Strony

środa, 22 maja 2019

Rozdział 39



"Znasz słowa, mogące odmienic cały naród,
Lecz gryziesz się w język.
Całe życie spędzasz tkwiąc w ciszy,
Bojąc się, że powiesz coś nie tak."

W hotelu uważałam, żeby na nikogo nie trafić. Zdawałam sobie sprawę z tego co zrobiłam i z tego jak wyglądam, więc wolałam oszczędzić sobie komentarzy na mój temat. Szybko znalazłam się przed drzwiami mojego przyjaciela. Chciałam pogadać z kimś o tym co przed chwila zrobiłam, chciałam usłyszeć, to, że dobrze postępuję. I co mu powiesz? Że zrezygnowałaś z Andrzeja dla byłego co Cie skrzywdził? Przecież on Ci w to nie uwierzy, zacznie doszukiwać się czegoś innego... - pomyślałam, gdy miałam już do niego pukać. Zaniechałam tej czynności i szybko znalazłam się w swoim pokoju. Pozbierałam rzeczy, spakowałam i szybko udałam się do recepcji. Nie miałam już po co tu zostawać. Miałam patrzeć na Andrzeja? Miałam zadawać nam dodatkowy ból i cierpienie? Wolałam unikać go już na zawsze. Tak będzie najlepiej, ale czy dam radę? Wyjęłam telefon w celu zamówienia taksówki na dworzec. Ręce tak mi się trzęsły, że nie mogłam wcisnąć zielonej słuchawki na ekranie. Usiadłam, więc na ławce, aby się troszkę uspokoić.
- Jedziesz już? - usłyszałam za sobą głos Kubiaka. Wzięłam głęboki wdech. Nie miałam ochoty nikogo teraz spotkać, a tym bardziej go. On potrafi ze mnie wszystko wyciągnąć. Jego głos nie był zbyt przyjemny, pewnie nadal chowa urazę za ranek.
- Nie uważasz, że to ja powinienem być obrażony? - odezwał się ponownie, gdy milczałam cały czas i nawet się nie odwróciłam - Naprawdę teraz nie będziesz się odzywać? Przecież to Ty mnie do cholery źle... - znalazł się przede mną i momentalnie ucichł - Co się stało?! - zapytał przejęty i usiadł obok mnie.
- Przytul mnie. - poprosiłam się łamiącym głosem. Nie wiem, czemu go o to poprosiłam, po prostu teraz tego potrzebowałam. Spojrzałam na niego, na twarzy miał wyraźnie wypisaną troskę.
- Justyś, co się stało? Martwię się... - przygarnął mnie do siebie i bardzo czule przytulił - Ktoś Cię skrzywdził? - wyszeptał mi do ucha, mocniej zaciskając palce na moich włosach.
- Weź mnie stąd. - powiedziałam - Proszę weź mnie gdzieś daleko od wszystkiego. - płakałam mu w ramię. Michał nie zastanawiał się nawet sekundy, tylko szepnął mi, że mam na niego tu chwilkę poczekać. Ucałował mnie w czubek głowy i pobiegł do hotelu. Sama nie wiem czemu zaczęłam go o to prosić. Przecież zacznie wiercić mi dziurę w brzuchu, żebym tylko powiedziała co się dzieje. Jednak chciałam uciec od wszystkiego, od całego tego mojego życia. W szczególności od Filipa. Wiem, że na tą chwilę Michał da mi się uspokoić i nie będzie zadawał większych pytań. Jednakże wiem też to, że potem nie będzie odwrotu, żeby mu nie wytłumaczyć wszystkiego.
- Już jestem, chodź. - pomógł mi wstać z ławki, po czym objął mnie ramieniem prowadząc do swojego samochodu. Posadził mnie na przednim siedzeniu, a sam potem znalazł się za kierownica. Pociągałam co chwila nosem, nie przeszło to uwadze Michała wyjął ze schowka paczkę chusteczek i podał mi jedną z nich.
- Proszę. - uśmiechnął się do mnie, a ja wtedy odwróciłam wzrok. Nie mogłam tego odwzajemnić, nie w takim stanie. 
W samochodzie cały czas panowała cisza, pomijając moje pociąganie nosem lub od czasu do czasu mocniejszy plącz. Wtedy Misiek kładł na moim udzie rękę i gładził dopóki się uspokoiłam. Byłam wdzięczna, że o nic nie pytał, że nie próbował zaczynać rozmowy. Wiem, że się martwił widziałam to po nim. Co jakiś czas zerkał na mnie, czułam to. Patrzyłam cały czas w szybę, chciałam zniknąć z tego świata. Było mi cholernie źle, czułam się z tym wszystkim cholernie źle. Oczy bolały mnie już od ciągłego płaczu, a oddech cały czas miałam płytki. Nie mogłam się od tak uspokoić, nie po tym co zrobiłam. Straciłam na zawsze najważniejsza osobę w moim życiu. Człowieka, którego kocham. Wszystko przez tego głupiego Filipa. Im dłużej nad tym myślałam, tym bardziej zanosiłam się płaczem, czym zamartwiałam Michała.
