(Pierwszy dzień wakacji)
Jest godzina 6:00 rano, a mój budzik już dzwoni. Za jakie grzechy! Po co tak wcześnie wstaję? Po to, bo dzisiaj jest ten dzień, na który wyczekiwałam od 2 tygodni. Niechętnie wstałam i wyłączyłam budzik, wzięłam byle jaką koszulkę oraz dresy i poszłam do łazienki. Ubrałam się i wyczesałam włosy, które potem związałam w koka. Wyszłam i od razu swoje kroki poszłam do kuchni w celu zrobienia sobie śniadania. W kuchni czekała na mnie mama z kanapkami i kubkiem herbaty.
- Hej córciu, masz zrobiłam Ci śniadanie. - mówiąc to podsunęła mi talerz z kanapkami i herbatą.
- Cześć mamo, dziękuję - powiedziałam śpiącym głosem.
- Wyspałaś się? - zapytała.
Jest godzina 6:00 rano, a mój budzik już dzwoni. Za jakie grzechy! Po co tak wcześnie wstaję? Po to, bo dzisiaj jest ten dzień, na który wyczekiwałam od 2 tygodni. Niechętnie wstałam i wyłączyłam budzik, wzięłam byle jaką koszulkę oraz dresy i poszłam do łazienki. Ubrałam się i wyczesałam włosy, które potem związałam w koka. Wyszłam i od razu swoje kroki poszłam do kuchni w celu zrobienia sobie śniadania. W kuchni czekała na mnie mama z kanapkami i kubkiem herbaty.
- Hej córciu, masz zrobiłam Ci śniadanie. - mówiąc to podsunęła mi talerz z kanapkami i herbatą.
- Cześć mamo, dziękuję - powiedziałam śpiącym głosem.
- Wyspałaś się? - zapytała.
- Szczerze to nie. Wiesz, że ja nie należę do rannych ptaszków - odpowiedziałam, a mama wybuchła śmiechem od razu się do niej przyłączyłam.
- Tak wiem. Spakowałaś już wszystko?
- Jeszcze nic nie spakowałam, miałam zamiar to zrobić teraz po śniadaniu - uśmiechnęłam się, a mama tylko pokręciła głową. - Mam jeszcze dużo czasu do przyjazdu Mariusza.
- A o której ma być?
- Tak około dziesiątej. - powiedziałam kończąc jeść swoje kanapki. Rozmawiałam jeszcze trochę z mamą i poszłam się pakować. Zajęło mi to jakieś dwie godziny, sama nie wiem dlaczego tak długo. Spojrzałam na zegarek była godzina 8:30. Mam jeszcze około półtorej godziny do przyjazdu Mariusza. Tak Mariusza Wlazłego, ma po mnie przyjechać, bo to właśnie u niego spędzam te trzy tygodnie. Mariusz jest moim najbliższym przyjacielem w sumie traktuje go jak starszego brata, poznałam się z nim pięć lat temu. Pamiętam to jakby to było wczoraj.
- Tak wiem. Spakowałaś już wszystko?
- Jeszcze nic nie spakowałam, miałam zamiar to zrobić teraz po śniadaniu - uśmiechnęłam się, a mama tylko pokręciła głową. - Mam jeszcze dużo czasu do przyjazdu Mariusza.
- A o której ma być?
- Tak około dziesiątej. - powiedziałam kończąc jeść swoje kanapki. Rozmawiałam jeszcze trochę z mamą i poszłam się pakować. Zajęło mi to jakieś dwie godziny, sama nie wiem dlaczego tak długo. Spojrzałam na zegarek była godzina 8:30. Mam jeszcze około półtorej godziny do przyjazdu Mariusza. Tak Mariusza Wlazłego, ma po mnie przyjechać, bo to właśnie u niego spędzam te trzy tygodnie. Mariusz jest moim najbliższym przyjacielem w sumie traktuje go jak starszego brata, poznałam się z nim pięć lat temu. Pamiętam to jakby to było wczoraj.
Wzięłam udział w konkursie, który był organizowany przez niego. Wygrałam, napisał do mnie na fb.
- Hej. Podasz mi adres, na który ma przyjść nagroda.
- Dzień dobry. Tak, Czarny Las 10
- Dzięki. Dlaczego "Dzień dobry" jestem taki stary?
