- Idź przymierz jeszcze to. - Ola podała mi czerwoną sukienkę. Zrezygnowana i zmęczona wzięłam to co mi dała Dudzicka i poszłam z powrotem do przymierzalni. Po chwili wyszłam z malutkiego pomieszczenia i pokazałam się przyjaciółce.
- I jak? - zapytałam z uśmiechem i obróciłam się wokół własnej osi
- Wyglądasz ślicznie - wydukała i kazała mi jeszcze raz się obrócić - Wrona padnie jak Cię zobaczy! - uśmiechnęłam się na te słowa i weszłam z powrotem do przymierzalni, gdzie tam przebrałam się w swoje ubrania. Następnie razem z blondynką wyszłam ze sklepu uprzednio płacąc za wzięte rzeczy.
- To co idziemy coś zjeść? - zapytała, gdy przechodziłyśmy obok knajpki
- Nie, jedźmy już... - odpowiedziałam zmęczona - Już nigdy więcej nie idę z Tobą na zakupy!
- Zawsze tak mówisz, a później "Ola pojedź ze mną na zakupy proszę!" - udawała mój głos
- Ej! Wcale nie mam takiego głosu! - zaczęłyśmy się śmiać - Wracajmy do mieszkania. - powiedziałam, gdy przestałyśmy się śmiać. Ola twierdząco pokiwała głową i swoje kroki skierowałyśmy w stronę ruchomych schodów, które prowadzą na podziemny parking. Pochłonięta rozmową z Dudzicką, nie spojrzałam, jak stanęłam na jeszcze płaskim schodku, a mianowicie na linii dzielącej od siebie schodki i gdy zjeżdżałyśmy w dół, moja noga ześlizgnęła się ze schodka. Usłyszałam chrupnięcie i poczułam nieprzyjemny ból w kostce. Syknęłam z bólu, a Ola zdążyła mnie uchronić przed upadkiem.
- Nic Ci nie jest? - zapytała z troską
- Chyba nie - podniosłam nogę i poczekałam, aż zjedziemy na sam dół, żebym mogła zobaczyć co się stało z kostką. Gdy dotarłyśmy, postawiłam nogę i ponownie syknęłam z bólu.
- Widać, że coś jest z nią nie tak. Pojedźmy do lekarza. - zaproponowała przyjaciółka i złapała mnie pod ramię
- Nie, jest w porządku. Trochę będę utykać, ale to nic. - uśmiechnęłam się krzywo i spróbowałam przejść kawałek do samochodu. Jakoś, bo jakoś dotarłam do auta. Ola otworzyła mi drzwi od strony pasażera i pomogła mi usiąść na fotelu. Zamknęła drzwi i po chwili siedziała na miejscu kierowcy. Odpaliła silnik i kierowała się w stronę mieszkania. Ja za to zdjęłam buta, jak oczekiwałam była spuchnięta. Bardzo głęboko westchnęłam, co nie przeszło uwadze blondynki.
- Spuchnięta? - bardziej stwierdziła niż zapytała
- Taa... Głupie ruchome schody.
- Nie zwalaj na schody. To Twoja wina, że nie umiesz postawić nogi w odpowiednim miejscu - zaśmiała się, a ja ponownie westchnęłam. Ja to mam jednak szczęście. Po kilkunastu minutach byłyśmy na miejscu.
- No to jesteśmy. - zadeklarowała, a ja wyciągnęłam telefon, aby zadzwonić po Andrzeja. wybrałam numer i czekałam, aż odbierze. Po kilku sygnałach odebrał.
- Tak? - usłyszałam męski głos
- Andrzej zejdź na dół, pod blok jakbyś mógł - powiedziałam słodko i czekałam na to co powie
- Coś się stało? - zapytał troskliwie
- Jak zejdziesz to się dowiesz.
- To już lecę - powiedział i się rozłączył. Ola spojrzała na mnie z rozbawieniem.
- I czego się śmiejesz? Mi się takie nieszczęście przydarzyło, a ty co? - zapytałam również ze śmiechem
- Wiesz patrząc z mojej perspektywy to jest śmieszne - zaczęła się śmiać - Pierwszy raz spotykam się z czymś takim - dołączyłam do niej. Przyjaciółka wyszła z samochodu i okrążając go, otworzyła drzwi od mojej strony. - Toś się załatwiła dziewucho - znów zaczęła się śmiać
- Przestań już no! - rzuciłam w nią butem, a ta jeszcze bardziej się śmiała.