- Obiecuję Ci, że dorwę gnoja przez, którego tak płaczesz. - chwycił moją dłoń, spojrzałam na niego kątem oka. Spuścił wzrok na chwile z drogi i skierował go na mnie. Cholernie się martwił, jego wyraz twarzy na to wskazywał. Nie odpowiedziałam nic na to. Prędzej, to on by Cię dorwał - pomyślałam i przyłożyłam głowę do szyby.

Przetarłam oczy i zamrugałam kilka razy, aby przywrócić obraz. Głowa mi pękała, a oczy miałam strasznie zmęczone. Pomimo tego bólu, pomału podniosłam się do pozycji siedzącej. Rozejrzałam się dokładnie po pomieszczeniu i wcale mi nie wyglądało jakoś znajomo. Rozmasowałam swoje skronie, żeby choć trochę uśmierzyć ból głowy. Sapnęłam głośno i opuściłam nogi na podłogę. Kiedy już miałam wstawać usłyszałam za sobą niski głos.
- Leż, niosę Ci tabletkę i wodę. - spojrzałam za siebie i ujrzałam Michała. Wróciłam do wcześniejszej pozy, opierając się plecami o ścianę.
- Gdzie jesteśmy? - zapytałam moim słabym i zachrypiałym głosem.
- W Żorach. - odpowiedział krótko - Połknij. - dodał i podał mi tabletkę oraz butelkę z wodą. Gdy to poczyniłam usiadł na końcu łóżka, przesuwając moje nogi. Chciał coś powiedzieć jednak przeszkodziła mu muzyczka dobiegająca z telefonu. Wyciągnął owy przedmiot kieszeni i z poważną miną pokazał mi kto dzwoni.
- Skłam. - rzekłam szybko i posłałam mu błagalne spojrzenie. W duchu modliłam się, żeby Kubiak nie powiedział tego w jakim mnie stanie znalazł i gdzie się teraz znajduję.
- Słucham? - zwrócił się do telefonu - Co się stało? - słuchał uważnie, patrząc na mnie wzrokiem, którego nie umiałam odczytać - Nie mam pojęcia gdzie jest. Może wyszła gdzieś i straciła poczucie czasu. - rozluźniłam się cala, kiedy usłyszałam słowa Kubiaka. Byłam mu wdzięczna za to. - Krzysiek, nie mam pojęcia. Pokłóciliśmy się i nie gadałem z nią od rana. - przetarł dłonią kark - Jasne dam znać. - chwila ciszy - W domu jestem, wypadła mi pewna wyjątkowa sytuacja i muszę ją opanować. - spojrzał na mnie wymownie, a ja już wiedziałam co się szykuję. Odłożył telefon na szafkę nocna uprzednio kończąc połączenie. Wziął głęboki oddech, przymykając lekko powieki. 
- Co się dzieje? - zapytał spokojnie wlepiając we mnie swoje spojrzenie. Nie odezwałam ani słowem, gdyż kompletnie nie wiedziałam co mam mu powiedzieć. - Powiedz mi. - nalegał kładąc mi dłoń na kolanie - Proszę powiedz mi co się dzieję. Nie dam Ci spokoju Justyś, dopóki się wszystkiego nie dowiem. Już od dawna domyślam się, że coś musiało się wydarzyć, a dzisiaj utwierdziłaś mnie w tym przekonaniu. - mówiąc to usiadł już obok mnie, łapiąc mój podbródek i podciągnął go do góry, abym spojrzała w końcu na niego. Z jego oczu aż wylewała się troska i bezradność. Wiem, że nie jestem w stosunku co do niego i też wszystkich fair, jednak robię to po to, żeby ich chronić. Nie chcę pomyśleć, co zrobiłby Filip. Nie mogłam wytrzymać tego wzroku, jeszcze bardziej serce mnie bolało. Przełknęłam ślinę i przetarłam dłonią twarz.
- Nie jestem już z Andrzejem... - w moich oczach pojawiły się łzy, odwróciłam głowę w innym kierunku, żeby Michał ich nie zauważył. Musiało go zatkać, bo nie odzywał się dłuższą chwilę.
- Czekaj, co? - odezwał się - Mówił, że Cię nie skrzywdzi. Obiecał to nam wszystkim. Jak mógł. Nogi mu powyrywam. - ścisnął mocniej moją dłoń. Przymknęłam powieki, by pozbyć się łez. Nie chciałam tego słuchać, nie mogłam. To wszystko była moja wina. - Cholera, wiedziałem, że tak będzie. Że...
- Przestań! - pisnęłam wcale na niego nie patrząc. Łzy spływały po moich polikach. Wzięłam głęboki oddech i przetarłam je.
