opatrywania. W głowie miałam cały czas scenę sprzed kilku dni. Mówił mi, że będzie gorzej, że nic go nie powstrzyma i przekonam się jeszcze co potrafi. - Powiedz chociaż, czy coś zdążyłeś zauważyć. - Michał podrapał się po karku i skrzywił się lekko.
- Za dużo nie zauważyłem, bo był zakapturzony. No nie powiem Ci za dużo. - rzekł, a mi ręce opadły. Podniosłam się do pozy stojącej i posprzątałam papierki po wacikach. Kubiak przypatrywał mi się z uwagą. Wiedział, że się zdenerwowałam. Stałam tyłem do Michała, bo chowałam apteczkę do szafki. Poczułam jego dłonie na mojej tali, a zaraz potem byłam już przodem do niego. Nie spojrzałam nawet na jego twarz. Niech wie, że jestem zła na jego lekkomyślność.
- Nie złość się. Nic mi nie jest przecież, wypadki chodzą po ludziach. - uniósł mój podbródek, żebym na niego popatrzyła. Jego bladoniebieskie tęczówki świdrowały moją twarz. Uśmiechnął się do mnie tak po swojemu i wiedział, ze tym mnie zmiękczy.
- Oj Misiek, ja nie jestem zła, bo coś Ci się stało. Tylko, że nic z tym nie zrobisz. To już druga taka sytuacja. - odparłam zrezygnowana. Michał wyszczerzył się i przytulił mnie mocno. Odwzajemniłam uścisk.
- Kochana, ale nie ma takiej potrzeby naprawdę. - zapewnił mnie i puścił oczko. Nic już nie odpowiedziałam, tylko westchnęłam głośno, żeby wiedział, iż nie podzielam jego zdania.- No już się nie złość. - wbił mi palec w żebro. Pokiwałam głową ze śmiechem, bo ten idiota zawsze mi poprawi humor.
- A idź i tak Cię nienawidzę. - odepchnęłam jego łapę i udałam się do salonu. Za mną szedł Kubiak rozweselony i zadowolony, że po raz kolejny udało mu się mnie udobruchać. Walnęłam się na kanapę, a siatkarz zajął standardowo fotel.
- Słyszałem, że weekend masz wolny. -  odezwał się po chwili. Pilot, który zdążyłam sięgnąć, wypadł mi z dłoni. Spojrzałam na Dzikiego zdezorientowana, zdziwiona i lekko wkurzona zarazem.
- Skąd Ty takie rzeczy wiesz? - zapytałam zrezygnowana, myślałam, że ukryję to i zrobię niespodziankę chłopakom, ale teraz już po ptakach. Założę się, iż Misiek już wszystko wypaplał Wlazłemu.
- Złapałem bardzo dobry kontakt z Twoją szefową. - poruszał śmiesznie brwiami, a ja wywróciłam oczami. Zaśmiał się na to w głos, aż prawie spadł z fotela. - A tak serio to wydziałem, że bar jest zamknięty z powodu remontu.
- Cholera. - cmoknęłam - Nie mówiłeś nic Mariuszowi jeszcze? - zapytałam z nadzieją. Przyjmujący spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem.
- Jeszcze nie, ale chcę to zrobić. - odpowiedział.
- To nie mów, chcę im zrobić niespodziankę. Powiedziałam im, że nie wiem czy mi się uda i, że to mało prawdopodobne. - poprosiłam go i zrobiłam błagalną minkę.
- A co będę z tego miał? - uśmiechnął się chytrze.
- Moją wieczną wdzięczność. - ukazałam mu rządek zębów. Michał pokiwał głową ze śmiechem i zgodził się na moją propozycję. Zrobiłam gest zwycięski i włączyłam telewizor. Rozmawiałam z Dzikim i szukałam czegoś fajnego do obejrzenia. Troszkę się pokłóciliśmy, bo on wolał jakiś film akcji, a ja takowych nie lubię i wolałam jakąś polską komedię romantyczną. Koniec końców skapitulowałam.
- Dobra masz, oglądaj. - rzuciłam mu pilota zirytowana, a on posłał mi zwycięski uśmiech, który olałam. Wstałam z miejsca i skierowałam się do wyjścia z salonu.
- No i gdzie idziesz obrażalska? - zawołał Misiek ze śmiechem.
- Po coś do żarcia, żebyś nie umarł z głodu lamusie. - odpowiedziałam, a ten się zaśmiał i wrócił do wpatrywania się w telewizor.W kuchni spoglądając do szafek, zauważyłam, że nie mam żadnych przekąsek, czy słodkości. Postanowiłam, więc wyruszyć do spożywczaka, po coś na ząb. Krzyknęłam przyjacielowi, że zaraz wrócę i szybko udałam się do sklepu. Po drodze zaczepiła mnie sąsiadka na krótką pogawędkę. Po kilku minutach przeprosiłam starszą panią, bo troszkę mi się śpieszyło.
- Oczywiście kochaniutka, leć szybko do tego sklepu i wracaj do swojego kawalera. - zaśmiała się i puściła mi oczko - Miłego wieczoru. - podziękowałam ładnie i odpowiedziałam tym samym. Nie miałam zamiaru wyprowadzać jej z błędu, bo nie miałam na to czasu, a babka widać nie ma co robić tylko monitoruje co się dzieje na osiedlu.Właśnie!
- Przepraszam! - zawołałam jeszcze za nią. Obróciła się w moją stronę i spojrzała wyczekująco. - Może Pani coś dzisiaj widziała, bo mojego przyjaciela przed blokiem dzisiaj potrącił rowerzysta, niestety zdążył uciec i...
- No właśnie się zastanawiałam do kogo ten Pan idzie. - zaśmiała się, a mnie tymi słowami lekko poirytowała. Baba interesuje się nie swoim życiem.
- Wiec?
- Tak, tak. Nie jestem pewna, ale wydaje mi się, że to był Pan Filip, wie Pani ten co mieszka na przeciwko Pani. - z ciszyła ton głosu - Taki sam rower ma, ale nie widziałam za dużo, bo cały zakapturzony był. - pokiwała głową, a ja cała zbladłam.
- Dzię... Dziękuję bardzo. - zająknęłam się. W głowie miałam cały czas jego słowa, co powiedział mi kilka dni temu.
- Ale jak coś to ja nic nie widziałam, dobrze? - spytała staruszka, a ja tylko pokiwałam głowa, powiedziałam ciche do widzenia i szybko udałam się do tego cholernego sklepu. Moje przypuszczenia się sprawdziły. To już druga taka sytuacja, nie chcę żeby Michałowi coś się stało muszę coś z tym zrobić. Muszę...Nawet nie wiem co kupiłam, cały czas myślałam o tej sytuacji, o Filipie, o Andrzeju, Michale. Przecież ten debil jest im zrobić wszystko.
- Sorry. - burknęłam pod nosem wcale nie patrząc na kogo wpadłam. Wyminęłam postać i skierowałam się w stronę schodów.
- Kolega cały? - usłyszałam ten obrzydliwy głos. Ścisnęłam mocno dłonie i obróciłam się w jego stronę. Byłam tak cholernie zła, że nawet nie wiedziałam, jakie konsekwencje tego poniosę.
- Co Ty sobie myślisz? Co? Że będziesz mnie zastraszał, robił takie rzeczy i ja do Ciebie wrócę? - podeszłam do niego bliżej. Stał ze swoim cwaniackim uśmieszkiem, zaplótł swoje ręce na klatce piersiowej i patrzył na mnie z wyższością. Spojrzałam w jego oczy, a on w moje. Zmniejszył dystans pomiędzy nami do tego stopnia, że zostałam przygwożdżona do ściany. Moja adrenalina spadła, brak strachu przed nim gdzieś zwiał, a zamiast tego przybyła lekka panika. Oparł się dłonią tuż nad moim barkiem i nachylił się do mnie, tak że prawie stykaliśmy się czołami. Miałam ochotę napluć mu na twarz, ale nie miałam na tyle odwagi.
- Co już nie jesteś taka pewna siebie? Mówiłem Ci już coś na temat tych siatkarzy. Dopóki do mnie nie wrócisz, co jakiś czas będzie jednego spotykał nieszczęśliwy wypadek. - wyszeptał słodko. Jego oddech powodował u mnie odruchy wymiotne. Odwróciłam głowę w drugą stronę, aby nie dać po sobie poznać, że może mną manipulować, choć i tak to już robi. Doskonale wiedział jak mnie podejść. Znał mnie Najlepiej ze wszystkich, to z nim spędziłam najwięcej czasu.
- No kochanie. Jaka jest twoja decyzja, ja już się niecierpliwię. - przybliżył swoje usta do mojego ucha. Wzdrygnęłam i odepchnęłam go od siebie, po czym szybko uciekłam do mieszkania. - Wrócisz jeszcze. - usłyszałam zanim zamknęłam drzwi.
- Długo coś Ci to zajęło. - w przedpokoju ujrzałam Kubiaka, który uśmiechał się do mnie serdecznie. Zaraz jednak zmarszczył czoło i znalazł się przy mnie. - Coś się stało? - zapytał podnosząc moją głowę do góry, aby spojrzała na niego.
- Ta.. tak wszystko w porządku. - odparłam szybko i przekazałam mu reklamówkę - Idź do salonu ja, idę jeszcze do łazienki. - zanim Dziki zdążył coś powiedzieć, ja już byłam za drzwiami pomieszczenia. Musiałam chwilkę się uspokoić i pobyć sama. Wiem, ze Michał zaraz by coś wywęszył i nie dał mi spokoju. Chciałam wszystko przemyśleć, ale jak mam to zrobić, gdy w salonie siedzi Kubiak. Wyszłam z pomieszczenia, kiedy czułam już się na siłach.
- Sorki, ale strasznie sikać mi się chciało. - wymusiłam śmiech i miałam nadzieje, ze mi uwierzy. On zaśmiał się cicho i przywołał na kanapę. Najwidoczniej uwierzył, bo ponowił oglądanie z paczką cipsów. Udawałam zainteresowaną filmem, bo w głowie miałam cały czas Filipa. On był w stanie zrobić krzywdę każdemu, żebym tylko do niego wróciła. Nie mogłam mu na to pozwolić, muszę mu jakoś w tym przeszkodzić. Jedyne co mogę zrobić, to zgodzić się. Nie chcę tego robić i nie zrobię. Kocham Andrzeja, nie mogę go zostawić.
- Misiek? - przygryzłam dolna wargę, wyczekując na odzew Dzikiego.
- No co tam? - kiwnął głowa w moją stronę, żeby zaczęła mówić.
- Co powiesz, żebyśmy dzisiaj pojechali do Gdańska? Ja mam hotel zarezerwowany od dzisiaj wieczorem, ale chciałam dopiero jutro jechać. Ty na bank byś znalazł jakiś pokój. - zaczęłam mu mówić o moim planie. Nie musiałam, go długo namawiać, bo zaraz się zgodził. Szybko spakowałam potrzebne rzeczy w torbę i z Michałem udaliśmy się do jego samochodu. Obraliśmy kierunek Gdańsk.
- Obudź mnie jak będziemy na miejscu. - wyszczerzyłam się w jego stronę, a ten jęknął przeciągle.
- Namawiasz na wyjazd, a teraz idziesz spać, zostawiając mnie samego. - oburzył się, a ja się zaśmiałam.
- Też Cię kocham. - puściłam mu oczko. - Dobranoc.- wcale nie miałam zamiaru spać. Chciałam w spokoju pomyśleć nad tym wszystkim. Nad całą ta chorą sytuacją, która mnie przerasta. Musiałam podjąć jakaś decyzję, która przyszła w połowie drogi.