- Co tu się dzieje? - usłyszałyśmy głos Andrzeja, który stanął obok Oli. - Coś ty zrobiła?! - zapytał wskazując na moją kostkę
- Nic poważnego - machnęłam ręką i próbowałam wstać
- Właśnie widzę - powiedział z irytacją i pomógł mi wyjść z auta. Po czym wziął mnie na ręce i kierował się w stronę mieszkania. Podniosłam wzrok wyżej, aby zobaczyć wyraz twarzy Andrzeja. Po niej mogłam wywnioskować, że jest zły, więc postanowiłam to załagodzić.
- Jesteś zły? - szepnęłam mu słodko i niewinnie na ucho. Westchnął tylko, ale na jego twarzy pojawił się mały uśmiech.
- Nie, nie jestem - odpowiedział i wcisnął guzik "wołający" windę - Jak Ty to w ogóle zrobiłaś?
- Nie powiem, bo będziesz się śmiał - schowałam głowę w jego tors i usłyszałam cichy śmiech siatkarza. Uśmiechnęłam się i bardziej wtuliłam się w klatkę piersiową Andrzeja. Gdy winda się otworzyła Wrona wszedł do środka i wcisnął guzik z numerem 7. Drzwi miały się już zamknąć, ale przeszkodziła im damska dłoń, jak się później okazało, była to dłoń Oli. Weszła do środka i położyła wszystkie torby na podłogę. Uniosłam głowę, aby spojrzeć na Wroniastego, a ten w tym samym czasie spojrzał w dół na mnie. Uwielbiam patrzeć w jego bladoniebieskie tęczówki. Zawsze mnie hipnotyzują. Sama nawet nie wiem kiedy, złączył nasze usta. Po krótkiej chwili usłyszeliśmy dźwięk robionego zdjęcia. Spojrzałam zdezorientowana na blondynkę.
- No co? Słodko wyglądaliście. - przyznała i zaczęła stukać coś w telefonie - A to jest za to, że mi nie powiedziałaś! - dodała z oburzeniem.
- Co zrobiłaś? - próbowałam odebrać jej telefon, ale Andrzej mnie trzymał, a Ola schowała szybko komórkę do torebki. Spojrzałam złowieszczo na blondynkę.
- Policzmy się później - powiedziałam i usłyszeliśmy dźwięk oznajmujący, że winda dotarła na właściwe piętro. Wrona wyszedł ze mną z windy, a Ola za nami Przeszedł kilka kroków i stał już przed drzwiami mieszkania. Zadzwoniłam dzwonkiem, aby nam otworzyli, ponieważ każdy miał zajęte ręce. Za drzwi było słychać kroki i głos, jak się nie myle Karola.
- Toć macie klucze! Po co mam Wam... - otworzył drzwi i patrzył na nas ze zdziwieniem. Ola nie udzielając wyjaśnień weszła do środka, a Wrona wraz ze mną za nią. Położył mnie delikatnie na sofie w salonie.
- No to teraz opowiadaj! - rozkazał i usiadł na przeciwko mnie.
- No, bo to przez te głupie schody. - zaczęłam, ale wpadł Włodarczyk
- Ej Justyna to prawda, że skręciłaś kostkę na ruchomych schodach? - zapytał z rozbawieniem, a gdy zobaczył moja nogę to wybuch śmiechem - A jednak to prawda
- To nie jest śmieszne! - rzuciłam w niego poduszką - Tak w ogóle to skąd to wiesz?
- Z Instagrama - odpowiedział z takim tonem jakby to było oczywiste - Na profilu Oli było zdjęcie Twoje i Andrzeja, jak się całujecie, a pod postem krótki opis.
- Olaaa! Nie żyjesz! - krzyknęłam i poderwałam się z sofy, ale Wrona posadził mnie na nią z powrotem - Dorwę Cię jeszcze Dudzicka!
- To za to, że mi nie powiedziałaś! - usłyszałam jej głos z kuchni. Siatkarze przyglądali się tej całej sytuacji ze śmiechem. - Masz tu lód ciamajdo - zaśmiała się i przyłożyła ścierkę do opuchlizny. W czasie mrożenia mojej kostki, opowiedziałam o całym zdarzeniu w galerii. Nieuniknione były śmiechy i komentarze moich jakże cudownych przyjaciół. Gdy opuchlizna już trochę zeszła, zdjęłam już prawie roztopiony lód.