- Co on Ci zrobił? Justyś... - Michał poprawił się na łóżku, objął mnie ramieniem i przytulił mocno do siebie - Proszę Cię nie płacz, bo mnie wtedy serce boli. - powiedział, a ja jak na zawołanie zalałam się łzami - Zamorduję go, co Ci zrobił?
- To-oo.. - załkałam - To ja z nim zerwałam.
- Poczekaj, bo nic nie rozumiem. - odsunął mnie od siebie i spojrzał w moje zapłakane oczy - Dlatego płaczesz, bo z nim zerwałaś? - nie odpowiedziałam nic na to. Wiedziałam, że to będzie trudne ukrywanie przed nimi całej prawdy. Opuściłam głowę na dół, zakrywając tym samym twarz włosami.
- Dlaczego to zrobiłaś? Przecież byłaś taka szczęśliwa. Jeszcze wczoraj patrzyłaś na niego, jak na skarb. - mówił, kiedy zobaczył, że nie kwapię się do odpowiedzi na wcześniejsze pytania. Wzięłam głęboki oddech. Zebrałam w sobie resztki sił i spojrzałam na niego najbardziej przekonująco oraz pewnie, jak tylko potrafiłam.
- Bo nie kocham go już. - powiedziałam i odwróciłam wzrok - Zakochałam się w kimś innym i proszę Cię. - zastrzegłam - Nie wypytuj o nic więcej. Sama to wszystko jeszcze muszę sobie poukładać, a najlepiej teraz proszę Cię zostaw mnie samą. - powiedziałam i uwolniłam się z ramion Dziekiego, po czym położyłam się tyłem do niego. Patrzyłam przed siebie i czekałam, aż wyjdzie. Usłyszałam ciche westchnięcie, a potem czułam jak materac się uniósł. Zostałam sama. Łzy momentalnie zaczęły mi cieknąć po polikach. Sama jeszcze nie uwierzyłam w to, że zakończyłam związek, który dawał mi szczęście. Przed oczami zaczęły przelatywać mi wszystkie chwile spędzone z Andrzejem. Nie tylko te jako para, ale też te jak byliśmy przyjaciółmi. Widziałam jego uśmiech, to jak patrzy na mnie słodko i z miłością. Widziałam jak przytula mnie czule; jak uspokaja mnie gdy byłam zdenerwowana; jak śmieje się z mojej irytacji. Z każdym wspomnieniem łzy były co raz mocniejsze. Podniosłam się do pozy siedzącej i przeleciałam wzrokiem pokój. Odnalazłam to czego potrzebowałam i wstałam po torebkę. Z niej wygrzebałam telefon. Strasznie bałam się go odblokować, skoro Igła dzwonił aż do Kubiaka, to na pewno ja miałam milion połączeń i SMS od każdego z nich. Wcisnęłam przycisk, by odblokować urządzenie, ale nic się nie wyświetliło, czarny ekran. Rozładowany - pomyślałam. Szybko odnalazłam ładowarkę i kontakt, aby podłączyć smartfona. Trochę to trwało, ale włączył się i po krótkiej chwili, gdy na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie moje z Andrzejem mój telefon zaczął wariować. Odłożyłam go na moment, żeby poprzychodziły wszystkie powiadomienia na spokojnie. Gdy przestał już wariować, zobaczyłam ilość SMS i wcale się nie przeraziłam. Miałam świadomość tego, że gdy tylko się dowiedzą, to zaczną wydzwaniać. Zaczęłam usuwać wiadomości o próbach połączenia i sprawdzać SMS, które poprzychodziły.

"Nie pozwolę Ci odejść. Nie wierze Ci, ze mnie nie kochasz, dowiem się prawdy i zawalczę. Tylko pozwól mi do siebie dotrzeć. Nie strac Cię, nie pozwolę na to. Kocham Cie Justyna, rozumiesz?!"

Po przeczytaniu tej wiadomości z moich oczu popłynęły łzy. On nie da mi odejść. Wiedziałam, że będzie ciężko się rozstać, ale muszę to zrobić inaczej Filip zrobi mu lub innemu z chłopaków krzywdę. Strasznie cierpię robiąc nam to, ale nie mam innego wyjścia. Pociągnęłam nosem, po czym otworzyłam SMS od Mariusza, bałam się co tam mam do przeczytania. Nie było mi dane się dowiedzieć, gdyż ukazało się moje zdjęcie z atakującym, jak szczerzymy się do siebie. Chwile zastanawiałam się co zrobić, ale potem przejechałam palcem po ekranie telefonu.
- Słucham? - próbowałam zachować normalny ton głosu.
- Matko Boska, odebrałaś. Gdzie jesteś, nic Ci nie jest, czemu nie odbierałaś? - zalała mnie fala pytań. Słyszałam po głosie, że się martwi i to zaczynało mnie bolec najbardziej, bo musiałam mu skłamać.