 Dojechaliśmy na hotelowy parking, gdy było grubo po dwudziestej drugiej. Dziki zaczął mną szarpać, aby się obudziła.
- Nie śpię przecież. - westchnęłam i poprawiłam się na siedzeniu. Kubiak zmrużył oczka i założył ręce na piersi.
- Jak długo? - zapytał podejrzliwie, na co musiałam się uśmiechnąć.
- Wystarczająco długo, żeby słyszeć jak śpiewasz pod nosem. - wysłałam mu buziaka i wyszłam z samochodu.
- Mam wokal, wiem. - wypiął dumnie pierś i wyjął z bagażnika nasze torby. Wyrwałam mu z dłoni swoją i ruszyłam w stronę hotelu. Marzyłam o niczym innym, tylko o prysznicu i o łóżku. - Ej no poczekaj na mnie. Ogólnie to wiesz, że to ten sam hotel co jest dla siatkarzy?
- Wiem. - odparłam krótko i pchnęłam szklane drzwi. - Dobry wieczór. Rezerwacja na Justynę Składanowską...
- i Michała Kubiaka. - przerwał mi mój przyjaciel i oparł się szarmancko o blat. Lamus nie mówił, ze też ma rezerwację. O mało co ta recepcjonistka nie posikała się na widok Dzikiego. Wywróciłam tylko oczyma i pogoniłam dziewczynę.
- Proszę bardzo, państwa klucze. - powiedziała niby do nas obojga, ale tylko patrzyła na Kubiaka.
- Dziękujemy ślicznej Pani. - Misiek puścił jej oczko i chwycił swój klucz. Laska o mało co nie zemdlała. Pokręciłam głowa i pociągnęłam siatkarza za rękaw koszulki za sobą.
- Ja nie rozumiem, jak laski mogą mieć mokre majty na Wasz widok. Za Wrona tak samo szczają. - westchnęłam, na co przyjmujący zaśmiał się w głos. Weszliśmy do windy, wcisnęłam poziom drugi i stanęłam obok Michała.
- Uważasz, że jestem brzydki? - podniósł jedną brew do góry, czego nienawidziłam.
- Tak, bo podnosisz jedna brew, a ja tak nie umiem. - wytknęłam mu język i wyszłam z tej blaszanej puszki.
- A z tymi mokrymi majtkami, to Ci jeszcze wypomnę. - poruszał śmiesznie brwiami, a ja wywróciłam oczyma.
- Jasne, jasne. Uważaj, bo to naaaa... - zająkiwałam się, bo kilkanaście metrów przed nami stał na wpół ubrany Andrzej. Rozmawiał z Mariuszem, śmiali się. Wyglądał bosko. Nieułożone włosy, wyrzeźbiony tors. Nawet nie zauważyłam, kiedy przygryzłam wargę.
- Mokro? - obok mnie pojawił się Michał i szturchnął mnie ramieniem. Otrząsnęłam się i prychnełąm pod nosem.- Tylko spokojnie z nim, bo jutro rano ma trening.
- A spadaj. - burknęłam ze śmiechem. Podeszłam do siatkarzy bliżej i głośno kaszlnęłam. Oboje się obrócili i spojrzeli na mnie, jakbym co najmniej jakimś duchem była. - Mmm Siema?
- Czemu nie powiedziałaś, ze przyjeżdżasz? - pierwszy ocknął się Mario. Przytulił mnie i jak miał w zwyczaju potargał mi kłaki.
- Niespodzianka? - zaśmiałam się i pacnęłam go po łapach.Mój wzrok przeszedł na Andrzeja, ale ten swój wzrok posłał na Michała. Wtedy już wiedziałam, że fajne przywitanie nie będzie. - Hej. - przywitałam się ze środkowym.
- Hej. - odpowiedział mi wcale na mnie nie patrząc. Spojrzałam na Wlazłego proszącym wzrokiem, ten od razu zrozumiał o co mi chodzi i zabrał Kubiaka ze sobą, żeby "obgadać ważne sprawy".
- Nie cieszysz się? - przerwałam ciszę. Zwrócił swój wzrok na mnie i uśmiechnął się lekko pod nosem. To był znak, że nie jest tak źle jak myślałam. - Przepraszam, okłamałam Cię, ale chciałam zrobić Ci niespodziankę. - wymyślałam coś na poczekaniu. Nie powiem mu, czemu Kubiak u mnie był tak naprawdę. - Ogólnie to miałeś mnie zobaczyć dopiero jutro, jak zapukam do twojego pokoju i... - nie dał mi dokończyć, bo zamknął moje usta pocałunkiem. Odwzajemniłam pieszczotę i utonęłam w jego ramionach. - Przepraszam jeszcze raz. - mocniej wtuliłam się w jego tors.
- Dobrze, nic się nie stało. Ja też przepraszam, przesadziłem. - dał mi całusa w czoło.
- Chodź nie będziemy tak stać na korytarzu. - oderwałam się od niego i chwyciłam za rękę. Zaprowadziłam go pod mój pokój. Co się później okazało, że jest pomiędzy pokojem Kubiaka, a Wrony. Weszliśmy do środka, rzuciłam torbę gdzieś na bok i wpiłam się w ciepłe wargi środkowego. Chciałam się nim nacieszyć. Mruknął przeciągle niskim głosem i chwycił mnie w tali. Sunął swoje dłonie po mich plecach w górę, aby z powrotem wrócić na biodra. Podwinął moja koszulkę, po czym jego ciepłe ręce znalazły się pod materiałem. Zjechał pocałunkami na moją szyję, a ja przypomniałam sobie w tym czasie, że rano ma trening. Odsunęłam się od niego lekko, a on spojrzał na mnie zdezorientowany. Zaśmiałam się cicho i dałam mu buziaka w usta.
- Obiło mi się o uszy, że rano trening masz kochany. Nie mogę pozwolić na miękkie kolana. - puściłam mu oczko i sięgnęłam po bieliznę do torby.
- Podniecisz i zostawisz. - oburzył się i klapnął na łóżko - Potwór, a nie kobieta.
- I tak mnie kochasz. - wysłałam mu buziaka - Zaraz wracam idę wziąć prysznic.
Zniknęłam za drzwiami łazienki i tak po prostu usiadłam na ubikacji. Schowałam twarz w dłonie. Trudno udawać, że nic się nie dzieje, gdy wszystko w tobie się rozrywa. Gdyby nie ten pieprzony filip, gdyby nie pojawił się w moim życiu, byłoby cudownie. Nie siedziałabym teraz tutaj i nie histeryzowała. Nie musiałabym podjąć tak trudnej decyzji. Wzięłam głęboki oddech i rozebrałam się z ubrań, a następnie wskoczyłam do kabiny. Szybki i ciepły prysznic, po czym wytarłam się starannie i ubrałam czystą bieliznę. Wyszłam z pomieszczenia i wskoczyłam do łóżka, gdzie leżał Andrzej. Od razu odłożył telefon na szafkę i przytulił mnie swoimi silnymi ramionami.
- Kocham Cię. - wyszeptał mi wprost do ucha. Moje serce zalała fala ciepła. Wtuliłam się jeszcze bardziej bardziej w jego ciało. Nie odpowiedziałam nic, bo nie chciałam wszystkiego komplikować.
- Dobranoc . - powiedziałam i pocałowałam go w usta.
- Dobranoc. - odpowiedział z westchnięciem. W jego ramionach czułam się bezpiecznie i mig zasnęłam.

Rano obudziłam się wyspana, ale bez humoru. To nie będzie dobry dzień. Czuję to w kościach. Chwyciłam karteczkę, która była obok mojego telefonu.