- Nie tylko jest Pan ode mnie o jakieś 11 lat starszy, dziwnie mi mówić do Pana na "Ty" i się nie znamy :D
- Nie znasz mnie ?
- Nie chodzi mi o to, tylko z Panem nie rozmawiałam, ja Pana znam, ale mnie Pan nie :D
- No tak. Powiedz mi trenujesz siatkówkę?
- Tak od 2 lat :D
- Jaki jest twój ulubiony klub? Jakiego siatkarza, powiem to po waszemu lofciasz?
- Ulubiony klub to Skra. Ja siatkarzy nie lofciam, ani nie kocham, jesteście moimi idolami, po prostu się na was wzoruję, nic więcej. A siatkarza, którego najbardziej podziwiam to jest Pan. Ta zagrywka to jest coś. :D
- Naprawdę? Coraz mniej takich fanek, muszę to napisać, ale nie wydajesz się być hotką.
- Ja myślę, że nie jestem hotką. Nie rzucam się na siatkarza i proszę go o autograf. Wole go poprosić jak jest po meczu, jak sam chce rozdawać autografy.
- A byłaś już na jakimś meczu?
- Niestety nie, moja mama nie ma wystarczająco dużo pieniędzy, żeby kupić bilet i zorganizować nocleg jak będzie potrzebny :(
- Aa. Zobaczysz jeszcze będziesz miała okazję, żeby pojechać :D
- Mam nadzieje.
- No to teraz jak już z Tobą popisałem i nie co o tobie wiem, możesz już mi mówić na "Ty" :D
- Haha postaram się
- Nie postaram się, tylko mów do mnie normalnie, bo naprawdę czuję się taki stary :D
- Ok. A teraz Przepraszam muszę kończyć. Do widzenia.
-Na razie. I żadne"do widzenia".
Skończyłam z nim pisać nie dowierzając w to. Następnego dnia też do mnie napisał i zaprosił do znajomych. Zdziwiło mnie to. Minął tydzień, nagroda za ten konkurs miała przyjść dzisiaj. Leżałam na łóżku u siebie w pokoju i czekałam na przesyłkę. Nie mogłam się doczekać. W końcu usłyszałam jak mama mnie woła, bo przesyłka już jest. Szybko wstałam i poszłam do salonu, co tam zobaczyłam, wprawiło mnie w osłupienie. Na kanapie siedział Mariusz z paczką.
- Hej - podszedł do mnie i podał mi rękę na powitanie, uścisnęłam ją.
- He...Hej - wydukałam zaskoczona.
- Widzę, że niespodzianka się udała.- mówił z uśmiechem.
- Nawet nie wiesz jak - też się uśmiechnęłam
- Trzymaj tą nagrodę i to też weź. - dał mi nagrodę i dwa bilety na mecz.
- Nie mogę tego przyjąć - oddawałam mu bilety.
- Możesz, możesz, widzę Cię na tym meczu. - schował mi je do kieszeni - Mówiłem, że będziesz miała okazję, żeby przyjechać na mecz.
- Ale ten mecz zaczyna się o 15 - spojrzałam na bilety - Jak ja wrócę?
- Możesz zostać u mnie! - zaproponował.
- Nie. Nie mogę się narzucać.
- Jak narzucać? Sam to zaproponowałem. Koniec dyskusji musisz być na tym meczu.
- No dobrze - uległam- Ale następnego dnia rano jadę z powrotem do domu.
-No i wszystko załatwione-przytulił mnie, nie ukrywam trochę mnie to zdziwiło, pierwszy raz się widzimy, a on już mnie przytula. - Ciesze się, że będziesz na meczu.
- Też się cieszę - odpowiedziałam z uśmiechem
- Dobra, a teraz choć idziemy na kawę.- ciągnął mnie za rękę, chciałam coś powiedzieć, ale nie dał mi dojść do słowa. Wyszliśmy na dwór i wtedy chyba się zorientował, że jesteśmy na wsi, tu żadnych kawiarni nie ma. - Kurde zapomniałem to nie Bełchatów - podrapała się po głowię, a ja zaczęłam się śmiać - Z czego się śmiejesz?