- Wszystko w porządku, telefon mi się rozładował. - odparłam bez emocji.
- Gdzie jesteś? - odparł już z ulgą. Ucichłam na chwilę, nie miałam pojęcia co odpowiedzieć.
- W Krakowie.
- Justyna... - przerwał. On też nie wiedział co ma powiedzieć. - Musimy porozmawiać, wiesz o tym? To nie są rozmowy na telefon.
- Już wiesz? - usiadłam na łóżku z cichym westchnięciem.
- Tak i chcę z Toba pogadać. - powiedział twardo - Ale nie przez telefon, przyjedź.
- To niemożliwe Mariusz, nie mogę... - uciszyłam ton głosu i przygryzłam wargę, aby powstrzymać łzy - Nie chcę.
- Justyna... Proszę Cię, nie oddalaj się ode mnie, nie mówisz mi wszystkiego. - słyszałam w jego głosie nutkę zawodu. Biłam się po udach, żeby nie wybuchnąć płaczem w słuchawkę, Nie potrafiłam mu odpowiedzieć, nie wiedziałam co mam mu powiedzieć.
- Nie śpieszysz się na mecz? - zapytałam spoglądając na zegarek. Chciałam zmienic temat, chciałam zakończyć ta rozmowę.
- Znowu to robisz, znowu uciekasz i próbujesz udawać, że wszystko jest dobrze.
- Mariusz to nie jest dobra pora na rozmowę. - powiedziałam łamiącym się głosem.
- Justyś...
- Mariusz, proszę. - pociągnęłam nosem. Po drugiej stronie słuchawki usłyszałam westchnięcie.
- W najbliższym czasie jestem u Ciebie, czeka nas bardzo długa rozmowa. Przygotuj się. - powiedział i się rozłączył.
Wstałam z miejsca i udałam się do wyjścia z pokoju. Rozglądałam się wokoło, bo nie mogłam skojarzyć tego mieszkania, a dziwne, bo u Michała bywałam nie raz. Szłam za głosami dochodzącymi jak się nie mylę z kuchni.
- Zmieniło się tu. Nie poznałam gdzie jestem. - odezwałam się, gdy tylko przeszłam próg pomieszczenia. Michał oderwał wzrok od wykonywanej czynności i spojrzał na mnie. Potrzebowałam z kims rozmawiać, zeby zapomnieć choć na chwilę co się stało.
- Generalny remont, moja mama maczała w tym ręce, gdy ja byłem za granicą. - uśmiechnął się do mnie - Już Ci lepiej?
- Tak, dziękuje bardzo za wszystko. - podeszłam do niego i dałam mu całusa w polik, po czym usiadłam przy stole.
- Co teraz masz zamiar zrobić? - postawił przede mną kubek z herbatą. Podziękowałam skinieniem głowy i upiłam łyk napoju.
- Spakuję się i pojadę do Krakowa. - wzruszyłam ramionami. Wzrok miałam wbity w naczynie, które obkrecałam w dłoniach.
- Dobrze wiesz, że nie chodzi mi o to, co zrobisz teraz, czy jutro. - westchnął.
- Nie wiem co zrobię. - ponownie wykonałam ruch barkami - Nie chcę na razie o tym myśleć.
Ze strony Michała usłyszałam westchnięcie i to takie bardzo ciężkie. Wiem, że się zamartwiał, nie tylko on. Jednak nie chciałam, zeby któryś z nich się dowiedział. Mogło by to się źle skończyć.
- Telefon chyba dzwoni. - odezwał się po chwili. Przysłuchałam się i miał rację. Ocięzlae wstałam z miejsca i powlekłam się do pokoju, gdzie znajdował się telefon.
- Widzę Cię w Rzeszowie jeszcze dzisiaj. - usłyszałam, gdy tylko odebrałam połączenie - I nawet nie słyszę odmowy.
- Iwona...
- Powiedziałam, jak nie przyjedziesz, to ja pojadę po Ciebie. - nie czekała na moją odpowiedź tylko się rozłączyła.
- Jasne. - westchnęłam ironicznie.
- Cos się stało? - usłyszałam za sobą. Odwróciłam się w stronę siatkarza. Stał oparty o framugę drzwi z rękoma w kieszeni.
- Iwona dzwoniła, mam byc w Rzeszowie jeszcze dzisiaj, a ja nie mam chęci, siły, zeby tam jechać. Nic chcę się tłumaczyć, nie chcę mi się z nikim rozmawiać.. - zaprezentowałam swoje niezadowolenie.
- Ze mną też? - Kubiak uśmiechnął się w ten swój sposób.
- Ty jesteś wyjątkiem. - westchnęłam, po czym wstałam i wyciągnęłam świerze ubrania z torby - Mogę się odświerzyć? 
