Powtarzam sobie, że nic dla mnie nie znaczysz
Lecz to co mamy nie ma nade mną władzy?
Gdy cię nie ma po prostu się rozpadam
Powtarzam sobie, że nie zależy mi aż tak
Lecz czuję jakbym umierała póki nie poczuję twego dotyku
Lecz to co mamy nie ma nade mną władzy?
Gdy cię nie ma po prostu się rozpadam
Powtarzam sobie, że nie zależy mi aż tak
Lecz czuję jakbym umierała póki nie poczuję twego dotyku
Rozciągnęłam się na całej długości łóżka i jęknęłam cichutko. Wyspałam się. Pomimo, że zasnęłam późno to się wyspałam. Naprawdę byłam wypoczęta. Wstałam z łóżka i trąc oczy udałam się do kuchni. Na progu pomieszczenia stanęłam i oparłam się o framugę drzwi. Widok Michała zgrabnie poruszającego się koło kuchenki spowodował jeszcze większy uśmiech na mojej twarzy. Przymknęłam powieki i upajałam się zapachem zaparzonej kawy. Przygryzłam odruchowo wargę i kompletnie się rozmarzyłam. Pierwszy dzień odkąd jestem w Krakowie, który tak się zaczyna.
- Dzień dobry. - usłyszałam spokojny głos Dzikiego, po czym na poliku poczułam lekki pocałunek.
- Dzień dobry. - odpowiedziałam z uśmiechem.
- Siadaj. Pozwoliłem sobie poszperać po szafkach i lodówce, więc zrobiłem śniadanie. - powiedział również z uśmiechem. Wskazał krzesło, abym usiadła, a gdy to zrobiłam ustawił przede mną talerz z jajecznicą i kubek gorącej kawy. - Smacznego, mam nadzieje, że jest jadalne. - zaśmiał się i zajął miejsce naprzeciwko mnie.
- Dziękuję, jeśli smakuje tak jak pachnie to chyba zostaniesz mim osobistym kucharzem. - odparłam ze śmiechem i wzięłam się za jedzenie posiłku. Z pierwszym kęsem cała się rozpłynęłam. Nigdy nie jadłam tak dobrej jajecznicy, serio! - O mój Boże! - jęknęłam.
- Aż tak źle? - zapytał rozbawiony - Ubrudziłaś się. - chwycił ręcznik kuchenny i wyczyścił moją buźkę. Na marginesie chyba się zarumieniłam.
- Chłopie, to jest przepyszne!
- Miło mi. - zaśmiał się - Mam pewien tajny składnik. - odparł jedząc swoją porcję. Spojrzałam na niego słodko i chyba domyślił się o co chodzi, bo pokiwał przecząco głową. - O nie, nie... - przełknął jedzenie - Nie myśl, że Ci powiem.
- No, ale proszę. - złożyłam ręce jak do modlitwy i uparcie na niego patrzyłam.
- Jedz, bo Ci zabiorę. - powiedział próbując się nie roześmiać. Udając obrażoną zaczęłam ponownie zajadać się jajecznicą. Pomiędzy nami panowała cisza. Od czasu do czasu zerkałam na Kubiaka, bo miałam wrażenie, że patrzy się na mnie i się nie myliłam. Z uśmiechem popijał sobie kawę.
- Dziękuję. - odparłam i wstałam z brudnym talerzem do zlewu. Michał zrobił to samo i zaczęła się kłótnia o to kto myje naczynia. Ja wygrałam, gdyż miałam dobry argument. On zrobił śniadanie, ja zmywam. Siatkarz westchnął głęboko i pozwolił mi na wykonanie czynności. Oparł się tyłem o blat szafek, wbijając we mnie swoje spojrzenie.
- Na którą masz do pracy? - zapytał po chwili, zaplatając ramiona na wysokości klatki piersiowej. Odruchowo spojrzałam na zegarek i zamarłam.
- Za półgodziny muszę się stawić. - odparłam pośpiesznie i wytarłam mokre dłonie w ręcznik kuchenny. Szybkim krokiem skierowałam się do pokoju, gdzie tam wzięłam ciuchy i udałam się do łazienki.
- Podwiozę Cię! - usłyszałam rozbawiony krzyk Kubiaka. Z prędkością światła ubrałam się, uczesałam i jako tako ogarnęłam twarz, więc po dwudziestu minutach byłam gotowa. Zgarnęłam z komody torebkę, do której wrzuciłam telefon.