"Wróciłem do siebie, kiedy tylko zasnęłaś, żeby się Kłos nie martwił. 
Od razu jak wrócę z treningu do Ciebie przyjdę. 
Kocham Cię, Andrzej. 
Ps. Zjedz śniadanko!!!! "

Po przeczytaniu uśmiechnęłam się smutno.
- Ja Ciebie też kocham. - powiedziałam sama do siebie. Chwyciłam telefon, aby napisać do Michała z zapytaniem o towarzystwo na śniadaniu. Zdążyłam wysłać, a usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę! - krzyknęłam głośno, aby mój gość usłyszał. Po otworzeniu drzwi wszedł nie kto inny jak Dziki.
- Właśnie po Ciebie szedłem na śniadanie. - zaśmiał się i pokazała telefon. Uśmiechnęłam się w jego stronę i wstałam z łóżka, aby ubrać się w jakieś ciuszki. Kazałam się obrócić Kubiakowi tyłem, po czym wciągnęłam na siebie spodnie i jakąś koszulkę.
- Dobra możemy iść. - oznajmiłam. Przez cała drogę do hotelowej restauracji mówił Dziki, ja tylko odpowiadałam półsłówkami. Niby byłam obecna, ale myślami byłam gdzie indziej. Niby słuchała, co Misiek gada, ale gdyby mnie zapytał o cokolwiek, bym mu nie odpowiedziała.
- Słuchasz mnie w ogóle? - zapytał w pewnym momencie, czym wyrwał mnie z zamyśleń. Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się lekko.
- Szczerze? Nie, bo zamyśliłam się. - sapnęłam. Misiek pokiwał głową udając obrażonego. Nie miałam ochoty i siły się z nim użerać w ten sposób - Dopiero co się obudziłam, daj żyć. - wymusiłam śmiech.
- Znaj moja litość. - puścił mi oczko. Dotarliśmy w końcu na śniadanie. Zjadłam mała porcję jajecznicy i może z dwie kromki chleba, czego nie można powiedzieć o moim przyjacielu. On chyba pochłoną w siebie cztery razy więcej niż ja. Dziwię się gdzie on to mieści.  Chyba zorientował się, że na niego patrzę, bo przerwał jedzenie i skierował swój wzrok na mnie.
- No co? - zapytał z pełną buzią, na co musiałam się zaśmiać.
- Nic, nic. Jedz dalej. - uśmiechnęłam się i chwyciłam telefon, gdyż usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości. Odblokowałam ekran i ukazał mi się nieznany numer. Zmarszczyłam brwi i otworzyłam SMS.

"Czas tyka, ile mam czekać, aż wrócisz?"

Od razu wiedziałam od kogo dostałam tą wiadomość. Wzięłam głęboki oddech i odpisałam szybką odpowiedź, po czym zablokowałam telefon i schowałam do kieszeni. Misiek dziwie się na mnie patrzył. Zmarszczyłam czoło i spojrzałam na niego pytającym wzrokiem.
- Miałaś minę taką, jakbyś co najmniej chciała zabić tą osobę, co Ci coś wysłała. - powiedział i wytarł usta serwetką.
- Bo bym to najchętniej zrobiła. - szepnęłam sama do siebie - Wydaje Ci się. - wstałam od stołu, co i Michał poczynił.
- To co teraz robimy? - zadał pytanie, gdy już znajdowaliśmy się poza restauracją.
- A o której kończą trening? - zadałam pytanie i poczułam wibrację telefonu. Odblokowałam i odczytałam dostanego SMS. Nie odpowiedziałam już na niego, tylko zablokowałam telefon i spojrzałam wyczekująco na Dzikiego.
- Za niedługo powinni być. - wzruszył ramionami.
- Czyli nigdzie nie zdązymy połazić. - westchnęłam - To do pokoju i się lenimy? - zapytałam z lekkim uśmiechem, a Kubiak przytaknął.
- Kto ostatni ten dupa wołowa! - krzyknął i rzucił się pierwszy do windy. Jako, że uwielbiam rywalizację i nie lubię przegrywać przyjęłam jego rękawice i puściłam się za nim. Nikt nie mówił, ze trzeba grać fair. Gdy tylko go dogoniłam podłożyłam mu nogę, a ten runął na podłogę. Wybuchłam od razu śmiechem, widząc jak leży na środku korytarza. Dobiegłam do windy i szybko wciskałam przycisk, aby dążyła przyjechać zanim ten pozbiera się z ziemi.
- Szybciej, szybciej. - podskakiwałam w miejscu jednocześnie wciskając ten cholerny przycisk. Obejrzałam się za siebie, a Michał już był nie daleko. - No w końcu. - wpadłam do windy i wcisnęłam guzik z odpowiednim numerkiem. Wysłałam jeszcze buziaka Dzikiemu zanim drzwi się zamknęły. Cieszyłam się jak głupia, bo wygraną miałam już w kieszeni. Odsapnęłam troszkę, po tym męczącym biegu i po otworzeniu się drzwi udałam się w stronę pokoju. Przed nim poczekałam na przyjmującego, a gdy go zobaczyłam na horyzoncie zaczęłam się śmiać. Zobaczcie, jak ten człowiek potrafi mi humor poprawić. Nawet o tym nie wiedząc. Sprawił, że przez chwilę nie pomyślałam o Filipie.
- Oszukiwałaś! - krzyknął w moją stronę - Nie można tak było. - oburzony podszedł do mnie. Widziałam, że chce mu się śmiać. Jego oczy go zdradziły.
- Nie była mowa o żadnych zasadach. - wytknęłam mu język i otworzyłam drzwi - Poza tym, nie miałabym z Tobą żadnych szans.
- Właśnie o to chodziło. - powiedział to tak, jakby było to oczywiste - Po to to wymyśliłem. - zaśmiał się, a ja przywaliłam mu w ramię. Zaraz zaprzestał śmiechu i spojrzał na mnie z udawaną powagą.
- Przeproś. - rozkazał. Wyśmiałam go i rzuciłam się na łóżko. Michał zmrużył oczy i już wiedziałam co mnie czeka.
- Nie, proszę nie. Daj spokój. To było tak po przyjacielsku.- machałam rękoma i błagałam Dzikiego żeby tego nie robił - Misiek, nie rób tegoo!! - za późno, bo szybko rzucił się na mnie i zaczął łaskotać. Kręciłam się, krzyczałam, błagałam i biłam go. Nic to nie dawało. powoli już nie miałam czym oddychać, a ze śmiechu zaczęły lecieć mi łzy. Kubiak to widząc, zaprzestał czynności i kiwnął głową, abym go przeprosiła. Złapałam oddech i popukałam się w czoło.
- Dobrze wiesz, że tego nie zrobię. - wytknęłam mu język, po czym złapałam za poduszkę i walnęłam nią go w głowę.
- Ale sobie grabisz. - nie zdążyłam nić już zrobić, bo znowu zaczął mnie łaskotać.
- No dooobra, już dobra!! - krzyknęłam, a ten  na chwilę przestał. Czekał na przeprosiny, a ja patrzyłam na niego z uśmiechem, bo chciałam mieć chwilę aby coś wymyślić. Siedział mi na udach, więc nie miałam za dużego polu manewru, jedyne co miałam wolne to ręce.
- No czekam. - powiedział
- Ale Misiek. - złapałam go za ramiona. Cały czas patrzyłam mu w oczy. Z ramion dłonie sunęłam w dół i splotłam nasze palce. Misiek przymrużył oczy i czekał na dalszą moją grę. Wiem, ze faceta jest łatwo owinąć i podniecić, także postanowiłam to wykorzystać. Szybkim ruchem, to on już leżał pode mną. Wcale nie próbował protestować. Uśmiechnęłam sie do niego cwaniacko i nachyliłam do jego ucha.
- Przegrałeś kochany. - szepnęłam - Za szybko się podniecasz. - dodałam i zeszłam z niego. Michał patrzył na mnie już innym wzrokiem niż przed chwilą. Otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale zrezygnował, bo pokiwał głową na boki. Wstał z łóżka, obrzucił mnie jeszcze jednym złym spojrzeniem, po czym wyszedł z pokoju trzaskając drzwiami. To wszystko trwało w ułamku sekundy. Dopiero, gdy opuścił pomieszczenie, zdałam sobie sprawę co takiego mu zrobiłam.
- Jezuu, ty zawsze musisz coś spieprzyć. - wstałam pośpiesznie i ruszyłam do drzwi. Gdy je otworzyłam zobaczyłam przed nimi Andrzeja.
- O hej. - zaśmiał się - Skąd wiedziałaś, że właśnie miałem pukać? - spytał, a ja zgłupiałam momentalnie. Przez chwilę wahałam się co mam powiedzieć, po czym zrezygnowana westchnęłam i uśmiechnęłam się lekko.
- Intuicja. - powiedziałam i wpuściłam Wronę do środka. On przechodząc obok mnie skradł mi całusa, po czym wszedł w głąb pokoju. Rozsiadł się na łóżku, czekając aż do niego przyjdę. Zamknęłam drzwi i udałam się do ukochanego. Byłam zła sama na siebie, że zrobiłam świństwo Michałowi. Próbowałam to jakoś zamaskować przed środkowym, ale jakoś mi się nie udawało.
- Co się dzieje? - zapytał, gdy tylko położyłam się obok niego.
- Nic, pokłóciłam się tylko z Michałem. - wzruszyłam ramionami. Wrona uśmiechnął się nikle, po czym pocałował mnie w czoło. No tak, on będzie z tego zadowolony.
- Jeśli mam być szczery...
- To Ciebie to nie zasmuciło, wiem. - wywróciłam oczami. Andrzej przytulił mnie mocniej, jednocześnie całują c w skroń.
- Oj kochanie, pogodzicie się zaraz na pewno. Choć nie chciałbym tego, ale... - przyłożył mi palec do ust, kiedy chciałam coś powiedzieć - Wiem, że ty nie chcesz się z nim kłócić i Ci na nim zależy. Musze to przełknąć. - westchnął. Uśmiechnęłam się do niego szeroko i pocałowałam w policzek. Pierwszy raz mówi o Kubiaku spokojnie i bez zazdrości, no może takiej wielkiej zazdrości.
- Dzięki. - uśmiechnęłam się lekko w jego stronę.
- Niestety. - westchnął z uśmiechem. Był w dobrym humorze. Szkoda, że i ja nie mogę tego jego humoru podzielić.
- Jak trening? - zapytałam, gdy chciał mnie pocałować. Nie chciałam tego wszystkiego utrudniać, wolałam trzymać lekki dystans, żeby potem nie cierpieć zbytnio. Co ja pierdole i tak będę cierpieć.
- Jak zawsze, dzisiaj nie mieliśmy takiego ciężkiego, bo mecz. - wzruszył ramionami i podparł głowę dłonią.
- No rozumiem. - uśmiechnęłam się do niego. Spojrzałam mu w oczy i to był błąd, jego bladoniebieskie tęczówki mnie zaczarowały.
- Kocham Cię skarbie. - wyszeptał i czekał na moja reakcję. Przygryzłam nerwowo dolna wargę.
- To dobrze Andrzejku. - dałam mu całusa w policzek. Ja Ciebie też i to tak cholernie. - dodałam w myślach. Wrona po moich słowach przymknął oczy i wyglądał, jakby nad czymś się zastanawiał, po chwili jednak westchnął i podniósł się do pozy siedzącej.
- Idziemy na spacer? Do obiadu dużo czasu. Pogadamy sobie. - jego twarz nie ukazywała żadnego wyrazu. Kiwnęłam głową na znak zgody i szybko udaliśmy się poza hotel.

