Strony

czwartek, 24 grudnia 2015

Świątecznie i wesoło!

Kochani!
Życzę Wam dużo uśmiechu na twarzy, aby każdy dzień przynosił więcej sił w walce z codziennymi problemami. Spelnienia marzeń, milości i osoby, z którą możecie iść przez świat! Zdrowia i radości nawet z tych najmniejszych rzeczy! Spędźcie te święta w gronie zaufanych i kochających Was ludzi!
Pozdrawiam Black. :*

poniedziałek, 21 grudnia 2015

Rozdział 22

Perspektywa Justyny
Ze snu wyrwał mnie dźwięk dzwoniącego telefonu. Wyswobodziłam się z ramion siatkarza i sięgnęłam po to cholerne urządzenie. Na zegarku, który znajdował się na szafce nocnej, widniała godzina wpół do ósmej. Ludzie to nie mają kiedy dzwonić - pomyślałam i odebrałam połączenie, nie patrząc kto dzwoni.
- Tak? - ziewnęłam do słuchawki
- O widzę, że nieźle Cię ta Wronka wymęczył. To już wiem czemu wczoraj nie zadzwoniłaś. - usłyszałam rozbawiony głos Ignaczaka, bo kogo innego o tej porze
- Za to Tobie, to chyba nie idzie w życiu łóżkowym, skoro o takiej porze dzwonisz - odgryzłam mu się i podniosłam się do pozy siedzącej
- Widzę, że Ci się żarciki z rana trzymają. - powiedział ironicznie - A teraz mów mi jak na spowiedzi.
- A co niby? - udałam zaskoczoną i ziewnęłam po raz drugi.
- Nie udawaj! Czemu, żeś mi nie powiedziała!
- Nie miałam jak i kiedy, wszystko się tak szybko potoczyło. - zaczęłam się tłumaczyć - A poza tym to sama nawet nie do końca wiem czy dobrze robię. - przyznałam i wstałam z łóżka, po czym po cichutku opuściłam pokój. Nie chciałam, aby Andrzej słyszał o tej rozmowie.
- Dziewczyno co Ty wygadujesz! - krzyknął do słuchawki, aż wzdrygnęłam - Nie gadaj takich głupot przecież widzę jak na siebie patrzycie.
- No niby tak, ale jednak się trochę boję. - podeszłam do drzwi balkonowych i otworzyłam je, po czym wyszłam i odetchnęłam świeżym powietrzem. Usłyszałam głębokie westchnięcie Ignaczaka.
- Oj młoda, powiedz mi czego się tak boisz? - zapytał. Usiadłam na chłodnych płytkach, a głowę oparłam o ścianę. Nienawidziłam takich pytań, nie umiem na nie odpowiadać, bo sama nawet nie znam odpowiedzi. - No odpowiesz mi?
- Nie wiem - westchnęłam. Krzysiek prychnął z politowaniem, co oznaczało, że będzie kazanie i to nie byle jakie.
- Jak sama nie wiesz to kto ma wiedzieć? Mam takie wrażenie, że robisz niepotrzebny problem. Wmawiasz sobie nie wiadomo co, a tak naprawdę jesteś w nim zabujana po uszy. Zdejmij w końcu te klapki z oczu i zacznij myśleć pozytywnie, bo Cię nie poznaję! Ja nie wiem, co się z Tobą dziewczyno porobiło! Po prostu Cię nie poznaję! - nastała cisza po obu stronach. Pewnie czeka co mu powiem, ale ja nie mam nic do powiedzenia w tej chwili. - Nic nie powiesz? - usłyszałam w słuchawce. Westchnęłam cicho i podniosłam się z ziemi.
- Nie - powiedziałam krótko i oparłam się o barierkę. Spojrzałam w dół i myślałam o tym co przed chwilą powiedział mi Ignaczak.