- Jesteś Bogiem. - ucałowałam Michała w policzek i wyszliśmy z mieszkania. Zamknęłam drzwi, klucze wrzuciłam do torebki i zbiegliśmy po schodach do samochodu. Na moje szczęście nie było żadnych korków i po szybkim podziękowaniu Michałowie za podwózkę wpadłam na styk do baru. Przebrałam się w robocze ciuchy, a kilka minut później weszłam za ladę baru. Zdziwił mnie widok Kubiaka siedzącego na krzesełku i czytającego menu.
- Nie musisz jechać? - podeszłam do niego, zarzucając sobie na ramię ściereczkę. Dziki oderwał wzrok od tekstu i spojrzał w moją stronę, po czym posłał mi piękny uśmiech.
- A wyglądam jakbym musiał? - zapytał głupkowato, a ja tylko parschnęłam śmiechem - no właśnie, więc poproszę kawę. - dodał roześmiany i poprawił okulary na nosie.
- Już się robi! - odwróciłam się tyłem do niego, ale przez ramię widziałam jak mi się przygląda. Włączyłam ekspres do kawy i z powrotem odwróciłam się twarzą do Michała. - Co się tak patrzysz?
- Po to mam oczy. - odpyskował z uśmiechem i założył ręce na piersi.
- To niech Ci tam żaba wskoczy. - pokazałam mu język, a ten tylko pokiwał głową na boki - Powiedz w ogóle co u chłopaków. Nie miałam czasu zbytnio śledzić wiadomości na Wasz temat. - powiedziałam po chwili i dokończyłam robienie Michałowi kawy.
- Jeśli chodzi o reprezentację to jak oglądałaś mecz grają o Ligę Światową. - zaśmiał się, a ja spojrzałam na niego przez ramię.
- Dobrze wiesz, że chodzi mi o to dlaczego Ciebie tam nie ma, ani Mariusza i tak dalej. - wytłumaczyłam stawiając przed nim filiżankę z gorącym napojem.
- Bardziej stawiamy na Mistrzostwa. Stephan daje się ogrywać tamtym, my siedzimy w Spale i trenujemy. - wzruszył ramionami i pomerdał łyżeczką w swoim napoju.
- A Andrzej pojechał, czy...
- Pojechał. - przerwał mi, bo jako jedyny wiedział co się pomiędzy nami stało. Pokiwałam głową w zrozumieniu i przetarłam dłonią twarz. - Powiedz mu co Ci leży na sercu, bo widać, że się z tym męczysz. - spojrzał na mnie spokojnym wzrokiem popijając kawę. Ta rozmowa toczy się w niebezpiecznym kierunku.
- Zakończył to i nic mi do tego. - wzruszyłam ramionami - Kocham go, więc muszę to zaakceptować.
- Tak po prostu? - podniósł jedną brew do góry.
- Tak Dziki, tak po prostu. Nie mam innego wyjścia. - westchnęłam i przeprosiłam Michała, gdyż podszedł klient.
Nowy dzień i nowe doznania? Tak to chyba można nazwać, bo jeśli tylko po wyjściu z mieszkania spotykasz się twarzą w twarz ze swoim byłym, to chyba jest nowe doznanie? Tylko jego mina, jego wyraz twarzy zepsuły mi cały dzień.
- Witam sąsiadkę. - powiedział uparcie się na mnie patrząc, a ja uciekałam wzrokiem gdzie tylko mogłam - Jak tam dzionek? - zapytał z cwaniackim uśmieszkiem.
- Nie Twój interes. - warknęłam z nerwów, ale w środku drżałam - Zejdź mi łaskawie z przejścia.
- Co tak ostro? - jego głupkowaty ton odbijał mi się w uszach. Przygryzłam mocno wargę i zacisnęłam dłonie, aby się uspokoić. Znał mnie wiedział jak mnie podejść, jakie mam wrażliwe punkty. - Kolega pojechał? - kolejne pytanie.
- Powiedziałam, nie Twój interes. - syknęłam, a gdy złapał mnie mocno za nadgarstek, jęknęłam z bólu - Filip to boli.
- Słuchaj mnie teraz uważnie. - schylił się lekko do mnie na taką odległość, że czułam jego obleśny oddech na poliku. Przełknęłam ślinę, sparaliżowało mnie. - Nie ładnie mnie wtedy potraktowałaś. Mnie się od tak nie zostawia, więc radzę Ci wrócić do mnie po dobroci lub inaczej to załatwimy. - powiedział mi wprost do ucha, a po moim karku przebiegł zimny dreszcz. Przygryzłam nerwowo dolną wargę i modliłam się, żeby ktoś teraz przechodził. - To jak?- wzmocnił uścisk na moim nadgarstku, aż mi do oczu naleciały łzy.