- Jasne. - uniósł jeden kącik ust ku górze i przepuścił mnie w drzwiach. Dla pewności, że się nie zgubie po drodze zaprowadził mnie do łazienki. - Mogę Cię zawieźć do Rzeszowa jak chcesz. - podał mi czysty ręcznik.
- Wystarczy, ze odstawisz mnie na dworzec, potem sobie poradzę. - odłożyłam wszystkie rzeczy na pralkę i spojrząłm na Kubiaka.
- Dla własnego spokoju i Twojego bezpieczeństwa wolę, żebym sam Cię tam zawiózł. - oparł się ramieniem o ścianę i patrzył, jak nalewam wodę do wanny.
- Misiek nie jestem małą dziewczynką, dam sobie radę. - wywróciłam oczami i założyłam ramiona na klatce piersiowej - Poza tym juz masz długą drogę za sobą, na pewno jesteś zmęczony, kolejna większa trasa by cię czekała.
- Wcale nie jestem zmęczony, lubię jeździć. - uśmiechał się i puścił mi oczko, a ja tylko pokiwałam głową i ruchem ręki pokazałam mu, że ma wyjść - Więc ustalone. Zawiozę Cię.
Po rozebraniu się szybko wskoczyłam do wanny. Tego potrzebowałam. Oczyścić się ze wszystkich emocji, z płaczu, z bólu. Ukoić moją duszę i ciało choć na trochę. Odetchnęłam z lekką ulgą i odprężyłam się troszkę. Moje myśli powróciły do tego co się wydarzyło. Krążyły wokół Andrzeja. Przypominały mi o wszystkich chwilach, które razem przeżyliśmy. Moje oczy już były zmęczone łazami, ale nadal potrafiły je znieść. Przetarłam dłońmi twarz. Chciałabym o wszystkim zapomnieć, o tych wszystkich chwilach, byłoby mi lżej. Najlepiej by było, gdyby raz na zawsze zniknął Filip, to przez niego teraz tak cierpię; to przez niego moje serce jest połamane na kilkanaście kawałków.
- Justyna. - Michał zapukał w drzwi - Długo jeszcze?
- Tak. - odpowiedziałam mu, po czym usłyszałam jęk zawodu - A co chcesz?
- No siku mi się chcę. Myślałem, ze wytrzymam, ale ty już tak długo siedzisz, że... - wywróciłam oczami i przerwałam jego wywód.
- Wejdź, drzwi są otwarte. - westchnęłam i bardziej przykryłam się pianą. Zastanawiał się przez chwilę, czy aby na pewno może wejść, jednak po chwili otworzyły się drzwi, a w nich stanął siatkarz. - No dalej, bo chce się umyć już. - machnęłam ręką, gdy stał tak w progu. Ocknął się i poszedł załatwić potrzebę, całe szczęście stał tyłem do mnie. Gdy skończył podszedł do umywalki, która była obok wanny, by umyć ręce.
- Co tak na mnie spoglądasz? - zaśmiał się, zerkając na mnie w lustrze - Nie moja wina, że zachciało mi się za potrzebą. - złapał ręcznik i odwrócił się w moją stronę. Patrzył na mnie cały czas bez skrępowania. Mi zapewne poliki zrobiły się czerwone.
- Przecież nic nie mówię, teraz ty na mnie patrzysz, a ja bym chciała się do końca umyć, wiec wyjazd z łazienki. - pokazałam mu na drzwi.
- A może umyć Ci plecki? - poruszał smiesnie brwiami i się zaśmiał. Ja zaś lekko się ussmiechnęłam.
- Nie mam nastroju na żarty Michał. - powiedziałam, unosząc jeden kącik ust ku górze.
- Ja wcale nie żartuje. - zaplótł ręce na klatce piersiowej, a na twarzy pojawił mu się uśmiech.
- Michał! - pisnęłam, a on zaczął się śmiać.
- No już wychodzę. - zaśmiał się i opuścił pomieszczenie. Wypuściłam z płuc powietrze, założę się, że jestem cała czerwona na twarzy. Szybko umyłam ciało, po czym wytarłam staranie. Ubrałam się i ogarnęłam jako tako twarz. Musiałam jakoś przykryć opuchnięte powieki i zmęczone oczy, żeby nikt nie pomyślał, że płakałam. Doprowadziłam do ładu swoje włosy i w końcu jakoś wyglądalam, w miarę normalnie. Wyszłam z łazienki i skierowałam się do pokoju, gdzie znajdowała się moja torba. Dopakowałam wszystkie rzeczy i gotowa ruszyłam do korytarza.
- Już możemy jechać. - krzyknęłam, aby Michał usłyszał. Zjawił się zaraz w przedpokoju. Uśmiechał się do mnie czule, po czym przeleciał mnie wzrokiem z góry na dół. - Coś nie tak? - spojrzałam po sobie, a potem na niego.
- Nie wszystko w porządku. - pokiwał Głową na boki - Tylko przed chwila wyglądałaś, jak siedem nie szczęści, a teraz jakby nic się nie stało. - podrapał się po głowie - I ie, że brzydko wyglądałaś, czy coś...