- Nie jest tak źle - odezwał się Karol oglądając nogę - Nie jest sina, więc jest dobrze. - oznajmił i poszedł do przedpokoju, aby potem przyjść z bandażem elastycznym i kremem. Posmarował, a następnie owinął mi starannie kostkę. Każdy przyglądał mu się z uwagą.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się do niego, gdy skończył. Po czym spróbowałam wstać i trochę rozruszać nogę. Nie sprawiało mi to już takiej wielkiej trudności jak na początku. - No! To teraz idziemy jeść. - powiedziałam zacierając ręce. Wszyscy zaczęli się śmiać i poszliśmy do kuchni. Tam Ola zaczęła przygotowywać obiad.
- To co robimy na obiad? - zapytałam chcąc pomóc
- Co ja robię. Ty idziesz leżeć i nie przemęczać nogi. - odpowiedziała i zaczęła kroić marchew
- No, ale... - chciałam coś powiedzieć lecz mój ukochany mnie wyprzedził
- Nie ma żadnego "ale". Siadaj i nie przemęczaj nogi. - rozkazał pokazując krzesło obok siebie. Westchnęłam głęboko i zrezygnowana usiadłam, więc przy stole z chłopakami. Ola zaśmiała się cicho, ale na tyle, że usłyszałam.
- Właśnie, czemu nic nie powiedzieliście, że jesteście razem? - wypalił nagle Karol. Spojrzeliśmy się z Andrzejem po sobie.
- Sami nie wiemy czemu, tak jakoś. - odpowiedział Wrona - Z resztą nie było na to czasu. - powiedział i zmienił temat.
Po zjedzonym już posiłku każdy zajął się sobą. Ja poszłam, a raczej dokuśtykałam się do mojego tymczasowego pokoju i padłam twarzą na łóżko. Miałam na celu troszkę się zdrzemnąć, ale jak zwykle ktoś pokrzyżował mi plany. Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi, a zaraz po tym ten ktoś przytulił się do moich pleców.
- Zmęczona? - wymruczał mi do ucha - Bo jak nie to... - zaczął całować mnie po karku
- To? - odwróciłam się do niego przodem, a ten złączył nasze usta. Po chwili jednak oderwałam się od niego i czekałam na odpowiedź.
- To pomyślałem, że pojedziesz ze mną do moich rodziców - wyszczerzył się
- Nie wiem czy to jest dobry pomysł. Z tą nogą to daleko to się nie wybiorę. Nawet nie wiem czy do Miami pojadę - skrzywiłam się na tą myśl
- Przestań! Nie jest tak źle przecież. - powiedział i mnie przytulił. Wtuliłam się bardziej w jego tors. - To jak?
- No już pojadę - uśmiechnęłam się i wstałam z łóżka - No Panie Wrona wstawaj! - rzuciłam w niego poduszką
- Jeszcze czas - wymamrotał i obrócił się do mnie plecami
- O nie! Tak to my się bawić nie będziemy. Liczę do trzech i idę po wodę. Raz.... Dwa.... - byłam gotowa do pójścia po wodę - Trzy!
- Dobra! - wstał jak opatrzony. Przytaknęłam mu i wyszłam do łazienki troszkę się ogarnąć. Po niespełna 15 minutach byłam z powrotem. Przebrałam się jeszcze w bardziej eleganckie ciuszki i byłam gotowa. Pokuśtykałam do salonu i tam poczekałam na Wronę.
- Możemy już jechać. - wszedł do salonu i pomógł mi wstać z kanapy - Włodi biorę Twoje auto! - krzyknął i wyszliśmy z mieszkania. Trzymając się za ręce przebyliśmy drogę do samochodu. Andrzej jak na dżentelmena przystało, otworzył mi drzwi, a potem okrążając auto wsiadł od strony kierowcy. W Warszawie jak to w Warszawie, bez korków nie istnieje. Także, gdy tylko wyjechaliśmy spod bloku wpakowaliśmy się w korek. Znudzona postanowiłam się zdrzemnąć.