- Nie wrócę do Ciebie zrozum. Nie po tym co mi zrobiłeś. - wypowiedziałam to drżącym głosem. Nie chciałam mu pokazać słabości, ale to było silniejsze.
- Lepiej to przemyśl. - zwolnił moją rękę i odrzucił do tyłu - Spotkamy się jeszcze i wtedy mi odpowiesz. - zmienił diametralnie ton głosu i puścił oczko - O Dzień dobry Pani Marzenko! - uśmiechną się do staruszki, a ona odpowiedziała mu tym samym. Ja zaś stałam tak rozmasowując dłoń i nie spoglądając na rozmawiającego, jak gdyby nigdy nic Filipa z sąsiadką. Zamrugałam kilka razy, aby powstrzymać łzy i czym prędzej wyszłam z klatki. Szłam ulicami Krakowa myśląc o tym co się niedawno stało. Na samo wspomnienie do oczu podeszły mi łzy. Jak ja mogłam być z takim idiotą? Jak ja mogłam kiedyś tak po prostu z nim być? Myślałam, że to koniec, że już da mi spokój. Można łatwo się pomylić, prawda? Człowiek, który był dla Ciebie wszystkim teraz okazuje się być taką szują. Starłam z policzka łzę i weszłam do baru. Tu nie mam czasu na przemyślenia. Praca nie pozwala choć na chwile na przemyślenia i to w niej jest piękne!
Dziś w pracy nie obyło się bez potłuczenia kilku lub nawet kilkunastu filiżanek, talerzy czy innych porcelanowych naczyń, co wynikało z moich drżących rąk. Skutkiem było danie mnie za bar, ale to też nie pomogło. Cała się trzęsłam. Nic mi kompletnie nie wychodziło, aż moja szefowa to zobaczyła. Nie mogłam się na niczym skupić, bo wracałam do sytuacji z rana, a miałam się od tego oderwać!
- Justyna. - głos szefowej wyrwał mnie z zamyśleń.Obróciłam się w jej stronę i zobaczyłam głowę wystającą za drzwi kantorka. - Chodź na chwile. - kiwnęła i schowała się z powrotem. Wzięłam głęboki oddech i weszłam za nią do pomieszczenia.
- Słucham. - powiedziałam cicho, a szefowa uśmiechnęła się czule.
- Co się dzieje? - zapytała, a mnie zamurowało. Myślałam, ze zacznie mnie opieprzać za moją dzisiejszą pracę. - Widzę jak pracujesz, zawsze się przykładasz i robisz wszystko bezbłędnie, klienci się nie skarżą na obsługę, ale dzisiaj jest coś nie tak. Cała się trzęsiesz, blada jesteś. - powiedziała zatroskana. Wzięłam głęboki oddech.
- Nic się nie dzieje, jest dobrze. - uśmiechnęłam się lekko.
- Widzę przecież. - podeszła do mnie i złapała za ramiona - Powiedz co Ci leży na duszy, pomaga jak się komuś wygadasz. - jej spokojny ton i mi się udzielał. Z trudem zaczęłam opowiadać wszystko to co ciążyło mi przez ostatnie dni. Zgrabnie pomijając dzisiejszą sytuację na klatce schodowej. Gdy się wygadałam było mi o dziwo troszkę lżej na duszy. - Cieszę się, że wszystko powiedziałaś. Nie wiedziałam, ze aż tak stawiasz na pracę. Gdybym wiedziała na pewno bym coś zaradziła. - powiedziała po chwili ciszy - Idź już dzisiaj do domu. Prześpij się, odpocznij. Pewnie i tak nie będzie z ciebie użytku. - lekko się zaśmiała, a ja patrzyłam na nią z niedowierzaniem - No nie patrz się tak, zastąpię Cie i widzimy się jutro rano i masz być w lepszym stanie zrozumiano? - zapytała z uśmiechem. Pokiwałam głową w górę i dół, aby potwierdzić słowa, a ta podeszła do mnie i mnie przytuliła i kazała zniknąć z oczu zanim się rozmyśli. Tak jak nakazała tak też zrobiłam. Przebrałam się i szybko wyszłam z baru. Równie szybko pokonałam drogę do mieszkania i modląc się o to, żeby nie spotkać Filipa, wbiegłam na odpowiednie piętro i otworzyłam drzwi kluczem.
- Witam ponownie. - usłyszałam za sobą - I jak przemyślane? - nie odpowiedziałam tylko drżącymi rękoma weszłam do środka zamykając mu drzwi przed nosem i przekręcając wszystkie możliwe zamki. Zjechałam plecami po drzwiach na sam dół i już totalnie się rozkleiłam. Po kilku minutach się uspokoiłam i na giętkich nogach udałam się do łazienki.