- Z ciebie - powiedziałam przez śmiech - Choć idziemy z powrotem do domu, zrobię Ci kawę - szłam w kierunku domu, a Mariusz szedł za mną. Byliśmy w kuchni, on zajął miejsce przy stole, ja robiłam mu kawę, a dla siebie herbatę. Rozmawialiśmy, śmieliśmy się. Czas minął szybko. Mariusz już musiał wracać. Pożegnałam się z nim i poszłam się umyć i spać. Przyszedł dzień meczu. Gdy się obudziłam, zaczęłam się szykować. Ubrałam czarne legginsy i bluzkę z 2 i napisem WLAZŁY, włosy uczesałam w koczka i zanim się obejrzałam, siedziałam już w autobusie do Bełchatowa. Po 3 godzinnej jeździe byłam już na miejscu. Zegarek wskazywał 14:00, więc miałam jeszcze godzinę do meczu, nie wiedziałam co mam zrobić, więc poszłam do parku, usiadłam na ławce i wyjęłam książkę. Przeczytałam dwa rozdziały i już musiałam się zbierać, ruszyłam w kierunku hali, powoli docierając na miejsce zauważyłam, że zbierają się kibice Skry jak i Resovi, bo to dzisiaj z nimi rywalizują. Weszłam do środka i zajęłam swoje miejsce. Po kilku minutach na boisku zjawiali się siatkarze. Zobaczyłam, że Mariusz rozgląda się i szuka wzrokiem kogoś na trybunach, gdy mnie zobaczył pomachał do mnie i kontynuował rozgrzewkę. Zapewne szukał mnie. Rozpoczął się mecz. Kibicowałam, jak tylko umiałam. Rozgrywka zakończyła się wygraną dla Skry 3:2. Szybko poszłam do bariery reklamowej gdzie stał tam Mariusz i rozdawał autografy.
- Mogę prosić o autograf? - zapytałam
- Jasne! Dla kogo?
- Dla Justyny z Czar... - nie dał mi zakończyć, bo spojrzał na mnie i ciągnął mnie, żebym wyszła za bariery.
- Poczekaj tu na mnie ja pójdę dokończyć to co zacząłem - powiedział ja tylko przytaknęłam. Kilka minut minęło i był już obok mnie.
- Choć przedstawie Ci chłopaków. - ciągnął mnie za rękę w stronę grupki siatkarzy. Stali tam zawodnicy Skry i Trzech Resoviaków. - Chłopaki to jest Justyna!
- Hej Krzysiek jestem, miło Cię poznać - powiedział Igła i podał mi dłoń.
- Justyna, mi też miło. - uścisnęłam jego dłoń, potem każdego siatkarza. Pogadaliśmy chwile, pytali mnie czym się interesuję, jak poznałam się z Wlazłym. Musieliśmy się zbierać. Chłopaki poszli do szatni, a ja przed hale, usiadłam na ławce i czekałam na Mariusza. Po kilku minutach zjawił się koło mnie, wsiedliśmy do jego samochodu i pojechaliśmy do domu. Każda pewnie by chciała spać u Mariusza Wlazłego, dlaczego padło na mnie? Nie wiem. Gdy dotarliśmy pokazał mi pokój, w którym będę spać, zdziwiło mnie to, że w domu nie ma Pauliny, nie pytałam o nic. Zeszłam na dół, Mariusz właśnie szykował kolacje, zjedliśmy w ciszy. Poszłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic. Położyłam się na łóżku i od razu zasnęłam. Rano obudził mnie budzik, który ustawiłam, żeby nie spóźnić się na autobus. Wstałam, ubrałam się i zeszłam do salonu siedział już tam Mariusz ubrany i czekał na mnie.
- To odwiozę Cię. - przytaknęłam, wyszliśmy z domu i pojechaliśmy na przystanek. Weszłam do autobusu i po trzech godzinach byłam w domu.
- Hej. Podasz mi adres, na który ma przyjść nagroda.
- Dzień dobry. Tak, Czarny Las 10
- Dzięki. Dlaczego "Dzień dobry" jestem taki stary?
- Nie tylko jest Pan ode mnie o jakieś 11 lat starszy, dziwnie mi mówić do Pana na "Ty" i się nie znamy :D
- Nie znasz mnie ?