Błądziliśmy po mieście trzymając się za ręce, rozmawiając o wszystkim i o niczym. Nie potrafiłam się śmiać i zachowywać się normalnie, gdy w głowie cały czas miałam to co muszę mu powiedzieć. To co muszę zrobić dla jego i innych dobra.
- Justyna, co się dzieje? - zapytał, gdy szliśmy jedną z mało tłocznych alejek. Nie spojrzałam na niego, bo bałam się, że gdy to zrobię to pęknę. Wpatrywałam się w punkt przed sobą.
- Nic. - odpowiedziałam bez emocji, chociaż w środku wszystko we mnie krzyczało. Pragnęłam mu to wszystko opowiedzieć, ale nie mogłam. Dla jego dobra.
- Kochanie, przecież widzę. - złapał mnie za dłoń, a mnie przeszedł ciepły dreszcz. Justyna, ty nie dasz rady tego zrobić. - podpowiadało mi coś w głębi duszy. Wzięłam głęboki oddech, to ten moment. Nie chciałam tego robić przed meczem, ale teraz jest odpowiedni moment.
- Bo ja muszę Ci coś powiedzieć. - stanęłam wcale na niego nie patrząc. Nie mogłam sobie tego utrudniać, nie chciałam patrzeć na to co zaraz będzie.
- Zamieniam się w słuch. - uśmiechał się do mnie. Podniosłam głowę do góry. Spojrzałam na niego i zacisnęłam wargi. Patrzyłam tak na niego, a w moim gardle rosła co raz większa gula. Nie mogłam mu tego zrobić, wiem jak go to zrani. Ba! To nie rani tylko go, a też mnie. Ja nie mogłam tego nam zrobić, ale wiem też do czego Filip jest zdolny, w sumie już się o tym przekonałam niejednokrotnie. Wahałam się długo, a Andrzej czekał cierpliwie.
- Andrzej to koniec. - powiedziałam nagle, odwracając głowę w drugą stronę, aby na niego nie patrzeć. Zacisnęłam powieki, kiedy usłyszałam jego ciepły śmiech, a potem jego ramiona mnie oplatające. Wiedziałam, że weźmie to jako żart.
- Nawet tak sobie nie żartuj kochanie. - odparł wesołym głosem, a gdy zobaczył, że mi kompletnie nie jest do śmiechu zmarszczył brwi - Co jest? - zapytał. Wyrwałam się z jego uścisku.
- Andrzej, ja nie żartuję. - na siłę szukał ze mną kontaktu wzrokowego, a ja zgrabnie go unikałam, bo gdybym tylko spojrzała w jego tęczówki to rozpłakałabym się na dobre. - Koniec z nami. - głos mi drżał, a w środku czułam się jakbym sobie sama wbiła sztylet prosto w serce.
- Słucham? - odsunął się o krok do tyłu nic nie rozumiejąc. Jego wyraz twarzy zmienił się diametralnie. Uśmiech zniknął, oczy pociemniały, a skóra pobladła. - Jaki koniec, o czym Ty do cholery mówisz?! - zaczął kręcić głową na boki. Machał rękoma, mówił coś, ale ja nie chciałam słyszeć co mówił. Nie chciałam nigdy zobaczyć go w takim stanie, nie chciałam nigdy do tego doprowadzić, bo przecież go kocham. Zamknęłam oczy, aby na to nie patrzeć, aby nie ranić więcej Siebie, a przede wszystkim go. - Możesz mi wytłumaczyć na co to wszystko do cholery było?!
- Koniec. - sapnęłam - Z nami. Nie możemy być razem. - głos mi zadrżał. Nerwowo zaczęłam wyłamywać palce, a wzrok wbiłam w chodnik.
- Czemu nie możemy? - zadał kolejne pytanie. Milczałam. Bo co miałam mu powiedzieć? - Czemu? - jego głos drżał - Nie kochasz mnie? - po tych słowach czułam, drugi sztylet, który przebija moje serce na wskroś.
- To przez Kubiaka?! - miał w oczach iskry gniewu. 
- Andrzej, proszę nie utrudniaj tego. - pojedyncza łza wydostała się spod mych powiek i powędrowała wzdłuż nosa, aby potem rozbić się o chropowata płytę chodnika. Wrona widząc to podszedł do mnie i łapiąc mnie za podbródek podniósł moją głowę, tak żebym spojrzała w jego oczy.
- Spójrz mi prosto w oczy i powiedz, że mnie nie kochasz. - poprosił. Uniosłam wzrok i spotkałam się z tymi tęczówkami, w których tonęłam każdego dnia na nowo lecz teraz nie było w nich tego co zawsze. Teraz było tylko i wyłącznie ból, ból i smutek, który sama mu zadałam. Mieniły się też łzy. To było już za wiele. Nie mogłam już na to patrzeć.
- Nie... - zamrugałam, aby pozbyć się łez - Nie kocham Cię. - trzeci sztylet przełamał na pół moje serce. Potem już tylko uciekłam, zostawiając go samego. Co ja do cholery zrobiłam!
- I tak Ci nie wierzę! - krzyknął za mną. Skręciłam w pierwszą lepszą uliczkę, a potem plecami oparłam się o ścianę budynku. Zjechałam na sam dół, siadając na zimnym chodniku i rozpłakałam się jak małe dziecko.  Nic innego mi nie zostało.
- To wszystko, aby Cie chronić. - szepnęłam jeszcze do siebie przez łzy i powlekłam się do hotelu.

-----------------

Witam?
Co ja mogę wam napisac? Że, wszystko idzie po mojej mysli? Że jestem zadowolona z rozdziału? Że boję się o własne życie, gdy to przeczytacie? Tak, tak wlasnie jest.
Miśki moje kochane, blagam o litość!
Kocham Was!
Pozdrawiam.
Black.

poniedziałek, 23 października 2017

Rozdział 37


"Nie chcę zamknąć oczu,
Nie chcę zasnąć,
Bo będę tęsknić, kochanie,
A nie chcę przegapić ani jednej rzeczy."

Ubrałam właśnie na siebie czerwoną koszulkę z ósemką i napisem "Wrona" na plecach, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Uśmiechnęłam się pod nosem, bo wiedziałam, że te głąby przyślą kogoś, aby mieć pewność mojego pojawienia się na hali. Udałam się szybko do drzwi wejściowych i otworzyłam je szeroko. Moim oczom ukazała się Paulina z uśmiechem na twarzy, a obok niej stał Arek razem z Oliwerem. Na widok drugiego chłopczyka na mojej twarzy pojawił się jeszcze większy uśmiech. Dzieciaki od razu wpadły mi w ramiona, a ja je mocno wyściskałam i wycałowałam. Zaprosiłam ich do środka, gdyż musiałam jeszcze dokończyć przygotowania.
- Widzę, że się nas spodziewałaś. - odparła ze śmiechem Wlazły i przytuliła mnie na powitanie.
- Wybacz Paulinka, ale już trochę Twojego męża znam. - odpowiedziałam jej tym samym, po czym zaprowadziłam ich do kuchni, aby przygotowali sobie coś do picia - Kochana, ja jeszcze tylko troszkę się ogarnę, a wy zróbcie sobie coś do picia. - uśmiechnęłam się do chłopczyków i zmierzwiłam włosy Oliwerowi.
- Jasne, leć. - klepnęła mnie w udo przyjaciółka, a ja pognałam do łazienki.
Wykonałam delikatny makijaż i chwyciłam za grzebień oraz prostownicę, gdy do łazienki wszedł Oli. usiadł sobie na brzegu wanny i mi się przyglądał w ciszy. Zmarszczyłam lekko brwi, patrząc na odbicie chłopca w lustrze, ale miło uśmiechnęłam się do syna Michała. Zabrałam się za prostowanie włosów, a on wpatrywał się w moje ruchy.
- No co tam Oli, co się stało? - zapytałam w końcu, bo zdążyłam prawie całkowicie wyprostować włosy, a on w ogóle się do mnie nie odezwał.
- Dawno Cię nie widziałem ciociu i trochę się za tobą stęskniłem, wiesz? - odparł po chwili, a ja o mało co nie oparzyłam sobie ucha po usłyszeniu młodego Winiarskiego. Mój wzrok spoczął na jego ślicznej buźce, którą widziałam w lustrze. Odłożyłam urządzenie i kucnęłam przed chłopcem. Popatrzyłam w niebieskie tęczówki dziecka i czule się uśmiechnęłam. Nawet nie ma pojęcia, ze ukradł je swojemu ojcu. Przytuliłam go mocniutko do siebie, a on objął mój kark swoimi rączkami.
- Też tęskniłam za Tobą, młody. Jednak mam wrażenie, że coś Cię gryzie. - odchyliłam go leciutko od siebie i odgarnęłam włosy z czoła.
- Bo tatuś już do domku nie wraca i chyba już mnie nie kocha. - wzruszył lekko ramionami - Mama mówiła mi, że tata nie chce się ze mną już widywać, no i w ogóle nie ma dla mnie czasu. - odparł smutny i spuścił głowę na dół. Przełknęłam ślinę, bo o mało co się nią nie udławiłam. Chwyciłam za podbródek Oliwera i podniosłam do góry, aby na mnie spojrzał.
- Nawet tak nie myśl. - pogłaskałam go po głowie. Nie wiedziałam co mam mu powiedzieć, bo nie wiedziałam czy zna całą prawdę pomiędzy rodzicami. - Tata Cię kocha ponad życie i pewnie to jest chwilowe. Gra mecze i trenuję, ale jestem pewna, że nie przestał Cie kochać. Cały czas mi mówi jak za Tobą tęskni.
- Naprawdę? - zapytał z nadzieją chłopczyk.
- Naprawdę. - potwierdziłam z uśmiechem - Dlatego, nie chcę już widzieć na Twojej buźce tego okropnego smutku. - zastrzegłam mu palcem i zaśmiałam się, a Oli dołączył do mnie - A teraz zmykaj do Arka, a ja do końca się wyszykuję. - dałam mu całusa w polik.
- Ciociu? - usłyszałam jeszcze i spojrzałam na niego. Stał w progu łazienki i wpatrywał się we mnie milcząc. Kiwnęłam mu głową, aby zaczął mówić. - Dziękuję.
- Nie ma za co Oli. - powiedziałam już do siebie, bo chłopiec zniknął mi z pola widzenia.
Uśmiechnęłam się do mojego odbicia w lustrze. Michał ma wspaniałe dziecko i sama nie pozwolę, aby Dagmara popsuła więź, która łączy Oliego z Miśkiem. Muszę przyznać, ze zdziwił mnie tym co mi powiedział. Dagmara naopowiadała mu głupot, a dziecko uwierzyło swojej matce. Pogadam z Winiarskim i wszystko mu opowiem, niech szybko coś z tym zrobi, bo wiem jak zależy mu na dzieciakach.
- Możemy jechać. - stanęłam w progu kuchni i ukazałam rzad swoich zębów.