Kubkiem herbaty i kilkoma kanapkami zasiadłam przed telewizorem, aby kibicować moim wielkoludom. Poszperałam w internecie i uzupełniłam wiedze na temat ich gry. W składzie jest już Mariusz i Winiar co mnie niezmiernie ucieszyło. Już od samego początku wiedziałam, że to będzie zacięta walka. Wlazły spisywał się dobrze, ale zachowanie Andrzeja mnie niepokoiło. Był jakiś taki.. dziwny. Znałam go bardzo dobrze i wiedziałam, że coś jest nie tak. Każdy kto wszedł na boisko dawał z siebie wszystko, a ja przed telewizorem o mało co talerza nie potłukłam! Sąsiedzi za ścianą pewnie mnie słyszą, jak drę mordę na tych w telewizorze, żeby zaczęli grać i chyba poskutkowało, bo wygrali ostatecznie trzy do dwóch. Wlazły MVP co mnie nie zdziwiło. Wszystko pięknie do czasu kiedy kamera nie pokazała Wrony w przytulającego się do jakiejś dziewczyny. Przygryzłam nerwowo wargę i zmrużyłam oczy. Była to Martyna. Do oczy naleciały mi łzy, sama nie wiem czemu.
- Koniec, prawda? - zapytałam sama siebie i wyłączyłam telewizor. Udałam się do kuchni z brudnymi naczyniami, po czym odłożyłam je do zlewu nawet ich nie myjąc. Nie miałam na to siły, na nic nie miałam siły. Położyłam się do łóżka, ale i tak wiedziałam, że nie zasnę. Koniec końców chwyciłam książkę i zaczęłam ją czytać.
- Tak? - zapytałam, gdy odebrał telefon.
- Oglądałaś, prawda? - usłyszałam głos Mariusza. Uśmiechnęłam się lekko do komórki.
- Tak, gratuluję MVP. - odpowiedziałam atakującemu i ziewnęłam cichutko - Należało Ci się.
- Dziękuje bardzo, lepiej by było gdybyś była tu z nami...
- Dobrze wiesz, że jakbym...
- Jakbyś chciała to byś była. - dokończył zdanie zmieniając głos na mój, co mu się nie udało - Wiem, wiem. - dodał, a ja lekko się zaśmiałam.
- Wcale nie mam takiego głosu. - oburzyłam się i usiadłam w siadzie skrzyżnym. Wlazły parschnął śmiechem, po czym usłyszałam w tle Winiarskiego i wiedziałam co się dzieje. - Jestem na głośniku!
- Jak na to wpadłaś? - ponownie się zaśmiał. Wywróciłam oczami.
- Winiarski to głąb! - powiedziałam nagle, a Michał odkrzyknął coś w swoim stylu i było słychać śmiechy.- A tam z Wami. - udałam obrażoną. Potem tylko rozmawiałam z Mariuszem i musiał mnie upewnić ze sto razy, ze już nie jestem na głośniku i mogę z nim rozmawiać normalnie. Zaczęliśmy rozmawiać o tym co się dzieje u mnie, a ja zgrabnie ominęłam sytuację z dzisiejszego ranka.
- Michał mówił, że Filip u Ciebie był. - zaczął, a ja w myślach dusiłam Kubiaka za podkablowanie - Co chciał?
- Nic, pytał się czemu go zostawiłam, że mam do niego wrócić. - próbowałam udawać, ze to nie wywarło na mnie żadnego wrażenia, ale było trudno.
- Na pewno? - zapytał spokojnie, ale wiem, że jakby mógł już byłby u mnie. Pokiwałam głową do słuchawki i zaraz potem potwierdziłam mu cichym tak.
- Dobra kochany, starczy tych rozmów. Jedziesz do Łodzi jutro,ja do pracy, więc dobranoc pchły na noc. Powodzenia jutro. - ziewnęłam głośno do słuchawki na potwierdzenie swoich słów.
- Dobranoc. - pożegnał się, ale wiem, że mu nie pasowało to, że tak od razu kończę rozmowę o Filipie. Od razu po odłożeniu telefon położyłam się pod kołderkę.
Krótko! Ja wiem, ale mam tak to wszystko poukładane w głowie, że musi tak być.
Następny będzie długi i to na sto procent!!!!
Tyle ode mnie!
Black.
Wbijajcie do Spały!!! Link!
Gif dla Was!
Wrona dla Was, żeby nie było, że cały czas Dziku.
Ja o Andrzeju nie zapomniałam, o nie, nie!