- Nie chodzi mi o to, tylko z Panem nie rozmawiałam, ja Pana znam, ale mnie Pan nie :D
- No tak. Powiedz mi trenujesz siatkówkę?
- Tak od 2 lat :D
- Jaki jest twój ulubiony klub? Jakiego siatkarza, powiem to po waszemu lofciasz?
- Ulubiony klub to Skra. Ja siatkarzy nie lofciam, ani nie kocham, jesteście moimi idolami, po prostu się na was wzoruję, nic więcej. A siatkarza, którego najbardziej podziwiam to jest Pan. Ta zagrywka to jest coś. :D
- Naprawdę? Coraz mniej takich fanek, muszę to napisać, ale nie wydajesz się być hotką.
- Ja myślę, że nie jestem hotką. Nie rzucam się na siatkarza i proszę go o autograf. Wole go poprosić jak jest po meczu, jak sam chce rozdawać autografy.
- A byłaś już na jakimś meczu?
- Niestety nie, moja mama nie ma wystarczająco dużo pieniędzy, żeby kupić bilet i zorganizować nocleg jak będzie potrzebny :(
- Aa. Zobaczysz jeszcze będziesz miała okazję, żeby pojechać :D
- Mam nadzieje.
- No to teraz jak już z Tobą popisałem i nie co o tobie wiem, możesz już mi mówić na "Ty" :D
- Haha postaram się
- Nie postaram się, tylko mów do mnie normalnie, bo naprawdę czuję się taki stary :D
- Ok. A teraz Przepraszam muszę kończyć. Do widzenia.
-Na razie. I żadne"do widzenia".
Skończyłam z nim pisać nie dowierzając w to. Następnego dnia też do mnie napisał i zaprosił do znajomych. Zdziwiło mnie to. Minął tydzień, nagroda za ten konkurs miała przyjść dzisiaj. Leżałam na łóżku u siebie w pokoju i czekałam na przesyłkę. Nie mogłam się doczekać. W końcu usłyszałam jak mama mnie woła, bo przesyłka już jest. Szybko wstałam i poszłam do salonu, co tam zobaczyłam, wprawiło mnie w osłupienie. Na kanapie siedział Mariusz z paczką.
- Hej - podszedł do mnie i podał mi rękę na powitanie, uścisnęłam ją.
- He...Hej - wydukałam zaskoczona.
- Widzę, że niespodzianka się udała.- mówił z uśmiechem.
- Nawet nie wiesz jak - też się uśmiechnęłam
- Trzymaj tą nagrodę i to też weź. - dał mi nagrodę i dwa bilety na mecz.
- Nie mogę tego przyjąć - oddawałam mu bilety.
- Możesz, możesz, widzę Cię na tym meczu. - schował mi je do kieszeni - Mówiłem, że będziesz miała okazję, żeby przyjechać na mecz.
- Ale ten mecz zaczyna się o 15 - spojrzałam na bilety - Jak ja wrócę?
- Możesz zostać u mnie! - zaproponował.
- Nie. Nie mogę się narzucać.
- Jak narzucać? Sam to zaproponowałem. Koniec dyskusji musisz być na tym meczu.
- No dobrze - uległam- Ale następnego dnia rano jadę z powrotem do domu.
-No i wszystko załatwione-przytulił mnie, nie ukrywam trochę mnie to zdziwiło, pierwszy raz się widzimy, a on już mnie przytula. - Ciesze się, że będziesz na meczu.
- Też się cieszę - odpowiedziałam z uśmiechem
- Dobra, a teraz choć idziemy na kawę.- ciągnął mnie za rękę, chciałam coś powiedzieć, ale nie dał mi dojść do słowa. Wyszliśmy na dwór i wtedy chyba się zorientował, że jesteśmy na wsi, tu żadnych kawiarni nie ma. - Kurde zapomniałem to nie Bełchatów - podrapała się po głowię, a ja zaczęłam się śmiać - Z czego się śmiejesz?