- Dobra, dobra, już rozumiem. - uśmiechnęłam się do niego - Makijaż wiele potrafi. Chodźmy już, nie chcę, żebyś jeździł po nocy.
Po moich słowach ubraliśmy na nogi buty. Kubiak zabrał moją torbę i przepuścił mnie w drzwiach, tak jak na dżentelmena wypadało. podziękowałam mu uśmiechem. Szybko pokonaliśmy drogę do samochodu. Zasiadłam na miejscu pasażera, a Michał po włożeniu bagażu do bagażnika zajął miejsce za kierownicą.
- To co najpierw obiad? - spojrzał na mnie, a ja pokiwałam głową na zgodę.
- Raczej kolacja, ale niech będzie. - spojrzałam na zegarek. Michał zaśmiał się i przekręcił kluczyk w stacyjce.

Czas spędzony z Michałem pozwolił mi na chwile zapomnieć o wszystkim. Jestem mu wdzięczna za to, że starał mnie pocieszać. Robił wszystko, żebym nie skupiała się na minionych wydarzeniach. Dzięki mu choć troszkę poczułam się lepiej. Nie chciałam zostawać w Rzeszowie bez niego, bo wiem, że z nim zpaomne o wszystkim.
- Dziękuję za wszystko. - wtuliłam się w tors przyjmującego, a on mocniej mnie wcisnął w siebie. Ucałował w sam czubek głowy i sepnał, że nie ma za co. - Jest, dzięki Tobie choć na chwilę zapomniałam co się stało. Zrobiłeś dla mnie bardzo dużo, aż nie wiem jak mam się odwdzięczyć. - spuściłam wzrok z jego oczu. On chwycił mój podbródek i pociągnął w górę, abym na niego spojrzała, po czym wskazał na swój polik. Złożyłam na nim pocałunek, a on uśmiechnął się szeroko.
- Tyle mi wystarczy. - puścił mi oczko - Nie musisz mi się odwdzięczać. Martwię się o Ciebie i jestem Twoim przyjacielem i tylko jak mogę chcę Ci pomóc.
- Dziękuję. - tylko tyle umiałam w tej chwili z siebie wykrztusić. Przytuliłam się jeszcze raz do Dzikiego i chwyciłam torbę.
- Na razie. - powiedział. Ja pomachałam mu tylko, bo byłam już w drodze do domu Ignaczaków. Michał wysadził mnie kilka ulic dalej, ponieważ nikt nie wiedział, że byliśmy razem i ma tak zostać. Nie śpieszyłam się zbytnio. Chciałam jak najdłużej odwlec rozmowę z Iwoną. Zapewne każdy już wie, że rozstałam się z Andrzejem i zapewne każdy będzie wymagał ode mnie wytłumaczenia. Sama nie wiem, co mam im wszystkim powiedzieć. Prawdy im nie mogę zdradzić. Skończyło by się to bardzo źle dla wszystkich, dlatego muszę coś wymyślić.
- Byłam pewna, że będę musiała po Ciebie jechać. - powiedziała na przywitanie Ignaczak, gdy otworzyła mi drzwi.
- Ciebie tez miło widzieć. - uśmiechnęłam się bardziej sztucznie. Weszłam do dawno nieodwiedzanego domu. Rozejrzałam się, nic praktycznie się nie zmieniło od mojej ostatniej wizyty.
-Rozbierz się, a ja wstawię Wodę na herbatę i zrobię Ci coś do jedzenia. - ucałowała mój polik i szła już w kierunku kuchni.
- Tylko herbatę, jadłam po drodze. - sapnęłam, bo trudziłam się z zdjęciem obuwia. Gdy już sobie z tym poradziłam udałam się do pomieszczenia gdzie znajdowała się Pani domu.
- Zwykła, malinowa, czy owoce leśne? - otworzyła szafkę obok lodówki.
- To może owoce leśne poproszę. - posłalam w jej stronę uśmiech, ona zaś sięgnęła odpowiednia torebkę z herbatą i włożyła do kubka. Zapadła cisza, która mi strasznie ciążyła. Widocznie Iwona zastanawiała się co ma mi powiedzieć, żeby mnie nie urazić. Zawsze taka była. Mówiła, to co myślała, ale tak by nikogo nie urazić.
- Ściągnęłaś mnie do Rzeszowa, żeby milczeć? - zapytałam, bo już nie mogłam słuchać tej ciszy.
- Dobrze wiesz po co Cię ściągnęłam. - westchnęła i wyłączyła gaz pod piszczącym czajnikiem. Zalała wodą dwa kubki herbaty, po czym postawiła je na stole. Podziękowałam jej skinieniem głowy i chwyciłam w dłonie gorący napój. - Co Ty wyprawiasz ? - spojrzała na mnie bardzo uważnie. Przymknęłam powieki i wzięłam głęboki oddech.