- I jak? - zapytałam z uśmiechem i obróciłam się wokół własnej osi
- Wyglądasz ślicznie - wydukała i kazała mi jeszcze raz się obrócić - Wrona padnie jak Cię zobaczy! - uśmiechnęłam się na te słowa i weszłam z powrotem do przymierzalni, gdzie tam przebrałam się w swoje ubrania. Następnie razem z blondynką wyszłam ze sklepu uprzednio płacąc za wzięte rzeczy.
- To co idziemy coś zjeść? - zapytała, gdy przechodziłyśmy obok knajpki
- Nie, jedźmy już... - odpowiedziałam zmęczona - Już nigdy więcej nie idę z Tobą na zakupy!
- Zawsze tak mówisz, a później "Ola pojedź ze mną na zakupy proszę!" - udawała mój głos
- Ej! Wcale nie mam takiego głosu! - zaczęłyśmy się śmiać - Wracajmy do mieszkania. - powiedziałam, gdy przestałyśmy się śmiać. Ola twierdząco pokiwała głową i swoje kroki skierowałyśmy w stronę ruchomych schodów, które prowadzą na podziemny parking. Pochłonięta rozmową z Dudzicką, nie spojrzałam, jak stanęłam na jeszcze płaskim schodku, a mianowicie na linii dzielącej od siebie schodki i gdy zjeżdżałyśmy w dół, moja noga ześlizgnęła się ze schodka. Usłyszałam chrupnięcie i poczułam nieprzyjemny ból w kostce. Syknęłam z bólu, a Ola zdążyła mnie uchronić przed upadkiem.
- Nic Ci nie jest? - zapytała z troską
- Chyba nie - podniosłam nogę i poczekałam, aż zjedziemy na sam dół, żebym mogła zobaczyć co się stało z kostką. Gdy dotarłyśmy, postawiłam nogę i ponownie syknęłam z bólu.
- Widać, że coś jest z nią nie tak. Pojedźmy do lekarza. - zaproponowała przyjaciółka i złapała mnie pod ramię
- Nie, jest w porządku. Trochę będę utykać, ale to nic. - uśmiechnęłam się krzywo i spróbowałam przejść kawałek do samochodu. Jakoś, bo jakoś dotarłam do auta. Ola otworzyła mi drzwi od strony pasażera i pomogła mi usiąść na fotelu. Zamknęła drzwi i po chwili siedziała na miejscu kierowcy. Odpaliła silnik i kierowała się w stronę mieszkania. Ja za to zdjęłam buta, jak oczekiwałam była spuchnięta. Bardzo głęboko westchnęłam, co nie przeszło uwadze blondynki.
- Spuchnięta? - bardziej stwierdziła niż zapytała
- Taa... Głupie ruchome schody.
- Nie zwalaj na schody. To Twoja wina, że nie umiesz postawić nogi w odpowiednim miejscu - zaśmiała się, a ja ponownie westchnęłam. Ja to mam jednak szczęście. Po kilkunastu minutach byłyśmy na miejscu.
- No to jesteśmy. - zadeklarowała, a ja wyciągnęłam telefon, aby zadzwonić po Andrzeja. wybrałam numer i czekałam, aż odbierze. Po kilku sygnałach odebrał.
- Tak? - usłyszałam męski głos
- Andrzej zejdź na dół, pod blok jakbyś mógł - powiedziałam słodko i czekałam na to co powie
- Coś się stało? - zapytał troskliwie
- Jak zejdziesz to się dowiesz.
- To już lecę - powiedział i się rozłączył. Ola spojrzała na mnie z rozbawieniem.
- I czego się śmiejesz? Mi się takie nieszczęście przydarzyło, a ty co? - zapytałam również ze śmiechem
- Wiesz patrząc z mojej perspektywy to jest śmieszne - zaczęła się śmiać - Pierwszy raz spotykam się z czymś takim - dołączyłam do niej. Przyjaciółka wyszła z samochodu i okrążając go, otworzyła drzwi od mojej strony. - Toś się załatwiła dziewucho - znów zaczęła się śmiać
- Przestań już no! - rzuciłam w nią butem, a ta jeszcze bardziej się śmiała.
- Co tu się dzieje? - usłyszałyśmy głos Andrzeja, który stanął obok Oli. - Coś ty zrobiła?! - zapytał wskazując na moją kostkę
- Nic poważnego - machnęłam ręką i próbowałam wstać
- Właśnie widzę - powiedział z irytacją i pomógł mi wyjść z auta. Po czym wziął mnie na ręce i kierował się w stronę mieszkania. Podniosłam wzrok wyżej, aby zobaczyć wyraz twarzy Andrzeja. Po niej mogłam wywnioskować, że jest zły, więc postanowiłam to załagodzić.