- Z ciebie - powiedziałam przez śmiech - Choć idziemy z powrotem do domu, zrobię Ci kawę - szłam w kierunku domu, a Mariusz szedł za mną. Byliśmy w kuchni, on zajął miejsce przy stole, ja robiłam mu kawę, a dla siebie herbatę. Rozmawialiśmy, śmieliśmy się. Czas minął szybko. Mariusz już musiał wracać. Pożegnałam się z nim i poszłam się umyć i spać. Przyszedł dzień meczu. Gdy się obudziłam, zaczęłam się szykować. Ubrałam czarne legginsy i bluzkę z 2 i napisem WLAZŁY, włosy uczesałam w koczka i zanim się obejrzałam, siedziałam już w autobusie do Bełchatowa. Po 3 godzinnej jeździe byłam już na miejscu. Zegarek wskazywał 14:00, więc miałam jeszcze godzinę do meczu, nie wiedziałam co mam zrobić, więc poszłam do parku, usiadłam na ławce i wyjęłam książkę. Przeczytałam dwa rozdziały i już musiałam się zbierać, ruszyłam w kierunku hali, powoli docierając na miejsce zauważyłam, że zbierają się kibice Skry jak i Resovi, bo to dzisiaj z nimi rywalizują. Weszłam do środka i zajęłam swoje miejsce. Po kilku minutach na boisku zjawiali się siatkarze. Zobaczyłam, że Mariusz rozgląda się i szuka wzrokiem kogoś na trybunach, gdy mnie zobaczył pomachał do mnie i kontynuował rozgrzewkę. Zapewne szukał mnie. Rozpoczął się mecz. Kibicowałam, jak tylko umiałam. Rozgrywka zakończyła się wygraną dla Skry 3:2. Szybko poszłam do bariery reklamowej gdzie stał tam Mariusz i rozdawał autografy.
- Mogę prosić o autograf? - zapytałam
- Jasne! Dla kogo?
- Dla Justyny z Czar... - nie dał mi zakończyć, bo spojrzał na mnie i ciągnął mnie, żebym wyszła za bariery.
- Poczekaj tu na mnie ja pójdę dokończyć to co zacząłem - powiedział ja tylko przytaknęłam. Kilka minut minęło i był już obok mnie.
- Choć przedstawie Ci chłopaków. - ciągnął mnie za rękę w stronę grupki siatkarzy. Stali tam zawodnicy Skry i Trzech Resoviaków. - Chłopaki to jest Justyna!
- Hej Krzysiek jestem, miło Cię poznać - powiedział Igła i podał mi dłoń.
- Justyna, mi też miło. - uścisnęłam jego dłoń, potem każdego siatkarza. Pogadaliśmy chwile, pytali mnie czym się interesuję, jak poznałam się z Wlazłym. Musieliśmy się zbierać. Chłopaki poszli do szatni, a ja przed hale, usiadłam na ławce i czekałam na Mariusza. Po kilku minutach zjawił się koło mnie, wsiedliśmy do jego samochodu i pojechaliśmy do domu. Każda pewnie by chciała spać u Mariusza Wlazłego, dlaczego padło na mnie? Nie wiem. Gdy dotarliśmy pokazał mi pokój, w którym będę spać, zdziwiło mnie to, że w domu nie ma Pauliny, nie pytałam o nic. Zeszłam na dół, Mariusz właśnie szykował kolacje, zjedliśmy w ciszy. Poszłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic. Położyłam się na łóżku i od razu zasnęłam. Rano obudził mnie budzik, który ustawiłam, żeby nie spóźnić się na autobus. Wstałam, ubrałam się i zeszłam do salonu siedział już tam Mariusz ubrany i czekał na mnie.
- To odwiozę Cię. - przytaknęłam, wyszliśmy z domu i pojechaliśmy na przystanek. Weszłam do autobusu i po trzech godzinach byłam w domu.
Ze wspominania wyrwała mnie mama, pytając czy na pewno wszystko spakowałam. Pokiwałam tylko twierdząco głową i poszłam do łazienki się wyszykować. Ubrałam się tak, żeby nie było mi za gorąco, włosy uczesałam w kucyka i zrobiłam delikatny makijaż. Zanim się obejrzałam była 9:30. Nikt już nie spał. Moi bracia wariowali, a ojczym, tak ojczym nie mam ojca nigdy go nie miałam, zostawił moją mamę, gdy tylko dowiedział się, że mama jest w ciąży, kazał usunąć. Dla mnie ten człowiek nie istnieje. Czasami chcę go odnaleźć i wykrzyczeć mu to wszystko prosto w twarz. Poszłam do siebie do pokoju i odpaliłam laptopa, weszłam na fb. Siedziałam tak jakieś 15 min i wyłączyłam urządzenie. Położyłam się i czekałam na przyjaciela. Strasznie dłużył mi się czas. Myślałam jak będzie w Bełchatowie, czy chłopaki się ucieszą, gdy mnie zobaczą. Dawno to my się nie widzieliśmy. Oni co chwila wyjazdy, ja szkoła i inne obowiązki. Z rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk dzwonka. Wyszłam z pokoju i przeszłam na przedpokój zobaczyłam Mariusza od razu się na niego rzuciłam.