Po wejściu na hale westchnęłam głośno. Ostatni mecz, na którym byłam to ten o Mistrzostwo Polski. Chyba się trochę za tym stęskniłam, ale tylko troszkę. Dziwiło mnie to, że kibiców nie było zbyt wiele. Spojrzałam na Paulinie podejrzliwie, a ona uśmiechnęła się do mnie cwaniacko i ruszyła przed siebie. Pokiwałam głową na boki, po czym dogoniłam brunetkę warz z dzieciakami. Szliśmy przez długi korytarz, po czym Wlazły stanęła przed drzwiami z napisem "szatnia".
- Możemy tam wejść? -zapytałam nieśmiało, a żona Mariusza spojrzała na mnie roześmianym wzrokiem.
- Jasne, że tak. Dlatego jesteśmy tak wcześnie, w sumie nie tylko my, bo i inne partnerki. - wzruszyła ramionami i miała już otwierać drzwi, jednak odwróciła się do mnie przodem - Wiesz co? Jeśli oni mogą robić żarty to my też im wywiniemy kawał.
- Zamieniam się w słuch. - pokiwałam ochoczo głową.
- Wejdę sama z chłopakami i powiem, że nie przyjdziesz na mecz. Nawciskam im jakiegoś kitu, a potem wejdziesz, jak gdyby nigdy nic. - zaśmiałam się na te słowa. Przytaknęłam, a ona chwyciła klamkę i weszła do środka. Zaraz dobiegły mnie śmiechy i muzyka z pomieszczenia, na które zaraz się uśmiechnęłam. Wlazły zostawiła lekko uchylone drzwi, więc widziałam i słyszałam co tam się dzieje. Po krótkiej chwili było słychać piski dzieci, a w szczelinie widziałam jak ojcowie przytulają swoje pociechy. Ten widok wywołał na mojej twarzy szeroki uśmiech. Potem Paulina przywitała się z każdym, a głos zabrali Winiarski, Wlazły, Andrzej i Krzysiek.
- A Justyna?
- No nie chciała przyjechać. - podrapała się po karku Paulina, a ja w myślach klaskałam jej za grę aktorską - Mówiła, że musi coś załatwić. Próbowałam każdym sposobem chwycić, ale ona była nie ugięta!
- Nie rób sobie jaj. - westchnął Wrona i usiadł na ławce. Jego mina nie była zbyt dobra, a mi zrobiło się go żal.
- Miałaś ją tu przywieźć. - marudził Wlazły - Mówiłem, żeby pojechać po nią rano.
- To trzeba było jechać jak takiś mądry. - odpowiedział mu Winiarski i zajął miejsce obok Wrony z synkiem na kolanach.
- Tato, ale... - odezwał się Arek, ale Paulina mu szybko przerwała.
- Ale tu gorąco macie. - sapnęła, a ja zaczęłam się śmiać. Nie wytrzymałam już dłużej i po cichutku otworzyłam szerzej drzwi.
- Witam i zdrowie pytam. - rozłożyłam ręce na boki i ze śmiechem przywitałam całą drużynę. Rozmowy ucichły, a wszyscy spojrzeli an mnie i pokiwali głową ze śmiechem.
- Chciałem wam powiedzieć, ale mama mi przerwała. -  oburzył się blondynek.
- Ah tak? - Mariusz założył ręce na piersi.
- Taki tam mały żarcik przed meczem. - klepnęłam przyjaciela w plecy, a następnie ucałowałam w policzek na przywitanie. Każdego w pomieszczeniu przywitałam tak samo, jak Wlazłego z tym wyjątkiem, iż podarowałam im klepnięcie w plecy. Umiejętnie ominęłam Kurka i kiedy już wszystkich ucałowałam, usiadłam obok Andrzeja, który nawet nie zauważył, gdy weszłam do szatni. Wpatrzony był w swój telefon i oderwał się od rzeczywistości. Wywróciłam oczami, a następnie zabrałam mu urządzenie, co spotkało się z zdezorientowaniem siatkarza.
- A jednak. - uśmiechnął się łobuzersko, gdy ogarnął kto mu zabrał ulubioną zabawkę. Zaśmiałam się cicho pod nosem i zbliżyłam swoje usta do jego, po czym założyłam na nich delikatny pocałunek.
- Chciałam jeszcze żyć, wiec przybyłam. Zwarta i gotowa, aby kibicować takiemu jednemu zdolnemu środkowemu. - uśmiechnęłam się szeroko, patrząc w oczy chłopaka.
- Ale mi słodzisz. - objął mnie ramieniem i pocałował w czoło.
- Tobie? Ja mówiłam o Kłosie! - pisnęłam, udając zdziwienie.
- Komiczne. Uśmiałem się, doprawdy. - wywrócił oczami, a ja zaśmiałam się z tej sytuacji - Załatwiłem Ci bardzo dobre miejsce, więc doceń to. - mruknął.
- Jak zobaczę to docenię. - ucałowałam mu policzek, a on pokiwał głową na boki.
- Moja wredna małpa. - skomentował moje zachowanie, po czym po raz kolejny ucałował mnie w czoło. Przymknęłam oczy i z lekkim uśmiechem położyłam mu głowę na ramieniu. - Miło Cię widzieć w tak pięknej koszulce. - wyszeptał mi do ucha na co dostałam gęsiej skórki. Przygryzłam delikatnie dolną wargę i pokiwałam mu głową na znak jego słów. Oczy miałam nadal przymknięte, ale czułam na sobie czyjś wzrok i wcale to nie było spojrzenie Wrony. Powoli uniosłam powieki, przeleciałam wzrokiem po szatni, a na dłużej zatrzymałam się na Winiarskim. Z Oli o czymś żywo rozmawiali, od razu przed oczami stanął obrazek z przed kilkudziesięciu minut. Po meczu pogadam z Miśkiem. Wróciłam do poszukania osoby, która uparcie na mnie patrzy i po chwili na nią wpadłam. Bartek uśmiechnął się do mnie nieśmiało, a ja od razu odwróciłam wzrok. Nie miałam ochoty na niego patrzeć, a co dopiero rozmawiać. Swoje spojrzenie zatrzymałam na Kubiaku, który śmiał się razem z Żygadłem. Chyba wyczuł, że na niego patrzę, bo zaraz jego tęczówki wpatrywały się we mnie. Uśmiechnął się szeroko i puścił mi oczko, co nie przeszło uwadze Andrzeja. Mocniej mnie do siebie przycisnął, a ja pokiwałam głową na boki i odwzajemniłam uśmiech Michałowi.