- Jak się namyślisz to daj znak. - przerwał ciszę i usłyszałam sygnał zakończonej rozmowy. Wzięłam głęboki oddech i powoli wypuszczałam powietrze z płuc. Doskonale wiedziałam, że ma racje, ale jak to ja nie przyznam się do tego. Mam za dużą dumę, jak na to. Usiadłam na rattanowym fotelu. Przymknęłam oczy, aby choć troszkę się zrelaksować. W głowię cały czas miałam słowa Krzyśka "Ja nie wiem, co się z Tobą dziewczyno porobiło!". Niemożliwe, żebym aż tak się zmieniła.
- Tu mi się schowałaś! - podskoczyłam wystraszona, gdy usłyszałam nagle Andrzeja. Uśmiechnęłam się do niego słabo i wstałam z fotela. Podeszłam do niego i spojrzałam mu głęboko w oczy. Miałam takie wrażenie, że z nich może coś wyczytam. - Co się tak patrzysz? - złapał mnie za biodra i przyciągnął bliżej - Stało się coś? - zapytał po dłuższej chwili, gdy nie odpowiadałam.
- Nie, nic - ocknęłam się i wymusiłam się na uśmiech. Wrona nie dawał jednak za wygraną. Usiadł na tym samym fotelu, co przed kilkoma minutami siedziałam ja. Złapał mnie za rękę i pociągnął tak, że wylądowałam mu okrakiem na kolanach.
- Mi wydaję się jednak, że coś się stało. - powiedział z troską i ręce położył na moich udach. Patrzył się na mnie wyczekująco.
- Wydaje Ci się - odparłam już lekko zmęczona tym przesłuchaniem i wtuliłam się w siatkarza. Dał za wygraną i nie pytał o nic więcej. Westchnął cicho i ucałował u czubek głowy. Biłam się z myślami. Nadal po głowie krążyły mi słowa Igły. Po prostu nie mogłam, aż tak się zmienić! - Andrzej? - powiedziałam niepewnie, przerywając ciszę. Wyprostowałam się, aby móc widzieć jego twarz. - Twoim zdaniem się zmieniłam? - zapytałam po dłuższej chwili
- Skąd te pytanie? - spojrzał na mnie podejrzliwie.
- Znikąd... - odpowiedziałam szybko - No to? - spojrzałam na niego wyczekując odpowiedzi.
- Trochę tak... - przyznał - Nie uśmiechasz się tak jak kiedyś. Coraz częściej chodzisz smutniejsza, taka zamyślona, jakby Cię coś dręczyło. Mam takie wrażenie, że wszyscy wokół wiedzą o co chodzi, a ja jako jedyny nie mogę poznać prawdy. - poprawił się na siedzeniu i chwycił mnie za dłonie - Powiesz mi w końcu o co chodzi? - zobaczyłam w jego oczach troskę. Nie mogłam mu powiedzieć jak jest. Nie teraz...
- Nie musisz się martwić - zapewniłam go dając krótkiego całusa. Wstałam i wyciągnęłam do niego rękę na znak, żebyśmy już weszli do środka. Spojrzał na mnie jak na idiotkę, owszem chwycił ja, ale tylko po to by z powrotem usadowić mnie na swoich kolanach.
- Masz mnie za idiotę? - zapytał z powagą i chwycił mój podbródek powodując to, iż byłam zmuszona spojrzeć w jego oczy. Pokiwałam tylko przecząco głową i spuściłam wzrok w dół. - To powiesz mi co się dzieje? - nie wiedziałam co mam mu powiedzieć. Wzięłam kilka głębszych wdechów i się przemogłam.
- Boję się po prostu. - wysapałam i schowałam głowę w zagłębieniu jego szyi.