- Jesteś zły? - szepnęłam mu słodko i niewinnie na ucho. Westchnął tylko, ale na jego twarzy pojawił się mały uśmiech.
- Nie, nie jestem - odpowiedział i wcisnął guzik "wołający" windę - Jak Ty to w ogóle zrobiłaś?
- Nie powiem, bo będziesz się śmiał - schowałam głowę w jego tors i usłyszałam cichy śmiech siatkarza. Uśmiechnęłam się i bardziej wtuliłam się w klatkę piersiową Andrzeja. Gdy winda się otworzyła Wrona wszedł do środka i wcisnął guzik z numerem 7. Drzwi miały się już zamknąć, ale przeszkodziła im damska dłoń, jak się później okazało, była to dłoń Oli. Weszła do środka i położyła wszystkie torby na podłogę. Uniosłam głowę, aby spojrzeć na Wroniastego, a ten w tym samym czasie spojrzał w dół na mnie. Uwielbiam patrzeć w jego bladoniebieskie tęczówki. Zawsze mnie hipnotyzują. Sama nawet nie wiem kiedy, złączył nasze usta. Po krótkiej chwili usłyszeliśmy dźwięk robionego zdjęcia. Spojrzałam zdezorientowana na blondynkę.
- No co? Słodko wyglądaliście. - przyznała i zaczęła stukać coś w telefonie - A to jest za to, że mi nie powiedziałaś! - dodała z oburzeniem.
- Co zrobiłaś? - próbowałam odebrać jej telefon, ale Andrzej mnie trzymał, a Ola schowała szybko komórkę do torebki. Spojrzałam złowieszczo na blondynkę.
- Policzmy się później - powiedziałam i usłyszeliśmy dźwięk oznajmujący, że winda dotarła na właściwe piętro. Wrona wyszedł ze mną z windy, a Ola za nami Przeszedł kilka kroków i stał już przed drzwiami mieszkania. Zadzwoniłam dzwonkiem, aby nam otworzyli, ponieważ każdy miał zajęte ręce. Za drzwi było słychać kroki i głos, jak się nie myle Karola.
- Toć macie klucze! Po co mam Wam... - otworzył drzwi i patrzył na nas ze zdziwieniem. Ola nie udzielając wyjaśnień weszła do środka, a Wrona wraz ze mną za nią. Położył mnie delikatnie na sofie w salonie.
- No to teraz opowiadaj! - rozkazał i usiadł na przeciwko mnie.
- No, bo to przez te głupie schody. - zaczęłam, ale wpadł Włodarczyk
- Ej Justyna to prawda, że skręciłaś kostkę na ruchomych schodach? - zapytał z rozbawieniem, a gdy zobaczył moja nogę to wybuch śmiechem - A jednak to prawda
- To nie jest śmieszne! - rzuciłam w niego poduszką - Tak w ogóle to skąd to wiesz?
- Z Instagrama - odpowiedział z takim tonem jakby to było oczywiste - Na profilu Oli było zdjęcie Twoje i Andrzeja, jak się całujecie, a pod postem krótki opis.
- Olaaa! Nie żyjesz! - krzyknęłam i poderwałam się z sofy, ale Wrona posadził mnie na nią z powrotem - Dorwę Cię jeszcze Dudzicka!
- To za to, że mi nie powiedziałaś! - usłyszałam jej głos z kuchni. Siatkarze przyglądali się tej całej sytuacji ze śmiechem. - Masz tu lód ciamajdo - zaśmiała się i przyłożyła ścierkę do opuchlizny. W czasie mrożenia mojej kostki, opowiedziałam o całym zdarzeniu w galerii. Nieuniknione były śmiechy i komentarze moich jakże cudownych przyjaciół. Gdy opuchlizna już trochę zeszła, zdjęłam już prawie roztopiony lód.
- Nie jest tak źle - odezwał się Karol oglądając nogę - Nie jest sina, więc jest dobrze. - oznajmił i poszedł do przedpokoju, aby potem przyjść z bandażem elastycznym i kremem. Posmarował, a następnie owinął mi starannie kostkę. Każdy przyglądał mu się z uwagą.