- Co masz na myśli? - wbiłam wzrok w naczynie.
- Dobrze wiesz o czym mówię. - jęknęła zrezygnowana - Czemu z nim zerwałaś?
- Bo go nie kocham. - wzruszyłam ramionami. Było mi bardzo trudno udawać obojętną. Łzy już powoli próbowały wydostać się na zewnątrz.
- Kłamiesz. - stwierdziła - Jeszcze kilka dni temu byliście w sobie zakochani po uszy. Patrzyłaś na niego, jak na kogoś...
- Przestań. - przerwałam jej - Wszystko się pozmieniało. Jest całkiem inaczej. Gdy siedziałam cały czas sama w Krakowie on się nie odzywał przez pewien czas, pojawił się ktoś inny, kto przejął moje serce i tyle. Poświęcał mi więcej czasu. - gdy to mówiłam moje serce rozrywało się na małe kawałeczki. Wbijałam sobie pod stołem paznokcie w udo, żeby się nie rozpłakać. Chyba trochę zdziwiłam Iwonę, bo zapanowała cisza. Sama siebie zdziwiłam tym co wygadywałam, a tym samym bardziej wpędzałam się w poczucie winy.
- To Kubiak? - po usłyszeniu jej pytania, aż zaksztusiłam się herbatą. Zakaszlałam, a do oczu napłynęły mi łzy. Pokazałam brunetce na plecy, żeby mnie poklepała, bo zaczynało mi brakować wdechu. Przyjaciółka szybko wstała z miejsca, by udzielić mi pomocy.
- O matko. - sapnęłam, gdy odzyskałam oddech - Dziękuję. - posłałam jej słaby uśmiech i oparłam się o oparcie krzesła - To nie Kubiak. - odpowiedziałam. Teraz zdałam sobie sprawę, że to co powiedziałam może tyczyć się Michała. Był przy mnie zawsze, gdy inni nie mieli czasu. To on zawsze wiedział jako pierwszy co się u mnie wydarzyło. On poprawiał mi humor, spędzał ze mną dużo czasu. On jak byłam w dołku był jako pierwszy. Teraz to zauważyłam.
- To kto? - nie dała za wygraną. Za wszelką cenę musiała się dowiedzieć kto to. Nie wiedziałam co mam jej odpowiedzieć.
- Nie chcę teraz o tym rozmawiać. - ponownie wbiłam wzrok w kubek.
- A kiedy zachcesz? - zirytowała się Ignaczakowa -  Cały czas powtarzasz tą samą regułkę. Każdy widzi, że Cię coś męczy od dłuższego czasu. Nikomu nie pozwalasz do siebie dojść. Odrzucasz po kolei każdego. Najpierw jest Andrzej, a potem kto? Mariusz? Krzysiek? - przerwała na moment czekając na moją odpowiedź, której nie usłyszała. Nie wiedziałam co mam jej na to odpowiedzieć. Przygryzłam nerwowo wargę i wbiłam wzrok gdzieś za plecy przyjaciółki.W głowie miałam istny bałagan myśli.
- Chcesz stracić ważne Ci osoby? - odezwała się.
- Nie. - odparłam krótko i przetarłam dłonią twarz. Byłam zmęczona tą rozmową. Miałam ochotę zamknąć się gdzieś, gdzie będę sama i się rozpłakać.
- To otwórz się. Nie mówię, że masz to zrobić teraz przede mną. Pogadaj szczerze z Mariuszem. Nawet nie masz pojęcia, jak on wariuje. Obwinia siebie, że coś zrobił źle; że oddaliłaś się od niego i nie potrafisz z nim pogadać. Jesteś dla niego bardzo ważna, krzywdzisz nie tylko siebie, ale też go. Pomyśl o nim, o Andrzeju, o każdym z chłopaków, którzy się martwią.
- Iwona proszę Cię... - przełknęłam łzy i próbowałam ukryć łamiący się głos - Skończmy tą rozmowę, ona nie doprowadzi do niczego. - spojrzałam na nią. Jej wzrok był tak przepełniony troska, że nie wytrzymałam długo. - Nie patrz tak na mnie.
- Po prostu się martwię Justyna. - westchnęła - Nie tylko ja, ale też...
- Wiem. Już to mówiłaś. - przerwałam jej i wstałam od stołu - Nie obraź się, ale chce się położyć.