- Ja tu jestem. - mruknął Wrona mi nad uchem. Zaśmiałam się cicho na te słowa, po czym podniosłam głowę do góry, aby ujrzeć jego oczy. Ujęłam jego twarz w dłonie i zatopiłam się w ciepłych wargach siatkarza.
- Wiem i cieszę się bardzo. - powiedziałam, kiedy oderwałam się od niego. Andrzej ucałował mój nos, wyszeptał jak bardzo mnie kocha i przyciągnął do siebie.
- Dobzie, czas się przebierać chłopaki! A Panie i dzieciaki zapraszamy na trybuny. - odezwał się głos Antigi. Niechętnie wyswobodziwszy się z ramion chłopaka, ucałowałam go ostatni raz przed wyjściem.
- Poczekaj jeszcze. - złapał mnie za rękę i zaczął grzebać w torbie. Po chwili wyciągnął smycz z przywieszoną kartonikiem. - Trzymaj to dla ciebie. Mariusz się Tobą zajmie i wyjaśni wszystko.
- A co to jest? - zmarszczyłam brwi.
- Weź i nie pytaj. - wcisnął mi to w dłoń - A teraz uciekaj do Mariusza, bo ja muszę się przebrać. - dodał, po czym ucałował mój policzek. Pokiwałam głową na boki z uśmiechem i udałam się do Wlazłego, który stał razem z Kubiakiem. Wzruszyłam ramionami na ten widok, choć muszę przyznać, że mnie zdziwił.
- Andrzej mi to dał i…
- Wiem, chodź. - uśmiechnął się do mnie i udał się w nieznanym mi kierunku. Westchnęłam tylko, po czym poszłam za atakującym. Michał dogonił nas i w trójkę przeszliśmy jakimiś korytarzami, aż doszliśmy na halę. Siatkarze założyli na szyje takie same smycze, co niedawno dostałam od Andrzeja.
- Załóż to fajtłapo, bo Cię nie wpuszczą. - pokiwał głową ze śmiechem Kubiak.
- No już zakładam.
Chłopaki kierowali się w stronę boiska, a ja szłam za nimi, bo kazali mi iść za sobą. Rozglądałam się w koło i spostrzegłam, że hala wypełniała się szybko kibicami. Z szerokim uśmiechem pokiwałam Paulinie i innym dziewczynom siatkarzy.
- Gdzie wy mnie prowadzicie? Przecież tam są wszystkie. - odezwałam się kiedy chłopacy zmienili kierunek i szli na ławki koło boiska.
- Spójrz co masz na szyi. - nakazał atakujący - To upoważnia Cię do siedzenia tutaj, nie masz za co dziękować. - zaśmiał się, kiedy zobaczył moją zdziwioną minę.
- Dziękuję. - pocałowałam każdego w polik, po czym zajęliśmy miejsca obok statystyków naszej drużyny i czekaliśmy, kiedy zjawią się zawodnicy obu drużyn.
Od pewnego czasu cały czas coś dzwoni i co chwila sprawdzam telefon, czy to przypadkiem nie mój, ale za każdym razem na moim wyświetlaczu ciemno.
- Kogo ten telefon tak dzwoni? - Kubiaka chyba też to zaczynało drażnić.
- No właśnie też się zastanawiam, sprawdzam mój, ale to nie ten. - odpowiedziałam, a na potwierdzenie pokazałam ekran smartfona.
- To od Ciebie słychać, Justyna. - stwierdził Wlazły przysłuchując skąd dochodzi dźwięk.
- No mówię Wam, że to nie mój! - położyłam telefon na blacie stołu, a oni zmarszczyli czoła - No mówiłam.
- Ale to i tak od ciebie słychać. - Michał się do mnie przybliżył i nasłuchiwał dźwięku - W spodniach Ci brzęczy. - zaczął klepać mnie po kieszeniach i wyjął dzwoniące urządzenie. Moim oczom ukazał się smartfon Andrzeja. Siatkarze spojrzeli na mnie ze śmiechem, po czym pokiwali głowami nic nie mówiąc.
- To Andrzeja telefon, zapomniałam, że go mam. - wyjaśniłam od razu, ale chyba żaden mnie już nie słuchał.
Postanowiłam zobaczyć kto tak dobijał się do mojego chłopaka, więc odblokowałam telefon. Mój humor od razu się popsuł, gdy zobaczyłam wiadomości i nieodebrane połączenia od Martyny. Może zachowałam się nieodpowiednio, ale przeczytałam wszystkie wiadomości wysłane do Andrzeja, po czym odłożyłam telefon na blat stolika. Spojrzałam jeszcze dyskretnie w pewien sektor na trybunach, a kiedy znalazłam to czego szukałam, odwróciłam wzrok na płytę boiska, gdzie dotarli siatkarze oba zespołów i rozpoczęli rozgrzewkę. Andrzej pokiwał mi tylko i zajął się ćwiczeniami.
- Nie mogą już zacząć? - westchnęłam do Michała, gdyż Mariusz poszedł udzielić wywiadu. Kubiak oderwał wzrok od chłopaków na boisku i przeniósł je na mnie.
- Coś Ty taka niecierpliwa?
- Bo to za długo trwa. Mogłam przyjść później, ominęłoby mnie to wszystko. - machnęłam ręką okazując "to wszystko", po czym zaplotłam ręce na piersi w geście niezadowolenia.
- Coś Ty zobaczyła w tym telefonie, że tak nagle humor straciłaś? - szturchnął mnie ze śmiechem w ramie. Zmierzyłam go wzrokiem, po czym westchnęłam cicho. - Nie mów, serio coś zobaczyłaś?
- Przekonasz się po meczu. - puściłam mu oczko, jednak to go nie przekonało.
- Powiesz mi teraz? - zadał pytanie, a ja pokiwałam głową na boki - Czemu?
- Powiem Ci tyle. Spójrz na sektor D. Nie teraz! - krzyknęłam, kiedy Kubiak już się odwracał w tamtą stronę - I powiedz mi kogo widzisz.
Dziki po kilku sekundach obrócił się w wskazane miejsce, po czym powrócił do poprzedniej pozycji. Spojrzał na mnie z szeroko otwartymi oczami.
- Bo Ci oczy wypadną Misiek. - powiedziałam i obok mnie usiadł Mariusz.
- Coś mnie ominęło? - zapytał na wstępie, a my z Michałem spojrzeliśmy na siebie, po czym się odezwałam.
- Zobaczysz po meczu.