- Dziękuję - uśmiechnęłam się do niego, gdy skończył. Po czym spróbowałam wstać i trochę rozruszać nogę. Nie sprawiało mi to już takiej wielkiej trudności jak na początku. - No! To teraz idziemy jeść. - powiedziałam zacierając ręce. Wszyscy zaczęli się śmiać i poszliśmy do kuchni. Tam Ola zaczęła przygotowywać obiad.
- To co robimy na obiad? - zapytałam chcąc pomóc
- Co ja robię. Ty idziesz leżeć i nie przemęczać nogi. - odpowiedziała i zaczęła kroić marchew
- No, ale... - chciałam coś powiedzieć lecz mój ukochany mnie wyprzedził
- Nie ma żadnego "ale". Siadaj i nie przemęczaj nogi. - rozkazał pokazując krzesło obok siebie. Westchnęłam głęboko i zrezygnowana usiadłam, więc przy stole z chłopakami. Ola zaśmiała się cicho, ale na tyle, że usłyszałam.
- Właśnie, czemu nic nie powiedzieliście, że jesteście razem? - wypalił nagle Karol. Spojrzeliśmy się z Andrzejem po sobie.
- Sami nie wiemy czemu, tak jakoś. - odpowiedział Wrona - Z resztą nie było na to czasu. - powiedział i zmienił temat.
Po zjedzonym już posiłku każdy zajął się sobą. Ja poszłam, a raczej dokuśtykałam się do mojego tymczasowego pokoju i padłam twarzą na łóżko. Miałam na celu troszkę się zdrzemnąć, ale jak zwykle ktoś pokrzyżował mi plany. Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi, a zaraz po tym ten ktoś przytulił się do moich pleców.
- Zmęczona? - wymruczał mi do ucha - Bo jak nie to... - zaczął całować mnie po karku
- To? - odwróciłam się do niego przodem, a ten złączył nasze usta. Po chwili jednak oderwałam się od niego i czekałam na odpowiedź.
- To pomyślałem, że pojedziesz ze mną do moich rodziców - wyszczerzył się
- Nie wiem czy to jest dobry pomysł. Z tą nogą to daleko to się nie wybiorę. Nawet nie wiem czy do Miami pojadę - skrzywiłam się na tą myśl
- Przestań! Nie jest tak źle przecież. - powiedział i mnie przytulił. Wtuliłam się bardziej w jego tors. - To jak?
- No już pojadę - uśmiechnęłam się i wstałam z łóżka - No Panie Wrona wstawaj! - rzuciłam w niego poduszką
- Jeszcze czas - wymamrotał i obrócił się do mnie plecami
- O nie! Tak to my się bawić nie będziemy. Liczę do trzech i idę po wodę. Raz.... Dwa.... - byłam gotowa do pójścia po wodę - Trzy!
- Dobra! - wstał jak opatrzony. Przytaknęłam mu i wyszłam do łazienki troszkę się ogarnąć. Po niespełna 15 minutach byłam z powrotem. Przebrałam się jeszcze w bardziej eleganckie ciuszki i byłam gotowa. Pokuśtykałam do salonu i tam poczekałam na Wronę.
- Możemy już jechać. - wszedł do salonu i pomógł mi wstać z kanapy - Włodi biorę Twoje auto! - krzyknął i wyszliśmy z mieszkania. Trzymając się za ręce przebyliśmy drogę do samochodu. Andrzej jak na dżentelmena przystało, otworzył mi drzwi, a potem okrążając auto wsiadł od strony kierowcy. W Warszawie jak to w Warszawie, bez korków nie istnieje. Także, gdy tylko wyjechaliśmy spod bloku wpakowaliśmy się w korek. Znudzona postanowiłam się zdrzemnąć.
Yyy... Dałam plamy... Wiem...
Pozdrawiam bezwartościowa Black. :*
Pozdrawiam bezwartościowa Black. :*
No nieźle z tą kostką się dogrzebała :') ale przynajmniej wszyscy wiedzą o ich związku ;3 czekam na następny ^^
OdpowiedzUsuńKiedy nowy ???
OdpowiedzUsuńPlanuje wstawic nowy rozdzial w przyszlym tygodniu, ale wiadomo jak to plany... :D
UsuńOo dziekuje za mile slowa. :*
OdpowiedzUsuńLece czytac!!! :*
Takze pozdrawiam :*