- Nie uciekniesz przed tym. Pokój ten co zawsze, na górze. Masz już wszystko przyszykowane. - pokręciła głowa i wzięła się za sprzątanie ze stołu. Chwyciłam z przedpokoju torbę i udałam się do odpowiedniego pomieszczenia. Od razu usiadłam na łóżku i schowałam twarz w dłonie. Po tej rozmowie czułam się jeszcze gorzej. Iwonka miała racje, wielka racje, ale nie mogę jej posłuchać. Nikt nie zdaje sobie sprawy z tego z czym by to się wiązało, Nie mogę pozwolić na to, żeby komuś coś się stało. Pociągnęłam nosem, a z polików wytarłam łzy. Moje serce już nigdy się nie pozbiera. Kocham Andrzeja, Mariusza, ich wszystkich, jednak wole cierpieć, niż żeby któremuś się coś stało. Moje przemyślenia przerwał dzwonek telefonu. Spojrzałam kto dzwoni, po czym przymknęłam oczy. Rozważałam opcje odebrania telefonu, ale nie chciałam dodawać sobie dodatkowego bólu. Przesunęłam palcem po ekranie, odrzucając połączenie. Zdążyłam odłożyć telefon, a on znowu zaczął dzwonić. Wpatrzyłam się na zdjęcie, które się wyświetliło. Wspomnienia z nim związane, wywołały uśmiech, ale też i łzy. Ponownie odrzuciłam, a nie minęło kilka sekund, a on znowu zaczął dzwonić. Wzięłam głęboki oddech i przeciągnęłam zieloną słuchawkę.
- Justyś... - usłyszałam jego lekko zachrypnięty głos, a kilka łez poleciało po policzku. Nie odezwałam się, nie umiałam. W gardle miałam wielką gulę, która nie pozwalała mi na wydobycie jakiegokolwiek dźwięku. - Porozmawiajmy, proszę.
- Andrzej...
- Poczekaj, zanim coś powiesz w stylu: "Nie ma o czym", to wysłuchaj mnie. - poprosił i nie czekał na moją odpowiedź. Wziął głęboki oddech i chwilę zastanawiał się nad czymś. - Nie mam pojęcia co Tobą kierowało, ale nie wierzę Ci. Wiem, że coś Cie zmusiło do podjęcia tej decyzji i dowiem się co to. Nie chcę i nie pozwolę na to, żeby tak to wszystko się skończyło. I wiem, że ty też nie chcesz. Zależy mi na Tobie...
- Andrzej. - przerwałam mu, ale on mi nie pozwolił mówić dalej.
- Wysłuchaj mnie do końca. - przełknęłam ślinę po tych słowach i słuchałam co ma mi do powiedzenia. Było to dla mnie bardzo trudne. Łzy leciały mi ciurkiem, ale nie chciałam mu tego pokazać. - Nie odpuszczę, znajdę ten problem, choćby miałbym go szukać pod ziemią. Zależy mi na Tobie, rozumiesz? - jego głos drżał, a mnie serce bolało jak tego słuchałam. Bolało mnie to jeszcze gorzej, niż dotychczas. - Kocham Cię Justyś. Tak bardzo Cię kocham... - wyszeptał słabym głosem. To było dla mnie za wiele. Pociągnęłam nosem i rozłączyłam połączenie. Ja Cię też kocham, tak bardzo... - powiedziałam w myślach. Spojrzałam na ekran telefonu, na tapetę, którą było moje zdjęcie z Wroną. Przesunęłam po nim palcem i lekko się uśmiechnęłam na wspomnienie, gdy było robione.
- Nie wiem, jak ja bez Ciebie wytrzymam. - wyszeptałam. Wytarłam mokre policzki, po czym udałam się do łazienki, aby przyszykować się do spania. Szybki zimny prysznic miał okazać się ukojeniem i uwolnieniem choć na chwile od myśli, jednak i wtedy nie potrafiłam od tego uciec. Nie czułam nic oprócz bólu psychicznego. Stałam po wodą i płakałam już wyczerpana tym wszystkim. Byłam za słaba na to wszystko. Gdyby nie ta upartość i ambicja, gdybym posłuchała wszystkich i wybrała się do Bełchatowa, to nie było by teraz tego wszystkiego. Nie rozstałabym się z Andrzejem, dalej byłabym szczęśliwa.Wytarłam się dokładnie, założyłam na siebie piżamę i wyszłam z łazienki. Nie mogłam zasnąć, cały czas miałam w głowie Andrzeja. Jego wyraz twarzy, gdy z nim zerwałam. Wspomnienia z nim związane, słyszałam jego głos. Nie miałam nic w głowie oprócz go. Co potęgowało większym płaczem. Sama nie wiem ile jeszcze tak wytrzymam. Udało mi się zasnąć dopiero po kilku godzinach.


Nie sądziłam, że jeszcze tu wrócę. Jednak obiecałam, że skończę tego bloga, choćby nikt już miałby go nie przeczytać. Obiecałam sobie to i słowa dotrzymam. Mam nadzieję jednak, że ktoś tu jeszcze jest, że cały czas czeka pomimo, że już spoooro czasu minęło od mojego ostatniego wpisu tutaj. 
Życzcie mi wytrwałości i powodzenia, jesli jesteście. 
Black.

PS. Już zapomniałam ile radości sprawia pisanie i dodawanie rozdziału. <3