Trzeci set przeciąga się dosyć długo, a ja nie mogę usiedzieć w miejscu. Nogi mnie świerzbią, aby podejść do pewnego sektora i w pewne miejsce, ale ostatkami sił się powstrzymuję. Mój wzrok nie raz tam sam mi idzie, a chłopacy jak na złość nie mogą wygrać tego pieprzonego seta.
- Niech tego Rezende mrówki pogryzą! - powiedziałam z oburzeniem, gdy wynik trzeciego seta wskazywał 28:30 dla Brazylijczyków. To oznacza, że mecz przeciągnie się o jeszcze jeden set.
- Spokojnie wygrają to. - powiedział ze śmiechem Wlazły.
- Ja wiem, że wygrają, ale nie mogą tego szybciej zrobić?- zapytałam retorycznie, a Mariusz pokiwał głową ze śmiechem.
- Aż tak Ci się śpieszy do domu?
- Nie, do czego innego. - westchnęłam i wstałam z miejsca - Idę do łazienki, zaraz wrócę. Może mi czas szybciej minie.
Zabrałam ze stolika swoje rzeczy i ruszyłam którąkolwiek stronę. Tak naprawdę chciałam tylko się przejść, aby nie siedzieć w miejscu. Wyszłam z całego tego zgiełku na korytarz i skręciłam w prawo. Szłam przed siebie nie wiedząc gdzie, byleby czas zleciał do czwartego seta.
- Co Ty robisz w tym kiblu tyle czasu? - usłyszałam po odebraniu telefonu od Mario - Czwarty set się rozpoczął już.
- Co, już? - zapytałam zdziwiona - Zaraz będę.
- No ja myślę.
- Umiesz myśleć?! - udałam zaskoczoną, a po drugiej stronie słuchawki usłyszałam jego cichy śmiech.
- Poczekam aż wrócisz, masz dwie minuty. Buziak. - powiedział i się rozłączył. Zaśmiałam się pod nosem, bo z Mariuszem nie ma co zadzierać, nie raz się o tym przekonałam, więc wzięłam nogi za pas i jak najszybciej umiałam znalazłam się obok siatkarzy.
- Ominęło mnie coś ciekawego? - zapytałam zdyszana.
- Dwie minuty i czterdzieści dwie sekundy. - powiedział Mariusz znad zegarka - Spóźniłaś się. - spojrzał na mnie i podniósł jedną brew, czego ja nie umiem.
- Dobrze wiesz, że tego nie lubię po co to robisz? - usiadłam pomiędzy chłopakami.
- Jebnij to! - krzyknął Michał, który chyba nie zainteresował się moim powrotem - O wróciłaś.
- Jak widać. - wzruszyłam ramionami i zajęłam się oglądaniem meczu.
Czwarty set kibicowałam jeszcze bardziej żywiołowo niż trzy poprzednie. Wlazły wiele razy powtarzał, że przeze mnie ogłuchnie, wtedy jeszcze bardziej darłam ryja. Nikt nie mówił, że nie robię na złość, a tym bardziej Mariuszowi.
- OSTATNI!!! - krzyk kilkunastu tysięcy gardeł rozbrzmiewał w Tauron Arenie. 
- Patrz na starego Rezende. - Michał wskazał głowa na trenera Kanarów. Skierowałam tam swój wzrok i wybuchłam śmiechem.
- Zaraz przegryzie ten kabel. - stwierdziłam i spojrzałam na wynik, który wskazywał dwadzieścia cztery do dwudziestu. - Uwaga, Uwaga teraz będzie jazda! - krzyknęłam ze śmiechem i we trzech zamiast oglądać poczynania naszych siatkarzy, oglądaliśmy zachowanie Rezende.
- RAZ!- Mika doskonale dogrywa do rozgrywającego, a trener Brazylijczyków zaciska mocno pięści.
- DWA! - Drzyzga wystawia na druga linię, Rezende sięga dłonią po słuchawkę.
- TRZY! - Konarski wbija piłkę w parkiet po drugiej stronie, stan słuchawki- wyrwana.
- Tak jest! - krzyknęliśmy w tym samym momencie, po czym wstaliśmy z miejsc. Chłopaki ruszyli pogratulować kolegom z drużyny, a ja postanowiłam poczekać.
- Ej Idziesz? - zawołał Kubiak, na co pokiwałam przecząco głową - Toć chodź, masz wejściówkę. - zaśmiał się i chwycił mnie za ramię. Spojrzałam jeszcze w pewien sektor, po czym uśmiechnęłam się chytrze.
- Tylko nie połam sobie tych nóg. - mruknęłam sama do siebie, widząc jak blondyna biegnie po schodach w stronę barierek.
- Mówiłaś coś?
- Nie, nic. Chodźmy. - uśmiechnęłam się szeroko, po czym ruszyłam w stronę siatkarzy. Zawodnicy podziękowali sobie za grę, po czym nasi podziękowali oklaskami kibicom za wierne dopingowanie. Wtedy każdy poszedł w swoją stronę. Obserwowałam Andrzeja, który poszedł w stronę trybun. Uśmiechnęłam się lekko, kiedy kibice skandowali jego imię. Oderwałam wzrok od sylwetki mojego chłopaka, po czym sunęłam ją po hali, aż w końcu natrafiłam na blond włosy. Przeciskała się przez tłumy fanów, aby dostać się do Wrony. Pokiwałam głową ze śmiechem i ruszyłam w tamta stronę.
- Mówiłem, że masz mnie zostawić w spokoju. - usłyszałam, kiedy zbliżyłam się do Andrzeja.
- Nie kłam, z nią nie będzie Ci dobrze. Dobrze o tym wiesz. - odpowiedziała mu, a mi na ustach pojawił się uśmiech satysfakcji. Wzięłam krótki rozbieg, po czym wskoczyłam ukochanemu na plecy. Zaskoczony na początku nie wiedział o co chodzi, ale kiedy zorientował się, że to ja od razu uśmiech pojawił się na jego twarzy.
- Gratulacje kochanie! - krzyknęłam ze śmiechem, obejmując go mocno za szyję. Zeszłam z jego pleców, po czym znalazłam się obok niego. Stanęłam na palcach, aby dosięgnąć jego ust. Złożyłam na jego wargach delikatny pocałunek i miałam się już oderwać, ale Andrzej mi to uniemożliwił. Złapał mnie w tali i przycisnął do siebie pogłębiając pocałunek. Uśmiechnęłam się podczas pocałunku i oderwałam się od niego szybko. 
- Andrzej, przecież nie będzie Ci ze mną dobrze. - lekko wyswobodziłam się z jego ramion, a Wrona spojrzał na mnie zdziwiony. Wzrokiem pokazałam mu na Martynę, która przyglądała się całej sytuacji. - Już więcej nie kłam, dobrze o tym wiesz, że ja nie jestem dla Ciebie. - próbowałam powstrzymać śmiech. Środkowy chyba zorientował się o co chodzi, bo puścił mi oczko.
- Masz rację. - przytaknął ze śmiechem i skierował swój wzrok na blondynkę - Martyna dziękuję Ci otworzyłaś mi oczy.- zaśmiałam się na te słowa. Martyna stała na nas i patrzyła jak na idiotów, więc wolałam kuć żelazo póki gorące.
- A teraz już na poważnie. - stanęłam przed dziewczyną, tym samym odgradzając ją od swojego chłopaka - Nie wiem kim jesteś i kompletnie mnie to nie interesuje. Spieprzyłaś swoją szanse, więc daj nam spokój. Miałaś chwilę, aby zabłysnąć, ale teraz już pora na Ciebie, dlatego żegnam. - uśmiechnęłam się do niej sztucznie i pomachałam. Chwyciłam rozbawionego Andrzeja za ramię i pociągnęłam go w stronę boiska. - A no i jeszcze jedno. - odwróciłam się w jej stronę. - Uważaj kiedy i jakie SMS wysyłasz do MOJEGO chłopaka. - puściłam jej oczko. Nie zwracałam uwagi, co do mnie już później mówiła, bo odwróciłam się na pięcie i odeszłam.
- Skąd wiedziałaś, że tu jest? - padło z ust Wrony, kiedy tylko się do niego zbliżyłam. Zaśmiałam się cicho, po czym wyciągnęłam jego telefon z kieszeni.
- To chyba Twoje. - powiedziałam słodko, a on pokiwał głową ze śmiechem.
- Jesteś niemożliwa. - musnął moje wargi - Za to Cię kocham.
- I nie tylko za to. - uśmiechnęłam się do niego - A teraz Ty się rozciągaj, a ja mam sprawę do załatwienia. - dałam mu szybkiego całusa w usta i udałam się do Winiarskiego, który również się rozciągał.
- Gdzie masz młodego? - usiadłam obok przyjmującego. Michał spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem na twarzy, po czym wskazał w lewą stronę, gdzie młody Winiarski wraz z Mariuszem i Arkiem odbijał piłkę.
- A Ty Wronę gdzie podziałaś? - uśmiechnął się pod nosem, po czym położył się na parkiecie, rozciągając ręce.
- Odleciał. - wzruszyłam ramionami, za to Winiar zaśmiał się głośno - Nie no, tam jest. - wskazałam w odpowiednie miejsce. No i to w sumie koniec naszej gadki. Nie wiedziałam jak mam zacząć rozmowę z nim na temat Dagi. Po chwili jednak Michał mi pomógł.
- Dobra, to czego chcesz? - powrócił do pozy siedzącej i rozkraczył się przede mną, lustrując moją twarz wzrokiem.
- Może to nie odpowiednie miejsce i odpowiednia pora, ale muszę Ci coś powiedzieć. - przeczesałam dłonią włosy. Mój wzrok skierował się na Oliwera, a Michał widząc gdzie patrzę, również pokierował tam swój.
- Zabrzmiało to dziwnie, jakbyś chciała mi miłość wyznać, czy coś. - zaśmiał się, aby rozładować atmosferę. Jednak gdy zobaczył, że mi nie jest do śmiechu, zrozumiał powagę sytuacji.
- Michał dzisiaj Oli powiedział mi, że Daga Mówi mu, że Ty go nie kochasz, że nie masz czasu go odwiedzać i nie chcesz się z nim widywać. - powiedziałam mu wszystko, patrząc jak na jego twarzy rośnie zdenerwowanie.
- Justyna powiedz, że sobie ze mnie żartujesz. - westchnął załamany.
- Przykro mi Misiek akurat w tej sprawie jestem śmiertelnie poważna. - pokręciłam głową na boki, aby być jeszcze bardziej wiarygodna.
- Już myślałem, że jest dobrze, że już nie będzie robić problemów. - wstał z miejsca i bez słowa ruszył do swojego syna. Cały czas patrzyłam na Michała, co robi i jak się zachowuje i ten widok, który zobaczyłam rozczulił mnie do granic możliwości. Winiarski podszedł do swojego syna i tak po prostu go przytulił, a mały troszkę zaskoczony oddał uścisk, po czym Misiek udał się gdzieś z synkiem na rękach.
- To to była Twoja sprawa do załatwienia? - obok mnie pojawił się Wrona.
- Opowiem Ci później. - machnęłam ręką, a ten zaśmiał się cicho. Wyciągnął w moją stronę dłoń, spojrzałam na nią, a potem na jego twarz, po czym chwyciłam wyciągnięta rękę i wstałam z parkietu. Pociągnął mnie tak mocno, że wpadłam na niego. Wiem, że zrobił to specjalnie.
- Kocham Cię. - mruknął mi do ucha.
- Ja Ciebie też. - odpowiedziałam i przeczesałam mu ręka włosy - Ale idź pod prysznic, bo śmierdzisz. - dałam mu całusa w usta, po czym wyswobodziłam się z jego uścisku.
- Szczera, jak zawsze. - wywrócił zabawnie oczami.
- Idź, czekam na Ciebie przed halą. - ucałowałam go jeszcze i poszłam w swoją stronę.