- No już dobrze. Chcesz mnie udusić? - zapytał, a ja wypuściłam go z uścisku.
- Jeju, już nie mogłam się doczekać.
- Ej, a ja?! - zapytał z oburzeniem Winiar, który wyłonił się za drzwi wejściowych.
- To ty też przyjechałeś? Jak miło was widzieć. Tęskniłam. - powiedziałam i wtuliłam się w niego.
- My też! To gdzie masz walizki? - zapytał Mariusz kierując się w stronę mojego pokoju.
- Spokojnie, może się czegoś napijecie? Mamy czas, dopiero jest dziesiąta. Zdążymy przed ciemnym. - wyszczerzyłam się w stronę Mariusza, który targał już moje walizki.
- Właśnie tego czasu nie mamy, bo o 15 mamy trening, wiec trzeba spinać poślady i jechać. - krzyknął za drzwi wejściowych.
- Przecież miałeś załatwić wolne?!- krzyknęłam, a Winiar zaczął się śmiać.
- Tak miał, ale nasz trener nie jest taki dobroczynny, więc pakuj się do samochodu i jedziemy - powiedział przyjmujący, ciągnąc mnie za rękę do auta.
- Poczekajcie! Pożegnam się! - mówiąc to wbiegłam do domu, żeby wszystkich wyściskać na pożegnanie.
- Teraz możemy jechać - powiedziałam wsiadając do samochodu. Mariusz słysząc to odpalił auto i jechał w kierunku Bełchatowa. Połowa drogi minęła nam na śmiechu i rozmowach. Druga połowę przespałam.
- No już dobrze. Chcesz mnie udusić? - zapytał, a ja wypuściłam go z uścisku.
- Jeju, już nie mogłam się doczekać.
- Ej, a ja?! - zapytał z oburzeniem Winiar, który wyłonił się za drzwi wejściowych.
- To ty też przyjechałeś? Jak miło was widzieć. Tęskniłam. - powiedziałam i wtuliłam się w niego.
- My też! To gdzie masz walizki? - zapytał Mariusz kierując się w stronę mojego pokoju.
- Spokojnie, może się czegoś napijecie? Mamy czas, dopiero jest dziesiąta. Zdążymy przed ciemnym. - wyszczerzyłam się w stronę Mariusza, który targał już moje walizki.
- Właśnie tego czasu nie mamy, bo o 15 mamy trening, wiec trzeba spinać poślady i jechać. - krzyknął za drzwi wejściowych.
- Przecież miałeś załatwić wolne?!- krzyknęłam, a Winiar zaczął się śmiać.
- Tak miał, ale nasz trener nie jest taki dobroczynny, więc pakuj się do samochodu i jedziemy - powiedział przyjmujący, ciągnąc mnie za rękę do auta.
- Poczekajcie! Pożegnam się! - mówiąc to wbiegłam do domu, żeby wszystkich wyściskać na pożegnanie.
- Teraz możemy jechać - powiedziałam wsiadając do samochodu. Mariusz słysząc to odpalił auto i jechał w kierunku Bełchatowa. Połowa drogi minęła nam na śmiechu i rozmowach. Druga połowę przespałam.
No i jest prolog mam nadzieję, że się spodoba!
świetny :)
OdpowiedzUsuńInformuj mnie jak będzie coś nowego :)
UsuńDzieki :D Ok, bede informowala :D
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńŚwietnie się zapowiada:)
OdpowiedzUsuńA ja zapraszam na 3 rozdział, który przed chwilą się pojawił :D
http://niemadrugiejokazji.blogspot.com/
Juz biore sie za czytanie :D
Usuń