- Czemu ja muszę Cię ciągnąć za język? Nie możesz mi od razu wszystkiego powiedzieć tylko bawisz się w jakieś podchody? Czego się boisz?- zapytał już najwyraźniej zirytowany całą tą sytuacją. Odchylił mnie tak, żeby móc zobaczyć moją twarz. Dobra Justyna i tak ta rozmowa musiała się kiedyś odbyć. Bierz się w garść Składanowska!
- Sama nie wiem. Coś mi mówi w środku, że to jest bez sensu, że i tak to nie wyjdzie i ucierpi na tym tylko nasza przyjaźń. - w jego oczach zobaczyłam zawód, ból może i smutek. Czekałam na jego reakcję.
- Czyli nie chcesz ze mną być? - zapytał zachrypniętym głosem
- Nie o to mi chodzi, że nie chcę z Tobą być. - wyszeptałam. Wstałam i podeszłam do barierki. Oparłam się o nią łokciami i przyglądałam się Warszawie.
- To o co? - stanął za mną i przytulił się do moich pleców. Brodę położył na czubku mojej głowy.
- Po prostu miałam już podobną sytuację. - zacisnęłam powieki na wspomnienie o Filipie. Obróciłam się twarzą do niego i w tuliłam się w jego klatkę piersiową. Objął mnie w pasie, aby dodać mi odwagi. - Pamiętasz Filipa? - zapytałam połykając łzy
- Pamiętam, zerwałaś z nim, bo powiedziałaś, że go nie kochasz. - oznajmił i przytulił mnie mocniej - Nie rozumiem, co ma to wspólnego? - spojrzał na mnie i wytarł pojedynczą łzę
- Filip na początku był moim przyjacielem, potem zamienił się w mojego chłopaka. Myślałam, że to będzie na zawsze, no wiesz wspólna przyszłość, za kilka lat rodzina. Skłamałam kiedy powiedziałam Wam, że zerwałam z nim dlatego, bo go nie kochałam. Zerwałam z nim, bo mnie zdradził. Rozumiesz? I może bym mu wybaczyła, ale zrobił to z moją przyjaciółką. Po tym zdarzeniu straciłam dwie ważne osoby. Wiedział o tym tylko Mariusz, tylko jemu potrafiłam to powiedzieć. - usiadłam i bez żadnych emocji wpatrywałam się tępo w ścianę - Między innymi dlatego się boję.
- Przecież ja Cię nie zdradzę. - kucnął przede mną i położył brodę na moje kolana - Wiesz o tym.
- Może nie tego, że mnie zdradzisz. Bardziej, że może stać się byle co i mogę Cię stracić. Całą przyjaźń, miłość. - spojrzałam na niego - Rozumiesz mnie?
- Chyba tak - wyszeptał - Ja taki nie jestem. nie musisz się bać, nie skrzywdzę Cię. Musiałbym być głupi, żeby to zrobić. - powiedział i przytulił mnie czule.
- Wiem, ale tak samo było z nim. - przygryzłam nerwowo wargę.
- A czy ja wyglądam jak Filip? - zapytał z lekkim uśmiechem i chwycił mój podbródek podnosząc go do góry, abym spojrzała w jego oczy.
- Nie - wydusiłam po długiej chwili
- Więc nie masz się czego bać. - stwierdził i pocałował mnie wpierw delikatnie, a gdy nie stawiałam oporu pogłębił go. Chwycił moja rękę nie przestając całować i podniósł mnie do pozy stojącej. Przycisnął mnie do ściany, jakby bał się, że zaraz mu ucieknę. Całował nieziemsko, aż kolana mi się uginały, żeby nie upaść, oplotłam ręce wokół jego karku. - Zaryzykujesz? - wysapał
- Już dawno zaryzykowałam - wyszeptałam i ponownie wpiłam się w jego wargi.