Szperałam w telefonie i zaciekawieniem oglądałam śmieszne filmiki na facebook'u, kiedy usłyszałam pisk opon i głos bardzo mi znany. Zaraz zwróciłam głowę w odpowiednią stronę i zobaczyłam zbierającego się Kubiaka z chodnika. Przestraszona szybko podbiegłam do niego i pomogłam mu wstać.
- Jezuu! Michał wszystko dobrze? Co się stało? Matko Boska, nic Ci nie jest? - patrzyłam na niego ze strachem w oczach. Stęknął cicho i zaśmiał się cichutko.
- Nie, nie nic mi nie jest. - uśmiechnął się lekko - Szedłem, ale jakiś palant prawie we mnie wjechał, zdążyłem odskoczyć szybko i upadłem. Jest dobrze. - otrzepał się z ziemi.
- Nie umieją jeździć, to niech kurwa za kierownice nie wsiadają! - denerwowałam się i oglądałam przyjaciela dookoła, czy nic mu się nie stało - Nic naprawdę Cię nie boli? Nic się nie stało? Misiek....
- Naprawdę, Justyna spokojnie. Nawet mnie nie dotknął. Spokojnie. - uśmiechnął się i próbował mnie uspokoić - Denerwujesz się, jakbyś ty się przewróciła.
- Michał! Prawie Cię potrącił, a ty żarty sobie stroisz! Pamiętasz jaki to był samochód, rejestrację? Cokolwiek?
- Srebrny opel korsa, a rejestracja nie pamiętam. Szybko odjechał. - podrapał się po głowie - Coś z szóstka na końcu. Nie powiem Ci dokładnie.Nie denerwuj się. - powiedział, kiedy widział, że mnie nosi.
- Jak mam się nie denerwować?! Prawie przez tego kretyna w szpitalu wylądowałeś.
- Nie jestem w szpitalu i nic mi nie jest, no nie martw się mówię Ci śmiertelnie poważnie. - chwycił mnie za ramiona i pocierał je, abym się uspokoiła. Patrzył na mnie znad tych okularków i uśmiechnął się w ten swój sposób. - Ale nie powiem miło, że się martwisz. - puścił mi oczko, a ja strzeliłam mu przez ramię.
- Idiota, no pewnie ,że się martwię. - westchnęłam - Na pewno nic Ci nie jest?
- Tak, serio. - uśmiechnął się delikatnie i mnie przytulił - Wszystko jest dobrze, nie martw się.
- No dobrze. - mruknęłam w jego tors. kątem oka widziałam wychodzących siatkarzy, więc oderwałam się od Michała, aby nie kłócić się już Wroną.
- Nikt się nie dowiaduje o tym, dobrze? Zostaje pomiędzy nami? - spytał jeszcze mnie.
- Niech będzie, ale pojedziesz do lekarza, szpitala, czy gdzie tam zobaczyć, czy na pewno w porządku.
- Stoi.- uśmiechnął się i puścił mi oczko. Uśmiechnęłam się i poszłam w kierunku autobusu siatkarzy. Podeszłam do Andrzeja, który już pachniał tymi zajebistymi perfumami. Przytuliłam się bez słowa do niego i wdychałam tą przepiękną woń. Środkowy od razu odwzajemnił uścisk i pocałował mnie czule w czoło.
- Jedziesz z nami? Antiga chyba nie będzie miał nic przeciwko. - szepnął mi na ucho.
 - A będziesz mógł mnie odprowadzić? - przygryzłam dolną wargę w uśmiechu.
- To pakujemy się do autobusu.- zaśmiał się. Nie wiem czemu, ale spojrzałam na lewo. Tak odruchowo, nie wiem czemu. Zobaczyłam srebrną corse. Zmarszczyłam brwi i mówiąc Andrzejowi, ze zaraz wracam udałam się w jej stronę. Będąc coraz bliżej uświadomiłam sobie, że gdzieś już taki sam samochód widziałam. Jeździ ich po Krakowie setki, ale ta mi zapadła w pamięć. Podeszłam bliżej, na końcu rejestracji była szóstka. Nabrałam powietrza, bo byłam pewna, że ten samochód i ten kierowca, który stoi tyłem prawie potrącił Michała.
- Przepraszam. - odezwałam się stanowczo. Mężczyzna się odwrócił i wtedy zamarłam. Już wiem skąd kojarzę ten samochód.
- Za co kochanie przepraszasz? - jego pewny siebie uśmiech wpełzł na twarz. Wzięłam głęboki oddech i nie dając nic po sobie poznać podeszłam bliżej i wysyczałam mu w twarz.
- Uważaj jak jeździsz pacanie. - na tylko tyle było mnie stać.
- Ależ skarbie, ja uważam. - przybliżył się, a mnie sparaliżowało - Pamiętasz jak mówiłem, że może się coś stać Twoim siatkarzom? To co teraz widziałaś. To było ostrzeżenie, abyś przemyślała to ponownie, bo kto wie... - złapał mnie za rękę i mocno ścisnął. Jęknęłam cicho i odwróciłam wzrok od jego jadowitych oczu. - Następnym razem możesz już go zeskrobać z tej ulicy. - szepnął na ucho. Jego oddech mnie palił, a na sam zapach perfum chciało mi się wymiotować.
- Boli. - syknęłam z zamkniętymi oczami.
- Będzie bolało bardziej, jeśli się nie posłuchasz. - oddalił się ode mnie.
- Ej, puść ją! - usłyszałam krzyk i w głębi duszy modliłam się, żeby to nie był żaden z siatkarzy.
- Przemyśl jeszcze raz swoja decyzję, do zobaczenia. - wysłał mi buziaka i wsiadł pospiesznie do samochodu. Złapałam się odruchowo, za bolące ramię i przełknęłam łzy.
- Kochanie? - poczułam dłoń na lewym bark. W duszy przeklinałam, że to akurat musi być Andrzej. Nie odwróciłam się w jego stronę i nic nie odpowiedziałam, aby nie zauważył, że zbiera mi się na płacz. - Justyna, skarbie? Kto to był? - obrócił mnie przodem do siebie.
- Nie wiem, myślałam, że to mój znajomy, ale się pomyliłam. - wzruszyłam ramionami i uśmiechnęłam się lekko. Zobaczyłam te jego skrzywienie, po którym zawsze wiem, że mi nie wierzy. Ja sama w to nie wierze co powiedziałam, a co dopiero on.
- I dlatego Cię szarpał? Bo się pomyliłaś? - uniósł jedna brew do góry.
- Dobrze wiesz, jak ze mną jest. Zawołałam go i jak się okazało, że to nie on, to przeprosiłam, ale gnojek zaczął coś mruczeć pod nosem, to i ja mu odpowiedziałam, no i wyszło jak zawsze. - machnęłam ręką i zaśmiałam się, żeby być wiarygodna - Ale dobrze, że jesteś czujny i przerwałeś to wszystko. - przytuliłam się do niego i błagałam w duszy, żeby uwierzył w te brednie.
- Nie możesz tak robić Justyna, bo kiedyś stanie Ci się krzywda. Martwię się o Ciebie. - pocałował mnie w czoło i otulił swoimi ramionami. Miałam ostre wyrzuty sumienia, ze mu tak nakłamałam, ale nie może się dowiedzieć kto to był i po co tu był. Filip nie odpuści, a sumienie kiedyś skapituluje.
- Przepraszam, chodźmy już, bo już się niecierpliwią. - pociągnęłam go za sobą.
- Pogadamy jeszcze o tym dobrze? - splótł swoją dłoń z moja - Dobrze? - ponowił pytanie, kiedy się nie odezwałam.
- Jak nie ma o czym. - odpowiedziałam mu szybko.
- Nienawidzę, kiedy jesteś tak uparta, wiesz? - spojrzał na mnie z ukosa i nawet lekko się uśmiechnął.
- Nie ty pierwszy mi to mówisz. - zaśmiałam się cicho. Kłamać to ja się nauczyłam. Jednak wiem, że Andrzej nie do końca jest przekonany co do tej wersji wydarzeń.
Jazda do hotelu nie była długa, a wręcz przeciwnie! Miałam wrażenie, jakby minęła minuta. Cały czas wypełnili mi chłopacy, no brakowało mi tego. Po wyjściu z autokaru, każdy udał się w swoją stronę.
- Kocham Cię i nie chcę, żebyś kiedyś ode mnie odeszła. - padło z jego ust, gdy już znajdowaliśmy się w pokoju. wciągnęłam powietrze i popatrzyłam w jego oczy, które były wypełnione miłością, aż po brzegi. Uśmiech sam wkradł mi się na twarz. Podeszłam bliżej do niego i splotłam swoje ręce na jego karku.
- A myślisz, że tak zrobię? - zapytałam cicho i oparłam czoło o jego brodę. Pocałował mnie w nie i szepnął coś przez co w sercu rozlało mi się pełno ciepła.
- Myślę, że jesteś tą jedyną. Znam Cię na wylot i pomimo, że często się kłócimy, to jesteśmy w stanie przetrwać wszystko. - ponownie musnął wargami moje czoło i kontynuował już głośniej - Miewamy ciche dni, ale to dzięki nim wiem, że nie umiem bez Ciebie normalnie funkcjonować. Owinęłaś mnie wokół paluszka, złapałaś mnie w swoją sieć i to już dawno. Nie mogę się z tego uwolnić, nawet nie chcę tego robić. - zaśmiał się pod nosem i podniósł moją głowę do góry, abym na niego spojrzała - Ja nie wiem, co ty ze mną zrobiłaś.
- Nie zostawię Cię, bo Cię kocham. - tylko tyle powiedziałam i musnęłam delikatnie jego wargi. Nie musiałam długo czekać, bo zaraz odwzajemnił pieszczotę.
- Może zostaniesz na noc? - mruknął do mojego ucha niskim głosem. Po moim karku przeszedł miły dreszcz, a na skórze pojawiła się gęsia skórka.
- A Rafał? - przygryzłam dolną wargę, a on obserwował dokładnie moje usta. Zmrużył oczka, po czym zmniejszając dystans mruknął coś, że akurat dzisiaj ma wolny pokój. - Ah tak? - zadarłam głowę do góry, a moje dłonie znalazły się na biodrach ukochanego, a chwile potem znalazły się pod koszulka i badały strukturę torsu.
- Mhmmm... - zamruczał przeciągle.
- I co z tym fantem zrobimy? - szepnęłam mu na ucho, kiedy schylił się, aby mnie pocałować.
- Jest bardzo dużo wariantów. - odpowiedział i powolutku, delikatnie podwinął do góry moją bluzkę. Kiedy już znalazła się ona na podłodze, zaczął obdarowywać moją szyję i dekolt subtelnymi pocałunkami. Uśmiechnęłam się pod nosem i chwytając go za gumkę od dresów, pociągnęłam lekko w stronę łóżka.
- Podasz mi choć kilka z nich? - zapytałam cicho, gdy zawisł nade mną. Popatrzył na mnie z iskrą w oku, po czym przybliżył swoje usta do mojego ucha.
- Pokaże Ci kilka z nich. - wyszeptał seksownie i sięgnął po raz kolejny tej nocy po moje usta.

Witam?
Kurczę, głupio mi. Nie wiem co mam powiedzieć i nic nie mam na swoje wytłumaczenie. Naprawdę. Zaniedbałam Andrzeja i nie tylko jego, bo i resztę blogów.  Mam straszne wyrzuty sumienia, bo kurde zapomniałam już ile mi to pisanie frajdy przynosi. 
Nie obiecuję, ale będę już tu częściej. BA! Na pewno już będę częściej, W moim życiu było dużo zmian, ale to nie o to w tym chodzi. 
 Dobra dośc paplania o nie ważnych rzeczach. 
 No bo w końcu ej! WRÓCIŁAM!!
Nowe pokłady energii, mam nadzieje, że starczą na długo. 

Pozdrawiam kochane i mam nadzieje, ze jeszcze jesteście, bo kurde troche mnie nie było. PRZEPRASZAM WAS BARDZO ZA TO!!!

Wasza Black. 

Ps. Dobrze, znowu coś nabazgrać. <3