***

Nienawidzę lotnisk, samolotów, a zwłaszcza latania. Na samą myśl skręca mnie w żołądku! Mam taką niezmierną ochotę zostać tutaj w Polsce i jechać nad nasze piękne morze. Siedziałam właśnie sobie na tej przeklętej, niewygodnej, metalowej ławce z walizkami u boku i czekałam na tych dwóch wielkoludów, co mnie zostawili samą, bez bronną. W duchu wyzywałam tego co podał takie miejsce wyjazdu na wakacje. No już mogliśmy jechać nad te nasze bałtyckie morze!
- Zostawiliście mnie tu samą z tym wszystkim! - zaczęłam jak tylko się zjawili. Włodarczyk zachichotał, a Wrona usiadł niewzruszony moimi słowami. - Ej no! A gdyby mnie pobili i okradli? Też byście tak zareagowali?! - stanęłam naprzeciwko ich
- Nie złość się, złość piękności szkodzi. - powiedział Andrzej znad jakiś świstków. Pomruczał cos pod nosem i wstał - Dobra idziemy! - chciał złapać mnie za rękę, ale szybko chwyciłam walizkę i poszłam za Włodim. - Tak to się bawimy? Zobaczymy kto pierwszy do kogo przyjdzie. - powiedział mi na ucho, gdy do nas doszedł. Spojrzałam na niego z cwaniackim uśmieszkiem.
- Jeśli Ty przyjdziesz pierwszy przez cały pobyt nosisz mnie na barana, jak będziemy szli na śniadania, obiady i kolacje i jak będziemy wracali też. - wystawiłam w jego stronę prawą rękę i czekałam na przyjęcie zakładu
- Dobra, a jak Ty przyjdziesz pierwsza to podczas pobytu nie chcę słyszeć o zakupach. - chwycił moją dłoń - Wojtek przecinaj! - rozkazał, a przyjmujący tak tez zrobił - No to mam wolne od zakupów.
- Nie bądź taki do przodu. - zastopowałam jego marzenia - Z tego co wiem, koło mnie siedzi Wojciech, więc w samolocie to on będzie znosił moje męki. - uśmiechnęłam się do niego szeroko, a ten zdał sobie sprawę co go czeka. Po odprawie mogliśmy pójść do tego cholernego samolotu. Modliłam się tylko, aby lot minął szybko i bez różnych komplikacji. Gdy każdy zajął już swoje miejsca, samolot zaczął powolutku wznosić się nad ziemią. Wbiłam się w fotel i złapałam za rękę obok siedzącego mnie Włodarczyka. Zamknęłam oczy i czekałam, jak kapitan lotu powiadomi nas o tym, że znajdujemy się już na odpowiedniej wysokości.
- Już po wszystkim? - zapytałam dla pewności, chociaż przed chwileczką było zawiadomienie, że można spokojnie odpiąć pasy.
- Tak, możesz mnie już puścić. - usłyszałam rozbawiony głos przyjmującego. Przewróciłam oczami i sięgnęłam z mojej torby podręcznej książkę i zaczęłam ją nadzwyczajnie na świecie czytać. Po kilkunastu minutach jednak znużył mnie sen. Oparłam się o ramię Wojciecha i odpłynęłam. Jak się później okazało, cały lot przespałam! Jedyne co było z tego wszystkiego najgorsze to, że obudziłam się akurat wtedy kiedy lądowaliśmy. Nie odbyło się bez chichotów ze strony Włodarczyka, co skutkowało to tym, że wbijałam mu paznokcie w dłoń i wtedy jego mina nie była już taka zadowolona. Po całej tej ceregieli z walizkami, mogliśmy wezwać taksówkę i pojechać do hotelu. Niczym o innym nie marzyłam tylko o prysznicu i łóżeczku. Z Wroną cały czas utrzymywałam kontakt "migowy", co prawda rozmawialiśmy, ale każdy uważał na to, aby nie przegrać. po dotarciu na właściwe miejsce, Włodarczyk poszedł do recepcji i wypełniając jakieś świstki odebrał karty do pokoju. Jako, że ja z Andrzejem nie byliśmy parą, gdy rezerwowali pokoje, każdy miał swój oddzielny pokoik. Szczwany Wrona jednak wyrwał mi z ręki kartę do hotelowego pokoju i poszedł do recepcjonistki. Chwilę pogadał, poświrował pawiana i przyszedł z powrotem z jedną kartą.
- Jesteś niemożliwy - zaśmiałam się i weszliśmy do windy. Rozeszliśmy się do swoich pokoi i jako, że weszłam pierwsza, to zajęłam sobie łazienkę. Szybki i zimny prysznic - o niczym innym nie marzyłam przez cały lot! Specjalnie wyszłam z pomieszczenia w samym ręczniku, bo chciałam mieć już wygrana z głowy, a co innego może przyciągnąć mężczyzn jak nie dziewczyna na wpół naga.
- Wiem, że zrobiłaś to specjalnie, ale już nie mogłem się powstrzymać. - wyszeptał mi na ucho i objął mnie od tyłu. Zaczął całować odsłoniętą część mojej szyi.
- Przegrałeś. A teraz idź się myj, bo chcę iść na kolację - dałam mu przelotnego buziaka i siłą wepchnęłam do łazienki. Sama, zaś ubrałam się i wysuszyłam włosy. - No mój koniku! Idziemy! - powiedziałam, gdy tylko Andrzej wyszedł. Miny ludzi - bezcenne! Wielkolud niosący na plecach tak bez powodu Swoją dziewczynę.
- Stary żeś się wkopał! - zaśmiał się Wojciech, gdy tylko znaleźliśmy się koło stolika. Wrona westchnął tylko i zaczął opowiadać jak to przegrał zakład. Cała kolacja minęła tym, że rozmawialiśmy o planach na jutro i wspólnie uzgodniliśmy, że dzisiaj wieczór spędzimy w którymś pokoju oglądając filmy.

Krótki, o niczym. Taki zmaltretowany, po to, aby był przed świętami! Taki o, żeby był! Hahaha :D A tak teraz na serio, to dodaję go teraz, bo jak znam życie napisałabym po sylwestrze, a nawet jeszcze później.
W rozdziale mogą znaleźć się śladowe ilości błędów!!!
Pozdrawiam serdecznie! Black. :*